wtorek, 24 grudnia 2013

Mery Christmas


Święta, święta 
i po świetach
Nikt już o nich nie pamięta,
bo SYLWESTER już zapasem,
bawmy OSTRO się w tym czasie!!


Mam nadzieję, że spędzicie święta w miłym, rodzinnym gronie oraz żeby podobały się wam moje rozdziały :)
Całuski xx

sobota, 21 grudnia 2013

Rozdział 53

Dziś Wigilia. Paula, Julia i Martyna wróciły do Polski, aby spędzić święta wraz z rodzinami, tak samo jak i One Direction, które udało się do rodzinnych miejscowości. Wszyscy spędzają święta w rodzinnej, radosnej atmosferze... Prawie wszyscy. Jedynie Liam nie jest przepełniony przyjemnymi emocjami. W jego głowie wciąż siedzi Paula i jej decyzja. Od tego co zadecyduje, według Liama, zależy wszystko. Jeśli odmówi, nie będą w stanie się przyjaźnić, bo to kosztowało by bruneta zbyt wiele. Jeśli się zgodzi, będzie go czekała masa pracy, by odbudować w Pauli zaufanie do siebie, a także zrobić wszystko by nie żałowała swojej decyzji. Te całe nerwy spowodowane oczekiwaniem, nie dają mu żyć. Najbardziej jednak martwi go to, że dziewczyna obiecała zadzwonić, ale tego nie zrobiła. Praktycznie co chwilę, Liam, sięga po telefon i wybiera jej numer, jednak ani razu nie dzwoni. Obiecał brunetce, że da jej przestrzeń i to ona miała się odezwać, jako pierwsza, ale on już tego nie wytrzymuje. Chłopak lekko się poddaje, ale przed depresją chroni go jeszcze odrobina nadziei, którą zapewniła mu Paula przed wyjazdem...
~Flashback~
- Osoby lecące do Polski, zapraszam do podejścia do wejścia numer 3 – w głośnikach dało się słyszeć komunikat.
Wszyscy od razu oklapli. Każdy miał świadomość, że ta rozłąka nie potrwa długo, ale mimo to był smutny. One Direction bardzo zżyło się z dziewczynami i nie chcieli ich opuszczać choćby na chwilę, a co dopiero na kilka dni.
- Czas na nas – uśmiechnęła się Paula.
Wszyscy zaczęli się przytulać z dziewczynami i z nimi żegnać. Gdy przyszedł czas na Paule i Liama, zrobiło się trochę niezręcznie.
- Wesołych świąt – posłał dziewczynie szczery uśmiech chłopak.
- Nawzajem – oddała uśmiech i została przyciągnięta przez chłopaka do uścisku.
- Kocham cię – wyznał Liam patrząc brunetce w oczy.
- Ja ciebie też – wyszeptała spuszczając wzrok nie chcąc by chłopak to usłyszał, jednak było odwrotnie. - Zadzwonię – spojrzała mu w oczy posyłając uśmiech.
- Proszę cię, pomyśl nad wszystkim, nie chcę by to było nasze pożegnanie – spuścił wzrok.
- Dobrze – Paula wyszeptała mu do ucha i gdy spojrzeli sobie w oczy, pocałowała go w policzek. - Pa – wyswobodziła się z jego objęć i udała do wyjścia bez słowa.
~Flashback end~
Ja ciebie też” te słowa ciągle krążą mu po głowie i tylko one trzymają go przy zdrowych zmysłach.
- Liam, skarbie, wszystko okej? - do pokoju chłopaka zagląda jego matka.
- Tak mamo, wszystko w porządku – odpowiedział otrząsając się ze wspomnień.
- Kochanie, przecież widzę, że coś cię trapi... Co się stało? - kobieta weszła do środka i usiadła na łóżku obok syna.
- To... skomplikowane – westchnął poddany.
Liam doskonale wie, że jego matka łatwo nie odpuści i nie ma co próbować ukryć przed nią prawdę.
- Chodzi o tą dziewczynę, Paule? - zapytała nim chłopak zdążył jej cokolwiek wyjaśnić.
- Co? Skąd o niej wiesz? - zmarszczył brwi.
- Liam, trąbili o tym wszędzie. Ja i twoje siostry oglądamy telewizję, a także przeglądamy strony internetowe, zwłaszcza gdy chodzi o ciebie i twój zespół. Jak mogłam się więc o tym nie dowiedzieć?
- Masz rację, przepraszam. Powinienem był ci powiedzieć, ale w sumie nie było kiedy. Nasze chodzenie nie trwało zbyt długo...
- Wiem skarbie – westchnęła. - Dlatego też nie mam do ciebie pretensji, tak samo i twoje siostry. Wiemy, że jesteś zapracowany i mogłeś nie znaleźć chwili by nam to powiedzieć lub chciałeś sprawdzić czy to nie była ściema...
- To nie była ściema! - przerwał matce. - Zależy jej na mnie, tak samo jak mi na niej.
- Więc dlaczego zerwaliście? Przecież widać, że dla obojga z was było to bardzo ciężkie.
- Wciąż jest... Rozstaliśmy się, bo... bardzo ją skrzywdziłem...
- Nie możesz się obwiniać. Może wina leży pośrodku?
- Nie mamo, nie leży. To ja wszystko zepsułem. Nasz związek...ją... przeze mnie się zmieniła, na gorsze.
- Cokolwiek się stało, na pewno da się to naprawić.
- Da, jeśli tylko Paula tak postanowi – chłopak wzruszył ramionami.
- Liam, to nie zależy tylko od niej, a od was obojga..
- Nie mamo, to zależy tylko i wyłącznie od niej. Paula wie czego chcę ja, teraz musi się tylko dowiedzieć, czego pragnie ona sama.
- W takim razie... musisz dać jej czas do namysłu i być dobrej myśli. Nie możesz się tak zadręczać, bo to do niczego cię nie zaprowadzi, a jedynie zdołuje.
- Wiem... - westchnął.


Liam
~2 dni później~

Dziś 2 dzień świąt. Całą piątką udaliśmy się na lotnisko by odebrać dziewczyny. Wszyscy jesteśmy zniecierpliwieni, ale ja chyba najbardziej. Mam ogromną nadzieję, że Paula już zadecydowała... Chociaż ważniejsze jest to, że będę blisko niej i może będę miał szansę by jakoś na nią wpłynąć.
- Samolot z Polski wylądował... - usłyszałem z głośników komunikat.
Napięcie i radość wzrosły. Po kilku chwilach do sali przylotów zaczęli wchodzić ludzie. Wszyscy zaczęliśmy się rozglądać, aż w końcu dostrzegliśmy znajome twarze..
- Martyna! - krzyknął Harry i po chwili miał już dziewczynę w swoich ramionach, tak samo jak Niall swoją.
Wciąż rozglądałem się za brunetką, którą tak bardzo pragnąłem teraz ujrzeć, jednak nigdzie jej nie zauważyłem.
- Nie chcę wam przeszkadzać, ale gdzie Paula? - odezwałem się zdesperowany.
Ta niecierpliwość mnie wykończy. Dziewczyny oderwały się od chłopaków i spojrzały na siebie. Wszyscy się im przyglądaliśmy. Każdy jest ciekawy gdzie podziała się brązowooka.
- Nie przyleciała – odpowiedziała mi Julka.
- Okej... A kiedy przyleci? Dziś? Jutro? - wypytywałem.
- Liam... ona nie przyjedzie – skrzywiła się Martyna.
- Ale jak to? - zapytał Zayn.
W sumie powinienem mu podziękować za to pytanie, bo sam nie byłem w stanie się odezwać, gdy dotarły do mnie słowa Martyny.
- Paula ma dużo spraw do załatwienia w Polsce. Wiesz, nasza mama chce ją wkręcić w jakiś tam pokaz by odbudować jej karierę – Julka się skrzywiła.
- Jej mama rozmawiała z naszym szefostwem o jej karierze i wyszło na to, że jeśli się teraz postara, to uda im się wszystko naprawić.
- I Paula się na to zgodziła? - zapytał zaskoczony Harry.
- Nie zbyt, ale matka ją zmusiła – westchnęła Julka.
- Poza tym, to nie tak, że nie wróci. Załatwi co ma załatwić i przyleci. Nie zostawi szkoły i was – stwierdziła Martyna.
Przyznam, że na te słowa, trochę mi się polepszyło, ale to nie oznacza, że już jest dobrze. To całe „załatwianie spraw” może trwać dość długo. Nie dość, że przez długi czas jej nie zobaczę, to jeszcze nie wiadomo kiedy dokładnie wróci. Może nie przejmowałbym się tym tak bardzo, gdyby w końcu dała mi odpowiedź. Pewnie wtedy tylko bym za nią tęsknił lub pojechał do niej, a tak to nie wiem co robić.
- W takim razie, powinniśmy się zbierać, pewnie jesteście wykończone podróżą – stwierdził Louis, który dotychczas ani razu się nie odezwał.
- Raczej wątpię czy Niall i Harry im na to pozwolą – stwierdził Zayn. - Pewnie będą chcieli się nimi nacieszyć na osobności...
- Czyli raczej nie odpoczną – westchnął szatyn z udawaną rozpaczą.
- Po prostu już chodźmy – rzuciłem wnerwiony i ruszyłem w stronę wyjścia by udać się do czekającego na nas vana.
Reszta podążyła za mną i już po chwili jechaliśmy do domu. Przez całą podróż zastanawiałem się co teraz będzie. Martyna siedzi wtulona w Harrego, tak samo Julka w Nialla, natomiast Zayn i Louis rozprawiali na przeróżne tematy, w tym także o osobie, o której myślałem ja. Czy tak to będzie wyglądać? Oni będą szczęśliwi, a ja będę się zamartwiał co z Paulą i czy ją kiedykolwiek jeszcze zobaczę? To się nie może tak skończyć. Naprawdę nie jest nam pisany ten tak zwany Happy End? A może za bardzo panikuję? Może ona wróci i jednak będzie tak jak kiedyś? Aby się o tym przekonać, pozostaje mi tylko czekać...
- Jesteśmy – odezwał się Preston – nasz kierowca.
Przez to całe zamartwianie, nawet nie zauważyłem kiedy dojechaliśmy. Czas tak szybko mi leci na zamartwianiu się. Może powinienem przestać, by nic mi nie uciekło? Te pytania pozostaną bez odpowiedzi... oby na długo.
Kiedy już znaleźliśmy się w apartamencie, od razu udałem się do swojego pokoju. Oczywiście nie uśmiecha mi się siedzieć w nim sam na sam z myślami, ale nie chcę również zepsuć humoru pozostałym domownikom. Dlatego też pierwsze co zrobiłem, to walnąłem się na łóżko i zacząłem wpatrywać się w sufit. Może jak się zdrzemnę to wszystko będzie okej? Nikt nie będzie musiał się mną przejmować i uwolnię się od niepotrzebnych myśli... Gdy już miałem zasypiać, usłyszałem ciche pukanie do drzwi.
- Proszę – rzuciłem, żeby osoba po drugiej stronie drzwi usłyszała, ale sam się nie podniosłem.
Mam nadzieję, że osoba, która mi przeszkodziła, szybko sobie pójdzie i będę mógł odpocząć.
- Hej Liam. Nie przeszkadzam? - do pokoju zajrzała Martyna.
- Nie, wchodź – westchnąłem i usadowiłem się na łóżku tak by dziewczyna miała gdzie usiąść, a także żeby dobrze ją widzieć.
Gdyby to był któryś z chłopaków, pewnie bym go stąd wyrzucił, ale jej tego nie zrobię.
- Nie powinnaś czasem być teraz z Harrym? - zapytałem, gdy zajęła miejsce obok mnie.
- Jeszcze zdążę się nim nacieszyć... Bardziej zastanawia mnie co z tobą?
- A co ma być? - wzruszyłem ramionami.
- Liam... nie przejmuj się tak, przecież ona przyjedzie – wiedziałem, że dlatego tu przyszła.
- Słuchaj, tobie łatwo to mówić, bo to nie dotyczy ciebie. Ja mam już dosyć czekania. To mnie dobija – wyżaliłem się. - Mówiła ci coś może?
- Nic mi nie mówiła... przykro mi – na jej twarzy pojawił się grymas.
Wiem, że naprawdę jej przykro, ale to nic nie zmieni... Nagle coś sobie uświadomiłem i wiedziałem, że tylko Martyna może mi to wyjaśnić.
- Mówiłaś, że Paula musiała zostać w Polsce by załatwić sobie jakiś pokaz by odbudować swoją karierę... - zmarszczyłem brwi.
- Tak? - odpowiedziała niepewnie.
- Dlaczego musi naprawiać swoją karierę? Coś się stało? - zapytałem.
Od początku mnie to dręczyło, ale bardziej zamartwiałem się tym, że jej tu nie ma.
- Wiesz... - zmieszała się. - Były małe... komplikacje – spojrzałem na nią pytająco z uniesioną prawą brwią. - Dowiedzieli się i... chcieli z niej zrezygnować – westchnęła poddana.
- Możesz jaśniej? - zmarszczyłem brwi.
- Okej. Do sieci trafiły zdjęcia Pauli i jej poranionych nadgarstków i się zrobiła afera – patrzyłem na nią zaskoczony. Czemu ja do cholery o tym nie wiedziałem?!
- I co dalej? - zapytałem jeszcze spokojny... jeszcze.
- Szefostwo się tym zainteresowało i przy okazji odkryli dlaczego Paula traciła do szpitala. Na szczęście postanowili to utajnić żeby nic nie wyszło na jaw... jednak ludzie coś sobie ubzdurali i zaczęli snuć niestworzone historie o tym dlaczego trafiła do szpitala.
- Kiedy to się działo? Czemu nic o tym nie wiedziałem?
- Zdjęcia wyciekły jak jeszcze Paula była w Polsce, po... no wiesz, ale wszyscy zwrócili na to uwagę po jej wyjściu ze szpitala. A nie dowiedziałeś się tego, bo nikt o tym nie mówił. Tylko Paula o tym wiedziała, ja też się dowiedziałam niedawno.
- Okej... A co stało się później?
- Stwierdzili, że nikt nie będzie jej teraz chciał, a jak jej matka się o tym dowiedziała, obiecała jej, że coś na to poradzi, no i mimo że Paula miała to gdzieś, poszła na to i została w Polsce. Koniec historii.
- Czemu mi o tym nie powiedziała? Przecież bym jej z tym pomógł.
- Nie pamiętasz, że byliście na wojennej ścieżce? Poza tym Paula się poddała i nie chciała tego naprawiać. Ty najlepiej wiesz dlaczego...
Martyna ma rację, doskonale wiem dlaczego. Paula nie czuła się za dobrze ze sobą, a to, że choruje na anoreksje-bulimiczną, wcale jej nie pomagało.
~Flashback~
- Czy tylko odwodnienie było przyczyną mojego zemdlenia? - zapytała szeptem.
- Nie – odpowiedziałem zrozpaczony. - To też przez twoją... chorobę.
- Rozmawiałeś z lekarzami? - zapytała z nadzieją.
- Tak.
- I wiesz co mi jest?
- Tak.
Wciąż nie docierają do mnie słowa lekarza, ale muszę jej o tym powiedzieć... Może dowiem się prawdy.
- Jesteś chora na anoreksję bulimiczną – odpowiedziałem, a Paula zachłysnęła się powietrzem.
- To nie prawda. Nie mam problemu z odżywianiem się... - zaprzeczyła automatycznie się tłumaczyć.
- Nie musisz kłamać. Dlaczego wmawiasz sobie, że jesteś gruba? Jesteś przecież idealna, mówiłem ci to!
- Ale ci nie wystarczyłam... - wyszeptała najciszej jak się dało.
- To głupie! Kocham cię taką jaką jesteś i zawsze cię taką kochałem! - zacząłem się bronić.
- Zdradziłeś mnie... Nie wystarczałam ci...
- To nie prawda! Ja tego nie chciałem.
- Ale to zrobiłeś. Mogliśmy być razem, ale ty to zniszczyłeś!
Myśl, że to przeze mnie, mnie dobijała.
- Paula... - jęknąłem i spuściłem głowę. - Więc to przeze mnie? - spojrzałem na nią by zobaczyć jej reakcję. - Przeze mnie leżysz w szpitalu?
- Nie! - pisnęła spanikowana. - Liam... to nie twoja wina! Nawet tak nie myśl!
~Flashback end~
To wszystko jest po prostu niemożliwe... Teoretycznie, całe jej życie zostało przeze mnie zniszczone. Jej kariera... zdrowie fizyczne... i psychiczne też... Po tym wszystkim, nie dziwię się, że nie chce do mnie wrócić, ale co ja na to poradzę? Zależy mi tylko na tym by tu wróciła, niezależnie od jej decyzji. Ważne, że będę mógł ją codziennie widzieć i będę miał pewność, że nic jej nie jest, a także że jest szczęśliwa... Jestem egoistą.


