niedziela, 25 marca 2012

Rozdział 8

Dziś miałam nawet przyjemna pobudkę. Oczywiście obudził mnie, nie, kto inny jak Liam. Po cichutku wszedł do mojego pokoju, usiadł obok mnie i zaczął szeptać.
- Hej Śpiąca Królewno… Czas wstawać!
- Jeszcze 5 minut – odparłam.
- Nie ma mowy. Za 5 minut to ja chcę cię widzieć w kuchni na śniadaniu.
- Oj, dobra – poległam
- Wstawaj Księżniczko i pamiętaj 5 minut – rzucił na odchodne.
No cóż nie miałam wyboru. Musiałam wstać. Spojrzałam na zegarek i okazało się, że jest 10.30. Ale Liam jest uroczy. Miałam wstać o 10.00. Zapewne, dlatego nazwał mnie Śpiącą Królewna, ale dlaczego dodał księżniczko? Przecież nie ma we mnie nic specjalnego. Jak tylko go zobaczę, to się go o to zapytam, natomiast teraz trzeba zejść do kuchni. Ubrałabym się i umalowała, ale był jeden mały problem, nie miałam, w co i czym. Tak, więc zrezygnowana przeczesałam włosy palcami i zeszłam do kuchni, gdzie krzątał się już Liam.
-Cześć – przywitałam się.
- No hej. Co chcesz na śniadanie?
- Sama sobie mogę coś zrobić.
- Usiądź tam gdzie siedzisz, a ja ci zrobię śniadanie, tylko powiedz, co chcesz.
- Niech ci będzie. Nie chce się kłócić. Mogą być płatki na mleku, a i kawa, bo musze się obudzić.
- Już się robi – rzucił dalej krzątając się w kuchni. Chyba nawet na mnie nie spojrzał. – Jak się spało?
- Dobrze, ale krótko – odpowiedziałam.
Przez cały ten czas siedziałam w jadalni i nawet nie widziałam chłopaka ani on mnie, ale nie myślałam teraz o nim. Moje myśli kręciły się wokół łóżka, bo z chęcią bym jeszcze pospała. Kiedy o tym myślałam, zaczęłam powoli przysypiać, lecz ponownie obudził mnie Liam.
- Proszę oto twoja kawa i płatki. Smacznego – powiedział stawiając przede mną kubek i miskę. Podziękowałam mu, a on w tym czasie usiadł naprzeciwko mnie. Upiłam parę łyków kawy, co mi pomogło, bo po chwili zaczęłam już normalnie kontaktować. Zauważyłam, że Liam jest ubrany tylko w spodnie od dresu. Jakoś wcześniej nie zauważyłam, że chłopak jest aż tak napakowany. Nie wygląda oczywiście jak jakiś mięśniak, po prostu ma niesamowity sześciopak, ale bez przesady. Tak naprawdę to nie powinno mnie to zdziwić w końcu wspominał, że prowadzi zdrowy tryb życia i od czasu do czasu chodzi na siłownię, ale nie spodziewałam się, aż takich efektów. Kiedy tak o tym myślałam to coś mnie zdziwiło. Jak Danielle może to odrzucać? Z dnia na dzień te pytania stawały się dla mnie nie lada zagadką. Nagle mnie olśniło.
- Liam, czemu nazwałeś mnie księżniczką? – spojrzał na mnie zdziwiony.
- Nazwałem cię Śpiącą Królewną, ponieważ bardzo ładnie wyglądasz jak śpisz, a poza tym niewiele osób sypia do południa – zarumieniłam się, gdy powiedział, że ładnie wyglądam podczas snu, ale i tak wiedziałam, że to nie była odpowiedź, o którą mi chodziło i Liam dobrze o tym wiedział.
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie – burknęłam.
- Wiem, ale nie wiem, co mam powiedzieć – spojrzał na mnie niepewnie, więc uśmiechnęłam się do niego zachęcająco. – No dobrze. Jakiś tak mi się skojarzyło. Jesteś bardzo ładna, rozsądna, zabawna i uczciwa oraz co najważniejsze słuchasz głosu serca.
- Wow. To było miłe, ale przecież nie znasz mnie na tyle, aby to stwierdzić.
- Zgadza się, ale… Martyna wiele mi o tobie wiele opowiadała, a poza tym trochę cię znam.
- To prawda. I dziękuję za te miłe słowa, ale mam jedną prośbę – spojrzał na mnie zdziwiony, więc pośpieszyłam z wyjaśnieniami. – Proszę… nie mów, że jestem ładna, bo zaraz zacznę się rumienić – udałam oburzoną, lecz po chwili w raz z chłopakiem śmialiśmy się w najlepsze.
Kiedy skończyłam jeść śniadanie, wstałam od stołu i poszłam do kuchni odnieść naczynia. Nie całą minutę temu to samo zrobił Liam. Więc, gdy weszłam do kuchni chłopak staną jak wryty cały czas się na mnie patrząc. Zdziwiona odstawiłam naczynia do zlewu.
- Co tak stoisz? Jestem brudna czy co? – zapytałam.
- Nie, nic się nie stało. Po prostu ładnie ci w mojej koszulce –na te słowa zarumieniłam się.
- Ej no sorry, że nie założyłam nic więcej, ale pamiętaj o tym, że nie mam żadnych ciuchów przy sobie – Liam z początku trochę się śmiał, ale przestał. – No. Dziękuję, a teraz zbierajmy się do Martyny.
- OK – zgodził się. – Ale może lepiej najpierw się ogarniemy, pasi?
- Jasne.
Po tych słowach każde z nas poszło się przygotować. Poszłam do swojego pokoju, przeczesałam włosy i założyłam spodnie, które wczoraj dostałam od Liama. Wyglądałam trochę dziwnie, ale nie mogłam nic na to poradzić. Byłam gotowa po zaledwie 5 minutach. Niezły szok. Jeszcze nigdy nie byłam tak szybko gotowa, ale mniejsza o to. Uznałam, że Liam pewnie jeszcze się szykuje, więc zeszłam na dół do salonu, usiadłam na sofie i włączyłam telewizor. Nie leciało nic ciekawego, więc włączyłam MTV HITS. Siedziałam tak i oglądałam teledyski, kiedy nagle puścili „Moments” zespołu One Direction. W tym samym czasie do salonu wszedł Liam nucąc po cichu swoją zwrotkę. Byłam w szoku. On ma niesamowity głos. Kiedy skończył usiadł obok mnie i słuchaliśmy dalej piosenki. Nie obyło się bez podśpiewywań Liama, ale jakoś mi to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie. Strasznie się wzruszyłam słuchając tej piosenki. Chłopak to zauważył i objął mnie, a następnie wyłączył telewizor. Jak już się uspokoiłam to wyszliśmy z domu i poszliśmy do Martyny. Po chwili byliśmy na miejscu. Oczywiście w drzwiach przywitała nas wystrojona Martyna. Przywitaliśmy się z nią i weszliśmy do środka. Liam usiadł z moją przyjaciółką w salonie, a ja pobiegłam na górę się ogarnąć. Wzięłam prysznic, następnie wysuszyłam włosy, ubrałam się w dżinsową miniówkę, biały, luźny top na ramiączka i białe sandałki. Następnie się umalowałam i zeszłam na dół. Wszystko zajęło mi ok. 30 minut. Kiedy wchodziłam do salonu, wychodził z niego Liam i wpadliśmy na siebie. Zaczęliśmy się śmiać i odsunęliśmy się od siebie. Chłopak zlustrował mnie wzrokiem, po czym dało się dostrzec na jego twarzy szok i przy okazji wyrwało mu się ciche „WOW”. Walnęłam go w ramię i przypomniałam mu, że ma nie kontynuować, bo już o tym rozmawialiśmy. Posłuchał mnie i nic już nie powiedział. Dołączyła do nas Martyna. Wzięłyśmy torby i wyszliśmy z domu. Jak na dżentelmena przystało – Liam otworzył nam drzwi od samochodu. Martyna usiadła z tyłu, ja z przodu na miejscu pasażera, a Liam oczywiście za kółkiem, włączył radio i ruszyliśmy w drogę. Nie jechaliśmy zbyt długo. Dojazd zajął nam ok. 40 minut. Droga minęła nam dość szybko, ponieważ cały czas rozmawialiśmy, śmialiśmy się i od czasu do czasu podśpiewywaliśmy, a tak dokładnie to Liam. Kiedy dojechaliśmy ujrzałam bardzo duży dom, a raczej wille. Martyna ostrzegła mnie, że chłopaki mieszkają w dużym domu, ale nie wiedziałam, że aż tak, ale oczywiście nie dałam po sobie nic poznać. Liam zaparkował samochód, po czym z niego wysiedliśmy i skierowaliśmy się do drzwi frontowych. Chłopak wpuścił nas do środka. Z początku wydawało mi się, że nikogo nie ma, ale po chwili już było można usłyszeć czyjeś krzyki.
- Nie, oddawaj to! Jestem głodny!
- To idź sobie do kuchni i weź coś do jedzenia, a nie zabierasz moje marchewki!
- Hej chłopaki –krzyknął Liam.
- Hej – wydobyło się chóralne przywitanie z salonu.
- Ej, a może przyszlibyście z łaski swojej się przywitać? – zapytał Liam.
- Już – i po chwili w korytarzu zjawili się pozostali członkowie One Direction.
- Cześć chłopcy – przywitała się Martyna i uściskała każdego z osobna.
- Hej mała! Co tam? – zapytał brunet z marchewką w ręku.
- Jak zawsze, a u was? O co tym razem się kłóciliście? – spytała śmiejąc się.
- A o nic. Nie ważne –odpowiedział chłopak z lokami.
Chyba mnie nie zauważyli, w końcu stałam schowana za Liamem. Może tego po mnie nie widać, lecz jestem trochę nieśmiała. Stałabym tak dalej, gdyby oczywiście Liam wszystkiego nie popsuł.
-Ej! Wy tu sobie gadu, gadu, a przecież mamy gościa – mówiąc to złapał mnie za rękę i „pokazał” chłopakom.
- WOW! – stali jak wryci i tylko to udało im się powiedzieć, a ja oczywiście stałam przed nimi zaczerwieniona i próbowałam schować się za roześmianego Liama, który trzymał mnie, aby nie uciekła.
- Chłopaki, to jest Paula. Jest moją najlepszą przyjaciółką. Macie być dla niej mili– powiedziała Martyna z poważną mina.
- Hej – rzuciłam nieśmiało, zrezygnowana.
Chłopaki zaczęli się bić i przepychać. Nie wiedziałam o co chodzi. Liam z Martyną śmiali się na całego, a gdy zauważyli moją zdziwioną minę wyjaśnili mi wszystko. Chłopcy bili się o to, kto jako pierwszy się ze mną przywita. Wygrał chłopak z marchewką.
- Hej. Jestem Louis. Miło mi cię poznać – powiedział, po czym mnie wyściskał i pocałował w rękę. Trochę mnie to zdziwiło, ale Liam wspominał, ze oni są dziwni. Następny był chłopak z loczkami.
- Hej. Ja jestem Harry, ale mówią na mnie Hazza – posłał mi przyjazny uśmieszek, po czym mnie przytulił.
- Jestem Niall. Miło mi cię poznać – przywitał się niebieskooki blondyn, po czym mnie przytulił.
- A ja jestem Zayn – powiedział ostatni chłopak. Przytulił mnie i posłał mi uwodzicielski uśmieszek. Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale nie przejmowałam się tym. Co innego mnie intrygowało. Dlaczego Liam przez cały czas trzymał mnie w tali? Czyżby mnie pilnował? Będę musiała z nim o tym pogadać, ale to może później.
- Pamiętajcie, macie się pilnować jasne? – powiedział Liam z poważną miną.
- Ma się rozumieć – odpowiedział mu uśmiechnięty od ucha do ucha Zayn.
