niedziela, 31 marca 2013

Rozdział 44


Martyna

- Ślicznie wyglądasz – mruknął mi do ucha Harry.
Jestem ubrana w dżinsowe rurki, czarne szpilki, białą bokserkę oraz dżinsową kurtkę z podwiniętymi rękawami. Niby nic, ale wygląda gustownie i odpowiednio na każdą formę rozrywki.
- Dziękuję – odwracam się do niego przodem i całuję w usta.
- Nie lubię kiedy masz na ustach błyszczyk – krzywi się.
- To mnie nie całuj – próbuję się odsunąć, ale chłopak z powrotem mnie do siebie przyciąga.
- Jakoś to wytrzymam – mruczy i znów złącza nasze usta w namiętnym pocałunku.
Swoimi rękoma jeździ po moim ciele, a ja po niego. Słyszę jak drzwi się otwierają, ale za bardzo na to nie reaguję. Mam prawo całować się ze swoim chłopakiem w naszym pokoju.
- Możecie przestać? - dociera do nas głos Louisa, więc niechętnie się od siebie odsuwamy.
- Co się stało? - zapytał Harry, a ja zaczęłam poprawiać swoje ciuchy i włosy.
- Wy się tu miziacie, a Liam wariuje – odezwał się Zayn. - Możesz już wziąć Julkę i pójść do Pauli? Nie wiemy jak długo Niall to jeszcze wytrzyma...
- No przecież zaraz będziemy szły. Julka się jeszcze szykuje.
- Julka już jest gotowa i czeka na ciebie na dole, a ty się migdalisz z Harrym! - rzucił Louis.
- Ej no, bez takich. Martyna też się szykowała – stanął w mojej obronie Harry. - To ja odwróciłem jej uwagę od misji.
- To przestań to robić. Martyna, masz zejść na dół, teraz! - warknął Louis.
Z Liamem musi być serio źle skoro jest w tak kiepskim humorze oraz jest tak poważny. W sumie zastanawiam się czemu sam do niej nie pójdzie. Dziś są Pauli urodziny, powinien tam iść z pretekstem, że chce jej złożyć życzenia i sprawdzić czy wszystko z nią okej. Oczywiście nie mam nic przeciwko pójściu tam, ale wydaje mi się to trochę... dziecinne, bo co? Ja i Julka mamy wejść do jej mieszkania i namówić ją na wyjście do klubu by świętować jej urodziny lub ściągnąć ją tutaj. Uważam, że Liam trochę panikuje. Na pewno nic jej nie jest. Prawda, nie ma z nią od tygodnia żadnego kontaktu, ale to nie oznacza, że jest z nią coś nie tak. Chociaż po niej można się spodziewać wszystkiego...
- Okej, chodźmy – westchnęłam zrezygnowana i całą czwórką udaliśmy się na dół.
Liam faktycznie był w kiepskim stanie. Chodził od ściany do ściany nerwowo bawiąc się palcami. Na kanapie siedziała Julka z Niallem, który próbował jakoś uspokoić przyjaciela, ale widać na nic nie reagował. Kiedy zeszliśmy na dół, brunet zwrócił na mnie uwagę.
- No nareszcie, ile można czekać? - zaczął się żalić.
- Spokojnie, już idziemy, nie denerwuj się tak...
- Jak mam się nie denerwować? Nie ma z nią kontaktu od tygodnia! Jestem zły, że wczoraj mnie nie wpuściła, przecież chciałem tylko sprawdzić, czy wszystko okej...
- Zaraz, byłeś u niej wczoraj? - zapytałam zaskoczona. Nic mi o tym nie wiadomo...
- Tak. Miałem zamiar iść tam i otworzyć sobie drzwi kluczem, ale ta banda kretynów mi na to nie pozwoliła. Zabrali mi klucze, więc poszedłem by błagać ją, by mi otworzyła! Ale tego nie zrobiła – to ostatnie zdanie powiedział cichym szeptem... Jest źle...
- Dobra, już idziemy. Napiszę ci esemesa jak tylko się z nią zobaczę, okej?
- Mogę was zawieźć? - spojrzał na mnie oczami pełnymi bólu i prośmy.
- Lepiej będzie jak same pójdziemy... Postaramy się ją tu sprowadzić lub przynajmniej wyciągnąć do jakiegoś klubu. Napiszemy wam co i jak.
- Dobrze... Czekam na wiadomość... - mruknął niechętnie po czym opadł na kanapę obok Nialla.
Blondasek poklepał go po ramieniu, a ja i Julka udałyśmy się do drzwi.
- Skarbie, masz być grzeczna. Jeśli jakiś koleś będzie cię podrywał to... - zaczął Harry, ale mu przerwałam.
- Uspokój się. Nie idę szukać sobie chłopaka, a pomóc przyjaciołom. Jeśli pójdziemy do jakiegoś klubu, to cię o tym poinformuję – musnęłam jego policzek.
- Dobrze – uśmiechnął się, a ja z Julką wyszłyśmy z domu.
- Naprawdę myślisz, że z Paulą wszystko w porządku? - zapytała blondynka.
- Szczerze, to nie wiem co o tym myśleć. Ostatnio była w tragicznym stanie, ale po powrocie z Polski wydawała się być bardziej twarda. Oddaliła się od nas... nie wiem...
- Martwię się o nią...
- Ja też, ale miejmy dobre myśli, może to tylko fałszywy alarm...
Przez resztę drogi milczałyśmy. Każda z nas zastanawiała się co zastanie na miejscu. Paula jest bardzo silna, ale nie kiedy chodzi o uczucia. W liceum była wzorem dla wszystkich, bo niczego się nie bała i to była prawda, wciąż tak jest. Jej jedynym słabym punktem jest serce, które niestety ją zawodzi. To wszystko sięga zdarzeń, które miały miejsce kilka lat temu, ale ona nie lubi do nich wracać, ja też...
Kiedy doszłyśmy na miejsce, dowiedziałyśmy się, że Paula nigdzie nie wychodziła. Wjechałyśmy windą na odpowiednie piętro i zapukałyśmy do drzwi, jednak odpowiedziała nam cisza.
- Paula? To ja, Martyna, i Julka, wpuścisz nas? - zaryzykowałam jeszcze raz zapukać, jednak wciąż nic.
- Co teraz? - zapytała Julka.
- Dawaj klucze – odpowiedziałam skonsternowana.
Julka zrobiła jak prosiłam i po chwili miałam klucze w ręce. Niepewnie wsadziłam klucz w zamek i otworzyłam drzwi. Kiedy weszłyśmy do środka dopadła nas niesamowita cisza. Zupełnie jakby nikogo nie było w domu.
- Paula? Jesteś tu? - zawołałam, ale odpowiedziało mi tylko echo.
- Więc co robimy? - zapytała blondynka.
Jest ewidentnie zmartwiona, zresztą tak jak i ja.
- Rozejrzyjmy się, może się czegoś dowiemy...
- Napisać do chłopaków?
- Lepiej nie. Nie ma potrzeby jeszcze bardziej martwić Liama... jeśli coś znajdziemy to do nich zadzwonimy.
Przytaknęła głową i ruszyłyśmy w głąb mieszkania. Jako pierwszy cel obrałyśmy kuchnię, jednak nie znalazłyśmy w niej nic co by nas interesowało. Z ciekawości zajrzałam do lodówki, by się zorientować czy od dawna jej nie ma, zastałam w niej różnego rodzaju produkty. Niby to nic, ale jest tu też mięso, a Paula rzekomo jest wegetarianką... Dodatkowo znalazłam kilka butelek z różnego rodzaju alkoholem. Szczerze przyznam, że trochę dziwnie się czuję tak myszkując w domu mojej przyjaciółki... zaginionej przyjaciółki.. Kolejnym celem jest salon oraz łazienka. Podczas gdy ja szłam do łazienki, Julka szukała czegokolwiek w salonie i w sumie dobrze, że jest tam, a nie tu. Na szafce stoi kolejna butelka, tym razem z Burbonem, a Paula nie pija tego typu alkoholu. Co dziwniejsze obok butelki leży żyletka... Nie wierzę, że wciąż to robi. Obiecała, że już nigdy nie tknie tego „czegoś”...
Po sprawdzeniu obu pomieszczeń, skierowałyśmy się do sypialni. Nacisnęłam na klamkę i pchnęłam lekko drzwi, jednak napotkałam opór. Spojrzałam przerażona na Julkę i trochę mocniej popchnęłam drzwi, znów to samo. Przestrzeń między drzwiami, a framugą drzwi była niewielka, ale udało mi się przez nią przecisnąć. To co zastałam w pokoju totalnie mną wstrząsnęło.
- O boże! Paula?! - pisnęłam.
Szybko opadłam na kolana i zaczęłam sprawdzać czy oddycha. Na szczęście tak.
- Paula? Słyszysz mnie? Ocknij się! - potrząsnęłam nią lekko.
Przez chwilę myślałam, że może się porządnie upiła, jednak nie było czuć do niej alkoholu. Na wszelki wypadek sprawdziłam też czy nie zrobiła sobie jakichś ran ciętych, jednak nie znalazłam nic „świeżego”. Podniosłam głowę i zobaczyłam zaszokowaną twarz Julki.
- Dzwoń na pogotowie! - poprosiłam ją, a ta niczym automat, wykonała moje polecenie. - Jest nieprzytomna, ale oddycha. Niech przyślą karetkę – rzuciłam nie przerywając prób ocucenia jej.


Liam

- Czemu nie dzwonią?! Już dawno powinny być na miejscu – panikowałem.
- Daj na luz, może zaraz tu z nią przyjdą – próbował uspokoić mnie Zayn.
- Miały napisać esa, jak tylko ją zobaczą! Ile to jeszcze będzie trwać?! - przez moją głowę chodziły najgorsze scenariusze.
Bardzo się martwię o Paule. Kocham ją i... nie chcę jej stracić, nie mogę! Paula jest... tą jedyną...
- Może tam pójdziemy? - zapytałem trochę spokojniejszy.
- Nie, jestem pewien, że... - zaczął Louis, ale przerwał mu dźwięk dzwoniącego telefonu Harrego.
- Halo? No hej koteczku. Czemu nie napisałyście wcześniej? Liam dostaje... Co? Jak to?... Ale nic się nie stało poważnego?.. Tak, zaraz będziemy... Okej, powiem mu. Do zobaczenia – zakończył swoją rozmowę lokers.
Wszyscy patrzyliśmy na niego z niecierpliwością. Jestem pewien, że rozmawiał z Martyną... Co się stało?!
- Co się stało? - Niall zadał pytanie, które siedziało w mojej głowie.
- Martyna dzwoniła... - zawahał się patrząc na mnie. - Są w szpitalu. Znalazły nieprzytomną Paule w jej pokoju...
- CO?! - spojrzałem na niego zaskoczony.
- Jedziemy! - zakomenderował Louis i już po chwili byliśmy w drodze do szpitala.


