sobota, 30 czerwca 2012

Rozdział 17

*Harry*


 
Jestem nie wyspany... Przez całą noc myślałem jak mam to zrobić. Jak ją zaprosić? A co jeśli odmówi? Co jeśli się zgodzi? Będę musiał powiedzieć jej co czuję... A co jeśli ona tego nie odwzajemnia? Nie wiem czy zniosę odrzucenie... Trzeba zaryzykować... Raz kozi śmierć. Może jednak okaże się, że czyje do mnie to, co ja do niej... Zobaczymy.
Teraz trzeba zastanowić się jak to rozegrać. Najpierw pójdę do niej i zapytam czy może chciałabym ze mną gdzieś pójść... to proste, ale co dalej? Kolacja? Nieee... Kino? Nieee... hymm... Muszę poprosić kogoś o pomoc.
Wstałem z łóżka, na którym cały czas leżałem i postanowiłem pójść po pomoc, do osoby, która będzie wiedziała co zrobić. Podszedłem do szafy, wyciągnąłem jakieś dresowe spodnie i T-shirt i wyszedłem z pokoju. Podszedłem do drzwi od jej pokoju i zapukałem.
- Proszę – usłyszałem zza drzwi. Przydusiłem klamkę i zajrzałem do środka.
- Hej. Mogę?
- Jasne. O co chodzi? - zapytała.
- Chodzi o... no... o... o Martynę – wydusiłem siadając obok niej na łóżku.
- Co z nią? - zapytała przerażona.
- Nic, po prostu... ja... no... ten... - jąkałem się.
- Harry, powiedz mi w końcu o co chodzi. Jest dla mnie jak siostra, możesz mi wszystko powiedzieć.
- Chodzi o randkę – wyrzuciłem z siebie.
- W końcu się zdecydowałeś? Kiedy idziecie? Dokąd? Zaprosiłeś już ją? - zadawała mi milion pytań.
- Paula, daj mi powiedzieć – przerwałem jej, nim zdążyła zadać kolejne pytanie.
- Dobra, dobra. Mów. Służę pomocą.
- No więc, jeszcze jej nie zaprosiłem, bo jakbyś nie zauważyła jest dopiero 10 rano. Planuję się z nią umówić na dziś i... i nie wiem dokąd mam ją zabrać i jak to rozegrać. Nie chcę, źle wypaść więc postanowiłem przyjść do ciebie, bo ty ją dobrze znasz...
- WOW. Widać serio ci na niej zależy... więc ci pomogę. Najlepiej byłoby zabrać ją na kolacje. To takie romantyczne... ale przewidywalne... hymm – zamyśliła się. - Mam pomysł. Chodź – chwyciła mnie za rękę i wyciągnęła z pokoju.
Zeszliśmy na dół do kuchni, gdzie byli już wszyscy. Trochę mnie zdziwiło, że Paula mnie tu przyprowadziła. Co ona znowu kombinuje? Nie wiem jak to określić, ale ona czasami mnie przeraża. Ma tyle pomysłów, że głowa mała. Jest nawet dziwniejsza niż Louis!
- Chłopcy, Harry potrzebuje waszej pomocy – odezwała się Paula.
- Co ty chcesz zrobić? - szepnąłem do niej.
- Oni nam pomogą. Twoja randka będzie wtedy niesamowita, a ja dopilnuje, by to nie było nic głupiego. Zaufaj mi...
- Ufam – mruknąłem, a ona się uśmiechnęła i kontynuowała.
- Dobra słuchajcie. Harry chce się umówić z Martyną...
- Uuu – przerwali jej.
- Cisza! Nie przerywajcie mi, to ważne – uspokoiła ich. - Musicie pomóc mu wymyślić miejsce dokąd ma ją zabrać. Więc tak. Robimy burzę mózgów. Jeśli wpadniecie na jakiś pomysł mówcie go na głos. Ja będę występowała w roli eksperta, bo bardzo dobrze znam Martynę, a poza tym jestem dziewczyną, więc wiem co jest romantyczne.
