niedziela, 6 kwietnia 2014

Rozdział 56

Do rzeczywistości ściągnęło mnie coś dziwnego. Najmocniej jak się dało usiłowałam z powrotem popaść w sen, ale wiedziałam, że ta walka jest skazana na porażkę od samego początku. Po kilku chwilach dotarło do mnie co to takiego i kto jest tego sprawcą. Liam, któremu niestety pozwoliłam spać ze mną, składa mi pocałunki na całej twarzy. Czoło, skronie, powieki, nos, policzki, kąciki ust i brodę... omijając usta. Mruczę niezadowolona, bo mimo iż mi się to podoba, to wybudził mnie ze snu, co jest niewybaczalne.
- Liam – warknęłam i machnęłam na niego ręką.
Obróciłam twarz w lewą stronę, aby utrudnić mu dostęp do niej, jednak nie było to najlepsze posunięcie. Zamiast tego zyskał dostęp do mojej szyi, za którą od razu się zabrał. Zaczął składać czułe pocałunki wzdłuż linii mojej szczęki, po czym przeniósł się na szyję. Obcałowywał każdy jej centymetr, aż do obojczyka. Kiedy dotarł do mojego czułego punktu, którego miejsce znał doskonale, zassał skórę, na co gwałtownie otworzyłam oczy i mimowolnie jęknęłam.
- Strasznie trudno cię obudzić – tchnął mi gorącym powietrzem na podrażnioną skórę, w miejscu którym przed chwileczką były jego wargi i spogląda mi w oczy.
- A tobie strasznie trudno zrozumieć, że chcę jeszcze spać – przymknęłam powieki by odizolować się od jasności jaka panuje w pokoju.
Poczułam jak Liam porusza się obok mnie, a następnie muska delikatnie ustami moje powieki, które od razu otwieram.
- Dzień dobry kotek – złożył na moich ustach słodki pocałunek.
- Dzień dobry – posłałam mu nieśmiały uśmiech. - Powiesz mi dlaczego mnie budzisz?
- Jest już 9 i myślę, że już wystarczająco długo śpisz – zaśmiał się ze mnie.
- Dla mnie wystarczająco to 10, albo 11, więc dobranoc – uśmiechnęłam się, przekręciłam na brzuch i wtuliłam twarz w poduszkę, by nie miał sposobności znów mnie obudzić.
Nie dane mi było długo tak poleżeć. Liam ściągnął ze mnie kołdrę i usiadł na mnie okrakiem, umieszczając kolana po moich bokach.
- Dlaczego mi to robisz? - jęknęłam w poduszkę na tyle głośno by mnie usłyszał.
W zamian za to, położył się na mnie podpierając się na łokciach by mnie nie przygnieść.
- A dlaczego ty robisz to mi? - wyszeptał mi do ucha, a następnie je przygryzł.
- Bo nie dajesz mi spać – oburzyłam się i spróbowałam go z siebie zrzucić, lecz na nic się to zdało.
Li już nic nie odpowiedział, tylko podniósł się i znów siedział na mnie. W sumie to da się to przeżyć. Stwierdziłam, że jeśli uda mi się zasnąć, to da sobie spokój. Chłopak zaczął pocierać dłońmi moje plecy, całkowicie nie świadomy, że pozwalało mi się to zrelaksować i przysypiać. Kiedy byłam już na granicy świadomości, poczułam jego dłonie pod moją koszulką. Podwijał ją coraz wyżej i wyżej, aż w końcu zatrzymał się na łopatkach. Zaczął pieścić palcami moją skórę, a następnie składać na niej drobne całusy wzdłuż kręgosłupa. Nieświadomie mruknęłam z przyjemności i przekręciłam głowę na bok, by było mi wygodniej. Mimo że naprawdę mnie to uspokajało, to i tak nie byłam w stanie zasnąć. Jego dotyk powodował, że czułam dreszczyk podniecenia i przyznam, że nie jestem w stanie się temu oprzeć. Jego ręce zaczęły jeździć po moich bokach. Gdy jego palce dotknęły moich piersi, z moich ust chciał się wydostać jęk przyjemności, ale nie pozwoliłam na to, przygryzając dolną wargę. Liam nałożył większy nacisk na swoje ręce, przez co czułam więcej przyjemności oraz dołożył język do swoich pocałunków. Kiedy przygryzł mi skórę między łopatkami, po całym kręgosłupie przeszły mi iskierki. Nie mogąc przetrzymać przyjemności, jęknęłam. Z jego ust wydobył się zadowolony śmiech.
