sobota, 30 czerwca 2012

Rozdział 17

*Harry*


 
Jestem nie wyspany... Przez całą noc myślałem jak mam to zrobić. Jak ją zaprosić? A co jeśli odmówi? Co jeśli się zgodzi? Będę musiał powiedzieć jej co czuję... A co jeśli ona tego nie odwzajemnia? Nie wiem czy zniosę odrzucenie... Trzeba zaryzykować... Raz kozi śmierć. Może jednak okaże się, że czyje do mnie to, co ja do niej... Zobaczymy.
Teraz trzeba zastanowić się jak to rozegrać. Najpierw pójdę do niej i zapytam czy może chciałabym ze mną gdzieś pójść... to proste, ale co dalej? Kolacja? Nieee... Kino? Nieee... hymm... Muszę poprosić kogoś o pomoc.
Wstałem z łóżka, na którym cały czas leżałem i postanowiłem pójść po pomoc, do osoby, która będzie wiedziała co zrobić. Podszedłem do szafy, wyciągnąłem jakieś dresowe spodnie i T-shirt i wyszedłem z pokoju. Podszedłem do drzwi od jej pokoju i zapukałem.
- Proszę – usłyszałem zza drzwi. Przydusiłem klamkę i zajrzałem do środka.
- Hej. Mogę?
- Jasne. O co chodzi? - zapytała.
- Chodzi o... no... o... o Martynę – wydusiłem siadając obok niej na łóżku.
- Co z nią? - zapytała przerażona.
- Nic, po prostu... ja... no... ten... - jąkałem się.
- Harry, powiedz mi w końcu o co chodzi. Jest dla mnie jak siostra, możesz mi wszystko powiedzieć.
- Chodzi o randkę – wyrzuciłem z siebie.
- W końcu się zdecydowałeś? Kiedy idziecie? Dokąd? Zaprosiłeś już ją? - zadawała mi milion pytań.
- Paula, daj mi powiedzieć – przerwałem jej, nim zdążyła zadać kolejne pytanie.
- Dobra, dobra. Mów. Służę pomocą.
- No więc, jeszcze jej nie zaprosiłem, bo jakbyś nie zauważyła jest dopiero 10 rano. Planuję się z nią umówić na dziś i... i nie wiem dokąd mam ją zabrać i jak to rozegrać. Nie chcę, źle wypaść więc postanowiłem przyjść do ciebie, bo ty ją dobrze znasz...
- WOW. Widać serio ci na niej zależy... więc ci pomogę. Najlepiej byłoby zabrać ją na kolacje. To takie romantyczne... ale przewidywalne... hymm – zamyśliła się. - Mam pomysł. Chodź – chwyciła mnie za rękę i wyciągnęła z pokoju.
Zeszliśmy na dół do kuchni, gdzie byli już wszyscy. Trochę mnie zdziwiło, że Paula mnie tu przyprowadziła. Co ona znowu kombinuje? Nie wiem jak to określić, ale ona czasami mnie przeraża. Ma tyle pomysłów, że głowa mała. Jest nawet dziwniejsza niż Louis!
- Chłopcy, Harry potrzebuje waszej pomocy – odezwała się Paula.
- Co ty chcesz zrobić? - szepnąłem do niej.
- Oni nam pomogą. Twoja randka będzie wtedy niesamowita, a ja dopilnuje, by to nie było nic głupiego. Zaufaj mi...
- Ufam – mruknąłem, a ona się uśmiechnęła i kontynuowała.
- Dobra słuchajcie. Harry chce się umówić z Martyną...
- Uuu – przerwali jej.
- Cisza! Nie przerywajcie mi, to ważne – uspokoiła ich. - Musicie pomóc mu wymyślić miejsce dokąd ma ją zabrać. Więc tak. Robimy burzę mózgów. Jeśli wpadniecie na jakiś pomysł mówcie go na głos. Ja będę występowała w roli eksperta, bo bardzo dobrze znam Martynę, a poza tym jestem dziewczyną, więc wiem co jest romantyczne.
Chłopcy zaczęli się wzajemnie przekrzykiwać. Każdy miał inny pomysł. Nie dało się nic z tego wyciągnąć. Spojrzałem na Paulę. Widać to była dla niej bardzo ważna sprawa, bo aż kipiała ze złości.
- Cisza!! - wrzasnęła, a wszyscy ucichli. I jak się jej tu nie bać? - To jest W-A-Ż-N-E, ważne! Macie się zachowywać! Jeśli ktoś ma jakiś pomysł to podnosi rękę do góry – mówiła już spokojniej. - Tylko bez wygłupów – zagroziła.
Chłopcy podnieśli ręce, a Paula po kolei wybierała każdego.
- Romantyczna kolacja – powiedział Liam.
- Zbyt przewidywalne – odpowiedziała mu.
- Niby tak, ale w jakimś wyjątkowym miejscu... Wtedy już nie będzie to takie banalne – dodał chłopak.
- Niby racja – przytaknęła mu. - Tylko gdzie?
- Dom – krzyknął Lou.
- Odpada – odpowiedziałem.
- Restauracja - zaproponował Niall.
- Banalne - skomentował Liam. - Może piknik nad jeziorem?
- Dobry pomysł - zawołałem i spojrzałem na Paule, by sprawdzić co o tym sądzi.
- Bardzo dobry pomysł - rzekła zauważając, że wszyscy przyglądają się jej ze zniecierpliwieniem.
- A po pikniku romantyczny spacer po parku - rozmarzył się Zayn.
- No, a potem odprowadzisz ją do domu - podsumowała Paula. - Teraz masz już wszystko ustalone. Mówiłam, żebyś mi zaufał – uśmiechnęła się. - Teraz trzeba to jedynie przygotować...
- Ja się tym zajmę – zgłosił się Louis, co mnie zdziwiło i z tego co zauważyłem innych też. - Nie róbcie takich min. Ja też umiem pomagać, a na dziś, akurat nie mam żadnych planów, więc mogę to zorganizować.
- Nie sądzę by to był dobry pomysł – mruknęła Paula, a ja jej przytaknąłem.
- Ja go przypilnuję – zgłosił się na ochotnika Zayn.
- No dobra, tylko się postarajcie – przypomniała im, po czym zwróciła się do mnie. - Harry, twoim zadaniem jest zaproszenie Martyny. Jeśli będziesz chciał będę mogła pomóc ci się wyszykować.
- No jasne. Już się bałem, że sam będę musiał cię o to prosić – uśmiechnąłem się do niej uwodzicielsko.
- Ej, ej, ej. Pamiętaj, że to nie z nią się chcesz umówić – wtrącił się Zayn.
Spojrzałem na niego spode łba i poszedłem do swojego pokoju by na nowo wszystko przemyśleć. Wchodząc po schodach Paula powiedziała, że zaraz do mnie przyjdzie i zadzwonimy do Martyny. Następnie wybierzemy strój i omówimy to i owo.
Wszedłem do pokoju i od razu rzuciłem się na łóżko. Strasznie się denerwowałem. Ja, podrywacz i słynny łamacz serc, boję się zaprosić zwykłą dziewczynę na randkę... Tyle, że ona nie jest zwyczajna. Ona jest niezwykła, wyjątkowa.
- Harry – usłyszałem przy uchu. - Zadzwoń do niej.
- Paula, ja nie wiem czy dam radę – mruknąłem w poduszkę.
- Oczywiście, że dasz. Jeśli chcesz mogę tu z tobą zostać i cię wspierać...
- Będę wdzięczny – rzuciłem podnosząc głowę i spoglądając na Paulę.
Uśmiechnęła się do mnie, co odwzajemniłem. Usiadłem obok niej.
- Zadzwoń ode mnie... - zaczęła, szukając telefonu. - Kurde! Chyba został na dole... Zaraz po niego pójdę... - już wstawała, ale ją zatrzymałem.
- Nie kłopocz się. Zadzwonię ze swojego – sięgnąłem do szafki nocnej na której leżał mój telefon.
Spojrzałem na wyświetlacz, po czym wybrałem odpowiedni numer. Pierwszy sygnał... Drugi... Trzeci...
- Halo? - usłyszałem jej głos w słuchawce.
- Hej Martyna. Mam do ciebie sprawę.
- Hej, Harry. Jasne, mów o co chodzi...
- To raczej pytanie... - wahałem się.
- No to pytaj – rzuciła.
Spojrzałem niepewnie na Paule, a ona dała mi sygnał bym to z siebie wydusił.
- Miałabyś ochotę gdzieś ze mną wyjść? - zapytałem niepewnie.
Nie odpowiedziała. Z niecierpliwością wyczekiwałem aż się odezwie, aż odmówi...
- To randka?
Zbiła mnie tym z tropu. Przeraziłem się, że gdy przytaknę przerazi się i mi odmówi. Ponownie spojrzałem na Paule, która szepnęła mi, że mam jej powiedzieć prawdę.
- Coś w tym stylu. A co? Jeśli nie chcesz to śmiało powiedz.
- Nie, nie. No jasne, że chcę... Znaczy... Z przyjemnością... po prostu chciałam wiedzieć w co mam się ubrać – mówiła nieśmiało.
- Ty we wszystkim wyglądasz świetnie – odpowiedziałem bardziej pewny.
- Oj już nie przesadzaj – po jej głosie poznałem, że się zawstydziła. - A powiesz mi dokąd pójdziemy?
- To niespodzianka – odpowiedziałem.
- No dobrze – mruknęła zawiedziona.
- To wpadnę do ciebie o 17. Może być?
- Będę czekać – odpowiedziała.
- To do zobaczenia – pożegnałem się.
- Pa – rozłączyła się.
Odłożyłem telefon na poduszkę i odetchnąłem głęboko.
- I jak? - przerwała ciszę Paula.
- Zgodziła się – odpowiedziałem szczęśliwy. - Teraz nie mogę tego schrzanić.
- Na pewno się uda. Najgorsze za tobą. Teraz... Czas wy brać jakieś ubranie.
- No to do dzieła – odpowiedziałem i ruszyłem za Paulą, która już stała przy mojej szafie.
Stałem z boku i przyglądałem się Pauli grzebiącej w szafie. Szukała i szukała i szukała... Po żmudnych 30 minutach wynalazła to czego szukała, a mianowicie: czarną marynarkę, biały T-shirt, czarne spodnie i czerwone Conversy. Uznałem, że to dobry wybór. Paula zeszła na dół, a ja położyłem wszystko na łóżku i poszedłem do łazienki wziąć prysznic.



