niedziela, 5 października 2014

Rozdział 59

* następnego dnia *

Czułam przy sobie coś ciepłego i od razu wiedziałam kto to. Liam leżał tuż obok mnie, przytulony do moich pleców, trzymając mnie najbliżej siebie jak to możliwe. Myślę, że to nigdy się nie zmieni. Zawsze, nawet przez sen, będzie starał się być jak najbliżej mnie. To pewnie dlatego zrobił to co zrobił wczoraj. Mój wzrok skierował się na szafkę nocną, na której leżało pudełeczko z moim pierścionkiem zaręczynowym. Przyglądałam się biżuterii i nie wiedziałam co mam zrobić. W mojej głowie myśli latały na wszystkie strony i nie mogłam się na żadnej skupić. Wzięłam głęboki oddech i delikatnie wyplątałam się z ramienia Li'ego, który jęknął na znak protestu, ale mimo to nie obudził się. Zgarnęłam z podłogi białą koszulę Liama oraz z komody wzięłam świeżą bieliznę i to wszystko na siebie włożyłam. Sięgnęłam do szuflady w szafce nocnej i wyciągnęłam z niej niebieską paczkę LM Forward. Wzięłam z opakowania jednego papierosa oraz znajdującą się w nim zapalniczkę i udałam się na balkon, po drodze zabierając stojącą na parapecie popielniczkę. Kliknęłam mentolową kulkę, znajdującą się w filtrze, i podpaliłam papierosa, a popielniczkę postawiłam na stoliku na balkonie. Oparłam się o barierki balkonu i zaciągnęłam się tytoniem. Odkąd wróciłam do Liama, rzuciłam palenie i wróciłam do sytuacji wcześniejszej, czyli że palę tylko gdy muszę oczyścić umysł lub ze zdenerwowania. W tej właśnie chwili potrzebuję fajek z obydwu powodów. Gdy wzięłam drugi wdech, w mojej głowie zapanował spokój i mogłam w końcu wszystko na spokojnie przemyśleć. Uważam, że to co zrobił wczoraj Liam, było istnym szaleństwem, ale jednocześnie było niesamowite. Jednak jesteśmy na to za młodzi. Bo teraz co? Czeka nas tylko ślub, a później dzieci, a ja na pewno nie chcę się „ustatkować” w ciągu najbliższych kilku lat. Nie jestem gotowa ani by być jego żoną, a tym bardziej by mieć dzieci. To po prostu istne szaleństwo. Na dodatek nie udało nam się tego nawet omówić. Chłopak nie wspominał ani razu wcześniej, że myśli o naszej wspólnej przyszłości. No może z raz, czy dwa napomknął, że chciałby założyć ze mną rodzinę, ale nie sądzę by miał na myśli najbliższą przyszłość, a tu takie coś... Sama nie wiem co mam o tym myśleć...
Z transu myśli wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi balkonowych. Nie musiałam się odwracać by wiedzieć kto to, zwłaszcza, że po chwili stał tuż obok mnie. Zrzuciłam popiół z papierosa i wróciłam wzrokiem na widok rozpościerający się z tarasu.
- Nie założyłaś pierścionka – zaczął nie pewnie. Czułam na sobie jego spojrzenie. - Nie podoba ci się?
- Nie, jest śliczny – nie kłamałam. Mimo wszystko pierścionek jest przepiękny i gdybyśmy nie byli w takiej sytuacji jakiej jesteśmy, na pewno nie ściągałabym go z palca.
- W takim razie o co chodzi? - zapytał nie spuszczając mnie z oka.
Zgasiłam papierosa w popielniczce i bez słowa weszłam do mieszkania. Po wczorajszych wydarzeniach postanowiliśmy, że zostaniemy na noc u mnie, by pobyć sam na sam. Szczerze, liczyłam, że może wtedy uda nam się porozmawiać, ale jak zawsze spełzło to na niczym. Udałam się do kuchni i zajrzałam do lodówki, by sprawdzić, czy jest w niej coś do zjedzenia. Niestety tak jak się tego spodziewałam, lodówka świeciła pustkami. Ruszyłam z zamiarem ubrania się do sypialni, gdzie po drodze spotkałam Liama w samych bokserkach.
- Porozmawiaj ze mną – spróbował złapać mnie za rękę, ale mu się wywinęłam i weszłam do pomieszczenia, które było moim celem.
Podeszłam do szafy i zaczęłam szukać czegoś do ubrania w czym mogłabym pójść do sklepu po zakupy.
- Proszę, nie zamykaj się – jęknął chłopak podążając cały czas za mną.
- Nie zamykam się – warknęłam, bo szczerze, to mam już dość jak ciągle to powtarza.
Wyciągnęłam z szafy czarny, obcisły crop top na ramiączka i do tego rozkloszowaną, miętową spódniczkę i ruszyłam w stronę łazienki, ale zostałam zatrzymana.
- Co robisz? - odwróciłam się przodem do Liama i zobaczyłam, że ma zmarszczone brwi.
- Idę do sklepu, bo nie ma nic do jedzenia – wyjaśniłam.
- Dlaczego?
- Nie kupowałam nic wcześniej, bo przecież byliśmy w trasie, a poza tym i tak większość czasu spędzam u was – wyjaśniłam.
- Okej – przyjął moje wytłumaczenie i puścił mnie bym mogła iść do łazienki.
W pomieszczeniu od razu się rozebrałam i weszłam pod prysznic. Stanęłam pod zimną wodą, by móc się rozluźnić. Kiedy rozkoszowałam się zimną wodą spływającą po moim ciele, poczułam coś za sobą. Ręce Liama znalazły się na moich biodrach, przyciągając mnie do jego klatki piersiowej.
- Liam, nie mam humoru – westchnęłam.
- Chciałem cię tylko umyć, nic więcej – zapewnił, więc się poddałam i przystałam na propozycję.
Sięgnął po owocowy szampon do włosów i zaczął wmasowywać go w skórę mojej głowy. Dzięki jego ruchom trochę się rozluźniłam, a to był dopiero początek. Jak tylko spłukał szampon z moich włosów, nalał sobie na ręce czekoladowy żel pod prysznic i zaczął nacierać nim moje ciało aż powstała piana. Dzięki takim czynnościom jak wspólny prysznic (i nic poza tym) zawsze tracę na chwilę poczucie teraźniejszości i zapominam o wszystkich zmartwieniach, ciesząc się tym co się dzieje w danym momencie. Kiedy Liam skończył mnie mydlić spłukałam pianę i nie czekając na niego, wyszłam spod prysznica. Osuszyłam się jednym z ręczników wiszących na uchwycie obok kabiny, podczas gdy drugi, mniejszy, zakręciłam na włosach. Założyłam bieliznę i wcześniej przygotowane ubranie, a następnie weszłam do sypialni i przy toaletce zaczęłam suszyć włosy. Po ułożeniu fryzury, wzięłam się za lekki makijaż. W międzyczasie dostrzegłam Li w lustrze, który był tylko w ręczniku, który miał okręcony wokół bioder. Przez jakiś czas go obserwowałam, bo co jak co, ale ciało to on ma boskie. Podszedł do szafy i wyciągnął z niej parę bokserek oraz białą koszulkę na grube ramiączka i szare jeansy. Pewnego dnia, Payno stwierdził, że skoro przebywa w moim mieszkaniu dość często, to powinien mieć tu jakieś swoje ciuchy, by nie musiał codziennie wracać do domu i się przebierać, to samo jeśli chodzi o mnie. Również mam swoje ubrania u niego z tym, że ja zajęłam 2 półki i kilkanaście wieszaków, a on tylko 1 półkę, ale to mały szczegół.
Kiedy skończyłam się malować, założyłam kolczyki i bransoletki pasujące do stroju oraz czarne szpilki z ćwiekami na obcasie i czarne Ray-Bany.
- Ślicznie wyglądasz – chłopak wymruczał mi do ucha. - Ale czegoś ci brakuje – odwróciłam się przodem do niego i zobaczyłam, że trzyma w dłoni pierścionek.
Gdy nie zareagowałam, chwycił mnie za rękę i wsunął go na odpowiedni palec.
- Porozmawiaj ze mną – spojrzałam w górę i zobaczyłam, że się we mnie uważnie wpatruje.
- Liam – westchnęłam.
- Wiem, że nie chcesz gadać, ale proszę. Im wcześniej to załatwimy, tym lepiej – pociągnął mnie w stronę już zasłanego łóżka. - O co chodzi?
- Nie zrozumiesz – pokręciłam głową.
- To mi wyjaśnij – naciskał.
- Uważam, że twoje oświadczyn były niepotrzebne.
- Auć – skrzywił się.
- W sensie, były urocze i romantyczne, no i po prostu idealne, ale nie trafione w czasie. Jesteśmy za młodzi by robić taki krok.
- Więc to o to chodzi? Kocham cię i chciałem by cały świat o tym wiedział...
- Czyli zrobiłeś to na pokaz? By zaznaczyć swoją własność? - zmarszczyłam brwi.
- Nigdy! - zaprzeczył. - Nie uważam cię za moją własność. Jesteś osobą, którą kocham i która kocha mnie.
- Nie wystarczało ci to, że byłam twoją dziewczyną? I tak wszyscy o tym wiedzieli, bądź co bądź jesteś celebrytą i trochę o tobie głośno w mediach.
- Wystarczało mi to, ale chciałem więcej, jaki w tym problem?
- Może taki, że ja nie jestem gotowa na ten krok? Przez te zaręczyny czuję się ograniczona, jakbym straciła wolność...
- Czyli nie uważasz, że w przyszłości moglibyśmy być znów razem? Skoro chcesz wolności, to po co ci w ogóle związek? - zapytał spokojnie, ale wiem, że się w nim gotuje.
- Nie o to mi chodziło! - odparłam od razu. - Po prostu nie wiem jak to określić... ale na pewno nie miałam namyśli nowego związku z kimś innym.
- No to co cię „ogranicza”? - zrobił cudzysłów w powietrzu przy ostatnim słowie.
- Uważam, że jesteśmy za młodzi na małżeństwo, a skoro się zaręczyliśmy, niedługo nadejdzie ten krok, a potem wszyscy będą na nas naciskać i pytać o dzieci, a sorry, ale ja nie mam zamiaru w wieku 24 lat mieć dziecka!
- Nie musimy brać jeszcze ślubu... - zaczął, ale od razu mu przerwałam.
- Teraz tak uważasz, ale za miesiąc lub dwa zapragniesz małżeństwa, a potem dzieci, których ja nie chcę! Poza tym, nawet o tym nie rozmawialiśmy. Uważam, że coś takiego powinno się najpierw przedyskutować. Nie znamy się aż tak strasznie długo...
- Znam cię wystarczająco dobrze by wiedzieć, że chcę spędzić z tobą całe swoje życie.
- Wciąż mam przed tobą tajemnice dotyczące mojej przeszłości.
- A ja nie chcę ich znać. Dla mnie liczy się teraźniejszości i przyszłość. Jeśli byłoby to coś ważnego, jestem pewien, że byś mi o tym powiedziała. Niektóre rzeczy pewnie i tak wyjdą w przyszłości.
- Jeśli tak uważasz... - wzruszyłam ramionami.
- Tak, tak samo jak to, że nie śpieszno mi do małżeństwa. Też uważam, że jesteśmy za młodzi. Chciałem jedynie zrobić krok do przodu, następny zrobimy, gdy będziesz na to gotowa – przyciągnął mnie do siebie i pocałował, na co się uśmiechnęłam. - Nie chcesz dzieci? - zapytał, po chwili, niepewnie.
- Myślę, że chcę – przyznałam. - Po prostu jeszcze nie poczułam instynktu macierzyńskiego, to pewnie jakiegoś dnia nadejdzie... ale na pewno nie prędko. Nie to żeby coś, ale nie chcę skończyć jak moja matka. Przeze mnie musiała przerwać swoją karierę, co prawda wyszło jej to na dobre, ale wiem, że chciałaby być modelką.
- To nie twoja wina – ścisnął mnie mocniej. - Widocznie tak miało być i jestem przekonany, że Sara nie obwinia cię o to.
- Nie powie tego na głos, ale gdyby nie zaszła w ciążę, jeszcze przez długi czas byłaby modelką. Mi też się to podoba i nie chcę tego na razie tracić. Oboje robimy kariery i dziecko by nam w tym nie pomogło.
- Zgadzam się z tym. Ja chciałbym mieć dzieci, ale zdecydowanie nie teraz i nie w najbliższej przyszłości. Chcę się tobą nacieszyć, a poza tym nie jestem w stanie się tobą dzielić – cmoknął mnie w głowę. - Oczywiście gdybyśmy wpadli, to jak najbardziej bym to zaakceptował i zadbał bym o ciebie... Oraz postaralibyśmy się, żebyś wróciła do zawodu.
- Ale i tak nie mam zamiaru „wpaść”. Bo szczerze? Mimo twoich starań i tak bym nie wróciła do bycia modelką. Stałabym się gruba...
- Nigdy nie będziesz gruba – zaprzeczył. - A nawet jeśli to na pewno będziesz przepiękna. A ciała zawsze da się pozbyć, nawet po ciążowego.
- A kto by się zajął dzieckiem? Ty byłbyś w trasie, a ja bym musiała siedzieć w domu.
- Mamy rodziców i znajomych, którzy by nam pomogli... dalibyśmy radę.
- Mimo to nie chcę teraz dzieci, więc zmieńmy temat. A no i masz pilnować swój karabin.
- Wiesz co? Zawsze mi powtarzasz, że niszczę romantyczny klimat... ty niszczysz za to powagę sytuacji – uśmiechnął się cwano.
- Jasne – mruknęłam i wtuliłam się w niego mocniej. - To chyba nasza najpoważniejsza rozmowa, jaką odbyliśmy dotychczas.
- Zgadzam się – przytaknął mi. - Przepraszam, powinienem był wcześniej z tobą o tym porozmawiać i wybadać teren, zanim posunąłem się tak daleko.
- Już jest okej – posłałam mu pocieszający uśmiech. - Chciałeś mi zrobić niespodziankę, a ja wszystko zepsułam...
- Nic nie zepsułaś – uciszył mnie. - Przestraszyłaś się i tyle. To chyba naturalna reakcja. Zmieniając temat, co z tym sklepem?
- Trzeba zrobić zakupy, bo nie ma nic do jedzenia – westchnęłam wdzięczna na zmianę tematu.
- No to ruszamy – chwycił mnie pod ramię i pociągnął w stronę drzwi. - Mówiłem ci już, jak ślicznie wyglądasz? - zapytał, gdy pomagał mi włożyć jeansową kurtkę.
- Owszem mówiłeś – zaśmiałam się.
- W takim razie... - zbliżył się do mnie i zassał płatek ucha. - Wyglądasz seksownie – wymruczał mi do ucha swoim uwodzicielskim głosem.
- Dziękuję – zarumieniłam się, ale nie poddałam. - Ty także wyglądasz smakowicie – przejechałam palcem wskazującym po jego ramieniu, wpatrując mu się w oczy i przejechałam językiem po wargach.
- Nie rób tak więcej – jęknął rozdarty. - Wygrałaś.
- Ja zawsze wygrywam – pchnęłam go palcem w klatę i wymijając go podeszłam do drzwi.
- Bo ci na to pozwalam – zauważył. - Dla mnie największą wygraną było zdobycie ciebie.
- Ugh, wygrałeś tą partię, ale pamiętaj, ja się tak łatwo nie poddaje – zmarszczyłam brwi i wyszłam na korytarz.
Przywołałam windę, która po chwili znalazła się na odpowiednim piętrze. Wsiedliśmy do pustego pomieszczenia.
- Na dole mogą być reporterzy – przyjemną ciszę przerwał Liam. - Na Twitterze pojawiły się zdjęcia jak wchodzimy do twojego bloku...
- Przed fanami nic się nie da ukryć – odpowiedziałam bez emocji.
- Rozmawialiśmy już o tym – westchnął. - Po prostu to olej. Staraj się żyć jakby tego nie było.
- Jest okej. Zgodziłam się na wyjście za ciebie, więc teraz muszę się zmierzyć ze światem – posłałam mu uspokajający uśmiech.
- To dobrze – również się uśmiechnął. - I nie udzielaj żadnych wywiadów, prośba od Modestu.
- Jasne – przytaknęłam, gdy drzwi od windy się otworzyły na parterze.
Wysiedliśmy z windy i ruszyliśmy w stronę drzwi wyjściowych. Liam objął mnie ręką w tali, a drugą założył mi na nos moje okulary.
- W razie, gdyby cykali zdjęcia z fleszem – wyjaśnił i sam również włożył swoje.
Odetchnęłam głęboko, a mój narzeczony otworzył przed nami drzwi frontowe. Kiedy wyszliśmy na zewnątrz, tak jak się tego spodziewaliśmy, przywitały nas błyski fleszy oraz okrzyki paparazzi.
Paula, Liam! Co skłoniło was do takiego kroku?”
Paula, jesteś w ciąży?”
Liam, czy to jakiś chwyt marketingowy?”
- Bez komentarza – odpowiedział Li i wypchnął mnie z miejsca, gdzie byliśmy „otoczeni”.
Jak tylko oddaliliśmy się trochę od zbiorowiska, które na szczęście za nami nie poszło – albo przynajmniej zachowało stosowną odległość – zobaczyliśmy kawałek dalej grupkę fanek One Direction.
- Chyba zadzwonię po ochronę – mój towarzysz mruknął jakby do siebie.
- Ta, powinieneś to zrobić... tak na wszelki wypadek – przytaknęłam mu wpatrując się, w grupkę, która jeszcze nas nie rozpoznała.
- Na wszelki wypadek – mruknął i wyciągnął z kieszeni jeansów telefon. Zamienił kilka słów, zapewne z Paul'em i schowawszy z powrotem telefon, splótł nasze dłonie. - Już jadę – wymruczał mi do ucha i cmoknął w usta. - To się kiedyś zmieni.
- Wiem, wszystko jest w porządku – posłałam mu uspokajający uśmiech.
Ruszyliśmy w dalszą drogę i znaleźliśmy się na tyle blisko fanek, że nas zauważyły. Zdecydowaliśmy się zatrzymać by poczekać na przyjazd ochrony, a w tym czasie Liam rozdawał autografy i robił sobie zdjęcia, na których pojawiałam się także ja. Przez cały czas Li trzymał mnie blisko siebie i nie chciał puścić, co wcale mi nie przeszkadzało. Po 15 minutach, niedaleko nas, zatrzymał się mini van, z którego wysiedli ochroniarze, Sandy i Philippe. Pożegnaliśmy się z fankami i podeszliśmy do nich.
- Więc o co chodzi? - zapytał ten pierwszy.
- Chcieliśmy jedynie zrobić zakupy, a przed hotelem napadli na nas paparazzi – odpowiedział mu Liam, gdy wsiadaliśmy do vana.
- Wasi managerowie to przewidzieli i dlatego mieliśmy trzymać się w pobliżu – dopowiedział Philippe.
- To dobrze – przytaknął Li i obejmując mnie w tali, przysunął do swojego boku.
Po 10 minutowej podróży wozem, w końcu zatrzymaliśmy się na parkingu, przed supermarketem. Wszyscy wysiedliśmy i udaliśmy się do sklepu. Zrobienie zakupów nie zajęło nam dużo czasu. Gdy kupiliśmy najpotrzebniejsze rzeczy, ruszyliśmy w drogę powrotną do domu, tyle że na piechotę. Po drodze spotkaliśmy jeszcze trochę fanów oraz dziennikarzy, ale tym razem nie musieliśmy się tym przejmować. Kiedy dochodziliśmy już do mojego budynku, nasze telefony się rozdzwoniły. Oboje odebraliśmy i po zamienieniu kilku zdań, rozłączyliśmy się.
- Mam dziś wywiad w Alan Carr: Chatty Man – zmarszczyłam brwi patrząc na mojego towarzysza.
- My również – przytaknął mi, również zbity z tropu. - Czyli... - zaczął.
- Chodzi o zaręczyny – dokończyłam za niego z westchnieniem.