Chłopcy zaczęli się wzajemnie przekrzykiwać. Każdy miał inny pomysł. Nie dało się nic z tego wyciągnąć. Spojrzałem na Paulę. Widać to była dla niej bardzo ważna sprawa, bo aż kipiała ze złości.
- Cisza!! - wrzasnęła, a wszyscy ucichli. I jak się jej tu nie bać? - To jest W-A-Ż-N-E, ważne! Macie się zachowywać! Jeśli ktoś ma jakiś pomysł to podnosi rękę do góry – mówiła już spokojniej. - Tylko bez wygłupów – zagroziła.
Chłopcy podnieśli ręce, a Paula po kolei wybierała każdego.
- Romantyczna kolacja – powiedział Liam.
- Zbyt przewidywalne – odpowiedziała mu.
- Niby tak, ale w jakimś wyjątkowym miejscu... Wtedy już nie będzie to takie banalne – dodał chłopak.
- Niby racja – przytaknęła mu. - Tylko gdzie?
- Dom – krzyknął Lou.
- Odpada – odpowiedziałem.
- Restauracja - zaproponował Niall.
- Banalne - skomentował Liam. - Może piknik nad jeziorem?
- Dobry pomysł - zawołałem i spojrzałem na Paule, by sprawdzić co o tym sądzi.
- Bardzo dobry pomysł - rzekła zauważając, że wszyscy przyglądają się jej ze zniecierpliwieniem.
- A po pikniku romantyczny spacer po parku - rozmarzył się Zayn.
- No, a potem odprowadzisz ją do domu - podsumowała Paula. - Teraz masz już wszystko ustalone. Mówiłam, żebyś mi zaufał – uśmiechnęła się. - Teraz trzeba to jedynie przygotować...
- Ja się tym zajmę – zgłosił się Louis, co mnie zdziwiło i z tego co zauważyłem innych też. - Nie róbcie takich min. Ja też umiem pomagać, a na dziś, akurat nie mam żadnych planów, więc mogę to zorganizować.
- Nie sądzę by to był dobry pomysł – mruknęła Paula, a ja jej przytaknąłem.
- Ja go przypilnuję – zgłosił się na ochotnika Zayn.
- No dobra, tylko się postarajcie – przypomniała im, po czym zwróciła się do mnie. - Harry, twoim zadaniem jest zaproszenie Martyny. Jeśli będziesz chciał będę mogła pomóc ci się wyszykować.
- No jasne. Już się bałem, że sam będę musiał cię o to prosić – uśmiechnąłem się do niej uwodzicielsko.
- Ej, ej, ej. Pamiętaj, że to nie z nią się chcesz umówić – wtrącił się Zayn.
Spojrzałem na niego spode łba i poszedłem do swojego pokoju by na nowo wszystko przemyśleć. Wchodząc po schodach Paula powiedziała, że zaraz do mnie przyjdzie i zadzwonimy do Martyny. Następnie wybierzemy strój i omówimy to i owo.
Wszedłem do pokoju i od razu rzuciłem się na łóżko. Strasznie się denerwowałem. Ja, podrywacz i słynny łamacz serc, boję się zaprosić zwykłą dziewczynę na randkę... Tyle, że ona nie jest zwyczajna. Ona jest niezwykła, wyjątkowa.
- Harry – usłyszałem przy uchu. - Zadzwoń do niej.
- Paula, ja nie wiem czy dam radę – mruknąłem w poduszkę.
- Oczywiście, że dasz. Jeśli chcesz mogę tu z tobą zostać i cię wspierać...
- Będę wdzięczny – rzuciłem podnosząc głowę i spoglądając na Paulę.
Uśmiechnęła się do mnie, co odwzajemniłem. Usiadłem obok niej.
- Zadzwoń ode mnie... - zaczęła, szukając telefonu. - Kurde! Chyba został na dole... Zaraz po niego pójdę... - już wstawała, ale ją zatrzymałem.