- Dobra, a teraz chodźmy do salonu. Pewnie chcecie lepiej poznać Paule – powiedział Liam, a wszyscy mu odkrzyknęli „tak”. Jako pierwsza poszła Martyna, a za nią chłopaki. W korytarzu zostałam ja i Liam. Chłopak powiedział mi, abym poszła gdzieś usiąść, a on zaraz przyjdzie. Jak powiedział tak zrobiłam. Poszłam do salonu. Miałam zamiar gdzieś usiąść, ale nie wiedziałam gdzie. Martyna siedziała w fotelu, Zayn i Louis na kanapie, Harry na ziemi, a Niall na oparciu od kanapy. Louis i Zayn zauważyli mnie i przesunęli się tak, abym było miejsce pomiędzy nimi, po czym ręką zachęcili mnie, bym usiadła pomiędzy nimi. Kiedy zajęłam miejsce, zaczęli się do mnie przysuwać. Nagle zaczęli się kłócić, nawet nie wiedziałam o co. Kątem oka zauważyłam, że Martyna wzdycha rozczarowana i w tym czasie do pokoju wpadł Liam i dało się usłyszeć jego krzyki:
- Ej, opanujcie się! Zamęczycie ją! – wykrzyczał, a całe towarzystwo umilkło, a Liam dodał. – Dziękuję za ciszę, a teraz zrobimy mały remanent.
Wszyscy spojrzeliśmy na niego zszokowani. Nikt nie wiedział o co mu chodzi, ale po chwili wszystko się wyjaśniło. Liam podszedł do kanapy i ściągnął z niej Zayna i Louisa na ziemię, którzy przez przypadek spali na biednego, siedzącego na ziemi Harrego. Następnie poprosił mnie, abym usiadła na miejscu Zayna, po czym sam zajął moje miejscy. Niall przesunął się odrobinę w moją stronę uradowany, że Liam o nim zapomniał, ale grubo się mylił, bo mój przyjaciel zepchnął go niespodziewanie na podłogę i jak upadł było tylko słychać jego narzekanie. Liam przeprosił kolegę i pozwolił mu usiąść ze swojej lewej. I tak oto już nie siedziałam otoczona przez chłopaków. Od tamtej pory Liam nie wstał, ani na chwile z sofy. Kiedy chłopcy byli już ogarnięci, Martyna włączyła jakiś film, ale nikt go nie oglądał. Woleli zadawać mi wiele pytań, a ja z pokorą na nie odpowiadałam. Na pierwszy rzut padło pytanie jak się poznałam z Martyną. Powiedziałam, że znamy się od piaskownicy i jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami. Potem padło pytanie jak poznaliśmy się z Liamem, na które odpowiedział „ Sama do mnie przyszła”, na co Zayn powiedział „ Stary. Ty to masz farta! Najpierw Martyna teraz Paula… Ty to może ja też wrócę do siebie do domu i spotkam jakąś ładną sąsiadkę” i wszyscy tarzali się ze śmiechu. Tak samo było kiedy Louis zapytał mnie skąd jestem, a ja powiedziałam, ze z Polski, na co Zayn powiedział „ Chłopaki… Ruszamy w trasę do Polski. Tam są takie ładne dziewczyny”. Późniejsze odpowiedzi na pytania nie wywoływały aż takich śmiesznych komentarzy. Kiedy chłopaki mniej więcej wszystkiego się o mnie dowiedzieli, zaczęliśmy oglądać film, ale okazało się, że to już koniec, więc nie mieliśmy co robić. Louis zaproponował zabawę w Owocowego Ninje. Obie z Martyną byłyśmy bardzo ciekawe, co to za gra, więc się zgodziłyśmy. Ja, Martyna, Harry i Liam poszliśmy do ogrodu, a Louis, Zayn i Niall pognali do kuchni. Kiedy wrócili mieli ze sobą 2 kosze owoców i jakieś koszulki. Dali je mi i Martynie i powiedzieli, żebyśmy je założyły, aby się nie ubrudzić i w tym momencie na naszych twarzach ukazało się przerażenie. Louis to zauważył i pośpieszył z wyjaśnieniami. Zasady są proste. Należy przeciąć jak najwięcej owoców w ciągu minuty. Lou poszedł na pierwszy ogień, ale muszę przyznać, że dobrze sobie poradził. Następnie swoich sił próbował Liam, potem Harry, Niall i Zayn, ja z Martyną zostałyśmy jako ostatnie. Nawet dobrze nam poszło, bo wygrałyśmy, za co dostałyśmy karę, a mianowicie łaskotki. Uciekałyśmy przed nimi po całym ogrodzie, a później także po domu. Postanowiłyśmy z Martyną się im schować. Każda z nas weszła do innego pokoju. Ja byłam w pokoju Louisa, a moja przyjaciółka u Harrego. Siedziałam na łóżku i oglądałam zdjęcia Louisa i jego rodziny, kiedy nagle do pokoju wpadł Liam i lokator tego pokoju. Od razu się na mnie rzucili. Po chwili wszyscy leżeliśmy razem na łóżku. Ubłagałam ich, aby mi darowali, ale przyznam nie było łatwo. Kazali mi pocałować się w policzki – miały być usta, ale się zlitowali – a także musiałam im obiecać, że jutro też tu wpadnę i, że będę w kostiumie kąpielowym. Oczywiście nie miałam wyboru, bo Liam powiedział, ze mnie stąd nie wypuści, więc się zgodziłam.
Kiedy, więc zabawa się skończyła, Louis wyrzucił Liama ze swojego pokoju, mówiąc mu cytuję: „ A teraz poszedł mi stąd! To mój pokój i chcę tu chwilę pobyć sam z Paulą”. Liam oczywiście zaczął protestować, ale nie miał nic do gadania, bo Lou wypchnął go za drzwi. Liam jeszcze pod drzwiami krzyknął, że jakby coś mam krzyczeć, na co ja wybuchłam śmiechem. Bo mam nadzieję, że Lou nic mi nie zrobi, zwłaszcza kiedy reszta jest w pobliżu.
Chłopak zamknął drzwi na klucz i podszedł do biurka, wziął z niego pliczek karteczek i długopis, po czym napisał: „Słuchaj. Chciałem z tobą pogadać, ale znając życie chłopaki, a na pewno Liam, stoją pod drzwiami i podsłuchują. Dlatego też może umówimy się kiedyś w kawiarni i pogadamy. A no i żeby nie było to nie randka, bo ja mam dziewczynę”. Pokazałam mu, że się zgadzam i kiedy Louis chciał już otworzyć drzwi, zatrzymałam go i wzięłam od niego karteczkę i długopis po czym napisałam: „ Mówisz, że oni podsłuchują? To może zrobimy im psikusa. Co ty na to?”. Wręczyłam mu karteczkę i, gdy ją przeczytał dał mi do zrozumienia, że się zgadza, po czym zaczęliśmy odstawiać szopkę. Udawaliśmy, że się kochamy. Oboje jęczeliśmy, krzyczeliśmy soje imię i w pewnym momencie Louis zdjął koszulkę i podszedł do drzwi. Dał mi znak ręka, abym się schowała pod kołdrę, a on w tym czasie otworzył delikatnie drzwi i krzyknął:
- Ej, Liam! Wiem, że gdzieś tu jesteś, ale spoko nam to nie przeszkadza. Jednak mam do ciebie małą prośbę.
- No co? – powiedział Liam, chyba stał na schodach.
- Pożyczysz może gumki, bo mi się skończyły? – zapytał poważnym głosem Louis, a ja po cichutku zaczęłam się śmiać.
- Sorry stary. Nie mam zamiaru ci nic pożyczać! – krzyknął trochę zmieszany i jednocześnie podirytowany Liam.
- Jak chcesz! – zwrócił się do mnie. – Słyszysz Paula? Będziemy musieli to zrobić bez – po czym znów zwrócił się do Liama – Ale nie miej potem do mnie pretensji, że zostaniesz wujkiem!
Po tych słowach zamknął drzwi i oboje zaczęliśmy się śmiać. Z korytarza dało się słyszeć głośne protesty Liama, a następnie szepty pozostałej czwórki dobiegające zza drzwi. Dlatego też kontynuowaliśmy naszą zabawę. Pod koniec wzięłam od Louisa koszulkę, którą wcześniej miał na sobie i ją założyłam. Była dość spora, więc zakryła mi moją spódniczkę. Chłopak był z lekka zszokowany, a skoro już nie było nikogo słychać za drzwiami, szepnęłam do niego:
- Musimy odegrać jakieś pozory, że ze sobą serio spaliśmy – uśmiechnął się, a ja dodałam –To teraz idziemy do nich i z góry mówię, że możesz sobie trochę pozwolić – uśmiechnęliśmy się do siebie porozumiewawczo.
Podeszłam do lustra zobaczyć czy wszystko jest ok.
- I jak? Może być? – popatrzył na mnie i do mnie podszedł.
- Ładnie wyglądasz, ale chyba nie przypominamy wyglądem kogoś kto miał niezwykłą przygodę w łóżku – zaśmialiśmy się i postanowiliśmy nad tym popracować. Poszliśmy do łazienki, zmoczyliśmy troszeczkę twarze wodą, następnie Louis pomógł mi odrobinę rozmazać makijaż. Potem przyszedł czas na fryzury. Louis zajął się moją, a ja jego. Kiedy już skończyliśmy przejrzeliśmy się w lustrze. Efekt był perfekcyjny. Włosy Louisa były rozczochrane na wszystkie strony, tak jak i moje, tyle, ze postanowiłam to trochę podrasować, więc wzięłam grzebień Louisa i natapirowałam je troszeczkę. Teraz wszystko wyglądało idealnie. Byliśmy gotowi, więc zeszliśmy na dół. Wszyscy siedzieli w salonie. Jak tylko ich zauważyliśmy, a oni nas – Louis mnie objął.
- Chciałabyś coś do jedzenia, skarbie? – powiedział czule.
- Nie trzeba – odparłam i dałam mu delikatnego buziaka w usta. Louis zrozumiał o co chodzi z tym buziakiem i dlatego idąc do kuchni klepnął mnie w pupę i w podskokach z bananem na twarzy poszedł do kuchni, a ja stałam tak przez chwilę udając zakochaną, po czym poszłam za Louisem do kuchni. Kiedy zniknęłam już za ścianą oddzielającą salon od kuchni, z kanapy dało się słyszeć szepty, na co oczywiście zareagowaliśmy śmiechem. Mój „kochanek” wziął marchewkę, złapał mnie za rękę, po czym zaciągnął do salonu, usiadł w fotelu i posadził mnie sobie na kolanach. Udawaliśmy, że nie widzimy reszty i się bawiliśmy. Louis jadł swoją marchewkę i co jakiś czas się nią ze mną dzielił. Potem bawiliśmy się w łaskotki i przepychanki, a później smyraliśmy się nosami. Dobra zabawę przerwał Liam:
- Ekhem… Moglibyście przestać już okazywać sobie czułości?
- A co przeszkadza ci to? –odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Tak, przeszkadza. A tak poza tym Louis co na to powie Eleonor?
- A co ma powiedzieć? Nic. Nie dowie się – uśmiechnął się do niego promiennie Louis i ja także.
- To ty wiedziałaś?! I tak po prostu się z nim przespałaś? – zapytała zszokowana Martyna.
- No jasne, że tak – odpowiedziałam przyjaciółce. – I nawet tego nie żałuję. Nawet nie wiesz jaki on jest dobry w łóżku! – powiedziałam, po czym dałam Louisowi buziaka w policzek.
- Louis, a ty? Jak mogłeś zdradzić Eleonor? Przecież ją kochasz –wtrącił się Zayn.
- No jasne, że ją kocham, ale ona jest teraz daleko i nie mam zielonego pojęcia co ona tam robi, więc czemu ja też nie mogę zaszaleć? A z resztą co ja się wam będę tłumaczyć! Jesteśmy dorośli i możemy robić co chcemy – odpowiedział mu Louis, po czym zwrócił się do mnie. – Ja dobry w łóżku? To chyba ty jesteś dobra w łóżku, taka energiczna, na dodatek piękna i oczywiście masz bardzo ładny pieprzyk sama wiesz gdzie – spojrzał na mnie, a potem na zszokowana resztę.
- Wiesz co Louis? Musimy to kiedyś powtórzyć – uśmiechnęłam się do niego uwodzicielsko.
- Z tobą zawsze, choćby nawet teraz – nie wytrzymałam i zaczęłam się śmiać. Wszyscy popatrzyli po sobie zdziwieni, a ja z Louisem wstaliśmy z fotela i krzyknęliśmy:
- Mamy was!

