piątek, 27 lipca 2012

Rozdział 21


Małe ostrzeżenie. W tym rozdziale mogą się pojawić sceny +18.


*Liam *

- Auć... - jęknąłem, wstając z łóżka. - Chyba wczoraj trochę przesadziliśmy.
Z wielkim bólem podniosłem się z łózka i zszedłem na dół do kuchni, w której ku mojemu zaskoczeniu była Paula.
- Hej, Liam – uśmiechnęła się. - Jak się czujesz?
- Hej – mruknąłem z grymasem na twarzy. - Nie najlepiej. Głowa mnie strasznie boli.
- Taa, wiem jak to jest – mówiąc to złapała się za głowę. - Ale mniejsza o to. Masz – podała mi szklankę. - Napij się wody i połknij te tabletki.
Zrobiłem jak poprosiła. Przyznam, że tabletki szybko podziałały. Jednak muszę udawać chorego, by zostać. Tak, po wczorajszym pocałunku zyskałem 100% pewności. Zakochałem się. Aczkolwiek nie powiem jej tego, na razie nie...
- I co, lepiej? - zapytała wyrywając mnie z rozmyśleń.
- Trochę lepiej – uśmiechnąłem się z grymasem. - Chyba się lekko przeziębiłem.
- Nie, to na pewno wina kaca. Nie powinniśmy byli wczoraj pić – podsumowała z wyrzutem.
- Nie, to nie wina kaca. Już wcześniej czułem się trochę niewyraźny. Gdzie reszta? - chciałem zmienić temat.
- Jeszcze śpią. Jest dopiero 9. Mogą jeszcze pospać, samochód przyjedzie dopiero o 14.
- Racja, niech wytrzeźwieją. O, widzę, że wciąż jesteś w mojej koszulce – uśmiechnąłem się. Ona wygląda w niej tak pięknie... stary otrząśnij się, skarciłem się w myślach.
- No – przytaknęła. - Chciałam się przebrać, ale nie chciałam obudzić Nialla.
- On ma w miarę twardy sen, na pewno się nie obudzi.
- Nie jestem tego taka pewna. Kiedy weszłam do pokoju zaczął coś marudzić i jestem pewna, że jeszcze chwila i by się obudził.
- O – mruknąłem. - To w takim razie możesz się ogarnąć u mnie, jeśli chcesz.
- Dzięki, kochany jesteś – odeszła do mnie i dała mi buziaka w policzek.
- To żaden problem i ostrożnie z tymi buziakami, bo się przeziębisz – nie chciałem tego powiedzieć, ale musiałem. Przynajmniej dla pozorów.
- Spokojnie, nic mi nie będzie – uśmiechnęła się. - Wiesz, co? Dobrze ci zrobi ciepły prysznic, zarówno na kaca, jak i na przeziębienie.
- No to chodźmy – chwyciłem ją za rękę i poszliśmy do mojego pokoju.
- To może idź pierwszy, a ja w tym czasie zakradnę się do swojego pokoju, po jakieś ciuchy.
- Okej, ale po co? Tak ładnie ci w tej koszulce.
- O, to aż tak mnie dobrze obejrzałeś?
- Nie umiesz przyjmować komplementów.
- A ty nie umiesz żartować – zaśmiała się. - Dzięki, ale wypadałoby żebym ubrała się w coś... normalnego.
- To koszulka nie jest normalna?
- Jest, ale ona jest normalna dla ciebie – mówiąc to podeszła do drzwi i chciała już wychodzić, ale ją zatrzymałem.
- Proszę cię, zostań tak.
- Mam rozumieć, że inaczej mnie nie wypuścisz? - pokiwałem głową na tak. - No to pójdziemy na kompromis. Zostanę w koszulce, pod warunkiem, że wypuścisz mnie z pokoju, bym mogła pójść po czystą bieliznę i spodnie.
- Pod warunkiem, że to będą krótkie spodenki.
- Zgoda, a teraz mnie wypuść i wskakuj pod prysznic.
- Okej, tylko pamiętaj, że jeśli mnie oszukasz, to nic mnie nie powstrzyma.
- Nigdy bym cię nie oszukała – spojrzałem na nią z powątpiewaniem. - No dobra, zdarzało mi się, ale tym razem tak nie będzie.
- Mam taką nadzieję – uśmiechnąłem się i wypuściłem ją.
Kiedy tylko Paula zniknęła za drzwiami, poszedłem do łazienki wziąć ciepły prysznic, tak jak mi poleciła. Tak naprawdę nie był mi on potrzebny, ale trzeba odgrywać pozory. Gdy woda spływała po mojej umięśnionej klacie, analizowałem zachowanie moje i Pauli z punkt widzenia osoby trzeciej. Każdy kto byłby teraz z nami uznałby, że jesteśmy razem... Czy to nie dobrze? Z wielką chęcią bym ją znów całował, dotykał i sprawiał radość, ale czy ona tego chce? Będę musiał to sprawdzić, ale nie tak wprost, a dyskretnie. Aby jednak mieć taką możliwość muszę zostać z nią sam. Dlatego trzeba będzie odegrać scenkę.
Obmyśliwszy plan, wyszedłem spod prysznica i uświadomiłem sobie, że nie zabrałem ciuchów, zbieg okoliczności? Może... Owinąłem więc w pasie ręcznik i wyszedłem z łazienki. W pokoju na łóżku zastałem siedząca Paule. Obczaiła mnie od góry do dołu. Przyznam było to miłe, zwłaszcza, gdy oczy zaczęły jej błyszczeć.
- No, no. Wyglądasz całkiem apetycznie.
- Możesz powtórzyć, bo chyba się przesłyszałem?
- Powodzenia. Wiesz zdecydowałam. Gdybyśmy nie byli przyjaciółmi mogłabym się z tobą umówić.
- A skąd taka zmiana zdania?
- Bo jesteś niezłym ciachem – spojrzała na mnie z cwaniackim uśmiechem – i jesteś cudownym przyjacielem.
- O, czyli aż tak dobrze się mi przyjrzałaś? - próbowałem obrócić to w żart. Tak naprawdę bardzo się ucieszyłem słysząc jej komentarz.
- Nie przedrzeźniaj mnie – oburzyła się.
- Nie przedrzeźniam.
- Nie wcale – odpowiedziała z ironią. - Nie stój tak, tylko się ubierz i właź do łóżka. Musisz wyzdrowieć.
- Miło mi, że się o mnie martwisz.
- Tak, tak – rzuciła. - Teraz ja – krzyknęła i wleciała do łazienki.
- Osz ty – krzyknąłem za nią, ale w odpowiedzi usłyszałem tylko dźwięk lecącej wody.
Postanowiłem sobie na razie odpuścić. Podszedłem do szafy i wyciągnąłem czyste bokserki. Założyłem je, a następnie włożyłem piżamę i usiadłem na łóżku, w miejscu, w którym poprzednio siedziała Paula. Po kilku minutach Paula wyszła z łazienki. Tak jak obiecała była w mojej koszulce.
- No i to się rozumie – uśmiechnąłem się.
- Miałeś leżeć w łóżku.
- Najpierw chodźmy na śniadanie.
- Przecież przyniosłabym ci je do łóżka. Masz leżeć – rozzłościła się.
- Ta, tylko, że najpierw trzeba je zrobić, a sama nie dasz sobie rady.
- Ale ty jesteś chory! - wrzasnęła.
- Nic mi nie będzie. Nie mam gorączki. Zresztą chyba wytrzymam chwilę.
- Niech ci będzie – mruknęła.
Wyszliśmy z pokoju i poszliśmy na dół, gdzie o dziwo byli już wszyscy i wpatrywali się w nas z szokiem w oczach.
- Co się tak patrzycie? - zapytałem.
- Co wyście robili? - zapytał Zayn.
- Byliśmy u mnie, a co? - zapytałem zdziwiony.
- Paula, gdzie spałaś, bo Niall spał w twoim pokoju? - dopytywał się Louis.
- U Liama. Nie mogłam pozwolić, by Julka spała z Niallem, zwłaszcza gdy jest pijana.
- Dobra, widzę, że nie powiecie nam, więc zapytam inaczej – odezwał się ponownie Zayn. - Dlaczego Paula jesteś w koszulce Liama i dlaczego ty jesteś w samych spodniach?
- Wiecie co? To jest trochę wkurzające. Podejrzewacie nas o nie wiadomo co. My jesteśmy PRZYJACIÓŁMI! Ale żeby mieć spokój zaspokoję waszą ciekawość. Liam dał mi swoją koszulkę, bo nie chcieliśmy obudzić Nialla, a Liam jest w piżamie, bo jest chory – wyjaśniła Paula. Słowo przyjaciele, trochę mnie zabolało, ale no cóż. Taka jest prawda.
- Jesteś chory? - zapytał zdziwiony i równocześnie przerażony Louis.
- Przeziębiony – odpowiedziałem.
- Ale jak? Gdzie? Kiedy?! Ty nie możesz być chory! - wrzeszczał Lou. - Dziś wyjeżdżamy w trasę promować płytę, nie możesz być chory!
- Sorry, to nie moja wina, że się przeziębiłem – teatralnie kichnąłem.
- Kazałam mu leżeć w łóżku, ale pan uparty postanowił zrobić wam śniadanie – wtrąciła się Paula.
- Trzeba zadzwonić do Paula i mu powiedzieć – odezwał się Niall.
- Blondasek ma rację. Poczekajcie, zaraz do niego zadzwonię – przytaknął mu Louis, wyciągając telefon i wybierając odpowiedni numer.
- Hej Paul, tu Louis. Muszę ci coś powiedzieć – słuchał odpowiedzi. - Tak jakby, chodzi o Liama... Jest chory... No, przecież wiem... - podszedł do mnie i dotknął mojego czoła i policzka. - Nie, nie ma gorączki, ale za to kicha – teatralnie kaszlnąłem – i ma kaszel... Nie wiem... Tak... Na to wygląda... Okej, już ci go daję – podał mi telefon.
- Liam? Jak się czujesz?
- Źle. Przepraszam...
- Nie przepraszaj, to nie twoja wina. Mam do ciebie pytanie.
- Słucham?
- Czy Paula zostaje?
- Tak, a co?
- Daj mi ją na chwilkę.
- No okej – podałem Pauli telefon. - Chce z tobą rozmawiać.
- Dzień dobry... Okej, okej... Dobrze... Tak... Tak... No jasne, że tak. Nie zostawię go samego... Dobrze... Na pewno... Dobrze, w razie czego dam znać... Tak... Tak... Okej, przekaże. Cześć – rozłączyła się.
- No i co?
- Trasa nie jest odwołana i musicie jechać. Natomiast Liam zostaje i ma leżeć w łóżku i się kurować – oznajmiła Paula. Specjalnie kaszlnąłem.
- To znaczy, że będziemy promować płytę, bez Liama? Tak nie można – oburzył się Niall. - Skarbie, jak jak ja bez ciebie wytrzymam?
- Nie martw się, masz Julkę – powiedział Lou. - I wygląda na to, że jedziemy w 4.
- Też będę za tobą tęsknił kochanie – rzuciłem do Nialla, po czym kichnąłem.
- Dobra. Paul przekazał mi instrukcję. Liam do łóżka, bez gadania, a reszta ma wytrzeźwieć i zacząć się szykować. Samochód przyjedzie jednak o 13, a jest już grubo po 11, a no i obudźcie mi Julkę, ja idę z Liamem. Mam go nie spuszczać z oka.
- Dam sobie radę... - zaprzeczyłem.
- Zamknij się! Masz mnie słuchać i koniec, kropka. - przerwała mi.
- No dobra – poddałem się i pomaszerowałem do pokoju.
Posłusznie położyłem się w łóżku i zacząłem grać na telefonie. Po jakichś 10 minutach przyszła Paula.
- Proszę – podała mi tacę. - To twoje śniadanie.
- Nie musiałaś.
- Uwierz, musiałam. Paul powiedział, że mam cię pilnować – usiadła na łóżku.
- Odkąd to się słuchasz innych?
- Słucham tylko wtedy, kiedy mi na danej osobie zależy.
- A zależy ci na mnie? – przybliżyłem się do niej.
- Jesteśmy w końcu przyjaciółmi. To oczywiste, że mi na tobie zależy – uśmiechnęła się, co odwzajemniłem.
- To prawda, to było głupie pytanie.
- Zgadzam się – zaśmiała się. - A teraz wybacz, ale muszę sprawdzić co tam u reszty. Jak już wybędą z domu to do ciebie przyjdę.
- Dobrze – uśmiechnąłem się.
- W razie czego wołaj lub dzwoń – odwzajemniła uśmiech i wyszła.
Zostałem sam. Nie za bardzo wiedziałem jak zabić czas, więc wsadziłem w uczy słuchawki i zacząłem słuchać muzyki z iPoda. Dla rozluźnienia zamknąłem oczy i zasnąłem.
- Liam... Liam obudź się! - ktoś mną potrząsnął.
- Co się stało? - zapytałem odruchowo.
- Nic się nie stało. Zasnąłeś – tłumaczyła mi Paula.
- Serio? - zapytałem zdziwiony. - To możliwe – dodałem po namyśle – w końcu nie spaliśmy zbyt długo.
- Ale jeśli będziesz spal teraz, to w nocy nie uśniesz.
- Dam radę – uśmiechnąłem się.
- Jak się czujesz? - zapytała zmieniając temat.
- Dobrze.
- Okej, a sam zadzwonisz do Paula, czy ja mam to zrobić?
- Co?! - zaskoczyła mnie. - Po co?
- Powiedzieć mu, że wcale nie jesteś chory – odpowiedziała swobodnie.
- Co? - powtórzyłem pytanie i kaszlnąłem.
- Oj już nie udawaj, wiem, że jesteś zdrowy. Przyznaj, że udajesz.
- Ja wcale nie udaję.
- Powiedz mi dlaczego udajesz i kłamiesz? Jeśli mi powiesz, to obiecuję, że nie zadzwonię ani do Paula, ani do chłopaków, po prostu do nikogo, chyba, że mi pozwolisz, a teraz gadaj!
- Niech ci będzie – poddałem się. - Nie jestem chory, ani nie byłem, zadowolona?
- Po części. Dlaczego udawałeś chorobę?
- Bo nie chciałem jechać. Reszta chłopaków będzie ze swoimi dziewczynami, a ja zostanę sam, dlatego wolałem udawać i zostać z tobą w domu.
- To było idiotyczne – skomentowała. - Wystawić fanów tylko dlatego, że nie chce się być samym? To jest samolubstwo. Trzeba zadzwonić do Paula by przysłał po ciebie samochód.
- Nie, proszę cię nie dzwoń. Wynagrodzę ci to.
- Jak?
- Co powiesz na kolację i wieczorny maraton filmów, które wybierzesz?
- Kolacja może być, a co do tego maratonu to jesteś pewien? Chcesz przez kilka godzin oglądać filmy które ja wybiorę? Dobrze wiesz jakiego rodzaju filmy lubię...
- Wiem i jestem gotów się poświęcić. Zgadzasz się?
- Tak.
- Więc nie zadzwonisz do chłopaków lub Paula i nie powiesz prawdy?
- Nie.
- Jesteś cudowna – uśmiechnąłem się.
- Tak, wiem, a teraz lepiej rusz dupę z łóżka i maszeruj do kuchni robić tą kolację.
- To która jest godzina?
- Coś około 17, ale dziś zjemy wcześniejszą kolację, bo czeka nas długi maraton – uśmiechnęła się.
- Spoko – przytaknąłem i wstałem z łóżka.
Wyminąłem Paule, poszedłem do kuchni i wziąłem się za przyrządzanie kolacji. Postanowiłem się bardzo postarać, bo w końcu wiszę jej przysługę.
- Pomóc ci? – zapytała zaglądając i przez ramię.
Była tak niesamowicie blisko... Dałbym wszystko by móc ją znów pocałować... Wiem, że się powtarzam, ale tak jest...
- Liam?! - wyrwała mnie z zamyśleń.
- Jeśli chcesz to możesz nakryć do stołu.
- Spoko – uśmiechnęła się.
- Tylko nie zapomnij wybrać filmów.
- Na pewno nie zapomnę – zaśmiała się.
Kiedy Paula poszła zając się nakrywaniem do stołu, ja kontynuowałem gotowanie. Postawiłem na włoskie żarcie, a mianowicie spaghetti. Gdy już prawie wszystko było gotowe, jak na zawołanie ktoś zapukał do drzwi.
- Otworze! - krzyknąłem i poszedłem di drzwi.
Otworzyłem je i mnie zamurowało.
- Co ty tu robisz? - zapytałem prosto z mostu.
- Ty zapewne jesteś Liam? - zapytał stojący w drzwiach Maciek. - Ja jestem Maciek.
- Tak i wiem kim jesteś, a teraz powiedz mi co tu robisz? - powtórzyłem.
- Dowiedziałem się, że znajdę tu swoją dziewczynę.
- Swoją dziewczynę? - powtórzyłem zdziwiony.
- Tak, Paule.
- Ona nie jest twoją dziewczyną.
- A co może jest twoją?
- Nie, nie jest. Idź stąd – chciałem zamknąć drzwi, ale je przyblokował.
- To tak to się traktuje gości? Na dodatek nie swoich?
- Czego od niej chcesz?
- Pogadać.
- Ale ona nie chce cię widzieć na oczy.
- A może sam ją o to zapytam?
- Ona nie chce mieć z tobą nic do czynienia. Nie dociera to do ciebie?
- Liam, kto przyszedł? - krzyknęła Paula z salonu.
- Nikt – odkrzyknąłem, i zwróciłem się naszego gościa. - Idź stąd.
- Hej Paula – krzyknął i chciał mnie wyminąć, ale mu nie pozwoliłem.
- Powiedziałem coś. Jeśli sam stąd nie pójdziesz to ci pomogę – zagroziłem mu.
- Pójdę jak pogadam z moją dziewczyną – upierał się.
- Ona nie jest...
- Liam - przerwała mi Paula. - Tylko nie mów mi, że to... - przerwała widząc Maćka. - Maciek.
- Hej, mała. Powiesz swojemu chłoptasiowi żeby mnie przepuścił?
- Co ty tu robisz? - zapytała olewając jego wypowiedź.