*Paula *




Wyszłam z pokoju Harrego i poszłam do siebie. Harremu przyda się chwila samotności, a mi chwila dla siebie. Przecież nie będę paradować cały dzień w piżamie, ale skoro nie mam zamiaru nigdzie wychodzić to cały dzień spędzę w jakby dresie. Podeszłam do szafy i wyjęłam potrzebne rzeczy, czyli bluzkę (z tak szerokim dekoltem, że aż ramię mi wystaje) i krótkie, luźne, dresowe spodnie. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, związałam włosy w koka i zeszłam na dół. Było dość cicho, co w tym domu jest rzadkością. Zauważyłam chłopców (z wyjątkiem Harrego) siedzących w salonie. To było bardzo dziwne... A dokładniej to, że siedzieli i, teoretycznie nic nie robili. W normalnych okolicznościach oglądaliby telewizje, ale tak nie było. Liam siedział na fotelu i rozmawiał z Zaynem, natomiast Niall i Louis siedzieli w milczeniu na sofie.
- Co tu tak spokojnie? - zapytałam wchodząc do pomieszczenia.
Zayn wciąż rozmawiał z Liamem, a Louis i Niall spojrzeli na mnie niepewnie.
- Twój telefon dzwonił – odpowiedział Lou.
- Serio? A kto? - zapytałam.
- Twoja mama – odpowiedział mi Niall.
- I odebraliście? Co jej powiedzieliście? Co chciała? - wypytywałam zdenerwowana i kątem oka zauważyłam, że Liam spojrzał na mnie niepewnie.
- Powiedziała, że mamy ci przekazać żebyś do niej oddzwoniła i, że to ważna sprawa. Powiedziałem jej, że jak tylko będziesz miała chwilę to oddzwonisz – odpowiedział mi Niall.
- Następnym razem nie odbierajcie mojego telefonu.
- Dobrze, a zadzwonisz do niej? - zapytał Lou.
- Tak, ale nie teraz. Teraz to my musimy iść do sklepu i przygotować piknik dla Harrego. Dziś raczej nie oddzwonię, może jutro lub pojutrze... Jeszcze zobaczę, a teraz ruchy zbieramy się... - próbowałam się wymigać.
- Zayn, Niall, Louis, idźcie sami, bo chciałbym pogadać z Paulą...
- Ale... - zaczęłam, ale święta trójca mi przerwała.
- Jasne – rzucił każdy po kolei. - Pa – i wyszli.
- Czego chcesz? - zapytałam prosto z mostu Liama.
- Masz zadzwonić do domu – odpowiedział.
- Nie jesteś moją matką by mi rozkazywać – rzuciłam pośpiesznie.
- Zgadza się, nie jestem. Dlatego zadzwoń do niej.
- Sprytny jesteś, ale nie mam takiego zamiaru...
- Dlaczego?
- Bo... Bo nie wiem co jej powiedzieć. Zrozum. Przyjechałam tu bez słowa... a poza tym i tak ją pewnie to nie obchodzi, znaczy... może i obchodzi, ale pewnie nawet nie zauważyła, że wyjechałam – skłamałam. Mama dobrze wiedziała, że wyjechałam, w końcu rozmawiała z Martyną.
- Prosiła żebyś do niej zadzwoniła, a to oznacza, że się martwi i ma jakąś ważną sprawę do ciebie.
- Liam... Ja się boję z nią rozmawiać – wyznałam.
- Na pewno dasz radę...
- Zostaniesz ze mną? - zapytałam.
- Jak długo zechcesz – uśmiechnął się i podał mi telefon. Spojrzałam na niego.
- Śmiało – dodał mi otuchy.
Wzięłam od niego telefon i wybrałam numer.
- Liam, tylko nie zdziw się gdy nic nie zrozumiesz – uprzedziłam chłopaka. - Będę rozmawiała po Polsku.
W odpowiedzi pokiwał głową. Po 3 sygnałach mama odebrała.
- Halo? Paula? - usłyszałam jej głos przepełniony nadzieją.
- Hej mamo. Słyszałam, że masz do mnie jakąś ważną sprawę – zaczęła prosto z mostu. Liam oczywiście nic nie rozumiał. Z początku jego twarz wyrażała niezrozumienie, ale z każdym moim kolejnym słowem stawał się spokojniejszy. Cały czas się mi przyglądał próbując odgadnąć moje emocje.
- Zgadza się, ale najpierw muszę ci coś powiedzieć – zamarłam. Czyżby chciała prawić mi kazanie? Liam się odrobinę zaniepokoił widząc moją reakcję, więc starałam się to ukryć. - Kochanie, wiem, że jesteś w Anglii, rozumiem też, że miałaś ważny powód by tak nagle wyjechać...
- Wiem mamo, przepra... - przerwała mi.
- Zdaję sobie sprawę, że czujesz teraz przerażenie czekając na moją reakcję. Z pewnością spodziewasz się, że zacznę zaraz na ciebie krzyczeć...
- Zasłużyłam sobie na to – przerwałam jej.
- Daj mi dokończyć. Zrozum, nie mam ci tego za złe, że wyjechałaś. Znaczy trochę miałam, bo nie dawałaś żadnych oznak życia, martwiłam się, ale teraz wiem, że nic ci nie jest. Rozmawiałam z ciocią Martyny i...
- Rozmawiałaś z Justyną? - zapytałam zdziwiona.
- Tak. Powiedziała mi, że mieszkałaś u niej jakiś czas, ale teraz się przeprowadziłaś... Słuchaj skarbie. W sierpniu twoje mieszkanie zostanie ukończone. Będziesz mogła tam zamieszkać i nie zawracać już głowy tym chłopcom...
- Słucham? Skąd wiesz, że mieszkam u jakichś chłopaków? - zapytałam jeszcze bardziej zdziwiona. Kochałam mamę za to, że zawsze mówi całą prawdę i nie owija w bawełnę... Odziedziczyłam to po niej...
- Słuchaj ja też czytam gazety i przeglądam programy plotkarskie, a także oglądam telewizję, tak jak i twoja siostra. I właśnie w tej sprawie dzwonię...
- Coś się stało Julce? - zapytałam zdenerwowana.
- Nie... Choć... Można by tak powiedzieć...
- Co jej jest? - teraz to już byłam naprawdę zdenerwowana. Pomimo iż nie miałam z siostrą zbyt dobrych kontaktów, to k końcu to moja siostra... kocham ją i martwię się o nią.
- Nie martw się. To nic poważnego... Po prostu zwariowała i jest na ciebie mega wkurzona.
- A co ja jej znowu zrobiłam? - przyznam, ze odetchnęłam z ulgą.
- Julka widziała cię w telewizji w jakimś show z tym całym One Direcośtam...
- One Direction – podrzuciłam i zauważyła, że gdy wymówiłam nazwę zespołu Liam zastygł w bezruchu, po czym się uśmiechnął.
- No właśnie. No i ona jest ich wielką fanką...
- Wiem to i co z tego?
- No i jest na ciebie bardzo, ale to bardzo zła, że nie powiedziałaś jej, że ich znasz i, że nie zabrałaś jej ze sobą.
- Mamo, nie mogłam jej zabrać, zresztą wcześniej ich nie znałam...
- Ja to wiem i nie winię cie za to. I tu jest właśnie ta ważna sprawa, bo miałam was zabrać na te wakacje, ale...
- Ale co?
- Ale nie mam jak, a Jula jest bardzo zawiedziona tym faktem, więc...
- Więc co? Mamo nie katuj mnie tak, tylko powiedz o co chodzi!
- Dobra. Jula przyjeżdża do ciebie do Anglii.
- Cooo?! - wrzasnęłam zdziwiona i zerwałam się z siedzenia. Liam zareagował tak samo.
- Dobrze słyszałaś. Jutro ma samolot. Odbierz ją z lotniska o 16.
- Ale gdzie? Co? Jak? Ja nie chcę!
- Nie masz wyboru. Masz się zaopiekować siostrą i koniec kropka.
- A gdzie będzie mieszkać?
- Dopóki twoje mieszkanie nie zostanie dokończone zamieszka u Justyny.
- Mamooo!!! Dlaczego ty mi to robisz?! Nie przyjechałam tu po to by się nią zajmować tylko po to by OD-PO-CZĄĆ!
- Słońce... Zdaję sobie sprawę z tego, że chciałaś pobyć z daleka od rodzinny, ale... Pomyśl o siostrze. Ma spędzić całe wakacje sama w domu? Mnie całymi dniami nie ma, ty jesteś w Londynie, a ona jest sama. Wiesz, że ma bzika na punkcie sławy i jeśli nie będzie miała czym się pochwalić w szkole, to będzie zła zarówno na ciebie jak i na mnie.
- Wiem o tym, ale... Na serio muszę się nią opiekować? Przecież ona może sama się sobą zająć. No jasne, że może, ale jest niepełnoletnia, co oznacza, że jest pod twoją opieką. Jeśli zrobi coś głupiego to ty możesz mieć problem.
- Czy ty mnie szantażujesz?
- Owszem. Obiecuję ci, że podczas ferii zimowych będziesz mogła pojechać gdziekolwiek zechcesz i z kimkolwiek lub sama.
- Zaufam ci pod warunkiem, że jeśli będzie chciała odpocząć od szkoły i ludzi to będę mogła wyjechać lub cokolwiek
- Nie cieszy mnie taka opcja, ale niech ci będzie. Tylko jeśli będziesz wyjeżdżać daj znać, a kasą się nie przejmuj, wszystko ci pozałatwiam.
- Kocham cię mamo.
- Ja ciebie też, słońce. Pamiętaj jutro o 16, samolot w Londynie. Masz ją odebrać.
- Dobra, dobra. Muszę kończyć papa – pożegnałam się.
- Poczekaj... Przypilnuj by jutro do mnie zadzwoniła...
- Jasne. Kocham cię, papa.
- Papa. Do usłyszenia – rozłączyłam się.
- I co? - zapytał Liam widząc, że odkładam telefon z powrotem na szafkę. - Jak było?
- Jakoś przeżyłam... - odpowiedziałam, cały czas myśląc o tej sytuacji z Julką... Jak ja mam mu to powiedzieć?
- Coś się stało? Jesteś taka zamyślona... - zdenerwował się. - Śmiało mów, nie krępuj się...
- Jutro przylatuje moja siostra – wyrzuciłam z siebie.
- To ty masz siostrę? - zapytał zdziwiony.