- Nie musisz udawać obojętnej – usadowił się w poprzedniej pozycji, obciągnął mi bluzkę w dół i z powrotem się pochylił. - Mam pewne plany dla nas na dzisiaj, więc... - wyszeptał mi do ucha, a następnie zszedł ze mnie. - Wstawaj – klepnął mnie mocno w tyłek, na co pisnęłam zaskoczona i od razu się podniosłam.
- Liam – warknęłam. - Jesteś okropny, wiesz?
- Dlaczego? - zmarszczył, zdziwiony, brwi.
- Bo najpierw jesteś uroczo delikatny, a później wręcz brutalny. Zdecyduj się!
- Lubię być i taki i taki – zaśmiał się. - Poza tym, gdybyś od razu wstała, gdy byłem delikatny, to nie spotkałabyś się z moją brutalną, jak to określasz, stroną.
Przewróciłam na jego słowa oczami i wstałam z łóżka, by udać się do garderoby po jakieś ubrania.
- Więc jakie masz na dzisiaj plany? Bo nie wiem jak mam się ubrać – westchnęłam.
- Załóż coś normalnego. Wyjdziemy na miasto – wyszczerzył się do mnie.
- Na miasto? Przecież jest zimno... - marudziłam.
- Ogrzeję cię – uśmiechnął się cwaniacko i puścił do mnie oczko.
- Może się po prostu ciepło ubiorę – wzruszyłam ramionami i zaczęłam szukać bluzki w szafie.
- Powinnaś tak zrobić, ale to nie zmienia faktu, że i tak będę do ciebie przyklejony.
- Sama nie wiem... - skrzywiłam się, ale chłopak nie mógł tego zobaczyć, gdyż wciąż stałam do niego tyłem i grzebałam w szafie.
Liam podszedł do mnie i obrócił przodem do siebie. Spojrzeliśmy sobie w oczy.
- Wiem, że mi nie ufasz, ale proszę cię, daj się ponieść. Nie analizuj za bardzo moich pomysłów – uśmiechnął się, mimo że jego spojrzenie było bardzo poważne. - Chcę odbudować twoje zaufanie do mnie, więc mi na to pozwól.
- Spróbuję – westchnęłam, ale się uśmiechnęłam. - Ale wiesz, że to również łączy się z zaufaniem?
- Tak. To taki punkt podparcia – przytaknął.
- Ok, to idę się ubrać – odwróciłam się do niego z powrotem plecami, wzięłam przygotowane ubrania i ruszyłam do łazienki.
- Pójdę zrobić śniadanie – rzucił i ruszył w stronę drzwi od pokoju.
Kiedy weszłam do łazienki, zamknęłam drzwi na klucz i zaczęłam się rozbierać z piżamy, na którą składał się T-shirt Liama i krótkie czarne spodenki. Następnie wzięłam prysznic, co pozwoliło mi się trochę rozluźnić. Odświeżona, wytarłam się ręcznikiem i założyłam czarną bieliznę. Później wysuszyłam i wymodelowałam włosy. Nałożyłam na twarz delikatny makijaż, który podkreślały przydymione oczy. Kiedy skończyłam, ubrałam się i zeszłam do kuchni, gdzie czekało na mnie gotowe śniadanie oraz ubrany Liam. Nie zwróciłam wcześniej uwagi, że był już ubrany.
- Ślicznie wyglądasz – przejechał po mnie palącym wzrokiem.
- Dziękuję, ty też nieźle wyglądasz – przygryzłam wargę by podkreślić moje słowa.
Usiadłam na krzesełku przy stole, gdzie po chwili pojawił się talerz z naleśnikami.
- Wygląda smakowicie, ale nie dam rady tyle zjeść – przyjrzałam się trzem leżącym na talerzu plackom.
- To ci pomogę – dosiadł się do mnie i pokazał widelec.
Od razu dotarło do mnie co ma na myśli, gdyż ja nie dostałam sztućca. Przyciągnął do siebie talerz i zaczął dzielić potrawę na części.
- Nie sądzę by to był dobry pomysł – zmarszczyłam brwi.
- Rozmawialiśmy o tym – stwierdził i przysunął mi do ust widelec z kawałkiem naleśnika. - Otwórz buzię – powiedział jak do dziecka, a ja posłusznie otworzyłam usta. - Grzeczna dziewczynka – uśmiechnął się i sam również się poczęstował.
- Wiesz, że sama mogę jeść? - zapytałam jakby to nie było oczywiste.