__________________________________________________________________________

Hej :)
Miało być w piątek wieczorem, a jest po północy... Przepraszam za spóźnienie, ale naprawdę, siedziałam nad tym rozdziałem spory kawał czasu i się udało.

Mamy trochę zdarzeń z perspektywy Liama i trochę zamieszania co do Pauli...
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodoba i, że skomentujecie, bo ostatnio coś kiepsko z tymi komentarzami... naprawdę, zbliżamy się do końca opowiadania coraz większymi krokami i liczyłam, że może jednak wytrwacie do końca...
Więc PROSZĘ, KOMENTUJCIE!!
Jeśli będzie minimum 5 komentarzy, to rozdział dodam jeszcze przed Wigilią lub w Wigilie.
Całuję xx

poniedziałek, 16 grudnia 2013

Informacja

Hej
Wiem, że dawno nic nie dodawałam, ale nie za bardzo miałam kiedy.
Postaram się to nadrobić w przyszłości. 
Kolejny rozdział pojawi się w piątek pod wieczór.
Mam nadzieję, że wytrzymacie do tego czasu i mnie nie zabijecie :)
Pozdrawiam i do zobaczenia
Całuski xx

niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 52


Liam

Paula nacisnęła na klamkę, ale drzwi były zamknięte.
- Zamknięte – warknęła sama do siebie i zaczęła w nie walić. - Louis! Otwórz!
Nie wiem czemu myślała, że to on, ale tak po dłuższym zastanowieniu, miało to sens. On jest do tego zdolny.
- Wypuścimy was stamtąd jak się już pogodzicie – usłyszeliśmy zza drzwi jego głos. - Skąd wiedziałaś, że to ja?
- To było logiczne – jęknęła. - Otwórz te drzwi.
- Nie! - odpowiedział, a ja postanowiłem wkroczyć.
- Stary, nie wygłupiaj się i je otwórz!
- Chyba już powiedziałem, że nie – rzucił rozbawiony.
- A niby dlaczego nie? - zapytała Paula.
- Bo musicie pogadać, a po dobroci nie chcieliście tego zrobić – zapewne wywrócił oczami.
To dziwne, że znam go aż tak dobrze... Chociaż nie za bardzo. Mieszkamy razem od jakiegoś czasu, więc to chyba samo wyszło.
- Nie mam zamiaru się do niego odezwać – od razu zaprzeczyła.
- Tym bardziej ja się nie odezwę do niej – zaplotłem ramiona na piersi.
- Jeszcze przed chwilą się do siebie odzywaliście – zauważył Tommo.
- Nie będę rozmawiać z nadętymi gwiazdorzynami – oburzyła się brunetka.
- A ja nie mam zamiaru powiedzieć choć słowa do zakłamanej egoistki.
- Nie jestem egoistką – warknęła na mnie.
- A ja gwiazdorzyną – fuknąłem.
- Otwórz te drzwi – zawołaliśmy w tym samym czasie.
- Widzicie? Właśnie się do siebie odezwaliście. I na dodatek mówicie równocześnie – zagruchał za drzwiami.
Na pewno świetnie się bawi.
- Wcale nie – znów powiedzieliśmy to w tym samym czasie.
- Jakie to słodkie – przeciągał. - Jesteście na dobrej drodze to pojednania.
- Świetnie się bawisz, prawda? - westchnąłem.
- Jak najbardziej – zaśmiał się. - Wiecie co? Zostawię was tu samych...
- Nie – zawołaliśmy razem.
- I znowu to samo – zaśmiał się. - To tak urocze. Ale okej, zasługujecie na trochę prywatność. Możecie tam siedzieć ile chcecie, a nami się nie przejmujcie.
- Zamierzasz nas w ogóle stąd wypuścić? – jęknąłem.
- Nie jest tyranem – westchnęła Paula. - Będzie nas tu trzymał tak długo, aż pogadamy.
- Masz rację.
- Tylko dlaczego ci tak zależy? - zapytałem. - Reszta o tym wie?
- Martyna i Harry, a reszta pewnie już też. Zresztą to nie istotne. Po prostu pogadajcie, wyjaśnijcie wszystko sobie, pogódźcie się i tak dalej. Wtedy was stąd wypuszczę. A teraz pa.
Po chwili usłyszeliśmy stukot kroków. Faktycznie nas zostawił.
- Jeśli to twój kolejny cudowny plan bym do ciebie wróciła, to na nic nie licz i mnie stąd wypuść! - Paula wydarła się na mnie.
- Skąd pomysł, że ja to wymyśliłem? Ja też nie chcę tu być – nie zostawię tak tego.
- Kiedy to w końcu do ciebie dotrze? Nie wrócę do ciebie!
- Skoro już przy tym jesteśmy, to oświeć mnie, dlaczego nie? - zapytałem spokojnie.
Od dawna nurtuje mnie to pytanie i jeszcze nigdy nie dostałem na nie konkretnej odpowiedzi.
- Ponieważ nigdy ci nie wybaczę...
- Wydawało mi się, że już to do ciebie dotarło. Nie zrobiłem tego celowo! Nie chciałem cię zdradzić! Danielle mnie czymś nafaszerowała! W ogóle tamtego nie pamiętam!
- Tu nie chodzi o to! - zamurowało mnie.
- Więc wyjaśnij mi o co? - domagałem się odpowiedzi. - Co znów źle zrobiłem?
- Wszystko! To przez ciebie taka jestem! To twoja wina!
- Jasne, tak sobie wmawiaj. Sama się stoczyłaś – zacząłem się bronić.
Z tym akurat nie mam nic wspólnego.
- Chciałam jedynie by ktoś ze mną pogadał, jak przyjaciel, ale nie. Wszyscy jedynie namawiali mnie bym do ciebie wróciła.
- Więc to wszystko przez to, że nie miałaś z kim pogadać?!
- Oczywiście, że nie! Zacząłeś mi mieszać w głowie. Jedyną odskocznią były używki, wtedy miałam kontrolę, robiłam się odporniejsza na twoje wpływy... Wszyscy widzieli co się dzieje, ale nikt nie zareagował. Żadnemu z was na mnie tak naprawdę nie zależy. Myśleliście, że jak wyślecie mnie do psychologa, to wszystko się polepszy, gówno prawda!
- Wiedziałaś jak to się wszystko może skończyć, a i tak to ciągnęłaś. Może trafienie do szpitala też było specjalnie? Jesteś żałosna. Powinnaś była martwić się o swoje zdrowie!
- To, że trafiłam do szpitala to był zwykły wypadek. Nie planowałam tego. Gdy myślałam, że już wszystko będzie okej, znów to zniszczyłeś! Zabrałeś mi wszystko przyjaciół, chłopaka... A to wszystko dla własnej radości.
- To nie prawda! Zaprzeczałaś swoim uczuciom i to sprowadziło cię tu gdzie teraz jesteś!
- Jesteś zwykłym egoistą! Myślałeś tylko o sobie. Nie interesowało cię co czuję ja lub jak mnie tym ranisz! Chciałeś mnie jedynie zdobyć, jak jakieś trofeum! Uczucia się nie liczyły! Przez to wszystko... przez ciebie zaczęłam...
- Się puszczać? Tego słowa szukasz? Liżesz się ze mną, z Alexem i pewnie z całą szkołą! Twoja przeszłość podrzuca tylko to określenie! Już wtedy byłaś zepsuta. To nie moja wina, że jesteś dziwką!! - wrzasnąłem i gdy tylko te słowa wyszły z moich ust, poczułem mocne pieczenie na twarzy.
Spoliczkowała mnie! Spojrzałem na nią z niedowierzaniem i zobaczyłem, że siedzi skulona na łóżku z twarzą w dłoniach. Przyjrzałem się jej i okazało się, że się trzęsie, płacze. Przez moją głowę zaczęły przepływać przeróżne emocje. Jednak najbardziej czułem złość zarówno na Paule jak i na siebie. Poniosło mnie... Nie wiedziałem co mam zrobić. Wziąłem kilka głębokich oddechów i niepewnie podszedłem do Pauli. Usiadłem obok niej na łóżku i pogłaskałem ją po ramieniu.
- Przepraszam... naprawdę przepraszam. Nie chciałem tego mówić, sprowokowałaś mnie, a moje zapory puściły i... powiedziałem to czego nie chciałem. Przepraszam – westchnąłem. - Zasłużyłem sobie na ten policzek, a nawet na więcej.
W odpowiedzi dostałem tylko głośniejszy szloch.
- Paula, przepraszam. Naprawdę mi przykro... - spróbowałem jeszcze raz i objąłem ją ramieniem.
- Nie... masz rację. Jestem... dziwką – zacięła się przy ostatnim słowie i znów zaniosła się płaczem.
- Nie jesteś! Pogubiłaś się i ja to rozumiem.
- Kogo próbujesz oszukać? Sam to przed chwilą powiedziałeś – spojrzała na mnie i od razu spuściła głowę. - Wszyscy tak myślą i mają rację, zeszmaciłam się...
- Nie mów tak! To wszystko moja wina. Prowokowałem cię i nie docierało do mnie, że może ty tego nie chcesz... Próbowałaś mi to pokazać na różne sposoby, ale nie pozwoliłem temu do mnie dotrzeć. Przepraszam – przyciągnąłem ją do siebie i tym razem mi na to pozwoliła.
Wtuliła się we mnie i wypłakiwała się w moje ramię. Stwierdziłem, że powinienem jej na to pozwolić, ponieważ jest to jej pierwsza tak wrażliwa emocja od dawna...

Harry

- Jak myślicie, długo to jeszcze potrwa? - zapytała zniecierpliwiona Martyna. - Chyba się nie zabili nie?
- Na pewno nie, skarbie – przytuliłem ją. - Liam nie jest damskim bokserem ani mordercą, nic jej nie zrobi.
- Ale mówimy o Pauli, ona jest do wszystkiego zdolna – zauważył Niall.
- Nie róbcie z niej potwora – stanął w jej obronie Zayn. - Nic im nie będzie, obojgu, ewentualnie się pogodzą.
Kiedy tak o tym myślałem, coś przykuło moją uwagę. Przez cały czas było słychać z góry jakieś odgłosy, a teraz cisza... niepokojąca cisza.
- Słyszycie to? - zapytałem, a wszyscy zaczęli nasłuchiwać.
- Ja nic nie słyszę – stwierdził Louis.
- No właśnie – odezwałem się. - Cisza. Nie słychać żadnych krzyków.
- W tym pokoju nie było żadnych nożyczek i tym podobnych, tak? - upewniał się Niall.
- Coś jest nie tak. Nie słychać krzyków czy miłosnych pojękiwań... Trzeba sprawdzić co się tam dzieje – od razu po wypowiedzianych słowach Zayn wstał z kanapy.
- Może lepiej ja tam pójdę – zgłosiłem się. - Bez obrazy, ale Liam nie za bardzo jest zadowolony z twojej obecności w pobliżu Pauli.
Mulat pokręci oczami i z powrotem opadł na kanapę, a ja udałem się do schodów po drodze zgarniając klucze do pokoju. Kiedy dostałem się na górę, również nic nie usłyszałem. Nie powiem, ale zacząłem się lekko martwić. Co jeśli faktycznie się pozabijali? Podszedłem do drzwi i jak najciszej się dało, otworzyłem drzwi. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i mój wzrok padł łóżko, na którym siedział Liam z Paulą na kolanach. Od razu domyśliłem się co jest grane i opuściłem pokój, nie zamykając drzwi na klucz. Szybko zszedłem na dół i wpadłem do salonu.
- Nie uwierzycie co się tam dzieje... - uśmiechnąłem się.
- Siedzą po dwóch stronach pokoju i liczą na zbawienie? - zaśmiał się Louis.
- Wręcz przeciwnie. Siedzą bardzo, bardzo blisko siebie, a mianowicie Paula siedzi na jego kolanach – znów się wyszczerzyłem.
- I dusi go własnymi rękami – podrzucił Niall.
- Co ty tak w kółko gadasz o morderstwie? Ona go nie zamorduje... Nawet ona nie jest do tego zdolna – pokręcił głową Zayn. - Co żeś narobił?
- Ja? Nic – gwałtownie zaprzeczył.
To jasne, że coś ukrywa, ale teraz to nie istotne.
- Wracając do naszych więźniów. Oni się chyba obściskują...
- Że co? - szybko zareagował Lou. - Przecież dziś są moje urodziny. Działa kodeks, a to wbrew regułom.
- Nie sam zaproponowałeś ten cały plan? To było logiczne, że mogą tak skończyć.
- Nie mają mojej zgody. Mimo że nie mam nic przeciwko, to powinni przestrzegać reguł! - wykłócał się.
- To napisz liścik i wsunie się go pod drzwiami. Jak na razie się tylko całują, tak? - wtrącił się Zayn.
- Chyba tak... - mruknąłem.
- No to żaden problem. Pisz ten liścik – zarządził Zayn, a Tommo wykonał jego polecenie.