*Harry *



Wszystko gotowe. Przygotowaliśmy przekąski, rozłożyliśmy koc i rozstawiliśmy świece. Wszystko jest tak jak planowaliśmy. Tylko się nie denerwuj. Trzymamy kciuki, Zayn.”
Spojrzałem na zegarek, wskazywał 15.30. Po przeczytaniu esemesa od Zayna zyskałem jakby pewność, że wszystko musi wypalić. Zacząłem więc się szykować. Wziąłem szybki prysznic, założyłem to co miałem przygotowane przez Paule i już po 30 minutach byłem gotów. Zszedłem na dół i chciałem wejść do salonu powiedzieć Pauli, że już wychodzę (wiedziałem, że tam jest, bo nie dało się jej nie usłyszeć), ale zobaczyłem, że zawzięcie rozmawia z Liamem, więc postanowiłem im nie przeszkadzać. Po cichu podszedłem do drzwi, wziąłem klucze do samochodu i wyszedłem z domu. Uderzyło mnie ciepłe powietrze.
- Idealna pogoda na piknik – mruknąłem do siebie i wsiadłem do samochodu.
W drodze do Martyny wstąpiłem do kwiaciarni po bukiet. Wybrałem wiązankę składającą się z różnych odcieni róż. Spojrzałem na deskę rozdzielczą i zauważyłem, że zbliża się 17. Zaparkowałem pod domem Justyny, w którym obecnie mieszkała Martyna i podszedłem do drzwi. Zapukałem delikatnie i po chwili drzwi się otworzyły. Ujrzałem w nich Martynę. Wyglądała prześlicznie. Ubrana była w liliową, zwiewną spódniczkę do kolan, jasno szarą bluzkę na ramiączka i beżowe balerinki.
- Cześć – rzuciłem cały czas się jej przyglądając. - Wyglądasz prześlicznie – dodałem podając jej bukiet.
- Dziękuję zarówno za kwiaty jak i za komplement – zarumieniła się co dodało jej jeszcze większego uroku. - Wejdź na chwilę. Wsadzę kwiaty do wazonu i będziemy mogli się zbierać.
- Dobrze – odpowiedziałem i wszedłem na korytarz, zamykając za sobą drzwi.
Dziewczyna zniknęła za ścianą, która prawdopodobnie oddzielała kuchnię od holu.
- Już możemy iść – wyłoniła się z pomieszczenia obok po zaledwie minutach.
- Dobrze, tylko... - spojrzałem na nią. - Może lepiej zarzuć coś na siebie, bo może się zrobić trochę chłodno.
- Jasne – uśmiechnęła się i sięgnęła po szary sweter.
Pomogłem jej go włożyć i wyszliśmy z domu, po czym wsiedliśmy do samochodu. Podczas jazdy panowała niezręczna cisza. Przerwałbym ją gdyby tylko wiedział co powiedzie. Co się ze mną do cholery dzieje? Biłem się w myślach. Jeszcze nigdy nie miałem takiej sytuacji, podczas, której nie wiedziałem co mam powiedzieć. Widać Paula miała rację, mówiąc, że zależy mi na Martynie. Ja ją po prostu kocham... Tak... I już wiem co zrobię. Wyznam jej swoje uczucia. Spojrzałem na nią. Siedziała wpatrzona w ulicę za oknem. Chyba też się denerwowała. Uznałem, że powiem jej to, ale nie teraz... Może jak już będziemy na miejscu, albo jak będę ją odwoził... Nie, nie, nie... Zrobię to w odpowiednim momencie. Na samą myśl o tym, że mam jakiś plan uśmiechnąłem się do siebie i puściłem radio. Leciała jakaś znana mi piosenka, więc zacząłem ją nucić, na co Martyna wybuchnęła śmiechem.
- No co? Przecież ładnie śpiewam – oburzyłem się.
- Tak, ale chyba tylko swoje piosenki, bo ta na pewno ci nie wychodzi – odpowiedziała roześmiana.
- Chcesz się przekonać? - w odpowiedzi pokręciła głową na nie. - Ach tak? Ooo no cóż. Niestety musisz tego posłuchać...
Nie fartem w tym momencie był fakt, że dojechaliśmy na miejsce.
- Później cię pomęczę – rzuciłem lekko zasmucony.
- Może innym razem – uśmiechnęła się.
Odwzajemniłem uśmiech, po czym wysiadłem z samochodu i podszedłem do drzwi od strony pasażera. Otworzyłem jej drzwi i pomogłem wysiąść. Zasłoniłem jej oczy i poprowadziłem nad jezioro. Odsłoniłem jej oczy i ujrzałem w nich zaskoczenie. Sam też byłem nieco zaskoczony tym co zobaczyłem. Tuż przy brzegu rozłożony był koc, na którym znajdował się kosz zapewne z różnego rodzaju przekąskami, wokół koca porozstawiane były palące się świece, oraz porozkładane róże. Widok był cudowny, zwłaszcza, że zachodziło słońce. Usiedliśmy na kocu.
- WOW, to wygląda niesamowicie – powiedziała Martyna.
- To ty jesteś niesamowita...
- Harry – zarumieniła się.



*Louis *

To był genialny pomysł. Harry siedział sobie z Martyną nad jeziorem na kocyku gruchając w najlepsze, a ja pływam na łódce po jeziorze i ich szpieguję... Chociaż nieee... Ja tylko ich pilnuję. Tak, to brzmi zdecydowanie lepiej. Szczerze to trochę się nudzę, bo niby co można robić samemu na środku jeziora? Tak, na środku, bo przecież nie mogę pływać przy brzegu, bo by mnie zauważyli. Ale to i tak lepszy pomysł niż siedzenie za krzakami. Dobra, ale wracając do naszych gołąbeczków. Siedzą sobie i siedzą i siedzą i rozmawiają. Harry serio się zaangażował i widać, ze się rozluźnił. Był tak przerażony tą ranką, że bal się, że nie będzie wiedział co powiedzieć, a tu proszę... Martyna co chwilę się śmieje itp. Serio nie dziwię się, że Harry uznawany jest na największego flirciarza.

Dobra. Mam już tego dość. Oni tam sobie siedzą już od godziny i się dobrze bawią, zajadają i flirtują, a ja się NUDZĘ!! Tak być nie może... Chwila, chwila, co ON robi?! Wziąłem wiosła w dłonie (nie mogłem używać silnika, bo by mnie usłyszeli) i podpłynąłem bliżej. Dobra, fałszywy alarm. Harry po prostu zaczął łaskotać Martynę i się przewrócili. Teraz Harry leży na Martynie i...

PLUM!!


*Paula *


- Może gdzieś pójdziemy? - zapytałam. Serio nie ma to jak siedzieć z trzeba idiotami w jednym pokoju i nic nie robić! Może gdyby był tu Louis to coś by się działo, a tak to? Niall żre, Zayn gada z Carol przez telefon, a Liam siedzi na Twitterze.
- Nie ma mowy. Czekamy, aż Harry wróci – mruknął Liam.
- A gdzie jest Lou?
- Na misji – odpowiedział Zayn. Zauważyłam, że skończył już rozmawiać przez telefon.
- Dobra, wolę nie wiedzieć co to za...
Nagle ktoś wszedł do domu i stanął w salonie. Był to przemoczony do suchej nitki Louis. Z pewnością siedzę teraz z szeroko otwartą buzią patrząc się na niego. Reszta zespołu śmiała się z niego wniebogłosy.
- Boże! Co ci się stało? - zapytałam. - Zayn idź po jakiś ręcznik lub coś – poleciłam chłopakowi.
- Nic – warknął Louis.
- Gdzieś ty był? - zapytałam owijając go przyniesionymi przez Zayna ręcznikami.
- Pilnował Harrego – odpowiedział za chłopaka Niall.
- Pilnowałeś ich? - zapytała, ale wszyscy to olali.
- I jak? Co się stało? - zapytał Liam, wciąż się chichrając.
- Nic! - warknął nasz pływak. - Siedziałem sobie na łódce i patrzyłem co robią aż tu nagle bum.
- Co?
- Harry pocałował Martynę!
- No to normalne na randkach, ale lepiej nam powiedz dlaczego jesteś cały MOKRY – zawołałam.
- Bo mnie oblali wodą! - powiedział ironicznie.
- A tak na serio? - zapytał Liam.
- No jak zobaczyłem ich całujących się to... To łódka się przekręciła i... I wylądowałem w wodzie.
Teraz to już nikt nie panował nad śmiechem. Wszyscy dosłownie tarzaliśmy się po ziemi, no z wyjątkiem Louisa, bo ten siedział mętny na kanapie, ale widziałam, że jego oczy też się z tego śmieją.
Uspokoiliśmy się po „jakimś czasie” a dokładniej po 10 minutach. Nikt nie miał siły się już śmiać, więc spokojni włączyliśmy telewizję i jedząc kolację oglądaliśmy jakiś denny serial.
- Już jestem – krzyknął Harry stojąc w progu.
Wszyscy od razu zerwaliśmy się z kanapy i poszliśmy dowiedzieć się co i jak. Oczywiście chłopcy nie dali mi dojść do głosu, więc tylko słuchałam relacji Harrego.
- No więc. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, łaskotaliśmy... całowaliśmy... I znów rozmawialiśmy, podziwialiśmy widoki... wyznałem jej miłość, potem spacerowaliśmy po parku i na koniec odwiozłem ją do domu. Koniec – recytował Harry.
- Zaraz, zaraz – olśniło mnie. - Wyznałeś jej miłość!
- Uuuuu – mruknęli wszyscy.
- Tak – odpowiedział mi nieśmiało chłopak.
- I co ona na to?
- Powiedziała, że też mnie kocha i... poprosiłem ją o chodzenie.
- A dokąd będziecie chodzić? Po bułki – zakpił Zayn.
- O to ja poproszę jedną – wypalił nasz głodomorek.
- Oj zamknijcie się – zareagował Liam. - Zgodziła się?
- Tak. Jesteśmy parą – odpowiedział dumnie nasz flirciarz.
- Awww - jęknęłam – Gratuluję!
- No gratulujemy - odpowiedzieli chłopcy.
- Dobra. Skoro wszyscy już jesteśmy muszę wam coś powiedzieć – przerwałam ich chwilę radości i uścisków. Spojrzeli na mnie, więc wyjawiłam o co chodzi. - Jutro przylatuje moja siostra.




Siemanko :D nareszcie skończyłam ten rozdział. Cieszę się, że tyle osób głosuje w ankiecie. Już się nie mogę doczekać aż napiszę tajemniczy 21 rozdział.
Chciałabym podziękować wszystkim za to, ze czytacie moje wypociny.