Wieczorem, siedzieliśmy wszyscy razem w jednej garderobie. Chłopaki się wygłupiali, a ja siedziałam, pogrążona w myślach, na sofie. Jasne było po co zostałam zaproszona, gdy One Direction miało wywiad.
- Kochanie, nie martw się – Liam usiadł obok mnie i przyciągnął do swojego ciała.
- Nie martwię się, tylko myślę – zaciągnęłam się jego cudownym zapachem.
- O czym?
- Co powiem w wywiadzie – wzruszyłam ramionami.
- Daj spokój, będzie jak będzie. Nie musisz mieć zaplanowanej odpowiedzi na każde możliwe pytanie – zauważył.
- Nie chcę zostać zaskoczona i niechcący powiedzieć coś, czego nie powinnam – wyprostowałam się.
- Wiesz co? - przysunął się ponownie do mnie i obrócił moją twarz w swoją stronę. - W tych show chodzi o to by być spontanicznym, a nie czytać ze scenariusza. Fani mają cię poznać, taką jaką jesteś, a nie jaką chcesz by cię widzieli. Dlatego się uspokój i przestań myśleć. Jesteś urocza i zabawna i każdy o tym wie. Nie twórz sztucznych scenariuszy. Jeśli chodziłoby tylko o fakty, dali by ci scenariusz z pytaniami, uwierz mi.
- Łatwo ci mówić. To nie tak łatwo nie myśleć... chociaż ty jesteś wyjątkiem.
- Widzę, że humor ci dopisuje – naburmuszył się.
- To chyba lepsze niż nie myślenie jak radzisz, bo tak to myślę o czymś innym. A i tak w ogóle to radzę ci zacząć myśleć, bo może ci tak zostać... nie, czekaj. Już zostało.
- Dobre – rzucił Louis śmiejąc się.
- Będę to znosił tylko dlatego, że cię kocham – nachylił się do mnie i musnął moje usta.
- Jasne – prychnęłam. - Po prostu nie wiesz co powiedzieć.
- Okej, to siedź tu sama – chciał wstać, ale byłam szybsza i usiadłam mu okrakiem na kolanach.
- Ja też cię kocham – połączyłam nasze usta, na co chłopak od razu odpowiedział.
- Wolę jak się kłócicie – mruknął Niall.
- Nie będziemy się już nigdy kłócić – zapewnił Li, patrząc mi w oczy.
Oddałam mu uśmiech, w chwili, w której zostałam zawołana na make-up. Zajęłam wyznaczone miejsce i pozwoliłam się przygotować do wyjścia na plan. Kiedy Lou postanowiła mnie uczesać, chłopcy zostali wezwani. Przeniosłyśmy się z Lou tak by siedzieć przed telewizorem i móc być na bieżąco. Alan zapowiedział chłopaków, którzy zaczęli schodzić po schodach, podczas gromkich braw. Każdy po kolei przybił piątkę z prowadzącym i zrobił męski uścisk, a później usiedli na sofie. Carr zaproponował im coś do picia, jak zwykle przy tym żartując.
- Okej, więc co tam u was? - zapytał przechodząc do sedna.
Harry zaczął mu opowiadać o ostatnich dniach, podczas gdy Niall i Louis wcinali jakieś żarty, na które Alan nie został obojętny. Po kilkuminutowych przekomarzaniach i dziwnych zadaniach, przyszła kolej abym do nich dołączyła. Poszłam za kulisy i czekałam aby mnie zapowiedziano.
- Przyszedł czas aby zaprosić do nas kolejnego gościa. Przed wami Paula Night – zawołał, a na sali rozniosły się oklaski.
To był mój znak. Chwyciłam się poręczy i zaczęłam powoli schodzić w dół, co nie było łatwe ze względu na moje obcasy. Kiedy byłam w połowie schodów, podszedł do mnie Liam i chwycił pod rękę, co nie powiem, ale ułatwiło mi schodzenie po schodach.
Gdy już byliśmy na dole, pocałował mnie w policzek i popchnął lekko w stronę Alana.
- Witaj kochanieńka – przyciągnął mnie do uścisku.
- Hej Alan – oddałam uścisk.
- Wyglądasz zniewalająco – rzucił odsuwając mnie na odległość prostych ramion i przyglądając mi się.
- Znalazł się skromny – posłałam mu szeroki uśmiech. - Niezły z ciebie przystojniak.
- Wiem – mrugnął do mnie, a wszyscy zaczęli się śmiać. - Dołączmy do reszty.
Jak tylko wypowiedział te słowa, podszedł do nas Liam i splótł nasze ręce. Poddałam się temu, bo wiedziałam, że w ten sposób chce pokazać, że do niego należę. Kiedy znaleźliśmy się przy kanapach, Payne usiadł i pociągnął mnie na swoje kolana.. Spojrzałam na niego zdziwiona i zsunęłam się z nich na miejsce obok.
- Przestań – wyszeptałam i z powrotem się uśmiechnęłam.
- Chcesz coś do picia? - zapytał Carr.
- Poproszę – przytaknęłam, a on wyciągnął ze swojej mini lodówki kolorowy napój, który mi podał wraz ze szklanką i puścił oczko.
Od razu dłoń Liama znalazła się na moim kolanie. Westchnęłam na jego czyny, ale pozwoliła mu zostawić rękę. Niech się czuje dowartościowany.
- Liam, nie musisz czuć się zagrożony – odezwał się prowadzący. - Staram się być tylko miły – wzruszył ramionami.
- On tak zawsze – zauważył Niall. - Chodzi za nią nawet do łazienki – wszyscy się zaśmiali, na co się zarumieniłam, choć to nie prawda.
- Nie prawda – zaprzeczył Li, ale ewidentnie już mu się poprawił humor. - Dbam tylko o nią, a do łazienki chodzi sama – zaśmiał się tak jak reszta, a mi kamień spadł z serca, bo podirytowany Liam jest nieprzyjemny.
- Okej – przytaknął ze śmiechem Alan. - Paula, co tam u ciebie? Jak się rozwija twoja kariera? Dla tych co nie wiedzą, Paula jest modelką i projektantką ubrań.
- Wszystko się układa. Od niecałego roku jestem modelką Victoria's Secret i tak jak wspomniałeś projektuję własne kolekcje w firmie mojej mamy „Sara Night” – uśmiechnęłam się.
- Liam, pewnie jesteś z niej dumny – stwierdził prowadzący.
- Nawet nie wiesz jak bardzo – Li wypowiadając te słowa patrzył mi głęboko w oczy, a po planie rozeszło się „aww” (nie wiem czy wspomniałam, ale to program na żywo z publicznością).
Zyskując odwagę, musnęłam jego wargi i z powrotem odwróciłam się do Alana.
- Wyglądacie razem przeuroczo – wyszczerzył się. - Zdradźcie nam jak wygląda wasza sytuacja? Wczoraj wydarzyło się coś bardzo interesującego...
- Tak, Liam mi się oświadczył – po planie rozeszły się wiwaty i oklaski na co się zaśmiałam.
- Mogę zobaczyć pierścionek? Jestem przekonany, że każdy z fanów chce go zobaczyć z bliska.
- Jasne – wyciągnęłam w jego stronę rękę z pierścionkiem.
- Oh, jest prześliczny. Liam masz boski gust, sami zobaczcie – kamera skierowała się na moją dłoń.
- Kiedy szukałem odpowiedniego pierścionka, zwiedziłem chyba z 10 sklepów z biżuterią, aż w końcu to cacko przypadło mi do gustu – Li się pochwalił.
- Paula, wiedziałaś wcześniej o zamiarach Liama?
- Nie miałam zielonego pojęcia o jego zamiarach. Co w sumie dało się zauważyć po mojej wczorajszej reakcji. Liam był tak romantyczny i pomysłowy, że aż się popłakałam.
- Jak wpadłeś na taki pomysł? - zwrócił się do Liasia. - To zdecydowanie był nietuzinkowy pomysł.
- Cóż, tak naprawdę nie zastanawiałem się nad tym za długo. Chciałem być oryginalny, a także by Paula zapamiętała to na zawsze. Akurat mieliśmy mieć koncert w Londynie na zakończenie trasy, więc stwierdziłem, że to idealna okazja. Kiedy Pauli nie było w pobliżu, zadzwoniłem do Sary i poprosiłem o rękę jej córki. Później wszystko poszło jak z płatka. Chłopaki pomogli mi dopiąć wszystko na ostatni guzik, a moim zadaniem było jedynie dopilnować by nikt się wygadał i znaleźć pierścionek – przytulił mnie do siebie, trzymając rękę na mojej tali.
- Myślę, że ci się udało – przytaknął Carr.
- Ja to wiem – puściłam oczko do Liama.
- Co z dalszymi planami? Wiem, że dopiero co się zaręczyliście, ale... - wzruszył ramionami. - Planujecie już coś? Ślub, dzieci? A może najpierw wspólne mieszkanie?
- Tak właściwie, to mieszkamy razem od dawna. Nie mamy jedynie własnego gniazdka...
- Tylko moje mieszkanie, ale nie spędzamy tam za dużo czasu. Wolimy towarzystwo naszych przyjaciół – przerwałam mojemu chłopakowi.
- Na razie wszystko zostanie po staremu, a co później, to zobaczymy – chłopak musnął moje czoło wargami. - Chcemy wszystko rozegrać powoli.
- Jesteście bardzo zgrani. Mam nadzieję, że dostanę zaproszenie na ślub – puścił do nas oczko, a wszyscy się zaśmiali. - A co z resztą? Jak tam wasze związki? Zmieniło się coś ostatnio? - Alan zwrócił swoją uwagę na pozostałych chłopaków, a ja się trochę rozluźniłam w uścisku Liama.
Chłopak cmoknął moją skroń i przytulił mocniej do siebie. Przez następne kilkanaście minut, chłopaki odpowiadali na przeróżne pytania i docinki Carr'eja. Braliśmy też udział w pojedynku na taniec, co jest chyba rytuałem Alana, ale on się zastrzegał, że chciał jedynie pokazać chłopakom nowe ruchy i skopać ich „seksowne tyłki”. Kiedy program zbliżał się ku końcowi, mój brzuch strasznie bolał od nadmiaru śmiechu.
- Nadszedł czas na występ One Direction z piosenką „Little White Lies” - zapowiedział występ prowadzący, a zespół zajął miejsca na scenie.
Po ukończeniu utworu pożegnaliśmy się z widzami i opuściliśmy studio.