Paula

Kiedy się obudziłam, nie miałam zielonego pojęcia gdzie jestem. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i moje spojrzenie padło na siedzącą obok mnie osobę.
- Liam? - odezwałam się zaskoczona, a chłopak od razu na mnie spojrzał.
- Och, obudziłaś się... nareszcie... - zaczął szeptać.
- Gdzie ja jestem? - zapytałam.
- W szpitalu. Poczekaj, zawołam pielęgniarkę...
- Okej, ale... - nie zdążyłam dokończyć zdania, bo chłopak wybiegł z sali.
Wrócił po kilku minutach w towarzystwie jasnowłosej kobiety w średnim wieku.
- Dzień dobry, nazywam się Nora i jestem pani pielęgniarką. Jak się pani czuje? - zapytała blondynka.
- Chyba dobrze...
- Nic panią nie boli? - dopytywała.
- Nie. Chce mi się jedynie pić... - nie wiem dlaczego, ale czuję się lekko skrępowana...
- To tylko złudzenie, jest pani podłączona do kroplówek nawadniających pani organizm. Jednak mogę pani przynieść coś do picia.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się niepewnie, a kobieta opuściła salę.
O co chodziło jej z tymi kroplówkami?
- Paula, jak dobrze, że się obudziłaś – do sali wpadła Martyna.
- Co się stało? Co ja tu robię? - zapytałam patrząc na Liama i brunetkę.
- Znalazłam cię z Julką nieprzytomną w twoim mieszkaniu... - odpowiedziała mi po chwili przyjaciółka. - Po co to wszystko?
- Ale co? O co chodzi?
- Odwodniłaś się – odpowiedział mi bezbarwnym głosem Liam. - Twój organizm nie mógł wytrzymać i dlatego straciłaś przytomność. Teraz cię nawadniają.
- Ołł – zaskoczył mnie.
- Dlaczego to zrobiłaś? - teraz jego głos był przepełniony ogromnym bólem.
- Ja... - zatkało mnie. Wiedziałam co chcę mu powiedzieć... nie zrobiłam tego specjalnie, ale ten smutek i ból wypisany na jego twarzy mnie zaskoczył.
- Może was zostawię samych... Muszę powiedzieć reszcie, że się obudziłaś – brunetka skierowała się do drzwi.
- A... Dzwoniliście do mojej mamy? - zapytałam ją nim wyszła.
- Nie. Chcieliśmy to zrobić, ale Julka powiedziała, że byś nie chciała, więc planowaliśmy poczekać aż się obudzisz... - uśmiechnęła się niepewnie.
- Nie mówcie jej nic – odpowiedziałam jak najbardziej poważna.
- Okej – uśmiechnęła się i wyszła zostawiając nas samych.
Spojrzałam niepewnie na Liama, który ponownie siedział przy moim łóżku. Wpatrywał się we mnie z goryczą wypisaną na twarzy.
- Dlaczego? - wyszeptał.
- Nie zrobiłam tego specjalnie. Nie chciałam się odwodnić, nawet o tym nie pomyślałam – zaczęłam się bronić.
- Czemu nie dawałaś żadnego znaku życia? Byłem wczoraj u ciebie...
- Wiem – odwróciłam wzrok od jego sarnich oczu. - Nie wiedziałam co mam ci powiedzieć...
- Mogłaś oddzwonić do kogokolwiek lub odpisać. Nie musiałaś kontaktować się ze mną...
- Wiedziałam, że jeśli to zrobię, to będę musiała się tłumaczyć, a... chciałam tego uniknąć.
- I myślisz, że teraz unikniesz tłumaczeń? Paula, gdyby Julka i Martyna do ciebie nie przyszły, to mogłoby być już za późno. Mogłabyś umrzeć. Nie dociera to do ciebie?
- Mówiłam, że tego nie chciałam! Nie wiem dlaczego tak się stało! - podniosłam lekko głos i znów na niego spojrzałam.
Nie odezwał się. Coś przede mną ukrywa? A może coś wie? O nie...
- Czy tylko odwodnienie było przyczyną mojego zemdlenia? - zapytałam szeptem.
- Nie – odpowiedział, a jego twarz się lekko wykrzywiła. - To też przez twoją... chorobę.
- Rozmawiałeś z lekarzami? - zapytałam z nadzieją.
- Tak.
- I wiesz co mi jest?
- Tak.
Nie wiem czy chcę to usłyszeć...
- Jesteś chora na anoreksję bulimiczną – odpowiedział, a ja zachłysnęłam się powietrzem.
- To nie prawda. Nie mam problemu z odżywianiem się... - zaprzeczyłam automatycznie.
- Nie musisz kłamać. Dlaczego wmawiasz sobie, że jesteś gruba? Jesteś przecież idealna, mówiłem ci to!
- Ale ci nie wystarczyłam... - wyszeptałam naprawdę cicho.
- To głupie! Kocham cię taką jaką jesteś i zawsze cię taką kochałem!
- Zdradziłeś mnie... Nie wystarczałam ci...
- To nie prawda! Ja tego nie chciałem.
- Ale to zrobiłeś. Mogliśmy być razem, ale ty to zniszczyłeś!
- Paula... - jęknął spuszczając głowę. - Więc to przeze mnie? - podniósł głowę. - Przeze mnie leżysz w szpitalu?
- Nie! - pisnęłam. O, nie... - Liam... to nie twoja wina! Nawet tak nie myśl!
- Sama przed chwilą powiedziałaś, że to przeze mnie... Dlaczego nie możesz mi wybaczyć i do mnie wrócić? Wolisz robić sobie krzywdę wmawiając sobie jako to ty nie jesteś? Jestem aż tak okropny?
- Nie! Jesteś cudowny i... wybaczyłam ci, ale... nie wiem czy chcę do ciebie wrócić.
- Dlaczego? Nie rozumiem tego! - jego humor zmienił się diametralnie.
Teraz nie był już zrozpaczony, a pałała od niego zawziętość.
- Boję się...
- Czego? Przecież nie zrobię ci krzywdy. Wiesz przez co przeszedłem? Wiesz jak się o ciebie martwiłem? Nie sądzę bym chciał to powtórzyć! Na pewno do tego nie dopuszczę!
- Nie wytrzymasz ze mną... zmieniłam się. Nie sądzę...
- To nie prawda – przerwał mi. - Zgoda, trochę się zmieniłaś, ale ja też. Stałem się egoistą, sama tak stwierdziłaś. Poza tym kocham cię niezależnie od tego jak bardzo jesteś inna.
- Wiesz, że mi niczego nie ułatwiasz? Z jednej strony chcę do ciebie wrócić, ale z drugiej nie.
- To zaryzykuj! Zawsze możesz ze mną zerwać, chociaż pewnie tego nie wytrzymam, ale może jednak nie będziesz chciała tego zrobić...
- Liam...
- Słuchaj – przerwał mi. - Było nam razem dobrze. Wróć do mnie. Alexa już nie ma... Kochasz mnie, a ja kocham ciebie. Daj mi 2 szansę. Mogę ci opowiedzieć jak to było z Danielle jeśli chcesz...
- Nie, nie chcę tego słuchać. Mi nie jest trudno do ciebie wrócić z powodu tego incydentu... znaczy przez to też, ale... kurde, wybaczyłam ci... Pamiętasz jak zaczęliśmy się spotykać? Powiedziałam, że boję się, że jeśli się zgodzę, to później mogę tego żałować i...
- Nie – zaśmiał się histerycznie. - Nie mów tego... Tak nie jest! Nie kłam! Byłaś ze mną szczęśliwa i wciąż możesz być. Powiedziałaś też wtedy, że boisz się również nie zgodzić, bo wtedy też możesz tego później pożałować. Żałujesz, że zaczęłaś ze mną chodzić, czy, że się rozstaliśmy?
- Ja... - zatkało mnie.
Nie wiem co mu powiedzieć. Czy żałuję, że się wtedy zgodziłam? Z początku nie i... raczej wciąż nie. Czy żałuję, że się rozstaliśmy? Jak najbardziej. Zranił mnie i przez to straciłam całkowity pogląd na życie. Wszystko straciło sens. Kiedy tu wróciłam i mnie pocałował...
- Nie żałuję, że się zgodziłam – odpowiedziałam nim coś mnie powstrzyma.
- To dobrze – uśmiechnął się z ulgą. - Więc? Jaka jest twoja decyzja?
- Nie wiem, ale... chyba wciąż cię kocham – wyszeptałam.
- Też cię kocham, ale na pewno – zaśmiał się, po czym zbliżył się do mnie i złączył nasze usta.
Kiedy jego usta dotknęły moich, jęknęłam dając jego językowi zielone światło. Wtargnął nim do moich ust i rozpoczął zwartą walkę. Po jakimś czasie oderwaliśmy się od siebie.
- Mam nadzieję, że jednak dasz mi tę drugą szansę... - uśmiechnął się szeroko, a ja oddałam mu uśmiech, jednak taki bardziej niechętny.
- Mogę na razie o tym nie decydować? Szpital działa na mnie... dość dziwnie...
- Okej, ale... - znów się przybliżył i pogładził mój policzek ręką. - mogę robić to? - zapytał i znów mnie pocałował.
- Czasami – rzuciłam gdy się ode mnie oderwał.
To chyba pochopna decyzja, ale... te jego usta... to on mąci mi w głowie!
- Cieszę się – uśmiechnął się, ale po chwili spoważniał. - Muszę ci coś powiedzieć... Lekarze twierdzą, że... powinnaś iść na terapię...
- Nie mam anoreksji, ani bulimii, ani anoreksji bulimicznej. Sama mogę sobie z tym poradzić...
- Chodziło im również o twoje... rany na nadgarstkach – skrzywił się jakby te słowa go raniły. - Uważają, że masz... depresje? Lub coś w tym stylu.
- Nie mam depresji!
- Okej, okej, ale... mogłabyś pójść do psychologa choć raz? Dla mnie – uśmiechnął się.
- Zobaczę? - uśmiechnęłam się niepewnie.
- Okej – poszerzył uśmiech. - Jeszcze jedno pytanie. To o wegetarianizmie to była ściema, tak?
- Taaa...
- Tak myślałem – znów chciał mnie pocałować, jednak do pokoju wpadła cała zgraja.
- Gołąbeczki już przestały gruchać? - zażartował Harry za co dostał od Martyny w bok.
- Jak się czujesz? - zapytał Zayn.
- Twoja woda – uśmiechnęła się Martyna.
- Taa, teraz? Przydałaby się wcześniej... I dobrze się czuję – spojrzałam na Liama i zadałam mu nieme pytanie.
Nie wiem czy oni wiedzą wszystko... nie wspominał mi o tym. Chłopak spoważniał i delikatnie pokręcił głową. Czyli nie wiedzą, kamień z serca.
- Szczerze? Zastanawiam się jakim cudem udało ci się odwodnić. Miałaś w domu taki asortyment, że szok – stwierdziła moja siostrzyczka.
- Miło, że szperałaś w moim domu – zrobiłam poważną minę.
- Cóż, skoro chciałaś żebym z tobą mieszkała... Chciałam sprawdzić jak żyjesz i mogę stwierdzić, że jeśli się podzielisz, to z tobą zamieszkam – uśmiechnęła się.
- Chyba po moim trupie – prychnęłam.
- I po moim – przytaknął mi Niall. - Nie pozwolę ci tak daleko mieszkać.
- Nie martw się Niall, Julka tam nie zamieszka sama – stwierdził Liam.
- A ja? - zapytałam zaskoczona.
- Zostaniesz u nas... na jakiś czas. Musimy cię mieć na oku.
- O niee – od razu zaprzeczyłam.
- Równie dobrze mogę się do ciebie wprowadzić – posłał mi lubieżny uśmiech.
- To już chyba wolę zamieszkać u was... Będę miała mój dawny pokój? - zapytałam dla pewności.
Nie chcę mieszkać z Liamem pod jednym dachem. Co jeśli nam nie wyjdzie? Wolę mieć świadków.
- No jasne – uśmiechnął się Louis.
- Chyba, że chcesz spać gdzie indziej – zaproponował Liam, a ja wiedziałam o co mu chodzi.
- Nie, nie trzeba, dzięki za troskę – wymusiłam uśmiech.
- Uuuuuuuu – zawyła cała czwórka.
- Zaczyna się – uśmiechnął się Harry.




Hejka :)
Jeszcze raz życzę wam zdrowych i wesoły świąt, wszystkiego naj oraz śnieżnego dyngusa :P
Więc tak. Jak zwykle mam nadzieję, że rozdział się wam spodoba i, że będziecie komentować. Serio, to wiele dla mnie znaczy, a wam zajmuje zaledwie chwilę...

Postanowiłam, że jeżeli pod rozdziałem nie będzie 10 KOMENTARZY to nie dodam rozdziału... Będzie mi trudno tak zrobić, no, ale... Kiedyś było te 10 komentarzy, a nawet więcej, a teraz jest ledwo 8. Jeśli uważacie, że powinnam to zakończyć, to napiszcie mi o tym w komentarzu, albo na Twitterze lub Gadu-gadu, a nie przestajecie komentować i ja mam pisać na pusto... Nie widzę w tym sensu. Na prawdę nie chciałam na was naciskać, ale widzę, że się nie mogę doprosić. Serio, wystarczy zwykłe „super” czy „next” i już, chociaż wolałabym pełniejszą opinię, no, ale może chociaż tyle wam się uda. To dla mnie naprawdę wiele znaczy... Zwłaszcza, że mam kompleksy a propo tego, że źle piszę... Tak więc proszę, komentujcie...

Dla tych, którzy komentują z anonima: PODPISUJCIE SIĘ! - w razie czego będę mogła wam wtedy odpowiadać lub coś.

Trochę się rozpisałam.... Mam nadzieję, że nie będziecie na mnie źli za to co napisałam i... może się jakoś dogadamy. Ja jestem otwarta na sugestie – SERIO!

Rozdział chciałabym dodać za tydzień (weekend) jeśli będzie 10 KOMENTARZY!

Kocham was wszystkich, POWAŻNIE!
Całuję xx
 
Kontakt:
Twitter: @Love_Paula1D
Gadu-Gadu: 7534371
INFORMUJĘ TEŻ O ROZDZIAŁACH, jeśli ktoś chce!!

Wielkanoc!

..........@..@..@........@...@...@
........@............@....@.................@
........@.......((....@...../)/)........@
..........@.....(=':')........(':'=).........@
............@...(..(")(")..(")(")..)...@
................@.....................@
....................@.............@
............... .........@.....@
.............................@
Moc prezentów od zajączka
co koszyczek trzyma w rączkach
Wielu wrażeń, mokrej głowy
w poniedziałek dyngusowy.
Życzę jaja święconego
i wszystkiego najlepszego!
 