PS. Proszę KOMENTUJCIE!
Kolejny rozdział pojawi się jakoś w środę pod wieczór, albo nawet w nocy. Natomiast jeśli mi się nie uda to niestety będziecie musieli czekać aż do 19 lipca, bo wyjeżdżam na wakacje, ale postaram się coś napisać szybciej.
Bo zapomnę! Jeśli ktoś chce żebym informowała go o nowych rozdziałach to niech napisze w komentarzu jakiś kontakt do siebie, bo ja już nie wiem kogo mam informować.

Mam nadzieję, że rozdział się wam podoba. PAPA :*

niedziela, 24 czerwca 2012

Rozdział 16 część 2

Ujrzałam z milion fanek z różnymi transparentami, koszulkami i innymi rekwizytami związanymi z One Direction. Zamurowało mnie. Nagle poczułam jak Liam ciągnie mnie za rękę, więc szybko wstałam i cały czas podążałam za nim. Jak tylko fanki ujrzały Liama zaczęły piszczeć i wołać jego imię, a następnie pozostałych członków grupy. Chłopak widząc moje przerażenie założył mi na głowę kaptur od bluzy i mocniej chwycił za rękę. Szliśmy dość szybko. Słyszałam jak Liam kilka razy przywitał się z fankami i przybijał im piątki. Kątem oka zauważyłam, że Martyna idzie z Niallem, równie przerażona co ja, a może nawet bardziej, a za nią Zayn, Louis i Harry idą jak, gdyby, nigdy, nic i dają fankom sporadyczne autografy, uśmiechają się do nich, machają itp.
Chłopcy zatrzymali się na chwilę, by zrobić sobie fotki z fankami, ale ochroniarze popchnęli ich w naszym kierunku. Trochę nie fajnie ze strony ochroniarzy, że tak traktują fanki, ale przecież to wszystko dla dobra zespołu...
Czas strasznie mi się dłużył, ale na szczęście po chwili byliśmy już w budynku. Liam zostawił mnie przy Martynie, wziął Nialla i dołączył do stojących przy drzwiach wejściowych przyjaciół. Jeden z ochroniarzy podszedł do mnie i Martyny i kazał nam iść dalej mówiąc, że chłopaki muszą tu jeszcze chwilę zostać. Zostałyśmy zaprowadzone do jakiegoś pokoju, a raczej garderoby, czy takiego salonu. To była taka mieszanina gardesalon... Tak, lubię wymyślać dziwne nazwy. W każdym bądź razie na środku owego pomieszczenia stała spora kanapa. Wraz z Martyną rozgościłyśmy się na niej i w ciszy czekałyśmy na przyjście chłopców. Na szczęście nie trwało to zbyt długo. Pojawili się po jakichś 10 minutach.
- No dobra... - zaczął Zayn wchodząc do gardesalonu. - Niezłe zamieszanie co? Tu jest tak zawsze. Przyzwyczajcie się – tłumaczył nam.
- Oj daj im spokój – bronił nas Louis. - Nie widzisz, że wciąż są w szoku? Przez ciebie się od nas odwrócą...
- Louis ma trochę racji – poparł go Harry. - Są w szoku, ale Zayn też ma rację... Muszą do tego przywyknąć...
- Darujcie sobie – wtrącił swoje trzy grosze Niall. - Wy tu gadacie nie wiadomo o czym, a ja jestem GŁODNY!
- Uspokójcie się – do akcji wkroczył Liam. - Niall ty idź do bufetu i coś sobie weź do jedzenia, a wy...
- Mam iść sam? - przerwał mu Niall.
- Zaraz do ciebie przyjdę – poddał się Daddy i wrócił do reszty. - Wy troje macie zostawić dziewczyny w spokoju i Zayn proszę cię zachowuj się.
- No tak zawsze wszystko zwalajcie na mnie – rzucił mulat.
- Niech Niall się cieszy, że go tu nie ma, bo byłoby na niego, a nie na ciebie – od pyszczył mu Harry.
- Nie z tobą rozmawiam Styles – odpowiedział mu Zayn.
- Nie mów do mnie po nazwisku! Za kogo ty się masz?! - nastroszył się loczek.
- Na pewno za lepszego od ciebie – i w tym momencie ja nie wytrzymałam i Harry.
Jednak jest pewna różnica. Harry rzucił się na Zayna i zaczęli się siłować, przepychać i tym podobne, ja zaś wstała z kanapy i można rzec, że kipiała ze złości.
- Hej. My tu jesteśmy! Nie musicie się tak o nas troszczyć! Same damy sobie radę! A poza tym nie bierzcie nas za jakieś mięczaki! Pogrzało was?! Harry odsuń się od Zayna i ty tak samo! Koniec tej bójki! - darłam się na nich.
Po chwili wszyscy ucichli i patrzyli na mnie z przerażeniem. Postanowiłam wziąć się w garść i wszystko po kolei im objaśnić.
- Liam ty idź do Nialla, bo mu to obiecałeś i nie chcę słyszeć żadnego ale... Serio damy sobie same radę.
- No ok – odpowiedział ponuro i wyszedł z gardesalonu.
- A wy dwaj – pokazałam na Harrego i Zayna – macie się przeprosić i nie obchodzi mnie który zaczął pierwszy. Macie się przeprosić i to w tej chwili.
- Przepraszam – powiedzieli równo.
- No dobrze. A teraz zajmijcie się sobą, tylko bez kłótni i bójek.
- Dobrze – rzuciła święta trójca.
Każdy zajął się sobą. Chłopcy zaczęli grać na PSP, a ja z Martyną siedziałyśmy na sofie i rozmawiałyśmy o wszystkim. To była magia. Była taka cisza, że powoli zaczynałam się martwić, czy aby nie przesadziłam. Jednak ta chwila nie trwała wiecznie. Po zaledwie 20 minutach do pomieszczenia wpadł Niall.
- Ludzie, Liam każe wam do niego przyjść.
- Po co? - zapytał znudzony Louis.
- Bo tak kazał Paul. Mamy coś tam zrobić, sam nie wiem, nie słuchałem za bardzo. W każdy bądź razie macie iść za mną.
- A dziewczyny? - zapytał Harry. - One też mają iść?
- No właśnie? - podłapał Zayn.
- Paul mówił coś, że mamy jakąś próbę, więc musimy iść, natomiast dziewczyny? Nie wiem, ale myślę, że mogą z nami pójść jeśli chcą. W ten sposób dowiedzą się... tego i owego.
- To znaczy? - zapytałam.
- Zobaczysz – wystawił mi język i znów zwrócił się do chłopaków. - Dawajcie, idziemy.
- No dobra – odpowiedzieli i już mieli wychodzić, ale się zatrzymali.
- Idziecie? - zapytał Louis.
Spojrzałam na Martynę, której oczy się świeciły z radości.
- Jasne – odpowiedziałam i wszyscy razem wyszliśmy za Niallem.
Na miejscu okazało się, że chłopcy mieli mieć próbę przed występem. Z Martyną zajęłyśmy jakieś wolne miejsca i patrzyłyśmy jak chłopcy pracują. Tak naprawdę to nie przypominało to pracy. Po prostu „stali” na scenie i „śpiewali” piosenki. Tak powinno być, ale... Oni się zwyczajnie wygłupiali. Co i raz ktoś, a konkretnie Paul, musiał ich uspokajać. Na szczęście, dla mnie, po żmudnych 20 minutach, w końcu udało im się zaśpiewać piosenkę od początku do końca, bez żadnych wygłupów, zapominania tekstu itp. Piosenka, którą śpiewali miała być tylko rozgrzewką. Więc czekała nas kolejna męczarnia z kolejną piosenką, która tym razem miała być przez nich zaśpiewana w programie. Co prawda było trochę problemów, nie licząc ich wygłupów, bo mieli zaśpiewać „What makes you beautiful”, ale, gdy Liam się o tym dowiedział – zbuntował się i powiedział, że nie zaśpiewa tej piosenki. Harry trochę się wkurzył, bo uznał, że jak to określił Liam jest „zasranym gówniarzem i, że jest zazdrosny o jego solówkę w tej piosence”. Liam oczywiście olał jego wywody i zarzekł się, że nie zaśpiewa tego. Od tej pory właśnie były kłopoty, bo Harry obraził się na Liama i nie chciał się zgodzić na zmianę piosenki. Wtedy Liam powiedział, że jeśli będą śpiewać WMYB to on... odejdzie z zespołu.
- Cooo?! - wrzasnął Paul. - Czyś ty oszalał?! Co cię napadło?!
- Nie zaśpiewam tego. Nie teraz – odpowiedział mu.
Wszyscy – co oznacza resztę zespołu, Paula, ochroniarzy, mnie, Martynę i wszystkich znajdujących się w pobliżu – wpatrywali się w niego z niedowierzaniem.
- Ale dlaczego?! - domagał się wyjaśnień Paul.
- Po prostu nie! - wrzasnął Li.
- Czyżby to miało coś wspólnego z Danielle? W końcu zawsze tą piosenkę dedykowałeś jej... Co nie postarała się ostatnio, że zmieniłeś zdanie? - zadrwił Harry.
Zauważyłam, że chłopaka wcale nie obeszło, że Liam jest gotowy odejść z zespołu.
Po słowach Harrego, Liam bez słowa opuścił pomieszczenie, w którym się obecnie znajdowaliśmy. No można powiedzieć, że chciał je opuścić, ale Andy nie chciał go wypuścić.
- Wypuść mnie – domagał się Li.
W odpowiedzi dostał tylko kiwnięcie głową na nie.
- Proszę. Chcę pobyć sam.
Wciąż ta sama odpowiedź.
- I wy się dziwicie, że ja chcę odejść? – zwrócił się do pozostałych członków grupy i Paula. - Nikt mnie tu nie traktuje poważnie. Nawet nie mogę pójść się przewietrzyć lub pobyć sam. A to dlaczego?Bo jakiś głupi ochroniarz słucha się nadopiekuńczego, martwiącego się tylko o siebie i swoją forsę menadżera.
- Liam nie pleć bzdur – ostrzegł kumpla Niall. - Narobisz sobie kłopotów.
- Nie Niall! - wrzasnął. - Będę mówił i robił co mi się żywnie podoba. A teraz chcę wyjść – zwrócił się do Andiego. - Masz mnie puścić.
- Liam zostajesz! - wrzasnął Paul. - Zmienimy tą piosenkę jeśli chcesz.
Chłopak jednak wciąż na to nie reagował i chciał iść, ale Paul zastawił mu drogę.
- Słuchaj. Wybaczę ci co mówiłeś o mnie i Andy też ci wybaczy, tak samo jak cała reszta i nawet pozwolę ci czasami nie przychodzić na próby i jak już powiedziałem zmienię tą piosenkę, tylko nie odchodź z zespołu.
- Zrozum Paul. Ja nie chcę żadnych przywilejów. Po prostu chciałbym teraz zostać sam. Muszę pomyśleć co powiem w programie...
- Stary nie odchodź – rzucił błagalnym głosem Harry. Chyba zaczął rozumieć, że Liam mówi poważnie. - Zgadzam się na zmianę piosenki. Niech stracę.
- Tu już nie chodzi o piosenkę! - krzyknął wkurzony. - Po prostu chcę pobyć przez chwilę SAM! Czy to takie trudne do zrozumienia?!
- Ale nie odejdziesz? - zapytał zasmucony blondasek.
- Nie – mruknął już spokojniej.
- To dobrze – ucieszył się Niall, a wszyscy pozostali włącznie ze mną odetchnęli z ulgą.
- Więc mogę już wyjść? Obiecałem, że nie odejdę z zespołu, więc pozwolicie mi pobyć w samotności? - próbował się wydostać, ale Andy wciąż nie chciał go puścić.
- Wypuszczę cię stąd jeśli zrobimy ostateczną próbę – odezwał się Paul, a Andy kiwnął głową.
Chłopak jęknął zdegustowany i odszedł w drugi koniec studia. On naprawdę miał problem, ale nikt tego nie dostrzegł wcześniej. Pewnie nie chciał odchodzić tylko zostać sam... Martwię się o niego... Chyba trzeba będzie z nim pogadać... ale czy on tego chce? Cóż, trzeba to sprawdzić.