Witam po... bardzo długiej przerwie.
Jak zwykle przepraszam za zwłokę, ale podczas wakacji chciałam odpocząć, a wraz z rozpoczęciem roku szkolnego zwaliła się na mnie nauka i dodam, że blokada wcale nie pomogła.
Jest to OSTATNI rozdział opowiadania o Piamie.
Na epilog musicie niestety jeszcze trochę poczekać. Myślę, że może uda mi się go dodać jakoś w przyszłym miesiącu jak znajdę trochę czasu.
Mam nadzieję, że rozdział (mimo, że nudny) się spodobał tak jak i cała historia.

Do usłyszenia przy epilogu xx

czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział 58

Maj 2014, Londyn

Z bardzo przyjemnego snu, na jawę, ściągnął mnie huk.
- Cholera – ktoś warknął.
Uchyliłam lekko oczy i zobaczyłam Liama zbierającego coś z ziemi.
- Liam? - zapytałam zdziwiona, a chłopak od razu podniósł głowę i spojrzał na mnie.
- Przepraszam, kochanie. Idź spać – usiadł przy mnie na łóżku.
- Która godzina? Dlaczego już nie śpisz? - zadawałam pytania wciąż półprzytomna.
- Ósma, wiem, że to środek nocy, więc idź spać – wciąż nalegał. - Mam próbę przed koncertem – kiedy to powiedział, dopiero zdałam sobie sprawę, że jest całkowicie ubrany.
- Poczekaj, pójdę z tobą – już chciałam wstać, ale chłopak mnie zatrzymał.
- Nie, kotek, jesteś zmęczona i raczej na pewno jak wstaniesz, poczujesz skutki kaca.
- Po co wam próba, skoro to nie pierwszy koncert?
- Bo to bardzo ważny koncert, dlatego musisz być w bardzo dobrym stanie, więc prześpij się jeszcze.
- Nie przekonam cię? - zapytałam, a on pokręcił głową. - No dobra, ale zadzwonisz później?
- Jak tylko będę mógł. Kocham cię – cmoknął mnie w czoło i wstał z łóżka.
- Ja ciebie też – mruknęłam i powróciłam do krainy snów, bo tak jak to Liam stwierdził, to nie moja pora.
~*~
- Wciąż nie dociera do mnie, czemu musieli tak wcześnie wyjść – westchnęłam.
Obudziłam się około jedenastej i teraz siedzę razem z dziewczynami w kuchni jedząc śniadanie.
- Bo mają próbę, Liam ci chyba mówił – zauważyła Martyna.
- No tak, ale o tak wczesnej porze? Jak mieli próby w nowych miejscach to nawet wtedy szli jakoś w południe, a teraz przecież to już kolejny koncert w tym samym miejscu. Czy nie wydaje wam się to dziwne?
- Chyba za bardzo to analizujesz – Carol wywróciła oczami. - Skoro poszli, to znaczy, że musieli.
- Dokładnie, nie we wszystkim jest ukryte dno – przytaknęła jej Julka.
- Ej, wszystkie przeciwko mnie? To trochę dziwne – zmarszczyłam brwi.
- Po prostu odpuść – pokręciła głową Martyna i wróciła do jedzenia swoich płatek.
- Okej – westchnęłam poddana. - A może do niego zadzwonię?
- Założę się, że gdyby tylko mieli chwilę wolnego, Liam by do ciebie zadzwonił, nie panikuj – Carol wywróciła oczami.
- Może myśli, że jeszcze śpię? - zasugerowałam.
- Liam zna cię na tyle dobrze, że wie o której wstajesz – rzuciła Julka. - Nie wiem o co ci chodzi.
- O nic mi nie chodzi, to po prostu... dziwne. A znacie mnie doskonale i dobrze wiecie, że do tego typu rzeczy mam szósty zmysł. Coś się święci – przytaknęłam sama sobie.
- Chłopaki przecież wspominali, że to jakiś ważny koncert, to pewnie dlatego – do kuchni weszła Eleanor.
- Może masz rację... - zmarszczyłam brwi. - Wyczuwam jakąś intrygę.
- Po prostu do niego zadzwoń i miejmy to z głowy – westchnęła poirytowana, zapewne moim zachowaniem, Martyna. - Wiem, że inaczej nie odpuścisz.
Przytaknęłam jej, ale postanowiłam najpierw dokończyć moje śniadanie, w którego skład wchodzi jogurt owocowy i czarna kawa na kaca.
Może to i racja i faktycznie za bardzo przesadzam, ale bądźmy szczerzy, czy to nie jest dziwne? Wczoraj wszyscy poszliśmy do klubu i jedynymi osobami, które się porządnie zlały byłam ja, Carol i Eleanor. No okej, chłopaki mają ten „ważny” koncert, więc musieli odpuścić... ale mimo wszystko wiem, że coś się dzieje. Liam już od jakiegoś czasu dziwnie się zachowuje, oczywiście nie zawsze, ale często mu się to zdarza... To powinno chyba usprawiedliwić moją małą paranoję, jednak muszę dodać, że ja nigdy się nie mylę... Dlatego też zaraz po zjedzeniu mojego jogurtu, udałam się na górę do naszej wspólnej sypialni i zaczęłam szukać mojego telefonu, który jak zwykle gdzieś się zawieruszył. Gdy tylko go znalazłam, rozsiadłam się na łóżku i wybrałam odpowiedni numer.
- Hej, kotek – usłyszałam po kilku sygnałach dobrze mi znany głos.
- Hej, misiaczku. Nie przeszkadzam? - uśmiechnęłam się sama do siebie. Uwielbiam kiedy nazywa mnie kotkiem.
- Skądże, ty nigdy nie przeszkadzasz. Jak się czujesz? Nie masz kaca?
- Mam, ale zdecydowanie był by gorszy, gdybym wstała wcześniej, a czuję się dobrze, zwłaszcza teraz. A co u ciebie?
- Cieszę się, że rozmowa ze mną sprawia, że czujesz się lepiej. U mnie wszystko w porządku, tęsknię za tobą, ale niestety mamy strasznie dużo spraw do załatwienia – westchnął.
- Jakich spraw? - zapytałam ciekawa i usiadłam głębiej na łóżku, krzyżując nogi.
- Jak zawsze ciekawska – zaśmiał się. - Niestety nie mogę ci powiedzieć. Dowiesz się wszystkiego później.
- Może jakoś wytrzymam – westchnęłam. - Ja też za tobą tęsknię i chyba nawet bardziej od ciebie, bo zaczynam świrować.
- Na pewno nie tęsknisz bardziej ode mnie – drażni się ze mną. - A jeśli chodzi o świrowanie, to jestem przekonany, że to nic takiego. Rozluźnij się i spędź czas z przyjaciółkami. Macie w końcu cały dom do własnej dyspozycji, aż do wieczora...
- Jak to do wieczora? - przerwałam mu. - Nie wrócicie na obiad?
- Nie, mamy zbyt dużo do zrobienia. Zobaczymy się dopiero na koncercie.
- Koncert zaczyna się dopiero za 9 godzin... - marudziłam. - Nie mogę do was przyjechać? Moglibyśmy spędzić twój wolny czas razem.
- Uwierz mi kotek, chciałbym, ale to nie możliwe. Weź dziewczyny i idźcie do jakiejś kosmetyczki czy coś, albo do spa. Zrelaksujecie się, pogadacie i czas na pewno szybko wam minie.
- No nie wiem...
- Skarbie, nie chcę byś się nudziła beze mnie w domu, a wiesz, że nie możemy się spotkać. Ten koncert jest naprawdę bardzo ważny i nie mam aż tak dużo czasu wolnego, który mógłbym spędzić z tobą. Dlatego musisz sobie jakoś zapełnić czas.
- No dobrze – westchnęłam poddana. Ma trochę racji. - Zrobię się dla ciebie na bóstwo – uśmiechnęłam się szeroko mimo że mnie nie widzi.
- Jeśli chodzi o robienie z siebie bóstwa, mam dla ciebie sukienkę, którą chciałbym byś dziś założyła.
- P... - zaczęłam, ale nie dane mi było dokończyć.
- Nie pytaj „po co?” i „kiedy znalazłem na to czas”, po prostu to zrób. Bardzo mi na tym zależy.
- Dla ciebie wszystko – uśmiechnęłam się lekko.
- Cieszę się i naprawdę nie mogę się doczekać aż ją z ciebie zdejmę... Nasza stylistka wpadnie do ciebie jakoś pod wieczór i pomoże ci się przygotować, a ja teraz kończę, bo Paul nas wzywa. Kocham cię kotek.
- Ja ciebie też kocham, misiu – chłopak zaśmiał się na moje słowa
- Do zobaczenia na koncercie.
- Do zobaczenia – uśmiechnęłam się i rozłączyłam połączenie.
~*~
- Przypomnij mi, że mam podziękować Liamowi za to, że wpadł na tak genialny pomysł – westchnęła rozanielona Martyna.
- Wszystkie musimy mu podziękować – zauważyła Carol.
- Wiecie co? Najlepsze podziękowanie możesz dać mu tylko ty, Paula – zwróciła się do mnie Julka. - Porządnie go wymęcz w naszym imieniu.
Po jej słowach wszystkie zaczęły się śmiać, a ja tylko pokręciłam głową. Ale dziewczyny miały rację. Mój chłopak podpowiedział nam fantastyczny pomysł na spędzenie popołudnia, a mianowicie udałyśmy się do spa. Jesteśmy właśnie u kosmetyczek, które robią nam manicure i pedicure, po tym jak byłyśmy na czekoladowym masażu ciała oraz saunie. Dzięki tym zabiegom naprawdę się rozluźniłam i całkowicie zapomniałam o mojej małej paranoi, a także dostałam szansę na odświeżenie swojego wyglądu. Pomijając te miłe zabiegi, wraz z dziewczynami postanowiłyśmy zrobić sobie także depilację woskiem i serio, nie było to zbyt przyjemne, ale rezultat jest boski. Kiedy manicurzystka skończy robić mi paznokcie, a wyznaczyłam jej nie lada zadanie, planuję udać się jeszcze do fryzjerki i podciąć odrobinę włosy. Mogłabym ją co prawda poprosić także o ułożenie ich, ale stwierdziłam, że nie wiem jaką sukienkę Liam miał na myśli oraz co będzie do niej pasować.
- Możecie być pewne, że mu podziękuję – skwitowałam. - Może lepiej dziś zostaniemy u mnie – myślałam na głos.
- Nie wiem czy to dobry pomysł – pokręciła głową Eleanor.
- Dlaczego? - zapytałam od razu, a reszta dziewczyn zamarła.
- To prawda, że Liam zasłużył na ogromne podziękowania, ale to nie zmienia sprawy, że na pewno będzie zmęczony po dzisiejszym koncercie, no i mają bardzo napięty grafik. Na pewno chcesz go wymęczyć jeszcze bardziej?
- No masz rację – przytaknęłam jej, a reszcie spadł kamień z serca. - Przy was będziemy musieli się opanować, poza tym mój misiaczek powiedział, że nie może się doczekać aż zdejmie ze mnie dzisiejszą sukienkę.
- Jaką sukienkę? - zapytała Julka ewidentnie chcąc zmienić temat. O co chodzi?
- Rozmawiałam z Li i powiedział, że chciałby bym założyła sukienkę, którą dla mnie przygotował. A jako, że to nie pierwszy raz, wiem, że będzie prześliczna.
- Tak, gust to on ma – potwierdziła Martyna.
- Chyba raczej jego kolega w spodniach go ma – zaśmiała się Carol.
- Nie prawda – oburzyłam się. - Ta sukienka na naszą pierwszą randkę była skromna.
- Bo to były początki, on nie jest głupi. Nie zdziw się jak będzie mega obcisła i ledwo ci zasłoni tyłek, poważnie.
- Nie pozwoliłby mi włożyć takiej sukienki, bo byłby zazdrosny jakby jakiś facet na mnie spojrzał, a poza tym, jak sama stwierdziłaś nie jest głupi, a przecież na koncercie będzie dużo młodzieży i to by było niestosowne.
- Ona ma rację – przytaknęła mi Martyna. - Sorry Carol.
- Okej, ale na pewno będzie to coś mega seksownego – wciąż brnęła.
- Tego mogę być pewne – zaśmiałam się a reszta do mnie dołączyła.
~*~
Punkt 18 przyjechała Lou – stylistka One Direction – wraz z pokrowcem na odzież, w którego środku zapewne znajdowała się kreacja wspomniana przez Liama i kuferkiem zapewne z kosmetykami.
- Mamy tylko godzinę, więc lepiej się pośpieszmy – rzuciła na wstępie i zaciągnęła mnie w stronę mojej i Liama sypialni. - Widzę, że podcięłaś włosy i zrobiłaś manicure. To dobrze, choć włosy sama mogłam ci podciąć, ale dzięki temu zyskałyśmy jakieś 20 minut.
- Ciebie też miło widzieć – zaśmiałam się gdy już znalazłyśmy się pokoju.
- Mówiłam, że nie mamy na to czasu. Chodź, najpierw zrobię coś z twoimi włosami, a później weźmiemy się za makijaż.
- A mogę chociaż zobaczyć sukienkę? - zapytałam gdy sadzała mnie na krześle przy biurku.
- Jest bardzo ładna i czarna, musisz mi uwierzyć na słowo, Liam ma genialny gust.
- Wiem o tym – uśmiechnęłam się do niej, gdy ta zaczęła rozkładać swoje rzeczy, wyjęte z kuferka, na biurko.
- Dobrze, a teraz się odwróć. Planuję związać twoje włosy w koka. Masz lokówkę?
- Tak, jest w łazience.
- Okej – rzuciła i od razu ruszyła do wyznaczone miejsca, po chwili wracając z przyrządem do kręcenia włosów.
Kiedy podłączyła lokówkę do gniazdka i kontynuowała wyjmowanie potrzebnych jej przedmiotów na biurko, postanowiłam wybadać sytuację, bo nie uwierzycie, moja paranoja powróciła.
- Lou, widziałaś się z chłopakami? - zapytałam tak na rozluźnienie.
- Tak, musiałam ich wcześniej przyszykować, żeby zdążyć przyjechać do ciebie.
- Naprawdę? Nie musiałaś się tak wysilać. Mogłam się sama wyszykować...
- To dla mnie żaden problem, a nawet przyjemność. Dawno nie miałam okazji malować i czesać dziewczyny, oczywiście poza mną samą.
- To dobrze. Wiesz może o co chodzi z dzisiejszym koncertem?
- Podobno to jakiś ważny koncert, ale szczegółów nie znam, a co? - zapytała w ogóle nie wzruszona tym, że pytam.
- Po prostu strasznie mnie to zastanawia, bo Liam nie mówił nic o tym koncercie, aż do dzisiaj i myślałam, że może chociaż ty coś wiesz i mi powiesz.
- Z tego co słyszałam to tajemnica – chwyciła lokówkę i zaczęła kręcić moje włosy. - Więc nawet jeśli bym wiedziała to nie powiedziałabym ci. Chłopaki są moimi szefami, więc mimo że cię lubię, nie mogłabym tego zrobić.
- Rozumiem... Co planujesz zrobić z moimi włosami?
- Już ci mówiłam, że zwiążę je w koka, ale nie takiego zwykłego. Nie wiem jak ci to opisać, więc musisz poczekać na rezultat. Mam nadzieję, że masz jakieś czarne szpilki?
- No oczywiście, że mam – uśmiechnęłam się do niej i postanowiłam jej już nie przeszkadzać.
Kiedy Lou skończyła układać moje włosy, wzięła się za makijaż. Postawiłyśmy na delikatny makijaż, który podkreśli moje oczy. Jak makijaż został skończony, w końcu mogłam zobaczyć sukienkę, która okazała się być niesamowita – czarna sięgająca do połowy uda z wycięciem między piersiami. Z pozoru prosta, ale bardzo seksowna. Wysłałam Lou po moje czarne skórzane szpilki od Louboutin'iego, a sama wzięłam czarną koronkową bieliznę wraz z sukienką i udałam się do łazienki by się ubrać. Gotowa wyszłam z pomieszczenia wprost do pokoju, gdzie już czekała na mnie stylistyka wraz z moimi butami. Włożyłam je i stanęłam przed lustrem. To co zobaczyłam, odjęło mi mowę. Wyglądałam bosko oraz seksownie. Liam zdecydowanie ma gust i jeśli ktoś temu zaprzeczy to będę zmuszona mu przywalić. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia, a następnie założyłam długie, srebrne kolczyki w kształcie skrzydeł, pozłacano-białą bransoletkę oraz naszyjnik, który dostałam od Liama na Millenium Bridge. Do wszystkiego dołożyłam jeszcze czarną, skórzaną kopertówkę z pozłacanymi dodatkami, którą dostałam jakiś czas temu od mamy. Z psikałam się jeszcze moimi ulubionymi perfumami i byłam gotowa.