 
Jeśli chodzi o rozdział, to dodam go na tym blogu dziś pod wieczór, jako taki mój mały prezencik wielkanocny. Będzie tam fragment, który raczej się wam spodoba :) oraz taki, który nie za bardzo :/, ale... wszystko dobrze się potoczy, sami zobaczycie :D
Tak, więc jeszcze raz wszystkiego najlepszego i do przeczytania.
PS. Nie jestem dobra w pisaniu życzeń i tego typu notatek, więc... bądźcie wyrozumiali :)
Całuski xx

niedziela, 24 marca 2013

Rozdział 43

Liam

Dzwonek budzika, jak zwykle przywołuje mnie do życia. Tym razem jednak nie mogłem zasnąć przez całą noc. To chyba zbyt wiele emocji działa na moją bezsenność. Dziś jest piątek, czyli mija tydzień odkąd rozmawiałem z Paulą... Co ja gadam? Mija tydzień odkąd ją widziałem. W sumie może to i dobrze, ponieważ nie muszę się obawiać, że zrobię coś głupiego co spowoduje, że już mi więcej nie uwierzy. Jednak martwię się o nią. Od poniedziałku nie przyszła do szkoły i nie odezwała się, przynajmniej do żadnego z nas. Poszedłem raz z Zaynem i Louisem do jej mieszkania, jednak nam nie otworzyła, rzecz jasna ja się nie odzywałem. Wiem, że gdyby wiedziała, że z nimi jest to na pewno by nam nie otworzyła, jednak i tak nie dowiedzieliśmy się co z nią. Ani nam nie otworzyła, ani się nie odezwała. Żeby nie było, próbowaliśmy do niej dzwonić całą piątką, ale nie odbierała telefonów, no może raz, ale się nie odezwała ani słowem. Zacząłem ją wtedy przepraszać i błagać by się odezwała, ale ona zareagowała tylko poprzez rozłączenie się. Później jej telefon był już tylko wyłączony. Nie chcieliśmy martwić jej mamy, ani dziewczyn, więc nic im nie powiedzieliśmy. Martyna wiedziała jedynie, że u niej byliśmy i nam nie otworzyła, nic więcej.
- Liam? - moje myśli przerwał Niall.
On jedyny wie o wszystkim... no poza tym co stało się na balu...
- Nie martw się, może dzisiaj się pojawi... - usiadł obok mnie i poklepał przyjacielsko po plecach.
- Nawet ty w to nie wierzysz – spojrzałem na niego spod byka.
- Ale wciąż możesz mieć nadzieję... - zaproponował. - Słuchaj, może chciała to na spokojnie przemyśleć...
- Odezwałaby się – warknąłem. Ta sytuacja mnie frustruje.
- Pamiętaj, że ostatnio wyjechała na miesiąc. Nie martw się, na pewno nic jej nie jest.
- Kto powiedział, że się martwię? Chcę tylko wiedzieć kogo wybiera...
- Takie bajery to nie mnie wciskaj. Zależy ci na niej i nie chcesz jej stracić oraz masz przeogromną nadzieję, że wybierze ciebie, a nie Alexa, a nawet jeśli wybierze go to i tak nie odpuścisz.
- Obiecałem jej...
- Wiem, ale nie dotrzymasz słowa – przerwał mi. - Mała rada dla ciebie. Następnym razem nie marnuj czasu na mówieniu jej co do niej czujesz, a lepiej wyznaj jej jak to było z Danielle. Zayn mówił, że ona nie chce do ciebie wrócić tylko ze względu na to co miało miejsce z Dan. Seryjnie, dlaczego jeszcze jej tego nie wyjaśniłeś? Zayn mówił, że widać iż ona chce do ciebie wrócić i chce wiedzieć co się wtedy stało, ale się do tego nie przyzna. Ona chce ci wybaczyć!
- W sumie... Może masz trochę racji... Bardziej skupiłem się na przekonaniu jej do uczuć jakimi mnie darzy, ale nie wyjaśniłem jej zajścia, które nas rozdzieliło...
- No! Więc podczas następnej rozmowy, masz jej wszystko opowiedzieć, wszystko co pamiętasz. Masz z nią być szczery.
- Ale... Chyba już jest za późno.
- Nigdy nie jest za późno! Jak tylko ją zobaczysz, masz jej wszystko wyjaśnić i nie naciskać. Ona będzie musiała to przetrawić.
- A co jeśli już postanowiła? Co jeśli wybrała jego? Wtedy będzie za późno.
- Na pewno nie. Jeśli jej wszystko wyjaśnisz, to na pewno weźmie to pod uwagę i jeszcze raz to przemyśli. Nie poddawaj się.
- O, i mówi to ktoś, kto jeszcze niedawno kazał mi o niej zapomnieć?
- To były inne czasy. Mam już was obojga dosyć i chcę żebyście byli razem. Mam dosyć waszego zrzędzenia i trochę tęsknię za tym jak musieliśmy się na was drzeć żebyście się przy nas nie miziali. Fajna była wtedy zabawa...
- Co zrobiłeś z Niallem i gdzie on teraz jest?
- Bardzo śmieszne – wystawił mi język. - A tak serio, to naprawdę się o ciebie martwię misiu i chcę dla ciebie jak najlepiej...
- Wiem kochanie, ale... to nie takie łatwe. Zawaliłem i muszę liczyć się z konsekwencjami...
- Ale nie musisz robić tego sam – zauważył. - Na początku my też byliśmy na ciebie źli za to co zrobiłeś Pauli, ale cię wysłuchaliśmy i ci uwierzyliśmy. Z nią też tak będzie.
- Mam nadzieję...
- Nie przejmuj się koteczku i zacznij szykować do szkoły. Powiem chłopakom, że sami pojedziemy – posłał mi szeroki uśmiech. Jak go nie kochać?
- Dziękuję pysiu. Kocham cię.
- Ja ciebie też – po tych słowach wstał z mojego łóżka i wyszedł z pokoju zostawiając mnie samego... Może ma rację? Co ja gadam, na pewno ma.
Postanowiłem przestać o tym na razie myśleć i przyszykować się do szkoły. Zwlokłem się z łóżka i udałem się do łazienki. Wziąłem relaksacyjny prysznic, następnie umyłem zęby i ubrałem się w białą koszulkę w serek, na nią zielono-niebieską koszulę w kratę, dżinsy i jak zwykle białe Conversy. Kolejną czynnością było okładanie włosów. Kiedy wszystko było już gotowe, zszedłem na dół gdzie czekał na mnie Niall. Chwyciłem coś do jedzenia i udaliśmy się do mojego autka. Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Zaparkowałem samochód, po czym udaliśmy się do swoich klas. Było już kilka minut po dzwonku, ale jakoś mnie to nie ruszyło. Zacząłem się zastanawiać, czy Paula dziś się pojawi w szkole. Przez chwilę zawahałem się, jednak nacisnąłem na klamkę i wszedłem do klasy.
- Dzień dobry – posłałem zniewalający uśmiech nauczycielce.
- Liam – zarumieniła się. - Cieszymy się, że dotarłeś.
- Ja też się cieszę – puściłem jej oczko i rozejrzałem się po klasie.
Nie ma jej. Skrzywiłem się i udałem na swoje miejsce. Czyli jednak nie ma szans na rozmowę... Co się z nią dzieje? To już totalne przegięcie. Nie daje żadnego znaku życia. Kurde, ona chce nas wpędzić do grobu? Nie wie, że się martwimy? To jakaś masakra. Muszę się dowiedzieć czy wszystko z nią okej. Tak nie może być!
Przez całą lekcję moje myśli zaprzątała Paula. Przyłapałem się na tym, że co chwilę zerkam na drzwi lub na jej ławkę z nadzieją czekając, że w magiczny sposób pojawi się w klasie. Gdybym miał moce Harrego Pottera to bym ją tu ściągnął, albo moc Edwarda... wiedziałbym wtedy co myśli... Chwila! O boże! Zachowuję się jak jakaś panienka marząca o cudzie! Jestem żałosny.
Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek. Jak z procy wystrzeliłem z klasy i pobiegłem szukać kogokolwiek. To mnie przerasta, muszę z kimś pogadać...
- Widzieliście Paule? - zapytałem Martynę i Harrego.
- To ty masz z nią lekcje, nie my – rzucił Harry.
Jak zwykle nic nie traktuje poważnie.
- Nie było jej na lekcji? - zdziwiła się brunetka.
- No właśnie nie. Tak jak przez ostatnie kilka dni – skrzywiłem się.
- Pewnie przyjdzie później. Mi też by się nie chciało siedzieć na angielskim – mruknął loczek.
- Paula nie przegapiłaby żadnej lekcji. Jest skrupulatna... - zaprzeczyła Martyna.
- Ostatnio się zmieniła, strasznie – zauważył Hazza. Wkurza mnie.
- Nie zmieniła się! - warknąłem. - Nie ma jej już od tygodnia. Nie jest to naturalne. Dałaby przynajmniej jakiś sygnał, że jej nie będzie lub coś... Nie kontaktowała się z tobą, co?
- Nie – odezwała się ze smutkiem dziewczyna. - W sumie może nic jej nie jest. Alex jakoś nie wydaje się być zmartwiony...
Mówiąc to, patrzyła gdzieś za mnie. Podążyłem za nią wzrokiem i zobaczyłem Alexa. Nic nie mówiąc ruszyłem do chłopaka, by coś się dowiedzieć. Złapałem go za ramię i odwróciłem go do siebie.
- Gdzie jest Paula? - rzuciłem bez owijania w bawełnę.
- Nie wiem – odpowiedział zaskoczony i chciał się z powrotem odwrócić, ale mu an to nie pozwoliłem.
- Czemu nie chodzi do szkoły? - zadałem kolejne pytanie.
- Skąd mam to wiedzieć? - odpowiedział pytaniem.
- Sądzę, że powinieneś wiedzieć gdzie jest twoja dziewczyna!
- Nie jesteśmy już razem...
- CO?! - wrzasnąłem. - Jak to?
- Zerwaliśmy w poniedziałek. Możesz się cieszyć, teraz jest wolna i możesz ją odzyskać.
- Dlaczego z nią zerwałeś?
Nie powinienem ci tego mówić, ale w sumie... chodziło o ciebie – spojrzałem na niego pytająco. - Ona wciąż cię kocha – myślałem, że moje oczy wyskoczą z orbit.
Nie spodziewałem się tego.
- I zerwałeś z nią w poniedziałek? - coś do mnie dotarło.
- No tak. W czym problem?
- Tego samego dnia powiedziałem jej, że nie będę się do niej odzywać dopóki nie powie co do mnie czuje i kogo wybiera...
- A jaki to wszystko ma związek? - wciąż nic nie kapował...
- To, że straciła nas OBU! I obu, jak twierdzisz, nas kochała! Teraz jest sama... Wiesz co się z nią stało gdy ją... zdradziłem...
- Na pewno nic jej nie jest. Może musi to przemyśleć w samotności...
- Ewidentnie jej nie znasz... Zgaduję, że ona nie chciała byście się rozstali i, że to był twój pomysł... Nie dałeś jej dojść do słowa...
- Po pierwsze to jest to nasza prywatna sprawa, a po drugie wspominała mi, że się do siebie nie odzywacie...
- Nie uwierzyłeś jej... Jesteś idiotą! Jeśli coś sobie zrobi to będzie to twoja wina! Chciałem by była z tobą szczęśliwa, a ty to zepsułeś, kretynie!
- Ja... nie wiedziałem – skrzywił się.
Chyba wreszcie do niego dotarło co zrobił. Wyciągnął telefon i zaczął wystukiwać numer.
- Nie odbiera – mruknąłem, a on spojrzał na mnie pełnym smutku spojrzeniem. - Ma wyłączony telefon. Próbowaliśmy...
- Po lekcjach do niej pójdę...
- Zayn już u niej był i mu nie otworzyła. Nawet się nie odezwała.
- Może jej nie było?
- Była. Na recepcji powiedzieli, że odkąd w poniedziałek wróciła do domu, nie opuszczała go.
- Może mnie wpuści...
- To był Zayn z Louisem, oni są jej przyjaciółmi i jedynymi osobami, które mogłaby wpuścić.
Wywróciłem oczami i udałem się z powrotem do czekających na mnie przyjaciół, tym razem w większym składzie.
- No i? Wie coś? - naskoczyła na mnie Martyna.
- Nie, nie widział się z nią od poniedziałku...
- I nie zdziwiło go, że nie daje żadnego znaku życia? Przecież to jego dziewczyna – oburzył się Zayn.
- Już nie – odpowiedziałem i gdy zobaczyłem pięć zaskoczonych i nierozumiejących twarzy wpatrzonych we mnie, począłem tłumaczyć. - Zerwał z nią.
Teraz to ich miny stały się wybałuszonymi z szoku oczami.
- Dlaczego? - zapytał Louis.
- Bo uważa, że ona mnie kocha – skrzywiłem się. - Jak zwykle to wszystko jest moją winą.
- Nie pleć głupot – odezwał się Niall. - To nie jest twoja wina, misiu.
- Owszem, jest. Gdybym jej nie zdradził to to wszystko nie miałoby miejsca...
- To przez Danielle ją zdradziłeś, zresztą równie dobrze mogliście zerwać z innego powodu i to mogłoby się powtórzyć – przerwał mi Louis.
- Nawet jeśli to mogłem na nią nie naciskać. Nie potrzebnie ją prowokowałem. Gdyby nie to, może Alex nie nic by nie zauważył lub coś...
- Jesteś kretynem! - warknął Zayn. - Ona cię kocha i nic na to nie poradzisz. Poza tym wcześniej czy później by się zorientował, nie jest idiotą.
- Okej, niech wam będzie – mruknąłem poddany.
- Wracając do sprawy, jak możemy sprawdzić czy wszystko z nią okej? - zmienił temat Harry za co jestem mu wdzięczny.
- Kurcze, przecież ona ma jutro urodziny, musimy się jakoś do niej dostać – zirytowała się Martyna, a mnie wpadł do głowy świetny pomysł.
- No i super – uśmiechnąłem się szeroko, a wszyscy spojrzeli na mnie zainteresowani i zaskoczeni. - Słuchajcie, mam pomysł. Skoro jutro są urodziny Pauli, to ty, Martyna, wraz z Julką możecie do niej iść z pretekstem, że chcecie zabrać ją na urodzinową imprezę lub coś.
- Co jeśli im nie otworzy? - wtrącił się Zayn.
- Zarówno Julka jak i ja mamy klucze do jej mieszkania. Same mogą wejść. Sprawdzą czy wszystko z nią okej i dadzą nam znać. Co ty na to? - zapytałem brunetkę.
- Ej, to skoro miałeś klucze, to czemu nam ich nie dałeś jak u niej byliśmy? - zarzucił mi Louis.
- Po pierwsze to o nich zapomniałem, a po drugie... nie chciała was widzieć. Uznałem, że może faktycznie potrzebuje przestrzeni... - tłumaczyłem się.
- A teraz niby możemy ją naruszyć? Jej przestrzeń? - nic nie kapował Harry.
- Martwię się o nią jak cholera i nie wiem, ile jeszcze wytrzymam bez żadnej wiadomości od niej. Myślałem, że może się odezwie lub coś, ale teraz to już przegięcie! - po raz pierwszy powiedziałem to na głos.
- Nareszcie się przyznałeś – uśmiechnął się do mnie Niall.
- Tak... - zmarszczyłem brwi. - To jak, zgadzasz się? Pójdziesz z Julką dowiedzieć się czy wszystko z nią okej, nawet jeśli to oznacza, że macie tam wejść na siłę? - zwróciłem się do Martyny
- Okej – uśmiechnęła się. - Ale dlaczego sam nie możesz do niej iść?
- Nie jestem pewien czy by tego chciała... - zasmuciłem się.
- No to wszystko załatwione – uradował się Niall.
Uśmiechnąłem się do nich i odszedłem do swojej klasy na kolejną lekcję.
Czyli to jednak moja wina. To ja do tego doprowadziłem, znów. Teraz to już się naprawdę martwię. Czemu niszczę jej życie? Nie możemy żyć w zgodzie lub harmonii, czy coś? Widać nie. Może dobrze, że wtedy wyjechała? A może to ja powinienem wyjechać? Chyba to będzie najlepsze wyjście. Po zakończeniu tego roku, zaczynamy trasę i raczej już nie wrócimy do szkoły. To będzie chyba najlepsze co zrobię. Mam nadzieję, że nic się jej nie stało i nie stanie do tego czasu... Nadzieje...
Kolejne lekcje mijały podobnie. Na każdej moje myśli zaprzątała Paula. Co i rusz spoglądałem na drzwi z nadzieją, że jednak przyjdzie. To niesamowicie dziecinne, ale martwię się o nią. Muszę się dowiedzieć, czy to wszystko to prawda. Jeśli mnie kocha to niech do mnie wróci, a jeśli nie... to wyjadę i nie odezwę się do niej więcej. No dobra, może przesadzam, może nie tak samo. Na kilku lekcjach dostałem uwagi, że nie uważam i za drobne kłótnie z nauczycielami i uczniami, nic wielkiego. Każdemu się może zdarzyć. Przykładowo Louis, dostaje bury za wygłupianie się i robienie kawałów, Harry za podrywanie na lekcjach uczennic oraz nauczycielek, Niall za jedzenie na lekcjach, a Zayn za przeglądanie się w lustrze oraz oddawanie referatów na swój temat. Czyli nie jestem taki najgorszy.
WF – kolejna lekcja męczarni. Może uda mi się przekonać trenera by mi dziś odpuścił? Marne szanse.
- Trenerze? - zwróciłem się do pana Tannera.
- Tak, Payne? - zwrócił się do mnie.
- Mam taką małą sprawę... Jestem dziś trochę w kiepskim nastroju, czy mógłbym...
- Nie – przerwał mi. - Wasz manager, Paul, wyraźnie podkreślił, że macie być w dobrej formie na trasę i, że mam was przycisnąć.
- Tylko raz? Paul nie musi się o tym dowiedzieć... - poprosiłem.
- Nie ma mowy. Masz ćwiczyć. Dam ci trochę forów, ale kiedyś to odpracujesz, jasne?
- Jak słońce – skrzywiłem się i udałem się w stronę Nialla.
- Co chciałeś od trenera? - zapytał blondasek.
- Żeby mi dziś trochę odpuścił, ale się nie zgodził... Wiedziałeś, że Paul kazał mu nas przycisnąć?
- To było do przewidzenia... Chce żebyśmy byli w dobrej formie.
- Czyli tylko ja nic nie wiedziałem? - zapytałem zaskoczony. Może moje myśli podążą w innym kierunku niż Paula...
- Nie misiaczku, nam też nic nie mówili, ale uznałem, że to było do przewidzenia. Nie denerwuj się tak...
- Przepraszam... Za dużo tego wszystkiego.
- Wiem, że martwi cię sprawa Pauli, ale jutro już wszystko będzie wiadome. Martyna i Julka do niej pójdą i po sprawie.
- Nie wytrzymam do jutra! Chcę wiedzieć teraz!
- Złotko – złapał moje policzki w dłonie i zmusił do spojrzenia mu w oczy. - Nic jej nie jest. Możesz jutro zawieść dziewczyny pod jej mieszkanie i tam na nie poczekać jeśli ci tak śpieszno, ale na pewno dziś jej nie zobaczysz, więc odpuść.
Westchnąłem głęboko i pokiwałem głową, a chłopak mnie puścił. Wiedziałem, że to nie ma sensu, przynajmniej póki jestem w szkole.
Kiedy wróciliśmy do domu, bez zbędnych ceregieli, udałem się do swojego pokoju. Rzuciłem wszystkie rzeczy w kąt i położyłem się na łóżku z telefonem w ręku. Moim zamiarem było wydzwanianie do Pauli, mimo że wiem, iż nie odbierze, bo ma wyłączony telefon... Ale może go włączyła? Nie wiem, w każdym bądź razie, nie poddam się. Wybrałem jej numer i już miałem nacisnąć zieloną słuchawkę, ale się zawahałem, jednak nie na długo. Wziąłem głęboki oddech i zacząłem wsłuchiwać się w telefon. Jeden sygnał... drugi sygnał... trzeci... czwarty... poczta głosowa. Rozłączam się i ponownie dzwonię. Pierwszy sygnał... drugi... trzeci... czwarty... poczta głosowa. Znów ponawiam próbę i znów nic. Po chyba 10 razie trafia mnie szlak. Z każdym kolejnym razem, mój gniew oraz strach potęgują się. W pewnym momencie, już sam nie wiem za którym razem, moje nerwy puszczają. Wybucha we mnie wielka fala emocji. Zwinnym ruchem podnoszę się z łóżka, wyciągam z szafki klucze do mieszkania Pauli, chowam je razem z telefonem do kieszeni i wychodzę z pokoju. W salonie zastaję całą 4 wydurniających się chłopaków. Gdy mnie dostrzegają od razu zaprzestają swoich czynów i wpatrują się we mnie.
- Gdzie się wybierasz? - pyta zaskoczony Niall, podczas gdy ja zakładam buty.
- A jak myślisz? Nie wytrzymam tego dłużej. Muszę się z nią zobaczyć – kończyłem właśnie wiązać sznurówki i gdy się podniosłem zobaczyłem jak chłopaki torują mi drogę do wyjścia. - Puśćcie mnie – poprosiłem.
- Nigdzie nie pójdziesz – warknął Niall, nie spodziewałem się tego po nim.
- Nie wpuści cię – dodał Zayn.
- Mam klucze – pomachałem im przedmiotem w powietrzu. - Sam się wpuszczę.
Chłopaki wymienili znaczące spojrzenia i po chwili Louis z Zaynem się na mnie rzucili by mi je wyrwać.
- Liam, daj spokój, nas jest 4, a ty jesteś jeden – prosił Niall.
- Ale jestem od was silniejszy – syknąłem nie przerywając walki z chłopakami.
Po chwili leżałem już na ziemi, a na mnie cała czwórka. Nie miałem szans. Zabrali mi klucze i zeszli ze mnie.
- Teraz już nigdzie nie pójdziesz – uśmiechnął się Louis.
- Mogę iść też bez kluczy – mruknąłem wymijając ich.
Wyszedłem z domu i udałem się w stronę mieszkania Pauli, chłopaki rzecz jasna szli za mną. Kiedy dotarłem na miejsce, przywitałem się z recepcjonistką i dowiedziałem się, że Paula nie wychodziła z domu. Wezwałem windę i nie czekając na pozostałych, pojechałem na górę. Stanąłem przed jej drzwiami i zapukałem.
- Paula, wiem, że tam jesteś, otwórz... - cisza. - Paula, my się martwimy... - znów to samo. - Proszę cię, otwórz. Martwię się o ciebie... - wyszeptałem.
- Liam, jej tam nie ma... - Niall poklepał mnie po ramieniu.
- To patrz – rzuciłem do niego, po czym wyciągnąłem z kieszeni telefon i wybrałem jej numer.
Po chwili zza drzwi dało się słyszeć dźwięk telefonu Pauli. Po 2 sygnałach się rozłączyła.
- Widzisz? Jest tam – uśmiechnąłem się do niego i z powrotem zwróciłem się ku drzwiom. - Proszę, Paula, otwórz, albo przynajmniej odbierz telefon. Nie musisz ze mną rozmawiać, możesz napisać lub zadzwonić do kogokolwiek, ale daj jakiś znak życia, inny niż odrzucanie połączeń, proszę – błagałem.
Wciąż nic. Nie zareagowała. Poddany opadłem na podłogę i oparłem głowę o ścianę.
- Nie ruszę się stąd dopóki się nie odezwiesz. Wiesz, że jestem do tego zdolny... Otwórz! Paula! Błagam...
- Nie pozwolimy ci tu zostać – obruszył się Niall.
- W życiu – dodał Louis.
- Chodź do domu, jest już późno – odezwał się Harry.
- Będziecie musieli użyć siły, bo ja nie mam zamiaru stąd iść
- Skoro chcesz – rzucił Zayn i sięgnął po telefon. - Andy już jedzie.
Patrzyłem na niego z niedowierzaniem. Jeśli Andy tu przyjedzie, na pewno będę musiał stąd pójść... Muszę czekać do jutra.