- To był żart – powiedziałam zdejmując koszulkę Lou, a on ją założył. - To była kara za to, że nas podsłuchiwaliście i do niczego nie doszło. Serio uważaliście, że my się przespaliśmy? Za kogo wy nas macie? – wypytywał wkurzony Louis.
Wybuchliśmy śmiechem, po czym wszyscy się do nas przyłączyli. Kiedy już przestaliśmy zostaliśmy przez wszystkich ochrzanieni, potem poszliśmy zjeść kolację, którą Liam przygotował jak byliśmy z Louisem w jego pokoju, po tej krótkiej wymianie zdań. Po zjedzonym posiłku musiałyśmy się już zbierać. Oczywiście nam się nie chciało, ale Justyna ciągle do nas wydzwaniała. Tak, więc umówiliśmy się na jutro i poszliśmy za Liamem do auta. Po drodze ponownie dostałam ochrzan, że ten dowcip, ale jakoś się tym nie przejęłam. Drogi były puste, więc nie jechaliśmy długo. Liam wysadził nas pod domem i pojechał do siebie. My zaś z Martyną padnięte weszłyśmy do domu, umyłyśmy się, pogadałyśmy jeszcze chwilę i położyłyśmy się spać.













----------------------------------------------------------------------------------------------------------------- 
Hej. Mamy już 8 rozdział. Wiem, że miałam dodać rozdział wcześniej, ale nie miałam  czasu.
Nie wiem kiedy będzie nowy rozdział, ale mam nadzieję, że niedługo.
Bardzo proszę KOMENTUJCIE!!! To dla mnie wiele znaczy.
Mam nadzieję, że się podoba.