- Wolę cię nakarmić – wzruszył ramionami. - W ten sposób mam większą pewność, że coś zjesz. Później niestety już nie będę cię karmił.
- Mieliśmy nie rozmawiać na temat mojego jedzenia – obruszyłam się.
- To było zanim do mnie wróciłaś. Teraz moim obowiązkiem jest opiekowanie się tobą.
- Okej, ale ten temat uznajmy za zamknięty, sama sobie z tym poradzę.
- Wrócimy jeszcze do tego, a teraz otwieraj buziaka – nim zdążyłam coś odpowiedzieć, wcisnął mi kolejny kawałek do buzi, a następnie sam się poczęstował.
Po jakichś 10 minutach, śniadanie było zjedzone.
- Powiedź mi, jakimi środkami transportu poruszałaś się po Londynie odkąd tu przyjechałaś? - zapytał jakby od nie chcenia sprzątając ze stołu.
- Taksówką i samochodem, a co? - zapytałam zdziwiona.
Po co mu to wiedzieć?
- Tak z ciekawości pytałem – spojrzał na zegarek na ścianie i szybko dokończył to co robił. - Chodź, czas już na nas – chwycił mnie za rękę i zaciągnął do przedpokoju.
Do mojego stroju założyłam jeszcze kurtkę i byłam gotowa. Gdy chciałam sięgnąć po torebkę, zobaczyłam fioletową różę. Zmieszana, podniosłam ją i pokazałam ją Liamowi, posyłając mu pytające spojrzenie. Chłopak tylko wzruszył ramionami.
- Weź ją – mruknął otwierając drzwi wyjściowe i pokazując mi, żebym szła pierwsza.
Kiedy mijam próg, od razu staję zaczarowana. Wszędzie leży dużo puchu.
- Czemu nie mówiłeś, że padał śnieg? - odwróciłam się przodem do Liama.
- Jakoś tak wyszło, myślałem, że wiesz – posłał mi uśmiech.
- Kiedy zaczęło padać, że jest go aż tyle?
- Wczoraj kilka minut po naszym powrocie i padało przez całą noc. Chodź do samochodu, bo się spóźnimy.
Spoglądam na podjazd i widzę czarne BMW, jeśli się nie mylę, oraz Andiego stojącego przy tylnych drzwiach.
- Kierowca? - zapytałam cicho Payne'a. - Po co?
- Bo będziemy świętować – podał jeden szczegół a propos naszych dzisiejszych planów.
Wiedząc, że nic więcej mi nie powie, podeszłam do Andiego.
- Cześć – przywitałam się i posłałam mu uśmiech.
- Witaj – również się uśmiechnął i otworzył mi tylne drzwi.
Gdy usiadłam i myślałam, że mężczyzna zamknie drzwi, on pochylił się do mnie i dał mi czerwoną różę, nie mówiąc przy tym ani słowa. Spojrzałam zmieszana na Liama, który również zajął swoje miejsce w samochodzie. Chłopak kiwnął głową, więc spojrzałam na Andiego i posłałam mu delikatny uśmiech.
- Dziękuję – przyjęłam różę i dołączyłam do fioletowej.
Mężczyzna kiwnął w odpowiedzi głową, zamknął moje drzwi i udał się na miejsce kierowcy.
- O co chodzi? - zapytałam Liama, na co pokręcił głową. Czyli mi nie powie? - Okej, to dokąd jedziemy?
- Pozwiedzać Londyn – odpowiedział uśmiechając się. Wie, że wolę być poinformowana o tym co mam robić.
- Już zwiedzaliśmy miasto – zauważyłam.
- Ale nie w ten sposób. Poznasz dziś wszelkie możliwości transportu.
- Transportu? Czyli będziemy w miejscach publicznych? - zapytałam marszcząc brwi i przygryzając wargę.
Dopiero co dałam nam szansę, a on już chce „nas” ujawnić...
- Nie martw się, ok? Wszystko będzie dobrze – chwycił moją rękę w swoją i pogłaskał moje knykcie kciukiem. - A nawet ci się spodoba.
- Czy ja wiem? Znów będą o mnie gadać...
- Będą mówić o nas. Wiem, że nie przepadasz za tym, ale to nieodłączna część mnie. Nic na to nie mogę poradzić a na pewno nie będę spędzać całego dnia w domu. Przywykniesz do tego.
- Możliwe... Ale moglibyśmy też chodzić do miejsc, w których nie ma dużo ludzi...