*Paula *



Wpatrywałam się w niego zdziwiona. Gdyby nie stojący obok Liam, pewnie zaczęłabym panikować.
- Chciałem zamienić z tobą kilka słów.
- Mówiłem ci, że ona tego nie chce, idź stąd – Liam chciał mu już zamknąć drzwi przed nosem.
- Porozmawiam z nim – powiedziałam do chłopaka. - Dam radę. Idź dokończ kolację, zaraz do ciebie przyjdę.
- Paula – jęknął. Odetchnął głęboko i szepnął mi na ucho. - W razie czego będę obok.
- Dobrze – odpowiedziałam i jak tylko Liam zniknął odezwała się do Maćka. - Czego chcesz?
- Porozmawiać. Wpuścisz mnie?
- O czym? - zapytałam olewając jego pytanie.
- No dobrze, możemy pogadać tutaj...
- Pośpiesz się.
- Wróć do mnie – zaskoczył mnie tym. Nim zdążyłam jakkolwiek zareagować, objął mnie w tali i przysunął się do mnie wchodząc do domu. - Zacznijmy od nowa, tak wiele nas kiedyś łączyło.
- Dobrze, że powiedziałeś 'kiedyś' – skomentowałam, odwracając od niego twarz.
- Posłuchaj – chwycił mnie wolną ręką za brodę, tak bym na niego spojrzała. - Kocham cię i wiem, że ty mnie też. Wróć do mnie.
- Maciek, ja nie...
- Tylko mi nie mów, że wybrałaś jego – przerwał mi.
- Nie, on...
- Ta rozumiem. Znalazłaś sobie nowe trofeum – mruknął.
- Nie mów tak – chciałam mu się wyrwać, ale zbyt mocno mnie trzymał.
- Bo co? Trafiłem w punkt?
Nic nie odpowiedziałam. A on przyjął to za potwierdzenie.
- Więc teraz on jest twoim chłopakiem?
- Nie – pisnęłam.
- Czyli podkochujesz się w nim?
- Nie twój interes – mruknęłam, wciąż mu się wyrywając.
- Skoro tak, to wróć do mnie – prosił.
- Nie wrócę do ciebie.
- Dlaczego?
- Bo zależy mi na kimś innym – skłamałam, chyba.
- Czyli jednak? Słuchaj to nadęta gwiazdka, ja jestem lepszy.
- Liam nie jest nadętą gwiazdką.
- Czyli to on?
- Nawet jeśli to nie powinno cię to obchodzić.
- Słuchaj to jakiś frajer, możesz mieć mnie – przysunął mnie bliżej siebie.
- Puść mnie – próbowałam się mu wyrwać.
- Najpierw pokażę ci dlaczego powinnaś wybrać mnie – zaczął się do mnie jeszcze bardziej zbliżać.
- Nie – krzyknęłam i wciąż się mu się wyrywałam.
- To całkiem dobry pomysł. Jak ten twój kochać zobaczy, że cię ze mną uzna, że się puszczasz i sama do mnie wrócisz.
- Nigdy – syknęłam, ale nie zdążyłam nic więcej zrobić, bo mnie pocałował.
Cały czas biłam go, by mnie puścił i gdy chciałam go od siebie odepchnąć, ktoś go gwałtownie ode mnie odciągnął. Liam.
- Zostaw ją! - warknął i wymierzył cios.
Założę się, że będzie ślad. Liam w końcu kiedyś ćwiczył boks. Jednak to teraz nie istotne. Chłopak próbował mnie odciągnąć od Maćka, lecz ten go zatrzymał i uderzył.
- Stop! - krzyknęłam stając między nimi. - Maciek idź stąd i nigdy nie wracaj.
- Jeszcze się policzymy – warknął do Liama i nim ten jakkolwiek zareagował zamknęłam drzwi.
Spojrzałam na Liama.
- Idź do swojego pokoju, a ja pójdę po apteczkę.
- Nic mi nie jest – zaprzeczał.
- Liam ty krwawisz!
- Trochę krwi mi nie zaszkodzi.
- Wiem, że kiedyś ćwiczyłeś boks i to pewnie żadna nowość, że masz jakąś ranę, ale pamiętaj, że jesteś osobą publiczną! Jak ty się pokarzesz fanom?! - spanikowałam.
- Paula, uspokój się. Chodź zjemy kolacje, obejrzymy filmy i zapomnimy o tym zdarzeniu.
- Jak mam o tym zapomnieć?! Przed chwilą oberwałeś od mojego byłego! To niedopuszczalne!
- Jeśli dam ci się opatrzyć, to się uspokoisz?
- Nie masz wyboru, musisz dać mi się opatrzyć!
- Uspokój się - złapał mnie za ramiona, a ja lekko drgnęłam. - Wszystko okej?
- No jasne, że nie! Jesteś ranny! - wrzeszczałam.
- Ale czy z tobą jest okej?
Zdziwił mnie tym pytaniem, ale postanowiłam spróbować rozpoznać, czy jest spoko, czy nie. Targało mną wiele emocji. Odróżniłam z nich strach, smutek i troskę. Nagle poczułam niekontrolowaną chęć przytulenia się do kogoś. Spojrzałam na Liama i pokiwałam przecząco głową. Przyciągnął mnie do siebie i mocno przytulił. Zaczęłam drżeć, ale nie płakałam, nie czułam takiej potrzeby. Poczułam zaś chęć większego zbliżenia. Nie umiem tego wyjaśnić. Najprościej byłby rzec, że chciałam pocałować Liama. Mentalnie uderzyłam się w twarz, co automatycznie mnie ocuciło. Oderwałam się od Liama.
- Idź do pokoju, zaraz do ciebie przyjdę.
- Już jest okej? - zapytał dla pewności.
- Idź! - zarządziłam.
Liam mnie posłuchał i poszedł do pokoju, a ja jeszcze skołowana poszłam do kuchni. Napiłam się wody i odetchnęłam głęboko. Kiedy już się opanowałam, poszłam po apteczkę. Podeszłam pod drzwi od pokoju Liama i się zawahałam. Chciałam już krzyknąć mu, żeby sam się opatrzył, bo ja nie dam rady, ale uderzyło mnie poczucie winy. W końcu to przeze mnie się pobili... Wzięłam więc głęboki wdech i przydusiłam klamkę.
Weszłam do pokoju Liama i zobaczyłam go siedzącego na łóżku. Patrzył na mnie. Zawstydziło mnie to. Spuściłam głowę i podeszłam do niego. Usiadłam obok na łóżku.
- Pokaż to - powiedziałam, a on podniósł głowę i przysunął się bliżej mnie.
Dotknęłam dłonią jego policzek i ułożyłam odpowiednio głowę tak by zobaczyć jego rozciętą brew. Wzięłam wacik i zamoczyłam go w spirytusie.
- Trzeba to przeczyścić - rzuciłam. - Może zaboleć.
Delikatnie przyłożyłam wacik do rany. Liam delikatnie zasyczał. Odruchowo przybliżyłam swoje usta do jego brwi i podmuchałam by przestało go szczypać.
- Już jest ok - szepnął, a ja spuściłam głowę w dół, tak, by spojrzeć mu w oczy i odkryć co tak naprawdę czuje.
Utonęłam w jego brązowych oczach. Przejechał dłonią po moim policzku i odruchowo zbliżyliśmy się do siebie. Poczułam jego oddech na swoich ustach, po czym delikatnie musnął je. Nagle zatonęliśmy w namiętnym pocałunku, miał takie delikatne wargi. Nasze języki zaczęły wirować w namiętnym tańcu. Całowaliśmy się z większym zaangażowaniem i pasją niż podczas gry. Z każdym pocałunkiem zbliżaliśmy się do siebie.
Nagle nasze pocałunki zmieniły się w krótkie i płytkie.
Wydawało mi się, że Liam w pewnym momencie pragnął sprawdzić czy jestem pewna tego co robimy, ale kiedy chciał się ode mnie oderwać nie wytrzymałam i przywarłam do niego całym ciałem dając mu tym samym znak, że jestem w stu procentach pewna, po czym znowu zatonęliśmy w pocałunku. Żeby mocniej do niego przywrzeć wplotłam mu ręce we włosy, a on natomiast jeździł jedną ręką od kolana aż po pośladek, a drugą po plecach. Prawą dłonią zjechał na sam kraniec mojej koszulki. Momentalnie oderwaliśmy się od siebie i Liam ściągnął ze mnie owe ubranie po czym rzucił je gdzieś w kąt pokoju. Nasze usta ponownie się złączyły. Swoją rękę miałam nadal wplecioną w jego miękkie włosy, a drugą jeździłam po jego delikatnie wyrzeźbionej klacie. Liam w tym momencie podniósł mnie trzymając za pupę i ułożył na łóżku.
Przez ten cały czas nie oderwaliśmy od siebie swoich ust i nie przestaliśmy się pieścić nawzajem. Liam zaczął zsuwać mi łapczywie ramiączka od stanika, który zaczął mu przeszkadzać. Oboje byliśmy żądni siebie i napaleni, dlatego odwróciłam się do niego plecami, a on jednym energicznym ruchem rozpiął mi go i rzucił w kąt pokoju.
- Widzę, że masz w tym wprawę- wyszeptałam mu do ucha, przygryzając je delikatnie po czym ponownie utonęłam w barwie jego oczu i nasze usta znowu się złączyły w tak samo namiętnym pocałunku, jak poprzednio. Liam zignorował moje słowa i zaczął masować moje piersi. Schylił się i zębami przygryzał moje sutki i lizał je.
Nasze usta nie oderwały się od siebie ani na sekundkę. Szatyn jeździł swoimi dłońmi po całym moim ciele, jakby uczył się mnie na pamięć. Jego dotyk przysparzał mnie o dreszcze. Czułam się jak w raju. Oderwałam się od niego na chwilę by złapać powietrze, a on przeniósł się na szyję. Obdarowywał ją czułymi pocałunkami,ssał ją i przygryzał. Mogę się założyć, że będę jutro miała malinkę, ale w tej chwili to nie było dla mnie ważne.
Ustami schodził coraz niżej. Zaczął ponownie całować moje piersi, a potem brzuch. Kiedy dotarł do pępka, zaczął go delikatnie pieścić językiem, a następnie ponowił swój spacer w dół. Dotarł do spodenek, które zdjął razem z majtkami. Gdy to zrobił przygryzłam wargę, jemu jednak to nie wystarczyło-zaczął schodzić jeszcze niżej co mnie ucieszyło. Całował wewnętrzną stronę ud, następnie kolana, przy których się na chwilę zatrzymał i zaczął wędrować w górę. Całą drogę oznaczał małymi i słodkimi pocałunkami.
- Ohhh, Liam- jęknęłam kiedy dotarł do mojej kobiecości wplatając ponownie swoje palce w jego włosy. Przejechał językiem po mojej waginie i zaczął delikatnie przygryzać łechtaczkę. Zaczęłam niekontrolowanie jęczeć na te czynności. Po chwili włożył do mojej pochwy jeden palec i zaczął nim delikatnie poruszać w moim środku, zwiększając co chwilę tempo. W pewnym momencie nie wytrzymałam. Pragnęłam poczuć go w całości, teraz, tutaj, w tej chwili. Zaczęłam ciągnąć go za włosy, dając mu do zrozumienia, że chcę mieć go w sobie. Jednak on zinterpretował to inaczej i nasilił swoje ruchy.
- Liam... Proszę... Pragnę Cię.
Liam po moich słowach oderwał się jakbym go zachęciła i spojrzał na mnie. Przejechał językiem po wargach i kiwnął potakująco głową. Zdjął szybko swoje spodnie od razu z bokserkami. Jego męskość ukazała mi się w całej okazałości. Był już w erekcji. Zagryzłam wargę na widok jego nagiego ciała. Wygięłam się w łuk dając mu do siebie dostęp. Zbliżył się do mnie, musnął namiętnie moje usta. Dałam mu znak głową żeby już to zrobił. Liam włożył delikatnie swojego członka do mojej pochwy. Najpierw poruszał się powoli, ale z każdą sekundą jego ruchy, we mnie były coraz mocniejsze i przyjemniejsze. Jego jądra obijały się o moje pośladki, a jego członek ocierał się o mój punkt G. Oboje zaczęliśmy jęczeć. Liam ponownie złączył nasze usta w pocałunku. Złapał mnie za piersi i poruszał się mocniej. Nasz seks był pełen żądzy i namiętności, oboje pragnęliśmy siebie nawzajem. Postanowiliśmy zmienić pozycję. Liam położył się, a ja skakałam na nim. Zaczął od dołu poruszać gwałtownie swoimi pośladkami, dając nam tym więcej rozkoszy. Trzymał mnie za pupę i kontrolował szybkość. Jęczałam niekontrolowanie, nie mogłam tego opanować. Zerknęłam na Liama, który miał zamknięte powieki i posapywał. Po ciele przeszedł mi dreszcz nie do opisania. Liam tak cudownie wyglądał kiedy posapywał. W pokoju panowała cudowna atmosfera. Nasze ciała ocierały się o siebie. Kiedy poczułam, że za chwilę dojdziemy, Liam wziął mnie za pośladki i posadził na sobie nie przerywając stosunku. Z moich ust wydobyły się ogromne krzyki, tak jak i z jego. Wykonał kilka ostatnich pchnięć i wyszedł ze mnie. Spojrzał mi w oczy i przejechał kciukiem po moim policzku odchylając wargę. Przysunął się do mnie, tak, że stykaliśmy się nosami i patrzyliśmy na siebie. Odebrało mi wdech w piersi na te jego cudne oczy, co nie jest dziwne. Zbliżył swoje usta do moich i subtelnie je pocałował. Nie przerywając pocałunku, który z subtelnego przemienił się w namiętny, położyliśmy się na łóżku i wtuleni pogrążyliśmy się w sen.




Hej :D Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i, że nie stracę czytelników.
Mam bardzo ważną prośbę! Skomentujcie ten rozdział, to bardzo ważne! Tak się stresuję tym rozdziałem i chciałabym usłyszeć waszą opinię.
Kolejny rozdział postaram się dodać po 11. Jeśli nie uda mi się go dodać do 15, to niestety będziecie musieli czekać aż do 27 sierpnia.
Pozdrawiam i do zobaczenia, mam nadzieję za 2 tygodnie.
Całuski xx