czwartek, 22 marca 2012

Rozdział 7

Dziś byłam bardzo wyspana i podekscytowana. Dziś miałam poznać Liama. Nie jestem jego fanką, ani nawet jego zespołu, ale Jula owszem. Chyba mnie zabije jak się o tym dowie, ale teraz już nie czas na to. Muszę się przygotować na dzisiejszy dzień, dlatego też, czym prędzej wstałam z łóżka i pobiegłam do pokoju Martyny. Kiedy już stałam pod drzwiami – delikatnie zapukałam i uchyliłam drzwi.
- Hej! Śpisz jeszcze? – spytałam.
- Nie. Wchodź – odpowiedziała. – A ty, co tak wcześnie wstałaś? Jest dopiero… - spojrzała na telefon – 11.00 To jeszcze nie twoja pora.
- Też się dziwie, ale jakoś nie jestem już śpiąca.
- Ok. To, co może zjemy śniadanie, a potem przyszykujemy się do wyjścia. Jeszcze tylko zadzwonię do Liama i powiem mu, że wpadniemy ok. 14.00.
- Jasne. Mam nadzieję, że znajdę coś w walizce, bo szczerze to sama nie wiem, co tam wkładałam, więc akurat – w razie, czego – zdążymy polecieć do sklepu – wyszczerzyłam się na samą myśl o zakupach.
- Dobrze, ale teraz chodź do kuchni.
- Ok. O przy okazji przywitam się z twoja ciocią.
Wyszłyśmy z pokoju i poszłyśmy do kuchni, w której już był nie, kto inny jak Justyna. Przywitałyśmy się, po czym podziękowałam jej za możliwość noclegu i przeprosiłam za tak nagłe zrzucenie się na głowę. Justyna powiedziała, że po pierwsze mam mówić do niej po imieniu, a po drugie, że nic się nie stało i, że zawsze służy pomocą. Po krótkiej wymianie zdań zrobiła nam śniadanie, po czym poszłyśmy do mnie do pokoju ogarnąć, co to ja spakowałam do walizki. Zajęło nam to trochę czasu, ale okazało się, że mam sporo przydatnych rzeczy: kilka bluzek, spódniczek, bieliznę, a także wszystko to, co kupiłam na ostatnich zakupach z Martyną, czyli nie było tak źle, ale bez zakupów się nie obejdzie. Martyna poszła do swojego pokoju po jakieś ciuchy, a ja w tym czasie wzięłam prysznic, a po mnie moja przyjaciółka. Ja w tym czasie wybierałam ubranie. Dziś miało być chłodno, dlatego założyłam jasne dżinsowe rurki, cienki, biały T-shirt z flagą UK i białe Conversy, Martyna zaś założyła beżowe rurki, białą bluzkę na ramiączka, na to szary sweterek i krótkie białe Conversy.
Jak byłyśmy już ubrane wzięłyśmy się za makijaż i fryzury. Ja postawiłam na klasyk, czyli tusz na rzęsach, cienkie kreski eyelinerem i bezbarwny, malinowy błyszczyk, a włosy jak zawsze naturalnie, delikatnie pokręcone i rozpuszczone.  Martyna też wytuszowała rzęsy, namalowała cienkie linie eyelinerem i wybrała różowawy błyszczyk, a włosy wyprostowała i rozpuściła.
Byłyśmy gotowe! Zeszłyśmy na dół do salonu, ja usiadłam na sofie i włączyłam telewizję, natomiast Martyna w tym czasie rozmawiała z Liamem przez telefon, po czym się do mnie dołączyła. Miałyśmy sporo czasu, ponieważ jest dopiero 12.30, a z Liamem na 100% jesteśmy umówione o 14.00 u niego. Pewnie i tak się spóźnimy, bo to w końcu ja, ale mniejsza o to. Oglądałyśmy jakieś durny film. Tak naprawdę to nawet nie wiem, o czym on był i co to za film, bo zastanawiałam się czy zadzwonić do mamy. Wiem, że Martyna z nią rozmawiała, ale sama też muszę się z tym zmierzyć. No i jeszcze został Maciek. Zerwaliśmy, ale on ciągle do mnie wydzwania. Mam tego dosyć! Psuje mi tym tylko humor. Nie chcę z nim rozmawia, w ogóle nie chcę mieć z nim nic wspólnego. Powiedziałabym mu to, ale boję się, że jak odbiorę telefon to mu wybaczę. Nie chcę tego! Wyjechałam do Londynu, by zapomnieć o przeszłości i zacząć żyć od nowa. Wiem, ze robię z igły widły, ale tu nie chodzi o sam fakt zerwania, w końcu wiele par zrywa, tu chodzi o coś poważniejszego. Nie mówiłam o tym Martynie, bo nie chciałam, aby pokłóciła się ze swoim kuzynem na dobre, przecież jakby się dowiedziała, że mnie zdradził to chyba by go udusiła. On mnie zwyczajnie ośmieszył i upokorzył. Wszyscy o tym wiedzieli z wyjątkiem mnie. Dowiedziałam się, jako ostatnia i tak naprawdę to to był prawdziwy powód mojego wyjazdu. Ja go kocham, tak mi się przynajmniej zdaje… nie jestem do końca pewna uczuć, jakimi go darzę, a raczej darzyłam, bo teraz mam go gdzieś. Mam, więc nadzieję, że więcej go nie spotkam, zwłaszcza, że i tak miałam się tu sprowadzić na stałe.
Z rozmyślań wyrwała mnie Martyna.
- To, co? Czas się zbierać – zerknęłam na telefon była 13.50.
- Ok. Chodźmy.
Wstałyśmy z kanapy i skierowałyśmy się ku drzwiom. Na zewnątrz było trochę cieplej niż rano, dlatego nie wzięłam bluzy. Szłyśmy chodnikiem rozmawiając. Nasz „spacerek” nie trwał długo, bo Liam mieszkał dość blisko. Martyna pokazała mi dom, do którego zmierzałyśmy. Był to duży (ale bez przesad) dwu piętrowy dom z dużym ogrodem. Podeszłyśmy do drzwi i Martyna zapukała, po chwili drzwi się otworzyły. Stał w nich wysoki, bardzo przystojny chłopak. Martyna przywitała się z nim, po czym mnie przedstawiła.
- Liam. To jest moja przyjaciółka Paula, opowiadałam ci o niej. Paula to jest Liam.
- Hej – powiedział chłopak, po czym podszedł do mnie i dał buziaka w policzek.
- Cześć. Miło mi cię poznać – uśmiechnęłam się do niego.
- Mi także – odwzajemnił uśmiech. – Proszę, wejdźcie.
- OK – rzuciła Martyna
Weszłyśmy do środka. Liam zaprowadził nas do salonu, po czym poszedł do kuchni po coś do picia. Kiedy wrócił Martyna zaproponowała, aby chłopak pokazał mi dom. Zgodziliśmy się. Moja przyjaciółka została w salonie, a ja i Liam poszliśmy zwiedzać. Nie wiem, po co, ale widać Martyna coś knuła. Nie wolałam w to nie wnikać. Więc podążałam dzielnie za Liamem. Cały czas rozmawialiśmy, ale o niczym szczególnym. Podczas zwiedzania oczywiście chwaliłam jego dom. Dowiedziałam się, że Liam już tu nie mieszka, ponieważ mieszka z chłopakami z zespołu. Powiedział, ze na razie się tu zatrzymał, bo jego rodzina wyjechała. Zwiedziliśmy prawie cały dom z wyjątkiem jego pokoju. Chciał już abyśmy wrócili do Martyny, ale się mu wymsknęłam i weszłam do jego pokoju. Pokój jak pokój, nie wiem, czego się wstydził. Miał tu dużo zdjęć swojej rodziny, a także bliskich mu osób. Kiedy przeglądałam te zdjęcia, podszedł do szafki nocnej i coś schował. Nie chciałam wnikać, co, więc udałam, że nic nie widziałam. Pogadaliśmy jeszcze chwilę i zeszliśmy na dół do Martyny.
Moja przyjaciółka oglądała jakąś denną komedie romantyczną. W przeszłości pewnie, by mnie to zainteresowało, bo lubiłam tego typu filmy, ale jakoś ostatnio mam dosyć wszystkiego, co ma coś wspólnego z miłością. Kiedy film się skończył zaczęliśmy rozmawiać. Liam opowiadał różne historie związane z trasami koncertowymi i o przygodach, jakie przeżył wraz z pozostałymi członkami grupy, a także o X-Faktorze i o sobie. Dowiedziałam się o nim sporo rzeczy jak na przykład to, ze ma 2 siostry, że bardzo kocha chłopaków z One Direction itd. Potem przyszła kolej na mnie. Liam zadawał mi dużo pytań, na które nie zawsze znałam odpowiedź, wtedy wyręczała mnie Martyna. Gadaliśmy tak i śmialiśmy się, do czasu aż moja przyjaciółka zadała Liamowi pewne pytanie.
- OK, Liam. Wiemy już o tobie sporo i o twojej rodzinie, a może powiesz nam, czy masz dziewczynę lub jakaś wpadła ci w oko? – spojrzała na mnie podejrzliwie. Nie wiedziałam, o, co jej chodzi, więc postanowiłam w to nie wnikać i wysłuchać odpowiedzi Liama.
- No prawda, wiecie już o mnie sporo… Nie chciałem na razie o tym mówić, ale skoro chcecie. Tak. Mam dziewczynę. Nazywa się Danielle.
- Ooo… Jak wam się układa? – zapytała Martyna.
- Nie bądź wścibska. Chyba nauczyłaś się tego ode mnie – skarciłam ją.
- Spoko, nic się nie stało. Jeśli chcesz wiedzieć… Ostatnio jakoś tak oddalamy się od siebie, sam nie wiem, dlaczego. Staram się znajdywać dla niej jak najwięcej czasu, co nie jest łatwe, bo ciągle mamy jakieś koncerty, wywiady, spotkania z fanami itp., ale jej chyba na ty nie zależy – wytłumaczył.