- Paula, zrozum. Jestem sławny, ale to nie zmienia tego, że... chcę żyć jak normalny chłopak, który może zabrać swoją miłość do kina czy na spacer po parku abo po mieście, nie patrząc na to czy są tam ludzie czy nie.
- Ja to rozumiem... ale ty także musisz mnie zrozumieć. Nie chcę by paparazzi ingerowali w moje życie. Może ty faktycznie do tego przywykłeś, ale ja nie. Czuje się dziwnie czytając w gazetach lub w internecie, co robiłam dzień wcześniej.
- Rozumiem, też tak miałem na początku, więc wiem co czujesz...
- Skoro tak, to powinieneś wiedzieć, że to stanie się stopniowo a nie z dnia na dzień.
- Dobrze – westchnął. - Mogę wszystko odwołać – wyciągnął telefon i zaczął szukać jakiegoś numeru. - Co więc chcesz robić? Wrócić do domu czy iść do kina?..
- Liam – zatrzymałam go i drugą ręką opuściłam tą, w której trzymał urządzenie, gdyż drugą wciąż miałam w jego uścisku. - Nic nie odwołuj.
Ta jego smutna mina mnie dobija. Chyba dam radę to jakoś wytrzymać...
- przecież nie chcesz być w miejscach publicznych a to co zaplanowałem je obejmuje p wzruszył ramionami.
- Jakoś to wytrzymam – posłałam mu pokrzepiający uśmiech.
- Nie – pokręcił głową. - Nie chcę żebyś się męczyła. To miał być dla ciebie mile spędzony dzień.
- I taki będzie – ścisnęłam jego rękę. - Ale tylko wtedy, kiedy będziesz tam ze mną.
- Jesteś cudowna – cmoknął mnie w policzek, a co się zarumieniłam. - Ale jesteś pewna, że to ci nie będzie przeszkadzać? Na pewno? Bo wiesz, możemy to przełożyć na kiedy indziej...
- Już skończ. Jestem pewna – wyszczerzyłam się do niego co od razu oddał. - Więc od czego zaczynamy? - zapytałam w tym samym momencie, w którym samochód się zatrzymał.
Kiedy my w ogóle ruszyliśmy? Chłopak nie odpowiadając mi, wysiadł z samochodu i po chwili otworzył mi drzwi.
- Pierwszy przystanek, metro – złapał mnie za rękę i pomógł wysiąść z pojazdu.
Przed moimi oczami ukazała się stacja najstarszego metra na świecie. Liam od razu zaczął ciągnąć mnie w stronę wejścia, a ja wcale nie zamierzałam stawiać mu oporu. Kiedy już znaleźliśmy się na dole i czekaliśmy na naszą linię, podeszła do nas jakaś dziewczyna. Wyglądała na 13, może 14 lat. Jak mniemam jest fanką One Direction. Skąd to wiem? Ma przyczepione do torebki przypinki z podobizną chłopców. Nie wiem czy kiedyś wspominałam, ale... jestem dość spostrzegawcza. Wracając jednak do dziewczynki. Uśmiechnęła się do mnie i wyciągnęła w moją stronę kolejną czerwoną różę. Coś czuję, że te róże to zasługa Liama.
- Proszę, to dla ciebie – uśmiechnęła się do mnie i wręczyła kwiatek.
- Dziękuję – oddałam uśmiech i przyjęłam go od niej.
W momencie, w którym chciałam zapytać ją z jakiej to okazji, podjechała nasza linia, a dziewczynka odeszła od nas. Liam pociągnął mnie w stronę pojazdu, więc nie miałam szansy niczego się dowiedzieć, bo wiem, że on mi nic nie powie... Przynajmniej nie teraz. Po 5 minutach, podeszła do mnie jakaś dziewczyna w moim wieku, tak myślę, również trzymając różę. O co chodzi?
- To dla ciebie – powie działa, o dziwo, po polsku i podała mi kwiatka.
- Dziękuję – odpowiedziałam również po polsku i nim Liam by mnie zatrzymał lub dziewczyna by odeszła, zapytałam. - Powiesz mi z jakiej to okazji?
- Mogę ci tylko powiedzieć, że dowiesz się później, ale... - spojrzała na Payne'a, co również poczyniłam. Patrzył na nas z zmarszczonymi brwiami, ponieważ nic nie rozumiał z naszej rozmowy. Dziewczyna z powrotem spojrzała na mnie z uśmiechem. - Trzymaj go blisko siebie. Taki chłopak to skarb.
