niedziela, 27 maja 2012

Rozdział 14

*Liam*


Jest godzina 8:00, a ja już nie śpię. Trochę to dziwna sytuacja, bo jestem wyspany, a przecież nie spałem długo… Po wczorajszym wydarzeniu nie mogłem zasnąć, oczywiście poza tymi momentami podczas, których gadałem z Paulą, która tak niewinnie śpi obok mnie. Ale to już nie ważne. Nie mogę pozwolić by rozpamiętywała TEN dzień do końca życia, dlatego zamierzam zrobić jej małą niespodziankę. Może tak… śniadanie do łóżka? Tak, to raczej dobry pomysł, dlatego czas wziąć się do roboty. Wstałem ostrożnie z łóżka, tak by nie obudzić Pauli i wyszedłem z pokoju. Zastanawiałam się czy by się czasem nie ubrać, ale zdecydowałem, że ubiorę się zanim pójdę do Pauli, a z resztą nie raz widziała mnie bez koszulki, a poza tym nie spodziewam się żadnych gości o tej porze, a zwracając uwagę na porę, wiem, że Paula niedługo się obudzi. W końcu udało jej się przyzwyczaić do tego, że są wakacje i nie można za długo spać, zwłaszcza, że ma nas… My nigdy nie pozwalaliśmy jej spać długo, najpóźniej zawsze budzimy ją o 8:30, bo nim się wyszykuje minie godzina… Typowa dziewczyna. Ale wracając do śniadania. Nie mam zielonego pojęcia co mogę jej na nie zrobić.
- KAWA! – powiedziałem na głos. – Tak to zdecydowanie dobry początek.
Jak planowałem tak zrobiłem. Zaparzyłem dwie kawy, po czym zrobiłem Pauli i sobie kanapki, bo dobrze wiem, że ona lubi jeść delikatne śniadania. Kiedy wszystko już było gotowe i miałem zamiar pójść obudzić Paule, nagle ktoś zadzwonił dzwonkiem. Podbiegłem czym prędzej do drzwi, by ten ktoś nie powtórzył swojej czynności, gdyż obudziłby Paule, i otworzyłem je. Kiedy zobaczyłem postać w drzwiach, zapanowało mną wiele emocji. Zaskoczenie, radość i strach, to były uczucia, które odróżniałem…
- Hej skarbie. Tęskniłeś? – pocałowała mnie delikatnie w usta.
W drzwiach stał nadzwyczaj niespodziewany gość. Moja dziewczyna Danielle.
- Hej… Co ty tu robisz? – zapytałem prosto z mostu wpuszczając ją do domu.
- Cóż za miłe powitanie… Ale zrobię ci tą przyjemność i ci powiem. Dostałam kilka dni wolnych i postanowiłam zrobić ci niespodziankę i widzę, że mi się udało – uśmiechnęła się do mnie.
- A i owszem. Mogłaś zadzwonić – powiedziałem jej z wyrzutem.
- Mogłam, ale wtedy nie byłoby już niespodzianki – uśmiechnęła się uwodzicielsko i dała mi buziaka w policzek. – Gniewasz się? – zapytała ze strachem.
- Oczywiście, że nie, ale gdybym wiedział to pojechałbym po ciebie na lotnisko i załatwił sobie trochę wolnego czasu, a tak to? Będę musiał zostawiać cię samą w domu lub zabierać ze sobą, co jak wiesz przyswaja ci czasami smutków…
- Jakoś wytrzymam, a to tylko dlatego, że mam ciebie przy sobie… - powiedziawszy to pocałowała mnie namiętnie, a ja odwzajemniłem pocałunek.
- Hej Liamku! - usłyszałem radosny dźwięk głosu Pauli. – Gdzie je… - urwała, a ja momentalnie oderwałem się od Danielle. Stała na schodach i patrzyła na nas nieco zdziwiona. – Oj przepraszam… nie wiedziałam… Nie chciałam przeszkadzać – jąkała się.
- Ależ nic się nie stało – powiedziawszy to podszedłem do niej szybkim krokiem i pociągnąłem delikatnie za rękę, której nie miała zranionej. – Danielle chciałbym ci przedstawić moją przyjaciółkę Paule. Paula to moja dziewczyna Danielle. Mówiłem ci o niej.
- Tak… Hej, miło mi poznać… - powiedziała lekko zawstydzona Paula.
- Mi nie za bardzo, ale no cóż… - burknęła w odpowiedzi moja dziewczyna.
- Naprawdę nie chciałam wam przeszkadzać… Nie wiedziałam, że możemy mieć gościa…
- My? – przerwała jej oburzona. – Jak to my? Widzę kochany, że znalazłeś sobie nowe trofeum… Cóż nie jest taka brzydka jak te poprzednie, postarałeś się…
- Słucham? – spytałem zszokowany. – O czym ty w ogóle mówisz?
- Oj już nie udawaj oburzonego. Przecież nie jestem głupia. Widzę co tu się kroi – pokazała na nas ręką. – Spójrzcie lepiej na siebie. Najpierw ta reakcja na wejściu, teraz wasz wygląd… no przecież nie powiesz mi, że nic między wami nie ma, bo widzę, że jesteś w samych spodniach, a ona ma twoją ulubioną koszulkę. To raczej nie jest przypadek…
- Może ja już lepiej sobie pójdę… - powiedziała zmieszana Paula.
- Tak, tak będzie najlepiej dla nas wszystkich… Możesz już tu nie wracać.
- Nie. STOP! – nie wytrzymałem. – Po pierwsze Paula, nie musisz nigdzie odchodzić…
- Owszem musi – przerwała mi moja dziewczyna. – Mamy sporo do obgadania kochasiu.
- Liam… Danielle ma rację… Ja już lepiej pójdę. Zostawię was samych, porozmawiacie na spokojnie…
- Co zamierzasz zrobić? – zapytałem.
- Nie wiem… Może na jakiś czas zamieszkam w hotelu… Później zadzwonię i powiem ci pod jakim adresem mnie znajdziesz…
- Ale jak się dostaniesz do hotelu? Może cię zawiozę…
- Nie – przerwała mi. – Nie potrzebuję pomocy. Dam sobie radę… Naprawdę. Zadzwonię po Louisa żeby pomógł mi zabrać rzeczy z domu Justyny…
- No dobrze… Twoje rzeczy są już spakowane i stoją w twoim pokoju – rzuciłem zrezygnowany i spojrzałem na przyjaciółkę, która patrzyła na mnie zdziwiona. – Poprosiłem wczoraj Martynę by cię spakowała. Pomyślałem, że pewnie nie będziesz chciała tam zostać… Ale nie martw się. Nic jej nie powiedziałem… Znaczy szczegółów. Uznałem, że jeśli będziesz tego chciała to sama jej powiesz.
- Dziękuję ci. Jesteś wielki – powiedziała i przytuliła się do mnie. Nagle ktoś zaczął szlochać. Oderwałem od siebie Paule i spojrzałem na Danielle, która stała obok nas i udawała, że szlocha.
- Ohh… To takie słodkie – powiedziała z ironią, lecz po chwili jej głos zmienił brzmienie. –A teraz skoro już się pożegnaliście, to proszę, ulotnij się stąd skarbie – skierowała się do Pauli. – Mam już dosyć tej szopki. Idź rób co chcesz… Mam nadzieję, że za 10 minut już cię tu nie będzie… - zaśmiała się szyderczo, a ja spiorunowałem ją spojrzeniem, co totalnie olała.