- Wyglądasz cudownie – pochwaliła Lou.
- Dziękuję, to głównie twoja zasługa – uśmiechnęłam się do niej szczerze.
- To moja praca – oddała uśmiech. - Ale zdecydowanie musisz podziękować Liamowi.
- Wiem, ta sukienka jest fantastyczna. Nie wiem jak mu się za to odwdzięczę.
- Myślę, że da ci jakąś podpowiedź – posłała mi tajemnicze spojrzenie. - A teraz lepiej chodźmy, bo się spóźnimy, a muszę jeszcze zobaczyć w jakim stanie są chłopcy i ich poprawić, bo znając życie coś już jest nie tak.
- No tak, niczego innego nie da się po nich spodziewać – przytaknęłam jej i razem udałyśmy się na dół i do samochodu, który już na nas czekał.
Czy to dziwne, że znów mam to samo uczucie, co wcześniej? Albo to, że jestem dziwnie podekscytowana i zdenerwowana? To oczekiwanie mnie dobija, albo dobija mnie fakt, że jestem daleko od mojego chłopaka przez cały dzień lub po prostu oszalałam. Pokręciłam głową by otrząsnąć się z moich dziwnych myśli i głęboko odetchnęłam.
Po półgodzinie byliśmy pod areną, na której ma się odbyć dzisiejszy koncert. Weszłyśmy tylnym wyjściem i nagle tak jakby mnie olśniło.
- Gdzie dziewczyny? - zapytałam łapiąc Lou za rękę.
- Pojechały jakiś czas przed nami – odpowiedziała i ruszyła z powrotem przed siebie, a ja podążyłam za nią.
Po kilku zakrętach oraz minięciu paru drzwi, w końcu dotarłyśmy do głównej garderoby, gdzie byli wszyscy poza Liamem.
- Paula, wyglądasz nieziemsko – powiedział Louis, czym zwrócił uwagę wszystkich na mnie.
- O Boże – pisnęły dziewczyny.
- Wyglądasz niesamowicie – wtrącił się Niall, a reszta mu przytaknęła.
- Liam ma naprawdę niezły gust – przytaknęła Carol. - Ale co do jednego się nie myliłam, jest krótka.
- Ale jest śliczna – broniła go Martyna.
- I mimo wszystko skromna – dodałam. - Nie wyglądam jak zdzira.
- No, tak z klasą – również dodała swoje trzy grosze Eleanor.
- A wracając do Liama, gdzie jest? - zapytałam marszcząc brwi.
Wszyscy się uśmiechnęli, a ja patrzyłam na nich jak na idiotów. To już nie są mi nawet w stanie odpowiedzieć, gdzie on jest?
- Tutaj, skarbie – poczułam ramiona oplatające mnie w tali.
Od razu się uśmiechnęłam i odwróciłam się, w uścisku, przodem do niego. Gdy tylko spojrzeliśmy sobie w oczy, od razu połączyliśmy nasze usta. Z początku delikatnie się muskaliśmy, ale przerodziło się to w coś namiętnego. Li przygryzł moją dolną wargę, na co westchnęłam i dałam mu możliwość wsadzenia języka do moich ust. Chłopak przyciągnął mnie mocniej do siebie, nie przerywając pocałunku. Od razu wplotłam palce w jego włosy, przyciągając go do siebie mocniej. Po kilku minutach, zabrakło nam powietrza, więc odsunęliśmy się od siebie. Liam oparł swoje czoło o moje i wpatrywał się w moje oczy, tak samo jak ja w jego.
- Stęskniłem się za tobą – musnął moje wargi.
- Ja za tobą też – westchnęłam i wtuliłam się w niego bardziej.
- Wiemy, że za sobą tęskniliście i w ogóle, ale moglibyście już przestać – przerwał nam Zayn.
- Poważnie wystarczy już tego migdalenia – dołączył się Tommo.
- Zwracam honor, tym razem to nie ty zniszczyłeś moment – uśmiechnęłam się krzywo i odsunęłam się trochę od niego, ale tak byśmy nie stracili kontaktu fizycznego.
- Oh, kotek – pokręcił głową przyglądając mi się. - Wyglądasz tak gorąco – przygryzłam kokieteryjnie wargę i spojrzałam na niego uwodzicielsko. - Chcesz bym cię tu przeleciał? Bo to zrobię jeśli nie przestaniesz – szepnął mi do ucha i przygryzł jego płatek.
- Myślę, że by im się to za bardzo nie spodobało – uśmiechnęłam się niewinnie.
- A ja myślę, że zdania byłyby podzielone – również się uśmiechnął, a ja wybuchłam śmiechem, bo co jak co, ale rację to on miał.
- Wiesz mimo że propozycja jest kusząca, to niestety masz zaraz koncert, więc może później? - zaproponowałam.
- Na pewno – przytaknął ochoczo i przyciskając mnie do swojego boku, poprowadził mnie do kanapy, gdzie siedział Louis i Niall.
Chłopak zajął wolne miejsce i pociągnął mnie na swoje kolana. Przez chwilę wierciłam się na chłopaku, bo nie chciałam by sukienka mi się pogniotła, gdy usłyszałam jęknięcie za sobą. Odwróciłam się do tyłu i zobaczyłam Li z przymkniętymi oczami oraz śmiejących się chłopaków.
- Co się stało? - uśmiechnęłam się lekko do mojego chłopaka.
- Kotek, błagam cię, nie rób tak – pokręcił głową i przygryzł wargę w grymasie.
- Musiałam poprawić sukienkę by się nie pogniotła. Gdybyś nie pociągnął mnie na swoje kolana, to by się nie wydarzyło.
- Jeśli ci nie wygodnie, to możesz wstać i usiąść gdzieś indziej – warknął rozdrażniony.
- Wiesz, że nie to miałam na myśli – obruszyłam się. - Ale jeśli ci to przeszkadza, to dobrze – już chciałam wstać, ale chłopak złapał mnie w pasie i przyciągnął do swojej klaty.
- Przepraszam – jęknął. - Wiesz, że jak jestem sfrustrowany, to robię się kapryśny – składał delikatne muśnięcia na moim odkrytym ramieniu. - Nie chcę się dzisiaj z tobą kłócić, nigdy nie chcę.
Pokiwałam energicznie głową na i uśmiechnęłam się szczęśliwa.
- Też nie chcę się z tobą kłócić – spojrzałam mu w oczy i pochyliłam się lekko, gdy zobaczyłam, że misiaczek chce mnie pocałować.
Cmoknęłam go w usta i wtuliłam się w jego klatkę. W międzyczasie dziewczyny siedziały na kanapie obok nas i rozmawiały o czymś wielce podekscytowane, tak samo jak chłopaki, których w międzyczasie poprawiała Lou.
- Chłopaki za chwile wchodzicie – usłyszeliśmy od jakiegoś faceta, który zajrzał do garderoby i po chwili zniknął.
- Kochanie, muszę się zbierać – Li wydął wargi patrząc na mnie smutno.
- Dobrze – westchnęłam i wstałam z jego kolan.
- Mam do ciebie prośbę – Liam stanął przede mną i potarł moje ramiona. - Zostaniesz z dziewczynami za kulisami? Koncert jest emitowany na żywo i nie chcę się rozpraszać tobą będącą na widowni – uśmiechnął się gdy wypowiadał ostatnie słowa.
- No dobrze – westchnęłam dramatycznie. - Ale w każdej przerwie musisz mi dawać buziaka by mi to wynagrodzić – również się uśmiechnęłam.
- Dam ci ich tyle ile będziesz chciała, a nawet więcej – musnął moje usta swoimi.
- W takim razie umowa stoi – cmoknęłam go w policzek. - Znów mnie opuszczasz – zrobiłam smutną minkę.
- Niestety, ale tylko na dwie godzinki, potem będziesz miała mnie całego dla siebie – połączył nasze usta, ale tym razem na dłużej.
Jednak nie dane nam było na długo tak pozostać.
- Wchodzicie za minutę – znów krzyknął ten sam facet.
- Każdy ma swój odsłuch i mikrofon? - zapytał Paul, który nie wiem kiedy pojawił się przy nas.
Liam westchnął i wyswobodził się z moje uścisku, a następnie założył podany mu odsłuch i wziął mikrofon.
- Kocham cię – wyznał i po raz kolejny mnie pocałował.
- Ja ciebie też kocham, ale musisz iść – zaśmiałam się i popchnęłam go w stronę wyjścia za kulisy.
Kiedy chłopcy weszli na scenę, wraz z dziewczynami udałyśmy się za kulisy by oglądać koncert. Dojrzałam na sali kilka dodatkowych kamer skierowanych na scenę oraz kilka na publiczność. Zgaduję, że to ta telewizja, o której wspominał Liam, ale dlaczego koncert leci na żywo w telewizji? Przecież to bez sensu. Oczywiście, to szansa dla wielu fanek, które nie mogły przyjść na koncert, aby ich zobaczyć, ale to również niesprawiedliwe wobec tych, którzy musieli zapłacić za bilety... To wszystko jest bardzo dziwne, ale postanowiłam się tym nie przejmować i podziwiać mojego mężczyznę w pracy, którą strasznie kocha.
Podczas każdej przerwy jaka się odbyła, Li całował mnie tak jak to obiecał, przez co, muszę przyznać, musiał się bardziej śpieszyć, bo zabierałam mu cenny czas na przebranie się. Kiedy ostatnia piosenka dobiegała końca, zauważyłam, że Liam gdzieś zniknął, co mnie bardzo zdziwiło, bo powinien jeszcze zostać na scenie i pożegnać publiczność. Patrzyłam zmieszana na wszystkich wokół mnie, ale nikt nie wydawał się być tym jakoś wzruszony, natomiast dziewczyny wyglądały na wielce podekscytowane. Czy tylko mi wydaje się to dziwaczne? A może już oszalałam? Gdy piosenka się skończyła, a publiczność zaczęła bić brawa, Louis skierował się w stronę kulis, podczas gdy Zayn wyszedł na środek sceny.
- Serdecznie dziękujemy wam za przybycie. To dla nas prawdziwy zaszczyt oraz przyjemność móc występować przed tak wspaniałą publicznością – na jego słowa w sali rozbrzmiały brawa.
- Mamy małą prośbę, aby wszyscy zostali na swoich miejscach przez jeszcze parę minut – dodał gdy hałas ucichł. - To bardzo ważna chwila dla jednego z nas, więc jeśli możecie, proszę poczekajcie jeszcze chwilę – zmarszczyłam brwi na jego słowa. O co chodzi? Czemu nic nie wiem? - Zapraszamy na scenę Paulę Night. Paula? - zapytał i odwrócił się w moją stronę.
Patrzyłam na niego zaskoczona i wmurowana w podłogę, na której stałam. Przesłyszałam się, tak? Oni żartują? Zaczęłam kręcić przecząco głową i cofać się do tyłu, gdy poczułam Louisa łapiącego mnie za rękę i próbującego zaciągnąć mnie na scenę. Patrzyłam na niego skonsternowana, ale pozwoliłam się zaprowadzić na scenę, gdzie czekał na mnie Liam w szarym garniturze i białej, rozpiętej pod szyją koszuli, trzymając czerwoną różę. Na jego widok szczęka mi opadła. Wpatrywałam się w niego oczarowana i nawet całkowicie zapomniałam o tym, że nie jesteśmy tu sami. Powoli podeszłam do niego na środek sceny, nie spuszczając z niego oka. Chłopak uśmiechnął się do mnie, wręczył mi różę i chwycił mnie za rękę, tą w której nie miał mikrofonu.
- O co chodzi? - wyszeptałam pochylając się lekko do niego.
- Zaraz się dowiesz – odszepnął i zwrócił się przodem do publiczności.
- Witam wszystkich – przywitał się. - Jestem bardzo szczęśliwy, że zgodziliście się jeszcze trochę poczekać. To dla mnie wiele znaczy i muszę przyznać, że jestem trochę podenerwowanych, chociaż występy na scenie nie sprawiają mi aż takich nerwów, to to tak.
- Do rzeczy – krzyknął Louis, który wraz zresztą oraz dziewczynami stał z tyłu.
- Tak, okej. Zacznę od tego. Jakby ktoś nie wiedział, to jest Paula Night, moja dziewczyna, oby nie długo – zmarszczyłam czoło na jego słowa. Co? - Chciałbym także przywitać obecną tutaj panią Night, mamę Pauli oraz moich rodziców, którzy zgodzili się uczestniczyć w koncercie – spojrzałam na niego zdziwiona, a później przeniosłam wzrok na widownię i tuż pod sceną dostrzegłam wymienione przed chwilą, uśmiechające się do mnie osoby.
- Paula – Liam zwrócił się do mnie, więc od razu odwróciłam wzrok w jego stronę. - Według tradycji najpierw powinienem pogadać o tym z twoim ojcem, ale po ostatnim spotkaniu stwierdziłem, że to byłoby bez sensu, więc wybrałem twoją matkę, która z wahaniem, zgodziła się – patrzyłam na niego nierozumiejącym wzrokiem. O czym on mówi. - Kocham cię – wypalił nagle – dużo bardziej niż się tego spodziewałem. Nasz związek to nie była miłość od pierwszego wejrzenia, ale od początku wiedziałem, że łączy nas coś niesamowitego, nawet jeśli miała to być przyjaźń. Stało się inaczej, zawładnęłaś moim sercem, ale niestety muszę cię zmartwić. Moje serce należy nie tylko do ciebie, ale i do moich fanek – zrobił dramatyczną minę, a po sali rozniósł się dobroduszny śmiech.
- Mimo wszystko zajęłaś część mojego serca, które z przyjemnością ci oddałem. Jesteś niesamowita, piękna, mądra, urocza oraz zadziorna, wszystko zależy od sytuacji, ale dla mnie wszystkie twoje odsłony są piękne i równie kochane. Wiem, że jesteśmy jeszcze młodzi, ale... jestem przekonany, że to z tobą chcę spędzić całe moje życie – na te słowa po publiczności rozniósł się dźwięk głębokich westchnięć.
I w tym momencie stało się coś, czego się nie spodziewałam. Liam przyklęknął na jedno kolano i wyciągnął z kieszeni czerwone pudełeczko. Od razu moje dłonie zasłoniły usta, gdy patrzyłam na niego zaskoczona. W mojej głowie panował mętlik.
- Paulo Night, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną? - zapytał patrząc mi głęboko w oczy.
Odłożył mikrofon na bok i otworzył pudełeczko, w którym znajdował się srebrny pierścionek z większym brylantem w środku i kilkoma mniejszymi wokół niego. Zaparło mi dech w piersiach i przez chwilę nie wiedziałam co się dzieje i co mam zrobić. Tuż przede mną klęczał mężczyzna, który był miłością mojego życia, z pierścionkiem zaręczynowym, prosząc mnie o rękę... Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć. Rozum podpowiada mi, że jesteśmy za młodzi na taki krok i może to zniszczyć relację między nami, natomiast serce nakazuje mi się zgodzić. Postanowiłam posłuchać mojego serca.
- Tak – wyszeptałam i pokiwałam głową, a z moich oczu zaczęły wypływać łzy szczęścia – Tak – powtórzyłam głośniej i uśmiechnęłam się przez łzy.
Liam posłał mi uradowany uśmiech, gdy wstawał.
- Zgodziła się – zawołał Liam by wszyscy go usłyszeli.
Złapał moją lewą rękę między swoje dłonie i wsunął na mój palec serdeczny pierścionek. W arenie rozbrzmiały się brawa oraz słyszalne były pociągnięcia nosem z wzruszenia. Bez większego zastanowienia wpadłam chłopakowi w ramiona, na co ten od razu mnie w siebie wtulił.
- Mogę cię pocałować? - wyszeptałam kiedy nasze spojrzenia ponownie się spotkały.
Mój narzeczony – czyż to nie pięknie brzmi? - w odpowiedzi połączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Bez zastanowienia uchyliłam lekko wargi i dać dostęp jego językowi do wnętrza moich ust. Łzy szczęścia wciąż kapały z moich oczu i spływały w dół mojej twarzy i zniknąć w naszych złączonych ustach. W tym momencie byłam tak szczęśliwa, że całkowicie zapomniałam o bożym świecie, a także o konsekwencjach, które mnie teraz czekają. Jestem 20 letnią dziewczyną, która właśnie zapieczętowała swój związek z światowej sławy piosenkarzem...