- Wiem o tym i na pewno to zrobię – oddałam jej uśmiech i znów zerknęłam na Liama. - Dziękuję, jeszcze raz – dodałam, a dziewczyna odeszła od nas wciąż się uśmiechając.
- O czym z nią rozmawiałaś? - zapytał zmieszany chłopak. Czyżby się martwił, że coś mi powiedziała?
- Nie martw się, nic mi nie zdradziła a propos twojej niespodzianki – uśmiechnęłam się do niego szeroko i przytuliłam do jego ramienia. - Kocham cię – wyszeptałam mu do ucha, by tylko on mógł mnie usłyszeć.
- Też cię kocham – odszepnął mi do ucha i objął ramieniem w tali. - Ale powiedź mi co ci powiedziała...
- Że nie może mi powiedzieć o co chodzi, ale że dowiem się później – wzruszyłam ramionami.
- Ale później powiedziała ci też coś o mnie, bo się na mnie patrzyłyście, obie – zauważył.
Mimo że nic nie rozumie, to i tak wszystko wie... Cieszę się, że jest taki spostrzegawczy, ale czasami chciałabym by było inaczej.
- Nic takiego, później ci powiem – posłałam mu uśmiech i cmoknęłam go w policzek.
- Okej, zaraz wysiadamy – przycisnął mnie do siebie trochę mocniej, a później puścił, jednak wciąż trzymaliśmy się za ręce.
Liam w pewnym momencie pociągnął mnie do drzwi, co jak sądzę oznacza, że to już czas by wysiąść. Jak tylko znaleźliśmy się na stacji, znów podeszła do nas fanka chłopaków, a wiem to tym razem stąd, że miała koszulkę z ich podobiznami oraz była trochę młodsza od tej poprzedniej, a mianowicie miała z 6 lat i owszem, także trzymała czerwoną różę.
- To dla ciebie – wyciągnęła do mnie rączkę, w której trzymała kwiatka.
Przykucnęłam do niej i uśmiechnęłam się szeroko.
- Hej skarbie, dziękuję – pogłaskałam ją po główce. - Jest śliczna.
- Ty też jesteś śliczna – przytuliła się do mnie, co odwzajemniłam. - Lubie cie bardziej niż Danielle – powiedziała cichutko żeby Liam nie usłyszał.
- Dziękuję – zaśmiałam się. - Nie powiem mu tego, zostanie to naszą tajemnicą, okej?
- Tak – uśmiechnęła się i zahaczyłyśmy swoje małe palce o siebie na znak obietnicy.
Później dziewczynka pobiegła do jak mniemam swojej mamy, a ja z powrotem stanęłam na prostych nogach obok Liama.
- Dużo jeszcze tego będzie? - zapytałam wskazując na różę trzymane przeze mnie w ręce. - Nie długo nie będę miała jak je trzymać, jednocześnie trzymając cię za rękę.
- To najwyżej ci pomogę, ale myślę, że je pomieścisz.
- Czyli nie powiesz mi ile ich jeszcze będzie?
- A skąd mam to wiedzieć? - spojrzał na mnie jak jakieś niewiniątko. - Rozdałem chyba z milion róż w całym mieście, a ile ludzi postanowi ci je dać to ja nie wiem – spojrzałam na niego oniemiała nie mogąc uwierzyć w jego słowa, na co chłopak się zaśmiał. - Żartuję. Nic ci nie powiem, sama się dowiesz.
- Dobrze, co teraz? - zapytałam gdy szliśmy do wyjścia z metra.
Niestety nie otrzymałam odpowiedzi, jednak wszystko stało się jasne po dziesięciominutowym spacerku. Zatrzymaliśmy się na przystanku autobusowym.
- Będziemy jechać piętrowym autobusem? - zapytałam szczerząc się jak jakieś dziecko, które nie może się doczekać aż dostanie lizaka.
- Oczywiście, że tak. Czerwony, piętrowy autobus to najważniejszy symbol Londynu. Grzechem byłoby nieskorzystanie z możliwości przejechania się nim – zaśmiał się z mojego entuzjazmu.
- Już się nie mogę doczekać – klasnęłam w dłonie i zaczęłam z niecierpliwością czekać na nasz pojazd.