- Liam. Zadzwonię – rzuciła Paula w momencie w którym chciałem już opieprzyć Danielle. – Pa – pobiegła z powrotem po schodach do swojego pokoju, a ja zostałem sam ze swoją dziewczyną. Jak usłyszałem trzaśnięcie drzwi nie wytrzymałem.
- Czyś ty zwariowała? Co ci odbiło?
- Ja? To chyba tobie się coś w tej pustej makówce poprzewracało… - chciała już się na mnie wydrzeć, ale jej nie pozwoliłem.
- Nie przy niej. Nie chcę jej w to mieszać – burknąłem ostro.
- O czyli jest aż tak ważna? Dobrze skoro nalegasz… Zrób mi kawę.
- Nie będę ci robił żadnej kawy. Idę teraz na górę i jak wrócę masz tu na mnie czekać jasne?
- Dobra – burknęła i poszła do kuchni, a ja pobiegłem do Pauli.
- Wszystko OK? – zapytałem.
- Tak. Przepraszam, że przeze mnie się kłócicie…
- Nic się nie martw. To nie twoja wina. To nawet twój zasługa. W końcu mam pretekst by z nią szczerze porozmawiać – uśmiechnąłem się do niej pocieszycielsko. – Rozmawiałaś już z Louisem?
- Tak. Zaraz tu będzie – usłyszeliśmy trąbienie w klakson.
- Szybki jest…
- Tak, był w pobliżu… Wyślę ci esa z adresem.
- Dobrze. Obiecuję, że jak tylko będę mógł to zadzwonię.
- Dobrze – pocałowałem ją w policzek, a ona uśmiechnęła się lekko i zbiegła po schodach.
- Uważaj na siebie.
- Oczywiście – i już jej nie było.
Odetchnąłem kilka razy i zszedłem na dół. Widziałem, że to nie będzie zbyt miła pogawędka.
- No więc skoro jesteśmy sami… Kim ona jest? Szczerze – rzuciła Danielle gdy tylko wszedłem do kuchni.
- No przecież ci powiedziałem. To moja przyjaciółka… - przerwała mi.
- Przyjaciółka? Serio? To co mają oznaczać te wszystkie artykuły w gazetach?
- Czemu tak nagle przyjechałaś? – olałem jej poprzednią wypowiedź.
- Chcesz znać powód? – w odpowiedzi kiwnąłem głową na tak. – Ok. Więc wczoraj, gdy wróciłam do domu weszłam na Twittera i okazało się, że wiele osób powstawiało mi jakieś zdjęcia. A tak konkretnie to jedno. Twoje i tej twojej laluni.
- Że co? – nie wierzyłem w jej słowa.
- Tak. Poszperałam trochę w necie i znalazłam kilka artykułów z tym zdjęciem. Pisało w nich, że to twoja dziewczyna lub, że mnie zdradzasz, takie tam rzeczy. Nie uwierzyłam w to. Pomyślałam, że ktoś to wymyślił i, że powinnam pomóc ci tą sprawę naprostować, dlatego wsiadłam w najwcześniejszy samolot i tak się tu znalazłam. I szczerze przyznam, że… Widzę, że jednak to była prawda…
- Nie kłam – przerwałem jej. – Czemu mi to robisz? Stoisz przede mną i kłamiesz mi prosto w oczy… Przecież coś nas łączyło…
- Ja kłamię? Chyba ty. Próbujesz mi wmówić, że dziewczyna z którą cię zastałam jest tylko twoją przyjaciółką i, że wszystkie gazety kłamią…
- Jakie gazety. Weź już nie ściemniaj.
- A czytałeś dzisiejszą gazetę? – spytała podając mi czasopismo. Wziąłem je od niej i na okładce ujrzałem zdjęcie na którym jestem z Paulą… to chyba zdjęcie z parku, ale to nie było ważne. Ważniejszy był tytuł nagłówka:
Liam Payne, członek One Direction, działa na dwa
fronty… Czyżby jedna dziewczyna mu nie wystarczała?”
Otworzyłem stronę na której był artykuł na ten temat. Przeczytałem go i aż mnie oniemiało. Skąd oni wzięli takie bzdury?
- To chyba jakiś żart… Co to za bzdury? I ty w to uwierzyłaś? – spojrzałem na Danielle.
-Ale ja byłam głupia - mówiła jakby sama do siebie. - Naprawdę nie żałuję, że cię zdradziłam…
- Słucham? – przerwałem jej.
- Planowałam ci tego nie mówić, bo po co? Dzięki tobie byłam sławna. Nie chciałam byś mnie ośmieszył… Wiedziałam, że możesz mnie zdradzić… Większość gwiazdek tak robi, a ty nie jesteś inny. Jesteś jedną wielką, nadętą gwiazdą, której kariera i tak nie potrwa długo… Planowałam z tobą zerwać jak tylko ten wasz zespolik będzie u samego szczytu… Byłby to wielki skandal… Ale pomyślałam co mi zależy spotkałam fajnego kolesia i samo jakoś tak poszło.
- Możesz powtórzyć końcówkę, bo chyba się przesłyszałem.
- Nie, dobrze usłyszałeś. Zdradziłam cię i to nie raz…
- Myślałem, że mnie kochasz…
- Taa jasne. Już od dawna nie było między nami chemii, a ty nawet nie miałeś odwagi o tym pogadać.
- Nienawidzę cię…
- Przynajmniej jesteśmy kwita. Ja zdradziłam ciebie, a ty mnie. I wszystko jest w porządku.
- Nic nie jest w porządku. Zrozum. Myślałem, że cię kocham, ale jednak się myliłem… W życiu bym cię nie zdradził… Ni daruję ci tego.
- Nie zdradziłeś mnie z nią? – chyba nie zrozumiała co do niej mówię.
- Nie, nie zdradziłem. Paula po prostu u mnie dziś nocowała, bo pokłóciła się ze swoim byłym już chłopakiem i była załamana. Nie mogłem pozwolić, by siedziała w domu sama…
- Ohh… Aleś ty troskliwy… Dlatego też nabrałeś się na moje historyjki i przyznam się, to właśnie to spowodowało, że wybrałam ciebie, a nie innego z 1D.
- Jesteś podła…
- A ty jesteś taki seksowny kiedy się złościsz. Może… zabawimy się?
Po tych słowach podeszła do mnie i zaczęła namiętnie całować. Jeździła rękami, po moim gołym torsie. Zjeżdżała coraz niżej i niżej, aż dotarła do spodni. Gdy zaczęła je rozpinać, złapałem ją za rękę i odciągnąłem od siebie.
- Nie – powiedziałem stanowczo. – Wynoś się. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego…
- Na pewno zaraz zmienisz zdanie – znów chciała się do mnie przyssać, ale udało mi się tego uniknąć.
- Wyjdź. Wyjdź i nie wracaj. Z nami koniec.
- O nie. Nie możesz ze mną zerwać… Nie wolno ci…
- Jeśli nie wyjdziesz dobrowolnie, to wyrzucę cię siłą – traciłem cierpliwość.
- Nie! Nie daruję ci tego – krzyczała, podczas gdy prowadziłem ją do drzwi wyjściowych. – Jeszcze mnie popamiętasz… Ty, ta zdzira i cała ta twoja zakichana kapelka, gorzko tego pożałujecie!!
- Podeślę do ciebie kierowcę by zabrał moje rzeczy… - powiedziałem, gdyż już stała w drzwiach.
- Zrobię z twojego życia piekło! Słyszysz?! PIEKŁO!! – krzyknęła, a ja zamknąłem jej drzwi przed nosem.
Zamknąłem drzwi na klucz i poszedłem do salonu, by wszystko przemyśleć…