Hej, hej hej!!!!!
Jestem tak mega podekscytowana tym rozdziałem :D
Wiem, że dawno nic nie dodawałam, ale starałam się ze wszystkich sił doprowadzić ten rozdział do perfekcji. Znając życie nie jest jakoś powalający, ale jest dla mnie bardzo ważny. Odkąd zaczęłam pisać tego bloga, nie mogłam się doczekać tego momentu. <3

A teraz czas na smutniejszą informacje. Jest to PRZED OSTATNI rozdział tej historii. Może niektórzy z was cieszą się z tego powodu, ale dla mnie to trochę smutny temat, bo strasznie się przywiązałam do historii Pauli i Liama... Ale o tym to może jeszcze napiszę przy Epilogu.

Następny rozdział pojawi się raczej nie prędko, ponieważ wyjeżdżam na wakacje, ale obiecuję, że jak tylko znajdę chwilę wolnego czasu, to postaram się coś naskrobać.

Mam też malutką prośbę, jeśli ktoś jeszcze czyta to opowiadanie, proszę, niech SKOMENTUJE. Chciałabym zobaczyć ile z was dotrwało do końca.

Buziaczki xx

sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział 57 część 2

CZYTASZ = SKOMENTUJ


* tydzień później *

- Kochanie, byłaś świetna – Liam wsadził głowę do mojej garderoby, którą nawiasem mówiąc mi załatwił.
- Nie stój tak w drzwiach, chcę się przebrać – warknęłam wchodząc do przebieralni i zasłoniłam zasłonkę.
- Masz rację, nie chcę by ktoś cię zobaczył nago – zamknął drzwi i wcisnął głowę do przebieralni.
- Liam – jęknęłam przeciągając „a”. - Proszę cię, daj mi trochę prywatności.
- Dobrze, skarbie, ale będę tuż obok gdybyś potrzebowała mojej pomocy – uśmiechnął się.
- Okej – rzuciłam i zaczęłam ściągać z siebie bieliznę, którą miałam na sobie na pokazie i ubierać swoją.
- Rozmawiałaś z kimś w sprawie zachowania tej bielizny?
- Nie, Liam a nawet jeśli tak to nie mam zamiaru robić żadnego pokazu ani w niej chodzić dla twojego widzi mi się – burknęłam i zaczęłam ubierać kremową sukienkę.
- Masz zły humor... Co się stało? - zapytał ewidentnie zmartwiony.
- Nic, po prostu jestem zmęczona. Możesz mi zapiąć sukienkę – wystawiłam zza zasłonki głowę i posłałam mojemu chłopakowi uśmiech.
- Oczywiście – wszedł do przebieralni i odwrócił mnie do siebie tyłem.
Delikatnym ruchem zgarnął moje włosy, przy okazji dotykając skóry moich pleców, która od razu się rozpaliła i odłożył je na lewe ramię. Wrócił ręką wzdłuż moich ramion i pleców aż do suwaka na wysokości tali. Zaczął składać lekkie muśnięcia ustami na moim karku oraz bardzo powoli zasuwać suwak. Doskonale wiem co usiłuje przez to uzyskać i muszę przyznać, że mu się udaje. Przez jego działania, wszystkie mięśnie mam rozluźnione i czuję się bardzo zrelaksowana.
- Gotowe – mruknął mi do ucha i odłożył moje włosy z powrotem na plecy.
- Dziękuję – odwróciłam się do niego z uśmiechem, musnęłam jego usta i przygryzłam jego wargę co spowodowało, że chłopak jęknął i przysunął się do mnie bliżej by złączyć nasze usta na dłużej.
Całował mnie namiętnie a nasze języki nie walczyły. Pozwoliłam mu przejąć całkowitą kontrolę bez żadnej walki, za którą podziękował mi wyjątkowym pocałunkiem. Moje dłonie zatopiły się w jego włosach lekko za nie pociągając, podczas gdy dłonie Liama wędrowały po moich plecach i tali aż do bioder. Kiedy zabrakło nam powietrza, Li odsunął się lekko i musnął moje usta ostatni raz.
- Poczekam na zewnątrz – posłał mi zadziorny uśmiech i wyszedł z pomieszczenia.
Wzięłam głęboki oddech i odwróciłam się przodem do lustra znajdującego się w szatnia. Poprawiłam rozwichrzone włosy oraz sukienkę, która się gdzie nie gdzie pogniotła i założyłam buty pasujące do sukienki. Wyszłam zza zasłony wzięłam swoją torebkę oraz założyłam okulary przeciwsłoneczne na włosy i byłam gotowa. Liama nie było w garderobie, więc ją opuściłam i tak jak się spodziewałam chłopak czekał na mnie przed garderobą, tyle że nie sam. Rozmawiał z kimś, ale za bardzo nie wiem z kim, kiedy mnie dostrzegł, zakończył rozmowę i podszedł do mnie z szerokim uśmiechem.
- Ślicznie wyglądasz – objął mnie w tali i ruszyliśmy w stronę wyjścia. - Za 2 godziny mamy samolot z powrotem na Wyspy Dziewicze.
- A nie możemy zostać jeszcze jedną noc tutaj? Moglibyśmy pójść do jakiegoś klubu i pobalować tak jak to się robi w Nowym Yorku.
- Mówiłaś, że jesteś zmęczona – zatrzymał się na chwilę i spojrzał na mnie zmieszany.
- Ale... zmieniłam zdanie – przygryzłam wargę, bo doskonale wiem jak to na niego działa. - Poza tym jest szansa, że więcej taka okazja się nie nadarzy – zrobiłam oczy kota ze Shreka.
- Myślę, że jednak się przytrafi, ale skoro chcesz, to czemu nie.
- Jesteś kochany – uśmiechnęłam się i mimo że pierwsza część jego wypowiedzi mnie bardzo zaintrygowała, to postanowiłam to odłożyć na później. - Na pewno ci to nie przeszkadza, bo jeśli bardzo chcesz, to możemy wrócić...
- Nie, z chęcią pójdę z tobą do klubu, po prostu nie mogę się doczekać aż znów cię zobaczę w bikini – wyszczerzył się cwanie.
- I tak dziś już być tego nie zrobił, bo jest już późno, ale jutro jak wrócimy to będziemy mogli pójść na plażę.
- Chciałaś powiedzieć, że na pewno to zrobimy, a teraz chodź, znam taki jeden fajny klub, który jest niedaleko – złapał mnie za rękę i wyciągnął z budynku, w którym byliśmy i zatrzymał taksówkę.
Faktycznie klub, o którym mówił Liam był niedaleko, bo dojazd do niego zajął nam 15 minut. Wnętrze było urządzone bardzo stylowo i ciekawie. W pomieszczeniu przeważały ciemne kolory, mimo iż było ciemno to dało się to zauważyć, ale również były i fragmenty białe, które przez światła fluorescencyjne, prezentowały się w wielu niesamowitych kolorach, tak jak na marginesie moja sukienka. Najważniejsze miejsca, takie jak bar czy parkiet, wyróżniają się, gdyż są podświetlone na całkowicie wyróżniający się kolor.
- Od czego zaczynamy? - Liam zawołał mi do ucha, bo w klubu było bardzo głośno.
- Może zatańczymy? - zaproponowałam odwracając się od niego.
- Nah – zaprzeczył. - Najpierw idziemy tam – nim zdążyłam się zorientować o co mu chodzi, zaczął mnie ciągnąć do, jak się okazało, baru. - Musimy oblać twój pierwszy pokaz...
- To nie był mój pierwszy pokaz – przerwałam mu.
- Nie dałaś mi dokończyć – naburmuszył się, ale po chwili się uśmiechnął i zamówił nam po shotcie. - Chciałem powiedzieć, że pierwszy pokaz w bieliźnie, czemu mi to zniszczyłaś?
- Przepraszam, kochanie – zrobiłam maślane oczy.
- Okej, wybaczam, a teraz świętujemy – podniósł dwa dwukolorowe kieliszki i podał mi jednego. - Za ciebie – wyszczerzył się i stuknęliśmy się kieliszkami, a następnie paląca zawartość kieliszków znalazła się w naszych gardłach. - Kocham cię – westchnął Li i złączył nasze usta w pocałunku.
- Ja ciebie też – wyszeptałam mu w wargi kontynuując pocałunek. - Tak w ogóle, to po co zapytałeś mnie co robimy, skoro i tak zrobiliśmy coś innego? - zapytałam skonsternowana, a Liam oblizał wargi.
- Bo jestem dżentelmenem – wzruszył ramionami niby od niechcenia i mocno mnie do siebie przyciągnął. - Ale teraz możemy już iść na parkiet – znów pociągnął mnie za rękę, tyle, że tym razem w innym kierunku.
~*~
- Okej, to idziemy na plażę – Liam przygryzł dolną wargę i zrobił minę niewiniątka.
- Li – przeciągnęłam ostatnią literę – dopiero co wylądowaliśmy, daj nam chociaż dojść do pokoju, muszę się przebrać i w ogóle, a poza tym ten lot mnie strasznie wykończył – westchnęłam.
- Przecież to był krótki lot – zasmucił się. - Obiecałaś.
- Wiem, że to zrobiłam, ale wczoraj dużo piliśmy i na dodatek zorganizowałeś nam tak wczesny lot, że jestem padnięta.
- Kotek, lot mieliśmy o 10 – zauważył zdziwiony.
- No właśnie! - podłapałam. - I musiałam wstać o 8 żeby nas jeszcze spakować. Nie wiem, że to jeszcze środek nocy?
- Oj kochanie, ja naprawdę nie wiem jakim ty cudem wstajesz do szkoły, gdy masz lekcje na 8.
- Już ci kiedyś mówiłam jak to działa i nie zapominaj, że przez ostatnie miesiące to ja musiałam cię ściągać z łóżka, a nie na odwrót, więc proszę mi tu nie marudzić.
- No dobra, tylko wróćmy do hotelu, przebierzmy się i chodźmy na plażę, tam sobie odpoczniesz – uśmiechnął się seksownie.
- Okej – jęknęłam i tak jak Liam postanowił, tak zrobiliśmy.

Po kilku godzinach spędzonych na zmianę w morzu i na opalaniu oraz popijaniu drinków, bo jak to mówią, najlepiej leczyć kaca tym co go spowodowało, w końcu wróciliśmy do domu. Wzięliśmy wspólną kąpiel, jego pomysł, a teraz siedzimy przytuleni i przebrani na huśtawce na ganku naszej chatki podziwiając przepiękny zachód słońca.