Po 5 minutach podjechał nasz autobus, więc do niego wsiedliśmy i zgadnijcie co. Kierowca trzymał czerwoną różę, którą od razu mi podał. Podziękowałam mu, po czym udaliśmy się zająć nasze miejsca. Z początku siedzieliśmy na dole, ale później przenieśliśmy się na piętro, gdzie dostałam następną różę od jakiegoś pana, który był turystą. Wysiedliśmy kilka przystanków dalej, niedaleko parku, przez który przeszliśmy po drodze spotykając kobietę z wózkiem, od której dostałam ósmą różę. Kiedy wyszliśmy z parku, dostrzegłam piękną czarną dorożkę przyozdobioną białymi kwiatami z dwoma srokatymi końmi fryzyjskimi.
- Nie wierze – stanęłam jak wrośnięta w ziemię. - Te fryzy są przepiękne.
- Znasz się na koniach? - Liam zapytał zaskoczony.
- Tak, od małego jeżdżę konno. Pamiętam, że jak byłam bardzo mała, tata zabrał mnie na przejażdżkę konną i od tamtej pory je uwielbiam – uśmiechnęłam się.
- Cieszę się, że udało mi się, choć przyznam, że nieświadomie, przywrócić ci chociaż jedno szczęśliwe wspomnienie związane z twoim ojcem – również się uśmiechnął.
- Nie jest ich dużo, ale w to trafiłeś idealnie. Zgaduję, że ty nie jeździsz konno? - zapytałam z ciekawości gdy podchodziliśmy do dorożki.
- Nie, szczerze to trochę się ich boje. No wiesz, konie są takie wielkie i w ogóle...
- Nie są wcale straszne – zaoponowałam. - Może kiedyś nauczę cię jeździć konno – wzruszyłam ramionami.
- Nie sądzę by to był najlepszy pomysł – stwierdził marszcząc brwi.
Przerwaliśmy na chwilę rozmowę, gdyż doszliśmy już do woźnicy, który wręczył mi białą różę. Gdy mu podziękowałam, zajęliśmy miejsca w rykszy.
- Wiesz, że srokate fryzy to rzadkość? - zapytałam powracając do poprzedniej rozmowy.
- Srokate, czyli że w łaty? - zapytał dla pewności, na co się zaśmiałam.
- Wiesz, że jak koń jest czarny lub biały, to tak naprawdę to nie jest określenie jego maści?
- Nie, nie wiem, bo ja z końmi nie miałem do czynienia. W tej chwili to ty jesteś ekspertem.
- Dobrze, więc zmieńmy temat, o koniach porozmawiamy jeszcze przy okazji twojej lekcji...
- Mój manager się na to nie zgodzi – od razu zaprzeczył, a ja już wiedziałam, że on naprawdę jest przerażony na myśl o wsiąściu na konia.
- Niech ci będzie – westchnęłam, ale tak łatwo się nie poddam i on o tym wie. - Gdzie jedziemy?
- Zgłodniałaś może? - odpowiedział pytaniem na moje pytanie.
- Muszę się przyznać, że trochę tak – wiedziałam do czego pije.
- To dobrze – uśmiechnął się.
Czyli następnym przystankiem jest jakaś restauracja lub coś podobnego. W końcu wiem co będziemy robić. Po kilkuminutowej romantycznej przejażdżce, zatrzymaliśmy się przed, tak jak sądziłam, restauracją. Podziękowaliśmy woźnicy i udaliśmy się do budynku, gdzie zostaliśmy zaprowadzeni do naszego stolika. Liam jak na dżentelmena przystało, odsunął dla mnie krzesło. Gdy zajęliśmy swoje miejsca, podszedł do nas kelner i podał nam karty oraz... czerwoną różę. Li zamówił dla nas jakieś czerwone wino, które muszę przyznać smakuje wybornie oraz złożył nasze zamówienia. W połowie posiłku do stolika podszedł mężczyzna sprzedający róże i wręczył mi jedną. No tak. Mogłam się tego spodziewać. Po zjedzonym obiedzie, chłopak zapłacił za posiłek i udaliśmy się do czekającego już na nas samochodu. Liam otworzył mi drzwi i gdy zajęłam swoje miejsce, dostrzegłam na bukiet 12 róż, z czego jedna była różowa. Wzięłam je do ręki i spojrzałam na chłopaka, który zdążył już zając swoje miejsce.
- Chciałem by było romantycznie i w sumie nie wiem czy mi się udało, ale... mam do ciebie pytanie – spojrzał mi w oczy. - Zostaniesz moją dziewczyną? Znowu? - wyciągnął do mnie rękę ze złotą różą.
- Myślałam, że to jasne, że jesteśmy razem – zauważyłam zaskoczona.
- Dałaś mi szansę i w ogóle, ale... chciałem to zrobić jak należy, więc... – przysunął się bliżej mnie, chwycił moją dłoń i wsadził do niej różę. - Zostaniesz moją dziewczyną?