*Paula*

Jak tylko zamknęłam drzwi poczułam chłodny poranny wietrzyk. Od razu podeszłam do samochodu i wsiadłam do niego.
- Hej – pocałowałam Louisa w policzek. – Wielkie dzięki, że przyjechałeś. Nie zawracam ci głowy?
- Nie spoko i tak nie miałem co robić… Dziś jestem do twojej dyspozycji.
- Dziękuję – odpowiedziałam nieśmiało. – Nie zajmie nam to za dużo czasu – uśmiechnęłam się.
- Dobra. Co jest naszym pierwszym przystankiem? Może pojedziemy do jakiejś kawiarni lub coś?
- Jasne, ale najpierw pojedziemy do domu Justyny, muszę coś z niego zabrać…
- Ok? – powiedział lekko zdziwiony i odpalił samochód.
Na szczęście o nic nie pytał. Cieszyło mnie to. Jestem pewna, że zna przynajmniej połowę wczorajszych wydarzeń, ale widać nie chce nic ode mnie wyciągnąć, chyba… Odruchowo naciągnęłam bluzę Liama – dał mi ją jak od niego wychodziłam – i zakryłam nią opatrunek na ręce. Nie chcę by się o mnie martwił. Już i tak wiele osób ma przeze mnie zmartwienia… Z zamyślenia wyrwał mnie Louis.
- Jesteśmy.
- O. Dobrze to ty tu zostań, a ja pójdę po to co mam wziąć – chciałam już wyjść z samochodu, ale Louis złapał mnie za nadgarstek, na moje nieszczęście złapał mnie za lewy nadgarstek. – Tss auł… - jęknęłam.
- Coś się stało? – zapytał zdenerwowany ściskając moją rękę mocnej.
Wyrwałam mu rękę i zaczęłam się po niej pocierać.
- Nie wszystko jest ok – skłamałam. – Coś chciałeś?
- A tak… Może wejdę tam z tobą? – zapytał nieśmiało, chyba myślał, że nie wiem, kto tam teraz mieszka.
- No dobra i spoko, wiem, że on tam może być. Liam mi powiedział – kłamałam, przecież sama o tym dobrze wiem.
- O, nie wiedziałem. To chodźmy.
- Ok – odpowiedziałam mu i wysiedliśmy z samochodu.
Podeszliśmy do drzwi, otworzyłam je zapasowym kluczem, który zawsze leży pod wycieraczką i gdy miałam już zamiar wejść do środka, Louis znów złapał mnie za rękę i wyminął. Czy on zawsze musi łapać mnie za lewy nadgarstek? Serio?! Aż takiego mam pecha? Ręka znów zaczęła mnie boleć i ponownie z moich ust wydobyło się ciche jęknięcie. Louis spojrzał na mnie i po chwili się uśmiechnął.
- Tylko mi nie marudź. Nie chcę byś sama się z nim spotkała. Wolę mieć cię na oku – zaczął tłumaczyć swoje zachowanie.
Kamień spadł mi z serca. Z grymasem bólu uśmiechnęłam się, na co chłopak się zaśmiał, puścił moją rękę i wszedł do domu, a ja podążyłam za nim. W domu na szczęście nikogo nie było.
- Dobra, bierz to co miałaś wziąć i spadamy stąd. Jakoś mam złe przeczucia… - odezwał się Louis, gdy już rozejrzał się po domu.
- Ok, ale najpierw pójdę się odświeżyć i przebrać w czyste ciuchy. Daj mi z 30 min. – odpowiedziałam.
- No dobra, ale się pośpiesz! – krzyknął, gdy już byłam na schodach.
Weszłam szybko do swojego pokoju i zobaczyłam stojące przy łóżku walizki. Otworzyłam jedną i wyjęłam z niej jakieś ubrania i sięgnęłam po kosmetyczkę stojącą na drugiej walizce, po czym skierowałam się do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam włosy, następnie ubrałam się, włosy związałam w koka i wyszłam z łazienki. Dopakowałam walizkę i kosmetyczkę, po czym wzięłam jedną z walizek i kosmetyczkę i zaczęłam kierować się w stronę schodów. Muszę przyznać, nie było to łatwe. Szarpałam się z nią, aż w końcu mi upadła i po całym domu rozbrzmiał huk.
- Paula, czy coś się stało? – krzyknął z salonu Louis.
- Nie – odkrzyknęłam mu. – Po prostu walizka mi upadła.
- Walizka? – zapytał i w mgnieniu oka pojawił się przy schodach. – Poczekaj, pomogę ci.
Po tych słowach wbiegł po schodach i wziął ode mnie bagaż.
- Dzięki – odpowiedziałam.
- Mogłaś powiedzieć, że mam ci pomóc.
- Wiem, ale… Myślałam, że sama sobie poradzę… - jąkałam się.
- Ach… Widzę, że twój chłopak nie będzie miał z tobą łatwo, jesteś taka niezależna – uśmiechnął się, co odwzajemniłam. Zniósł moją walizkę na dół, a następnie poszedł po drugą i zapakował je do samochodu. Wsiedliśmy do niego i Louis zaczął przeprowadzać swój wywiad.
- To po co ci te walizki?
- Jakoś, nie mam ochoty mieszkać z nim pod jednym dachem… - odpowiedziałam mu.
- A gdzie zamierzasz się zatrzymać? U Liama? – dopytywał się.
- Nie, nie chcę mu się narzucać… Uznałam, że na razie zostanę w hotelu, a później się pomyśli, a właśnie. Nie wiesz może, gdzie jest jakiś hotel?
- Hmmm… - wydusił z siebie, chyba myślał nad odpowiedzią. Nagle się delikatnie uśmiechnął. – Tak, znam dobre miejsce, gdzie mogłabyś zostać.
- No to w drogę – rzekłam, na co Louis się zaśmiał, choć ja nie widziałam w tym nic śmiesznego i ruszył w drogę.
Przez całą drogę siedzieliśmy cicho. W aucie było słychać tylko dźwięk grającego radia.
Po jakimś czasie Louis się zatrzymał. Zdziwiłam się, bo staliśmy przed domem chłopaków.
- Yyy… Co my tu robimy? – zapytałam zdziwiona.
- Zaraz się dowiesz – odpowiedział z cwaniackim uśmieszkiem.
- Ok? – powiedziałam.
Louis wysiadł z samochodu i otworzył bagażnik, po czym wyjął z niego moje walizki. Zaskoczyło mnie to.
- Co ty robisz? – zapytałam wysiadając z samochodu.
Louis uśmiechnął się tylko do mnie, wziął moje walizki i wszedł z nimi do domu. Poszłam za nim. Zaniósł je na górę do jakiegoś pokoju. Cały czas szłam za nim i próbowałam się czegoś dowiedzieć. Postawił moje walizki na środku owego pokoju i czekał na mnie. Weszłam tam i zaczęłam się na niego drzeć.
- Louis. Co my tu robimy?! Po co przyniosłeś tu moje walizki?
- Zostajesz tu – odpowiedział jak gdyby nigdy nic.
- Co?! Nie! Nie chcę wam zawracać głowy. Zawieź mnie do jakiego hotelu.
- Nigdzie cię nie zawiozę!
- To sama pójdę – powiedziałam i sięgnęłam po walizkę.
Gdy już miałam z nią wyjść z pokoju, Louis stanął przede mną w drzwiach i je zamknął.
- Co ty robisz?! Daj mi wyjść! – krzyknęłam.- Nie! – odkrzyknął, co mnie trochę zdziwiło. Podszedł do mnie i chwycił mnie za oba nadgarstki. No pięknie. – Zostajesz tu i koniec kropka – mówiąc to ścisnął moje ręce mocniej. Nie wytrzymałam.
- Louis puść mnie! To boli! – krzyknęłam.
Chłopak zdziwiony puścił moje ręce i się ode mnie odsunął. Odwróciłam się do niego tyłem tak by nie widział mojej twarzy. Podciągnęłam rękaw od bluzy i zaczęłam delikatnie pocierać rany po żyletce. Mogłam założyć powrotem ten głupi bandaż. Może mniej by bolało. Nagle poczułam, że ktoś stoi tuż za mną. Przeraziłam się i zakryłam rany bluzą. Odwróciłam się do przodem do Louisa i próbowałam uciec. Złapał mnie za lewy łokieć i przyciągnął do siebie. Spuściłam głowę do dołu, a on podciągnął mi rękaw bluzy i chwycił mnie za nadgarstek. Specjalnie.
- Louis, to boli – jęczałam.
- Co to ma być?! Coś ty zrobiła?! – wypytywał wciąż wpatrując się w moją rękę.
- Louis puść mnie – próbowałam się mu wyrwać.
- Najpierw powiedz mi co to m być? – wciąż naciskał, ale gdy zobaczył moją minę puścił moją rękę i złapał mnie za ramiona. – Dlaczego to zrobiłaś? Co się stało? Liam to widział? Coś ty sobie myślała? Jak mogłaś to zrobić? Nie pomyślałaś co by się stało gdyby…? Nie pomyślałaś co byśmy wtedy czuli? A twoja mama? Nie powinnaś była tego robić! Przecież mogłaś to rozegrać inaczej! Mogłaś z nami pogadać! Już nigdy nie spuszczę cię z oka! I teraz już na pewno tu zostaniesz! Po tym co zrobiłaś, nigdy nie zgodzę się na to byś mieszkała, choćby nawet była lub poszła gdzieś sama! – wydzierał się na mnie.
- Powiedziałaś o tym Martynie? – zapytał mnie po chwili. – Muszę z nią pogadać – dodał jakby sam do siebie.