Hejka :D
Mamy 43 i znów w terminie :) Bardzo dziękuję za komentarze, ale wciąż mam nadzieję, że następnym razem będzie już 10 KOMENTARZY. Zdradzę wam, że w następnym rozdziale coś się wydarzy i może nawet coś co się wam bardzo spodoba. Jeśli chcecie wiedzieć co, to czekam na 10 KOMENTARZY. Kolejny rozdział za tydzień, a jeśli chodzi o mojego 2 bloga, to dodam rozdział jakoś w tygodniu, jak znajdę czas :)
Do zobaczenia xx

niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 42

Tak bardzo nie chce mi się iść do szkoły. Weekend był bardzo fajną odskocznią od życia. Wybrałam się na zakupy z Martyną i Julką, jednak nie nacieszyłyśmy się samotnością długo. Dołączyli do nas Zayn i Liam. Nie powiem, abym się ucieszyła widokiem tego drugiego, ale starałam się tego nie pokazywać. Czułam się w jego towarzystwie niezręcznie. Za wszelką cenę nie chciałam zostać z nim sam na sam. Mimo że starał się robić wszystko byśmy mogli pogadać na osobności, udało mi się tego uniknąć.
Coś czuję, że dzisiaj nie uda mi się go uniknąć, dlatego nie uśmiecha mi się kolejny dzień w szkole. Niestety muszę tam iść, bo obiecałam to Alexowi. Jego również unikałam przez cały weekend. Nie robiłam tego z własnej woli. Nie chciałam by zobaczył malinkę na mojej szyi, którą zrobił mi Liam po... zdarzeniu, które miało miejsce na balu.
Od balu starałam się to wszystko omijać. Nie wracałam do tego myślami. Jedyne o czym myślałam to co powiedzieć Liamowi, jakiej użyć wymówki na usprawiedliwienie tego wybryku. Nie to żeby mi się to nie podobało, broń Boże! Od dawna tego pragnęłam, ale to jest... nie na miejscu. Nie wrócę do niego i nie chcę mu robić nadziei. Mimo iż nie chcę rozmawiać na ten temat, wiem, że będę musiała... ale może jeszcze nie teraz.
Niechętnie zwlekam się z łóżka i wolnym krokiem wchodzę do łazienki. Biorę prysznic, myję głowę i suszę włosy. Następnie zakładam wybrane wcześniej ubrania, czyli szarą bluzkę na długi rękaw, które podciągam do łokci, z dekoltem sięgającym do ramion i z napisem „Make Love”, czarne rurki oraz czarne Vansy i szarą czapkę. Następnie spojrzałam w lustro w celu umalowania się. Moja twarz jest ostatnio blada, dlatego nałożyłam na policzki trochę różu by dodać twarzy koloru oraz jak zawsze tusz do rzęs i malinowy błyszczyk. Przerzucam włosy na prawe ramię by odsłonić szyję i moim oczom ukazuje się malinka. Kiedyś pewnie po tylu dniach byłaby ledwo widoczna, ale teraz... wciąż doskonale ją widać. Postanawiam ją lekko przypudrować i dokładnie zakryć włosami. Zdecydowanie dziś na WF-ie będę musiała pokombinować nad fryzurą tak, by nie było widać znamienia. Co prawda nie mam WF-u z Alexem, ale na pewno by się o tym dowiedział. Kiedy jestem już gotowa, wypijam kawę i idę stawić czoło życiu.