Liam

Paula zaczęła się uspokajać, co wziąłem za dobry znak. Udało mi się wzbudzić w niej jakieś emocje, co jest ogromnym postępem. Oby teraz wszystko się zmieniło na lepsze.
- Już lepiej? - zapytałem odsuwając ją lekko od siebie, tak by nie spadła z moich kolan, na których siedziała.
- Lepiej – wyszeptała.
Pewnie chciała sprawdzić czy jej głos nie drży i o dziwo nie.
- Jeszcze raz przepraszam, za wszystko co ci zrobiłem. Powinienem był cię wysłuchać...
- Ja też przepraszam. Mogłam dać szansę byś wyjaśnił mi co zaszło tamtej nocy... Gdyby nie to, może nic by nie miało miejsca.
- Nie. Gdybym się dowiedział, że mnie zdradziłaś, a przez chwilę tak myślałem, to pewnie też bym tak zareagował... To naturalna reakcja.
- Zdecydowanie mogłam to inaczej rozegrać. Mogłam z tobą pogadać po powrocie z Polski.
- Nie dałem ci dojść do słowa. Po prostu się na ciebie rzuciłem – westchnąłem. - To nie ma sensu. Uznajmy, że wina leży pośrodku.
- Okej, niech będzie.
Między nami zapanowała cisza. Była ona niezwykle krępująca, więc postanowiłem ją przerwać.
- Co teraz będzie... z nami? - Paula posłała mi dziwne spojrzenie, którego nie byłem w stanie odczytać.
- Co masz przez to na myśli? - odpowiedziała pytaniem.
- Dobrze wiesz co. Musimy o tym pogadać, to nas nie ominie. Co nas łączy?
Nim zdążyła odpowiedzieć, ktoś zapukał do drzwi i gdy spojrzeliśmy w ich kierunku nasze oczy padły na białą kartkę leżącą na podłodze Paula niczym poparzona wstała z moich kolan i podniosła kartkę. Myślę, że ucieszyła się, że coś, a raczej ktoś, nam przerwał i nie dał jej odpowiedzieć. Usiadła obok mnie na łóżku i podała mi kartkę.
- Wrócimy do tego – westchnąłem spoglądając jej w oczy i rozwinąłem kartkę, na której znajdowało się pismo Louisa. - Niniejszym ogłaszam, że jako iż dziś są moje urodziny, teoretycznie, wyrażam pisemną zgodę na seks na zgodę. Z poważaniem Louis – przeczytałem na głos i spojrzałem zdziwiony na Paule.
Oboje jak na zawołanie wybuchliśmy śmiechem i zaczęliśmy przyglądać się kartce.
- Tak, zdecydowanie Louis był do tego zdolny – stwierdziła brunetka.
- Czy oni myślą, że my... - nie wiedziałem jak to określić.
- Myślą, że rżniemy się jak króliki i to, że zamknęli nas w jednym pomieszczeniu spowoduje nie wiadomo co – podsumowała dziewczyna.
- Taa, chyba masz rację, choć ja bym tak tego nie powiedział.
- Wiesz, trzeba by ich oświecić, że to nie prawda. Pewnie drzwi są otwarte – gdy to powiedziała, podeszła do nich i gdy już miała nacisnąć na klamkę, złapałem ją za nadgarstek.
- Zastanów się nad moim pytaniem. Będę czekał na odpowiedź do nowego roku. Potem... - pokręciłem głową.
- Dobrze – pokiwała głową i znów chciała otworzyć drzwi, jednak ja jeszcze nie skończyłem.
- Wiesz na jaką odpowiedź liczę... - spojrzałem jej w oczy, a ona pokiwała głową również zatopiona w moim spojrzeniu.
Przysunąłem się do niej i musnąłem wargami jej czoło. Sięgnąłem po klamkę i otworzyłem drzwi. Przepuściłem ją przodem w drzwiach i razem zeszliśmy na dół i całkowitej leczy tym razem wygodnej ciszy.
- I jak tam gołąbeczki? - zagruchał Louis. - Już po bzykanku?
- Pewnie ich spłoszyłeś tą wiadomością – zaśmiał się Hazza.
- Co to w ogóle miało być? - zapytała Paula. - Za kogo wy nas macie?
- Nie wierzę, że serio myśleliście, że tak to się skończy – pokręciłem głową. - Jesteście kretynami, czy jak?
- Pogodziliście się? - zapytała Martyna z nadzieją.
- Pogadaliśmy trochę i wszystko sobie wyjaśniliśmy – odpowiedziała jej Paula.
- I co teraz jest między wami? - zapytała Julka.
- Powiedzmy, że jesteśmy na pokojowej drodze – wyprzedziłem brunetkę z odpowiedzią.
- Dobry początek – podsumował Niall.
- Ale spodziewaliśmy się czegoś więcej – dorzucił Louis.
- Musimy poczekać na to co przyniesie nam przyszłość – mówiąc to skierowałem swój wzrok na Paule i posłałem jej uśmiech pełen nadziei.
- Okej, to co teraz robimy? - wtrąciła Martyna.
- Idziemy do klubu świętować urodziny Louisa – odpowiedziała Paula, na co wszyscy jej przytaknęliśmy i udaliśmy się do wyjścia.
Mam nadzieję, że Paula nie karze mi długo czekać na odpowiedź oraz, że pozwoli mi ze sobą zatańczyć.

Hejka :D
Na reszcie skończyłam. Bardzo się starałam by napisać ten rozdział i dodać go w tym tygodniu i mi się udało. Jak widzicie wszystko powoli się prostuje między Piamem. Jak myślicie, co się dalej stanie? Pogodzą się, czy nie?
Dziękuję za cierpliwość i wejścia. Czekam na KOMENTARZE i cóż... do zobaczenia przy następnym rozdziale.
Całuski xx

PS. Co sądzicie o Story of My Life? Bo ja uważam, że ta piosenka jest BOSKA tak jak i teledysk. A także, że to niezły wyciskacz łez.

sobota, 5 października 2013

Rozdział 51

Narrator

Harry wraz z Louisem wyszli na miasto się przejść. Była to przykrywka do pozbycia się Lou z domu, by pozostali przyjaciele byli w stanie przygotować dla niego przyjęcie niespodziankę. Wszyscy zgodnie stwierdzili, że Hazza najlepiej wywiąże się z tego zadania i jak na razie szło mu dobrze.
- Więc o której mamy wrócić? - zapytał nagle Louis.
- Co masz przez to na myśli? - zdziwił się młodszy chłopak.
- Nie udawaj, że nie wiesz o co mi chodzi. Wszyscy wiemy, że szykujecie dla mnie przyjęcie urodzinowe.
- Skąd taki pomysł? - próbował nic nie zdradzić.
- A stąd, że 2 razy w ciągu 2 tygodni wyciągałeś mnie na spacer oraz często się naradzacie za moimi plecami plus zbliżają się moje urodziny. To raczej logiczne.
- Nic mi o tym nie wiadomo.
- Ta, jasne. A ja jestem królową Elżbietą – zakpił szatyn. - Wszyscy wiemy, że przede mną nie da się nic ukryć. Jestem spostrzegawczy.
- To jest nie fair! - warknął lokowany. - Nie mogę ci przyznać racji.
- Nikomu nie powiem i będę nawet udawał zaskoczonego – posła mu uśmiech.
- Okej. Masz rację – westchnął. - Ale więcej nie powiem.
- Zgaduję, że impreza będzie spokojna w gronie najbliższych przyjaciół oraz u nas w domu – Harry nie odpowiedział mu wiedząc, że nie może zdradzić żadnych szczegółów, w ogóle nie powinien był nic mówić. - Nie zamierzasz mi odpowiedzieć, nie?
Harry w odpowiedzi pokiwał głową, jednak starszy chłopak nie dawał za wygraną.
- Jestem przekonany, że Liam jest organizatorem. To do niego bardzo podobne.
- Niby dlaczego? - zainteresował się brunet. Po jego głowie latało tylko pytanie 'skąd on to wie?'.
- Po pierwsze do roli organizatora pasuje tylko Liam i Paula, ale Paula jest ostatnio w kiepskim humorze, więc ona odpada.
- A ja? Ja nie mógłbym tego zorganizować? - zapytał zaskoczony.
- Nie do końca. Zrobili z ciebie kozła ofiarnego. Gdybyś był organizatorem to byłbyś na miejscu by wszystkiego dopilnować – wyjaśnił jakby to była najbardziej oczywista odpowiedź. - Paula dodatkowo odpada, bo zamknęła się w sobie i wydaje się, że jest na wszystkich obrażona, a zwłaszcza na Li, a gdyby to była ona, musiałaby się z nim komunikować, a tego nie robi w ogóle... Tak więc to Payne.
Hazza znów postanowił nie odpowiadać. Nie może mu wszystkiego zdradzić, mimo iż sam się tego domyślił.
- Uznam twoje milczenie jako potwierdzenie.
- Dlaczego tak bardzo zależy ci by poznać szczegóły? Czemu nie chcesz mieć niespodzianki? To bez sensu.
- Lubię wszystko wiedzieć wcześniej. Nie lubię być zaskakiwany – stwierdził.
- Wiesz co? - zapytał, na co niższy chłopak kiwnął głową by kontynuował. - Jesteś idiotą i nigdy cię nie zrozumiem – westchnął.
- Nie musisz, kocie – objął go ramieniem. - Ale i tak do tego przywykniesz – poczochrał jego włosy i się zaśmiał.
- Będą mi wisieli sporą przysługę za to co dla nich robię. Nie dość, że muszę chodzić po mieście nie wiadomo ile, w tym zimnie, to jeszcze muszę to robić z tobą, a serio jest ostatnią osobą, z którą chciałbym tu marznąć.
- Dlatego powiedziałem, że zrobili z ciebie kozła ofiarnego. Ale nie martw się, miło spędzimy ten czas – posłał mu uśmiech. - Tak w ogóle, to ile jeszcze musimy być poza domem?
- Mają mi dać znać jak wszystko będzie gotowe. Możemy zmienić temat? W ogóle nie powinniśmy o tym gadać, a ty nie powinieneś nic wiedzieć.
- Okej – westchnął. - A będzie Eleonor?
- Koniec tematu! - warknął ostrzegawczo Harry. - Formalnie nie masz dziś urodzin, więc mogę ci z czystym sumieniem przywalić. Uważaj! Chyba nie chcesz iść na własne przyjęcie urodzinowe z poobijaną mordą, nie?
- Dobra, uspokój się. Już nie będę – odsunął się od niego Lou. - Jak tam z Martyną?
- Dobrze – uciął krótko.
- Jakieś problemy w raju?
- Nie, okej? Wszystko jest w porządku. Po prostu Martyna jest taka... taka trochę dziwna...
- Dlaczego tak mówisz? - zmarszczył brwi nie rozumiejąc.
- Nie wiem jak to wyjaśnić. Jest strasznie spięta, denerwuje się o wszystko, zamartwia...
- Może jest w ciąży? - rzucił żartobliwie, ale z lekką nutką niepokoju Louis. Dziecko to ostatnia rzecz, która jest im wszystkim potrzebna.
- Nie, nie jest – wywrócił oczami. - Ona się strasznie martwi o Paule. Zresztą nie tylko ona. Wszyscy to robimy. Tylko pytanie, dlaczego się martwimy, a nic nie usiłujemy zdziałać?
- Doskonale wiesz dlaczego – stwierdził. - Liam próbował coś zrobić i zmarnował szansę. Jeśli my też popełnimy błąd, możemy ją stracić na zawsze... Na razie pozostaje nam czekać. Jeśli stanie się coś naprawdę poważnego... nie pozostanie nam nic do stracenia.
- Jak możesz tak myśleć? Co jeśli będzie już za późno? Co jeśli już jest?
- Już sam nie wiem co o tym myśleć... Wiem tylko tyle, że trzeba ich pogodzić.
- Masz na myśli Liama i Paule?
- Nie, Świętego Mikołaja i Zająca Wielkanocnego, oczywiście, że Paule i Liama.
- Coś dzisiaj dużo ironizujesz...
- Dlatego, że zadajesz dziwne pytania.
- Jak chcesz to zrobić? - postanowił przejść do rzeczy Styles.
- Mam pewien pomysł... I będę potrzebował do niego pomocy, ale opowiem ci o nim później.
- Okej. Myślisz, że to zadziała? - zapytał niepewnie brunet.
- Mam taką nadzieję... - westchnął Tommo.

~*~

Przez następną godzinę spacerowali po mieście bez jakiegoś konkretnego celu. Zrobiło im się zimno, więc postanowili wstąpić do Starbucksa aby się ogrzać. Złożyli swoje zamówienia i zajęli miejsca przy stoliku w kącie pomieszczenia. Jako iż na dworze jest zimno, liczyli, że nie spotkają żadnych fanów i dużo się nie pomylili, bo spotkali ich niewielką ilość. Mogli więc swobodnie się poruszać. Kiedy kelnerka przyniosła im ich zamówienie, Harry dostał SMS-a, że już mogą wracać. Wzięli swoje gorące napoje i ruszyli w drogę powrotną do domu.
- Pamiętaj, że masz być zaskoczony. Oni się starali – przypomniał Louisowi, Harry.
- Spoko, jestem dobrym aktorem – żachnął się.
Loczek tylko pokręcił głową i więcej się już nie odezwał.
 
~*~

- Wszystko już gotowe? - pyta Liam.
Jest lekko podenerwowany, ale nie z powodu przyjęcia...
- Tak, gotowe – westchnął Zayn.
- Gdzie jest Paula? - Payne spytał szeptem Martynę, która akurat obok niego przechodziła.
- Jest w kuchni. Nie martw się...
- Nie martwię się! Wiem, że wszystko się uda – oburzył się mając na myśli przyjęcie.
- Nie mam na myśli przyjęcia. Przejdzie jej – próbowała go przekonać.
- Nie jestem tego taki pewien – westchnął. - Dostałem od niej wiele szans zarówno na związek, jak i na przyjaźń, ale wszystkie zmarnowałem.
- Da ci kolejną szansę...
- Nie, nie da – przerwał jej. - Każda dana mi przez nią szansa, powoduje, że ona cierpi. Paula nie zniesie więcej bólu.
- Nie znasz jej – stwierdziła. - Ona daje ci szansę, bo liczy, że może wam się w końcu uda. Gdyby tak nie było, dałaby sobie z tym spokój. I wiesz co? Masz rację, ją to boli. Boli, ale nie to, że daje ci szansę, a to, że oboje ją marnujecie. Jest w stanie znieść ten ból, bo cię kocha i chce być znowu tobą.
- Skąd możesz to wiedzieć? - zapytał niepewnie brunet.
- A stąd, że z nią rozmawiam. Co prawda nie powiedziała mi tego tak wprost, ale to się da zauważyć. Oczywiście tym swoim popisowym numerem z wygadaniem wszystkiego Alexowi nawaliłeś, ale to nie oznacza koniec. Nie da się odkochać z dnia na dzień, zwłaszcza, że ciągle cię widzi.
- Więc co twoim zdaniem mam zrobić by to naprawić?
- Szczerze? Nic. Musisz dać jej czas na przemyślenia i gdy już to zrobi, powinieneś przedstawić jej motywy tego co zrobiłeś. A później znów czekać.
- Mam zwyczajnie czekać? Jak długo? Ile to może jej zająć?
- Tyle ile jej potrzeba. Może rok, a może kilka dni. Tego się nie da przewidzieć. Po prostu nie możesz na nią naciskać. To dla niej trudna sytuacja.
- Ja tego nie wytrzymam. Zrobiłem wszystko co w mojej mocy by ją odzyskać, a ona to wszystko niszczyła. Czemu to ja jestem temu winien? Ona myśli, że ja nie cierpię?
- Liam... - prosiła Martyna. Nie miała pojęcia, że ta rozmowa zmieni się w coś takiego.
- Nie. Ja też jestem zraniony, chociaż tego nie pokazuję. Mam swoją dumę i nie muszę błagać o litość innych, tak jak ona. Wiesz co? Niech sobie myśli i focha się na mnie tyle ile chce, ja mam to gdzieś. Robi mi tylko złudne nadzieje, których mam już dosyć. Jeśli jej zależy, to niech sama zawalczy – westchnął poirytowany i odszedł od zaszokowanej dziewczyny.
- Co to było? - zapytał Niall podchodząc do brunetki.
- Chyba wszystko zniszczyłam – westchnęła.
- A może to naprawiłaś? - zaproponował.
- Jak to?
- Oboje teraz wiedzą co czuje druga strona, nawet jeśli nie zdają sobie z tego sprawy.
- Mam już tego dość, wiesz? Ta ich ciągła walka.
- W ten sposób okazują sobie miłość. Zanim się zeszli, też się ciągle kłócili.
- Jak możemy im pomóc?
- Nie mam pojęcia... - westchnął i wyciągnął telefon, który poinformował go, że ma nową wiadomość. - To Harry, mówi, że są już blisko.
- To zaczynamy – Martyna wymusiła uśmiech i ruszyła do salonu by powiedzieć, że czas zacząć.