*Liam*


Czas płynął nieubłaganie szybko. Jak tylko ocknąłem się z zamyślenia było już po 19. Uznałem, że powinienem pojechać do chłopaków. Po pierwsze muszę im pokazać ten artykuł, bo znając ich nic nie wiedzą, a po drugie chciałbym znów sprowadzić się do nich. Rodzice wracają już za 2 dni, więc nie ma potrzeby bym wciąż tu siedział, a poza tym nie chcę by Danielle mnie nachodziła. Jak zamieszkam z chłopakami to na pewno nie będzie w stanie nic zrobić.
- Zapomniałem – powiedziałem sam do siebie. - Miałem zadzwonić do Pauli... Zrobię to u chłopaków, a teraz czas w drogę! - usmiechnąłem się, ale po chwili mina mi zrzedła.
Wstałem z kanapy, poszedłem na górę się ubrać i spakować. Jak już byłem gotowy wyszedłem z domu i wsiadłem do samochodu. Przez całą podróż myślałem co powiedzieć reszcie.
Kiedy dojechałem pod dom od razu wysiadłem z auta i podszedłem do drzwi wejściowych. Chwyciłem klamkę i zatrzymałem się na chwilę. Wymusiłem uśmiech, ale uznałem, że to z pewnością dziwnie wygląda, więc zrezygnowałem z niego. Nacisnąłem na klamkę i wszedłem do środka.
- Cześć chłopaki! - krzyknąłem.
- Hej – odkrzyknęli, usłyszałem jednak nie tylko głos chłopaków, ale także dziewczęce. Uznałem, że się przesłyszałem i, że to tylko Martyna.
- Wiesz gdzie jest Paula? - zapytałem Zayna, który jako jedyny do mnie przyszedł by się przywitać.
Chłopak w odpowiedzi na moje pytanie wskazał głową na salon. Spojrzałem na niego zdziwiony i poszedłem do wskazanego pomieszczenia. Stałem jak wryty. Zza oparcia kanapy wychylała się Paula.
- Co ty tu robisz? - spytałem zaskoczony, ale jednocześnie radosny z tego faktu.
- Zapytaj się jego! - powiedziała udając obrażoną i wskazała ręką na Louisa. Zwróciłem się w stronę kolegi spoglądając na niego pytającym wzrokiem.
- Paula tu zostaje – odpowiedział.
Teraz to już dokładnie nie wiedziałem o co chodzi.
- Chciała żebym ją zawiózł do hotelu, ale uznałem, że może zostać tu – zaczął się tłumaczyć. - Chłopaki nie mają nic przeciwko – dodał.
- Zgadza się – odpowiedzieli chórkiem.
- No spoko. Sam bym tak postąpił – wymusiłem uśmiech.
- Liam – jęknął do mnie prosząco Niall. - Jestem GŁODNY... - spojrzałem na tego głodomora i się zaśmiałem.
- Zaraz zrobię kolację, a...
- Kolacja jest już gotowa – przerwał mi krzyk Harrego z kuchni. - Martyna pomogła mi coś upichcić, bo nie wiedzieliśmy czy przyjdziesz.
- To ja tu gotowałam, a on tylko pomagał! - krzyczała z kuchni wściekła Martyna.
- Mniejsza – odpowiedział Harry. - Chodźcie zaraz kolacja wystygnie.
Wszyscy pędem pobiegli do jadalni, a zwłaszcza Niall. Ja jakoś nie miałem ochoty na nic do jedzenia... Coś mi się przypomniało.
- Czekajcie! - krzyknąłem nim wszyscy usiedli do stołu. - Musicie to zobaczyć – powiedziawszy to podałem im gazetę.
- Trzeba coś z tym zrobić!
Wszyscy przejrzeli gazetę i widziałem na ich twarzach zdziwienie.
- Mam pomysł – rzucił Lou. On jedyny był w stanie coś wydusić. - Pogadam z Paulem – po tych słowach wyciągnął telefon i wyszedł z pomieszczenia.
Wszyscy czekali na jego powrót intensywnie o czymś rozmawiając. Jak wrócił wszyscy zamarli czekając na jego słowa. Louis spojrzał na mnie i Paule i uśmiechnął się pocieszycielsko.
- Już wszystko załatwione. Naprostujemy tę sprawę, ale teraz siadajmy do kolacji.
Wszyscy zasiedli do stołu i wciąż rozmawiali o tym artykule. Zbytnio ich nie słucham, prawdę mówiąc w ogóle. Wiem tylko tyle, że Louis opowiedział im co powiedział Paul.
- Liam? - próbował zwrócić moją uwagę Lou. Spojrzałem na niego, a on kontynuował swoje pytanie. - A co na to Danielle?
- Co masz na myśli? - zapytałem zdezorientowany. Lou pokazał mi zdjęcie w gazecie. - Aaa... Wyjaśniłem jej wszystko...
- Uuu... - zamruczeli chłopcy.
Wstałem od stołu i chciałem już iść na górę do swojego pokoju, kiedy dziewczyny zaproponowały oglądanie jakiejś komedii romantycznej. Nie miałem na to zbytnio ochoty, więc próbowałem się jakoś wymigać.
- Wiecie co? Jestem trochę zmęczony... Lepiej pójdę się położyć.
- Zmęczony hę? - zapytał Harry. - Musiało być gorąco – powiedziawszy to zrobił znaczący ruch brwiami.
- Daj mu spokój – broniła mnie Paula. - Wszystko OK? - zwróciła się do mnie z troską.
- Tak... Po prostu jestem padnięty – powiedziałem łagodnie. - Bo nie spałem całą noc – dodałem stanowczo patrząc na Harrego.
Po minie chłopaka widać było, że wie co się stało, zwłaszcza, że spojrzał na Paule ze strapioną miną.
- Cześć – rzuciłem.
- Dobranoc – odpowiedziała mi Paula, a reszta jej zawtórowała.
Uśmiechnąłem się do nich, wziąłem swoje walizki i poszedłem do swojego pokoju. Rozpakowałem rzeczy i poszedłem się wykąpać. Po kąpieli położyłem się na łóżku i wciąż rozmyślałem o dzisiejszym dniu. Po jakiejś godzinie zmęczenie wzięło nade mną górę i zasnąłem.





________________________________________________________________________________
Hej. Rozdział wyszedł mi trochę długi, ale obiecuję, że następny będzie już krótszy (jak poprzednie).
Kolejny rozdział dodał pewnie za tydzień.
PS. Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał. Proszę KOMENTUJCIE!!!
Całusy :D