środa, 25 lipca 2012

Rozdział 20 :*


*Liam *


Kolejny wolny dzień, a raczej ostatni. Już jutro wyruszamy na próby. Cieszyłbym się tym faktem gdyby nie pewne sprawy, a mianowicie: próby czy co to tam ma być, ma być w innym mieście, co powoduje, że na jakiś czas będziemy musieli się, że tak powiem wyprowadzić. Trochę szkoda... Pytacie dlaczego? Bo możemy zabrać, że sobą kogo chcemy i od razu nasuwa się pytanie „dlaczego to jest zła wiadomość?”, bo chłopaki biorą swoje dziewczyny, a ja muszę jechać sam. Rzecz jasna mogę zabrać Paule, ale tu właśnie jest ten szkopuł. Ona nie chce jechać. Nie powiedziałem jej na razie, że może pojechać ze mną, ale to nie o to chodzi. Paula powiedziała, że woli zostać sama i, że nie chce spadać nam na głowę. Próbowaliśmy ją od tego odwieźć, ale to nie możliwe. Jest uparta jak osioł.
- Serio, chłopaki, dziękuję za zaproszenie, ale nie mogę z wami pojechać... - próbowała się wymigać.
- Nie możesz czy nie chcesz? - upewnił się Louis.
- To nie tak, że nie chcę. Po prostu chciałabym pobyć trochę w samotności.
- Nie zostawimy cię samej – wyskoczył Zayn. - Jeśli chcesz mogę z tobą zostać. Zaopiekuję się tobą – poruszył znacząco brwiami, za co dostał kuksańca od Carol.
- Zayn – jęknęła litościwie. - Po pierwsze nie potrzebuję twojej 'opieki', a po drugie musisz tam jechać. To twoja praca.
- Zawsze mogę udawać chorego – wymyślił czarnowłosy.
- To całkiem dobry pomysł, ale powiedzmy sobie szczerze – odezwał się Harry. - Nędzny z ciebie aktor.
- A co? Ty niby lepszy? - zapytał z wyraźnym oburzeniem.
- Na pewno lepszy od ciebie – wystawił mu język lokowany.
- Wiecie co? Zamknijcie się – skwitował Niall. - Najlepszym aktorem jest Louis, Liam i oczywiście ja – pochwalił się.
- Ty?! - zareagował szybko Zayn. - Powodzenia. Ty nie umiesz kłamać.
- Ale grać owszem – oburzył się blondasek.
- Polemizowałbym z tym – skomentował to Harry.
- Liam, prawda, że jestem świetnym aktorem? Tak jak np. ty? - spytał z nadzieją Niall.
Olałem to, co powiedział chłopak, bo w tym momencie mnie olśniło. Ja mógłbym coś takiego zrobić. Mogłem udawać chorego. Nie musiałbym wtedy całymi dniami oglądać tego obściskiwania się naszych słodziuchnych par. Mógłbym zostać w domu i leniuchować oraz co najważniejsze przemyśleć swoje uczucia co do Pauli. Niestety uważam, że Harry ma rację... Dziwne to nie? Harry ma rację?! Chyba serio jest ze mną coś nie tak, ale wracając do moich przemyśleń – uważam, że tak, jak stwierdził to Harry, czuję coś więcej do Pauli niż tylko przyjaźń...
- Kochanie? Liam!!- machał mi przed oczami ręką Niall.
- Tak, słucham – odpowiedziałem odruchowo wyrwany z zamyślenia.
- Co ty na to? - zapytał.
- Ale na co?
- Pytałem, czy to prawda, że jestem dobrym aktorem. Czy ty mnie w ogóle słuchałeś?
- Przepraszam, zamyśliłem się, a jeśli chodzi o tego aktora, to przykro mi Niall, Zayn ma rację, nie umiesz kłamać, a jak masz coś udawać to niestety ci się nie za bardzo to udaje, ale czasami potrafisz być świetny.
- Wielkie dzięki za szczerość! A już chciałem ci powiedzieć coś miłego – oburzył się.
- Przepraszam cię, ale taka jest niestety prawda...
- Skończcie już z tym – rozgrzmiał nad nami głos Louisa. Przyznam, że to trochę dziwna sytuacja, bo to zawsze ja byłem tym, który doprowadzał ich do porządku. Czyżbym aż tak się zmienił? - Nie mamy czasu na kłótnie. Pytanie brzmiało, czy Paula pojedzie z nami, a wy od razu zamieniliście to w jakieś aktorzenie.
- W Liama żeś się zamienił? - zakpił Harry.
- Nie – podkreślił. - Liam ma ostatnio wiele na głowie, dlatego zdecydowałem, że dopóki sobie z tym nie poradzi to ja będę tym odpowiedzialnym...
Po jego słowach wszyscy zaczęli się śmiać, nawet Eleonor. Nikt nie mógł wytrzymać, z wyjątkiem mnie. Znaczy, no jasne to było śmieszne. Louis odpowiedzialny? To chyba jakieś kpiny. Jednak bardziej zainteresowało mnie to co powiedział o mnie, a mianowicie, że mam z czymś problem. Czyżby wiedział? Może Martyna powiedziała mu to co widziała, a może sam zauważył... Jedno było pewne. Mam w nim wsparcie.
- To wcale nie jest śmieszne. Ja też potrafię być poważny – obruszył się.
- Bez haha... obrazy haha... Louis haha... To haha... po prostu haha... tak dziwnie haha... zabrzmiało haha... - wyjąkała Paula.
- Ogarnijcie się już – uspokoiłem ich. - Dajcie Louisowi dokończyć.
- Dzięki stary – poklepał mnie po ramieniu.
- Spoko – uśmiechnąłem się do niego.
- No więc, Paula, powiedz nam swoją ostateczną decyzję jedziesz z nami czy nie?
- Nie – odpowiedziała.
- Jesteś tego pewna?
- Tak, jestem.
- Ej, nie możemy zostawić jej samej – oburzył się Zayn.
- Nie mamy wyboru – odezwał się spokojnie Lou. - Wszyscy musimy jechać.
- Niestety – mruknąłem dla pozorów.
- Ej, nie marudźcie. Mam pewien pomysł – Louis spojrzał na Martynę i puścił jej oczko. Co to miało niby znaczyć? Potem spojrzał z powrotem na resztę. - Co powiecie na wypad do wesołego miasteczka?
- Suuuperrr!!! - darli się chłopcy.
- To dobry pomysł – odezwała się Eleonor.
- Tak, to wręcz wyśmienity pomysł – przytaknęła jej Martyna, a Carol i Julia zaczęły energicznie machać głowami na tak. Paula obojętnie machnęła ręką dając nam do zrozumienia, że dla niej to bez różnicy.
- Co ty na to Liam? - zwrócił się do mnie szatyn.
Już chciałem poruszyć fakt, że musimy się jeszcze spakować itd., ale uznałem, że to może być pomocne w moim planie.
- To może być świetny sposób na rozluźnienie.
- No to ustalone – podsumował nowy pan odpowiedzialny. - To teraz wszyscy jazda do siebie się spakować na jutro i o 16 spotykamy się tu na dole gotowi do wyjścia. Jeśli chodzi o obiad to zjemy coś na mieście.
- Jasne – rzucili wszyscy po kolei i poznikali.
Jedynie w jadalni zostałem ja i Paula. Oboje nie mieliśmy co robić. W końcu ona nie jedzie i ja też zamierzałem nie jechać, więc bez sensu byłoby się pakować.
- A ty co? Nie idziesz się spakować? - zapytała obojętnie.
- Zaraz będę szedł – odpowiedziałem. - W przeciwieństwie do reszty umiem się wyrobić w krótkim czasie.
- Rozumiem – zachichotała. Ma uroczy śmiech... O mój boże! Chyba serio się zakochałem. Będę musiał pogadać z Louisem...
- Liaaamm?! - z piętra wydobył się krzyk Zayna. - Gdzie moje lusterkoo?!
- I mój pluszowy kotek? - krzyknął Harry.
- O przy okazji przynieś mi trochę żelekkk – wydarł się Niall.
- Weź też znajdź moje gacie w marcheweczki!! - krzyknął Lou.
- Chyba będę musiał do nich iść – powiedziałem mętnie do Pauli.
- Liammm!! - wrzasnęli równo.
- Dobra, dobra, idę – odkrzyknąłem im, a potem uśmiechnąłem się przepraszająco do Pauli i pobiegłem na górę do chłopaków.
Pakowanie zajęło aż 3 godziny. Gdy zaniosłem im to co chcieli, sam poszedłem do siebie i zacząłem się pakować jednak co chwilę ktoś do mnie po coś wpadał. Czyli normalka, zawsze tak jest. Co prawda już do tego przywykłem jednak tym razem strasznie mnie to drażniło. Może dlatego, że chciałem pójść na dół do Pauli... To teraz nie istotne. Trzeba się wyszykować, bo wychodzimy na miasto. Przecież nie wyjdę do ludzi w piżamie. Choć może paru fankom by się to spodobało, to i tak nie mogę się tak pokazać. Apropo fanek, dawno nie byłem na Twitterze... Spojrzałem na zegarek była 14, czyli mam jeszcze 2 godziny do zagospodarowania, akurat zdążę się ogarnąć i wejść na TT. Więc tak. W pierwszej kolejności... wezmę prysznic, dobry początek.
Jak powiedziałem tak zrobiłem. Kolejną rzeczą na mojej liście był ubiór. Założyłem czyste bokserki, ciemne, dżinsowe spodnie, biały T-shirt, niebieską bluzę i beżowe vansy. Następnie ułożyłem swoje włosy i odpaliłem laptopa. Miałem jeszcze z dobrą godzinę więc postanowiłem po odpisywać trochę fankom. Jednak nim cokolwiek napisałem, dając tym samym fankom znak, że jestem na forum, wszedłem na stronę główną sprawdzić o czym mniej więcej się mówi (oczywiście związanego z One Direction). Kiedy przeglądałem posty naszych fanek, a także prowadzonych przez nie stron poświęconych nam, zauważyłem, że jest coś nie tak. Wszyscy się zamartwiali... o nas. Strasznie mnie to zdziwiło, dlatego postanowiłem dowiedzieć się co dokładnie jest powodem tych zmartwieć. Po kilku minutach wszystko już było jasne. Od wywiadu, który był jakiś tydzień temu żaden z nas nie wychodził z domu. Oczywiście nie chodzi mi o takie zwykłe wyjście, bo przecież Harry był na randce z Martyną, Zayn pewnie z Carol także, Niall możliwe, że z Julą też, a Louis co i raz wychodził gdzieś z El, ale nigdy nie wyszliśmy do fanów. Ani razu w gazecie nie pojawiło się zdjęcie z jakiejś randki lub choćby wypadu na zakupy, które zazwyczaj robiłem z Paulą. Nawet na żadnym Updates'ie nie było takiego zdjęcia. Ostatnim jakie znalazłem były nasze fotki z wywiadu i nic poza tym. Dlatego fanki zaczęły się martwić. Przyznam, że zrobiło mi się ich żal. Jesteśmy w końcu jedną wielką 1DFamily! Tak być nie może! Mamy prawo mieć życie prywatne, ale nie możemy przez to zaniedbywać fanów, dlatego czas to zmienić!