Zaczęła zbliżać się 19. Chłopaki byli już przebrani i gotowi do występu. Powoli zaczęli zajmować swoje miejsca na scenie. Już nie było żadnych wygłupów, ani kłótni. Wszyscy byli... normalni. Z wyjątkiem Liama. On cały czas był mętny i zamyślony. Próbowałam z nim pogadać, ale... on po prostu mi uciekał! Po występie jednak go przycisnę. Muszę wiedzieć o co chodzi... to dla jego dobra...
- Dobrze – zaczął swoją lekcję Paul. - Robimy tak jak zawsze. Macie być sobą, ale bez przesady. Louis, Harry proszę was ograniczcie swoje scenki do minimum. Jesteśmy tu by rozwiać wątpliwości co do znajomości Pauli i Liama. A wracając do planu. Najpierw zaśpiewacie „Up All Night”, następnie siadacie na sofę i grzecznie odpowiadacie na pytania. Liam, jakoś tak w mniej, więcej w połowie programu, jak Mo' Bounce zapyta cię o zdjęcie wiesz co masz robić.
- Tak – odpowiedział obojętnie.
- Wszystko w porządku? Dasz radę? - dopytywał się menadżer.
- Tak. Jest OK.
- No to jedziemy. Ustawcie się na scenie i, gdy Mo' zapowie was zaczynacie śpiewać – chłopcy w odpowiedzi pokiwali głowami i poszli na miejsca.
Cały czas przyglądałam się Liamowi. Wyglądał na zdenerwowanego. To było dziwne. Chłopaki nie raz mówili, że nie stresują się przed występami, a teraz? Może mi się po prostu wydaje...
Moje zmartwienia przerwał Paul.
- Dziewczyny chodźcie ze mną. Musicie trochę poczekać na swoją chwilę.
- Jaką chwilę? - podłapałam.
- Dobra, powiem wam. Po tym jak Liam zacznie o was mówić, zostaniecie zaproszone na scenę. Opowiecie trochę o sobie i zaprzeczycie wszystkim plotkom...
- Słucham?! - zapytała zdziwiona Martyna. - Jak to mamy tam wyjść?
- Mogłam się tego spodziewać... - mruknęłam pod nosem.
- Cooo? - widocznie mnie usłyszała.
- Nie znasz ich?Zawsze coś wymyślą i nas w to wrabiają. Ale serio, Paul, musiałeś się na to zgodzić?To może nam wszystko popsuć...
- Zmusili mnie... Szczerze to też nie sądzę żeby to był dobry pomysł. Z jednej strony fanki was poznają, ale z drugiej mogą uznać, ze robicie to dla sławy... Liam jednak zapewnił mnie, że wszystko będzie dobrze i, że to załatwi... Zaufałem mu i wy też powinnyście.
- Ufam mu – wypaliłam zbyt szybko...
- Ja też – dodała Martyna.
- No to załatwione. Przyszykujcie się i zastanówcie co chcecie powiedzieć. Tylko dobrze to przemyślcie, bo nie chcemy żadnych kolejnych problemów... Najpierw mówicie krótko o sobie, no wiecie, to co najważniejsze, a następnie Mo' Bounce będzie wam zadawał dodatkowe pytania, takie ogólne. Tylko nie odpowiadajcie na nie zbyt pochopnie. Fani potrafią wszystko wyczuć...
- Damy radę – odpowiedziała żwawo moja przyjaciółka.
- Mam taką nadzieję – mruknęłam, ale na moje szczęście nikt tego nie usłyszał.
- Nie wątpię w to. W razie czego chłopaki was jakoś wyplączą.
- Dobrze – rzuciłam. - To my może teraz pójdziemy im życzyć powodzenia.
- Dobrze idźcie tylko pamiętajcie, zaraz zaczynamy.
- Ok – rzuciłyśmy równo i podeszłyśmy do zespołu.
- Po pierwsze udanego występu, a po drugie... Mogliście nam powiedzieć! - wrzasnęłam.
- Spodziewaliśmy się twojej reakcji – bronił ich Louis.
- Jakbyście nam wcześniej o tym powiedzieli, to może moja reakcja byłaby inna!
- Serio w to wierzysz?
- Paula, on ma trochę racji... - wtrąciła się Martyna między naszą „pogadankę”. - Znając ciebie na pewno zareagowałabyś tak samo jak teraz...
- Serio tak myślisz? - zapytałam ironicznie. - Moim zdanie zareagowałabym znacznie gorzej!
- Dlatego nic ci nie mówiliśmy – wtrącił się Zayn.
- Ustawcie się zaczynamy za 20 sekund – krzyknął ktoś z oddali.
- Dobra, nie ma teraz na to czasu... Pogadamy później. Pamiętajcie, że jak coś to macie nam pomóc.
- Ok – odpowiedzieli chórkiem i ustawili się na scenie.
- Do zobaczenia za chwilę – krzyknął Louis, a ja już chciałam go udusić. Strasznie mnie wnerwia swoim zachowaniem...
- Zaczynamy za 5... 4... 3... 2... 1... Poszło! - ponownie ktoś krzyknął i zaczął się program.
Wszystko szło jak po maśle. Chłopcy zaśpiewali piosenkę, a następnie odpowiadali na pytania. Oczywiście nie obyło się bez wygłupów, ale... takich w miarę normalnych i znośnych. Mówiłam, że program jest nagrywany w towarzystwie publiczności? Jeśli nie to mówię to teraz. Ale wracając do wygłupów chłopaków, kiedy tylko coś zrobili cała publiczność łącznie z prowadzącym program, ze mną, Martyną, Paulem i innymi zaczynała się śmiać. A przyznam, że takich chwil było duuuużo!
Wszyscy się wygłupiali, nawet Liam, ale... tak nie do końca. Próbował zachowywać się normalnie, ale osoby, które go dobrze znały (tak jak ja) widziały różnicę... Tylko trudno było ją jakoś konkretnie określić. Cały czas się mu przyglądałam. Moje zamyślenia jednak przerwała Martyna.
- Ej Paula słyszysz mnie?
- Tak – otrząsnęłam się. - Co się stało?
- Paul powiedział, że niedługo będziemy musiały wychodzić.
- Dobra, dobra.
- Wszystko OK?
- Tak. Jestem zwarta i gotowa – odpowiedziałam uśmiechem, który mi wcześniej posłała i skupiłam się na tym co mówi prowadzący.
- Dobra, chłopcy. My tu gadu, gadu, a fani z pewnością czekają aż zadam wam to pytanie, a konkretnie chodzi o... to zdjęcie – wskazał na telewizor. - Liam powiesz nam coś o tym?
Chłopak tylko pokiwał głową.
- Powiedz kto jest z tobą na tym zdjęciu? Bo to ty prawda?
- Tak, to ja. A na zdjęciu jest ze mną moja przyjaciółka.
- Przyjaciółka? Nie wygląda to na zwykłą przyjaźń... Czy to zdjęcie jest fotomontażem?
- Nie, nie jest... I tak jak już mówiłem na zdjęciu jest moja przyjaciółka Paula. Rozumiem, że zdjęcie może wyglądać dwuznacznie, ale ja ją tylko pocieszałem...
- Pocieszałeś? Co masz na myśli?
- Próbowałem ją rozweselić. Była trochę podłamana z powodu swoich problemów.
- Można wiedzieć jakich?
- Nie obraź się, ale nie mogę ci tego powiedzieć. To jej prywatna sprawa i ja nie mam zamiaru się w nią wtrącać, ani rozpowiadać wszystkim.
- Rozumiem. Więc skoro wyjaśniłeś nam wszystko dotyczące tego zdjęcia, to może zaprosimy tu ją i jej koleżankę, by opowiedziały nam o sobie?
- Oczywiście – uśmiechnął się Li.
- Tak, więc zapraszamy do nas Paule Night i Martynę Nowak.
Publiczność zaczęła bić brawa, a my weszłyśmy na podest. Liam i Louis wstali i podprowadzili nas na „nasze miejsca”, po czym sami zajęli swoje poprzednie pozycje.
- Witam was dziewczyny.
- Cześć – przywitałyśmy się.
- Może opowiecie nam trochę o sobie?
- Jasne – odpowiedziałam. - Jestem Paula Night. Mam 18 lat i pochodzę z Polski, ale mam także korzenie brytyjskie, stąd angielskie nazwisko. Ymm... co by tu jeszcze powiedzieć... A już wiem. Przeniosłam się z Polski, aby uczęszczać do University of Oxford.
- Ja natomiast nazywam się Martyna Nowak i również mam 18 lat. Jestem polką. I tak jak Paula będę uczęszczać do Oxfords.
- To cudownie. Powiedzcie nam od jak dawna się znacie?
- Przyjaźnimy się od piaskownicy. Zawsze chodziłyśmy do jednej klasy... Jesteśmy jak siostry – odpowiedziałam.
- Oj to prawda. Czasami zachowują się jak bliźniaczki – dodał Lou.
- Nie prawda – odpowiedziałyśmy równo.
- Właśnie to potwierdziłyście – rzucił Harry.
- No dobrze. Czasem nam się zdarza, ale to naprawdę rzadko – odpowiedziała Martyna.
Jakoś nie byłam w stanie się z nimi wykłócać. Cały czas zerkałam na Liama... Martyna walnęła mnie z łokcia, żebym się ocknęła.
- A od jak dawna znacie chłopców i co was z nimi łączy?
- Nie znamy się zbyt długo. Jakoś tak mniej więcej od początku wakacji. - odpowiedziała Martyna. Poznałyśmy ich jak się tu sprowadziłyśmy.
- Czyli, że tak po prostu podeszłyście do nich i się za kumplowałyście?
- Nie. Fart chciał, że akurat dziewczyny zamieszkały w sąsiedztwie moich rodziców – odezwał się Liam. - Ciocia Martyny, Justyna, koleguje się z moimi rodzicami, więc postanowiła nas zapoznać. Akurat miałem wtedy wolne i byłem w domu.
- O. Pewnie wiele osób teraz uważa was za bardzo fartowne osoby. A wracając do mojego poprzedniego pytania. Co was łączy?
- Jesteśmy przyjaciółmi – odpowiedziałam automatycznie. - Odkąd się poznaliśmy, zaczęliśmy spędzać razem dużo czasu.
- Wiecie, że jesteście mega szczęściarami?
- Na początku też tak uważałyśmy i wciąż tak uważamy. W końcu poznałyśmy pięciu cudownych chłopaków, którzy nas wspierają z całego serca.
- Z całą pewnością tak jest. Teraz dziewczęta, jeśli się nie obrazicie zadam wam dość prywatne pytanie.
- Dobrze – Martyna uśmiechnęła się.
- Spotykacie się z kimś?
- Nie – odpowiedziała za nas obie Martyna. - Postanowiłyśmy na razie odpocząć od związków i zająć się nauką. A poza tym zostawiłyśmy wszystkich znajomych w Polsce i większość naszych kontaktów się przerwała, a jednymi osobami, które do tej pory poznałyśmy jest zespół One Direction.
- A wy? - zwrócił się do chłopaków. - Kto jest singlem?
Wszyscy z wyjątkiem Louisa podnieśli rękę. Ale zaraz, zaraz...tylko z wyjątkiem Louisa?
- Stary. Opuść rękę – szepną do Liama, Louis.
- Ale dlaczego? - odpowiedział zdziwiony.
- Bo single mają podnieść rękę. A ty masz dziewczynę.
- Nie, już nie – odpowiedział Liam także szeptem.
- Cooo?! - wrzasnął Louis, a wszyscy na niego spojrzeli.
- Co się stało? - Mo' Bounce był zdziwiony zachowaniem Lou. - Liam, dlaczego podniosłeś rękę?
- Bo jestem singlem.
- Ale jak to? A Danielle? Twoja dziewczyna?
- Zerwałem z Danielle.
I to był szok. Wszyscy wybałuszyli oczy ze zdziwienia. Jestem pewna, że ja też. Ale jak to?... Przecież... On... Oni byli ze sobą prawie ROK! Co się stało?... Czemu my o niczym nie wiedzieliśmy?.... Nie powiedział nam...
Nikt nie był w stanie nic powiedzieć. To była naprawdę szokująca wiadomość. W końcu byli taka idealną parą i chodzili ze sobą tak długo... znaczy tak postrzegali to inni. Ja znałam prawdę... Na szczęście głos odzyskał nasz kochany prezenter.
- Jak to? Byliście przecież tak idealną parą – a nie mówiła, że tak myślą? - Co się stało?
- Nie byliśmy idealną para. Nikt nie jest idealny. A jeśli chodzi o powód, to... po prostu przestało nam się układać. Oddalaliśmy się od siebie i to spowodowało, że się rozstaliśmy.
- No... Po minach twoich kolegów widać, że nie spodziewali się tego.
- Bo tak jest. Do tej pory nikt o tym nie wiedział...
- Ale mu nie chodzi o to, że nie spodziewali się, że o tym powiesz, tylko, że zerwiecie – wtrąciłam się.
- Jestem pewien, że czekali na to...
- Jak to? - podłapał Mo'.
- To już nie istotne. Po prostu wiele razy ostrzegali mnie przed nią i mieli rację, ale ja nie słuchałem. Nie pasowaliśmy do siebie.
- A my się tego nie spodziewaliśmy...
Liam tylko spuścił głowę i zszedł ze sceny. Wszyscy śledzili jego poczynania.
- To jest dla niego trudne – wydukałam.
- Rozumiem – szepnął do mnie Mo', po czym zwrócił się do telewidzów, a ja podążyłam za Liamem.
- Tak, więc w dzisiejszym programie dowiedzieliśmy się wielu ważnych rzeczy. Liam Payne, członek One Direction, jest SINGLEM! - potem zwrócił się do nas. - Z pewnością wiele fanek jest szczęśliwych. 4/5 One Direction jest wolnych. Co o tym myślicie?
Odpowiedzi chłopaków już nie usłyszałam. Cały czas myślałam o Liamie. Podczas całego występu i prób przy wyjściu stał Andy i pilnował by nikt się nie wymknął, teraz jednak stał obok drzwi.
Podeszłam do niego i niemo zapytałam czy widział Liama.
- Poszedł na zewnątrz tylnym wyjściem. Żadna fanka nie ma tam dostępu.
Pokiwałam mu w podzięce i zrozumieniu głową i pobiegłam we wskazanym kierunku. Kiedy byłam już na zewnątrz uderzył mnie chłodny powiew wiatru. Rozejrzałam się i w końcu go zauważyłam, choć było to dość trudne bo było już ciemno. Siedział skulony pod przeciwległą ścianą. Podeszłam do niego, usiadłam obok i przytuliłam. W odpowiedzi na mój dotyk wtulił się we mnie. Siedzieliśmy tak chwilę wpatrując się w gwiazdy. Usłyszałam dźwięk dzwonka, który oznaczał koniec programu.
- Liam... Wiem, że to dla ciebie trudne. Też przeszłam przez coś takiego. To moja wina...
- Nie mów tak – w końcu się odezwał. - To nie jest twoja wina.
- Owszem moja. Danielle była wkurzona jak zobaczyła nasze wspólne zdjęcie... Gdybym tu nie przyjechała... nie doszłoby do tego...
Chłopak gwałtownie odwrócił głowę w moją stronę, tak, że patrzyliśmy sobie w oczy, a nasze twarze dzieliły centymetry.
- To nie jest twoja wina. Ona mnie zdradziła... Dlatego z nią zerwałem. Na dodatek dobierała się do moich kumpli... - ściszył głos.
- Skąd o tym wiesz?
- Może i byłem w niej zakochany po uszy, ale na pewno nie byłem ślepy. Poza tym wierzyłem chłopakom, ale chciałem dać jej szanse... próbowałem to wyprzeć.
- Powinieneś był z nią pogadać...
- Wiem, wiem – wstał. - Nie miałem na to, ani odwagi, ani chęci. Próbowałem myśleć, że to nie miało miejsca, ale... Nie tym razem – pomógł mi wstać. - Nie po tym jak cię potraktowała...
- Pogadamy o tym w domu, teraz wróćmy do reszty. Paul pewnie będzie na nas zły, że tak nagle wyszliśmy. - ruszyliśmy z powrotem do studia.
- Paulem się nie przejmuję, bardziej boję się chłopaków...