piątek, 18 maja 2012

Rozdział 13

*Liam*
 Jak tylko drzwi się otworzyły ujrzałem stojącą przy umywalce Paulę, która trzymała coś w ręku, które miała całe zakrwawione… Chwila, chwila… Zakrwawione? Przyjrzałem się lepiej jej prawej dłoni i ujrzałem w niej żyletkę, natomiast z lewej lała się krew, w której była umazana cała umywalka. Podszedłem do niej, czym prędzej i wyrwałem jej żyletkę z ręki. Odsunąłem się od niej i odłożyłem żyletkę na szafkę. Paula zwróciła twarz w moją stronę. W jej oczach nie było widać nic, jakby była nieobecna. Nie wiedziałem, co mam robić. Chciałem ją przytulić, ale nie wiedziałem jak na to zareaguje. Patrzyłem jej prosto w oczy i zacząłem dostrzegać w nich smutek.  W jej oczach pojawiły się łzy. Kiedy zaczęły spływać po jej bladych policzkach – moje serce zaczęło się krajać. Podeszła do mnie i oparła się o mój tors. Zaczęła płakać, więc odruchowo przycisnąłem ją do siebie mocniej. Staliśmy tak chwilę w ciszy. Gdy chciałem odsunąć ją od siebie, bo móc opatrzyć jej rany, objęła mnie, już się uspokajała.
- Spokojnie… Wszystko będzie dobrze… Puść mnie, to opatrzę ci rękę, bo wiem, że cię boli – puściła mnie i jej ręce swobodnie opadły. Chciałem już ją od siebie odsunąć, by pójść po apteczkę, gdy poczułem jak osuwa się na ziemię. Chwyciłem ją w tali i wyprowadziłem z łazienki, po czym posadziłem ją na łóżku.
- Wszystko ok? Paula? – wypytywałem.
- Tak… Już… mi… lepiej… - wyjąkała. Jakoś nie mogłem jej uwierzyć.
- Na pewno? Może się położysz?
- Nic mi nie jest… - zapewniała.
- Dobrze. W takim razie zostań tu, a ja pójdę po apteczkę… - w odpowiedzi kiwnęła głową, a ja wybiegłem szybko z pokoju. Miałem szczęście, że rodzice zawsze trzymali zapasową apteczkę w swojej sypialni, bo tak to zajęłoby mi znalezienie jej sporo czasu.  Po zaledwie 2 minutach byłem już z powrotem. Usiadłem obok Pauli na łóżku i zacząłem opatrywać jej rękę. Na początku wytarłem ją z krwi, z czego Paula nie była za bardzo zadowolona, bo strasznie ją to bolało.
- Przepraszam… Staram się to robić najdelikatniej jak tylko mogę – tłumaczyłem się. – Krew jest trochę zaschnięta, dlatego może trochę boleć.
- Jakoś wytrzymam – jęknęła z grymasem bólu na twarzy. Po oczyszczeniu rany zrobiłem okład i zawinąłem jej rękę bandażem. Nagle mój telefon zaczął dzwonić.
- Gotowe – uśmiechnąłem się dumnie. Spojrzałem na wyświetlacz, dzwoniła Martyna. – Chcesz coś? Nie wiem… Coś do picia, może jakieś tabletki przeciwbólowe? –nie czekając na jej odpowiedź dodałem. – Dobra to ja pójdę w takim razie po jakieś proszki i wodę tak na wszelki wypadek, a ty w tym czasie się przebierz w suche i czyste ubranie i wskakuj pod kołdrę, dobrze?
- OK – odpowiedziała. Wziąłem, więc telefon i wyszedłem z pokoju. Wybrałem numer Martyny i zszedłem na dół by Paula czasami nie usłyszała naszej rozmowy.
- Halo? Liam? – usłyszałem w słuchawce.
- Tak, to ja…– przerwała mi.
- Sorry, ze o tej porze do ciebie wydzwaniam, ale strasznie się martwię.
- Co się stało? – zapytałem jak gdyby nigdy nic.
- Po prostu… Przed chwilą wróciłam do domu i nikogo nie zastałam… I… Strasznie martwię się o Paule… - tym razem to ja jej przerwałem.
- Chwila, chwila… Dopiero wróciłaś do domu?
- Tak. Byłabym wcześniej, gdyby chłopcy mnie nie zatrzymali i…
- I nie widziałaś się z Paulą? – znów jej przerwałem.
- Nie. Inaczej bym do ciebie nie dzwoniła…
- Czyli nie mogłaś się z nią pokłócić – powiedziałem, jakbym do siebie.
- To raczej nie było pytanie, ale nie, nie pokłóciłam się z nią, a dlaczego pytasz? Czy coś się stało?Chodzi o Paule, tak? – wypytywała.
- Nie, nic się nie stało. Znaczy… Paula powiedziała mi, że się pokłóciłyście…
- Tak ci powiedziała? – zapytała z niedowierzaniem.
- Tak…
- Kiedy ci to powiedziała? Widziałeś się z nią po naszej rozmowie?
- Tak. Jest u mnie…
- Ale dlaczego? Po co?
- Przyszła zapłakana i powiedziała, że się pokłóciłyście i zapytała się czy może tu przenocować.
- Nie wierze… To w takim razie co się stało, skoro cię okłamała? Myślisz, że…
- Myślę, że spotkała się z Maćkiem – dokończyłem za nią. Martyna zamarła. Po paru sekundach jednak dała radę coś z siebie wydusić.
- Nic jej nie jest?
- Spokojnie. Nic jej nie jest – kłamałem. – Jest tylko strasznie przybita…
- A wiesz, co tam się pomiędzy nimi stało?
- Na razie, nic nie wiem, ale postaram się czegoś dowiedzieć. Obiecuję ci, że jak tylko dowiem się od niej co się wydarzyło i Paula zaśnie to od razu do ciebie zadzwonię.
- Dobrze. W takim razie czekam na telefon. Dzwoń o każdej porze i tak raczej nie zasnę. Pa.
- Cześć – rozłączyłem się.
Schowałem telefon do kieszeni, wziąłem z szafki szklankę, dzbanek, do którego nalałem wodę i tabletki różnego rodzaju, po czym wróciłem do pokoju. Paula siedziała pod kołdrą. Odłożyłem przyniesione przeze mnie rzeczy na szafkę nocną, usiadłem na rańcie łóżka i zacząłem głaskać Paule po włosach. Trochę się zlękła i wychyliła spod pościeli.
- Chodź – wyszeptała i poklepała miejsce obok siebie. Zrobiłem jak prosiła.
- Pogadamy? – zapytałem.
- No jasne – powiedziała niepewnie. –Kto dzwonił? – zapytała szybko.
- Paul nasz manager. To nic ważnego.. – odpowiedziałem po chwili namysłu.
- Aaa… - zrobiła minę „zrozumienia”.
- Opowiesz mi, co się stało? – zapytałem. Wiedziałem, że wie o co mi chodzi.
- O boże… Liam… - mówiła przerażona.
- Co się stało?
- Twoja koszulka jest cała we krwi… mojej krwi…
- Nic się nie stało. Później się przebiorę…
- Nie, wiesz co? Lepiej idź teraz… Poczekam na ciebie – w jej oczach zapaliły się iskierki. Miała jakiś plan.