- Te wakacje były mi bardzo potrzebne – zaczęłam i spojrzałam na mojego chłopaka, który również mi się przyglądał. - Dziękuję ci za to – posłałam mu lekki uśmiech.
- Dla ciebie wszystko – musnął moje wargi i przyciągnął mnie bardziej do siebie. - Mi też były potrzebne – westchnął zadowolony. - Jak ci się podobał pokaz? - posłałam mu znaczące spojrzenie, bo doskonale wiem, że świetnie się bawił.
W końcu który facet by się nie cieszył, gdyby mógł bez skrupułów przyglądać się skąpo ubranym modelkom?
- Był świetny – wyszczerzył się na swoje wspomnienia.
- Serio? - zapytałam, a w moim głosie dało się słyszeć rozczarowanie i szok.
Liczyłam, że chociaż zaprzeczy mojemu zdaniu o facetach, ale się zawiodłam.
- Żebyś wiedziała! Normalnie czułem się jak w niebie. A ta bielizna? Cudo!
- Czyli teraz będziesz częściej na nie chodził? - zapytałam z ostatkiem nadziei.
- No jasne! - no i nadzieja uleciała.
- Oh... - zatkało mnie.
Nie powiem, że nie, ale uraził moje uczucia.
- Mam nadzieję, że następnym razem, również będziesz się świetnie bawił – odsunęłam się od niego i już chciałam wstać z huśtawki, ale chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął w swoją stronę.
Jak można się tego spodziewać, wylądowałam na jego kolanach.
- Ale tylko wtedy, kiedy ty na nich będziesz – uśmiechnął się słodko, co od razu odwzajemniłam.
- Naprawdę? - przygryzłam wargę.
Odkąd do siebie wróciliśmy, zrobiłam się bardziej nieśmiała w jego towarzystwie, ale tylko wtedy gdy był mega słodki lub mówił o moim ciele.
- Oczywiście – od razu potwierdził. - Prawdę mówiąc na początku pokaz był nudny, ale jak tylko weszłaś na wybieg, to się od razu zmieniło i nie mogłem oderwać od ciebie wzroku.
- To jednak nie posyłałeś innym morderczego spojrzenia? - przypomniałam sobie co mi powtarzał z milion razy, odkąd dowiedział się o tym pokazie.
- Nie byłem w stanie. A nawet czułem się dumny, że na ciebie patrzą, bo oni mogą sobie tylko patrzeć, a ja mogę dotykać, bo należysz do mnie – uśmiechnął się sprytnie, a ja zaśmiałam się na jego słowa.
- Jesteś niesamowity – powiedziałam przez śmiech. A co było po tym jak już poszłam? Podobało ci się?
- W sumie to nie wiem. Bardziej się martwiłem moim sporym problemem, między nogami...
- Co? - wytrzeszczyłam na niego oczy.
- No nie chciałem by paparazzi zrobili zdjęcie. Jeszcze by pomyśleli, że się podnieciłem na widok jakiejś modelki, a nie mojej cudownej dziewczyny.
- Czemu nic nie zauważyłam? Przecież widziałam, że nigdzie nie wychodziłeś.
- po kryjomu dostałem się do twojej garderoby po pokazie i szczerze liczyłem, że mi pomożesz, ale byłaś wkurzona, więc sam sobie poradziłem.
- Fuj – skrzywiłam się. - Zrobiłeś sobie dobrze w mojej garderobie, gdy się przebierałam?
- Oczywiście, że nie! Wyobraziłem coś sobie i mój kolega od razu opadł.
- Co takiego sobie wyobraziłeś?
- Nie chcesz wiedzieć – zrobił przerażoną minę, ale po chwili znów się uśmiechnął. - Kiedy nic innego nie chciało zadziałać, musiałem sięgnąć po tajną broń, która nigdy mnie nie zawodzi.
- Biedactwo – przeczesałam jego włosy ręką. - Mogłeś powiedzieć, że masz problem, pomogłabym ci.
- Opłacało się to wytrzymać, by później dostać to co dostałem.
- Ale mogłam ci to chociaż jakoś ułatwić, a tak to wszystko utrudniałam. To ocieranie się w tańcu, pomoc przy założeniu sukienki...
- Daj spokój – uciszył mnie. - Myślałem, że raczej mnie opieprzysz, anie zaoferujesz pomoc.
- Heloł! Już jest po fakcie, dlatego to robię. Gdybyś mi wcześniej powiedział to bym się wkurzyła.
- Widzę, że zawsze mogę na ciebie liczyć – zrobił obrażoną minkę.
- Sam jesteś sobie winien – zauważyłam.
- To nie moja wina, że jesteś tak seksowna.
- To nie moja wina, że jesteś taki napalony i masz zboczone myśli!
- O tobie? Zawsze – przytaknął energicznie głową. - Wiesz... muszę ci coś powiedzieć – nagle spoważniał.
- Coś się stało? - zmarszczyłam brwi.
- Nie, wszystko w porządku, a nawet lepiej – uśmiechnął się. - Planowałem ci to powiedzieć już dawno, ale bałem się twojej decyzji i chciałem mieć pewność, że jeśli spędzę z tobą tak dużo czasu jak to możliwe, na wypadek, gdyś się nie zgodziła.
- O czym ty mówisz? Zaczynam się bać...
- Nie masz czego się bać – uśmiechnął się pocieszająco.
- Chyba nie chcesz ze mną zerwać? Nigdy jeszcze żaden chłopak ze mną nie zerwał, to raczej ja to robiłam, więc nie jestem pewna...
- Chyba żartujesz! - obruszył się. - Nigdy z tobą nie zerwę, nie po to tak się napracowałem byś do mnie wróciła i z powrotem zaufała, żeby cię rzucić! Ale czekaj... serio żaden chłopak z tobą nie zerwał?
- Nie i mam nadzieję, że to się nie stanie, a teraz powiedź mi o co chodzi, bo zaraz oszaleję! Czyżbyś musiał udawać, że prowadzasz się z jakąś gwiazdką? No wiesz, ustawiony związek i te sprawy?
- Naprawdę myślisz, że bym się na to zgodził? Nie ma nawet takiej opcji. Sądziłem, że wiesz, że nigdy bym tego nie zrobił – w jego głosie dało się usłyszeć urazę.
- Ja nie sądziłam, że jesteś w stanie mnie zdradzić, ale to zrobiłeś – mruknęłam.
- Czemu znów do tego wracasz? Chyba jasno ci wyjaśniłem, że to był błąd i gdybym był świadom tego co robię, to by nigdy nie miało miejsca. Nie rozumiem czemu wciąż to wyciągasz.
- Mam wrażenie, że ciągle o tym zapominasz, a ja nie mogę... Możemy o tym nie gadać?
- Ja też nie mogę o tym zapomnieć, ale staram się robić wszystko byśmy mogli żyć dalej i to pominęli, ale ty ciągle musisz to wyciągać.
- Przepraszam, okej? Postaram się już tego nie robić, a teraz powiedź mi co chciałeś powiedzieć – poddałam się. Naprawdę nie lubię się z nim kłócić.
- Nie wiem czy ma to teraz sens. Nie chcę byś podjęła złą decyzję – westchnął i spuścił głowę.
Chwyciłam jego policzki w dłonie i uniosłam jego twarz, tak żeby nasze oczy się spotkały.
- Proszę, powiedź mi. Obiecuję, że nie podejmę pochopnej decyzji – przeczesałam mu włosy jedną ręką, a drugą wciąż trzymałam na jego policzku i uśmiechnęłam się lekko.
- Dobrze – westchnął. - Za 2 tygodnie zaczynamy trasę koncertową – wyznał.
- To fajnie – uśmiechnęłam się szczęśliwa.
Liam popatrzył na mnie znacząco i dopiero wtedy dotarło do mnie co miał na myśli. Jeśli jedzie w trasę, to oznacza, że... będziemy musieli się rozstać na kilka miesięcy...
- Oh... - westchnęłam. - Ile to potrwa?
- 10 miesięcy – odpowiedział cały czas mi się przyglądając.
- Oh... - po raz kolejny mnie zatkało.
- Tak, wiem, że to długo i wiem, że nie chcesz się ze mną rozstawać na tak długo, zresztą tak jak i ja, dlatego... mam pewną propozycję – zawahał się. - Pojedź ze mną.
- Co? - nie dotarło do mnie co przed chwilą powiedział.
- Jedź ze mną – powtórzył. - Rozmawiałem z Paulem i się zgodził. Jestem pewny, że chłopaki też nie będą mieli nic przeciwko. Musisz ze mną jechać, nie wytrzymam bez ciebie tak długo...
- A co ze szkołą? - zapytam zmieszana. Mam mętlik w głowie.
- Wszystko załatwione. Będziemy mieli wykłady przez internet, a egzaminy końcowe napiszemy jak wrócimy. Jeśli chodzi o egzaminy semestralne, to akurat wypadają kiedy mamy kilka dni wolnych, więc to żaden problem. Jedyne co musisz zrobić, to się zgodzić.
- Sama nie wiem – skrzywiłam się.
- Proszę, zgódź się. Pamiętasz jak ciężko nam było się rozstać jak wyjeżdżałaś na na tydzień na sesje? Albo jakie to przyniosło nieporozumienia? Nie chcę by historia się powtórzyła i ty też tego nie chcesz. Weź to pod uwagę i zastanów się nad tym. Masz 2 tygodnie na odpowiedź, ale chciałbym wiedzieć wcześniej by wiedzieć na co mam się przygotować.
- Już podjęłam decyzję – uśmiechnęłam się. - Jadę.
- Naprawdę? - uśmiechnął się szeroko i przypatrywał mi uważnie doszukując się jakiejś wątpliwości z mojej strony, której na pewno nie zauważy.
- Tak, jestem pewna – zaraz po moich słowach, chłopak wstał z huśtawki i przyciągnął mnie do siebie.
Zaczął mną kręcić, na co śmiałam się do oporu. Gdy tylko się zatrzymał, gwałtownie połączył nasze wargi w pocałunku pełnym radości, szczęścia i miłości.
- Tak bardzo się kocham – wymruczał między pocałunkami.
- Ja cię też kocham – pocałowałam go jeszcze raz i odsunęłam się lekko. - Nie powinieneś w to wątpić. Nie wytrzymałabym bez ciebie tak długo.
- Wiem o tym, ja też bym nie wytrzymał. Tak bardzo się cieszę, że się zgadzasz – przytulił mnie do siebie i pocałował w głowę.
- Wiesz, trochę zgłodniałam – mruknęłam po kilku minutach, które spędziliśmy na przytulaniu się.
- Okej, co powiesz na pizze? - splótł nasze dłonie i skierowaliśmy się do domku.
- Jasne – cmoknęłam go w policzek i weszliśmy do domu by zjeść kolację.