Czym prędzej wszedłem na swój profil i nim przywitałem się z fanami, zerknąłem na swój ostatni tweet. Był on sprzed jakichś 10 dni... treść była nie istotna, ważna była odległość czasowa. Dlatego chciałem teraz spędzić tą godzinę z fanami.
Kiedy tylko wysłałem tweeta od razu dostałem z milion odpowiedzi. Większość z nich była podoba: „Hej @Real_Liam_Payne co u ciebie? Follow me xx”. Z wielką przyjemnością follownąbym każdą fankę bądź fana, jednak jest ich za dużo, dlatego ustaliliśmy z chłopakami, że będziemy się starać ograniczać 'obserwowanie' na tyle ile to możliwe. Dlatego też zacząłem odpisywać tak ogólnie na powtarzające się pytania.
Po godzinie siedzenia na Twitterze palce bolały mnie jak nie wiem. Pisałem o wszystkim, co dziś zamierzamy robić (nie zdradziłem im jednak zbyt wiele, bo chłopaki mieli być se swoimi pannami, a jak na razie są one tajemnicą), jakie są nasze plany na kilka następnych dni, opisałem im także co się u nas działo, a także popisałem sobie z paroma fankami, które bardzo mnie zaciekawiły. Pomimo bólu rąk, bawiłem się świetnie, niestety czas naszej 'zbiórki' zbliżał się nieubłaganie szybko. Dlatego obiecałem fanom, że postaram się wpadać częściej i, że może dam im kiedyś znać jak będziemy szli na miasto, by mogły nas zobaczyć, a także, że może zrobię twitcama. Obietnice zamierzam dotrzymać, jednak nie wiem kiedy...
Z wielkim żalem pożegnałem fanki i zszedłem na dół do salonu, w którym już wszyscy byli.
- O wilku mowa – mruknął Zayn.
- Liam, czy nie dociera do ciebie, że jak umawiamy się o 16 to ma być 16, a nie 5 po? - czepnął się mnie Louis.
- Och, przepraszam bardzo, że jako jedyny jestem na tyle rozgarnięty, żeby wejść na Twittera i odezwać się do naszych fanów, którzy nawiasem się o nas martwią... a raczej martwili.
- Co? O czym ty do cholery gadasz? - zdziwił się szatyn.
- O naszych fanach. Kojarzysz coś takiego jak One Direction? To nasz zespół! A dzięki komu on powstał? Dzięki wsparciu naszych fanów! Wypadałoby o nich pamiętać.
- Przecież pamiętamy – obruszył się Niall.
- Tak? Właśnie widać. Nie dawaliśmy jakichkolwiek oznak życia przez prawie 2 tygodnie, a wiecie jak oni się martwią? Chłopaki, wiem, że macie dziewczyny i chcecie mieć trochę prywatności, ale to nasi fani! Jesteśmy rodziną, kojarzycie 1DFamily? Wypadałoby od czasu do czasu choćby wejść na Twittera i napisać „Hej” czy coś w tym stylu.
- Skoro jesteś taki mądry to dlaczego sam wcześniej tego nie zrobiłeś? - burknął Harry.
- Jesteś pewien? Czasami zdarzało mi się wejść na forum, jednak co prawda nic nie pisałem, bo jakbyś zapomniał niedawno zerwałem z Danielle i wszystkie fanki zaczęły do mnie pisać i jednocześnie hejtować Danielle i choć mnie zraniła, nie zasłużyła na to plus obiecała się na mnie zemścić więc starałem się unikać takowych sytuacji.
- Masz rację – przytaknęła mi Paula. - Powinniście co jakiś czas dawać jakąś oznakę życia, a co najważniejsze powinniście okazywać fanom swoją wdzięczność. Wiem, że robiliście to nie raz, ale nie zmienia to faktu, że możenie przestać to robić. Fani są z wami cały czas, nie ważne czy widziały was z milion razy na żywo czy też ani razu. Są wam oddani i powinniście im udowodnić, że wam także na nich zależy.
- Dzięki Paula za tą jakże porywającą przemowę, ale my nie mamy za bardzo czasu na takie rzeczy. Mamy próby, wywiady, koncerty, a gdy mamy dzień wolny chcemy go spędzić z choćby rodziną czy swoimi dziewczynami, a nie siedząc przed komputerem i popisując sobie... - ponownie bez sensu odezwał się Harry.
Zaczynam zastanawiać się co jest powodem jego agresji. Nigdy taki nie był. Zawsze gdy tylko usłyszał, że trzeba popisać z fankami od razu leciał jak wystrzelony z procy. Ewidentnie widać, że coś się musiało stać. Trzeba będzie to jakoś załatwić... Spojrzałem na Louisa i nasze spojrzenia się spotkały. Z jego miny wyczytałem, że myśli o tym samym co ja, dlatego dałem mu sygnał, że załatwimy to kiedy indziej.
- Harry, ogarnij się – odezwała się Eleonor. - Kończymy teraz rozmawiać o fanach. Dzisiejszy dzień jest waszym ostatnim wolnym dniem, który został zaplanowany ze szczegółami przez Louisa. Dlatego idziemy teraz się bawić, a fanami zajmiemy się później,bo skoro Liam już z nimi porozmawiał to może to poczekać do jutra. Omówimy wtedy sprawę na spokojnie i jakoś wynagrodzicie to fanom, my wam pomożemy – pokazała na wszystkie dziewczęta, które w odpowiedzi przytaknęły i się uśmiechnęły.
- Moja kochana, roztropna Elcia – rzekł Louis przytulając swoją dziewczynę i dając jej buziaka w policzek. - Więc w drogę – dodał zwracając się do reszty.
Wszyscy się zebraliśmy i wyszliśmy z domu. Postanowiliśmy zrobić sobie spacer, bo wesołe miasteczko mieści się jakieś pół godziny drogi piechotą. Podczas owego spaceru każdy szedł w parze. Chłopaki ze swoimi dziewczynami, a ja i Paula razem, gdyż nie chcieliśmy im przeszkadzać.
Gdy dotarliśmy na miejsce, każda para poszła w swoją stronę. Zostałem tylko ja i Paula.
- To gdzie idziemy? - zapytała Paula.
- Że razem? - ale ja jestem inteligentny, szkoda gadać.
- Jeśli nie chcesz to spoko, zrozumiem...
- Nie no jasne, że chcę, znaczy... z chęcią. To pytanie było głupie, sorry.
- Spoko – zaśmiała się. - Więc, dokąd idziemy?
- A gdzie byś chciała?
- Hym... - zamyśliła się. - Gdzieś, gdzie będzie można pogadać...
- Pogadać? Może diabelski młyn? Nie jest to London Eye, ale dobre i to.
- Okej – uśmiechnęła się i poszliśmy w kierunku owej atrakcji.
Kiedy dotarliśmy pod diabelski młyn, kupiłem nam bilety, po czym stanęliśmy w kolejce i gdy nadeszła nasza kolej, wsiedliśmy do kapsuły.
- O czym chciałaś pogadać? - zapytałem, gdy byliśmy już sami.
- Tak naprawdę konkretnego powodu nie mam. Po prostu ostatnio przez te kłótnie nasze kontakty się trochę popsuły...
- Zgadzam się z tym. To był zdecydowanie zły pomysł.
- No właśnie, dlatego... chciałam cię przeprosić, bo to... moja wina. Nie powinnam była cię prowokować. Dlatego przepraszam...
- To nie twoja wina...
- Tylko mi nie mów, że twoja, bo to nie prawda, a skoro tak, to znaczy, że to moja wina.
- Nie. Jeśli już to oboje jesteśmy winni.
- Liam... Nie bierz nigdy wszystkiego na siebie, bo źle na tym wyjdziesz. To ja zaczęłam tę kłótnie.
- Może to i prawda, że to ty zaczęłaś, ale ja też nie jestem bez winy. Mogłem nie reagować. Ale to teraz nie istotne. Ważne, że już się nie kłócimy.
- Zgadzam się – uśmiechnęła się co odwzajemniłem.
- Jak tam twoja ręka? - spoważniałem.
- Już jest dobrze. Nie widać aż tak bardzo. Została sama blizna, która nigdy nie zniknie... - zasmuciła się.
- Ej, na pewno zniknie – objąłem ją. - Tylko, że nie tak od razu, ale zniknie.
- Może i masz rację – wtuliła się we mnie. - Zasłużyłam na to...
- Znów zaczynasz? - odsunąłem ją trochę, tak by spojrzeć jej w oczy. - Paula, słuchaj. Powiedziałaś mi, żebym nie brał wszystkiego na siebie, a sama tak robisz.
- Ale to co innego. Ja serio jestem winna, a ty nie.
- Zmieńmy temat, bo widać nie przemówię ci do rozsądku.
- Zgoda, ale wiedz, że mi nie trzeba przemawiać do rozumu – potarła się ręką po ramieniu.
- Zimno ci?
- Nie – zaprzeczyła szybko.
- Nie kłam – ostrzegłem ją.
- No ok, może troszeczkę.
- Chcesz bluzę? - zapytałem tak o i zacząłem ją już zdejmować.
- Nie, nie, nie – zatrzymała mnie. - Przeziębisz się, a mi nic nie będzie.
- To raczej mi nic nie będzie, a to ty się przeziębisz.
- Słuchaj, ty musisz być zdrowy, ja nie. Poza tym nie przeziębię się. I nie waż się ściągać bluzy, bo jej nie chce i na pewno jej nie włożę – pogroziła mi.
- Skoro tak mówisz... To pójdźmy na kompromis – uśmiechnąłem się cwaniacko.
- Kompromis? No słucham.
- Dasz mi się ogrzać.
- Ok, ale na pewno nie wezmę od ciebie bluzy i cię nie pocałuję.
- A skąd taki pomysł, żebym chciał?
- A nie chciałbyś? - przybliżyła się do mnie. Jasne, że chciałbym ją pocałować, ale przecież jej tego nie powiem.
- A ty byś chciała? - podpuszczałem ją, tak jak ona mnie i również się przybliżyłem.
- Może gdybyśmy nie byli przyjaciółmi... Mogę ci zaręczyć, że wtedy przemyślałabym to.
Akurat nasza przejażdżka dobiegła końca, jednak nie zamierzałem zakończyć tego tematu. Kiedy wysiedliśmy z atrakcji, wznowiłem naszą rozmowę.
- Miło mi to słyszeć – uśmiechnąłem się.
- A ty? Nie odpowiedziałeś.
- Też bym się nad tym zastanowił.