- Nie. Wole tu zostać, ale… jeśli ci to przeszkadza to… - mówiąc to zdjąłem koszulkę i rzuciłem ją na podłogę. – Gotowe – uśmiechnąłem się do niej. Patrzyła na mnie chwilę w szoku, po czym odchyliła kołdrę.
- Przykryj się… bo zmarzniesz… - jąkała się.
- Nie, jest OK. – uśmiechnąłem się do niej. – Powiesz mi teraz co się stało?
- Wow! – krzyknęła.- Masz niezłe mięśnie… - powiedziała dotykając palcem mojego brzucha, a następnie ramienia. – Ćwiczysz?
- Paula, czy ty aby nie próbujesz odwrócić mojej uwagi? – zrobiła minę jakby nie wiedziała o co chodzi. – Ahh… - jęknąłem. – Tak, czasami zdarza mi się poćwiczyć, zwłaszcza jak mam kiepski humor lub się nudzę. A teraz powiedz mi CO SIĘ STAŁO U MARTYNY W DOMU!
- Co powoduje u ciebie kiepski humor? Bo widzę po twoich mięśniach, że chyba to się zdarza często… - mówiła jakby nie usłyszała pytania, które i tak podkreśliłem.
- Dobra, dosyć. – nie wytrzymałem. – Odpowiem ci na twoje JEDNO pytanie jeśli ty odpowiesz na moje, OK? – w odpowiedzi tylko kiwnęła głową. – Zazwyczaj trenuję dla zabicia czasu, ale czasami zdarza się, że na przykład pokłócę się z którymś z chłopaków, lub Danielle, albo po prostu jestem zestresowany jakimś koncertem lub coś w tym stylu…
- Ahaa… - westchnęła ze zrozumieniem.
- Teraz powiedz mi co się tam stało? Mam na myśli do Martyny…
- No OK. Jak już ci mówiłam – zrobiła obojętną minę. – Wróciłam do domu, pokłóciłam się z Martyną, wkurzyłam się na nią i przyszłam do ciebie… Resztę znasz… - mówiąc to wpatrywała się w kołdrę i nerwowo się nią bawiła.
- Yhym… - wymruczałem, a ona zainteresowana spojrzała na mnie. – I to wywołało u ciebie takie emocje? Znaczy… Wiem, że się przyjaźnicie, ale czy aby zwykła kłótnia jest powodem do robienia sobie krzywdy?
- Yyy… - chyba ją zatkało. Po paru sekundach odzyskała jednak mowę. – Choć tego po mnie nie widać jestem bardzo wrażliwa, a z resztą nie wiesz o co się pokłóciłyśmy… - znów spuściła głowę.
- A wiesz o tym, że jak tylko wróciłem do domu, to rozmawiałem z Martyną? – spojrzała na mnie z przerażoną miną. – Mówiła, ze będzie się zbierać i niedługo wróci do domu, ale znając chłopaków wiedziałem, że to zajmie jej sporo czasu, a dziwnym trafem ty przyszłaś zaledwie 30 minut po naszej rozmowie…
- To Martyna była u chłopaków? Zamiast być ze mną na zakupach? Oszukała mnie…
- Czyli jednak nie widziałaś się z Martyną – i tu ją mam. Poddała się.
- Zgoda. Nie pokłóciłam się z Martyną… Możemy skończyć już ten temat? – spojrzała na mnie– Może lepiej wrócę do domu…
Chciała już wstać, gdy ją zatrzymałem.
- Nie! Zostań… Przepraszam, że bawię się w detektywa, ale… Wiem, że Maciek przyjechał do Anglii. Wiedziałem od samego początku…
- To dlaczego dopuściłeś do naszego spotkania? – miała łzy w oczach.
- Przepraszam… miało go nie być w domu… powinienem był wejść z tobą do domu i się upewnić, czy go nie ma…
- Mogłeś mi powiedzieć… Nie doszłoby do tego… - ugryzła się w język. Coś ukrywała, ale co? Patrzyłem na nią wyczekująco, lecz schowała po samą szyję pod kołdrę. Czyżby… Wolałem o tym nie myśleć, ale… To przerażenie w jej oczach. Ona się czegoś bała… Tylko czego? Przecież jest tu ze mną bezpieczna, chyba, że… chodzi o…
- Przepraszam – powiedziałem i ściągnąłem z niej kołdrę. Gdy tylko to zrobiłem zwinęła się w kłębek. Chwyciłem ją delikatnie za rękę i ujrzałem przeróżne ślady na jej rękach, jak i nogach. Gdzieniegdzie były to ślady po zadrapaniach, a gdzieniegdzie jakby siniaki. Paula ma strasznie delikatną skórę, dlatego po każdym dotyku zostaje ślad, ale po chwili znika, jednak nie tym razem…Nagle przypomniałem sobie jak wyglądała, gdy do mnie przyszła… Była ubrana w ciuchy które miała na sobie podczas zakupów. Były całe przemoczone po naszej „kąpieli” w fontannie, ale… na pewno nie wyglądały tak jak w tamtym momencie. Paula miała na sobie moją kurtkę (która jako jedyna z całego jej stroju, była jakby nieruszona), jasnoniebieską, jakby rozciągniętą bokserkę (w centrum handlowym, taka nie była) krótką, dżinsową spódniczkę, podarte rajstopy (wcześniej były w całości) i balerinki, ale już nie na obcasiku, choć to były te same. To mnie zszokowało…
- Paula… Co on ci zrobił?! – nie mogłem uwierzyć w to co widzę. – Co tam się stało?!
Sięgnęła po kołdrę, którą się nakryła i unikała mojego spojrzenia.
- Nic… - wyjąkała.
- Jak to nic? Przecież widzę w jakim jesteś stanie… Nie bez powodu zrobiłaś sobie krzywdę…
- Liam… Proszę, nie każ mi do tego wracać – przerwała mi.
- Paula… - westchnąłem już nieco opanowany. – Proszę powiedz mi co się tam stało. To ci pomoże…
- Ale ja nie dam rady… - przytuliłem ją.
- Na pewno dasz… - uśmiechnąłem się do niej przyjacielsko.
- No więc jak wróciłam do domu, to poszłam do swojego pokoju i zaczęłam rozpakowywać. Nagle drzwi się zamknęły i po chwili ktoś mnie złapał w tali… - zadrżała.
- Spokojnie… Nie musisz się śpieszyć… Mamy całą noc, a wiem, że to dla ciebie trudne… - kiwnęła potakująco głową i kontynuowała.
- To był Maciek… Przestraszyłam się. Zaczęłam się mu wyrywać, ale on był uparty… Trzymał mnie mocno… Chciał żebym go wysłuchała… Nie miałam wyboru. Musiałam go wysłuchać…
- Co ci powiedział? – zapytałem zaciekawiony.
- Zaczął się tłumaczyć, że nie chciał mnie zdradzić, że był pijany… Powiedział, że mnie kocha i, że chciałby żebym do niego wróciła…
- I co ty na to? Wybaczyłaś mu?
- Tak…
- Naprawdę? – nie wiem dlaczego, ale zmartwiła mnie ta wiadomość. –Dlaczego? On cię okłamał… Nie możesz do niego wrócić…