~*~

Kiedy Louis wraz z Harrym wchodzą do domu, wszyscy wyskakują z salonu.
- Niespodzianka! - krzyknęli. - Wszystkiego najlepszego.
- Zupełnie się tego nie spodziewałem – udaje zaskoczonego, jubilat.
- Marny z ciebie aktor – westchnęła Paula. - My wiemy, że ty wiedziałeś – zaśmiała się. - Przewidzieliśmy to.
- Co? - zdziwił się szatyn.
- Proszę cię, Louis. Masz do czynienia z zawodowcem – żachnęła się. - Chcieliśmy byś myślał, że nas przejrzałeś. To taki prezencik urodzinowy – wyszczerzyła się.
- Jak to? - wciąż to do niego nie docierało.
- Myślisz, że gdybym ja była organizatorem głównym, zrobiłabym to tak do przewidzenia?
- No raczej nie. Kurczę, zniszczyłaś moją iluzję!
- Wiem o tym – uśmiechnęła się szeroko. - W zamian za to po tym co zostało tu przygotowane, przenosimy się do jakiegoś klubu, na prawdziwą imprezę, więc nie schlejcie się tu za bardzo. Ps. Jeśli planujecie grać w jakąś butelkę, czy tym podobne, ja odpadam.
- Jeśli o mnie chodzi, to przyznam, że trochę mi się znudziło – stwierdził szatyn. - Chociaż obiecałaś nam, że kiedyś się rozbierzesz – poruszył znacząco brwiami.
- Z tego co pamiętam, powiedziałam również żebyście na to raczej nie liczyli – pokręciła głową rozbawiona.
- Ale dodałaś słowo raczej oraz może – zauważył Zayn. - To oznacza, że mogłaś zmienić zdanie.
- Ale go nie zmieniłam – westchnęła. - Dlaczego to was tak interesuje? Macie dziewczyny.
- Bo jesteś laską – poruszył brwiami Louis.
- Poza tym czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal – zaśmiał się Niall.
- A ja to niby co? Ja tu jestem – obruszyła się Julka.
- Przepraszam kotku. To było z myślą o chłopakach – przyciągnął ją do swojego boku i objął w tali.
- Powiedzmy, że ci wierzę – westchnęła blondynka.
- Louis, miałeś coś zrobić – przypomniał koledze Harry.
- A tak! Martyna, chodź ze mną po jakiś alkohol. Trzeba oblać moje urodzinki – złapał dziewczynę za rękę i pociągnął w stronę kuchni.
- Okej? O co chodzi? - zapytała brunetka, kiedy już byli sami. - Alkohol jest w salonie...
- Nie chodzi o procenty. Mam dla ciebie misje... – wyjaśnił szatyn.
Wedle ustaleń z Louisem, Martyna, o ustalonej wcześniej godzinie, podeszła do Pauli.
- Hej kochana – posłała jej uśmiech brunetka.
- Hej – przywitała się. - Mogłabyś mi w czymś pomóc?
- Jasne, o co chodzi? - zgodziła się Paula.
- W pokoju gościnnym jest prezent dla Louisa od Eleanor. Mogłabyś go tu przynieść?
- Żaden problem, ale czemu ty tego nie zrobisz?
- Ponieważ... Nie będę ci kłamać – westchnęła. - Obiecałam Harremu, że z nim zatańczę. Zamówił dla nas piosenkę. Rozumiesz – posłała jej błagające spojrzenie.
- Okej – zaśmiała się. - Miłego gruchania gołąbki – pokręciła rozbawiona głową i ruszyła w stronę schodów.

~*~

Chwilę wcześniej...
- Ej, Liam – Louis zawołał Payne'a.
- Co tam? - odwrócił się do niego.
- Słuchaj, chciałem z tobą pogadać... - zawahał się szatyn.
- No problem. Mów o co chodzi – uśmiechnął się do niego brunet.
- W cztery oczy – zrobił zniesmaczoną minę. - Idź do pokoju gościnnego i tam na mnie poczekaj, za chwilę przyjdę, okej?
- Spoczko, tylko nie każ mi długo czekać – zaśmiał się i ruszył do odpowiedniego pokoju.

~*~

Paula weszła do pokoju i zaczęła się rozglądać za czymś co mogło być prezentem od Eleanor. Kiedy zwróciła wzrok na łóżko, przeżyła szok. Na meblu siedział Liam, który patrzył się na nią również zaskoczony.
- Co ty tu robisz? - zapytała Paula.
- Czekam na Louisa. Chciał ze mną pogadać, czy coś... A ty? - odpowiedział jej Li.
- Przyszłam po jakiś prezent dla Louisa, Martyna mi... - nagle urwała i wytrzeszczyła oczy.
- Co się stało? - zapytał zaalarmowany brunet i wstał z łóżka.
- Nie wierze – westchnęła. - Wrobili nas – jęknęła i gdy już zmierzała w stronę drzwi, zamknęły się one z hukiem. - Tylko nie to! - rzuciła i szybko do nich podeszła.
Nacisnęła na klamkę, ale drzwi były zamknięte.
- Zamknięte – Paula warknęła sama do siebie i zaczęła walić w drzwi. - Louis! Otwórz!
- Wypuścimy was stamtąd jak się już pogodzicie – usłyszeli zza drzwi głos chłopaka. - Skąd wiedziałaś, że to ja?
- To było logiczne – jęknęła. - Otwórz te drzwi.
- Nie! - odpowiedział zza drzwi Louis.
- Stary, nie wygłupiaj się i je otwórz! - wtrącił się Liam.



Hejka :)

W końcu udało mi się coś dodać. Przyznam, że trwało to tak długo, ponieważ nie umiem pisać narracji trzecioosobowej. Nie mogłam tego inaczej napisać, bo nie wiedziałam z czyjej perspektywy ma się to odbywać, więc wybrałam wersję narratora.

Liczę, że rozdział się wam spodobał i, że SKOMENTUJECIE. Nie jest to co prawda najlepszy rozdział jaki napisałam, ale najgorszy chyba też nie. Dodam też, że wasze komentarze niezwykle motywują mnie do pisania, na które teraz mam coraz mniej czasu. Mimo to staram się coś dodać rzadko, bo rzadko, ale przynajmniej nie zawiesiłam bloga.

No więc nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział. Musicie cierpliwie czekać.

Pozdrawiam i całuje xx

niedziela, 1 września 2013

Versatile Blogger Award


Hejka :)
Chciałam Wam oznajmić, że zostałam nominowana do The Versatile Blogger przez Molly z bloga Niezwykła Codzienność. Na początek bardzo dziękuję za nominację. Serio się nie spodziewałam i jestem bardzo mile zaskoczona, że doceniłaś moją pracę. To wiele dla mnie znaczy.




Zasady:
1. Podziękować za nominację osobie, przez którą zostałeś włączony do gry.
2. Pokazać na blogu nagrodę Versatile Blogger Award
3. Ujawnić 7 faktów dotyczących własnej osoby.
4. Nominować 15 blogów, które według nominowanego na to zasługują.
5. Poinformować o fakcie nominowania autorów blogów.      



Informacje o mnie:
1. Mam na imię Paulina.
2. 13 stycznia skończę 17 lat.
3. Jestem fanką One Direction, Justina Biebera, Ed'a Sheerana,
Macklemora, Enrique Iglesiasa, Olly'ego Mursa, Big Time Rush
i Justina Timberlake.
4. Moim ulubieńcem wśród One Direction jest Liam.
5. Directioner jestem od prawie 2 lat.
6. Lubię słuchać muzyki, czytać książki, grać w kosza, oglądać
piłkę nożną (kibicuję FC Barcelonie),
jeździć konno i pisać blogi oraz je czytać.
7. Byłam kiedyś fanką RBD i przyznam, że wciąż czekam na ich powrót.



Moje nominacje:
 
 
PS. Niedługo pojawi się rozdział na http://theydontknowabouttheiloveyouss.blogspot.com/. Natomiast tutaj w niedalekiej przyszłości (postaram się w tym tygodniu).

sobota, 27 lipca 2013

Rozdział 50

- Długo mamy tu jeszcze tak siedzieć? - po raz setny tego dnia Paula zadała to pytanie.
- Jeśli się zamkniesz to może szybciej – wywróciłem oczami. - Przestań w końcu esemesować.
- A co, zabronisz mi? - podniosła jedną brew do góry.
- Nie, ale mogę zabrać ci telefon – kiedy tylko skończyłem, po domu rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi.
- Otworze – pisnęła brunetka zeskakując z fotela i biegnąc do drzwi.
- Co tym razem? - westchnąłem, a wszyscy zgromadzeni wzruszyli ramionami.
Na swoją odpowiedź nie musiałem czekać długo, bo do pokoju wróciła Paula ciągnąca za rękę Alexa.
- No bez jaj, co on tu robi? - zapytałem wkurzony. Teraz to już przesadziła. - Jesteśmy zajęci. Niedługo urodziny Louisa i musimy wszystko zorganizować...
- Uspokój się – westchnęła i kazała chłopakowi usiąść na fotelu, a potem usiadła na jego kolanach. - Alex jest tu bym nie usnęła, bo zacząłeś z lekka przynudzać – skrzywiła się dla podkreślenia swoich słów. - Nie zwracaj na niego uwagi – uśmiechnęła się i wtuliła w swojego chłopaka, a mnie aż krew zawrzała.
- Ale jeśli znów nam przerwiesz, to pożegnasz się z kolegą.
- A co ty, moja matka?
- Nie, ale jestem przekonany, że wszyscy się ze mną zgodzą – stwierdziłem krótko, na co Paula tylko westchnęła poirytowana i wywróciła oczami.
- Dobra, kontynuuj. Im szybciej skończysz, tym szybciej będę mogła przestać na ciebie patrzeć – westchnęła i oparła się na jego klatce, a chłopak pocałował ją we włosy i położył rękę na jej udzie, lizus.
- Czekam na ten moment z niecierpliwością – burknąłem. - Tak jak mówiłem, nie wiadomo czy Eleonor uda się przyjechać, bo następnego dnia ma jakieś egzaminy czy coś, więc musimy opracować plan awaryjny. Pomyślałem, że może Harry – spojrzałem na lokowanego – może ty go gdzieś zabierzesz?
- Jasne, ale tak w sumie... Nie wiem czy Louis nie będzie wolał takiej cichej imprezy... - odpowiedział.
- Doskonale o tym wiem. Impreza jest tylko dla najbliższych, co oznacza, że Paula... - spojrzałem w jej stronę i zobaczyłem jak obściskuje się ze swoim chłopakiem. - To chyba jakiś żart! - warknąłem w ich kierunku, ale oni wciąż nie reagowali.
Westchnąłem rozdrażniony i spojrzałem w sufit by się uspokoić. Znów na nich spojrzałem i gdy wszyscy zauważyli, że jestem mega wkurwiony, Martyna szturchnęła Paule, która łaskawie odkleiła się od swojego chłoptasia.
- Czego? - wywróciła oczami.
- Co to ma kurwa być? - warknąłem.
- To co widziałeś. Zacząłeś się powtarzać, co jest mega nudne. Poza tym mam podzielność uwagi.
- A wiesz przynajmniej co mówiłem?
- Taa, coś tam, że może nie być Elki i Harry ma ją zastąpić. I, że to będzie spokojna impreza, a potem zdaje się, że miałeś coś powiedzieć do mnie. Coś jeszcze?
- Tak, tylko najbliżsi. Co oznacza, że twój chłopak nie będzie mógł przyjść – westchnąłem i spojrzałem na niego. - Bez urazy.
- Spoko, ro... - zaczął, ale Paula mu przerwała.
- A co z twoją lubą? Jeśli ona będzie to Alex też.
- Nie będzie jej. Ktoś ma jeszcze jakieś pytania? - zwróciłem się do wszystkich obecnych. - Skoro nie, to...
- To my idziemy na górę. Nie przeszkadzajcie nam – przerwała mi Paula i wstała z kolan Alexa, cały czas trzymając go za rękę.
- Gdzie idziecie? - oburzyłem się. Jeszcze nie skończyliśmy...
- Do mnie? - zapytała jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Muszę się zająć moim chłopakiem i vice versa – uśmiechnęła się do niego i przygryzła dolną wargę.
- Nie musieliśmy znać szczegółów... - mruknął zniesmaczony Niall.
- To lepiej nie wchodźcie na górę, bo jeszcze za dużo usłyszycie – wystawiła język i udała się w stronę schodów.
- Nie mogę uwierzyć, że idą TO teraz robić – szepnął Zayn.
- Nigdy by czegoś takiego nie powiedziała... To nie w jej stylu – zauważyła Martyna. - Zmieniła się.
- I to na gorsze – przytaknął jej Harry. - Chociaż wciąż jest seksowna i nieźle pociągająca, a zwłaszcza w niektórych ciuchach, to i tak wolałbym żeby wróciła dawna ona.
- Ta, ja też – mruknąłem, a wszyscy na mnie spojrzeli. - To wszystko przeze mnie... Jestem kretynem – westchnąłem i nim ktokolwiek zdążyłby zaprzeczyć, opuściłem salon i wyszedłem do ogrodu.
To jedyne miejsce, w którym będę mógł posiedzieć w ciszy i spokoju oraz przemyśleć kilka ważnych spraw. To wszystko zaczyna się coraz bardziej psuć. Paula jest w stanie krytycznym i chyba ona sama nie wie co mówi i robi. Może to wina skrętów, które pali? Ostatnio zauważyłem, że nie pali już fajek, a coś mocniejszego. Zawsze ma po tym niezły odjazd. Zdecydowanie trzeba to przerwać nim zrobi się jeszcze gorzej... Skoro to wszystko to moja wina, ja muszę to naprawić i już nawet wiem od czego mam zacząć...