- Serio? A może zdradzisz mi, co spowodowałoby, że chciałbyś mnie pocałować?
- A ty zdradzisz mi, co spowodowałoby to u ciebie?
- Sprytne. Unikanie odpowiedzi...
- Ty też unikasz odpowiedzi – zaśmialiśmy się.
Zobaczyłem, że Pauli serio jest zimno. Podszedłem do niej bliżej, ale zatrzymała mnie ręką.
- Co ty usiłujesz zrobić? - zapytała zdziwiona.
- Chciałem cię objąć, by było ci choć trochę cieplej, a co myślałaś?
- Nic...
- Więc mogę? – chciałem się upewnić.
- Możesz.
Zrobiłem więc to co zamierzałem. Objąłem ją i poszliśmy dalej. Chodziliśmy po parku rozrywki bez większego celu... Doszliśmy do budek z nagrodami.
- Choć zagramy – zagadnąłem.
- Okej – uśmiechnęła się.
Wybraliśmy grę polegającą na napełnieniu balonika wodą, a by to zrobić trzeba trafić pistoletem na wodę w cel. Na początku nam obojgu szło kiepsko, ale z czasem to się zmieniło. Kiedy Paula zauważyła, że wygrywam, skierowała pistolet na mnie.
- Ej no – upomniałem ją. - Serio tego chcesz? - w odpowiedzi uśmiechnęła się zawadiacko. - No to mamy rewanż – uśmiechnąłem się cwaniacko, po czym skierowałem pistolet na nią.
Oblewaliśmy się tak przez chwilę, ciągle się śmiejąc. Nagle dostrzegłem, że Paula zaczyna się lekko trząść. Przerwałem więc oblewanie jej, a ona zdziwiona zrobiła to samo.
- Dlaczego przerwałeś? Co zmiękłeś? - zapytała drwiąco.
- Nie. Po prostu widzę, że zmarzłaś.
- Wcale nie – obruszyła się.
- Oj już nie udawaj. Znam cię. Chodź, znajdziemy resztę i pójdziemy do domu.
To był bardzo dobry pomysł. Obojgu nam zrobiło się zimno, a przyznam, że tak naprawdę to nie chcę się przeziębić. Zabawa była fajna, ale temperatura na to nie pozwala. Już dawno zaszło słońce i zrobiło się chłodniej.
Obeszliśmy cały lunapark i znaleźliśmy wszystkich. Trochę się zdziwili naszym wyglądem, ale postanowili się w to nie mieszać i zgodzili się na powrót. W drodze powrotnej do domu, wstąpiliśmy do spożywczaka po jakiś alkohol. Louis powiedział, że to jeszcze nie koniec na dzisiaj i, że się nam to przyda. Po zakupieniu dość sporej ilości napojów, wróciliśmy do domu. Pierwsze co zrobiłem na miejscu, to kazałem Pauli pójść się przebrać w coś suchego, po czym sam zrobiłem to samo. Do salonu wróciliśmy w tym samym czasie. Louis poustawiał cały asortyment na stole, po czym kazał nam się rozsiąść na podłodze.
- Zagramy w prawdę, czy wyzwanie, ale to nie będzie taka typowa butelka. Zasady będą troszeczkę zmienione. Będzie to pijańska butelka. Czy wszyscy się zgadzają? Zresztą nie macie innego wyjścia.
- To po co pytasz? - zapytała Paula.
- Sprawdzam czy mnie słuchacie i... żeby was podrażnić – wystawił jej język.
- Wyjaśnij zasady skarbie – zwrócił się do Louisa Harry.
- Dobrze, kocie. Tak więc, jako, że wszyscy, z 2 wyjątkami, - spojrzał na mnie i Paule – mają dziewczynę lub chłopaka mają prawo nie zgodzić się na udzielenie odpowiedzi lub wykonanie zadania.
- Ale to nie fair – oburzyła się Paula. - Dlaczego my – pokazała na mnie i na siebie – mamy robić wszystkie zadania, a reszta nie musi? To jakaś kara, że nie mamy pary?
- Daj mi dokończyć – upomniał ją organizator. - Jeśli te osoby skorzystają ze swojego przywileju muszą ponieść karę. Jeśli odmówią odpowiedzi na pytanie – piją jeden kieliszek, jeśli odmówią wykonanie zadania – osoba zadająca decyduje o ilości wypicia. Jakieś pytania?
- Tak. A czy my mamy prawo odmówić? - zapytałem. Mówiąc my miałem na myśli siebie i Paule.
- Nie, wy nie.
- To nie fair, ale niech będzie – skwitowała Paula.
- Ale to nie oznacza, że wy też nie pijecie. Sorry Paula, ale trochę cię znam i wiem, że będziesz unikała wyzwań, dlatego za każdym razem, gdy wybierzesz prawdę musisz dodatkowo wypić kielicha.
- Ej no, to już jest szczyt chamstwa – oburzyła się.
- Niestety nie masz tu nic do gadania – uśmiechnął się Zayn.
Paula zrobiła urażoną minę i już nie chciała się kłócić. Louis przed rozpoczęciem gry poszedł do kuchni po piwo. Skorzystałem z okazji i poszedłem za nim.
- Louis, mam do ciebie prośbę.
- Nie, nie będzie żadnej taryfy ulgowej. Wiem, że nie za dobrze się czujesz, ale to nie zmienia faktu, że jak dostaniesz za zadanie napić się to będziesz musiał to zrobić.
- To nie o to chodzi.
- Więc o co?
- Obiecaj mi, że jeśli zrobię coś dziwnego lub mnie poniesie, to mnie z tego jakoś wyciągniesz. W sensie, żeby reszta towarzystwa zapomniała o tym.
- No spoko, a powiesz mi co knujesz?
- Nic nie knuję. Chcę mieć pewność, że w razie czego mnie wesprzesz.
- No jasne, że cię wesprę – objął mnie ramieniem. - Choć nie gwarantuję, że będę trzeźwy, to i tak ci pomogę.
- Dzięki stary. Wiedziałem, ze można na ciebie liczyć.
- Spoko, a teraz bierz piwa i idziemy.
Kiwnąłem potakująco głową i zrobiłem o co prosił. Kiedy wróciliśmy do salonu wszystkie rozmowy ucichły.
- No to macie po piwku i jedziemy – zarządził Lou.
Każdy zajął swoje miejsce i gra ruszyła. Jak to zawsze bywa wszyscy na początek wybierali pytania. Po wielu namawiań Pauli i moich, Louis w końcu zmiękł i na jakiś czas zdjął karę z dziewczyny. Z początku pytania były dość proste i przyjemne, jednak po chwili to się zmieniło. Louis trochę przesadził z alkoholem. Uznał, że gra jest za sztywna, więc otworzył wódkę. Tak, więc każdy jest z lekka nawalony, a co za tym idzie śmielszy. Jedynymi osobami, które nie są pijane jest stowarzyszenie samotników. Taa... beznadziejna nazwa. Louis ją wymyślił. Ale to nie istotne. Wspominałem, że Louis zwrócił Pauli kare? Taa, jednak ma ona farta. Odkąd to się stało nie została ani razu wylosowana, co dziwne ja też. Przyznam, że trochę mi ulżyło. Nie chciałem za bardzo brać udział w tej grze. Jeszcze by im coś odbiło... Teraz przyszła kolej kręcenia Elki. Kiedy zakręciła wypadło na mnie.
- Chyba wykrakałem - mruknąłem cicho. Na szczęście wszyscy byli tak wstawieni, że nic nie usłyszeli.
Jedyną osobą, która mogłaby to usłyszeć była Paula, ale siedziała za daleko.
- O, Liam. Boże, dawno nikt cię nie wylosował... Prawda czy wyzwanie? Co wybierasz?
- Wyzwanie, wyzwanie - skandowali wszyscy.
- No dobra. Wyzwanie - poddałem się.
- Hym... Co by ci tu dać... - zastanawiała się. Spojrzała na Paule. - Już wiem. Przeliż się z Paulą.
- Co? - zareagowaliśmy równo.
- Dobrze słyszeliście. Macie się przelizać i ma to trwać co najmniej minutę. Louis będzie mierzył czas.
- Musicie to zrobić. Wy nie macie taryfy ulgowej - odezwał się Lou.
- No dalej, to tylko zabawa - włączył się do rozmowy Zayn.
- No dobra - poddałem się.
Podszedłem do Pauli i spojrzałem jej w oczy.
- Gotowa? - zapytałem. Zbliżyła się do mnie i położyła mi rękę na policzku.
- Dawaj.
Gdy tylko wypowiedziała te słowa, nasze usta się złączyły. Jej wargi były niesamowicie miękkie i smakowały jak maliny. To było bardzo dziwne uczucie. Nigdy nie czułem tego co czuję w tej chwili. Nie zdarzyło mi się to z żadną dziewczyną. Nagle coś mnie napadło. Zacząłem ją całować nachalniej, a Paula o dziwo odwzajemniła moje pocałunki. Nasze języki wirowały w czułym i namiętnym pocałunku. Czułem jak w moim brzuchu lata milion motyli. Ni stąd ni zowąd zapragnąłem mieć dziewczynę bliżej siebie. Nie przerywając pocałunku, złapałem ją w tali, a Paula odczytując moje intencje naparła na mnie. Zacząłem głaskać ją po plecach, a ona wplotła swoją prawą dłoń w moje włosy, a lewą głaskała mnie po policzku. Nasz pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Nasze języki już nie tańczyły, a toczyły walkę. Ten jakże cudowny pocałunek przerwał dźwięk nastawionego przez Louisa zegarka. Z wielką niechęcią oderwaliśmy się. Przyznam, że gdy zobaczyłem miny zgromadzonych, nieźle się przeraziłem. Wszyscy wpatrywali się w naszą dwójkę z wybałuszonymi oczami. Właśnie takiej sytuacji chciałem uniknąć, dlatego poprosiłem Louisa o przysługę, o której na szczęście chyba sobie przypomniał.
- To teraz ja kręcę – zawołał łapiąc butelkę i zakręcając nią.
Zatrzymał ją ręką, tak by wskazała na Harrego.
- Harry, choć tu na chwilę – zawołał w stronę chłopaka, na co ten zareagował od razu.
Podszedł szybko do Louisa i usiadł obok niego, a Louis bez względnych ceregieli przyssał się do ust Harrego, a ten odwzajemnił pieszczotę. Zatonęli w namiętnym pocałunku. Tak naprawdę, to nie spodziewałem się tego i widząc twarze zgromadzonych, oni też się tego nie spodziewali. Dziewczyny były w mega szoku, każda, natomiast Zayn i Niall chichotali jak jakieś małe dziewczynki przyłapane przez ojca na całowaniu się z chłopakiem. Mnie też to nieźle zszokowało, ale w głębi duszy odetchnąłem z ulgi. Kiedy Larry (tak nazywają Harrego i Louisa fani) leciał w ślinkę uświadomiłem sobie, że mam u Lou ogromny dług wdzięczności.