- Nie mam takiego zamiaru – przerwała mi, a ja spojrzałem na nią zdziwiony. Miała łzy w oczach. – Jak mu powiedziałam, że mu wybaczam to… Pomyślałam, że do niego wrócę i… i mnie pocałował… Zaczął się do mnie dobierać, a ja nie mogłam mu się wyrwać… - teraz już płakała. Objąłem ją ramieniem, a ona się we mnie wtuliła. – Kiedy mu się wyrwałam, powiedziałam mu, że… Że nigdy do niego nie wrócę, że mu wybaczam to, że mnie zranił, ale jego przeprosiny nic nie zdziałają na to, że jest zwyczajną świnią, na co on… uderzył mnie… - wtuliła się we mnie mocniej i zakryła twarz dłońmi.
Spojrzałem na nią zdziwiony. Nie mogłem w to uwierzyć. Delikatnie odsunąłem ją od siebie, chwyciłem ją za podbródek i przyjrzałem się jej. Faktycznie miała ślad na lewym policzku… wcześniej tego nie zauważyłem, bo cały czas płakała i zazwyczaj widziałem jej prawy profil… Jak on śmiał.
- Nie wierze… Jak on śmiał podnieść na ciebie rękę? – korciło mnie. Miałem ochotę pójść do niego i mu przywalić, ale Paula mnie zatrzymała.
- Liam uspokój się… Nic na to nie poradzisz. Co się stało to się nie odstanie… A poza tym przeprosił mnie…
- Przeprosił? I tyle? Zaraz tam pójdę i mu przywalę… - spojrzała na mnie błagalnie i jakoś tak… zrobiło mi się głupio. Powinienem wysłuchać Pauli, zostać tu z nią i ją wspierać, a nie jeszcze bardziej denerwować. – Przepraszam… Ale obiecuję, że jak tylko go spotkam to dam mu popalić.
- Dziękuję – ulżyło jej.
- Powiedz co się działo dalej… - objąłem ją ramieniem.
- Więc zaczął mnie przepraszać i chciał mnie dotknąć, ale się mu nie dałam. Powiedziałam, że nie chcę go znać i tego nigdy mu nie wybaczę, po czym zbiegłam na dół i chciałam wyjść. Założyłam twoją kurtkę, a on cały czas biegł za mną, a nie chciałam by tu przyszedł więc rzuciłam w jego stronę czymś szklanym i uciekłam tutaj... – zaczęła chlipieć.
- Ciii… Już dobrze. Ze mną jesteś bezpieczna – ująłem jej twarz w swoje dłonie i podniosłem ją do góry tak by nasze spojrzenia się spotkały. – Obiecuję ci, że nigdy więcej go nie spotkasz… Zawsze będę przy tobie. On już ci nie zrobi krzywdy.
- Dziękuję ci – wyszeptała. – Ale kiedy tylko pomyśle o tym co się stało… - i znów zaczęła płakać.
- Przestań już o tym myśleć i jeśli chcesz to śmiało płacz.
Przytuliła się do mnie, a ja wtuliłem ją do siebie. Pocierałem ją po ramieniu i czekałem aż się wypłacze. W głębi serca obmyślałem plan jak zemścić się na tym cholernym dupku. Niech ja go tylko spotkam, a popamięta mnie do końca życia…
Po pół godzinie zorientowałem się, że Paula już nie płacze. Zasnęła.
Wzięłam telefon , przykryłem ją kołdrą i powoli zacząłem wstawać z łóżka tak by jej nie obudzić. Wyszedłem z pokoju i wybrałem numer do Martyny.
- Halo?
- No hej, to ja – odpowiedziałem.
- Hej. No i co z nią? Dowiedziałeś się czegoś? Nic jej nie jest? Bo znalazłam szkło… i nie wiem co o tym myśleć… - nie dawała mi dojść do słowa, ale w końcu mi się udało.
- Uspokój się! Nic jej nie jest – kłamałem, nie chciałem by się zamartwiała, a Pauli nic nie jest, no poza paroma siniakami no i po cięciu.
- A wiesz co się stało?
- Po prostu spotkała Maćka u ciebie w domu, pogadali trochę, on ją zaczął przepraszać i w ogóle, a Paula nie mogła wytrzymać jego nachalności i uciekła. A jeśli chodzi o szkło, to powiedziała, ze wybiegając z domu zahaczyła o coś torbą i to coś spadło. Pewnie to właśnie było to.
- I wszystko z nią okej tak? – upewniała się.
- Tak. Tylko…
- Tylko co?
- Tylko nie wiem czy Paula będzie w stanie mieszkać z Maćkiem pod jednym dachem…
- Coś proponujesz?
- No nie wiem, może niech na razie zostanie tu u mnie, a później się pomyśli… Spakujesz ją?
- Spoko, tylko to trochę zajmie… Daj mi ze 2 dni to może mi się uda – oboje zaczęliśmy się śmiać. – A tak serio to postaram się ją do jutra spakować choć to będzie nie lada wyzwanie.
- OK.
- A Liam… Mnie może jutro nie być więc jak coś to zostawię jej rzeczy w salonie. Natomiast jeśli chodzi o Maćka, to ja sobie z nim pogadam i mam nadzieję, że długo to on tu nie zostanie.
- Dobrze, tylko nie narób sobie kłopotów, w końcu to twój kuzyn…
- A Paula to moja przyjaciółka. Ona jest dla mnie jak siostra! – przerwała mi.
- Widzę, że nic na to nie poradzę. To jutro po południu, a raczej dziś, się odezwę.
- Ok. Zaopiekuj się nią.
- Jak zawsze. To do usłyszenia.
- Pa – rozłączyła się.
Miałem już iść do swojego pokoju, ale przypomniałem sobie, że zostawiłem u Pauli w pokoju swoją koszulkę. Wróciłem więc do jej pokoju i podszedłem do łóżka. Sięgnąłem po koszulkę i, gdy miałem już wychodzić, coś podkusiło mnie by sprawdzić, czy Paula na pewno śpi. Usiadłem obok niej na łóżku. Prześlicznie wygląda jak śpi. Nagle zaczęła się kręcić i coś przeżywać.
- Nie… nie… zostaw mnie… ja nie chcę – wołała. – NIEEE!!! – krzyknęła i obudziła się z płaczem. Przysunąłem się do niej i zacząłem głaskać ją po głowie i przytulać.
- Ciii… To tylko zły sen. Już jesteś bezpieczna. Śpij – w odpowiedzi kiwnęła tylko głową. Wtuliła się we mnie i ponownie zasnęła. Uznałem, że może być jej nie wygodnie spać w takiej pozycji więc przykryłem ją kołdrą i powoli zacząłem wstawać z łóżka tak by jej nie obudzić.
Kiedy stałem już przy drzwiach Paula odwróciła się do mnie przodem.
- Mógłbyś ze mną zostać? – wyszeptała.
- Oczywiście – uśmiechnąłem się do niej i położyłem się obok niej na łóżku. Położyła głowę na moim torsie, a ja objąłem ją ramieniem. Po chwili oboje odpłynęliśmy w objęcia Morfeusza.