To jest do bani. Muszę siedzieć na dole na kanapie i łaskawie czekać aż Paula i jej chłoptaś skończą robić to co robią. W sumie to mogłem zrobić tak jak reszta, czyli po prostu wyjść z domu i załatwić to co mam do załatwienia innym razem, ale niestety to nie może czekać. Im wcześniej się za to zabiorę, tym wcześniej uda mi się to zakończyć lub ewentualnie zatrzymać przed pogorszeniem się. Znalazłem w telewizji jakiś mecz, co przynajmniej pomaga mi przetrwać. Nie jestem jednak w stanie za bardzo się na nim skupić, bo cały czas myślę o tym co ma się niedługo stać. Wszystko mam już doskonale ułożone w głowie i teraz trzeba to jedynie powiedzieć.
Moje rozmyślenia przerwał dźwięk kroków na schodach. Dyskretnie odwróciłem się i zobaczyłem Paule w koszuli Alexa, która sięgała jej do połowy ud, i najprawdopodobniej w samej bieliźnie z potarganymi włosami i szerokim uśmiechem na twarzy oraz Alexa z również nieułożoną fryzurą w jego dżinsach i białym podkoszulku na ramiączka. Usiadłem tak by mieć na nich dobry widok i jednocześnie by nie zauważyli, że ich obserwuję. Podeszli do drzwi i nim Alex wyszedł, Paula pociągnęła go za kark i złączyła ich usta w pocałunek, na co wywróciłem oczami, a następnie chłopak opuścił nasz dom. Poczekałem chwilę, żeby Paula zdążyła się oddalić, i niezauważalnie wymknąłem się z domu. Czas wcielić mój plan w życie.
- Alex! - krzyknąłem za chłopakiem, na co się zatrzymał.
- Co jest? - zapytał gdy do niego podszedłem.
- Mam do ciebie sprawę. Bardzo ważną – podkreśliłem.
- Okej, o co chodzi? - zapytał ewidentnie znudzony.
- Chodzi o Paule – gdy wypowiedziałem jej imię, od razu zainteresował się moimi słowami. - Tylko proszę, wysłuchaj mnie do końca, bo to ważne. Robię to dla jej dobra...
- Okej, słucham – przytaknął.
- Dobra, więc zacznijmy od tego, że Paula strasznie się zmieniła. Martwimy się o nią i chcemy jej pomóc, jednak ona nas nie słucha. Może byś nam pomógł?
- Najpierw powiedz mi co się dzieje, a na pewno pomogę, tyle, że jeśli to jakiś podstęp bym z nią zerwał lub odwrotnie, to nie masz co liczyć i nawet nie próbuj.
- Nie – od razu zaprzeczyłem. - Zależy nam wszystkim tylko na jej dobrze. Jeśli chce z tobą być, okej, ale sądzę, że nim się w to bardziej zaangażujecie, powinieneś wiedzieć, że z nią jest kiepsko i, że cię okłamuje.
- Co masz na myśli? - zmarszczył brwi. Okej, czyli przyszedł czas na wyjawienie wszystkiego. Mam nadzieję, że Paula mnie za to nie znienawidzi... kogo ja chcę okłamać? Znienawidzi najbardziej jak się da.
- To może zabrzmieć absurdalnie, ale... Ona się tnie, upija, ćpa, jara oraz choruje na anoreksje-bulimiczną. Przykro mi...
- Że co?! Jak to? - zapytał nie dowierzając.
- Na imprezie urodzinowej Nialla zauważyłem ślady na jej rękach i... To nie był jej pierwszy raz, to już się zdarzało.
- Nic nie zauważyłem... A co zresztą?
- Jakiś czas temu Zayn zabrał ją na imprezę, na której się totalnie upiła i przyznała się nam, że zdarza jej się brać oraz zaczęła palić skręty. Prawie codziennie jest na haju.
- To nie możliwe...
- Ale tak! A jak trafiła do szpitala okazało się, że to nie tylko z powodu odwodnienia się, tak jak ci powiedziała, a także dlatego, że ma problemy z żywieniem... dlatego tak bardzo schudła. - przyznam, że zobaczenie tak zdziwionego chłopaka, spowodowało, że coś ukuło mnie w serce. Może nie powinienem był tego robić, ale to dla dobra Pauli. - Wiem jak to wszystko brzmi, ale to cała prawda... Wszyscy ci mogą to potwierdzić, chociaż... nie do końca. Louis wie o cięciu się, Zayn o ćpaniu i piciu, a tylko ja wiem o chorobie. Chciała to zachować w tajemnicy, nawet przed tobą.
- Dlaczego? - zapytał ewidentnie zaszokowany i zmartwiony.
- Nie chciała żebyś się o nią martwił i bała się, że ją zostawisz, bo nie jest idealna...
- Jak mogła mi to zrobić? Nie zostawiłbym jej samej... A teraz...
- Tylko nie rób nic pochopnie... Pogadaj z nią lub coś, ale na pewno z nią nie zrywaj. Nie wierzę, że to mówię, ale serio, nie rób tego. To ją wykończy, a już ledwo dajemy sobie z nią radę. Zrób to dla niej...
- Muszę to... przemyśleć na osobności... Okłamała mnie.
- Wiem o tym, ale pamiętaj, że wybaczyłeś jej zdradę... To chyba też dasz radę. Ona cię potrzebuje.
- Dlaczego ty się nią nie zajmiesz? Podobno ci na niej zależy.
- Zależało i robię co mogę, ale ona się do mnie nie odzywa.
- Okej, pogadam z nią i nie zerwę z nią, ale żeby nie było, robię to dla niej. Muszę iść, ale załatwię to z nią jeszcze dziś.
- Trzymam cię za słowo – posłałem mu wdzięczny uśmiech i wróciłem z powrotem do domu.
Kiedy się tam już znalazłem, od razu wszedłem do salonu. Mam nadzieję, że Alex niczego nie schrzani i nam pomoże, a nie pogorszy sprawę.
- Siema stary, gdzie byłeś? - odezwał się Zayn. A już myślałem, że będę sam...
- Musiałem coś... załatwić? - zaproponowałem.
- A konkretnie, to pogadać z Alexem? - zapytał, a ja spojrzałem na niego zaskoczony. Skąd to wiedział. - Widziałem was – odpowiedział na moje nieme pytanie. Nie pomyślałem o tym, że ktoś może to zobaczyć... - Więc o czym z nim gadałeś? Bo oboje wiemy, że chodziło o Paule.
- Taa... Powiedziałem mu o wszystkim.
- Jak to? - zapytał niepewnie.
- Powiedziałem mu o wszystkim co się dzieje z Paulą. O tym, że ćpa, dlaczego trafiła do szpitala i innych rzeczach, o których nie wiesz, a ja nie mogę ci powiedzieć. Okłamywała go, a on teraz o tym wie.
- Po co mu to powiedziałeś? Wiesz, że posunąłeś się za daleko? On może z nią zerwać. Może tego nie wytrzymać.
- Nie zrobiłem tego dla siebie, a dla niej. Jest coraz gorzej, a my sobie nie radzimy. Tak dalej być nie może...
- Skąd możesz mieć pewność, że nie pogorszyłeś sprawy? Ona coś do niego czuje, mimo iż nam się to nie podoba.
- Wiem o tym. Obiecał, że jej nie zostawi, bo mimo iż źle się czuje z tym, że go oszukała, kocha ją i nie chce jej widzieć w szpitalu psychiatrycznym.
- Miejmy nadzieję, że nie schrzani tego...
- Też mam taką nadzieję. To ostatnie czego nam trzeba...
- Wychodzę i nie wiem kiedy wrócę – krzyknęła Paula zakładając jeansową kurtkę.
- Gdzie idziesz? - zapytał Zayn nie odrywając ode mnie wzroku. Obaj wiedzieliśmy, że zaraz się zacznie.
- Umówiłam się z Alexem – weszła do salonu z szerokim uśmiechem. - Wiem, że nie chcecie żebym wychodziła, ale tak będzie lepiej, poza tym jestem z nim bezpieczna.
- W porządku – odpowiedział jej czarnuszek. Nie o to się martwiliśmy, ale niech myśli, że tak jest. Przynajmniej na razie... - Odezwij się, jeśli nie będziesz miała zamiaru wrócić na noc.
- Jasne – uśmiechnęła się i wyszła z domu.
- Jak myślisz, powie jej? - zapytał mnie kumpel.
- Oby zrobił to delikatnie.
Oboje stwierdziliśmy, że nie ma co tak siedzieć i rozmyślać, więc włączyliśmy telewizor i natrafiliśmy na jakiś mecz nożnej, którego jeszcze nie oglądaliśmy. Po jakimś czasie dołączyli do nas Niall, Harry i Louis, i ze spokojnego meczyku we dwójkę, wyszedł męski wieczór.
- A gdzie Paula? - zapytał Louis.
- Poszła do Alexa – spojrzał na mnie niepewnie Zayn.
- Wiadomo chociaż o której wróci? - dopytywał się szatyn i jak na komendę trzasnęły drzwi wejściowe.
- O wilku mowa – zaśmiał się Harry.
- Liam!! - po domu rozniósł się wrzask brunetki. To nie wróży nic dobrego...
Stwierdziłem, że olewanie jej nic nie da i wszedłem na korytarz, gdzie ujrzałem, jak się spodziewałem, wkurwioną dziewczynę.
- Jak mogłeś mi to zrobić?! - wrzasnęła na mnie.
- Zrobiłem to dla twojego dobra... - zacząłem spokojnie.
- Dla mojego dobra?! - zapytała z niedowierzaniem. - Jak to mogło być dobre dla mojego związku?!
- Raczej chodziło mi o twoje zdrowie. Nie chciałem zniszczyć ci związku!
- Wiesz? Jesteś żałosny. Obiecałeś, że nikomu nie powiesz, a zwłaszcza jemu!
- Musiałem to zrobić!
- Nic nie musiałeś – wrzasnęła. - Jesteś najgorszym dupkiem jakiego kiedykolwiek widziałam – podeszła do mnie i zaczęła walić mnie pięściami w klatkę. Nie były to jakieś bolesne ciosy, mimo że wkładała w nie całą swoją siłę. - Jesteś frajerem, bo spadłeś tak nisko by podkopywać mój związek!
- Nie dlatego mu powiedziałem. Chciałem byś wyzdrowiała...
- Nie jestem na nic chora! Kiedy to do ciebie dotrze? Zawsze gdy chcesz coś naprawić, niszczysz to!
- Co się tu dzieje? - do pokoju weszła reszta domowników.
- To nie wasz zasrany interes! - krzyknęła na nich i wciąż się ze mną przepychała.
- Owszem jeśli dzieje się w naszym domu – oburzył się Harry.
- Uspokój się i wyjaśnij o co chodzi – odezwał się spokojnie Louis.
- Ten kutas niszczy mi życie! - po raz kolejny zaczęła mnie uderzać.
- Ej, spokojnie – podszedł do niej Niall z Louisem i odciągnęli ją ode mnie, mimo że tego nie chciała.
- Puśćcie mnie! Mam ochotę go zabić – próbowała się im wyrwać, ale nie dali jej takiej możliwości.
- Paula, uspokój się – tym razem spróbowałem ja. - Nie zrobiłem tego dla siebie.
- Musiałeś powiedzieć mu wszystko? Okej, dragi, picie, jaranie, kaleczenie się, spoko, ale o mojej anoreksji? Mógł pomyśleć, że jestem niedoskonała... Do tego chciałeś doprowadzić? By mnie rzucił?
- Już ci mówiłem, że nie o to mi chodziło!
- I tak ci się nie udało, bo ze mną nie zerwał – odpowiedziała już cichszym głosem, jednak wciąż przesiąkniętym jadem.
- Więc o co chodzi? Wciąż masz chłopaka i tym razem nie masz przed nim tajemnic.
- Tak, ale to, że o wszystkim mu powiedziałeś, spowodowało, że teraz najważniejsze jest dla niego to jak się czuję i czy nie zrobię nic głupiego, a ile spędziliśmy czasu? GODZINĘ!!
- Martwi się o ciebie, to normalne...
- On chce mnie wysłać do kliniki by mnie wyleczyli. Czy ty wiesz co to oznacza? Chce się mnie pozbyć, ale boi się ze mną zerwać...
- To nie prawda – od razu zaprzeczyłem. - On cię kocha i chce dla ciebie jak najlepiej. Spróbuj z nim pogadać, wyjaśnij wszystko i może wymyślicie jak sobie poradzić z tym wszystkim. Na pewno nie chce cię stracić...
- Myśli, że jestem niedoskonała... Tak długo na to pracowałam, a teraz wszystko legnie w gruzach...
- Nie rzucił cię! Sama tak powiedziałaś.
- Teraz, ale nie wiadomo co zrobi później... zresztą to nie o to chodzi! Zdradziłeś mnie! Powierzyłam ci moje sekrety, a ty je wydałeś. Jak mogłeś? - po jej policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy, a mnie zrobiło się jej żal.
- Ja... - zatkało mnie. Nie wiedziałem co mam jej powiedzieć.
- Jesteś żałosny – odezwała się i było widać, że zamknęła w sobie władające nią emocje. Nie cierpię tej jej cholernej zmiany nastrojów. - Już nigdy się do ciebie nie odezwę... Nienawidzę cię z całego serca
- Daj spokój – westchnął Zayn. - On to zrobił dla twojego dobra... - zaprzestał tłumaczenia mnie, gdy dostrzegł, że Paula nie zwraca na niego w ogóle uwagi.
- Od dziś jesteś dla mnie nikim – syknęła.
Wyrwała się z poluzowanego uścisku zaskoczonych chłopaków i mijając mnie, największym łukiem jaki się dało, weszła na górę.
Nie sądziłem, że tak to się wszystko potoczy....




Hej :)
Na początek chciałam was przeprosić za długą nieobecność, ale miałam sporo spraw na głowie i zero czasu na pisanie. Najpierw poprawa ocen, potem wyjazd na wakacje... To wszystko spowodowało, że straciłam rachubę czasu i nawet lekko zapomniałam o moich blogach.
Jednak teraz postaram się to jakoś nadrobić.
Mam nadzieję, że nie jesteście na mnie źli i, że nie zniechęciłam was do moich opowiadań.
Tak więc proszę was o KOMENTARZE i wybaczenie z powodu nieobecności. Każdego dnia chciałam tu wejść i napisać, że zawierzam bloga, ale wtedy od razu myślałam, że was zawiodę i, że może uda mi się coś napisać kiedy indziej. Stąd głównie brak odzewu.

Co do historii, mamy kolejną dramę, jednak coś mi się widzi (wiem to z tajnego źródła), że niedługo coś się zmieni... I myślę, że wam się to spodoba. Musicie być cierpliwi, bo tylko cierpliwi zostaną nagrodzeni :)

Kolejny rozdział pokaże się prawdopodobnie dopiero po 10 sierpnia, bo wyjeżdżam na obóz i nie będę miała możliwości nic dodać. Jeśli chodzi o mój drugi blog, nie wiem kiedy coś dodam, ale mam nadzieję, że jak wrócę, uda mi się tam dodać chociaż jeden rozdział.
Na koniec, jeszcze raz bardzo was PRZEPRASZAM.
Kocham was wszystkich xx


PS. Pisałam ten rozdział do późna i nie zdążyłam go za bardzo sprawdzić, więc przepraszam za ewentualne błędy :)

niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 49

Nie wiem dlaczego, ale takie imprezy jak ta, która się odbędzie dziś, są moimi ulubionymi. Może to dlatego, że można się przebrać za kogo się chce? A może dlatego, że nikt nie zauważy dziwnego zachowania? Zawsze można wszystkim wmówić, że to na potrzeby przebrania, a nie na serio. Tak, więc sumując to wszystko, jestem bardzo szczęśliwa, że chłopaki zgodzili się mnie puścić na tą imprezę Halloweenową. W tym roku, udało mi się zachować w tajemnicy za co, a raczej kogo się przebiorę. Zawsze w Polsce Julka zakradała się do mojego pokoju, gdy mnie nie było i rozpowiadała wszystkim co przygotowałam. Nie było to za fajne, zważywszy na to, że zawsze miała to być niespodzianka. Teraz jest inaczej. Z domu praktycznie nie wychodzę, no chyba, że do szkoły, a Julka tu nie mieszka, więc nie muszę się o nic martwić. Do imprezy zostały 2 godziny, więc czas najwyższy się już szykować. Na początku wzięłam prysznic i umyłam włosy. Kolejnym krokiem, jest ubranie bielizny, która składa się z obcisłego gorsetu z bladoróżowej satyny, pasa do podwiązek, koronkowych majteczek i białych jedwabnych pończoch. Kiedy już byłam ubrana, podeszłam do toaletki i wzięłam z niej specjalny krem, który na dziś kupiłam. Jest on zmieszany z białą farbą, co powoduje, że gdy się go naniesie na ciało, robi się ona blada, prawie biała. Kiedy posmarowałam część odsłoniętą nóg, zorientowałam się, że ktoś musi my pomóc w pomalowaniu karku. Podeszłam więc do drzwi i lekko je uchyliłam. Akurat w tym samym momencie po korytarzu przechodził Liam. Czy to jakiś zbieg okoliczności? Nie, to raczej szansa na zemstę...
- Liam? Mógłbyś mi pomóc? - pytał z miną proszącego szczeniaka.
- Czemu akurat ja mam ci pomóc? - popatrzył na mnie. Nie dostrzegł nic, bo zza drzwi wystaje tylko moja głowa.
- Bo jak widzisz, jesteś pod ręką, a poza tym, tylko ty widziałeś mnie w samej bieliźnie...
- Niech ci będzie – udawał niechętnego. Najwyraźniej moje ostatnie słowa zmieniły jego nastawienie.
Otworzyłam szerzej drzwi, wciąż stojąc za nimi. Chłopak wszedł do pokoju, a ja zamknęłam drzwi, podeszłam do toaletki, wzięłam balsam i usiadłam na krańcu łóżka.
- Posmaruj mi tym kark i ramiona. Sama nie dosięgam – spojrzałam na niego. Przez cały czas mnie obserwował.
- Ja... jasne – zająknął się.
Podałam mu krem i szybko upięłam włosy w koka, by mu nie przeszkadzały. Liam usiadł tuż za mną i po chwili poczułam jego zimne ręce na swoim karku.
- Po co ci to? - zapytał. Ewidentnie chciał odwrócić swoją uwagę od tego co robi, bądź jak wyglądam.
- Dzięki temu będę blada, a to potrzebne do kostiumu.
- Za co się przebierasz?
- W sumie... To miała być niespodzianka, ale skoro i tak tu jesteś... Będę straszną panną młodą.
- Ciekawy pomysł – uśmiechnął się. - A jest jakiś konkretny powód dlaczego taki strój?
- Raczej nie – wzruszyłam ramionami. - Przepraszam.
- Nic się nie stało – zapewne się uśmiechnął. - Przód też?
- Poproszę – odwróciłam się do niego przodem i przenieśliśmy się na środek łóżka. - A ty za kogo się przebierasz? - spojrzałam mu w oczy, gdy ten wyciskał krem na ręce.
- Miałem być Batman'em, ale postanowiłem, że przebiorę się za zombiaka. Podnieść brodę – mruknął, a ja wykonałam jego polecenie. Po chwili jego ręce znalazły się na mojej szyi.
- Dlaczego zmieniłeś zdanie? - wymruczałam.
To, że dotykał mojej szyi, powodowało, że się pod nim rozpływałam. Nie przewidziałam tego, że może się ta sytuacja obrócić przeciwko mnie.
- Uznałem, że tak będzie lepiej – uśmiechnął się widząc jak na mnie działa. - Zobacz, oboje będziemy zombi. Czy to nie przeznaczenie? - jego ręce znalazły się na moim dekolcie.
- Raczej zbieg okoliczności – mruknęłam opuszczając głowę, tak, że patrzyliśmy sobie prosto w oczy.
- Czemu się tak przed tym opierasz? Oboje wiemy, że coś do mnie czujesz...
- Skąd taka pewność? – wyszeptałam, bo jego dłonie znalazły się na górnej części moim piersi, które są opięte przez materiał.
- Bo widzę jak na ciebie działam... Na przykład teraz...
- To nie moja wina, że dawno nikt mnie nie dotykał – mruknęłam otwierając oczy. Nawet nie wiedziałam, że je zamknęłam. - Wiesz, że z Alexem muszę być ostrożna, bo nie chcę by coś zauważył...
- To czemu ja wiem o wszystkim?
- Ponieważ mieszkamy pod jednym dachem i niechcący się dowiedziałeś podczas urodzin Nialla, nie pamiętasz? - teraz kiedy jego dłonie przeniosły się na moje ręce, mogę się w końcu skupić.
- Czemu mu nie powiesz?
- Bo mi na nim zależy i nie chcę by się martwił...
- To dlaczego pozwalasz mi się dotykać? Myślisz, że przez to nie zranisz go?
- Nie, bo dla mnie to nic nie znaczy. Wie, że go kocham. Ufa mi.
- Ja na jego miejscu byłbym zazdrosny. Chłopak dotykający swoją ex, a moją obecną dziewczynę?Robiący to, na co ona mi nie pozwoliła? - pokręcił głową i przeniósł się na drugą rękę.
- Skoro wiesz, co on mógłby czuć, to dlaczego się na to godzisz? Mogłeś powiedzieć bym zadzwoniła po Alexa lub zawołała, któregoś z chłopaków.
- Zgodziłem się, bo tak wypada, poza tym, nie powiedziałem, że mi to jakoś przeszkadza...
- Jesteś egoistą.
- Nie zamieniajmy tej rozmowy w kłótnie. Nie chcę się z tobą wiecznie kłócić – odpowiedział spokojnie.
- A to dlaczego? Jakoś wcześniej ci to nie przeszkadzało, gwiazdorze – przekrzywiłam lekko głowę.
- To nie moja wina, – naśladował mnie – że jedyne na co mam ochotę to zedrzeć z ciebie to co masz na sobie...
- To możesz sobie pomarzyć – warknęłam i wstałam z łóżka.
- Czemu taka jesteś? Alex nie musi wiedzieć... w końcu i tak już masz przed nim sekrety. Jeden więcej, to żadna różnica – również wstał.
- Wiem co usiłujesz zrobić i uwierz, nie uda ci się – usiadłam przy toaletce by pomalować twarz.
- Niby co takiego?