Hejka :D
Mamy drugą część rozdziału :D
Chciałabym wyjaśnić dlaczego są 2 części, bo poprzednio o tym zapomniałam. Otóż, jak planowałam plan wydarzeń przeoczyłam jeden rozdział i przez to musiałam 2 połączyć w 1. Stąd dwie części.
Mam nadzieję, że się mam spodobało i, że zostawicie KOMENTARZ, to wiele dla mnie znaczy.
Nie wiem kiedy pojawi się kolejny rozdział, ale mam nadzieję, że wkrótce.

Całuski xx

sobota, 10 maja 2014

Rozdział 57 część 1

CZYTASZ = SKOMENTUJ


*kilka miesięcy później
- wakacje*


- Kochanie – wymruczałam Liamowi do ucha, które następnie lekko przygryzłam, na co chłopak jęknął. - Chodź, jest ładna pogoda, wykorzystajmy to.
- Wolę żebyśmy zostali w łóżku – złapał mnie za rękę i pociągnął do siebie przez co wylądowałam na jego klatce piersiowej.
Chciałam się podnieść z niego, ale uniemożliwił mi to, przytrzymując mnie w tali i przyciskając mocniej do siebie.
- Niee... - przeciągnęłam ostatnią literę. - Chcę pojeździć na nartach – marudziłam.
Wiem, że to na niego działa i nie jest wtedy w stanie mi niczego odmówić.
- Okej – westchnął. - Już się nie mogę doczekać aż zmienimy miejsce naszego pobytu – uśmiechnął się cwanie, co mnie zdenerwowało.
Liam doskonale wie, że strasznie mnie to denerwuje i nie zamierza mi nic zdradzić, tak jak było kilka dni temu. Po naszej randce, na której ponownie zostałam jego dziewczyną, powiedział mi, że zabiera mnie na wakacje, ale nie zdradził mi gdzie. Kilka dni przed naszym wylotem zdradził mi jakie ubrania mogą mi się przydać na wyjazd oraz że będą trwały 2 tygodnie. Za 2 dni mija 1 tydzień, który spędzamy w Alpach na nartach.
Po godzinie przygotowań, wyszliśmy z naszego domku, w którym mieszkamy i udaliśmy się na stok. Z chęcią pojeździłabym na snowboardzie, ale niestety Liam nie może, a ja nie chcę by czuł się z tym dziwnie. Jednym plusem jest to, że możemy jeździć trudniejszymi trasami. Przyznam, że te wakacje były mi bardzo potrzebne. Dzięki nim mogłam oderwać się od codzienności, a także od paparazzich, którzy odkąd dowiedzieli się, że do siebie wróciliśmy, nie odstępowali nas na krok. Już nawet do wytrzymania są ograniczenia, które zostały nasunięte Liamowi. Jednak najważniejszym ze wszystkich plusów jest to, że spędzam czas z moim chłopakiem sam na sam i nikt nam nie przeszkadza. Na stoku jest dziś wyjątkowo mało ludzi, co mnie bardzo cieszy, gdyż nie jesteśmy zatrzymywani by Li dawał autografy oraz robił sobie fotki z fanami. Oczywiście normalnie mi to nie przeszkadza. Rozumiem, że dla niektórych to coś wyjątkowego, bo są jego fanami i możliwe, że po raz pierwszy go widzą i mimo że zabierają nam czas lub w czymś przeszkadzają, znoszę to gdyż ja mam go na co dzień i mam nadzieję, że długo tak pozostanie.
Po kilku zjazdach, straciłam Liama z widoku, ale jakoś za bardzo się tym nie zamartwiam. Możliwe, że spotkał jakichś fanów lub po prostu jeździ wolniej ode mnie, bo szybciej na pewno nie... ach ta skromność... Jako że już długo jeździliśmy, postanowiłam poczekać na chłopaka na dole przy bramkach. Kiedy tak czekałam, poczułam jak ktoś mnie przytula od tyłu i jak się można domyślić jest to Payne. Jako iż na stoku już praktycznie nikogo nie ma, czekałam na niego w bramce, co chłopak dokładnie wykorzystał. Jedna z jego nart jest między moimi nogami, a druga na zewnątrz, przez co bardzo mocno się do mnie przycisnął, a swoje ramiona oplótł wokół moich bioder, co spowodowało, że jego splecione dłonie wylądowały na wysokości mojego centrum.
- Wiesz – wyszeptał mi do ucha – może wykorzystamy tą pozycję później? - przycisnął mnie do siebie mocniej. - Bardzo mi się ona podoba – przygryzł płatek mojego ucha.
- Ostatnio zrobiłeś się bardzo napalony – mruknęłam rozplatając jego dłonie i przechodząc przez bramkę, co zaraz po mnie zrobił również Li.
- Mnie to nie przeszkadza – zawołał za mną i mnie dogonił. - A tobie tak? - zmarszczył brwi.
- Tak. Nie. Nie wiem... - przygryzłam wargę, gdy usiedliśmy na krzesełkach na wyciągu.
- Ej – złapał mnie za rękę co spowodowało, że na niego spojrzałam. - Rozmawiaj ze mną – powiedział zmartwiony.
Nie dziwię mu się, nie chce bym znowu się zamknęła, bo to zawsze się później na mnie odbija.
- Nie zamykam się – pokręciłam głową, bo to na pewno kryło się za jego słowami. - Po prostu nie wiem jak mam to odbierać i... trochę mnie to przytłacza – końcówkę wyszeptałam.
- Skarbie, przecież wiesz, że chcę byś czuła się przy mnie swobodnie...
- I tak jest, po prostu... – przerwałam mu co on również zrobił.
- Przecież wiesz, że to wszystko to tylko żarty – wyjaśnił. - Oczywiście jestem na ciebie na maksa napalony, bo jesteś tak strasznie idealna i bardzo cię kocham, ale wiem, że wszystko ma swój umiar i dobrze mi tak jak jest, więc... - połączyłam nasze usta by go uciszyć i od razu się od niego odsunęłam.
- Już skończ, zrozumiałam aluzje i tak w sumie, to cieszę się, że wiesz iż istnieje umiar – zrobiłam poważną minę, która go zaintrygowała.
- Dlaczego? - zmarszczył brwi, gdy wysiedliśmy z wyciągu i zaczęliśmy odpinać narty, bo jak na dzisiaj wystarczy nam tego rodzaju sportu.
- Po prostu coś kiedyś widziałam w internecie, ale to nie jest istotne – wzruszyłam ramionami i wraz z nartami wybrałam się do naszego domku, w którym mieszkamy.
Narty zostawiłam w specjalnym przedsionku i przeszłam do holu gdzie zdjęłam buty i kurtkę, a następnie spodnie zimowe i skarpetki. Zostałam w szarej koszulce na grube ramiączka z napisem „It's not just a band to me.” i czarnych legginsach. Gdy chciałam odwiesić spodnie, zobaczyłam przyglądającego mi się Liama, który również się rozebrał z zimowych ciuchów.
- Powiesz mi, co takiego widziałaś? - zapytał, a ja się do niego uśmiechnęłam.
Zaczęłam się cofać lekko do tyłu, na co zmarszczył brwi.
- Że jak chłopak jest często napalony, to wcześniej staje się impotentem – zaśmiałam się. - A ja chcę mieć z tobą jeszcze dłuuugo frajdę – wzruszyłam ramionami.
- Myślisz, że mi to grozi? - uśmiechnął się i oblizał usta, podchodząc do mnie, przez co zaczęłam się cofać.
- Nawet myślę, że już się zaczęło – wybuchłam śmiechem, nie spuszczając go z wzroku.
- Lepiej wiej – mruknął tak żebym usłyszała i rzucił się w moją stronę.
Od razu się odwróciłam i zaczęłam przed nim uciekać nie przestając się śmiać. Po kilku runkach na parterze, wbiegłam na piętro po schodach i weszłam do naszej sypialni. Kiedy chciałam zamknąć drzwi, chłopak wśliznął nogę i mi to uniemożliwił. Nim zdążyłam uciec do łazienki, złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie, a następnie rzucił na łóżko i usiadł na mnie okrakiem. Mimo to nie przestałam się śmiać, co go jeszcze bardziej denerwowało.
- Czyli uważasz, że jestem impotentem, tak? - położył się na mnie całym ciężarem, co spowodowało, że ciężej mi się oddychało i nie mogłam się śmiać.
- Złaź, jesteś ciężki! - krzyknęłam na niego, ale on nawet trochę się nie poruszył.
- Powiedz, że nie jestem impotentem – zmrużył na mnie oczy.
- Chcesz mnie udusić? - zapytałam by wzbudzić w nim litość, ale nie wyszło.
- Wytrzymasz. Powiedz – naparł na mnie mocniej.
- Okej, okej, okej – zawołałam. - Nie jesteś impotentem, nie było jeszcze razu byś nie był przygotowany i mam szczerą nadzieję, że długo jeszcze nim nie zostaniesz.
- Wystarczyło powiedzieć tą pierwszą część, ale doceniam twoje chęci i ci wybaczam – zszedł ze mnie, a ja zaciągnęłam się głęboko powietrzem.
- Jesteś brutalny! - zawołałam zła. - Przez ciebie nie mogłam oddychać – walnęłam go w klatę z całej siły, więc na pewno coś poczuł.
- Ał – jęknął. - Przesadzasz. Miałem wszystko pod kontrolą.
- Widać nie jesteś taki leciutki jak ci się wydaje – fuknęłam.
- Ale jak się kochamy i na tobie leżę, to ci to jakoś nie przeszkadza – zauważył.
- Jaja se robisz? To zupełnie inna sytuacja i wtedy nie leżysz całym ciężarem ciała. Na dodatek to było specjalnie – poskarżyłam się.
- Okej, przepraszam – westchnął. - Więcej tak nie zrobię.
- Nawet nie próbuj – podkreśliłam i zeszłam z łóżka by udać się do łazienki.
- Gdzie idziesz? - zapytał obserwując każdy mój krok.
- Wziąć prysznic – rzuciłam i zamknęłam drzwi.
Rozebrałam się i weszłam do brodzika. Ciepła woda padała na moją skórę, co mnie rozluźniało. Po kilku chwilach Liam wszedł pod deszczownicę i przytulił mnie od tyłu. Składał delikatne pocałunki na mojej szyi, więc odchyliłam lekko głowę by miał lepszy dostęp.
- Nie gniewaj się – wymruczał w moją skórę tuż pod uchem.
- Nie gniewam – zaoponowałam.
Chłopak złapał mnie za ramiona i delikatnie odwrócił przodem do siebie by spojrzeć mi w oczy.
- Na pewno?
- Tak, a teraz zostaw mnie samą, chcę się wykąpać – posłałam mu uśmiech i sięgnęłam po żel do kąpieli, ale chłopak nawet nie myślał by drgnąć.
- Ja się tym zajmę – wyszczerzył się i zabrał ode mnie czekoladowy żel.
Nie chciałam się kłócić, więc przystałam na jego propozycję. Chociaż tak właściwie i tak nie mam nic przeciwko temu. Dłonie Liama wyczyniają istne cuda, a mi relaks się przyda. Jestem wręcz w 99% pewna, że robi to bo wciąż myśli, że jestem zła. W sumie to po części prawda. Jak mam się nie gniewać, skoro mnie przyduszał? Oczywiście wiem, że nie robił tego specjalnie i na pewno tego nie powtórzy, ale mimo wszystko to zrobił. Li nie chciał mi zrobić krzywdy i na pewno nigdy mi jej nie zrobi, ale nie mogę zaprzeczyć, że przez chwilę się go bałam i wciąż mnie to denerwuje.
Moje myśli wyparowały w momencie, w którym Liam zaczął wmasowywać mi żel pod prysznic w ramiona. Poza tym, że mnie mył, również robił mi masaż za co jestem mu dozgonnie wdzięczna. Kiedy umył mi już całe plecy i przeniósł się na przód do moich piersi, bezwiednie jęknęłam, co nie uszło uwadze chłopaka. Przysunął się bliżej do moich pleców i znów zaczął składać pocałunki na mojej szyi. Przez chwilę masował moje piersi, a następnie przesunął ręce na brzuch i w dół. Kiedy dotarł do mojego czułego miejsca, przestał mnie całować i zamiast tego zaczął ssać skórę oraz ją przygryzać tuż przy obojczyku. Jestem pewna, że zostanie ślad po tym co robi, ale nie mam siły się kłócić. Zapewne po tym co zaraz się wydarzy, wszystko mu wybaczę...