Po namiętnej scence naszych kumpli, skończyliśmy grać w butelkę. Wszyscy byli tak bardzo tym wstrząśnięci, że chyba zapomnieli o moim wyskoku z Paulą. Było już grubo po północy. Martyna i Eleonor poczuły się bardzo senne, więc poszły do pokojów swoich chłopaków spać. Po chwili poszła również Carol, z pretekstem, że musi być jutro trzeźwa, bo ma coś do załatwienia. Jeśli chodzi o Julkę, to nieźle się upiła, prawie tak jak chłopaki. Paula próbowała ją namówić, by poszła spać, ale ta uparcie trwała przy swoim. Zupełnie jak siostra.
- Nie, nigdzie nie idę – buntowała się.
- Proszę cię, idź spać. Zobacz, skończył się alkohol, zaraz wszyscy pójdą do swoich pokoi – chciałem pomóc Pauli.
- Liam ma rację – przytaknęła mi jasna brunetka. - Chodź. Zaprowadzimy cię do pokoju.
- Sama dam radę iść. Nie rób ze mnie takiej pijaczki.
- Dobrze, dobrze. Idź.
Julka z wielką niechęcią wstała z podłogi i chwiejnym krokiem poszła na gorę. Kiedy usłyszeliśmy trzaśnięcie drzwi, Louis wyciągną kolejną flaszkę.

- Skoro młoda poszła, możesz się napić – powiedział podsuwając Pauli napój.
- Louis na dziś już wystarczy tego picia – odezwała się spokojnie.
- Ale ja nie będę pił. To dla ciebie. Skoro Julka już poszła, nie musisz udawać opiekuńczej starszej siostrzyczki i możesz się napić.
- Tyle, że ja nie nie piłam z powodu Julki. Po prostu jakoś tak nie mam ochoty się dziś upić.
- Louis, odpuść jej – odezwałem się. - Idź spać, a jeśli chodzi o Paule, to może kiedy indziej się razem napijecie, jeśli będzie chciała.
- No jasne. Louis, obiecuję ci, że następnym razem będę z tobą piła na równi, dobrze? - zapytała.
- Dobrze – przytaknął.
- A teraz chodźcie, zaprowadzimy was do pokoi – podsumowałem spoglądając na kolegów.
Razem z Paulą odprowadziliśmy wszystkich do ich pokoi. Jedynym problemem, było zakwaterowanie Nialla. Paula upierała się, aby spał gdzie indziej, gdyż nie chce ona by spal z jej siostrą.

- To może Niall będzie spał w moim pokoju, a ja z tobą u ciebie. Co ty na to? - zaproponowałem.
- Zgoda – odarła. - Ale może lepiej by było, by spał u mnie, bo twój pokój sąsiaduje z pokojem Nialla, a mój jest nieco dalej.
- Jak wolisz.
Zaprowadziliśmy więc Nialla do pokoju Pauli i gdy poszła ona do mojego pokoju, ja wróciłem na dół po telefon i przy okazji zgarnąłem wódkę. Zapukałem delikatnie w drzwi od swojej sypialni. Paula od razu otworzyła drzwi.
- Wchodź – mruknęła. - Po co ci to? - zapytała widząc flaszkę w mojej ręce.
- Uznałem, że może razem się trochę napijemy, tak na rozluźnienie – uśmiechnąłem się.
- Dobry pomysł – przytaknęła mi. - Przyznam, że sama też chciałam po to pójść, ale ty mnie uprzedziłeś – usiadła na łóżku i poklepała miejsce obok siebie. - Chodź.
Posłusznie usiadłem obok niej. Przesiedzieliśmy tak jeszcze z dobrą godzinę. Przez cały czas rozmawialiśmy i śmialiśmy się, popijając wódkę. Kiedy alkohol się skończył, postanowiliśmy pójść spać. Paula uznała, że będzie nam się nie wygodnie spało w ubraniach, więc nie zważając na mnie, zaczęła się rozbierać. Kiedy już była w samej bieliźnie, podeszła do mnie, delikatnie musnęła moje usta, po czym zaczęła mnie rozbierać. Gdy zostałem w samych bokserkach, uśmiechnęła się do mnie, po czym podeszła do szafy i zaczęła w niej czegoś szukać. Przez cały czas się jej przyglądałem. Ona jest idealna. Pomimo iż jestem mocno pijany, zdałem sobie sprawę, że Paula zachowuje się tak, tylko dlatego, że również jest nieźle pijana. Jednak, nie odrzucało mnie to. Przyglądałem się jej, a właściwie pożerałem ją wzrokiem. Nagle zapragnąłem by była moja, tylko moja. Po chwili szukania czegoś w mojej szafie, Paula odwróciła się do mnie.
- Chcesz coś założyć? - zapytała.
- Nie, nie trzeba.
- Okej – uśmiechnęła się podchodząc do łóżka. - Wzięłam sobie twoją koszulkę, okej?
- Spoko.
Z uśmiechem na twarzy założyła mój T-shirt, po czym położyła się obok mnie na łóżku i zasnęła, a ja poszedłem w jej ślady.