- Chcesz wzbudzić we mnie poczucie winy, bym poleciała w twoje ramiona. Jesteś zbyt przewidywalny.
- Ja? Przewidywalny? Może mi nie o to chodziło? A, sorry, na pewno. Gdybym chciał cię mieć, zrobiłbym to samo co na balu. Pamiętasz? Zdradziłaś wtedy swojego chłopaka...
- Nie sil się, on o tym wie. Powiedziałam mu.
- I mimo to wciąż z tobą jest? On ma nie po kolei w głowie?
- Jak widać na szczęście nie jest taki jak ty. Wie, że się upiłam i dałam ponieść chwili – wzruszyłam ramionami.
- Czyli, że tak mała ilość alkoholu, pozwoliła ci to zrobić? Już samo to nie trzyma się kupy, bo jakoś z Alexem jeszcze nie spałaś, a chodzisz z nim na imprezy.
- Bo Alex wie, że tego nie chcę i trzyma ręce przy sobie. A no i wtedy to nie była wina alkoholu, tylko ekstazy.
- Brałaś? - zaskoczyłam go tym. - Ja nie...
- Wiem, że nie wiedziałeś. Wzięłam 2 porcje, dlatego moje zapory puściły. Przestań myśleć, że to przez ciebie – wywróciłam oczami i wróciłam do malowania.
- Czyli, że... Na serio nic do mnie nie czujesz? - zapytał z nadzieją, że zaprzeczę.
- Może i czuję, ale to nic nie zmienia.
- To ja już pójdę – odezwał się po kilku minutowej ciszy.

Zdążyłam się w międzyczasie umalować, uczesać i włożyć sukienkę.
- Poczekaj jeszcze chwilę – zatrzymałam go gdy już wychodził. - Zapniesz mi suwak?
Odwróciłam się do niego plecami.
- Okej – mruknął i podszedł do mnie.
- Liam... nie mów Alexowi o naszej rozmowie... ani o tym, że biorę. On myśli, że to było jednorazowe...
- Dobrze – westchnął. - Ale robię to tylko dla ciebie.
- Dziękuję – dałam mu buziaka w policzek, a chłopak wyszedł.
Nie wiem czy zrobiłam dobrze, że go okłamałam. Podczas tego balu byłam całkowicie świadoma swoich czynów, a odrobina alkoholu, pomogła mi jedynie odpuścić i poddać się uczuciu... Od dnia, w którym Liam i Zayn dowiedzieli się, że biorę, nie miałam kontaktu z żadnym narkotykiem. Co prawda mam mini zapasik na czarną godzinę, ale jak na razie taka nie nadeszła...
Podeszłam do dużego lustra stojącego niedaleko szafy i zaczęłam „poprawiać” włosy. Nie wiem czy można to tak nazwać, skoro są całe natapirowane i sterczą na wszystkie strony, ale właśnie o to chodzi. Kiedy je utrwaliłam lakierem do włosów, Wpięłam w nie podarty welon. Oczywiście taki był zamiar. Zarówno welon, jak i moja sukienka, która jest poobdzierana tak, że z przodu nie sięga nawet połowy ud, a z tyłu miejscami długa aż do kostek, są miejscami szare, a nawet czarne i dodatkowo pokryte „krwią”. Wszystko powoduje, że wyglądam upiornie, ale jednocześnie bardzo seksownie. Jeśli chodzi o makijaż, to mam niesamowicie wielkie worki pod oczami, krwiście czerwone usta oraz namalowaną krew spływającą od kącika ust aż na dekolt. Moja szyja również jest „pocięta” i miejscami „leje” się z ran krew. Efekt jest idealny, a zwłaszcza fakt, że jestem niesamowicie blada.
Gdy już byłam gotowa, zeszłam na dół, gdzie już zbierali się chłopaki.
- Niezły strój – obczaił mnie od góry do dołu Zayn.
- Twój także – uśmiechnęłam się. - Jesteś wampirem?
- No co ty – prychnął. - Jestem najprzystojniejszym wampirem jakiego świat kiedykolwiek widział.
- Spierałbym się z tym. Edwarda nigdy nie pokonasz – z salonu wyszedł Louis. - Jesteś panną młodą? - zwrócił się do mnie.
- Straszną panną młodą – poprawiłam go.
- Raczej upiorną – przysunął się do mnie Zayn. - Te worki pod oczami są straszne!
- Taki był cel – uśmiechnęłam się.
- Idziemy? - ze schodów zszedł Liam. - Martyna i Julka już czekają.
- Jasne – odpowiedzieli chłopcy i już po chwili jechaliśmy całą 8 do szkoły, gdzie miała się odbyć impreza.
Dyrektor definitywnie zabronił alkoholu na imprezie, więc zapowiada się trochę nudy. Na szczęście Alex obiecał załatwić trochę procentów plus zabrałam z domu małą saszetkę z białym proszkiem...
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, od razu ruszyłam w poszukiwaniu Alexa. Umówiliśmy się przy wejściu na salę i jak się okazało już tam na mnie czekał w stroju anioła ciemności, oczywiście pozbawionego skrzydeł, co mnie strasznie ucieszyło.
- Witaj aniołku – mruknęłam zadziornie.
- Witaj straszna – musnął mój policzek. - Wyglądasz upiornie.
- Ty również – zaśmialiśmy się. - Masz to na co się umawialiśmy?
- No jasne, że tak – uśmiechnął się. - Ale to trochę później. Na razie sprawdzają.
- Szkoda – skrzywiłam się. - Mam do ciebie sprawę.
- Jaką?
- Liam przegiął i nawymyślał sobie parę rzeczy, dlatego chcę żebyś pomógł mi się na nim odgryźć.
- Jak? - zapytał zainteresowany. Dobrze wie, że będzie to dla niego korzystne.
- Wystarczy, że trochę się przy nim będziemy całować i... po dotykasz gdzie nie gdzie...
- Wiesz, że to się robi trochę dziwne? Nie to żebym miał coś przeciwko.
- Zrozum, Liam powiedział, że robił to czego ty nie możesz... Rozumiesz?
- Okej – uśmiechnął się i ugryzł mnie w ucho. - Czasami takie sytuacje mi się podobają.
- Mi także – uśmiechnęłam się i go pocałowałam.

Liam
 
To zaczyna się robić strasznie dziwne. Mam wrażenie, że jestem jakimś bohaterem opery mydlanej. Raz się dogadujemy, a po chwili już nie. A najbardziej wkurzające jest to, że pozwala mi się do siebie zbliżyć i nawet sama to prowokuje, a zaraz po, obściskuje się z tym swoim Alexem, tak jak teraz. Może nie miałem racji mówiąc, że na mało mu pozwala? Przecież oni prawie uprawiają seks na parkiecie!
- Przydałoby się im załatwić jakieś ustronne gniazdko – zaśmiał się Harry.
- To i tak by nic nie dało. Dalej nie zajdą – mruknąłem.
- Jesteś pewien? Widać mu pozwoliła... - wzruszył ramionami i ruszył z Martyną w stronę parkietu.

Po 2 godzinach, postanowiliśmy przenieść się do nas. Impreza bez alkoholu, czasami jest bardzo nudna, a zwłaszcza w szkole. No okej, mieliśmy alkohol i prawie zostaliśmy przyłapani, dlatego się przenieśliśmy. Tym razem zabraliśmy ze sobą kilka innych osób by rozkręcić się trochę. Jak to zwykle bywa zaczęliśmy grać w butelkę, ale to zdecydowanie było zbyt dziecinne. Postanowiliśmy więc zagrać w „Neva eva”.
- Więc tak – zaczął Louis. - Gra polega na tym, że po kolei ktoś mówi czego nigdy nie robił. Jeśli jest osoba, która to robiła, musi wypić kolejkę.
- A żeby dodać pikanterii, jeśli ktoś będzie pił 2 kolejki z rzędu, musi pocałować osobę wybraną przez pozostałych – wyszczerzył się Harry.
- A jeśli ktoś się na to nie zgadza? - odezwała się Paula.
- Ty się nigdy nie zgadzasz – zaśmiał się Zayn.
- To wtedy musisz zdjąć fanta – odpowiedział jej Lou.
- Dobra – westchnęła. - Idę po wódkę i kieliszki – wstała z podłogi i udała się do kuchni.
Natomiast my wszyscy usadowiliśmy się w kółku i na nią czekaliśmy.
- Pomogę jej – rzuciłem i ruszyłem do kuchni.
Kiedy wszedłem do pomieszczenia, zobaczyłem Paule pochylającą się nad stołem.
- Co robisz?
Podniosła głowę i wytarła nos dłonią.
- Nic – mruknęła. - Dam sobie radę.
Podszedłem do niej i spojrzałem na blat stołu, gdzie leżał rozsypany biały proszek.
- To są narkotyki?! - zapytałem zaskoczony.
- Nie, mąka – wywróciła oczami. - Daj spokój...
- Jak mam dać spokój? Bierzesz narkotyki i to u nas w domu! Chyba już ci mówiłem co o tym myślimy!
- Sorry – westchnęła. To nie było nawet odrobinę prawdziwe. - Chcesz trochę?
- Nie! Oczywiście, że nie! Ty też nie powinnaś.
- Dobra, więcej nie wezmę – chwyciła przezroczystą torebkę i wsypała do niej to co znajdowało się na stole.
Nim jednak ją zamknęła, oblizała palec i wsadziła go do środka, po czym potarła sobie dziąsła, a torebkę wsadziła między piersi.
- Dlaczego to robisz?
- Dlaczego wzięłam? Bo chcę się rozluźnić. Znając życie będą nam kazali się całować.
- Skąd taki pomysł? Może ja nie robiłem aż tak dużo rzeczy...
- Ale ja robiłam, to wystarczy – chwyciła wódkę i zaczęła iść w stronę drzwi. - Weź kieliszki.
Zrobiłem jak poprosiła i udałem się za nią do salonu. Zdecydowanie nie zostawię tak tego.
Kiedy zajęliśmy swoje miejsca i napełniliśmy każdemu po kielichu, Zayn postanowił zacząć.
- To na początek coś łatwego. Nigdy nie całowałem się z osobą tej samej płci.
Spojrzałem na koło i zobaczyłem, że swoje kolejki pije Harry, Louis i Paula. Jeśli chodzi o pocałunek Larrego, to wszyscy go doskonale pamiętamy, ale Paula?
- Serio? - zapytał Zayn patrząc na nią. - Nic nie mówiłaś.
- Jestem pewna, że wam wspominałam... Poza tym na pewno się tego spodziewaliście.
- Coś czuję, że ty pierwsza będziesz musiała wykonać zadanie – droczył się z nią.
- Zobaczymy – zaśmiała się, a Louis uzupełnił ich kieliszki.
- Teraz ja – uśmiechnął się Hazza. - Sorry Paula, ale nic innego nie przychodzi mi do głowy. Nigdy nikomu nie obciągałem.
Na twarzach wszystkich chłopaków, włącznie ze mną, pokazał się uśmiech, gdy co druga dziewczyna wypiła kolejkę. Oczywiście wśród nich była też Paula.
- Czemu mi to robicie? - skrzywiła się. - I w ogóle skąd ta pewność, że to robiłam?
- Strzelałem – wystawił mi język loczek.
- To nie nasza wina – wzruszył ramionami Zayn, a Paula wywróciła oczami.
- Moja kolej – uśmiechnął się Louis. - Nigdy nikt mi nie zrobił minetki.
Wszyscy popatrzyliśmy na niego niepewnie, a dziewczyny znów pociągnęły kielicha, poza Paulą.
- To jest nie fair! Jesteś facetem. To logiczne, że nie miałeś minetki, poza tym gra polega na tym, że mówisz czego ty nie robiłeś, a nie ktoś – oburzyła się.
- Jak zwykle szukasz drugiego dnia. Po prostu wypij kielicha i przyjmij to na klatę – wywrócił oczami.
- Jesteś niewiarygodny! Nie dość, że zrobiłeś to specjalnie, to jeszcze wbrew zasadom.
- Oj daruj. Jakoś innym to nie przeszkadza – mruknął Zayn.
- Psujesz zabawę – pokręcił głową Harry.
- Niech wam będzie – rzuciła poddana i wypiła kielicha. - Ale nie to co zawsze, to już się robi nudne.
- Całowanie się jest twoim zdaniem nudne? - odezwał się zaskoczony Niall.
- Nie. Raczej to, że na siłę chcecie bym do niego wróciła – pokazała na mnie.
- W sumie i tak planowaliśmy coś innego... - rzucił podejrzliwie Lou. - Zdejmij sukienkę, jako fant.
- Co? - zaśmiała się. - Oszalałeś? W życiu.
- Według zasad, fant to jedna część ubrania, a akurat sukienka, to jedna część – zauważył Zayn.
- To już wolę przelizać się z każdym obecnym tutaj chłopakiem – zakpiła, a niektórzy chłopacy poprawili się na miejscach ewidentnie zainteresowani. Co za bałwany? Po co my ich w ogóle zapraszaliśmy?
- Dzięki, nie skorzystamy, mamy dziewczyny – rzucił Lou.
- A ja chłopaka, więc odpuść.
- Okej, niech ci będzie – jęknął. - Powiedź o sobie jaką prawdę, którą można potwierdzić.
- Jestem dziewczyną – uśmiechnęła się triumfalnie. - To też muszę udowodnić?
- Z przyjemnością, to potwierdzimy – wyszczerzył się cwaniacko. - Jednak wracamy do rozbierania?
- Nie, jest pewien ktoś, który może to potwierdzić – wskazała na Alexa.
- Jemu nie wierzymy – wystawił język Zayn.
- Hym.... - zamyśliła się.
- Jest dziewczyną, darujcie i gramy dalej – nie wytrzymałem.
- Swojemu koledze chyba wierzycie? - podłapała.
- Ta... - mruknęli niezadowoleni.
- Liczyliśmy, że się jednak rozbierzesz... - mruknął rozczarowany Zayn.
- Może innym razem... - zastanowiła się. - Abo raczej nie liczcie – uśmiechnęła się zadziornie. - No i teraz moja kolej. Nigdy nie uprawiałam stosunku analnego.
Wszyscy na nią popatrzyliśmy, a ta podniosła kieliszek i go wypiła.
- To tak można? - zapytał zaskoczony Niall.
- A ktoś mówił, że nie? - odpowiedziała pytaniem i zdecydowaliśmy zostawić to w spokoju.