Po długim prysznicu, ubraliśmy się i postanowiliśmy zjeść obiad. Liam postanowił, że ugotuje coś ciekawego, więc przyrządził pieczonego kurczaka w miodzie z kaszą jaglaną, plastrami cytryny oraz sałatą. Jak zwykle jego potrawy są przepyszne, a dodatkowym plusem jest to, że to nie ja muszę gotować, choć miło mu się pomaga. Po zjedzonym posiłku udaliśmy się na spacer. Oddychanie świeżym powietrzem jest cudowne, zwłaszcza gdy... rzuca się palenie. Li zmusił mnie do tego gdyż stwierdził, że nie chce bym zachorowała na raka płuc. No i dodatkowo przekonał mnie tym, że palenie psuje cerę, a także poparł to drastycznymi zdjęciami. Nie zmienia to jednak tego, że jak jestem bardzo zdenerwowana to zdarza mi się zapalić. Payne jednak próbuje mi to uniemożliwić na wszelki sposób, dlatego po kryjomu kupiłam sobie e-papierosa i w tajemnicy przed nim sobie popalam. Jednak specjalnie dla niego co jakiś czas zmniejszam moc liquidów, więc nawet jak się dowie, powinien mi to wybaczyć. Po powrocie do domu rozsiedliśmy się na kanapie w salonie przy kominku, który Liam rozpalił, i wtuleni w siebie zaczęliśmy oglądać telewizję. Po długich konwersacjach Payno włączył Iron Mana, którego już widziałam chyba z 5 razy, ale nic nie powiedziałam, bo nie miałam innego pomysłu. Jakoś w połowie filmu zaczęłam się nudzić, bo w końcu ile razy można oglądać to samo? Poczułam się lekko senna, więc położyłam się na sofie i położyłam mojemu towarzyszowi głowę na kolanach. Postanowiłam więc poruszyć pewien temat, który już od jakiegoś czasu staram się odwlec w rozmowie.
- Liam... bo jest taka sprawa – odezwałam się niepewnie.
- Tak kotek? - zapytał bawiąc się moimi włosami.
- Tylko się nie nakręcaj, ani nie denerwuj i pozwól mi dokończyć – naprawdę nie wiem jak na to zareaguje.
Niby to nic wielkiego, ale jednak zawsze. Po nim można się wszystkiego spodziewać. Chłopak wziął pilota i przyciszył telewizor.
- Okej, słucham – posłał mi pocieszający uśmiech i skupił na mnie całą swoją uwagę.
- Dostałam propozycję wzięcia udziału w pokazie Victoria's Secret – podniosłam się z jego kolan, nie przestając obserwować jego twarzy.
- W sensie, że będziesz modelką? Na pokazie? - przytaknęłam niepewnie. - I będzie cię oglądać dużo ludzi... zwłaszcza mężczyzn... - znów przytaknęłam. - W skąpej i mega seksownej bieliźnie?
- Tak? - wciąż mu się przyglądałam, ale jego twarz wciąż była bez wyrazu.
- Informujesz mnie o tym, czy pytasz o zdanie?
- Tak właściwie to oba – skrzywiłam się lekko. - Chciałam cię zapytać o zdanie, ale w sumie... tak czy siak muszę się zgodzić... Miło by więc było gdybyś się zgodził, bo naprawdę nie chcę by coś się między nami popsuło i... - Liam przerwał mi składając na moich ustach pocałunek.
- Przestań na chwilę gadać, dobrze? - zapytał trzymając moje policzki w swoich dłoniach. Przytaknęłam mu, więc kontynuował. - Nic się nie stało, tak? Rozumiem, że to jest ważne dla twojej kariery i to akceptuję... z ciężkim sercem, ale akceptuje.
Uśmiechnęłam się szeroko i mocno pocałowałam chłopaka w usta.
- Cieszę się, że ci to nie przeszkadza – znów go pocałowałam, tyle, że lżej.
- Wiesz, nie cieszy mnie fakt, że inni mężczyźni będą cię podziwiać, a to moja powinność.
- Będą tam też kobiety, które będą się wręcz wnikliwie mi przyglądać – przerwałam mu.
- Jesteś hetero, więc nie robi mi to różnicy – wzruszył ramionami.
- A co jeśli jestem bi? - uniosłam prawą brew do góry.
- Nawet jeśli to... To ciało – przesunął ręką od policzka poprzez obojczyk i talię aż do uda i kolana, gdzie zatrzymał się na dłużej – należy do mnie.
- Niby od kiedy?
- Odkąd pewnego dnia w lipcu w moim pokoju pie...
- Dobra, dobra, dobra. Wiem o co chodzi, nie musisz mi mówić.
- Od kiedy jesteś taka wstydliwa? - posłał mi łobuzerski uśmiech.
- Nie jestem, po prostu nie chcę o tym gadać.
- Dlaczego? Byłaś świetna!
- Skończ – jęknęłam.
- Okej – zaśmiał się na co wywróciłam oczami. - Wracając do tego pokazu... Dostanę zaproszenie?
Zaśmiałam się na jego pytanie. Czy on naprawdę o to zapytał?
- Jeśli chcesz to możesz dostać, ale po co ci to? Chcesz sobie pooglądać modelki w skąpej bieliźnie?
- Tak, a zwłaszcza jedną – puścił mi oczko na co się zarumieniłam. - No i będę mordował wzrokiem każdego pajaca, który na ciebie spojrzy.
- Oni muszą na mnie patrzeć, bo o to chodzi w pokazie...
- Dobrze, to tylko tych, którzy będą pożerać cię wzrokiem.
- Jesteś uroczy – uśmiechnęłam się do niego słodko.
- Dostaniesz później te stroje dla siebie? Bo bardzo chciałbym je z ciebie ściągnąć.
- I bańka prysła – wywróciłam oczami.
- No ej! Muszę dostać coś w nagrodę za to, że będę tak ciężko pracował. O, no i fajnie by było gdybyś zrobiła dla mnie taki prywatny pokaz – znów zaczął głaskać mnie po udzie coraz bardziej zbliżając się do mojego centrum.
- Co? - zapytałam zdziwiona. Czy on żartuje? - Myślę, że wystarczająco się napatrzysz na dziewczyny w bieliźnie.
- Ale nie będę mógł skupić się na tobie, bo będę karcił ludzi wzrokiem, a nie chcę przegapić ciebie. Poza tym nigdy nie będę miał dosyć patrzenia na ciebie – zbliżył się do mnie i połączył nasze usta w namiętnym pocałunku.
Gdy nasze języki zaczęły toczyć walkę, Liam naparł na mnie całym ciałem i już wiedziałam dokąd to dąży, więc to przerwałam.
- Czasami jesteś taki słodki, ale po chwili niszczysz to słuchając małego Liama.
- Małego Liama? Jesteś pewna, że jest taki mały?
- Tego nie powiedziałam – zaczęłam się bronić.
- Powiedziałaś „mały Liam”. Mam ci przypomnieć, że nie jest taki mały?
- Doskonale pamiętam, że nie jest mały. Dobrze wiesz, że nie o to mi chodziło.
- Tak, wiem – westchnął. - Czemu nie umiem się z tobą kłócić?
- Pewnie dlatego, że jestem taka seksowna – wyszczerzyłam się do niego.
- Nie – przeciągnął ostatnią literę. - Raczej słodka – cmoknął mnie w nosek.
- Wypraszam sobie – odepchnęłam go. - Nie jestem słodka.
- Jesteś a także urocza, ale jeśli tak bardzo ci na tym zależy to niech ci będzie. Jesteś cholernie seksowna.
- I to mi się podoba – puściłam mu oczko i uśmiechnęłam się najładniej i najniewinniej jak umiałam.
- Kiedy tak właściwie jest ten pokaz? - Li zapytał po kilkuminutowej ciszy.
- Jakoś zaraz po naszym powrocie – wzruszyłam ramionami.
- Gdzie? - dopytywał.
- W Nowym Jorku – uśmiechnęłam się.
- W takim razie możemy trochę przedłużyć nasze wakacje, bo w sumie będziemy niedaleko... - przygryzł wargę gdy zdał sobie sprawę, że dał mi jakąś poszlakę apropo naszego wyjazdu.
- Jedziemy do Stanów? - zapytałam zaskoczona.
- Może – rzucił niby obojętnie.
Postanowiłam zakończyć tą rozmowę, bo wiadomo, że nic więcej mi nie powie... Chociaż mogłabym wypróbować na nim moje sztuczki, ale niech ma tą przyjemność z robienia mi niespodzianek.
- Już się nie mogę doczekać – namiętnie go pocałowałam, a gdy się od siebie odsunęliśmy, wróciliśmy do oglądania filmu.


Hejka :D
Znów dawno nic nie dodawałam, ale liczyłam, że może jednak jeszcze ktoś skomentuje poprzedni rozdział, ale jak widać się nie doczekałam...
Przepraszam za końcówkę, ale nie wiedziałam za bardzo jak to zakończyć, dlatego ta tandeta.
Mam nadzieję, że tym razem SKOMENTUJECIE. Drugą część postaram się dodać najszybciej jak to możliwe.

Całuski xx