- Tak – uśmiechnęłam się do niego, a chłopak od razu przyciągnął mnie do siebie i połączył nasze usta w pocałunku.
Kiedy skończyliśmy się całować, przytuliłam się do boku mojego chłopaka, a on objął mnie ramieniem. Położyliśmy róże które dostałam na naszych kolanach, przyglądając się im.
- Wiesz co one oznaczają? - zapytał spoglądając na mnie, na co pokręciłam przecząco głową. - Fioletowa – uniósł odpowiednią różę i przyglądał się jej uważnie – mówi, że od razu mnie zachwyciłaś oraz zasługujesz na to co najwspanialsze – odłożył ją i wziął czerwoną. - Ta mówi „Kocham Cię” - odłożył ją i wziął kolejny kolor. - Biała mówi, że jesteś aniołem oraz że bardzo za tobą tęskniłem – wziął kolejną. - Różowa jest podziękowaniem za to, że dałaś mi kolejną szansę oraz mówi, że jesteś cudowna, natomiast ta... - bierze złotą. - Symbolizuje niepowtarzalną i niezniszczalną miłość. Ta róża mówi, że cię kocham oraz „razem na zawsze”.
- Liam to... to jest niesamowite – zatkało mnie. - Jestem ci tak bardzo wdzięczna za to wszystko co dla mnie zrobiłeś... Ten dzień był niesamowity... i jeszcze te róże... - pokręciłam głową. - Dziewczyna w metrze miała rację i choć wiedziałam to od początku, to co dziś zrobiłeś, bardzo... umocniło mnie w tym przekonaniu. Tak bardzo cię kocham – wpiłam się w jego usta, bo chyba tylko to mi dobrze w tej chwili wychodzi.
Ledwo jestem w stanie stworzyć jakieś spójne zdanie.
- Czyli podobało ci się? - zapytał gdy się od siebie odsunęliśmy.
- I to bardzo – przytaknęłam. - Kiedy ty to wszystko zorganizowałeś?
- Wczoraj jak byłaś na spotkaniu z Alexem. Chciałem byś poczuła się wyjątkowo oraz zobaczyła jak bardzo cię kocham.
- Z tobą zawsze czuję się wyjątkowa... wiesz to. Jesteś cudowny.
- Powiesz mi teraz co ci powiedziała ta dziewczyna w metrze? - zapytał zainteresowany.
- Powiedziała, że mam cie trzymać blisko siebie, bo taki facet jak ty to skarb – posłałam mu lekki uśmiech.
- Twój skarb – znów się do mnie przybliżył, a nasze usta dzieliły centymetry.
- Mój – przysunęłam się bliżej i po raz kolejny nasze usta się złączyły w pocałunku.
- Nigdy nie będę miał dosyć całowania się z tobą – stwierdził z uśmiechem.
- I bardzo dobrze, bo ja też – oddałam uśmiech.
Po kilkunastominutowej podróży, dotarliśmy do domu i od razu udaliśmy się do kuchni po wazon na róże, które dziś dostałam. Kiedy kwiaty już stały w wodzie, poszliśmy do naszego pokoju, czyli Liama. Postawiłam je na biurku i przysiadłam obok Liama na łóżku, nie spuszczając z nich wzroku.
- Wiesz... - chłopak przerwał ciszę spoglądając na mnie niepewnie. - Chciałem z tobą o czymś pogadać, ale nie wiem czy to odpowiedni moment...
- Śmiało, mów o co chodzi – posłałam mu uśmiech i wdrapałam się na środek łóżka by mieć na niego dobry widok.
- Ale to może ci zepsuć humor... - zawahał się i również usiadł na łóżku by mieć na mnie dobry widok, ale również tak, że się nie dotykaliśmy, co mnie zdziwiło, bo tak to cały czas jakaś część naszego ciała się ze sobą stykała.
- Po prostu mi powiedz – zaczęłam się denerwować.
Było tak cudownie i już musiało się coś zepsuć? Wiedziałam, że tak to się właśnie potoczy. Jestem taka naiwna...
- Uspokój się, to nie to co myślisz – od razu zaprzeczył i złapał mnie za rękę, którą zaczął pocierać uspokajająco kciukiem. - Chciałem żebyś mi jedynie powiedziała, dlaczego tak dziwnie na mnie reagujesz.
- Co masz na myśli? - udałam głupią, doskonale wiem o co mu chodzi.