*Liam *

- No ja nie mogę – rzuciła nagle.- Czyżbym się przesłyszała? Czy może sam Liam Payne, członek One Direction, powiedział, że się czegoś boi? - zadrwiła.
- A i owszem – odpowiedziałem kpiąco. - Cholernie boję się łyżek – wyszeptałem te ostatnie słowo.
- Po pierwsze to chyba sobie ze mnie kpisz? A po drugie, czy ty powiedziałeś słowo na „ch”? Nie spodziewałam się tego po tobie – uśmiechnęła się do mnie.
- Po pierwsze to naprawdę boję się rzeczy na „ł”, a po drugie tak, użyłem, ale to nie zbrodnia.
- Uuu... To ja naprawdę sporo rzeczy o tobie nie wiem...
- Racja... Ale na pewno będziesz miała jeszcze wiele okazji by mnie poznać.
- No z pewnością. W końcu mieszkamy pod jednym dachem i będziemy chodzić do tej samej szkoły.
- Nawet klasy... - ugryzłem się w język.
- Słucham? Czy ja znów o czymś nie wiem? - powiedziała oburzona.
- Dowiesz się, ale... Kiedy indziej... - może przy innej okazji, dodałem w myślach.
- Wiesz co? Jak...
- No nareszcie się pojawiliście – przerwał jej Harry. - Stary, musimy pogadać...
- Zgadza się. Czy Paula może zostać? Bo potrzebuję jej, bo musi coś potwierdzić.
- Ale co? - zapytała, ale my ją olaliśmy.
- Jasne. Mogę pierwszy? - w odpowiedzi pokiwałem głową. - No więc... Chciałbym cię przeprosić... no wiesz, za te niestosowne teksty. Ja serio nie chciałem ci dopiec, to miły być takie żarciki. Gdybym tylko wiedział, w życiu bym się tak nie zachowywał.
- Stary. Proszę cię. Skończ już z tym tłumaczeniem się. To jest moja wina. Nie martw się, nie jestem na ciebie zły. Już nie.
- To dobrze. To ja lecę...
- Nie tak szybko. Teraz moja kolej – zatrzymałem go.
- No tak, sorki. Mów.
- No więc. Czemu nie umówiłeś się jeszcze z Martyną? - zapytałem prosto z mostu.
- Co?! - zapytał zszokowany.
- Co? - powtórzyła Paula.
- Dobrze słyszeliście. Powidz mi dlaczego jeszcze tego nie zrobiłeś?
- Nie wiem o czym ty mówisz – odpowiedział pewnie, lecz zdradził się faktem, że powiedział to za szybko. Czyli trafiłem w czuły punkt.
- Słuchaj. Mnie nie nabierzesz. Znamy się od dawna. Powiedz prawdę... Przysięgam ci, że ta rozmowa zostanie między nami.
- No dobra... po prostu boję się, że... że mnie odtrąci, że nic do mnie nie czuje...
- Tak myślałem. Jesteś ślepy jak kret. Dlatego też kazałem zostać tu z nami Pauli – zwróciłem się do dziewczyny. - Paula, czy Martyna czuje coś do Harrego?
- Nie mogę wam tego powiedzieć! To moja przyjaciółka – wybuchła.
- A nie chcesz jej szczęścia? - zaszantażowałem ją.
- No chcę... - wahała się.
- To mów.
- No OK. Więc tak. Znaczy 100% pewności nie mam, bo z nią o tym nie rozmawiałam, ale... To widać. I uważam, że tak jest.
- Czyli, że ona coś do mnie uczuje? - nie załapał Harry.
- Tak. O to jej właśnie chodzi – odpowiedziałem mu. - Słuchaj. To widać jak na nią patrzysz... Widać też jak ona patrzy na ciebie, a zresztą...
- A zresztą nie skapnąłeś się, że skoro lizaliście się w kinie i ona tego nie przerwała, to znaczy to, że jej się podobasz? Bo przecież gdyby tak nie było to oderwałaby się od ciebie. - dokończyła za mnie Paula.
- Noo. Kocie, musisz działać! Zaproś ją na randkę, pogadaj, wyznaj miłość, cokolwiek. Ważne żebyś zrobił pierwszy krok, bo ona na to czeka – doradziłem.
- Nie dam rady... - wahał się.
- DASZ – mówiła mu Paula. - Jeśli tego nie zrobisz to... Będę zmuszona z nią pogadać i wyznać jej co do niej czujesz.
- Dobra. Zrobię coś...
- Jutro – zakomenderowałem.
- Tak szybko? Nie mogę kiedy indziej?
- Nie odwlekaj. Działaj.
- Dobra. Spróbuję coś wymyślić. A teraz... Chodźcie do auta, bo wszyscy już tam na nas czekają.
- Ok – odpowiedziałem i poszliśmy do busa.
To było trochę dziwne. Jak wyszedłem ze studia wszystkie fanki i fani ucichli. Wszyscy się we mnie wpatrywali. Gdy tylko zrobiłem krok do przodu od razu ciszę rozdarł pisk. Przyznam zdziwiło mnie to. Bardzo dobrze wiedziałem, że nie jestem najbardziej pożądanym członkiem grupy, więc myślałem, że to iż znów jestem singlem nic nie zmieni, lecz się myliłem.
Kiedy wsiedliśmy do busa wszyscy się znów na mnie gapili. Co oczywiście mnie wkurzyło. Podczas drogi powrotnej wyjaśniłem wszystkim wszystko i ich przeprosiłem. Może faktycznie mogłem im o tym powiedzieć, ale... Myślałem, że tak będzie lepiej. Jak tylko dojechaliśmy do domu wszyscy wszystko już wiedzieli. Dlatego też od razu po wejściu do posiadłości, pożegnałem się ze wszystkimi, wziąłem prysznic i położyłem się spać.