- O to smutne – powiedziałam.
- A ty? – zwrócił się do mnie chłopak. – Masz chłopaka, bo wiem, że Martyna nie ma chłopaka. Więc co z tobą?
I tu właśnie moje serce pękło. Załamałam się. Nie byłam w stanie nic z siebie wydusić. Widziałam jak przyjaciółka patrzy na mnie spanikowana, a Liam zerka to na nią to na mnie ze zdziwieniem. Widać Martyna nic mu jeszcze nie powiedziała.
- Przepraszam… - wykrztusiłam, po czym pobiegłam do ogrodu.
- Paula… - usłyszałam przyjaciółkę.
- Czy powiedziałem oś nie tak… - próbował dowiedzieć się Liam.
Dalszej rozmowy nie słyszałam. Byłam już w ogrodzie. Nawet nie wiedziałam, kiedy okazało się, że płaczę. Siedziałam na schodach i płakałam. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Czas płynął nieubłaganie szybko. Siedziałam tak sama, widocznie chcieli dać mi trochę prywatności. Cieszyłam się z tego powodu. Powoli zaczęłam się uspokajać, przestałam płakać, mój oddech się wyrównywał… Spojrzałam w niebo i zauważyłam, że się ściemnia. Telefon wskazywał godzinę 19.00. pomyślałam, ze może czas wejść do środka, przeprosić ich za moje zachowanie i za popsucie wieczoru oraz pójść do domu. Jednak nie mogłam wstać. Siedziałam tak jeszcze chwilę sama do czasu, aż ktoś usiadł obok mnie. Myślałam, ze to pewnie Martyna przyszła zabrać mnie do domu, ale okazało się, ze to Liam. Trochę mnie to zdziwiło, ale nie dałam tego po sobie poznać.
- Liam, ja… - zaczęłam, ale mi przerwał.
- Nie to ja przepraszam. To moja wina. Nie powinienem był poruszać tego tematu. Martyna powiedziała mi, o co chodzi.
- Nie, to nie twoja wina. Nic nie wiedziałeś. Nie obwiniaj się.
- Ale to moja wina… - zaczął, ale mu przerwałam.
- Skończ już, bo zaczynasz mnie denerwować, a złość piękności szkodzi. A wracając do tematu, to to moja wina. Jasne? I już daruj sobie obwinianie siebie.
- Dobrze – powiedział. Siedzieliśmy tak w ciszy. Nagle zerwał się delikatny, zimny wiatr. Zrobiło mi się trochę zimno, bo w końcu byłam ubrana w cienką koszulkę. Liam zauważył, że zadrżałam i zdjął swoją bluzę, a następnie mnie nią okrył.
- Nie, naprawdę nie…
- Uspokój się! – warknął przerywając mi. – Jest zimno, a poza tym jesteś osłabiona po płaczu. Nie chcę, abyś mi tu zachorowała.
- Ok. Dziękuję – odpowiedziałam zrezygnowana.
- Żaden problem. Zawsze możesz na mnie liczyć, nie ważne, czy jestem zajęty czy też nie, zawsze cię wysłucham i doradzę jeśli będzie ci to potrzebne.
- Będę pamiętać… - wyjąkałam. Liam objął mnie ramieniem, by mnie jeszcze bardziej ogrzać, bo cały czas drżałam.
- Liam… - przerwałam powstałą ciszę.
- Tak?
- Potrzebuję kogoś, aby się mu wygadać… - powiedziałam nieśmiało. – Martynie, o tym nie mówiłam…
- Spoko. Wysłucham cię i nic jej nie powiem jeśli sobie tego nie zażyczysz.
- Dziękuję. Tak, więc… - zaczęłam mu opowiadać wszystko od początku, nie obyło się bez płaczu i pocieszania. To dziwne uczucie. Znamy się zaledwie 1 dzień. Jakoś poczułam, że mogę mu zaufać, dlatego opowiedziałam mu wszyściuteńko, nawet to, czego nie wiedziała Martyna. Czułam się przy nim bardzo swobodnie i bezpiecznie. Jesteśmy jak starzy dobrzy przyjaciele. Liam jest cudownym chłopakiem, wręcz ideałem. Taki wrażliwy, odpowiedzialny, zabawny i z tego co słyszałam romantyczny. Jak Danielle może go ignorować? Nie mogę tego pojąć.
Siedzieliśmy tak razem przytuleni, aż tu nagle mój brzuch raczył poinformować nas o swojej obecności. Zaczęliśmy się śmiać i weszliśmy do domu. Skierowaliśmy się w stronę kuchni i mnie olśniło.
- Gdzie jest Martyna?
- Justyna dzwoniła. Miała jakąś sprawę do niej. Martyna chciała po ciebie pójść, ale… powiedziałem jej, że muszę z tobą pogadać – wytłumaczył mi.
- Ok. To będę musiała zaraz wracać. Która jest godzina?
- 22.00
-Coo? Tak późno? Znaczy no nie późno, ale… chyba się troszeczkę zasiedziałam.
-Tak. Trochę tam siedziałaś, nie powiem, że nie, ale nic się nie stało. Gadałem z Martyna i umówiliśmy się, że jeśli zechcesz to możesz tu zanocować lub wrócić do niej do domu.
- To ja może lepiej wrócę. Nie chcę się narzucać…
- To żaden problem – przerwał mi. – Moim zdaniem powinnaś zostać. Tam pewnie wszyscy już śpią i nie chcę, żebyś została tam zdana sama na siebie… A z reszta jesteś roztrzęsiona i chcę cię mieć na oku.
- Ok. Skoro nalegasz, ale ja nawet nie mam piżamy, a poza tym nic sobie nie zrobię.
- Tego nie wiem. A do spania coś ci znajdę. Natomiast teraz może zrobię nam kolację. Na co masz ochotę? – zapytał otwierając lodówkę.
- No nie wiem… Może ty cos zaproponujesz?
- Ok. Już wiem co zrobić. Usiądź sobie, a ja wezmę się do roboty.
- Nie ma mowy. Nie będę tu siedzieć i patrzeć. Pomogę ci i koniec. Nie znoszę sprzeciwu! – ostrzegłam go.
- No dobra, dobra.
Podeszłam do niego i po krótkiej wymianie zdań zdecydowaliśmy się, że zjemy mieszankę meksykańską. Strasznie lubiłam kuchnię meksykańską i jak się okazało Liam także. Wzięliśmy się, więc do roboty. Wspólnie uwinęliśmy się bardzo szybko. A kolacja była wyśmienita. Liam bardzo dobrze gotuje. Chłopak miał rację. Nie byłam śpiąca i zapewne nudziłabym się u Martyny. Siedzieliśmy razem w salonie, rozmawialiśmy i śmialiśmy się czasem bez powodu. Dobrze nam było w swoim towarzystwie. Aby się uspokoić włączyliśmy telewizję, ale tak naprawdę jej nie oglądaliśmy. Dochodziła 1.00 kiedy poczuliśmy zmęczenie.
- Chyba już czas się zbierać do spania – powiedział Liam widząc, że ziewam. – Jutro czeka nas bardzo męczący dzień, więc musisz się wyspać.
- Jak to bardzo męczący dzień? Co masz na myśli? – próbowałam się czegoś dowiedzieć. – Czyżbym o czymś nie wiedziała?
- A no tak. Martyna nie miała okazji ci o tym powiedzieć. Tak, więc jutro jedziemy do chłopaków.
- Co? – byłam w szoku. – I ty mi to mówisz dopiero teraz? Przecież jak ja będę jutro wyglądać! Będę niewyspana…
- Uspokój się. Nie idziemy tam wczesnym rankiem. Chłopaki to straszne śpiochy i z tego co słyszałem ty też – zaśmiał się. – Ale muszę przyznać jestem pod wielkim wrażeniem. Nigdy nie znałem nikogo, kto by w ciągu sekundy potrafił zmienić swój nastrój. Niedawno byłaś zrozpaczona, następnie wesoła, zmęczona no i teraz ten wybuch entuzjazmu – uśmiechnął się promiennie.
- Ahh dziękuję. Wezmę to za komplement. Ale to nie jest moja zaleta, a z resztą sam się przekonasz jak mnie lepiej poznasz.
- Mam się bać? – zaśmiał się. – A wracając do jutra, plan jest taki. Teraz idziemy spać, a jutro wstajemy jak się wyśpisz i pojedziemy do chłopaków. Ok?
- Tak. Tylko, że przedtem pójdziemy do Martyny, bo będę musiała się jakoś doprowadzić do ładu.
- Martyna uprzedziła mnie, że to powiesz. A teraz chodź pokażę ci gdzie masz spać.
- Ok.
Poszliśmy na górę do pokoju Liama. Usiadłam na łóżku, a on w tym czasie szukał czegoś w szafie.  Kiedy znalazł to czego szukał, podszedł do mnie i wręczył mi swój szary T-shirt ze SpangeBobem i jakieś spodenki, cały czas się uśmiechając. Wzięłam te rzeczy i poszliśmy do mojego pokoju. Zostawił mnie w nim samą, abym mogła się przebrać. Weszłam do łazienki i wzięłam prysznic. Kiedy wyszłam z łazienki, usiadłam na łóżku. Siedziałam tak rozmyślając o jutrzejszym dniu, kiedy do pokoju wszedł Liam. Przykryłam się kołdrą, a on w tym czasie usiadł obok mnie. Przyszedł zapytać czy wszystko okej i poinformować mnie, że zrobi mi pobudkę o 10.00. Jak dla mnie to trochę wcześnie, ale przecież miałam jeszcze pójść do Martyny się przebrać no i oczywiście mieliśmy pojechać do chłopaków z One Direction. Dlatego też przytaknęłam mu, po czym powiedział, że lepiej żebym poszła już spać, bo jutro nie wstanę. Położyłam się, a on życzył mi dobrej nocy i poszedł do siebie. Chcąc być jutro wyspaną posłuchałam go i zasnęłam.