Po jakimś czasie gra się nam znudziła, więc postanowiliśmy trochę potańczyć. Przez cały czas po głowie latały mi dziwne myśli. Wszystkie wokół Pauli... Kiedy połączyłem wszystko w całość zdałem sobie sprawę, że mnie oszukała. Wszystko co mi powiedziała, było kłamstwem. Miałem ochotę z nią to wszystko wyjaśnić, ale to zdecydowanie nie jest rozmowa możliwa do przeprowadzenia na forum. Dlatego, gdy tylko wyszła na taras, od razu poszedłem za nią.
- Hej, co tam? - przywitałem się jakby nic się nie stało.
- Dobrze – uśmiechnęła się i wypuściła dym papierosowy z ust. - Właśnie, zapomniałam. Dzięki za pomoc, jak Louis się uchleje jest nie do zniesienia...
- Spoko – przysiadłem obok niej na leżaku stojącym nad basenem. - Dlaczego mnie okłamałaś?
- Co masz przez to na myśli?
- A na przykład to, że wtedy na balu zrobiłaś to pod wpływem narkotyków.
- A skąd wiesz, że to nie była prawda?
- Bo dziś jakoś ani na chwilę nie upuściłaś gardy, no i nie wzięłabyś 2 tabletek.

- To były inne narkotyki, i może racja, może wzięłam jedną... - zaczęła się łamać.
- Poszperałem trochę w necie i dowiedziałem się, że narkotyki nie odciągają cię od świadomości, jako takiej. Nie powodują tego, że robisz coś czego byś nie chciała gdybyś ich nie wzięła.
- No i co? Teraz liczysz, że ci przytaknę, ekspercie?
- Nie musisz – pochyliłem się w jej stronę. - Wiem, że tak jest i... wiem, że wciąż mnie pragniesz – pochyliłem się jeszcze bliżej. Nasze usta dzieliły centymetry.
- Dziwne... To bardziej wygląda jakbyś to ty mnie pragnął. Ciągle wmawiasz mi moje kłamstwa – przysunęła się bliżej, tak, że nasze usta prawie się stykały.
- Skoro ty twierdzisz, że ja pragnę ciebie, a ja, że ty mnie, to może to jakoś rozstrzygniemy?
- Co proponujesz? - przez cały czas wpatrywaliśmy się sobie w oczy.
- Pocałunek, nic więcej. To które jako pierwsze dotknie drugiego, pokazuje, że to pierwsze miało rację, stoi?
- Okej, a co jeśli jedno się podda?
- Jeśli nie będziemy chcieli tego kontynuować to możemy przerwać lub nie.
- Pasuje – uśmiechnęła się zadziornie.
Przybliżyliśmy się do siebie i złączyliśmy nasze usta. Paula wiedziała, że ma być fair, więc lekko uchyliła usta dając mi dostęp do środka. Toczyliśmy niesamowity bój, zarówno językami, jak i z naszymi ciałami by się nie poddać. Mimo iż naprawdę jej pragnę, nie mogę tego tak zostawić. Jeśli bym ją dotknął, odsunęłaby się triumfująco i nie dowiedziałbym się co do mnie czuje. Postanowiłem, więc zagrać nieczysto. Przejechałem językiem po jej podniebieniu, a ta jęknęła w moje usta, to dobry początek. Natarłem, więc na nią intensywniej i przygryzłem jej dolną wargę. Chyba zauważyła, że coś kombinuję, bo również zaczęła mnie prowokować. W pewnym momencie, oboje pomyśleliśmy o tym samym i zaczęliśmy się od siebie odsuwać, co spowodowało, że przestaliśmy się całować. Nasze spojrzenia się spotkały i jakby nam ktoś rozkazał, przyciągnęliśmy siebie nawzajem do pocałunku. Każde z nas się poddało, w tym samym czasie. Paula wplątała swoje palce w moje włosy, a ja przyciągnąłem ją za biodra, do siebie tak, że stykaliśmy się całymi ciałami. Z każdą chwilą całowaliśmy się coraz bardziej, przekazując sobie nawzajem namiętność oraz tęsknotę.
- Co tak długo tutaj sied... - usłyszeliśmy czyjś głos i od razu się od siebie oderwaliśmy.
Przed nami stał Zayn. Spojrzeliśmy na siebie, a potem na chłopaka.
- To nie tak jak myślisz – powiedzieliśmy równo, co wywołało u niego salwę śmiechu.
- Nie ważne – odpowiedział wciąż się śmiejąc. - Wasze drugie połówki nie muszą się o tym dowiedzieć. Spoko, więc nie przeszkadzajcie sobie. Dopilnuję by nikt wam więcej nie przerwał – rzucił nie dając nam nic powiedzieć i wrócił do wnętrza domu.
Zapadła pomiędzy nami cisza. Żadne z nas nie wiedziało co ma powiedzieć...
- Miałam rację, pragniesz mnie – rzuciła w pewnym momencie Paula.
- A ty pragniesz mnie – odpowiedziałem z uśmieszkiem. - Poddaliśmy się w tym samym momencie...
- Ale to się więcej nie powtórzy – oburzyła się. - I masz dopilnować by Zayn nikomu nic nie powiedział.
- Dlaczego miałbym to zrobić? Jeśli Alex się dowie, to cię rzuci i będę mógł cię zdobyć.
- Nie, bo wtedy cię znienawidzę – warknęła i weszła do wnętrza posiadłości, a ja zaraz za nią...



Hej, hej, hej :D
Na początek chciałam was przeprosić, że nie dodałam rozdziału tydzień temu, ale złapała mnie taka jakby blokada i w ogóle ten rozdzialik nie chciał się jakoś tak ani napisać, ani skleić w całość. Ale się udało!!
Kolejny rozdzialik nie wiem kiedy się pojawi, może za tydzień... Albo później.
A no i 10 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ
Jeśli chodzi o moje drugiego bloga, to nie wiem kiedy dodam, ale mam szczerą nadzieję, że w tym tygodniu.
Liczę, że rozdział się wam spodobał i, że go skomentujecie. To dla mnie bardzo ważne!!

A tak na marginesie...
Tak sobie wyobrażam suknię Pauli w tym rozdziale:
 
(to mój własnoręczny rysunek, więc proszę się nie czepiać szczegółów, nie umiem rysować postaci)

sobota, 11 maja 2013

Rozdział 48


PRZECZYTAJ NOTATKĘ!
TO PILNE!!