__________________________________________________________________________________ 
Hejka. Co tam? Co porabiacie? <tak zaczynam każdą rozmowę>
Bo ja pisze kolejny rozdział haha :D
A tak serio, to niezbyt podoba mi się ten rozdział, ale no cóż. Lepszego nie dałam rady napisać :/
A no właśnie. Strasznie, ale to strasznie PRZEPRASZAM, że tak długo nic nie dodawałam, ale tak jak już pisałam w poprzednim postem popsułam komputer <pierwszy raz się przyznaję do tego czynu>, a tak naprawdę to on sam spadł haha :D
Kolejny rozdział nie wiem, kiedy dodam mam nadzieję, ze nie długo, bo… pojawi się niespodziewany gość.
Podczas czytania, nie zwracajcie uwagę na błędy, bo jak tworzyłam ten rozdział było już ciemno i nie za dobrze widziałam klawisze.
PS. Proszę KOMENTUJCIE rozdziały, bo nie wiem czy mam dalej pisać. Zniosę każdą krytykę!!
Pozdrawiam <3 :*

wtorek, 15 maja 2012

Uwaga! Uwaga!

Hej. Bardzo, ale to bardzo przepraszam, że tak długo nic nie dodałam, ale miałam gości, potem popsuł mi się komputer i nie miałam możliwości by cokolwiek napisać.Rozdział 13 powinien pojawić się na pewno w tym tygodniu, ale jak już mówiłam to nie zależy ode mnie.
PS. przepraszam za błędy powyżej.
A no i bardzo, ale to bardzo DZIĘKUJĘ za komentarze :D
xx