Po kilkunastu minutach jestem na miejscu i jak zwykle przed szkołą czeka na mnie Alex. Razem wchodzimy do klasy, w której mamy pierwszą lekcję. Zostało jeszcze kilka minut do dzwonka.
- I jak ci minął weekend? Zakupy się udały? - zagadnął brunet siadając na mojej ławce.
- Jako tako – wyznaję. - Liam i Zayn przerwali nam nasze zakupy – krzywię się.
- Czemu oni was tak nękają? Przecież macie prawo pobyć same – ewidentnie jest rozdrażniony.
- No wiem! W sumie to to był przypadek, zwyczajny zbieg okoliczności – nie wiem dlaczego, ale muszę ich wytłumaczyć...
- Serio w to wierzysz?
- Tak – mówię z przekonaniem. - Dziewczyny nic im nie mówiły, bo nawet nie planowałyśmy konkretnego miejsca – w tym samym momencie do klasy wszedł Liam.
Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Chłopak posyła mi delikatny uśmiech.
- No okej – zwraca na siebie moją uwagę Alex. Coś się zmieniło...
- A jak tobie minął weekend? - próbuję jakoś odwrócić jego uwagę, od Liama i mojego weekendu.
- Ujdzie – odpowiada obojętnie.
- Tęskniłam – uśmiecham się do niego.
- Ja też – odpowiada beznamiętnie.
Okej, to już na maksa dziwne. Co się stało?
- Wszystko okej? - pytam niepewnie. Nie patrzy na mnie...
W odpowiedzi przytakuje głową, a ja postanawiam odpuścić. Nie chcę na niego naciskać, ale naprawdę się martwię. Liam mu chyba nie powiedział... nie wiem co bym zrobiła gdyby się dowiedział... Nie myślałam o tym... i wolę nie myśleć.
Alex zszedł z mojej ławki w tym samym momencie, w którym do klasy wszedł nauczyciel. Bez słowa wrócił na swoje miejsce i nawet nie dał mi buziaka. Coś jest nie tak...

- Musimy pogadać – usłyszałam za sobą znajomy głos.
Doskonale wiem kto to, ale nie powoduje to, że zamierzam jakkolwiek zareagować. Układam książki w szafce i zachowuję się jakby go w ogóle nie było. On jednak nie rusza się ani na krok. Czuję na szyi jego oddech.
- Paula – prosi.
Odwracam się i moje spojrzenie napotyka te niesamowicie brązowe oczy, które są moją zgubą.
- Liam... - wzdycham.
- Nie. Tym razem się nie wywiniesz. Myślisz, że nie wiem co robiłaś przez cały tydzień?
- Nie mam czasu z tobą rozmawiać, śpieszę się – próbuję go spławić, ale doskonale wiem, że nie będzie to łatwe.
- Ta rozmowa nas nie ominie. Musimy coś ustalić...
- Nie chcę nic ustalać. Zapomnijmy o tym. Nic nie miało miejsca – wymijam go.
- Nie możesz tak tego zostawić! - krzyczy za mną.
Przewracam oczami i odchodzę jak najdalej. Nie chcę o tym myśleć...
Następne przerwy wyglądały podobnie. Liam co i raz prosił mnie bym z nim porozmawiała, ale ja... ja się boję. Co jeśli spojrzę mu w oczy i ulegnę? No bo co? Kocham go, ale nie umiem mu wybaczyć...
- O czym tak myślisz? - u mojego boku pojawił się Zayn.
- O wszystkim i o niczym – odpowiadam wymijająco.
- Serio, co się dzieje? - zatrzymał mnie.
- Nic – wzdycham na widok jego podirytowanej miny. - Myślałam o mnie i... Liamie.
- Na serio? - zapytał zaskoczony. - O co tym razem chodzi?
- Możemy nie gadać o tym na środku korytarza? - staram się zdobyć na czasie.
- Dobra, chodź – chwyta mnie za rękę i ciągnie wzdłuż korytarza w stronę wyjścia ewakuacyjnego.
Chłopak siada da schodku i klepie miejsce obok siebie. Przewracam oczami i siadam na wskazanym miejscu. Normalnie jak piesek...
- No więc słucham – uśmiech się szeroko podając mi papierosa. Jak to Zayn...
- Kurcze, naprawdę nie chcę o tym gadać – krzywię się i podstawiam mu fajkę do podpalenia.
- Ej, na pewno coś się stało na balu. Bez powodu Liam by mnie nie wyciągał w weekend na zakupy – ugryzł się w język. Cóż, trochę za późno.
- Wiedziałam, że to nie był przypadek. Skąd wiedzieliście gdzie dokładnie jesteśmy?
- Och, uwierz, chcielibyśmy wiedzieć, a przynajmniej ja – spojrzałam na niego pytająco, więc zaczął tłumaczyć. - Zwiedziliśmy wszystkie centra handlowe i sklepy. Napotkaliśmy tyle fanów, że myślałem, że zaraz umrę. Już miałem powiedzieć Liamowi, że odpuszczam, gdy wrzasnął, że was widzi i zaciągnął mnie do was siłą.
- Normalnie nie wierze... - mruknęłam. - Dlaczego się na to wszystko zgodziłeś?
- Z początku powiedział, że idziemy się przejść, a gdy już się dowiedziałem co chce zrobić i chciałem odmówić, zagroził mi.
- Cały Liam. Nienawidzę go – zaczynam się krzywić.
- Teraz gadaj po co cię śledził i czemu cię tak dręczy?
- Chce ze mną pogadać – wypuszczam z ust dym.
- To dlaczego tego nie zrobicie?
- Bo ja nie chcę? - odpowiadam pytaniem. On jednak jest kretynem.
- Czemu? Kurcze, nie możecie się w końcu dogadać? Liam cię kocha, doskonale oboje wiemy, że ty go też. Wiemy również, że nie możesz mu wybaczyć, bo cię zranił... W ogóle rozmawialiście o tym? Wyjaśnił ci jak to było? Wiesz, to powinno ci trochę pomóc...
- Nie rozmawialiśmy o tym i nie mam zamiaru tego robić. Zayn, z całym szacunkiem, ale ja do niego nie wrócę... Ja nie mogę... Jest też Alex. Zależy mi na nim, wbrew pozorom. Poza tym nie chcę z tobą o tym gadać i to jest bardziej skomplikowane niż się zdaje. Popełniliśmy błąd i Liam chce go omówić, a ja nie.
- Dlaczego? Nawet jeśli nie możecie być razem to przynajmniej się zaprzyjaźnijcie.
- Jest to niemożliwe. Łączy nas wspólna przeszłość, która nam zawadza. Nie możemy tego przeskoczyć. Jeśli nie możemy być razem, nie możemy się przyjaźnić.
- Nie mów tak! Byliście przyjaciółmi nim zaczęliście ze sobą chodzić, teraz możecie do tego wrócić. Jestem pewien, że przesadzasz z tą przeszłością...
Czy mogę mu powiedzieć prawdę?... Nie.
- Kurde, ty nie rozumiesz?! On się do mnie dobierał.
- CO?! On... Czy on cię do czegoś zmuszał?
- Nie! - wow, tego się nie spodziewałam. - Po prostu... Może to źle nazwałam. On zna każdy mój czuły punkt i wie jak na mnie działa, i na każdym kroku to wykorzystuje... Stara się mnie sprowokować lub po prostu sam posuwa się do przodu, rozumiesz?
- Tak... - zamyślił się. - Nie wiem jak mogę ci w tym pomóc. Może rozmowa...
- Nie – przerwałam mu. - Rozmowa nic nie da. Masz rację, nie możesz mi pomóc. Dlatego nie chcę o tym z tobą rozmawiać ani z nikim innym, a zwłaszcza z nim.
- Pamiętaj, mi możesz zawsze powiedzieć. Wesprę cię...
- Dziękuję, jesteś kochany.
- Nie ma za co – przytulił mnie.
Posiedzieliśmy tak jeszcze przez jakiś czas rozmawiając na lżejsze tematy. Zayn ewidentnie starał się odwrócić moją uwagę od Liama i nawet o nim nie wspominał. Urocze to z jego strony, ale to nie spowoduje, że przestanę o tym myśleć. Liam mi na to nie pozwoli...
Kolejna lekcja – WF. Jak na razie miałam trochę spokoju ze strony bruneta i niestety ze strony drugiego także. Alex mnie unika. Jeśli już jesteśmy razem to wydaje się być nieobecny. Nie rozmawia ze mną, nie przytula, nie całuje... Zachowuje się jak towarzysz widmo. Muszę coś na to zaradzić, jednak teraz mam co innego na głowie. Po lekcji WF-u jest lunch, idealna okazja dla Liama by mnie złapać. Jeśli mu się to uda, może nie być fajnie...
Jak na razie szczęście się mnie trzyma. Trener zdecydował się nam odpuścić i kazał grać w siatkówkę. Przekonałam go, że źle się czuję i nie dam rady zagrać, więc nie muszę się wysilać. Liam również starał się go przekonać, zapewne by ze mną posiedzieć, ale na moje szczęście, a na jego nie, nie dał się nabrać. Tak więc dostałam kolejną godzinkę. Możliwe, że jeśli posiedzę dziś dłużej w szatni, do starcia nie dojdzie.
Do szatni weszłam jako ostatnia. Jakoś nie za bardzo mi się śpieszyło. Większość dziewczyn była już poprzebierana, więc zaraz pewnie zostanę sama. Stoję przed swoją szafką i jestem w trakcie zmieniania bluzki, gdy słyszę pisk. Olewam to i składam koszulkę, którą miałam na sobie podczas zajęć.
- Paula – o nie! Znam ten głos doskonale. Serio myślałam, że tu nie przyjdzie...
Odwracam się i przede mną stoi mój były chłopak.
- Liam, co ty tu kurwa robisz?! - pytam wściekła.
- Musimy pogadać – mówi ze spokojem.
- Już ci powiedziałam, że nie chcę z tobą rozmawiać. Wyjdź stąd, to damska szatnia – popycham go lekko do tyłu, ale on nawet nie cofnął się o krok.
- Mam to gdzieś. Unikałaś mnie i wymyślałaś wymówki, ale z tym koniec. Nie wyjdę stąd póki nie porozmawiamy – wciąż jest spokojny, kurde...
- Liam, wyjdź stąd, albo ja stąd wyjdę – grożę mu.
- Zamierzasz wyjść tak ubrana? - pokazuje na mnie ręką.
No tak, jestem w staniku. Nie odwracając się od niego, sięgam po swoją bluzkę i szybkim ruchem ją zakładam.
- Teraz mogę wyjść – robię zawziętą minę i usiłuję go wyminąć, jednak staje mi na drodze.
- Nigdzie nie wyjdziesz póki nie porozmawiamy. Mówiłem już.
- Robisz niepotrzebne zamieszanie, wszyscy na nas patrzą – rozejrzałam się dookoła i rzeczywiście, wszystkie obecne tutaj dziewczyny się na nas patrzyły, a kiedy moje spojrzenie na nie padło, od razu odwróciły wzrok. - To nie miejsce na rozmowy...
- Dobrze – chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął w stronę pryszniców. - Sorki, nie patrzę – powiedział do grupki dziewczyn wychodzących spod prysznica.
Myślałam, że zatrzyma się i wejdziemy do jednej z kabin tak jak kiedyś, jednak on zaciągnął mnie do łazienki i zamknął drzwi na klucz.
- Teraz jesteśmy sami – uśmiechnął się.
Ten jego uśmiech jest tak zaraźliwy, że ja też się uśmiecham. Chłopak robi krok w moją stronę, a ja cofając się, wpadam na ścianę. Jestem w potrzasku. Liam opiera jedną rękę obok mojej głowy, a drugą oparł o moje biodro, po czym mnie pocałował. Jak można się domyślić, oddałam pocałunek. Tak bardzo za tym wszystkim tęskniłam... za nim. Nie potrafię się na niego gniewać.
- Liam... - mruknęłam przerywając pocałunek.
- Sorry, tak bardzo za tym tęskniłem – on mi chyba czyta w myślach.
- Mieliśmy porozmawiać – marszczę brwi.
- Tak... Słuchaj, nie wiem co mnie poniosło na balu, ale nie żałuję tego. Kocham cię, a ty mnie. Proszę, zacznijmy od nowa... Nigdy nie popełnię takiego błędu, nie skrzywdzę cię. Daj mi 2 szansę...
- Ja... ja nie... - zatkało mnie. - Nie wiem co powiedzieć – skrzywiłam się.
- Zacznijmy od początku. Żałujesz tego co się stało na balu?
- Nie, nie żałuję.
- Więc wróć do mnie. Wybacz mi... daj 2 szansę.
- Ja... ja nie mogę.
- Chodzi o Alexa? Kurde, rzuć go. Nie kochasz go i tylko go ranisz oszukując go.
- Ja go kocham... - Liam patrzy na mnie z uniesioną brwią. - Okej, nie tak jak ciebie, ale jednak. Nie chcę z nim zrywać.
- Więc wolisz go ranić i oszukiwać? Wow, ciekawe co się stanie, gdy się dowie, że go ze mną zdradziłaś i, że mnie kochasz.
- Czy tu usiłujesz wzbudzić we mnie poczucie winy? - zapytałam piskliwie.
- Nie, po prostu próbuję ci pokazać jak się zachowujesz...
- Tak jak wy wobec mnie – przerywam mu nie patrząc na niego. - Mówiłam mu, że go kocham... byłam jego dziewczyną... a potem go zdradziłam... jestem podła...
- Nie mów tak! - podniósł moją twarz bym na niego spojrzała. - To nie prawda.
- Ależ owszem, sam to powiedziałeś... Ale ja będę inna, powiem mu o tym i... z nim zerwę.
- I... wrócisz do mnie? - zapytał z nadzieją.
- Nie, zmieniłeś się. Nie potrafiłabym z tobą być...
- Nie zmieniłem się! Tak ci się tylko wydaje!
- Kiedyś na pewno byś mi czegoś takiego nie powiedział, jesteś egoistą... Ja... nie mogę – do moich oczu napływają łzy.
Starając się je ukryć, mijam chłopaka i udaję się do szatni. Nie zwracając na nic uwagi, rozpuszczam włosy i układam je na ramionach by zasłoniły malinkę. Jest to dowód mojej zdrady... Pakuję wszystko do torby i odwracam się w stronę wyjścia. Zastaję tam Liama, który mi się przygląda.
- Nie chciałem ci tego zasugerować... Chciałem byś do mnie wróciła. Masz rację, jestem egoistą i przepraszam cię za to. Po prostu już tak dłużej nie mogę. Mam ochotę bez krępacji podejść do ciebie i cię przytulić, czy pocałować... nie chcę się ukrywać przed nikim... chcę ci mówić kocham cię tyle razy ile i kiedy chcę... chcę żebyś znowu z nami zamieszkała i chcę się budzić przy tobie rano... Jesteś niesamowita i żałuję, że cię straciłem... popełniłem największy błąd w moim życiu. Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz. Nie... nie zrywaj z Alexem – w tym momencie mnie zaszokował mnie jeszcze bardziej niż na początku. Jestem pewna, że moja mina wyrażała wiele emocji, ale głównie szok. - Jeśli go kochasz i chcesz z nim być to... bądź. Zastanów się jedynie czy na pewno tego chcesz. Zawsze będę cię wspierać i kochać, choćby nie wiem co. Jeśli jednak wybierzesz mnie, zrobisz ze mnie najszczęśliwszego faceta na tej planecie i możesz być pewna, że cię nie zranię, już nigdy. Moje serce należy do ciebie i możesz z nim zrobić co chcesz. Jeśli wybierzesz jego, ostatecznie zostawię cię w spokoju. Przemyśl to, nie będę cię na razie nachodził.
Patrzyłam na niego wmurowana w podłogę. Nie wiedziałam co zrobić. Liam podszedł do mnie, musnął moje usta i wyszedł z szatni zostawiając mnie samą z myślami. Co ja mam teraz zrobić?
Przysiadłam na ławce i zaczęłam się powoli uspokajać. Nie mogę teraz o tym myśleć. To zbyt... trudne. Biorę głęboki wdech i wychodzę z szatni tak jak wcześniej Liam. To co zastaję przy wyjściu nie za bardzo mnie cieszy w tym momencie.
- Musimy pogadać – odzywa się stojący przede mną z poważną miną Alex.
- Nagle zachciało ci się gadać? Przez cały dzień mnie zlewałeś – syczę.
Może to zbyt agresywna reakcja, ale nie jestem w stanie się kontrolować.
- Musiałem pomyśleć i... zdecydowałem – patrzy mi w oczy. - Musimy się rozstać.
- CO??!! - zapiszczałam. - Nie – dodałam szeptem patrząc na niego zaskoczona i z niedowierzaniem.
- Tak będzie lepiej...
- Dlaczego?! - przerywam mu. - Ja... ja... ja nie chcę... ja... ja... ja nie mogę... nie rób mi tego.
- Wiem, że coś czujesz do Liama i mam nadzieję, że do mnie też. Musisz się zastanowić z kim chcesz być i wybrać...
- Dlatego ze mną zrywasz? - mój głos wciąż jest piskliwy.
- Nie do końca... Nie chcę cię stracić, dlatego... zróbmy sobie przerwę... tak będzie najlepiej. Nie będę na ciebie naciskać, zastanowisz się... Zadecydujesz.
- Nie, nie, nie... nie dam rady... nie jestem na to gotowa... nie, proszę... nie rób mi tego... nie zostawiaj mnie...
- Przykro mi. Jestem pewien, że Liam skorzysta z sytuacji i się tobą zaopiekuje.
- Nie! Nie odzywamy się do siebie. Nie rób tego...
- Przepraszam... - spojrzał na mnie smutno i odszedł zostawiając mnie samą.
Czy... czy to się naprawdę stało? Straciłam ich... obu... Nie wybaczę sobie tego... NIGDY!