- To jak, idziemy? - zapytałam schodząc na dół, jak zwykle jestem ostatnia.
- Nie idziemy dziś do szkoły – odezwał się Liam.
- Co? Dlaczego? - zapytałam zaskoczona. - Gdzie reszta?
Przez te kilka dni zaczęliśmy ze sobą rozmawiać, ale nie jakoś tak bardzo. Od mojego pobytu w szpitalu, nie rozmawialiśmy o „nas”. Ale nie to żebym zaprzepaściła moje wcześniejsze postanowienia. Wciąż staram się go prowokować i drażnić i często mi to wychodzi. Raz jest to bardziej widoczne, a raz mniej, ale wiem, że to na niego działa. Alex domyślił się, że to na Liamie chcę się zemścić i... postanowił mi pomóc. Często w towarzystwie Payne'a odstawiamy jakieś scenki, a ten aż zaczyna kipieć. Przyznam, że... świetnie się przy tym bawię. Może to nie moralne, ale tak jest.
- Masz dziś wizytę u psychologa, zapomniałaś? - zapytał. - Już pojechali.
- O boże – jęknęłam. - Serio muszę tam iść?
- Tak – odpowiedział.
- Idę się przebrać – warknęłam i zwróciłam w stronę schodów.
- Po co, wyglądasz dobrze – uśmiechnął się.
- Ale ten strój nie pasuje na taką wizytę. Muszę zrobić wrażenie, dobre – wyjaśniłam i wróciłam na górę do swojego pokoju.
Zdjęłam strój, który miałam na sobie, i zostałam w samej bieliźnie. Już chciałam podejść do szafy, gdy usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu. Westchnęłam sfrustrowana i spojrzałam na wyświetlacz, Alex.
- Hej, skarbie – usiadłam na łóżku.
- Cześć śliczna. Czemu nie przyjechałaś z resztą do szkoły?
- Och, zapomniałam ci powiedzieć. Mam dziś wizytę kontrolną i nie będzie mnie w szkole. Przepraszam...
- Nie musisz kochanie. Twoje zdrowie jest najważniejsze.
- Ale to nie zmienia faktu, że powinnam była ci powiedzieć. Zresztą... sama o tym całkowicie zapomniałam. Gdyby nie Liam, pewnie bym nie poszła.
- Chociaż raz się na coś przydał – zaśmiał się. - A właśnie, gdzie on jest? Nie widziałem go z pozostałymi.
- Jest ze mną. Lekarka chciała by ktoś ze znajomych ze mną przyszedł, by mogła spojrzeć na moją sytuację z dwóch stron...
- Ale czemu akurat on?
- Doskonale wiesz, że podczas pobytu w szpitalu, to on spędzał ze mną całe dnie oraz czasami zachowywaliśmy się jak para. Z tego powodu zaproponowała, żeby to był on.
- To bez sensu. On po prostu chciał z tobą spędzić czas.
- Tylko nie rób się zazdrosny. Napomknę coś o tobie w trakcie rozmowy. Może wcześniej się odwdzięczę – Alex nie wie jak dokładnie chcę się zemścić na Liamie ani za co.
Za każdym razem gdy schodzimy na ten temat, staram się odwrócić jego uwagę...
- O niego? W życiu.
- To dobrze. A teraz muszę już kończyć, bo muszę się ubrać.
- Moment! To oznacza, że..? - nie dokończył, nie musiał.
- Jestem w samej bieliźnie – zaśmiałam się.
- I ty mi to dopiero teraz mówisz?! Byłbym już dawno u ciebie.
- Och, jaki chętny. Jestem przekonana, że nim byś tu dotarł, już bym się ubrała.
- Szkoda... Poczekaj. Masz rację, ubierz się.
- Co ci tak nagle odbiło? Jeszcze przed chwilą... Och – już wiem o co chodzi. - Boisz się, że Liam tu wejdzie?
- Ej, jesteście tam sami. Wszystko się może wydarzyć...
- Proszę cię – wywróciłam oczami. - Przesadzasz.
- Wcale nie! Nie chcę by widział to co jest moje – zapewne się wyszczerzył.
- Dwie sprawy. Nie jestem twoja i... przykro mi, ale on już widział mnie w samej bieliźnie... i bez niej zresztą też.
- Wiem co usiłujesz zrobić i... udaje ci się. I choć teoretycznie nie jesteśmy razem, to w praktyce jesteś moja.
- Niech ci będzie. Nie chcę dalej o tym dyskutować. Ej, czy nie było już czasem dzwonka?
- Może był...
- Zasuwaj na lekcje! Musisz zrobić dla mnie notatki, bo pamiętaj, że już w weekend mamy imprezę Halloweenową – zauważyłam.
- Pamiętam, a notatki weźmiemy od kogoś innego...
- Marsz na zajęcia! - rozkazałam. Mimo wszystko nie chcę by się przeze mnie opuścił w nauce.
- Dobrze, nie denerwuj się. Pamiętaj, zadzwoń do mnie po badaniach. Kocham cię.
- Dobrze, ja ciebie też – rozłączyłam się i podeszłam do szafy.
Zaczęłam szperać po półkach, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Liam.
- Proszę – krzyknęłam nie przerywając swoich czynności.
- Hej, chciałem powiedzieć, że... - przerwał, a ja odwróciłam się do niego przodem.
- Co chciałeś powiedzieć? - podpowiedziałam mu.
- Przepraszam, nie wiedziałem, że... - machnął na mnie ręką starając się na mnie nie patrzeć. - się przebierasz.
- To żaden problem. Gdyby mi to przeszkadzało, nie pozwoliłabym ci tu wejść – wzruszyłam ramionami i przeniosłam cały ciężar na jedną nogę. - Co chciałeś?
- A tak... Niedługo wychodzimy, więc mogłabyś się pośpieszyć?
- Jestem pewna, że jeśli mi pomożesz przy wyborze, to szybciej mi pójdzie – posłałam mu proszącą minkę i z powrotem odwróciłam się do szafy.
Usłyszałam jak zamyka drzwi i siada na łóżku. Został. Przez chwilę przeglądałam wszystkie sukienki i analizowałam w czym wyglądałabym najniewinniej. Przez cały czas czułam na sobie spojrzenie Liama. Może to brzmi narcystycznie, ale moje przeczucia potwierdzało jego odbicie w lusterku. Uśmiechnęłam się pod nosem i stanęłam na palcach, wyciągając się jak najbardziej w górę, by ściągnąć wieszak z odpowiednią sukienką. Ten ruch spowodował, że Liamowi aż pociemniały oczy. Zawsze mi mówił, że mam niezły tyłek i, że lubi na niego patrzeć. A skoro teraz mam okazję, to mogę mu na to pozwolić, tylko po to by go podniecić, a potem zgasić. Odwróciłam się do niego przodem przykładając do siebie sukienkę, a jego spojrzenie momentalnie przeskoczyło z okolic mojego dołu, na twarz.
- Co myślisz o tej? - uśmiechnęłam się. Szczerze, to od początku o niej myślałam.
- Bardzo ładna – uśmiechnął się patrząc na mnie od góry do dołu i z powrotem na twarz.
- No dobra – zdjęłam ją z wieszaka i w ogóle nie patrząc na chłopaka, zaczęłam ją zakładać.
Kiedy skończyłam, spojrzałam na Liama prosząco.
- Pomożesz mi? - zapytałam odwracając się do niego tyłem i zgarniając włosy na bok.
- Jasne – rzucił i już po chwili czułam jego ręce na sobie.
Jedną ręką trzymał mnie tuż nad tyłkiem, a drugą powoli zapinał suwak. Chłopak był bardzo blisko mnie.
- Dzięki – odwróciłam się do niego przodem i spojrzałam na szafę. Na najwyższej półce leżała kopertówka, która idealnie pasowała do sukienki. - A podasz mi jeszcze tą czarną torebeczkę, bo nie dosięgam do niej.
Stając centralnie za mną, wyciągnął się i spojrzał na mnie w dół pokazując na jedną z torebek.
- Ta?
- Nie, ta z koronką – wyjaśniłam, a on jeszcze bardziej się do mnie przysunął.
Jego tors dotykał moich pleców. Wiem co usiłuje zrobić... Żeby znów obrócić to na moją stronę, lekko się pochyliłam do przodu, co spowodowało, że mój tyłek dotknął jego krocza. Ściągnął odpowiednią kopertówkę i położył dłonie na moich plecach, tak by kciukami dotykać moich pośladków.
- Proszę bardzo – pochylił się nade mną i wyszeptał do ucha. Praktycznie na mnie leżał.
- Dziękuję – wyprostowałam się, a on razem ze mną. Nie odsunął się jednak ani na krok. - Jeszcze tylko biżuteria i będę gotowa – wyminęłam go jakby nic się nie stało, podeszłam do toaletki i zaczęłam szperać w szkatułce.
Wyciągnęłam z niej 2 bransoletki oraz srebrny naszyjnik z sercem, jednak nie ten sam co dostałam od Liama. Wciąż go mam, ale... nie noszę go. Dostarcza smutne wspomnienia, dlatego zamknięty jest w małym pudełeczku i leży na dnie szufladki.
- Pomóc ci? - zapytał Liam.
Jak się okazało stał tuż obok mnie i miał na myśli naszyjnik.
- Co ja bym bez ciebie zrobiła? - podałam mu łańcuszek.
- Na pewno sporo, ale po co masz się męczyć? Zawsze mogę ci pomóc – uśmiechnął się zapinając wisiorek.
- To może następnym razem poproszę cię żebyś mnie rozebrał, wykąpał i z powrotem ubrał – zakpiłam, a chłopak położył dłonie na moich ramionach i pochylił się nad moim uchem.
- Z przyjemnością – wymruczał i pocałował za uchem.
- Co ty robisz? - zapytałam zaskoczona, gdy zaczął całować mnie po szyi i ramieniu.
- Słyszałem, że jesteś z Alexem w wolnym związku... - mruknął.
- Och, więc o to chodzi – odepchnęłam go od siebie, założyłam bransoletki i podeszłam do dużego lustra by ułożyć włosy. - Źle słyszałeś. Chodzę z Alexem i jestem z nim szczęśliwa.
- I to dlatego jeszcze się z nim nie przespałaś? - rzucił, a po jego minie zrozumiałam, że nie chciał tego powiedzieć. - Przepraszam...
- Spoko, teoretycznie jesteś moim byłym więc nie powinieneś się mieszać w moje prywatne sprawy, ale jako, że sporo nas łączyło, oświecę cię. Zgadza się, nie spałam z nim jeszcze. Ostatnio za bardzo się pośpieszyłam i... żałuję tego – wzruszyłam ramionami zakładając buty. Strój wyglądał idealnie.
- Wcale tak nie myślisz. Byłaś ze mną szczęśliwa.
- Może wtedy tak, ale teraz, żałuję, że cokolwiek nas łączyło, chociaż... W sumie to nie. Dzięki temu poznałam Alexa, no i ty też masz korzyści, poznałeś Aurore. Wydaje się, że jesteście szczęśliwą parą.
- Jesteśmy w wolnym związku, od samego początku. Nie chcę się z nią wiązać, to tylko zabawka.
- Och, jakie to głębokie – zakpiłam. - Jesteś beznadziejny.
- Bo mnie zniszczyłaś – odwrócił mnie przodem do siebie i przyznam, że zaskoczyła mnie jego stanowczość oraz użycie siły. - Ty jesteś tego powodem.
- Taa, to ja cię zdradziłam z moją ex, a nie, czekaj. Ty to zrobiłeś. Hmm... Jakiż ten świat jest pokręcony – przekrzywiłam głowę nie przerywając naszego kontaktu wzrokowego.
- Jesteś hipokrytką – pokręcił głową. - Nie zrobiłem tego specjalnie!
- Tak, wiem. To nie była twoja wina i patrz, jakimś dziwnym trafem to ja zniszczyłam ciebie, a nie na odwrót. To ja powinnam się tak czuć, ale tak nie jest. Jestem w końcu szczęśliwa! - podniosłam głos. Nie panowałam już nad sobą.
- Czemu to do ciebie nie dociera? Byłaś ze mną szczęśliwa! Kiedy byłaś ze mną, nie miałaś ani myśli, ani prób samobójczych. Jakoś miłość do Alexa cię przed tym nie powstrzymywała.
- Skąd możesz to wiedzieć? Nasz związek opierał się tylko i wyłącznie na seksie! Nie zależało ci na mnie!
- Zależało! Kochałem cię i chciałem byś zawsze była blisko mnie – uspokoił się trochę. - Może faktycznie trochę się wtedy zagalopowałem, ale... sam nie wiem. Mogłaś powiedzieć, że ci to nie pasuje.
- O, to teraz to jest moja wina? Mówiłam ci o tym! Ale ty oczywiście musiałeś mnie zahipnotyzować tymi czułymi słówkami i delikatnymi pieszczotami.
- Lubiłaś to...
- Zgadza się, ale nie w chwilach, gdy chciałam z tobą o czymś ważnym porozmawiać lub udoskonalić nasz związek. Niszczyłeś to... twoja zdrada tylko potwierdziła, że nie powinniśmy być razem.
- Znów do tego wracasz!
- Bo to nas nie ominie! Może i ci to wybaczyłam, ale nie zapomnę o tym!
- Tylko dziwne, że jakoś zapomniałaś o tych chwilach, gdy byliśmy szczęśliwi. Nie widzisz tego? Przeznaczenie pcha nas ku sobie – złapał mnie za ramiona. - Powinniśmy być razem.
- Sranie w banie. Taki kit to nie mi wciskaj. A teraz musimy iść na moją wizytę.
- To jeszcze nie koniec tej rozmowy...
- Owszem, koniec – wyminęłam go.
Westchnęłam rozdrażniona i zeszłam na dół do samochodu Liama. Chłopak podążał tuż za mną. Po 30 minutach ciszy, zajechaliśmy do kliniki, do której mnie „przenieśli”. Udaliśmy się do odpowiedniego oddziału, a mianowicie poświęconemu anoreksji i bulimii. Recepcjonistka poinstruowała nas, do którego gabinetu mamy się udać. Nie powiem, trochę się stresuję. Od tej rozmowy, zależy czy będę zamknięta na tym oddziale 24/7, czy będę mogła normalnie funkcjonować. A najbardziej martwię się tym co powie Liam. Wystarczy tylko jedno słowo i zostanę tu zamknięta lub będę musiała przychodzić na spotkania praktycznie codziennie. Nie potrzebnie chciałam by ze mną poszedł... wróć. Niepotrzebnie się na to zgodziłam. Jakbym się uparła, to może przyszedłby ze mną ktoś inny. Weszliśmy do odpowiedniej sali, w której przywitała nas psycholog Stone.
- Usiądźcie – wskazała dwa fotele skierowane w stronę jej biurka.
To, na którym usiadłam ja, było bardziej na wprost kobiety, co powodowało, że zarówno ona, jak i Liam mają na mnie dobry widok. To drugie trochę mnie ucieszyło, bo będę mogła się z nim trochę podrażnić.
- Paula, jesteś gotowa? Chciałabym zacząć od ciebie – wyrwała mnie z zamyślenia.
- Oczywiście – posłałam jej uśmiech.
- Jak się czujesz, moja droga? - zapytała chwytając długopis w rękę.
- Dużo lepiej – odpowiedziałam na luzie.
- Wszystko układa ci się dobrze?
- Tak, jestem zadowolona z tego co się dzieje – kobieta po każdej mojej wypowiedzi oraz w jej trakcie coś notowała.
- Co robisz w ciągu dnia?
- Chodzę do szkoły, spotykam się z chłopakiem – uśmiechnęłam się szerzej na te słowa. - Odrabiam lekcje i itp.
- A jak z posiłkami? Często jadasz?
- Na początku trudno mi było wrócić do wcześniejszych przyzwyczajeń, ale jadam już śniadania i obiady. Do kolacji jeszcze nie mogę się przekonać, ale się staram.
- To dobrze. Zdarza ci się coś zwracać?
- Czasami mam taką ochotę, ale staram się wtedy robić wszystko by to się nie stało. Często zajmuję się czymś innym by odwrócić swoją uwagę, jednak rzadko mi nie wychodzi.
- Kiedy ostatni raz zwymiotowałaś?
- Zdaje się, że jakiś tydzień temu? Zjadłam bardzo duży obiad i nie byłam w stanie tego przyswoić.
- Okej, a masz czasem ochotę wymusić wymioty?
- Nie.
- To bardzo dobrze. Przybrałaś na wadze?
- Ymm... - nie sądziłam, że mnie o to zapyta. Nie lubię o tym mówić. Za każdym razem gdy widzę swoją wagę, chce mi się wymiotować. - Nie lubię o tym mówić na głos... To wciąż dla mnie trudne.
- Rozumiem, ale muszę to wiedzieć. Wolisz mi powiedzieć, czy mam cię tu zważyć?
- Nie ważyłam się, ale mam wrażenie, że przybyło mi trochę ciała. Chłopaki mówią, że już nie wyglądam jak upiór.
- Dobrze, a dasz się zważyć?
- Proszę, nie. Jestem przekonana, że wszystko idzie tak jak powinno. Liam może potwierdzić – spojrzałam na chłopaka przygryzając wargę.
Popatrzył na mnie niepewnie i gdy dostrzegł w moich oczach błaganie, jego zapory puściły.
- Ma rację. Nie wygląda już tak jak kiedyś, wygląda lepiej – odpowiedział, a ja w ramach podziękowania posłałam mu uśmiech.
Jestem mu naprawdę wdzięczna za pomoc, ale to nie powoduje, że się nad nim zlituję i przestanę go drażnić.
- A jak z posiłkami? To prawda? - zapytała pani doktor, a ja „niechcący” zahaczyłam o kraniec sukienki, która prze owym ruch się podwinęła do góry.
- Tak. Wciąż z nią walczymy o jedzenie na wieczór i przyznam, że coraz częściej się nam udaje.
- Jak się zachowuje podczas posiłków? Jest swobodna? - mój palec wskazujący zaczął jeździć po gołym udzie z chwili na chwilę ukazując więcej.
- Jest wciąż trochę speszona i nie za bardzo lubi gdy się na nią patrzy jak je, ale to też się powoli zmienia – przełknął ślinę zerkając na moje poczynania.
- To wręcz rewelacyjnie – uśmiechnęła się do mnie doktor Stone. Ani na chwilę nie spuściłam z niej wzroku, no chyba, że mówił Liam. Mogłam się wtedy cieszyć z jego podniecenia. - To bardzo dobrze, że masz wsparcie w przyjaciołach i chłopaku.
- Tak, szkoda, że go tutaj ze mną nie ma – posłałam jej smutne spojrzenie.
- Rozumiem... - zmarszczyła brwi. Czy ona myślała, że Liam jest moim chłopakiem? - Może następnym razem przyjdziesz razem z nim? Chciałabym usłyszeć też jego opinię.
- Czyli nie muszę tu zostawać?
- Nie. Dobrze sobie radzisz, masz opiekę i nie spełniasz wymagań, które kazałyby mi cię tu zatrzymać. Jednak jeśli zechcesz, możesz tu zostać.
- Nie sądzę by mój chłopak był tym zadowolony... no i przyjaciele też oczywiście – uśmiechnęłam się.
- W takim razie widzimy się za 3 miesiące. Jednak w razie potrzeby pamiętaj, że możesz tu przyjść w każdej chwili.
- Dobrze – przytaknęłam i wstałam z fotela, a w moje ślady poszedł Liam.
- Jeszcze nim pójdziesz, chciałabym byś wypełniała ten kalendarzyk raz na tydzień i przyszła z nim na następną wizytę. Jeśli wszystko będzie dobrze szło, to będzie twoja ostatnia wizyta.
- Oczywiście, dziękuję i do widzenia.
- Do widzenia – posłała mi uśmiech.
Wstępnie wiedziałam, że to będzie taki jakby wywiad. Oto w tym chodziło. Lekarka miała dowiedzieć się czy sobie radzę i w razie czego dostrzec kiedy kłamię. Dlatego też przygotowałam się na to dużo wcześniej. Kiedy opuściliśmy klinikę, udaliśmy się do samochodu.
- Dzięki, że mi pomogłeś. Ostatnie czego bym chciała, to zostać tam zamkniętą – odezwałam się patrząc przez szybę.
- Wbrew wszystkiemu nie zrobiłbym ci tego. Jednak mimo to powinnaś zacząć robić to co wymienialiśmy.
- Taa... Może kiedyś zacznę jeść śniadania, ale i tak nie zamierzam przytyć. Taka się sobie podobam.
- To jest nie zdrowe – spojrzeliśmy na siebie. - Alex wie? - cały czas się mi przyglądał, gdy ja odwróciłam wzrok. Staliśmy na światłach.
- Niewiele... Wie, że byłam w szpitalu, bo się odwodniłam oraz, że trochę schudłam. Nie musi wiedzieć więcej.
- Dlaczego mu nie powiesz? Może ci pomóc.
- Nie chcę by się jeszcze bardziej o mnie martwił. Nie musi wiedzieć.
- Śladów też nie widział, nie? - ruszył patrząc na drogę
- Nie dałam mu takiej swobody... Dlatego wszystko odwlekam – mruknęłam.
- Oł – przeciągnął jakby zdał sobie z czegoś sprawę.
- A myślałeś, że dlaczego? - spojrzałam na niego. - Ze względu na ciebie?
- Trochę – przyznał niechętnie.
- Nie cały świat kręci się wokół ciebie, gwiazdorze.
- Miałaś mnie tak nie nazywać!
- Och przepraszam, gwiazdorze, zapomniałam.
- Znów się wykłócamy. Pamiętasz jak się skończyła nasza poprzednia kłótnia? Zaczęliśmy się spotykać.
- Tym razem tak nie będzie. Dlaczego aż tak bardzo chcesz bym do ciebie wróciła? Jesteś z Aurore i możesz mieć każdą, czemu akurat ja.
- Bo zależy ci na mnie...
- Och, czyli robisz to dla mnie? Muszę cię zmartwić, będąc z Alexem jest mi lepiej.
- To dlatego go oszukujesz?
- Nie oszukuję! Po prostu nie wszystko mu mówię. Poza tym to nie twój biznes. Nie jesteś nawet moim kolegą.
- To kim dla ciebie jestem?
- Moim ex, nic więcej.
- Skoro tak twierdzisz... - odparł ponuro i zaparkował przed domem.
Weszłam do środka i udałam się do swojego pokoju. Miałam zamiar zadzwonić do Alexa, bo mu to obiecałam oraz zastanowić się nad czymś...



Witam :)
Mam 2 sprawy.
Sprawa numer 1: Tydzień temu nie dodałam rozdziału, ponieważ nie było 10 komentarzy, a chyba wyraźnie się określiłam, że dodam jeśli będzie 10 komentarzy. Napisałam: 10 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ. To tak trudne do zrozumienia?
Sprawa numer 2: Słusznie, może i teraz nic ciekawego się nie dzieje (chociaż moim zdaniem tak, ale to już zależy od osoby), ale... Nie zamierzam zmieniać planu. Nie wiem czy wszyscy wiedzą, ale ja mam ten blog, tą historię zaplanowaną od początku do końca. Czasami wprowadzam jakieś tam drobne zmiany, ale staram się ścisło trzymać planu. Bardzo się nad nim napracowałam i nie chcę go zmieniać. Zaplanowałam bardzo fajne zakończenie (i nie tylko ja tak myślę, bo kilka osób, które wie co się święci, też tak twierdzi). Musicie być szczęśliwi.
A teraz coś równie ważnego.
Nie chciałam nikogo uradzić moimi słowami, to tylko moja opinia. Nie zmuszam was do czytania i jestem bardzo wdzięczna, że jednak to robicie. Na serio potrafię przyjąć krytykę tyle, że... pod tym względem nie zamierzam zmieniać historii. Dziękuję też, że informujecie mnie o tym, że przestajecie czytać mojego bloga. To pozwala mi zastanowić się jak ulepszyć następne historie, gdzie nie mam jeszcze zaplanowanej przyszłości. Blog o Vanessie, będzie całkowitym przeciwieństwem tego, więc jeśli chcecie więcej akcji czy więcej bycia „parą”, zapraszam do czytania go.
Jeśli jeszcze chodzi o dodawanie rozdziałów, jestem w 3 gimnazjum. To mój ostatni rok. Niedawno pisałam egzaminy, a teraz muszę walczyć o jak najlepsze oceny, bo od tego zależy czy przyjmą mnie do moich wymarzonych szkół. Spróbujcie postawić się na moim miejscu. I tak robię wszystko co mogę.
Trochę się rozpisałam...
Więc kolejny rozdział zapewne pojawi się za tydzień. Jedyne o co proszę to 8 komentarzy. Jesteście w stanie to zrobić?
8 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ.
Jeśli kogoś uraziłam, to jeszcze raz przepraszam.
Pozdrawiam :)


Kontakt:
TT: @Love_Paula1D
GG: 7534371