Bardzo, ale to bardzo przepraszam. Wiem, że miałam dodać rozdział w poniedziałek, ale no wiecie było nasze święto i przeżyłam z lekka załamanie nerwowe, ale to nie istotne. Wczoraj strasznie źle się poczułam z tego powodu, że was zawiodłam i postanowiłam się zawziąć i napisać ten rozdział.
A teraz wracając do rozdziału. Mi się on nie za bardzo podoba, no, ale cóż. Czekam na wasze opinie.
+ Komentujcie i dołączajcie się do witryny, to wiele dla mnie znaczy, a was nic to nie kosztuje.
Jeśli chodzi o następny rozdział to jeśli nie dodam go do soboty do południa, to dodam go dopiero po 11.08.
W razie pytań to mój Twitter: @Love_Paula1D
Całuski <3

czwartek, 19 lipca 2012

Rozdział 19

*Paula *


Przez te trzy dni nie działo się nic ciekawego. No może z paroma wyjątkami. Eleonor przyjechała do Louisa, Harry jest oficjalnie z Martyną (oczywiście fani jeszcze nic nie wiedzą). Powstały 2 nowe pary, a mianowicie Zayn zszedł się z Carol oraz Niall z Julią (co mnie wcale nie cieszy). Jeśli chodzi o 5 członka zespołu – Liama – nie znalazł sobie jeszcze nowego nabytku, bo to niby za wcześnie, ale z pewnością pogodził się po zerwaniu z Danielle.
A jeśli chodzi o mnie to w moim życiu nie pojawiła się żadna nowa miłość i szczerze przyznam, jak na razie jest mi tak dobrze. Choć patrząc na te wszystkie pary w naszym domu, zaczynam pragnąć mieć kogoś obok siebie. Ale zawsze pocieszam się faktem, że mam Liama. Choć nie zawsze. Ostatnio ciągle się kłócimy. Tia... Nic się nie zmieniło. Wciąż się kłócimy o jakieś bzdety.
Od wczorajszego wieczora nie odzywamy się do siebie. Kolejna głupio zaczęła kłótnia, która przerodziła się w poniżanie. Czyli norma. Czasami nie chce mi się nawet widzieć go na oczy, tak jak np. teraz. Jednak nie mam wyboru. Jestem na niego skazana. A to wszystko przez NIEGO.
A jak do tego doszło? Wspólnie oglądaliśmy TV i oczywiście Liam wyskoczył z jakimś tekstem to ja mu odpowiedziałam i rozpętało się piekło. Kłóciliśmy się dosłownie o wszystko, a zaczęło się od filmu, a skończyło na wyciąganiu zdarzeń z przeszłości. Pewnie trwałoby to nawet teraz, ale chłopcy nam przerwali.
Każde z nas rozeszło się do swojego pokoju i aż do dnia dzisiejszego się nie widzieliśmy. I jak to my od razu zaczęliśmy się kłócić.

- Dobra, dość!- wstrząsnęła Martyna. - Czy wy musicie cały czas się kłócić? To już jest wkurzające!
I co? Znów kłótnia, a my przecież dopiero co spotkaliśmy się w salonie. Taa, kolejna kłótnia o telewizor... Dobrze, że przyjaciele pomagają się nam dogadać.
- To może pójdziemy na jakiś spacer? - zapytała Eleonor.
- To całkiem dobry pomysł, ale myślicie, że się ogarną, serio? - zapytał z powątpiewaniem Louis obejmując swoją dziewczynę.
Zachowywali się tak jakby nas tu nie było.
- To idziemy na spacer - zakomenderował Niall, po czym zwrócił się do naszej dwójki - a wy za kare zostajecie i robicie kolację.
- Nieeeeee... - jęknęliśmy równo.
- O teraz nagle się ze sobą zgadzacie? - zakpił Harry.
- Niall ma rację. Macie tu zostać - odezwał się Zayn.
- A mamy wybór? - zapytałam
- Właśnie? - dodał Liam.
- Nie - podsumował Niall.
- No niech wam będzie, ale nie obiecuje, że dogadam się z tym gburem – skwitowałam.
- Ja też nie wiem, czy uda mi się dogadać z taką zołzą - dodał jak zwykle swoje 3 grosze Liam.
- Nie jestem zołzą! - wrzasnęłam.
- A ja nie jestem gburem! - odpowiedział mi również krzykiem Liam.
- I znów zaczynacie? - przerwała nam Jula.
- Ty się nie wtrącaj młoda – powiedziałam.
- Zostaw ją - wstawił się za nią Niall.
- Cieszę się, że ją bronisz, ale pamiętaj to moja MŁODSZA siostra i jest pod moją opieką.
- To może czas to zmienić? Niall jest w końcu moim chłopakiem i jest pełnoletni.
- Mam to gdzieś!! Jesteś moją siostrą, a poza tym wiesz, że nie jestem zadowolona z waszego związku...
- Mam cię dość!! Czy ty zawsze musisz kontrolować moje życie?!
- Dobra, wystarczy - krzyknął Louis. - Paula, nie wszczynaj kłótni...
- Ja wcale... - przerwałam mu, ale zatrzymał mnie ręką.
- Cicho, słuchaj. Przez te kłótnie z Liamem robisz się strasznie drażliwa...
- No tak, najlepiej zwalić wszystko na mnie - skomentował Liam, ale Louis to olał.
- Dlatego też ZOSTANIECIE oboje w domu i macie wspólnie zrobić kolację. Macie się POGODZIĆ!
- Ale... - jęknęłam.
- Żadnego ale. Zostajecie i koniec, kropka.
- Nie kłóć się z nim, bo i tak nie wygrasz - szepnął Zayn.
- Dobra, zrobimy tą kolację, ale na cudy nie liczcie - odezwał się Liam.
- To fajnie - uśmiechnęła się Elka. - Idziemy.
- A ja nie mam tu nic do powiedzenia? - zapytałam.
- Nie! - odpowiedzieli chórem, po czym wyszli zostawiając mnie i Liama samych.
- To co robimy? - zapytał Liam.
- No trzeba coś ugotować - mruknęłam nie chętnie.
- To co pichcimy?
- Coś prostego...
- Co powiesz na pizzę?
- OK - odpowiedziałam obojętnie i wzięliśmy się do roboty.
Każde zajęło się czym innym, tak by nie wchodzić sobie nawzajem w drogę. Nie odzywaliśmy się do siebie, no chyba, że było to konieczne, ale jeśli nie było, to w kuchni panowała cisza. Liam zajął się robieniem ciasta, a ja szykowaniem składników. Byłam w trakcie krojenia ananasa, gdy nagle ten kretyn się odezwał.
- Ciasto gotowe – tak się przeraziłam, że aż podskoczyłam, gdyż chłopak znajdował się tuż za mną.
- Posrało cię! - wrzasnęłam. - Chcesz żebym sobie palce poucinała? Równie dobrze mogłam zrobić krzywdę tobie... - przerwałam, po czym dodałam zadziornie. - Co nie jest takim złym pomysłem...
- Jesteś masochistką czy co? Po prostu się odezwałem i tyle
- Ale mogło się to źle skończyć. Mogłam się skaleczyć, imbecylu.
- Nie byłby to twój pierwszy raz – rzucił, lecz chyba po chwili zaczął tego żałować. - Sorry Paula. Nie chciałem tego powiedzieć.
- Ale powiedziałeś! - krzyknęłam ledwo opanowując łzy cisnące mi się z oczu. - Idę stąd. Dokończ sam... - dodałam i gdy już miałam wychodzić z kuchni, chłopak złapał mnie w tali zatrzymując mnie tym gestem i obracając przodem do siebie.
- Przepraszam... po prostu się wkurzyłem...
- Puść mnie – przerwałam mu wyrywając się z jego objęcia.
Zdezorientowany puścił mnie, a ja oddaliłam się o krok od niego i spojrzałam na swoje ubranie.
- Głąbie! Ubrudziłeś mnie całą mąką – warknęłam.
Chciałam w ten sposób odwrócić zarówno jego jak i swoją uwagę, od tego co powiedział, gdyż wiedziałam, że mogę się rozpłakać. Nie chcę by znał mój czuły punkt. Chcę być twarda, a najlepszym sposobem na odciągnięcie kogoś (zwłaszcza chłopaka) od czegoś jest przemiana w bezmózgą idiotkę, która przejmuje się tylko wyglądem. Oczywiście kocham przejmować się swoim wyglądem, ale tylko w odpowiednich momentach.
- Serio?! I to spowodowało twój napad złości? - zapytał z powątpiewaniem
- To nie jest żaden napad złości! To moja ulubiona bluzka, a ty ją ubrudziłeś!
- To jest twoja ulubiona bluzka? Myślałem, że była nią ta, którą Zayn przez przypadek podpalił.
- Większość moich bluzek jest moimi ulubionymi! Jesteś beznadziejny!
- Aha, a te spodnie też są twoimi ulubionymi?
- Może trochę, a co? - zapytałam nieświadoma niczego.
- Bo... - przeciągnął sięgając ręką do miski, którą potem skierował w moją stronę i otworzył pięść z której wysypała się mąka. - UPS, ubrudziły się – uśmiechnął się cwaniacko.
- Jeszcze raz ubrudzisz mnie mąką, a pożałujesz – warknęłam.
- Masz na myśli czegoś takiego? - zapytał ponownie sięgając do miski i sypiąc mi mąką prosto we włosy.
- Przesadziłeś – warknęłam po czym sama sięgnęłam po mąkę i sypnęłam mu nią prosto w twarz. - Chciałeś wojny? Masz ją.
Po moich słowach rozpętało się piekło. Zaczęliśmy się rzucać mąką, która po chwili była już wszędzie. Niestety nasza broń się skończyła, akurat na ataku Liama. Chłopak myślał, że to już koniec, dlatego uśmiechnął się cwaniacko i triumfalnie, ale grubo się mylił. Nie mogłam mu odpuścić, dlatego sięgnęłam po jajko i rozbiłam je mu na głowie.
- Czyś ty oszalała? - zapytał rozzłoszczony próbując mnie złapać, ale mu się nie dałam i zaczęłam uciekać.
Gonił mnie wokół blatu w kuchni, aż w końcu mnie złapał.
- Mam cię – mruknął triumfalnie - a teraz będzie zemsta.
Na moje nieszczęście stałam do niego tyłem i gdy zaczął mnie łaskotać, jedyne co mogłam robić, to próbować się wyrwać.
- Liam haha... proszę haha... przestań haha... mam dość haha... - wykrztusiłam przez śmiech.
- A co za to będę miał? - zapytał obracając mnie do siebie przodem, jednak cały czas nie przestając łaskotać.
- Nie wiem haha.., co zechcesz haha...
- No dobra – rzucił przestając mnie łaskotać, jednak nie wypuścił mnie z uścisku.
Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Hipnotyzował mnie swoim orzechowym spojrzeniem, z którego nie mogłam się uwolnić.
- Przepraszam za to co powiedziałem. Naprawdę nie chciałem tego mówić – powiedział przerywając ciszę.
- Liam, ja... - spuściłam głowę. Nie chciałam by ponownie zobaczył moje łzy. Nie w takiej sytuacji.
- Jeszcze nie skończyłem – przełożył swoje dłonie z mojej tali na policzki, delikatnie podnosząc moją twarz, tak by nasze spojrzenia znów się złączyły. - Chciałem cię przeprosić za wszystko, co cię obraziło. Za wszystko, co kiedykolwiek powiedziałem, za każdą kłótnię, za wszystko... Zależy mi na tobie i nie chcę zepsuć naszej przyjaźni.
- Mi też na tobie zależy – wyszeptałam.
Niespodziewanie zbliżyliśmy się do siebie. Nasze usta dzieliły centymetry. Wciąż wpatrzeni w swoje oczy przybliżaliśmy się do siebie. W końcu nasze usta prawie się stykały, gdy nagle...