Hejka :D
Co tam u was? Liczę, że rozdział się wam spodoba i, że was nie zawiodłam. Strasznie się starałam napisać w terminie i... udało mi się :D
Wiem, że większość jest teraz szczęśliwa, bo Paula pozbyła się Alexa, ale... to jeszcze nie jest koniec. Jeszcze zagości w życiu Pauli... niedługo, więc mnie nie znienawidźcie. To jest potrzebne do szczęścia Pauli... zresztą sami zobaczycie :D
Dobra, ostatnim razem zapomniałam wspomnieć, że miną już rok odkąd istnieje ten blog :D Bardzo wam dziękuję za to, że przy mnie jesteście i to czytacie :) Kocham WSZYSTKICH moich czytelników, nie ważne, czy komentujecie, czy nie. Jesteście w moim sercu i będziecie w nim długo.
Okej, wystarczy mowy o uczuciach, nie lubię tego... a teraz konkrety. Za tydzień rozdziału nie będzie na tym blogu. Dodam rozdział na drugiego bloga :theydontknowabouttheiloveyouss.blogspot.com . Tak będzie zazwyczaj, a zwłaszcza do czasu aż nie zyskam więcej czasu.
ZAPRASZAM do KOMENTOWANIA! 10 Komentarzy = NOWY ROZDZIAŁ. Proszę, postarajcie się tyle uzbierać. Kiedyś wam wychodziło...
Całuje i pozdrawiam xx


Kontakt:
TT: @Love_Paula1D
GG: 7534371
Odpowiadam na pytania oraz informuję o rozdziałach (dot. obu blogów).