No i tak jak wczoraj obiecałam, jest 2 część. Żeby nie było, ostrzegałam, że może być długie, a że wyszło bardzo długie to już nie moja wina :D
Chciałabym poruszyć jeden aspekt. Wcześniej o tym nie wspominałam, ale mama Pauli jest polką, a po dziadku od strony ojca odziedziczyła brytyjskie korzenie i nazwisko. I jeśli chodzi o jej ojca, to pojawi się, ale kiedy indziej.

Proszę głosujcie w ankiecie, w ten sposób wiem ile osób czyta moje wypociny. Jeśli już przynajmniej nie KOMENTUJECIE rozdziałów, to ZAGŁOSUJCIE. To ważne!!!
Kolejny rozdział dodam w sobotę wieczorem xx

sobota, 23 czerwca 2012

Rozdział 16 część 1


*Paula *


- Paula wstawaj, proszę cię – jęczał mi nad głową zdenerwowany Liam. - Szybko masz mało czasu.
- A co pali się? - zapytałam sennie.
- Nie, ale chłopaki powiedzieli, że jeśli nie wstaniesz do 9 to oni cię obudzą, a to na pewno nie będzie miła pobudka!
- Jeszcze 5 minut – wymamrotałam i znów opadłam na poduszkę, a Liam zaczął mną potrząsać.
- Za 5 minut będzie 9! Wstawaj i to szybko.
- Nieee... - jęczałam.
- Sama tego chciałaś.
Nie wiedziałam o co mu chodzi więc wtuliłam głowę w poduszkę i już miałam zasypiać, gdy nagle boleśnie znalazłam się na podłodze.
- Co się dzieje?! - wydarłam się przytomniejąc. - Co ty robisz?! - odnalazłam wzrokiem Liama.
- No nareszcie cię obudziłem.
- A nie dało się lżej?
- Nie, nie dało. Ciesz się, że to ja cię obudziłem, a nie reszta, bo raczej wątpię, czy tak wyglądałaby twoja pobudka.
- O jejciu... - mruknęłam, wstałam z podłogi i poprawiłam moją piżamę, czyli T-shirt Liama i spodnie od dresu. - Chyba wrócę do Martyny... - mówiłam swoje myśli na głos.
- Taa, czyli wolisz dłużej spać, ale mieszkać pod jednym dachem z Maćkiem, czy krócej spać i go nie widywać?
- Hym... To trudna decyzja... pomyślmy... Maciek, czy krótkie spanie... Maciek, czy krótkie spanie... Wybieram krótkie spanie – powiedziałam poddana, a Liam się wyszczerzył. - Ale to nie zmienia faktu, że lubię długo spać i, że nienawidzę takich pobudek.
- Tak, wiem to, ale to nie zmienia faktu, że musisz teraz zejść na dół, bo inaczej chłopaki wkroczą do akcji i raczej miło nie będzie – przedrzeźniał mnie Liam.
- Po pierwsze to nie jest śmieszne jak masz rację, a po drugie muszę się najpierw ogarnąć.
- Dobrze. Masz minutę.
- No to przynajmniej się uczeszę – rzuciłam jakbym dawała sobie sama polecenie.
Podeszłam do lustra i rozczesałam włosy. Spojrzałam na Liama.
- No to możemy już iść – powiedziałam.
- OK – i wyszliśmy.
Na dole wszyscy jak zawsze siedzieli już przy stole.
- No nareszcie – powiedział Niall. - Jeszcze chwila i bym cię z łóżka wyciągnął. Jestem tak bardzo głodny, że chyba nie wytrzymam.
- Niall zjadłeś na kolacje całą dużą pizzę i ty już jesteś głodny? - zapytałam.
- Dla jasności to były 2 pizze i tak już jestem głodny, bo to było jakieś... - spojrzał na zegarek – o mój boże to było jakieś 12, 13 godzin temu – powiedział zszokowany.
- Niall, nie przesadzaj. Przecież spałeś przez jakieś 9 godzin.
- No i co z tego? Fakt to fakt...
- Dobra kończcie już tą konwersację, bo raczej nic z niej nie wyniknie. Oboje jesteście uparci. - do rozmowy dołączył się Liam.
- Ale ja tu walczę o swoją słuszność – broniłam się.
- No i masz rację, a ty Niall – spojrzał na blondaska – lepiej zapchaj się jedzeniem, a co do ciebie Paula... zapamiętaj on jest wiecznie głodny. Nie ważne czy jadł 2 godziny temu czy minutę. To u niego norma.
- Zgadza się – przytaknął mu irlandczyk. - Jak ty mnie dobrze znasz – westchnął.
Liam w odpowiedzi uśmiechnął się do niego porozumiewawczo, na co Niall się zarumienił.
- Ej, ej! Koniec tych miłosnych scenek, bo naleśniki wystygną – przerwał im Louis.
- To ty zrobiłeś naleśniki?! - spytałam zszokowana.
- Ta chciałby – mruknął niezadowolony Liam. - Ja je zrobiłem, ale to nie istotne. Lou ma rację...
- A gdzie jest Martyna? - przerwałam mu.
- Wstała, zjadła śniadanie, bo nie chcieliśmy jej bez tego wypuścić i pojechała do domu. A no i powiedziała, że przyjdzie o 15.
- Dobra, a gdzie jest Harry?
- Pojechał ją odwieźć, przecież nie puścilibyśmy jej samej.
- To dobrze. Mam nadzieję, że będą grzecz...
- Już jestem – przerwał mi krzyk Harrego.
- O wilku mowa – mruknął Louis.
- O co chodzi? O naleśniki – rzucił uradowany Harry wchodząc do jadalni.
- Coś w takim dobrym humorze? - zapytałam.
- Zawsze jestem w dobrym humorze – odpowiedział zdziwiony i zasiadł do stołu.
- No dobra, skoro nie chcesz mówić, to nie mów – mówiłam obojętnie. - Ale i tak się dowiem zagroziłam mu.
- Okej?
Wszyscy zajęli się swoim śniadaniem. Chłopcy jak zawsze rzucali się jedzeniem i śmiali. Gdy zjedliśmy śniadanie, poszliśmy do salonu pooglądać telewizję. Zostało nam w końcu z jakieś 4, może 5 godzin do przyjścia Martyny, potem musieliśmy jechać na próby i tym podobne rzeczy związane z dzisiejszym wywiadem. No i oczywiście dotarcie do samego studia będzie nie lada wyzwaniem i z pewnością zajmie nam to wszystko sporo czasu, ale na szczęście program zaczyna się dopiero o 19.
Chłopaki wybrali jakąś komedię, ale nie obyło się bez kłótni, o to co mamy oglądać. Czas leciał dość szybko. Próbowałam skupić się na filmie, co nie za bardzo mi wychodziło, bo ta banda małpiszonów musiała parodiować różne sceny i je komentować. Jednak po jakiejś godzinie filmu, a dokładnie od momentu jak główni bohaterowie zaczęli się całować, cała zgraja ucichła i siedziała wpatrzona w ekran, jakby pierwszy raz widzieli na oczy taką scenę.
- Buu... - jęczał Louis.
- Zgadzam się z tobą – dodał Harry.
- O co wam chodzi? - zapytałam.
- No myśleliśmy, że może będzie coś więcej... - powiedział rozczarowany Harry.
- Takie sceny nie dla dzieci – droczyłam się z nim.
- Oj chodź Harry – powiedział Louis i posłał Harremu porozumiewawcze spojrzenie i się do niego uśmiechnął.
Chłopak złapał Louisa za rękę i pobiegli na górę, a zaraz za nimi pobiegł Zayn. Po chwili trzaskania drzwiami i darcia się, wszyscy z powrotem znaleźli się na dole. Po minach Larrego widać było, że nie są zadowoleni, że tak to się potoczyło, Zayn natomiast szczerzył się jak nie wiem co i starał nie śmiać się ze swoich kumpli.
- Harry – odezwał się zawiedziony Louis. - Dokończymy później.
- Dobrze skarbie – odpowiedział mu Harry. - Ale do niego – pokazał na Zayna – się nie odzywamy.
- Jestem jak najbardziej za – przytaknął mu szatyn.
- Dobra koniec tego. Jest już późno... Idźcie się przygotować – odezwał się Liam.
Harry uśmiechnął się do Louisa, co on odwzajemnił i już chcieli iść na górę, ale Liam ich zatrzymał.
- Ale każdy osobno. Nie chcemy się spóźnić.
- Niech ci będzie – powiedzieli równo zawiedzeni.
- No już, już... ruchy na górę, bo zaraz idziemy – poganiał nas Liam.
- A co mam założyć? - odpowiedziałam odruchowo pytaniem, bo serio nie miałam zielonego pojęcia.
- Załóż tą błękitną sukienkę, bo wyglądasz w niej przepięknie.
- Tą jasną? - zapytałam dla jasności.
- Tak, tą co ostatnio kupiliśmy.
- To wy byliście na zakupach? - wtrącił się Harry. - Czemu nic mi nie powiedzieliście? Poszedłbym z wami...
- Ale... - zaczęłam nas tłumaczyć, ale wyprzedził mnie Liam.
- To nie było zamierzone. Po prostu spotkaliśmy się w centrum handlowym i zrobiliśmy wspólne zakupy.
- Aaa... - mruknął Harry.