- Wiem, że udajesz... Po prostu porozmawiajmy o tym – przed nim nic się nie da ukryć. - Chciałbym byśmy nie mieli przed sobą żadnych sekretów i żebyś znów mi zaufała, ale... żeby tak się stało, musisz mi powiedzieć, co jest nie tak i nawet nie zaprzeczaj. Wczoraj bardzo dosadnie dałaś mi do zrozumienia, że jest jakiś problem.
- Wcale nic ci dosadnie nie dałam do zrozumienia. Gdybyś mnie tak dobrze nie znał, nic byś nie zauważył – zabrałam rękę.
- Po prostu powiedź co się dzieje – nalegał, ale nie złapał mnie za rękę ponownie.
- Boję się, okej? - westchnęłam zamykając oczy. - Nie chcę to wszystko się powtórzyło... Nie wytrzymam kolejnego razu.
- Ale czego dokładnie się boisz? Jeśli chodzi o zdradę, to na pewno to się nie powtórzy, przysięgam...
- To nie to, po prostu... Nie chcę się śpieszysz, wiesz? Mój poprzedni związek z tobą oraz z Maćkiem teoretycznie zaczął się od tego i no cóż, nie trwały one długo. Mój pierwszy związek, o którym w sumie rzadko rozmawiamy, tak się nie zaczął i trwał... długo. Może to dziwne, ale uważam, że to właśnie złoty środek.
- Czemu od razu mi o tym nie powiedziałaś? Nie musimy się z niczym śpieszyć. Gdybyś od razu o tym wspomniała, nie byłoby żadnego problemu...
- Właśnie jest problem. Ja... chcę ale i nie chcę. Tak bardzo się za tobą stęskniłam i tego pragnę, dlatego cię prowokuję – zarumieniłam się. Nie lubię o tym gadać... - Ale mam jakąś blokadę i... nie mogę.
- Skarbie, nic na siłę, tak? Tylko proszę, nie uciekaj ode mnie. Już nigdy cię nie skrzywdzę i możesz mieć stuprocentową pewność, że choćbyś była z chlana i bardzo, ale to bardzo byś nalegała, to i tak nie dopuszczę do niczego. Nawet jeśli mi stanie – zaśmiał się, na co walnęłam go w klatę.
- Bardzo śmieszne. Ja ci się tu zwierzam, a ty ze mnie żartujesz... Masz wyczucie, wiesz? - wstałam z łóżka z naburmuszoną miną i ruszyłam w stronę łazienki, ale tak by chłopak był w stanie mnie zatrzymać, co oczywiście zrobił.
- Przepraszam, jestem dupkiem – przyciągnął mnie do swojej klatki i mocno przytulił. - Chciałem jedynie rozluźnić atmosferę – ujął moją twarz w dłonie i zmusił do spojrzenia mu w oczy.
Jak tylko w nie spojrzałam, nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam ogromnym śmiechem. Może wygląda to tak jakbym lubiła się naśmiewać z jego wrażliwości, ale bądźmy szczerzy. On się ze mnie nabija, to czemu ja też nie mogę? Nigdy nie zaprzeczałam, że nie gram ludziom na emocjach.
- Znów mi to zrobiłaś – pokręcił z niedowierzaniem głową. - Czemu mi to robisz?
- To zemsta za to, że się ze mnie naśmiewasz – pokazałam mu język.
- Lepiej tak nie rób, bo zaraz znajdę inne zajęcie dla tego twojego języczka – uniósł jedną brew do góry i uśmiechnął się cwanie.
- Och, jestem tego pewna – zaśmiałam się i pozwoliłam mu połączyć nasze usta w pocałunku.
- Skoro nie masz ochoty na numerek, to możemy się chociaż po obściskiwać, ale wiesz, jeśli zmienisz zdanie, daj mi znać – uśmiechnął się i znów mnie pocałował, na co zaśmiałam mu się w usta.
Może nie będzie tak źle?


Hej :)
Przepraszam za tak długi czas nieobecności :)
W ramach przeprosin dodaję trochę dłuższy rozdział niż poprzednie.
Mam nadzieję, że wam się spodoba, choć jak dla mnie końcówka mi nie wyszła.... ale mam nadzieję, że pominiecie ten szczególik i się na mnie nie obrazicie.
Do zobaczenia mam nadzieję, za niedługo
Całuski xx


PS. Sorki za błędy xx
PPS. Wiem, że koń na zdjęciu nie jest srokaty, ale z początku miał taki być, więc miłośników koni, przepraszam za złe określenie maści konia :)