wtorek, 5 marca 2013

Rozdział 41

Zawiera elementy +18

 
- Paula, świetnie wyglądasz – skomplementował mój strój Louis, gdy wraz z Alexem, podeszliśmy do naszej paczki.
Od razu wszyscy zwrócili się w naszym kierunku. Po minach 4/5 One Direction stwierdziłam, że Zayn nie pisnął ani słówka co do naszych kreacji. Jestem pewna, że sporo wycierpiał nic im nie mówiąc. Chłopaki potrafią być... uciążliwi.
- Wyglądasz... - zatkał się Niall.
- Wprost nieziemsko – dokończył za niego Liam dziwiąc nas wszystkich.
Każdy wymierzył w niego pytające spojrzenie, a ja... zarumieniłam się. Brunet cały czas mi się przyglądał, więc nie uszło to jego uwadze. Uśmiechnął się triumfalnie, na co ja odpowiedziałam nieśmiałym uśmiechem opuszczając głowę. Nienawidzę faktu, że tak niego reaguję. Wzięłam głęboki wdech i mając już nad sobą całkowitą kontrolę, podniosłam głowę i uśmiechnęłam się niewinnie.
- Dziękuję – posłałam mu szeroki uśmiech, po czym wtuliłam się w bok Alexa.
- Koronę masz już w garści – uśmiechnął się Zayn lustrując mnie spojrzeniem.
- Nie zależy mi na tym – skwitowałam. - Chciałam jedynie pokazać, że się nie boję, poza tym lubię bale – znów się uśmiechnęłam.
- No i to jest Paula jaką znamy – uśmiechnęła się do mnie Martyna, po czym przyciągnęła mnie do siebie i zamknęła w iście siostrzanym uścisku.
- Ej, wystarczy – upomniałam się, a dziewczyna mnie puściła. - Jestem taka jak byłam kiedyś. Nie zmieniłam się – wywróciłam oczami. Wszyscy spojrzeli na mnie spode łba. - No może trochę – westchnęłam cicho.
- Dobrze, że się przyznałaś. To pierwszy krok do... - odezwał się Lou, ale wpadłam mu w słowo.
- Do czego? Do poradzenia sobie z problemem? - spojrzałam na niego wymownie. - Nie mam żadnego problemu.
- Może zostawimy ten temat? - wtrącił się Liam. - To nie czas ani miejsce na takie pogawędki.
- Okej, ale jeszcze o tym porozmawiamy – przytaknął Lou.
- Ja osobiście uważam, że nie ma o czym mówić, ale skoro tak bardzo ci zależy... Sprawdzę w grafiku co da się zrobić. Może znajdę dla ciebie minutkę – wzruszyłam bezradnie ramionami.
- Dowcip ci się wyostrzył – przymrużył oczy.
- Na dobrą ripostę, zawsze znajdzie się czas. Poza tym ja tylko stwierdzam fakty. Ty widzisz nieistniejący problem, a ja mam nieistniejący kalendarz. Życie.
- Wystarczy tego – znów nam przerwał Li. - Serio musicie się sprzeczać nawet teraz? Możecie to zrobić jutro. Teraz macie się dobrze bawić.
- To Louis zaczął – oburzyłam się.
- Więc ty skończ – skwitował. - Idźcie lepiej na parkiet. Wszyscy muszą zobaczyć, że przyszłaś – uśmiechnął się do mnie.
- A ty nie idziesz? - zapytałam zainteresowana. Myślałam, że może będzie chciał ze mną zatańczyć lub pogadać na osobności, lub coś innego...
- Muszę znaleźć Aurore. Poszła się z kimś tam przywitać i załatwić jeszcze kilka spraw...
- Pozdrów ją ode mnie – dobiegł mnie głos Alexa. Spojrzałam na niego pytająco marszcząc brwi. - No co? Kiedyś się... kolegowaliśmy... - zająknął się.
- Ta, raczej prowadzaliśmy – usłyszałam chichot Harrego. - Plotki szybko się roznoszą.
- Co? - zapytałam równocześnie z Liamem.
Widać też nic nie wiedział. Posłałam mu pytające spojrzenie, ale zrobił minę niewiniątka. Nie wiedział... Spojrzałam na Alexa zabójczym wzrokiem. Dlaczego mi nie powiedział?
- Może... pogadamy o tym później? - spojrzał na mnie błagalnie.
W sumie miał rację. Nie chciałam robić afery przy moich przyjaciołach. Jednak na pewno nie puszczę mu tego płazem...
- Okej – uśmiechnęłam się do niego, aby nie wzbudzić niczyich podejrzeń. - Chodźmy zatańczyć – pociągnęłam go w stronę parkietu.
Muszę się dowiedzieć prawdy. Pokiwał na zgodę głową i ruszył za mną na parkiet. Czułam na sobie niespokojne spojrzenia moich przyjaciół oraz usłyszałam jak Martyna gani Harrego. Wkopał się...
Gdy zatrzymaliśmy się na miejscu, żeby wszyscy myśleli, że jest w porządku, przybliżyłam swoją twarz do Alexa, żeby go pocałować, jednak nim złączyłam nasze usta wyszeptałam:
- Zaraz o tym pogadamy – chłopak w odpowiedzi jęknął, po czym złączyłam nasze usta w pocałunku.
Oddał go niepewnie. Kiedy się od siebie oderwaliśmy, uśmiechnęłam się do niego i wtuliłam w jego tors. Chyba zaczął się odprężać. Jestem ciekawa, co go tak stresuje? Raczej na pewno nie to, że mi nie powiedział, że z nią chodził. Może mnie zdradził tak jak pozostali?... nie, muszę przestać tak myśleć. Nie każdy jest taki... chociaż zdarzyło się to już 2 razy... Nie, nie mogę tak o tym myśleć!
Uniosłam lekko głowę, tak, że moje usta znalazły się niedaleko jego ucha. Czas zacząć przesłuchanie.
- Naprawdę chodziłeś z Aurore? - wyszeptałam, oddechem pieszcząc jego szyję.
- Tak – odpowiedział mi do ucha.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś?
- Nie widziałem takiej potrzeby...
- Ja ci powiedziałam o Liamie...
- Tak, a to dlatego, że jest twoim przyjacielem, a ja i Aurore się nie przyjaźnimy.
- I tak uważam, że powinieneś był mi powiedzieć.
- Masz rację, przepraszam – ewidentnie nie chciał się kłócić.
- Wybaczam, ale chcę wiedzieć jak to między wami było.
- Dobrze. Chodziliśmy ze sobą w zeszłym roku. Ja byłem kapitanem drużyny koszykarskiej, a ona cheerleaderką. Na początku chodziliśmy, ze sobą dla wygody, jednak z czasem zacząłem coś do niej czuć... Ona mówiła, że też odwzajemnia to uczucie i chodziliśmy tak na serio.
- Dlaczego się rozstaliście?
- Poznałem się na niej. Dowiedziałem się, że była ze mną tylko dlatego, że byłem dość sławny w szkole oraz jaka jest wobec innych ludzi. Dlatego też nie dziwię się, że martwisz się o Liama...
- To dlaczego za każdym razem powtarzasz mi, że to bez sensu?
- Uważam, że powinnaś go ostrzec, ale nie chodzić za nim i na każdym kroku starać się mu pomóc. Jeśli wie w co się pakuje, to już jego sprawa.
- Wiem, ale... trochę mi trudno...
- Zdaję sobie z tego sprawę i dlatego to znoszę, chociaż trochę mi ciężko.
- Mogłeś mi o tym powiedzieć...
- Od teraz będę ci mówił o wszystkim, okej? - spojrzał mi w oczy.
- Dobrze – uśmiechnęłam się, a on mnie pocałował.
Kiedy skończyliśmy, wróciliśmy do tańczenia, teraz już bez rozmów na ciężkie tematy.
Przetańczyliśmy kilka piosenek, po czym podszedł do nas Zayn i 'odbił' mnie Alexowi.
- Jak się bawisz? - zagadnął.
- Dobrze, a ty?
- Też – uśmiechnął się.
Milczeliśmy przez resztę tańca.
- Wiesz? Mam ochotę się czegoś napić...
- Może czegoś mocniejszego? - pokiwał znacząco brwiami.
- Macie alkohol? - zapytałam z szokiem wymalowanym w oczach i spojrzałam na niego.
- Harry i Louis zakropili poncz.
- Mam nadzieję, że alkoholem, a nie czymś innym.
- Nie martw się przypilnowałem ich – oboje zachichotaliśmy i udaliśmy się do stolików.
Zayn nalał nam obojgu poncz, podał mi go i wyszeptał:
- Liam chce z tobą pogadać – wziął łyka nie spuszczając ze mnie wzroku.
Mało się nie zakrztusiłam. Naprawdę?
- I wysłał cie żebyś mi o tym powiedział?
- Tak? - zawahał się.
- Powiedz mu, że jest dziecinny i, że nie mam zamiaru z nim gadać. A no i może zaproponuj mu żeby następnym razem zachował się jak gimnazjalista, czyli wysłał mi wiadomość na karteczce – rzuciłam z ironią.
- Dlaczego nie chcesz z nim porozmawiać?
- Nie chcę sobie niszczyć wieczoru.
- Dobra, powiem mu – zasmucił się.
- O i przy okazji możesz też mu powiedzieć, żeby uważał na Aurore, bo ona nie jest taka jaka się wydaje.
- Czy ty... no... jesteś o nią zazdrosna?
- Nie! - otworzyłam szeroko, zaszokowana, oczy. - Jedynie się o niego troszczę jak... przyjaciółka...
- Okej... Wiesz, że niedługo będzie ogłoszenie wyników? - zmienił temat, za co byłam mu wdzięczna.
- Tak... Ciekawe kto wygra...
- Ty na pewno tak – uśmiechnął się szeroko. - Pytanie tylko brzmi, kto będzie twoim towarzyszem.
- Ty byś na pewno wygrał. Startujesz w ogóle? - nie wspominał o tym...
- Nie. Od nas tylko Liam stratuje... w sensie z zespołu.
- Zgaduję, że Aurore na to wpadła? - bąknęłam.
- Nie lubisz jej... tak, ona.
- Jak mam ją lubić? Chodziła z moim chłopakiem, a teraz chodzi z moim byłym.
- Spójrz na to z innej strony. Chodziłaś z jej chłopakiem, a teraz chodzisz z jej byłym. Macie ten sam punkt oparcia.
- Czy ty czasami za dużo nie uważasz na geografii? Ten sam punkt oparcia? Musisz zastopować z nauką.
- Po to chodzę do szkoły by się czegoś nauczyć... no i dlatego, że menadżerowie nam kazali...
- To ucz się lepiej angielskiego, muzyki, sztuki czy poezji, a nie geografii! To ci wyjdzie na lepsze.
- Będę się uczył, czego będę chciał, a teraz mam ochotę trochę pozanieczyszczać powietrze oraz swoje płuca. Idziesz ze mną? - uśmiechnął się.
- Na to mogę się zgodzić – oddałam uśmiech.
Wziął mnie pod rękę i skierowaliśmy się w stronę wyjścia, jednak nie dane nam było się tam dostać, gdyż zatrzymał nas trochę pijany Louis.
- Gdzie się wybieracie? - wyszczerzył swoje bielusieńkie ząbki.
- Zapalić. Jesteś pijany? - zapytałam prosto z mostu.
- Nie – pokręcił głową. - Jeszcze nie jesteśmy.
- Nie jesteście? Kogo jeszcze masz na myśli? - wtrącił Zayn.
- No pozostałych. Harrego, Martynę, Julkę, Nialla, Liama i Aurore...
- A, czyli wszyscy sobie pijecie i nawet nie przyszliście mnie poinformować? Nie ładnie – żachnęłam się.
- Liam powiedział, żeby po ciebie nie iść, bo pewnie będziesz odbierać koronę i wtedy musisz być trzeźwa.
- A on to co? Przecież też startuje i Aurore tak samo... - kłóciłam się.
- Tyle, że oni nie piją tak bardzo. Ty czasami nie umiesz przestać...
- To nie...
- On ma rację – przerwał mi Zayn.
- Mieliśmy po ciebie iść po koronacji. Znaczy Liam o tym nie wie – znów się uśmiechnął.
- No i niech tak zostanie – oddałam uśmiech. - Może do nich dołączymy? - zwróciłam się do Zayna. Popatrzył na mnie jakby mówił 'chyba sobie żartujesz?'. - Nie będę piła. Po prostu pójdziemy zapalić.
- Dobra – przytaknął i w towarzystwie Louisa, udaliśmy się do pozostałych, wśród, których dostrzegłam Alexa.
- Hej kotek – uśmiechnęłam się stając obok niego.
- Hej skarbie – pocałował mnie w policzek. - Jak tam?
- Dobrze, co tu robisz?
- Martyna mnie zaprosiła. Nie mogłem jej odmówić – wywrócił oczami. - Ale nic nie piłem... no może trochę, ale na pewno mniej niż oni.
- Spoko, nic nie mówię – uśmiecham się do niego niepewnie.
Może to zabrzmi dziwnie, ale... nie chcę by tu z nami był. Sądziłam, że może jednak uda mi się pogadać z Liamem, jednak gdy on tu jest, nie zrobię tego...
- Proszę – odwracam się i widzę Zayna z wyciągniętą w moją stronę paczkę czerwonych Marlboro.
- Dzięki – wyciągam jednego z paczki, po czym wsadzam do ust, a Zayn mi go zapala.
- Nie lubię gdy palisz – skrzywiła się Martyna.
- Ja tak samo – dodał Liam.
- Trudno, nie rzucę palenia tak o – wzruszyłam ramionami.
- Ale zawsze możesz ograniczyć – podpowiedział mi Alex.
Spojrzałam na niego krukiem.
- I mówi to ktoś, kto sam pali...
- Jak widzisz, ograniczam – uśmiechnął się.
- Nawet ty przeciwko mnie? - zrobiłam zasmuconą minkę.
- Skądże, po prostu gdy się całujemy, czuję tą nikotynę – zaśmiał się.
- Czyli leczysz się moim kosztem? Powinniśmy zmienić się rolami...
- Dobrze, ale od jutra – uśmiechnął się szeroko, po czym dał mi soczystego buziaka w usta.
- Przestańcie się miziać – mruknęła Julka. - Zaraz ogłoszenie wyników.
- Powinniśmy iść – odezwała się Aurore do Liama.
- Okej – uśmiechnął się i weszli do budynku.
- My też – odezwałam się.
Wyciągnęłam Louisowi butelkę z winem z ręki i pociągnęłam sporego łyka.
- Sorki, nie mogłam się oprzeć... poza tym strasznie mnie suszyło – oddałam mu pustą butelkę i zgasiłam papierosa.
Wszyscy patrzyli na mnie z różnymi uczuciami wypisanymi na twarzach, jednak po chwili się już ogarnęli i wróciliśmy na salę.
- Witam wszystkich na naszym Balu Jesiennym... - zaczęła dyrektorka, a mnie coś zaciekawiło.
- Dlaczego wszystko tutaj przypomina liceum? Cheerleaderki, drużyny np. koszykówki, bale... - zwróciłam się do Zayna.
- W Anglii jest inaczej niż w Polsce. Mamy trochę inny system. U was takie rzeczy robi się liceum, a u nas na teraz – wytłumaczył.
- Czyli nie macie balów maturalnych?
- Oczywiście, że mamy – uśmiechnął się. - O, teraz kulminacyjny moment.
- Przyszedł czas na ogłoszenie wyników, na które wszyscy czekali. Tegorocznym Królem Balu zostaje... Liam Payne – ogłosiła pani dyrektor.
- Można się było tego spodziewać – mruknęłam cicho, a Zayn posłał mi szeroki uśmiech.
Liam wszedł na scenę i po chwili na jego głowie znalazła się plastikowa korona z cyrkonią i 'brylantami'.
- Natomiast Królową zostaje... Paula Night – ogłosiła, a po sali rozbrzmiały oklaski.
Patrzyłam z szeroko otwartymi oczami na panią dyrektor i nie mogłam uwierzyć. Zerknęłam na Liama, a ten posłał mi szeroki uśmiech.
- No idź – mruknął Alex i lekko popchnął mnie w stronę sceny.
Niepewnie weszłam na scenę i stanęłam obok szczerzącego się Króla. Pani dyrektor ozdobiła moją głowę również plastikową tiarą z cyrkoniami. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym.
- Teraz czas na taniec króla i królowej – odezwała się dyrektorka, a wszyscy na sali zrobili nam miejsce.
Kątem oka zobaczyłam jaka Aurore jest czerwona ze złości. Zachichotałam pod nosem, po czym spojrzałam na 'mojego króla'. Podał mi rękę jak na dżentelmena przystało, nie przestając kpiąco się uśmiechać. Wywróciłam oczami uśmiechając się szeroko i chwyciłam jego rękę. Pomógł mi zejść ze sceny, po czym objął mnie ramieniem i przyciągnął mnie do siebie. Nasze twarze dzieliły centymetry, ale starałam się nie okazać jak bardzo mnie to rozprasza.
- Udał się bal, moja królowo? - zapytał nie odrywając oczu od moich.
- Uważam, że tak, mój królu – zachichotałam. - Aurore jest nieźle wkurzona...
- Liczyła, że wygra – wzruszył ramionami. - Z tobą jednak nie miała szans – przygryzłam wargę i z całych swoich sił starałam się nie zarumienić.
- Dzięki – uśmiecham się niepewnie. - Rozmawiałeś z Zaynem, po tym jak go wysłałeś do mnie?
- Nie, a co?
- Nic. Chciałeś pogadać...
- Tak, ale to zdecydowanie nie miejsce na to. Wolałbym zamienić z tobą kilka słów na osobności...
- Przecież jesteśmy sami – przerwałam mu. Boję się z nim być sam na sam...
- Twój chłopak cały czas nas obserwuje. Jestem pewien, że wyczuje każdą zmianę w naszym zachowaniu...
- To jak to rozegramy? Jeśli z tobą wyjdę, to na pewno ktoś zacznie coś podejrzewać.
- Racja... Masz jakiś pomysł? - uśmiechnął się kusząco.
- W sumie to tak. Za jakieś 5 minut wyjdę do toalety, a ty chwilę po mnie. Spotkamy się na korytarzu przy szafkach.
- Okej – uśmiechnął się szeroko.