No i mamy 7. Zamierzałam dodać rozdział wczoraj, ale nie miałam za dużo czasu. Mam nadzieje, ze rozdział się podoba i z góry uprzedzam, że następny rozdział może być troszeczkę śmieszny.
Bardzo proszę KOMENTUJCIE, bo widzę, że mam sporo wejść, ale nie ma komentarzy.
Mam nadzieję, że się wam spodobał.
Kolejny rozdział powinien ukazać się już jutro.

wtorek, 20 marca 2012

Rozdział 6

*Paula*

               Za 1.5godziny miałam lądować w Anglii. Nie wiem, co mną kierowało. Po prostu wiedziałam, że muszę z stamtąd wyjechać. Nie zniosłabym myśli, że mogę GO spotkać lub, że ludzie zaczną mnie wytykać palcami. Wiem, że to bezsensowne rozmyślania, ale … W tej chwili nie chciałam tam być. Mam nadzieję, że Londyn będzie moim schronieniem, że nigdy GO nie spotkam i zacznę życie od nowa. Podróż strasznie mi się dłużyła. Nie wiedziałam, co mam robić. Próbowałam zasnąć, ale myśli i wspomnienia z tego dnia nie dawały mi spokoju. Jedyną motywacją i sensem mojego życia była dla mnie Martyna. Wiedziałam, że popsuję jej wakacje, ale naprawdę nie mogłam postąpić inaczej.
                Cały czas myślałam, co by było gdybym została… Z zamyślenia wyrwał mnie głos pilota, który powiedział, że za 10 minut lądujemy. Nawet nie zauważyłam, kiedy zapięłam pasy. Jestem zbyt rozkojarzona. Nie mogłam się doczekać spotkania z moja przyjaciółką. Pewnie się przerazi, gdy mnie zobaczy, w końcu całą trasę płakałam, więc pewnie wyglądam potwornie, ale teraz to nie miało dla mnie żadnego znaczenia.
              Po wylądowaniu samolotu na płycie lotniska wszyscy pasażerowie zostali skierowani w kierunku taśm bagażowych, niczym zmora podążałam za ludźmi. Kiedy nadjechała moja walizka zdjęłam ją z taśmy i skierowałam się w kierunku wyjścia. Gdy weszłam do hali przylotów przeleciałam wzrokiem po wszystkich znajdujących się tu ludziach. W pewnym momencie zauważyłam bardzo dobrze znajomą mi twarz – tak mi się przynamniej zdawało, bo przez strugi łez nie byłam w stanie do końca stwierdzić czy to na pewno ona. Nie myliłam się. Kiedy mnie ujrzała podbiegła, czym prędzej i zaczęła coś gadać. Nie chciałam jej teraz słuchać, pewnie zadawała mi milion pytań związanych z moim przylotem tutaj. Martyna chyba zauważyła, że jej nie słucham, więc czym prędzej mnie przytuliła - rozpłakałam się jeszcze bardziej. Po chwili z hałasu panującego w hali, udało mi się dosłyszeć kilka słów, które wymawia moja przyjaciółka.
- Spokojnie. Tu jesteś bezpieczna… Zaraz zabiorę cię do siebie do domu, tam ochłoniesz – pocieszała mnie.
- Liam… mógłbyś wziąć jej walizkę? – zawołała do kogoś, po czym odezwała się do mnie. – Już jedziemy do domu. Chodź, wypłaczesz mi się w samochodzie.
                Posłuchałam jej i uspokoiłam się na chwilę, ale nie do końca. Wciąż miałam łzy w oczach i ledwo widziałam, gdzie idę. Przyjaciółka objęła mnie ręką i skierowałyśmy się do samochodu. W samochodzie, wraz z Martyna, usiadłyśmy z tyłu. Oparłam się o nią i znów zaczęłam płakać. Tym razem mnie nie pocieszała, kazała mi się wypłakać. Byłam strasznie zmęczona podróżą, więc usnęłam. Miałam bardzo delikatny sen, bo pamiętam wszystko, co się później działo.
                Martyna rozmawiała z jakimś chłopakiem o niesamowitej barwie głosu. Nie wiele zrozumiałam z ich rozmowy, ponieważ szeptali, ale wiedziałam, że rozmawiają o mnie – najwyraźniej się martwili, choć ten chłopak nawet mnie nie znał. W pewnym momencie Martyna zaczęła mną delikatnie potrząsać, ale chłopak, który był z nią, zatrzymał ją. Powiedział, żeby mnie nie budziła. Martyna coś tam mu szepnęła, a on odpowiedział jej (z tego, co zrozumiałam), że mnie zaniesie do sypialni. Nagle poczułam jak Martyna delikatnie się ode mnie oddala i w tym samym momencie coś mnie obejmowało z drugiej strony. Zapewne chłopak towarzyszący Martynie, wziął mnie na ręce i skierował się w stronę drzwi, bo gdy poczułam delikatny podmuch wiatru, zaczęłam się budzić. Kiedy chłopak to zauważył, zaczął coś do mnie mówić, ale wychwyciłam tylko kilka słów.
- … śpij. Nic ci się nie stanie… Jesteś wyczerpana… odpocznij… - Posłuchałam go i znów zasnęłam.
                Obudziłam się w jakimś pokoju w łóżku. Poznałam ten pokój. Mieszkałam w nim kiedyś, jak byłam młodsza, podczas wakacji, jak przyjechałyśmy tu razem z Julią i Martyną do cioci Martyny do Londynu. Zastanawiałam się jak ja się tu znalazłam. Kiedy przypomniałam sobie, co się stało, zaczęłam się zastanawiać, która to już godzina. Gdy odwróciłam się na bok zauważyłam leżącą obok mnie Martynę. Dziewczyna cały czas na mnie patrzyła. Kiedy zauważyła, że na nią spoglądam, czym prędzej mnie przytuliła.
- Już się obudziłaś – usłyszałam w jej głosie troskę. – Pewnie jesteś wykończona. Może weź zimny prysznic i prześpij się jeszcze, jest już 22.30.
- Martyna… - zaczęłam, ale mi przerwała.
- Nie musisz mi się teraz tłumaczyć. Jeżeli będziesz chciała będziemy mogły pogadać jutro. Będziemy miały cały dzień – kiwnęłam jej głową i powoli wstałam z łóżka. Trochę mi się zakręciło w głowie, ale nie zważałam na to. Skierowałam się w stronę łazienki. W drodze do łazienki chwyciłam kosmetyczkę, która leżała na walizce. W łazience przejrzałam się w lustrze. Wyglądałam strasznie, nie byłam w stanie się rozpoznać. Oczy miałam spuchnięte i czerwone od płaczu, tusz rozmazany, natomiast włosy odstawały mi na wszystkie strony, a na dodatek ciuchy miałam całe mokre od łez i pogniecione. Czym prędzej wzięłam zimny prysznic, aby się uspokoić. Zrobiło mi się o wiele lepiej i nawet zaczęłam już wyglądać jak człowiek. Stałam owinięta w ręcznik przy drzwiach i pakowałam kosmetyczkę, gdy usłyszałam Martynę, która zawzięcie coś komuś tłumaczyła. Przybliżyłam się do drzwi i zaczęłam podsłuchiwać. Martyna chyba rozmawiała przez telefon… Zaraz, zaraz, z kim ona rozmawia? Byłam w szoku. Ona rozmawiała z moją mamą. Dziewczyna próbowała jej wszystko wytłumaczyć, chociaż nawet nie wiedziała, co było powodem mojego przyjazdu. Zastanawiałam się właśnie czy wyjść, kiedy usłyszałam jak Martyna obiecuje mojej mamie, że będzie do niej codziennie dzwonić i, że będzie się mną opiekować. Widać mama się o mnie martwi i moja przyjaciółka też. Postanowiłam, że nie zrobię jej awantury tylko podziękuję za to, że mnie wyręczyła, choć wiem, że będę musiała prędzej czy później porozmawiać z mamą.
                W tym samym momencie, w którym wyszłam z łazienki – Martyna skończyła rozmawiać i spojrzała na mnie. Wiedziałam, ze muszę jej wszystko wytłumaczyć. Podeszłam do niej i nieśmiało usiadłam na łóżku i zaczęłam jej wszystko tłumaczyć.
- Martyna… Zerwałam z Maćkiem.
- Co? – spytała zszokowana. – Co się stało?
- Umówiliśmy się wczoraj wieczorem u niego w domu. Miał wolną chatę… i chciał, abyśmy się ze sobą przespali. Powiedziałam mu, że jeszcze nie jestem gotowa…
- I co on na to? – przerwała mi.
- Powiedział, że w takim razie poczeka.
- No to, czemu zerwaliście?
- Rano zadzwonił do mnie i powiedział, ze musimy pogadać. Spotkaliśmy się w parku o 15.00, bo wcześniej musiałam coś załatwić, ale mniejsza o to. Kiedy więc się spotkaliśmy to on… ze mną zerwał.
- A powiedział przynajmniej dlaczego? – dopytywała się moja przyjaciółka.
- Tak. Powiedział: „ Wiesz… Jesteś ładna i w ogóle, ale… Nie możemy być razem… Tu nie chodzi o ciebie, a raczej o mnie. Po prostu już cię nie kocham, więc zapomnij o NAS… Pa”. Nie mogłam uwierzyć własnym uszom. On ze mną zerwał, bo nie chciałam się z nim przespać… A ja głupia myślałam, że on mnie kocha… Niektórzy mnie ostrzegali, ale ja ich nie słuchałam… Wierzyłam, że on się zmienił i, ze to wszystko to kłamstwa, że są o niego zazdrośni, ale… oni chcieli tylko mojego dobra… A on pragnął jedynie mojego ciała… Dlatego wyjechałam… Nie miałam siły spojrzeć nikomu w oczy… - nie wytrzymałam i znów zaczęłam płakać. To mnie przerosło…
- Spokojnie. To palant… Może tu znajdziesz jakiegoś chłopaka, który będzie ciebie wart… - moja przyjaciółka próbowała mnie uspokoić, ale jej to nie wyszło.
- Zrozum! On mnie zranił! Już nigdy się nie zakocham! Nie zaufam już nikomu! Żadnemu facetowi!! – wydarłam się na nią.
- Uspokój się. Na pewno znajdziesz miłość. Jesteś przecież cudowną osobą… Przestań, więc myśleć o tym kretynie. I zacznij żyć a nowo. On nie jest wart twoich łez – przytuliła mnie, a ja odwzajemniłam jej to. Była moją najlepszą przyjaciółką. Zawsze wiedziała, co ma zrobić, aby mnie ogarnąć. Ona jedyna jest w stanie wydrzeć się na mnie, kiedy ja cierpię, bo wie, ze tylko w ten sposób coś do mnie dotrze.
Płakałam tak jeszcze z dobre 15 minut, kiedy coś mi się przypomniało. Momentalnie się uspokoiłam.
- Martyna. Kto był z tobą po mnie na lotnisku?
- Kolega – powiedziała.
- Kolega? – spytałam podejrzliwie. – Czy ja o czymś nie wiem?
- Nie no weź. Przecież powiedziałabym ci, gdyby to było coś znaczyło.
- Mam nadzieję – roześmiałyśmy się. – Ten chłopak ma niesamowity głos…
- Nie mów na niego „ten chłopak”. On nazywa się Liam.
- Liam? Skądś kojarzę to imię i ten głos… - myślałam na głos.
- A może mówi ci coś One Direction?
- No jasne. Jula często słucha tego zespołu…
- No i Liam właśnie należy do tego zespołu.
- Serio? To… to ten chłopak to… to… to Liam Payne? WOW… Wiedziałam, że skądś kojarzę ten głos, ale jak… ty… on… JAK?!
- Justyna mnie z nim zapoznała. Mieszka niedaleko…
- O mój Boże – przerwałam jej. – On mnie widział w takim stanie? Aaa… I jak ja teraz wyjdę z domu?
- Widzę, że już z tobą lepiej – uśmiechnęła się porozumiewawczo. – Ale nie martw się na pewno to zrozumie…
- Ale… Co on sobie o mnie pomyśli? Wyglądałam jak jakaś fleja, jak bezdomny, jak, jak…
- Oj nie przesadzaj.  Nie wyglądałaś, aż tak źle, a z resztą miałaś prawo tak wyglądać, w końcu byłaś załamana. Ale mniejsza o to. Jutro będziesz miała okazję pokazać mu, jaka jesteś naprawdę.
- Coooooo?.. – wytrzeszczyłam na nią oczy. –Że co? … Ja… go… jak?.. serio?
- Tak. Ale się uspokój, oni nie lubią takich dziewczyn, a z resztą nie wiedziałam, że jesteś ich fanką…
- Bo nie jestem. Ale oni są celebrytami, a poza tym też są chłopakami, nie? I jakoś nie chcę, aby ktoś mnie widział w takim stanie.
- Dobra. Jutro pogadam z Liamem i powiem mu, aby nikomu nic nie mówił, jeżeli tyle to dla ciebie znaczy.
- Ok. Albo nie. Sama z nim pogadam.
- Dobra a teraz chodźmy już spać.
- O tam, bo inaczej będę miała wory po oczami. Dobranoc.
- Jezu. Co ja z tobą mam – zaczęła jęczeć Martyna. – Dobra dobranoc.
Pośmiałyśmy się jeszcze przez chwilę, po czym moja przyjaciółka uściskała mnie na dobranoc i poszła do siebie, a ja zasnęłam.







No i mamy 6 :D, ale jestem szczęśliwa. Przyznam, że rozdział nie zbyt mi się podoba, ale nie jest najgorszy. Mam nadzieję, że się spodoba. Liczę na wasze KOMENTARZE. Kolejny rozdział już niedługo :D haha
PS. Od teraz wszystkie rozdziały będą oczami Pauli.