- A wracając do twojego stroju – zwrócił się do mnie Zayn. - Popieram Liama. W tej sukience będziesz wyglądała idealnie, tylko pamiętaj włosy mają być rozpuszczone i jak zawsze kręcone, no i załóż te fajne białe balerinki na obcasiku, te co stoją na szafce z butami. 2 para od lewej...
Kiedy skończył gadać, wszyscy patrzyli na niego zszokowani. Nie wiedziałam co powiedzieć, ale już po chwili znalazłam potrzebne słowa.
- Skąd ty wiesz gdzie stoją moje buty i kto ci powiedział o sukience? Bo jakoś sobie nie przypominam, żeby widział ją ktoś prócz Liama...
- Noo... Przecież musiałem sprawdzić co masz w szafie, bo helołł... jak masz się ze mną pokazać to musisz przecież wyglądać nieziemsko.
- Laluś – mruknął Niall.
- I dlatego grzebałeś w mojej szafie? - olałam komentarz Nialla, choć totalnie się z nim zgadzam.
- Tak, bo uznałem, że w razie czego będę musiał zabrać cię na zakupy. Ale muszę przyznać, że gust masz cudowny, bo te ciuchy są po prostu pierwsza klasa. Dodam, że Liam – zwrócił się do chłopaka – ty też masz całkiem dobry gust, ale teraz to nie istotne...
- Miły jesteś – burknął pod nosem Payne, na co Niall, Harry i Louis się zaśmiali. - Dobra. Za 30 minut wszyscy mają być na dole, jasne? - zapytał głośnie.
- Tak – odpowiedzieliśmy chórkiem i wszyscy rozeszli się do swoich pokojach.
Jak strzała poleciałam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i wysuszyłam mokre włosy. Wróciłam do pokoju i podeszłam do szafy. Stałam tak chwilę i patrzyłam na ciuchy. Z jednej strony zastanawiałam się co włożyć, a z drugiej obserwowałam czy widać, że Zayn grzebał na półkach i doszłam do wniosku, że wszystko jest jak było.
Spojrzałam na telefon i okazało się, że zostało mi tylko 10 minut. Wyciągnęłam z szafy to co doradził mi Zayn, ubrałam się i następnie ułożyłam włosy oraz zrobiłam delikatny makijaż, czyli maskara i bezbarwny błyszczyk. Przejrzałam się w lustrze, by zobaczyć efekt. Liam miał rację, wyglądałam bardzo ładnie, a Zayn miał rację co do butów – idealnie pasowały. Jednak... zawszy znajdzie się jakieś „ale”. Rzecz jasna chodzi o rany... Niestety nie mam wyboru i muszę założyć coś na to. Fart chciał, że nie jest za gorąco, więc to nie będzie dziwnie wyglądało jak założę długi rękaw...
Zeszłam na dół i kiedy miałam już sięgnąć po sweter ktoś złapał mnie od tyłu. Podskoczyłam przerażona i odwróciłam się.
- Czyś ty oszalał?! Chcesz żebym dostała zawału?! - moim oczom ukazał się roześmiany od ucha do ucha Liam.
- Nie – zaśmiał się. - Co tu robisz?
- Przyszłam po sweter, przecież nie pokażę się z takimi rękami – podniosłam ręce tak by ujrzał ich wewnętrzną stronę.
Chłopak olał moje ręce, ale za to obejrzał mnie od góry do dołu.
- Wyglądasz cudownie...
- Dziękuję, ale niestety muszę założyć jeszcze sweterek – dodałam niezbyt ucieszona tym faktem.
- Załóż moją bluzę – zaproponował.
- Nie mogę...
- Niby dlaczego?
- Bo jak wasze fanki mnie w niej zobaczą to raczej nie będzie mnie już na tym świecie...
- Przecież wielu chłopaków ma takie bluzy, a poza tym jest chłodno, więc mam prawo ci ją pożyczyć.
- Może i tak. Zresztą dziewczyny domyślą się, że to twoja bluza, więc plan numer jeden odpada, a jeśli chodzi o drugie wyjście to jakoś nie wierzę, żeby tak to przyjęli. A poza tym ona nie będzie pasować.
Chciałam już sięgnąć po lekko kremowy sweterek, ale Liam mnie ubiegł.
- Teraz załóż bluzę, a później założysz sweter, bo jest zimno, a on jest cienki, a nie chcę byś zachorowała.
- Zgadzam się z nim – rzucił Louis wchodząc na korytarz, a ja odruchowo schowałam ręce. - Załóż bluzę, bo jest zimno.
- No dobra, niech wam będzie – burknęłam niezadowolona.
Wzięłam od Liama bluzę (która była jego, ale mi ją dał), założyłam ją i schowałam sweter do torby.
- No to ruszamy w drogę – podsumował Daddy. - Wszyscy już są?
- Nie ma jeszcze Martyny... - zaczął Harry, ale dziewczyna przerwała mu wchodząc do domu.
- Jestem! - krzyknęła.
- No to jedziemy – zakomenderował Payne i wszyscy opuścili dom.
Wsiedliśmy do podstawionego przez Paula (menażera 1D) busa i ruszyliśmy do studia.
Jechało nam się całkiem sprawnie, ale do czasu, a dokładnie do momentu, w którym byliśmy już prawie pod studiem. Im bliżej studia tym więcej fanek One Direction. Policja eskortowała nas najdalej jak mogła. Dalej niestety musimy dojść sami, znaczy w towarzystwie ochroniarzy.
- Dobra nikt nie wyjdzie sam – odezwał się Andy (ochroniarz 1D). - Dziewczyny idą razem, Liam idzie z...
- Nie chcę definiować twoich poleceń, – odezwał się Liam – ale czy nie byłoby lepiej gdyby dziewczyny szły osobno i z każdą z nich szedł jeden z nas?
- W ten sposób fanki mogą się trochę wkurzyć i zrobić bardziej „drapieżne” - dodał Paul.
- Chcesz je puścić same? Serio? - dopytywał oburzony Liam. - Przecież fanki i tak mogą je zaatakować, a tak to się nie odważą, bo wiedzą, że my tego nie lubimy. Z nami będą bezpieczniejsze.
- Po pierwsze poszłyby z ochroną, a po drugie moim zadaniem jest doprowadzić was bezpiecznie – odpowiedział mu Andy. - To nie ja decyduję – mówiąc to pokazał głową w kierunku Paula.
- Paul... No weź... Nie bądź taki. To nasze przyjaciółki. One są dla nas ważne, a skoro tak jest to znaczy, że dla ciebie powinny być równie ważne. Nie możesz raz zaryzykować?
- Myślałam, że to Louis jest od podpuszczania ludzi, ale na pewno nie pomyślałbym, że ty...
- Ej ja wcale nie podpuszczam ludzi – obruszył się Louis, ale Paul go olał.
- Liam, to jest bardzo ważny wywiad. Pamiętaj, że fanki myślą, że Paula jest twoją dziewczyną... To, że wejdzie w twoim towarzystwie do studia wcale nie pomoże...
- Zaufaj mi. Wiem co robię... - przekonywał go Liam i... muszę przyznać, że chyba mu się udało, bo Paul westchnął i mruknął coś na ucho do Andiego.
- To w takim razie Liam i Niall idą z dziewczynami, a reszta będzie szła razem i odwracała od nich uwagę, ale jeśli zrobi się gorąco to nie miejcie do mnie pretensji – zakomenderował Andy.
- Paul dziękuję ci – zwrócił się do menadżera Liam. - Jestem twoim dłużnikiem i...
- Oj już przestań. Przecież was znam. Nigdy nie spłacacie swoich długów, ja to za was robię... A teraz lećcie już, bo w życiu się tam nie dostaniemy.
- Dzięki – mruknął mu Liam i pociągnął mnie za rękę.
Kiedy mieliśmy już wychodzić, Andy jeszcze raz wszystko nam tłumaczył.
- Nie denerwuj się wszystko będzie dobrze. Oni zawsze przesadzają – szepnął do mnie Liam.
Przyznam się, że do tej pory nawet nie zorientowałam się, że mocno ściskam rękę Liama i jak bardzo się trzęsę. Postanowiłam posłuchać kumpla. Odetchnęłam więc głęboko i się uspokoiłam.
- No dobra to ruszamy – przedarły się do mnie słowa Andiego, po czym drzwi od busa się otworzyły.




Hej. We wstępie chciałam was przeprosić, że tak długo nic nie dodawałam, ale byłam na zielonej szkole i nie miałam jak :/
Drugą sprawą jest ANKIETA. Jeśli ktoś jeszcze nie zauważył, dodałam ankietę dotyczącą scenek +18. Dla jasności. To nie będą takie typowe scenki (o ile będą) tylko taki pół na pół: +18 lub +16. I nic nie obiecuję. To tylko takie pytanie na zaś. Ale bardzo liczę się z waszym zdaniem :D
I 3 sprawa. To podzielenie 16 rozdziału na 2 części. Na dzień dzisiejszy jestem pewna, że kolejna część będzie dłuższa niż ta.
A no i na koniec proszę KOMENTUJCIE! To dla mnie wiele znaczy.
PS. Kolejna część pojawi się jutro xx