Po kilku minutach napotkałam spojrzenie Liama, które ewidentnie oświadczało, że to już czas. Piosenka się skończyła, więc odsunęłam się od Alexa.
- Muszę iść do łazienki – rzuciłam.
- Dobrze, spotkamy się przy stoliku? - zapytał jakby z nadzieją.
- Wiesz... - nie wiem ile to nam zajmie... muszę skłamać... - Obiecałam chłopakom, że z nimi zatańczę... Ale na pewno jak już będę miała chwilę to cię znajdę, okej – posłałam mu niewinny uśmiech.
- Dobrze skarbie – pocałował mnie na pożegnanie, po czym odeszłam.
Kiedy zniknął z moich oczu, podeszłam do Zayna.
- Idę pogadać z Liamem, będziesz mnie krył? - zapytałam. - Ej, czy to to co myślę? - dodałam pokazując na butelkę, którą trzymał w ręce.
- Tak i... żaden problem. Nie siedźcie tam długo – podał mi przedmiot.
Upiłam dużego łyka, po czym oddałam mu trunek i udałam się na korytarz. Kilka chwil później Liam do mnie dołączył. Chwycił mnie za rękę i zaprowadził do, oddalonego najdalej od sali, pomieszczenia. Zaskoczyło mnie to, ale może to coś ważnego... Wpuścił mnie do środka, po czym obrócił się przodem do drzwi i przekręcił zamek. Robi się ciekawie... W tym czasie rozejrzałam się po pokoju próbując odgadnąć co to za klasa. Po chwili dotarło do mnie, że nie jest to żadna klasa, a pokój nauczycielski... Pomieszczenie nie jest za duże, ani zbyt udekorowane. Przy ścianach stoją półki na różne przedmioty, a na środku stoi wielki, okrągły, a raczej jajowaty, stół. Zajmuje on największą część pokoju.
Nie wiem, czy to z powodu adrenaliny, strachu czy alkoholu, a może wszystkiego naraz, ale zaczęło mi się kręcić w głowie. Podeszłam do stołu, – cały czas czułam na sobie spojrzenie Liama – odsunęłam krzesło, po czym zwinnym ruchem usiadłam na stole. Nogi spuściłam w dół, poprawiłam sukienkę tak by nie było nic widać, zdjęłam z włosów tiarę, zarzuciłam je na plecy i podpierając się rękami, spojrzałam na mojego towarzysza. Chłopak lustrował mnie od góry do dołu, a w jego oczach pojawiły się iskierki.
- O czym więc chciałeś pogadać i dlaczego akurat tutaj? - odezwałam się jako pierwsza. Jego spojrzenie trochę mnie zawstydzało.
- Ponieważ mam pewność, że nikt nam nie przeszkodzi – zaczął do mnie podchodzić.
Przełknęłam ślinę i ani na chwilę nie spuściłam z niego wzroku. On także na mnie patrzył i zatrzymał się przy moich nogach.
- Chciałem pogadać o nas – swoje spojrzenie zatopił w moich oczach, czekając na jakąś reakcję.
- Chyba... - zawahałam się. Wzięłam głęboki wdech. – Myślałam, że już o tym rozmawialiśmy... - wyszeptałam.
- Zgadza się – przybliżył się do mnie jeszcze bardziej, tak, że dotykał moich kolan, a ręce oparł po obu stronach moich bioder, pochylając się w moją stronę. - Chciałem się tylko zapytać czy mam jakieś szanse u ciebie – jego słodki oddech owiał moją twarz.
Czyżby on wiedział jak na mnie działa?.. To nie sprawiedliwe, że zna moje czułe punkty...
- Ja... - wychrypiałam. Kurcze... odchrząknęłam lekko – Liam... Chodzę z Alexem.
- A gdyby go nie było? - uśmiechnął się lekko, ale za to jak seksownie...
- Sama nie wiem – pokręciłam głową. Jego bliskość mnie rozprasza. - Może...
- Wiem, że wciąż mnie kochasz – jego twarz zaczęła znajdować się coraz bliżej mojej.
Moje spojrzenie latało to na jego usta lub oczy. Nie wiedziałam, gdzie zatrzymać wzrok.
- Skąd to wiesz? - mój głos stał się niesamowicie piskliwy. Przez ten alkohol nie jestem w stanie nad sobą panować.
- Widzę jak na ciebie działam – jedna z jego rąk znalazła się na moim udzie, a mnie przeszedł rozkoszny dreszczyk. - Twoje ciało mnie pragnie, tak jak i moje pragnie ciebie – jego ręka zaczęła spacer po moim udzie, a jego usta zbliżyły się niebezpiecznie blisko mojej szyi. Bezwiednie odchyliłam lekko głowę do tyłu by ułatwić mu dostęp do mnie. - Zatrać się w tym – złożył pierwszy pocałunek na mojej szyi, a ja zamknęłam oczy z rozkoszy.
Każdy następny pocałunek składał nieco wyżej, aż w końcu jego usta znalazły się na mojej twarzy.
- Przestań myśleć i... - złożył pocałunek w kąciku moich ust. - Daj się ponieść chwili – mruknął mi w usta, po czym jego wargi spoczęły na moich.
Zaczął delikatnie na nie napierać. Z każdą sekundą pocałunek stawał się intensywniejszy. Koniuszkiem języka przejeżdża po mojej dolnej wardze, na końcu lekko ją przygryzając. Wydałam cichy jęk, rozchylając usta i dając mu zielone światło jego językowi. On to natychmiast wykorzystuje, wprawnie eksplorując wnętrze mych ust. Mój język niepewnie dołącza do tego powolnego erotycznego tańca, opierającego się na dotyku i odczuwaniu. W pewnej chwili czuję pewien niedosyt. Zarzucam mu ręce na szyję, palce wplatając we włosy, rozsuwam nogi i przyciągam go do siebie tak by znalazł się między nimi. Jedna z jego rąk wędruje na moje plecy, mocno mnie do niego przyciągając, a drugą wplątuje w moje włosy, pogłębiając jeszcze bardziej pocałunek. Obejmuję go nogami w pasie i przysuwam się do niego jak najbardziej. W tym momencie niezwykle przeszkadzają mi jego ubrania. Wyplątuję swoje ręce z jego włosów i po karku zjeżdżam na tors. Ręce wsuwam pod materiał marynarki i nie przestając się z nim całować, zdejmuję materiał z jego ramion z jego pomocą, który ląduje gdzieś na ziemi. Nagle zaczyna nam brakować powietrza, więc Liam przenosi się z pocałunkami na moją szyję. Lekko odchylam głowę do tyłu by ułatwić mu dostęp, natomiast rękami staram się rozwiązać jego krawat. Gdy mi się to udaje, podciągam go lekko do góry, a Liam na chwilę zaprzestaje pocałunków patrząc na mnie. Bezwiednie przygryzam dolną wargę i zwinnym ruchem zdejmuję mu przez głowę krawat. Kiedy przedmiot ląduje na ziemi, znów zatracamy się w pocałunku. W bardzo szybkim tempie rozpinam guziki jego koszuli, jednak nie zdejmuję jej. Moje dłonie od razu wędrują na jego umięśniony tors i zaczynają poznawać go na nowo. Kiedy ponownie brakuje nam powietrza, Liam wyplątuje się z moich nóg i nie przestając mnie dotykać, klęka przy moich stopach. Delikatnie zdejmuje z mych stóp czarne pantofelki od Jimmy'ego Choo. Chwyta skraj lewej pończochy i powoli ją zsuwa, przesuwając kciukiem po nodze i uśmiecha się do mnie seksownie przygryzając wargę. Z moich ust wydobywa się cichutki jęk. Chłopak przenosi się na drugą nogę i zaczyna ją całować powtarzając cały proces od nowa. Jego ręce wędrują pod moją sukienkę, gdzie koniuszkami palców dotyka moich koronkowych majteczek. Kładę się na stole i delikatnie podnoszę do góry pupę, by pomóc mu w pozbyciu się materiału. Jego dłonie powolutku i niezwykle delikatnie ściągają ze mnie bieliznę, na co w odpowiedzi z mojego gardła wydobywa się kolejny, tym razem głośniejszy, jęk. Kiedy ta część mojej garderoby ląduje na ziemi, podnoszę się do pozycji siedzącej i mój wzrok pada na iście pociemniałe z podniecenia oczy Liama. Chłopak szybko zdejmuje swoje spodnie wraz z bokserkami, a moim oczom ukazuje się nabrzmiała erekcja. Naprawdę mnie pragnie... tak samo mocno jak ja jego. Zbliżył się do mnie i znów zaczęliśmy się całować. Liam robił to bardzo namiętnie, ale zarazem delikatnie. Nogi mi miękną pod jego dotykiem. Oboje zaczęliśmy drżeć z podniecenia. Nigdy nie czułam czegoś takiego podczas bliskości z nim. Nagle ciemny blondyn wszedł we mnie nieoczekiwanie. Jęknęłam krótko i głośno, a podczas tego, po moim ciele, przeszedł niesamowity dreszcz. Czułam się jak w raju. Wbiłam mu paznokcie w plecy i schowałam głowę w zagłębieniu jego szyi, czekając z niecierpliwością na większą rozkosz. Liam objął mnie mocno dłońmi i przysunął mnie do siebie złączając tym samym nasze ciała w jedność. Dałam się ponieść chwili i to właśnie on od początku dominował nade mną. Wtuliłam się w niego mocniej, a on wsuwał swoje przyrodzenie coraz szybciej i gwałtowniej. Czułam, że zaraz dojdę. Oboje jęczeliśmy i sapaliśmy w jednym rytmie, a nasze ciała były rozgrzane i mokre od potu. Jeszcze kilka mocniejszych pchnięć i moje ciało rozpływa się w niesamowitym orgazmie. Tuż po mnie dochodzi Liam. Zmęczeni opieramy się o swoje ramiona. Chłopak wychodzi ze mnie i zaczyna składać delikatne, ale równocześnie subtelne pocałunki na mojej szyi. Zaczyna ją lizać, przygryzać oraz ssać. Jestem pewna, że będę miała ślad, ale nie jestem w stanie nic z siebie wydusić. Staram się za wszelką cenę uspokoić oddech. Będę się tym martwić jutro. Będzie sobota, nikt mnie nie zauważy.
Liam odsunął się ode mnie i zaczął zbierać nasze ubrania z ziemi. Założył bokserki i przyniósł pozostałe części naszej garderoby. Zeszłam ze stołu i założyłam swoje majtki.
- Bardzo fajne te twoje pończochy – uśmiechnął się cwaniacko. - Wyglądałaś w nich bardzo seksownie.
- To może mi je z powrotem załóż – zaproponowałam i z powrotem usiadłam na stół.
Pomachałam kusząco nogami i przygryzłam wargę.
- Z przyjemnością – uśmiechnął się i klęka przede mną.
Zaczął delikatnie wkładać pończochę na jedną nogę, całując każdy skrawek mojej skóry, na którym chwilę później pojawia się cieniutki materiał. Ten sam proces powtarza z drugą nogą. Kiedy kończy, zakłada mi moje pantofelki i podnosi się na równe nogi. Mój wzrok pada na jego oczy, które są pociemniałe z podniecenia.
- Nie mam ochoty na drugą rundę – mówię nim on się odzywa.
Jego jedna brew unosi się ku górze w zaskoczeniu. Schodzę ze stołu i podchodzę do niego. Zdążył już włożyć swoje spodnie. Patrząc cały czas na niego, zapinam mu po kolei guziki jego koszuli. Gdy kończę, zakładam mu przez głowę krawat i zaciskam go nie za mocno. Poprawiam kołnierzyk, po czym chwytam za krawat i przyciągam go jeszcze bliżej.
- Wiesz co miałam na myśli – szepczę mu w usta i muskam jego wargi.
Chwyta mnie w tali i przyciągając do siebie, pogłębia pocałunek. Kiedy się od siebie odrywamy, poprawiamy swoje ubrania oraz włosy i wychodzimy z gabinetu.
- Poczekaj – odezwałam się w progu wejścia do sali. Odwraca się w moją stronę z pytającym spojrzeniem. Biorę głęboki wdech. - Niech to zostanie między nami...
_________________________________________________________________________________
Hej :)
Na początek chciałabym was bardzo przeprosić za brak nowego rozdziału w weekend. Z całych swoich sił starałam się to napisać, ale... no cóż, bądźmy szczerzy. Trudno mi się pisze tego typu scenki. Jednak mi się udało i to tylko z 2-dniowym opóźnieniem (lepsze to niż tydzień...).
Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Wiem, że ostatnio się nie wyrabiam z dodawaniem na czas, ale to przez to, że mam strasznie dużo nauki (bo niedługo mam egzaminy gimnazjalne) i brakuje mi czasu. Obiecuję, że po egzaminach będę dodawała regularniej i może nawet częściej (podkreślam MOŻE).
Chciałabym też bardzo podziękować mojej przyjaciółce Karolinie, która poświęciła swój niezywkle cenny czas na pisanie niektórych fragmentów w scence +18. Siedziałyśmy w kościele i niestety nasz dyrektor się na nią wydarł, ale liczę, że mi wybaczy :P
Liczę na wasze komentarze. Ostatnio nie było 10, ale uznałam, że to moja wina i dlatego dodałam rozdział.
Mam nadzieję, że tym razem uda się wam uzbierać 10 KOMENTARZY pod tym postem i będę mogła z czystym sumieniem dodać kolejny rozdział (mam OGROMNĄ nadzieję, że w weekend, ewentualnie poniedziałek).
Trochę się rozpisałam, więc kończę.
Całuski xx

PS. KOCHAM WAS WSZYSTKICH, pamiętacie!!