czwartek, 15 marca 2012

Rozdział 5

*Martyna*
 
Jestem w Londynie już od 2 dni. Każdy dzień jest podobny do poprzedniego. Wstaję rano, szykuję się, resztę dnia spędzam z Liamem, wracam późno i zmęczona kładę się spać. W między czasie gadam też z Paulą – pogodziła się z Maćkiem. Znów są razem szczęśliwi, ale Paula stara się na niego uważać. Przestałam się, więc o nią martwić. Ale wracając do Liama. Dzień w dzień próbuje zabrać mnie do chłopaków z grupy, ale ja się nie zgadzam. Obiecałam mu, że z nim do nich pojadę jak tylko dowiem się o nich, co nieco. Dlatego też chłopak próbuje mnie wszystkiego „nauczyć”. Całymi dniami puszcza mi ich piosenki i o nich opowiada. Wydaje mi się, że wiem już o nich wszystko, dlatego zgodziłam się dziś z nimi spotkać. Przez całą noc nie mogłam zasnąć. Rano byłam wyczerpana, nawet się nie spostrzegłam, kiedy wzięłam prysznic. Owinięta w ręcznik poszłam do pokoju po jakieś ciuchy na dzisiejszy dzień. Było dziś trochę cieplej, dlatego zdecydowałam się na ¾ dżinsowe spodnie, czerwony top na ramiączka i koturny. Jeżeli chodzi o makijaż to zdecydowałam się na tusz do rzęs, eyeliner i różowy błyszczyk. Byłam już gotowa. Zeszłam na dół, zjadłam śniadanie i pożegnałam się z Kamilem i Justyną, gdyż wychodzili do pracy. Zostałam sama. Usiadłam przed telewizorem i czekałam na Liama. Przyjechał po 20 min. Jak zwykle powiedział mi, że ładnie wyglądam i porozmawialiśmy jeszcze przez chwilę, po czym ruszyliśmy w drogę. Trochę się denerwowałam, bo w końcu miałam poznać jeden z najlepszych boy bandów w Wielkiej Brytanii. Liam próbował mnie uspokoić i chyba mu się udało, ale do czasu. Gdy dojechaliśmy na miejsce nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Jak oni mogli mieszkać w tak wielkim domu?  Ale czy można to nazwać domem? To raczej jakiś willa, ale powiedzmy, że jest to bardzo duży dom. W końcu musiał pomieścić 5 nastolatków. Moje rozmyślenia przerwał jakiś krzyk. Okazało się, że byli to chłopcy krzyczący ze szczęścia na widok Liama.
- Cześć stary! Stęskniliśmy się za tobą – zaczęli się nawzajem przekrzykiwać.
- Cześć chłopaki! Ja za wami też – odpowiedział rozśmieszony.
Chłopcy rzucili się na siebie. Nie wiedziałam, co mam zrobić, więc stałam i czekałam aż sobie o mnie przypomną. Nagle ktoś krzyknął:
- Liam! Co to za piękność tu stoi?
- A tak, sorry – odpowiedział zakłopotany i podszedł do mnie. – Chłopaki to jest Martyna. Martyno to jest Zayn, Louis, Niall i Harry.
- Hej. Jestem Zayn – przywitał się mulat i dał mi buziaka w policzek.
- Hej, ja jestem Louis – przedstawił się chłopak i pocałował mnie w rękę, co mnie trochę zdziwiło.
- Hej. Ja jestem Niall – powiedział blondyn, machając mi tylko ręką. Zauważyłam, że coś jadł, więc uśmiechnęłam się tylko do niego.
- A ja jestem Harry. Miło mi poznać – powiedział ostatni chłopak dając mi buziaka w policzek. Zarumieniłam się.
- Hej – powiedziałam nieśmiało. – Mi też miło was poznać.
- To, co? Może wejdziemy do środka? – rzucił Louis ratując mnie z opresji.
- Spoko, ale chłopaki mam nadzieję, że jest tam jakiś porządek? – zapytał złośliwie Liam.
Pozostała czwórka spojrzała na siebie przerażona, potem na Liama, a na końcu na mnie. Uśmiechnęli się i czym prędzej pobiegli do domu. Wraz z Liamem widząc to zaczęliśmy się śmiać.
- Tak jak myślałem – rzucił Liam, nie mogąc opanować śmiechu. – Nie ma to jak w domu.
- Widzę, że za nimi tęskniłeś – powiedziałam uśmiechając się do niego.
- Oczywiście. Nawet nie wiesz jak bardzo. Czasami mam ich dosyć, ale są jak moi bracia. Kocham ich. Nie wyobrażam sobie bez nich życia - uśmiechnął się, a ja mu odpowiedziałam tym samym. – Dobra. Chodźmy do środka. Tylko się nie przeraź.
- Chłopaki! – krzyknął. – Wchodzimy!
- Dobra – odkrzyknął ktoś ze środka. To był chyba Louis.
Wraz z Liamem podeszliśmy do drzwi i weszliśmy do środka. Stała przed nami grupka chłopaków. Wszyscy krzyknęli: „Witaj w domu daddy” i Liam znów zaczął ich przytulać. Gdy skończyli, zaprowadzili mnie do salonu i podczas gdy ja siadałam na sofie, słyszałam jak któryś z chłopaków szepnął do Liama: „ Człowieku! Skąd ty bierzesz takie laski?”. Chłopak chyba zorientował się, że to słyszę, bo odpowiedział: „Same do mnie przychodzą” i puścił mi oczko. Kiedy wszyscy zajęli już swoje miejsca, a mianowicie: Louis z Niallem na podłodze, Zayn na fotelu, a ja pomiędzy Harrym i Liamem, zaczął się spór, co będziemy oglądać.
Niall chciał obejrzeć ,,Never say never", Zayn jakiś horror, Louis ,,Sagę Zmierzch", a Liam ,,Toy Story". Jako jedyny swojego zdania nie wypowiedział Harry. Miałam wrażenie, że cały czas się na mnie patrzy, ale na pewno mi się zdawało. Postanowiłam nie zawracać sobie tym głowy.
Chłopcy byli w trakcie bitwy o pilota, kiedy nagle odezwał się Harry:
-Hej ludzie, a może by tak nasz gość zadecydowałby, co będziemy oglądać?-zapytał.
W salonie dało się usłyszeć chóralne ,,uuuuuu...". Harry się zarumienił.
-Ty młody! Nie podrywaj mi tu mojej koleżanki-powiedział Liam, a wszyscy zaczęli się śmiać.
Nawet Harry, więc nie zostałam im dłużna i śmiałam się razem z nimi.
Gdy się już wszyscy opanowali wspólnie zadecydowaliśmy, że obejrzymy jakąś komedie. Tak, naprawdę to film był tylko tłem, ponieważ chłopcy cały czas się mnie o coś
pytali, typu: ,,Ile masz lat?" , ,,Masz ładne koleżanki?" itd. A ja biedna z pokorą odpowiadałam na każde pytanie. Najwięcej głupich pytań takich jak:
,,Twoje ulubione warzywo?" słyszałam od Louisa. A pytania najbardziej wścibskie zadawał Harry, tak jakby chciał się wszystkiego o mnie dowiedzieć.
Kiedy chłopakom skończyły się pytania-a myślałam, że to się nigdy nie stanie-kontynuowaliśmy oglądanie filmu. Szczerze to nie wiem, o czym był ten film i zbytnio to on mnie tam nie interesował, ale chłopaków chyba tak, bo siedzieli wpatrzeni w telewizor jak nie wiem, co. Siedzieliśmy tak bez ruchu przez jakiś czas, kiedy nagle jakby ktoś włączył ,,play" -wszyscy zaczęli wariować. Louis bił się z Niallem o jedzenie, Zayn przeglądał się w lusterku. Wydawało mi się, że tylko Harry i Liam są w tej chwili normalni, ale się myliłam.
Harry chciał położyć rękę na oparciu tak jakby chciał mnie objąć, a kiedy Liam to zauważył zrzucił jego rękę. Przepychali się tak przez chwilę, po czym Liam mnie objął kładąc rękę na oparciu sofy, a Harry położył swoją rękę na ręce Liama.
Kiedy reszta przestała się kłócić, obydwaj dalej się przepychali, dźgali itp., a ja biedna siedziałam między nimi przerażona i nie wiedziałam, co mam zrobić. W końcu Louis wstał, zrzucił Zayna z fotela, wziął mnie delikatnie za rękę i posadził w fotelu, a sam zaś usiadł po między Liamem, a Harrym i zaczął ich tłuc poduszką. Widać ta metoda coś dała, bo
po chwili zamiast się przepychać, zaczęli się przytulać i przepraszać. Potem obaj przeprosili mnie i wróciliśmy do oglądania filmu.
Jak film się skończył chłopcy włączyli konsole i zaczęli grać w Fifę. Liam w tym czasie był w kuchni i szykował obiad. Pomyślałam, że mu pomogę, więc z nadzieją poszłam do
kuchni. Niestety Liam nie pozwolił mi sobie pomóc w gotowaniu, ale po wielu prośbach i błaganiach zawołał Harrego i kazał mu pomóc mi nakryć stół. Przynajmniej tak mogłam pomóc.
Kiedy już wszystko było gotowe, Liam zawołał przyjaciół do stołu. Każdy zajął swoje miejsce i zaczęliśmy jeść.
Podczas posiłku nie obyło się bez wygłupów. Chłopcy zaczęli rzucać w siebie nawzajem jedzeniem. Wszystko, co powinno lądować w buzi, lądowało na głowie. Widać było, że mieli ubaw, jednak ich zabawę przerwał dźwięk mojego telefonu. Przeprosiłam chłopaków i poszłam do kuchni odebrać telefon i wyświetlił mi się numer Pauli. Zdenerwowałam się, bo
Pauli nie ma zazwyczaj o tej porze w domu, więc czym prędzej odebrałam telefon.
-Halo!
-Cześć-usłyszałam niewyraźny głos.
-Paula? Gdzie jesteś? Co się stało?-zaczęłam nerwowo chodzić po kuchni, czułam na sobie czyjeś spojrzenia, pewnie to byli chłopcy ciekawi, kto do mnie dzwoni. Ale nie interesowało mnie to teraz. Najważniejsza w tej chwili była Paula.-Mów, co się stało!
-Martyna-płakała-jestem w drodze do Wielkiej Brytanii.Za 2.5 godziny ląduje. Czy mogłabyś po mnie przyjechać?
-Co?-spytałam zszokowana.-Co masz na myśli mówiąc : "Jestem w drodze do Anglii"? Czy ty żartujesz?
-Nie. Proszę przyjedź po mnie. To bardzo ważne.
-No dobrze. Zaraz będę na lotnisku. Będę na ciebie czekała w sali przylotów.
-Dzięki. Pa!-rozłączyła się.
Postałam chwilę zszokowana w kuchni oparta o blat. Myślałam jak ja się teraz dostanę na lotnisko, co spowodowało tak nagły przyjazd Pauli. Z rozmyślań wyrwał mnie głos Liama:
-Hej. Co się stało? Jesteś zdenerwowana.
-Liam-rzuciłam.-Zawieziesz mnie na lotnisko?
-Teraz? Co się stało?-spytał zszokowany chłopak.
-Paula dzwoniła... Jest w samolocie. Za 2.5 godziny wyląduje w Londynie. Coś się stało, ale nie wiem, co. Muszę po nią jechać.
-Oczywiście-odparł Liam.-Pożegnajmy się z chłopakami i ruszajmy na lotnisko.
Poszliśmy do jadalni i Liam streścił chłopakom, co i jak, bo ja nie byłam w stanie. Chciałam jak najszybciej znaleźć się na lotnisku i dowiedzieć się, co się stało. Chłopaki pożegnali się z nami
i czym prędzej skierowaliśmy się w stronę samochodu Liama. W aucie panowała krępująca cisza, którą przerwał chłopak.
-Spokojnie. Na pewno nic strasznego się nie stało. Może znów pokłóciła się ze swoim chłopakiem. Nie martw się.
Spojrzałam się na niego i posłałam mu uśmiech nadziei.
-Ale może ty mi lepiej, co to było z Harrym?
-Co? Jak? Co? O co ci chodzi? Ja nic...-zaczęłam się tłumaczyć, ale Liam mi przerwał.
-Nie oszukasz mnie. Widziałem jak na siebie patrzycie-uśmiechnął się złowieszczo.
-Ja....ja nic...-wyjąkałam.
-Powiedz mi tak szczerze. Czy Harry ci się podoba?-zarumieniłam się, a Liam dodał.- Spoko, nic mu nie powiem. Jeśli chcesz to mogę z nim pogadać i wyczaić, co i jak. Więc?
-No...Harry nawet mi się podoba, ale...Ale muszę go lepiej poznać.-zawstydziłam się, a Liam anielsko się uśmiechnął.
Przez resztę drogi słuchaliśmy radia. Nikt się nie odzywał . Kiedy dojechaliśmy na lotnisko nie byłam w stanie usiedzieć na miejscu. Liam poszedł do informacji, o której ląduje samolot z Polski. Okazało się, że mamy jeszcze 1.5 godziny. Poszliśmy, więc do restauracji i czekaliśmy na przylot Pauli.