*Martyna *

- Dobra, plan jest taki. Wchodzimy do domu i od razu idziemy do kuchni. Sprawdzamy jak się mają sprawy. Jeśli wszystko jest OK, to po cichu się wycofujemy, jeśli natomiast będzie się tam działo coś niepokojącego przerywamy to i każde z nas bierze jedno z nich na bok i wypytujemy ich co i jak.
- Kocie, nie jestem takim kretynem. Wiem co mam robić – przerwał mi Harry.
Właśnie staliśmy na ganku jego domu. Postanowiliśmy urwać się ze wspólnego spaceru, by zobaczyć co się działo u pozostawionych domu Pauli i Liama. Nie wiem jak reszta, ale ja się bardzo o nich bałam. Co jeśli zabili się nawzajem?! Nie chcę mieć ich na sumieniu! Dlatego też zaciągnęłam Harrego do domu.
- Skarbie, wiem, że wiesz, ale... po prostu się o nich martwię...
- Wiem o tym – przytulił mnie do siebie. - Nie martw się, z pewnością są cali. Przecież nie mają 10 lat.
- Racja – odetchnęłam głęboko. - Dobra, miejmy to już za sobą.
Harry położył rękę na klamce i gdy już miał ją nacisnąć zatrzymałam go.
- Pamiętaj zapytać się Liama co czuje do Pauli – przypomniałam. - Może to przypomni im o ich przyjaźni.
- Jasne – pocałował mnie delikatnie w usta, po czym nacisną klamkę i wtuleni weszliśmy do domu.
W budynku zastała nas niepokojąca cisza. Przerażenie brało nade mną górę. Co jeśli serio się pozabijali? Czyżbym się spóźniła?
Harry wyczuł moje zdenerwowanie, więc czym prędzej, nie dbając o to, czy nas usłyszą czy nie, pociągnął mnie w stronę kuchni. Gdy wyjrzałam zza ściany, zaparło mi dech w piersiach. Przyznam nie spodziewałam się tego.
Na samym środku kuchni, w której na marginesie był niesamowity bałagan, stał Liam obejmujący Paulę. Byli tak blisko siebie, jakby mieli się zaraz pocałować. Czyżbym coś przegapiła? Wirowało mi to pytanie w głowie. Stałam tak wpatrzona w nich i nie wiedziałam co mam zrobić. Przerwać to, czy może po cichu się wycofać? Chciałam zrobić to drugie, ale Harry czując to złapał mnie mocniej w tali i głośno odchrząknął.
Para odskoczyła od siebie niczym poparzeni. Spojrzeli na nas przerażeni po czym każde poszło w inny kąt blatu i udawało, że go sprząta.
- Too... - przerwała ciszę Paula. - Idę nakryć do stołu – rzuciła szybko i wyszła w stronę jadalni.
Spojrzałam na Harrego, który wpatrywał się w zmywającego Liam.
- Pójdę jej pomóc – rzuciłam.
Nie czekając na niczyją odpowiedź poszłam w kierunku, w którym przed chwilą poszła moja przyjaciółka.



*Harry *



- Co to było? - zapytałem zdziwiony kumpla, gdy tylko Martyna zniknęła z pola widzenia.
- Co was tak wcześnie sprowadza? - próbował przekierować rozmowę na inny tor. - Kolacja jeszcze nie gotowa.
- Przyszliśmy sprawdzić, czy żyjecie i z tego co widzę to tak.
- Nie wiem o czym mówisz – odpowiedział udając zdziwionego.
- Nie udawaj. Widziałem jak obejmowałeś Paulę i jak prawie się pocałowaliście.
- Wydawało ci się. Po prostu wpadło jej coś do oka i starałem się jej to wyjąć.
- Sranie w banie. Gadaj prawdę.
- Tyle, że to jest prawda.
Był uparty, dlatego postanowiłem odpuścić.
- Niech ci będzie. Powiedz mi lepiej czy udało się wam już dogadać.
- Myślę, że tak.
- Jak to myślisz? Jeśli ci na niej zależy to powinieneś się o to postarać – wygarnąłem mu.
- Zależy – przytaknął.
- A jak bardzo?
- Jak na... - przełknął głośno ślinę. - Jak na przyjaciółce.
- Jesteś pewien? Może czujesz do niej coś więcej?
- Na pewno – warknął. - Paula jest jest tylko moją przyjaciółką – mówił jakby sam chciał wyprzeć swoje uczucia.
- No dobra. Skoro jesteś taki pewny... Too... Co dziś na kolacje?
- Pizza – odpowiedział szybko.



*Martyna *


- Hej, przyszłam ci pomóc – zwróciłam się do stojącej przy stole Pauli.
- Spoko, rozłóż sztućce, choć szczerze nie wiem czy się nam przydadzą...
- Możemy pogadać? - zapytałam.
- Jasne, a o czym?
- O tobie.
- O mnie? - zapytała zdziwiona.
- Tak, o tobie i... Liamie.
- Spoko, nie mam nic do ukrycia. Jesteśmy tylko przyjaciółmi.
- A jesteś tego pewna? Znaczy... czy to właśnie do niego czujesz?
- Co to za pytania? Przecież dobrze wiesz, że jesteśmy tylko PRZYJACIÓŁMI – podkreśliła.
- Wiem, że tak jest, ale może chciałabyś żeby było coś więcej?
- Ej, czy ty się dobrze czujesz?! Zależy mi na Liamie, ale jak na przyjacielu i nic więcej.
- I jesteś tego pewna? - zapytałam podejrzliwie.
- W 100%. zresztą nawet gdybym coś do niego czuła, to starałabym się to tłumić, bo nie chcę stracić jego przyjaźni.
- A co jeśli zależałoby mu na tobie bardziej niż jak na przyjaciółkę przystało?
- Nie wiem, co bym wtedy zrobiła. Na szczęście nie ma żadnej z takich sytuacji. Chyba, że ty o czymś wiesz?
- Nie, nic nie wiem. Po prostu tak jakoś pomyślałam... No wiesz widziałam was w dwu znacznej sytuacji...
- Co masz na myśli? - zapytała obojętnie.
- To, że przytulaliście się na środku kuchni. No i dało się zauważyć, że gdyby Harry wam nie przeszkodził, pocałowalibyście się.
- Że co? - udawała zdziwioną. - Przewidziało ci się! Liamowi wpadło coś do oka i chciałam mu to wyjąć, tyle. Serio, chyba zaczynasz mieć już urojenia.
- Skoro tak twierdzisz... - mruknęłam. - To powiedz mi czy się pogodziliście? Bo ten syf w kuchni nie zapowiada dobrych wieści.
- Sądzę, że tak. A jeśli chodzi o tą mąkę w całej kuchni, to Liam zaczął. Posypał mnie mąką, a ja mu oddałam.
- A jajko rozbite na jego głowie?
- No, bo mąka się skończyła, a musiałam mu się jakoś zrewanżować.
- Taa... Wiesz co może lepiej ja dokończę nakrywanie do stołu, a ty idź pomóż Liamowi posprzątać ten burdel.
- Dobrze – odpowiedziała obojętnie i gdy już miała wejść do kuchni, zatrzymałam ją.
- Zawołaj mi tu Harrego.
- Dobrze – odpowiedziała, po czym zniknęła za ścianą.
Po chwili dołączył do mnie mój ukochany.
- No i jak? Czego się dowiedziałeś? - zapytałam na wejściu, gdy tylko objął mnie od tylu w pasie.
- Liam powiedział, że chyba sobie wybaczyli...
- To tak jak Paula – przerwałam mu.
- Powiedział też, że Paula jest tylko przyjaciółką.
- Paula powiedziała to samo o nim – skomentowałam. - A pytałeś go o tą sytuację w jakiej ich zastaliśmy?
- No jasne. Liam powiedział, że Pauli wpadło coś do oka i chciał jej to wyjąć.
- Dziwne. Ona powiedziała, że to jemu wpadło coś do oka...
- Czyli...
- Czyli jednak kłamią.
- Ołł – jęknął. - Co z tym zrobimy? Oni sobie nie zdają sprawy ze swoich uczuć.
- Racja. Trzeba dać im jakąś szansę, by dowiedzieli się co naprawdę czują.
- Zgadzam się.
- Jak tylko wszyscy wrócą, pogadam z Lou. Może on coś wymyśli.
- Dobrze, słońce, a teraz powiedz mi co będziemy robić przez ten czas – mruknął mi do ucha.
- Pójdziemy do kuchni i pomożemy naszej parce sprzątać – zgasiłam go.
- Niech ci będzie – odpowiedział.
Zrobiliśmy tak jak powiedziałam. Poszliśmy do kuchni i pomogliśmy naszej parce sprzątać. Zauważyłam, że za każdym razem, gdy się spotykali od razu odskakiwali od siebie i szli sprzątać w miejsca najbardziej od siebie oddalone. Przynajmniej tak było na początku. Gdy zobaczyli moje zdziwienie, zaczęli zachowywać się tak jak przed tymi kłótniami, czyli wygłupy, żarciki itp. Zdecydowanie widać, że coś ukrywają.
Gdy już wszystko było posprzątane do domu wrócili spacerowicze. Ci to mają wyczucie... Od razu zasiedliśmy do stołu, bo wszyscy byli mega głodni. Przyznam, że posiłek przygotowany przez naszych słodziaków był pyszny. Kiedy wszyscy już zjedli standardowo przenieśliśmy się do salonu. W drodze do pomieszczenia, złapałam Louisa i zaciągnęłam na bok, tak by nikt nas nie usłyszał.
- Słuchaj, trzeba coś zrobić by Paula i Liam dowiedzieli się co ich tak naprawdę łączy – rzuciłam prosto z mostu.
- Czy coś mnie ominęło?
- Dobra, powiem ci, ale obiecaj, że nie zaczniesz się drzeć ok?
- Mów – nalegał.
- Widziałam ich jak prawie się pocałowali.
- Coo?! - wydarł się.
- Kretynie! - wrzasnęłam. - Miałeś być cicho.
- Sorry. Nie spodziewałem się tego. Więc, co pocałowali się?
- Nie, bo im przerwaliśmy, a potem zaprzeczali wszystkiemu.
- To skąd masz pewność, że to co oni mówią to nie jest prawda?
- Bo ich historyjki zaprzeczają sobie nawzajem.
- Aaa... No to faktycznie trzeba coś zrobić... - zamyślił się. - Mam pomysł – wypalił nagle.
- Jaki? Gadaj – nalegałam.
- Dowiesz się jutro. Zaufaj mi.
- Nie mam innego wyboru – mruknęłam i wróciliśmy do reszty.
Jak co dzień oglądaliśmy jakiś film w telewizji, po czym każdy poszedł do swojego pokoju, a jako, że Louis miał na jutro jakiś plan, wszyscy zostali tu na noc. Ja z Harrym, Julka z Niallem, Carol z Zaynem, Louis z Eleonor, a Paula i Liam w swoich pokojach. Przyznam, że ciężko było mi zasnąć, bo wciąż myślałam o tym pomyśle Louisa, ale gdy tylko wtuliłam się w mojego chłopaka, zasnęłam.



Hej, hej, hej. Witam z powrotem po 2 tygodniowej przerwie :)
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał i dodatkowo powiem, że kolejny rozdział powinien pojawić się wkrótce. Dokładnie nie wiem kiedy, ale na pewno już do poniedziałku powinnam go dodać.
A no i tak jak zdecydowaliście, będzie scenka +18 bądź +16 :D

+ Proszę komentujcie i dołączajcie się do witryny - to wiele dla mnie znaczy.
Do usłyszenia xx