_______________________________________________________________________

No i mamy 5 :D haha. Przepraszam, że nie dodałam wczesniej, ale dostałam szlaban na komputer, dlatego też, nie wiem kiedy dodam nastepny rozdział. Jak widzicie coś się zaczyna dziać. Dodam, że to ostatni rozdział widziany oczami Martyny, następny będzie już o Pauli.
Mam wielką prośbę KOMENTUJCIE!!! Kiedy widzę, że ktos czyta tego bloga to mam zaciesz na mordce. Mam nadzięję że wam się podaba.


sobota, 10 marca 2012

Rozdział 4

*Martyna*

Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Przede mną stał bardzo przystojny, wysoki chłopak. Skądś kojarzyłam tę twarz, ale w tamtym momencie nie potrafiłam się nad tym zastanowić.
- Hej. Jestem Liam – przywitał się.
To imię coś mi mówiło. Przyjrzałam się mu dokładniej. I mnie olśniło. To jest Liam Payne z zespołu One Direction. Nie znam ich dokładnie, ale Julka coś o nich mówiła.
- Cześć. Jestem Martyna – odpowiedziałam. – Miło mi cię poznać.
- Mi bardziej – uśmiechnął się.
Do rozmowy włączyła się Justyna.
- To może pogadacie sobie sami, a ja pójdę zrobić kolacje – zwróciła się do mnie. – Przyjdź o 20.00 do domu.
- Jeśli można. Martyno może zjesz ze mną kolację? – zapytał się Liam spoglądając na mnie.
Nie byłam w stanie nic z siebie wydusić, więc tylko się potwierdzająco uśmiechnęłam.
- Zgadza się pani? – zwrócił się do Justyny.
- Żadna pani. Umawialiśmy się nie? Masz mi mówić po imieniu –zwróciła mu uwagę.
- Przepraszam. Więc Martyna może zostać u mnie na kolacje? – powtórzył pytanie.
Spojrzałam się tylko na nią prosząco.
- Dobrze – zgodziła się. – Tylko nie wróć za późno i grzecznie mi tu – spojrzała się ostrzegawczo na Liama.
- Ma się rozumieć – uśmiechnął się do niej i puścił mi przelotnie oczko. – Obiecuję nie za późno odstawić ją do domu.
Rozmawiali tak jeszcze przez chwilę przedrzeźniając się nawzajem, a ja stałam tylko zarumieniona i przysłuchiwałam się ich konwersacji. Nim się spostrzegłam Justyna już wyszła i w ten oto sposób zostałam sam na sam z Liamem.
Chłopak zaprosił mnie do salonu. Usiedliśmy razem na kanapie i zaczęliśmy rozmawiać. Gawędziliśmy o wielu rzeczach. Liam opowiadał głównie o zespole. Słuchałam go z zainteresowaniem. Dowiedziałam się jak się poznali, o swoich występach w X-Faktorze, ale największą frajdę sprawiło mu opowiadanie o pozostałych członkach grupy. Z jego opowieści  wynikało, że są ze sobą bardzo zżyci i, że się o nich troszczy. Kiedy mu powiedziałam, co stwierdziłam – powiedział mi, że mam trochę racji i, że nazywają go Dady Direction, Papa Smerf lub Papa Payne, bo jest z nich najodpowiedzialniejszy. Gdy skończył przyszła kolej na mnie. Strasznie się rozgadałam, choć to do mnie nie podobne. Widocznie za dużo czasu spędzam z Paulą. Ale wracając do naszej rozmowy. Liam z uwagą wysłuchiwał moich opowieści. Mówiłam mu o sobie, o swojej rodzinie, a także o Pauli, o naszych relacjach i przygodach.  Opowiedziałam mu też o jej niezwykle bujnej wyobraźni. Kiedy skończyłam oboje pękaliśmy ze śmiechu. Chłopak dodał, że Paula bardzo, by się odnalazła w towarzystwie chłopaków i powiedział, że musi koniecznie ją poznać. Wydaje mi się, że, pomimo iż znam Liama tak krótko zakolegowaliśmy się. Nie wiem też, dlaczego, ale on strasznie przypomina mi Paule. W sensie, że wiele ich łączy, jeśli chodzi o zachowanie, no może nie do końca, bo Paula jest bardzo rozrywkowa i dowcipna, a Liam taki jakby bardziej spokojny, ale oboje mają w sobie ukrytą swoją drugą stronę. Znając życie Paula, by temu zaprzeczyła, ale możliwe, że po poznaniu Liama sama to przyzna.
Po skończonej rozmowie przeszliśmy do kuchni zrobić kolację. Chciałam pomóc Liamowi, ale powiedział, że cytuję: „ Jesteś moim gościem i dlatego masz usiąść na krześle i siedzieć”. Rozśmieszył mnie tym, ale nie chciałam się z nim kłócić, więc posłuchałam go i usiadłam na krzesełku przy blacie przyglądając się jego poczynaniom. Doszłam do wniosku, że dogadałby się z Paulą. Ona też nie lubi jak ktoś jej pomaga w gotowaniu – strasznie lubi się popisywać.
Kontynuowaliśmy naszą rozmowę. Liam strasznie zdrowo się odżywia i bardzo dobrze gotuje. Zaczął mi właśnie opowiadać o trasie koncertowej po Europie, gdy nagle naszą rozmowę przerwał mój dzwoniący telefon. Pomyślałam, ze to pewnie Justyna dzwoni sprawdzić, co robimy – wydaje mi się, ze Liam też tak myśli, bo się uśmiechnął – jednak okazało się, że to nie ona dzwoni, a Paula. Bez zawahania odebrałam telefon.
- Halo? Paula?
- Hej Martyna – usłyszałam głos koleżanki.
- Hej. Czemu nie odbierałaś? Martwiłam się – ochrzaniłam ja.
- Jesteś sama? Możemy pogadać? – wypytywała niepewnie.
- Jasne. Poczekaj chwilę – odpowiedziałam spoglądając na Liama.
Zauważyłam, że mi się przygląda. Uśmiechnęłam się do niego, jak gdyby nigdy nic i dałam mu sygnał, że to coś ważnego i, że zaraz wracam. Wyszłam z kuchni i wyszłam przed drzwi frontowe. Kiedy byłam już sama od razu zaczęłam wypytywać przyjaciółkę, co spowodowało tak nagły telefon.
- Dobra. Już mogę gadać. Więc co się stało? Masz trochę nie wyraźny głos. Gdzie jesteś?
- Martyna… - zaczęła – Nie wiem… Nie wiem, co mam zrobić.
- Co się stało? – próbowałam się czegoś dowiedzieć.
- Sama nie wiem… - usłyszałam jak zaczyna płakać.
- Spokojnie. Powiedz mi, co się stało, po kolei.
- Ok. Więc po tym jak cię odwiozłam na lotnisko, spotkałam Maćka. Całe popołudnie spędziliśmy razem… Zmusił mnie abym poszła z nim na imprezę…
- No i co się dalej stało? – wypytywałam zdenerwowana.
- Na imprezie próbował mnie upić, ale mu się nie udało, więc sam się upił…
- Coś ci zrobił? – przerwałam jej.
- Chciał, ale nic nie zrobił…
- Mów dalej – głos drżał jej coraz bardziej tak jak i mój tyle, że z gniewu.
- Tak, więc… jak już wspomniałam upił się. Gdy tańczyliśmy… zaczął mnie całować… Z początku nie miałam nic, przeciwko, ale jego ręce… zaczęły schodzić coraz niżej… i niżej… jego pocałunki zmieniły się z delikatnych… w bardzo porywcze… - słuchałam jej przerażonego głosu i wyobrażałam sobie jak ciężko jej się o tym mówi. – Nagle zaczął rozpinać moją sukienkę… - Nie byłam w stanie tego dalej słuchać. To była przesada. Jak on mógł się tak wobec niej zachować? Odbiło mu? I to jeszcze przy ludziach…, Kiedy skończyła zaczęłam ją uspokajać. Miała szczęście, że się nic nie stało. Żałowałam, że mnie tam nie było…
- Spokojnie. Już po wszystkim – uspokajałam ją. – Weź zimny prysznic i połóż się spać. Nie myśl o tym. Nikt nie będzie jutro o tym pamiętał.
- Ale ja będę – wydarła się. Widać już było z nią coraz lepiej.
- Spokojnie. Porozmawiaj z nim jutro i zerwijcie.
- Ale… myślę, że mu wybaczę… - przerwała.
- Słucham? – nie wytrzymałam. – Zamierzasz mu wybaczyć? Po tym wszystkim? On chciał cię ośmieszyć… Wiem, że to ciacho i w ogóle, ale nie zasłużyłaś na takie traktowanie.
- Sama przed chwilą mówiłaś, że nikt nie będzie o tym pamiętał – broniła go. – A poza tym on był pijany…
- Rób jak chcesz! Ja bym mu nie darowała. Jak tylko go spotkam to dam mu popalić – wkurzyłam się, ale gdy usłyszałam jak zaczyna płakać, uspokoiłam się. – Proszę nie płacz. Połóż się spać. Ochłoń i zadzwoń do mnie jutro. Pa
- Dobrze. Do usłyszenia – rozłączyła się.
Nie byłam w stanie z nią dalej rozmawiać. Byłam zbyt zdenerwowana. Wszystko się we mnie gotuje. Jak ona może mu wybaczyć? Dawna Paula nigdy, by tak nie zrobiła. Dałaby mu popalić. Zmieniła się, a to wszystko przez niego. Chciała się mu przypodobać… ślepo się w nim zakochała. Z zamyślenia wyrwał mnie Liam:
- Kolacja gotowa – spojrzał mi w oczy. – Czy cos się stało? Jesteś jakaś taka zdenerwowana…
- Wszystko w porządku – skłamałam. – Chodźmy do środka.
Liam widząc, ze nie chcę mu powiedzieć, co się stało – odpuścił. Weszliśmy do domu i poszliśmy do jadalni. Stół był już nakryty. Wszystko wyglądało smakowicie, ale… jakoś straciłam apetyt. Zrobiło mi się trochę głupio, bo w końcu Liam bardzo się napracował, aby to dal mnie przyrządzić. Dlatego próbowałam coś w siebie wmusić. Liam próbował dowiedzieć się, co się stało. Postanowiłam, że mu powiem pod warunkiem, że nikomu nie powie. Obiecał mi, że będzie jak, gdyby nigdy nic, więc mu powiedziałam, co się stało. Chłopak był trochę w szoku, ale próbował to ukryć. Kiedy już skończyłam, zaczął mnie uspokajać i powiedział, ze zawsze mi doradzi. Jak już trochę ochłonęłam, zjadłam coś i Liam odprowadził mnie do domu. Pożegnaliśmy się i umówiliśmy na jutro na 10.00.
Zaraz po wejściu do domu przywitałam się z Kamilem, który „oglądał” telewizję i od razu poszłam do łazienki wziąć prysznic. Wykąpana i zmęczona padłam zmęczona na łóżko i zasnęłam.








Dzięki wielkie za komentarze i przepraszam, że skończyłam tamten rozdział w takim momencie, ale chciałam wprowadzić mały dreszczyk.
A no i sorry, że nie dodałam rozdziału wcześniej, ale miałam strasznie dużo nauki w tygodniu, a wczoraj był tak ekscytujący dzień, że nie mogłam się skupić. Dziewczyny… ONI TU MOŻLIWE, ŻE PRZYJADĄ. Jestem taka szczęśliwa…
PS. Możliwe, że nowy rozdział ukaże się już jutro, ale nic nie obiecuje. A no i KOMENTUJCIE. Zostawcie jakiś ślad po sobie.
See yaa