- Nie kłopocz się. Zadzwonię ze swojego – sięgnąłem do szafki nocnej na której leżał mój telefon.
Spojrzałem na wyświetlacz, po czym wybrałem odpowiedni numer. Pierwszy sygnał... Drugi... Trzeci...
- Halo? - usłyszałem jej głos w słuchawce.
- Hej Martyna. Mam do ciebie sprawę.
- Hej, Harry. Jasne, mów o co chodzi...
- To raczej pytanie... - wahałem się.
- No to pytaj – rzuciła.
Spojrzałem niepewnie na Paule, a ona dała mi sygnał bym to z siebie wydusił.
- Miałabyś ochotę gdzieś ze mną wyjść? - zapytałem niepewnie.
Nie odpowiedziała. Z niecierpliwością wyczekiwałem aż się odezwie, aż odmówi...
- To randka?
Zbiła mnie tym z tropu. Przeraziłem się, że gdy przytaknę przerazi się i mi odmówi. Ponownie spojrzałem na Paule, która szepnęła mi, że mam jej powiedzieć prawdę.
- Coś w tym stylu. A co? Jeśli nie chcesz to śmiało powiedz.
- Nie, nie. No jasne, że chcę... Znaczy... Z przyjemnością... po prostu chciałam wiedzieć w co mam się ubrać – mówiła nieśmiało.
- Ty we wszystkim wyglądasz świetnie – odpowiedziałem bardziej pewny.
- Oj już nie przesadzaj – po jej głosie poznałem, że się zawstydziła. - A powiesz mi dokąd pójdziemy?
- To niespodzianka – odpowiedziałem.
- No dobrze – mruknęła zawiedziona.
- To wpadnę do ciebie o 17. Może być?
- Będę czekać – odpowiedziała.
- To do zobaczenia – pożegnałem się.
- Pa – rozłączyła się.
Odłożyłem telefon na poduszkę i odetchnąłem głęboko.
- I jak? - przerwała ciszę Paula.
- Zgodziła się – odpowiedziałem szczęśliwy. - Teraz nie mogę tego schrzanić.
- Na pewno się uda. Najgorsze za tobą. Teraz... Czas wy brać jakieś ubranie.
- No to do dzieła – odpowiedziałem i ruszyłem za Paulą, która już stała przy mojej szafie.
Stałem z boku i przyglądałem się Pauli grzebiącej w szafie. Szukała i szukała i szukała... Po żmudnych 30 minutach wynalazła to czego szukała, a mianowicie: czarną marynarkę, biały T-shirt, czarne spodnie i czerwone Conversy. Uznałem, że to dobry wybór. Paula zeszła na dół, a ja położyłem wszystko na łóżku i poszedłem do łazienki wziąć prysznic.



*Paula *




Wyszłam z pokoju Harrego i poszłam do siebie. Harremu przyda się chwila samotności, a mi chwila dla siebie. Przecież nie będę paradować cały dzień w piżamie, ale skoro nie mam zamiaru nigdzie wychodzić to cały dzień spędzę w jakby dresie. Podeszłam do szafy i wyjęłam potrzebne rzeczy, czyli bluzkę (z tak szerokim dekoltem, że aż ramię mi wystaje) i krótkie, luźne, dresowe spodnie. Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się, związałam włosy w koka i zeszłam na dół. Było dość cicho, co w tym domu jest rzadkością. Zauważyłam chłopców (z wyjątkiem Harrego) siedzących w salonie. To było bardzo dziwne... A dokładniej to, że siedzieli i, teoretycznie nic nie robili. W normalnych okolicznościach oglądaliby telewizje, ale tak nie było. Liam siedział na fotelu i rozmawiał z Zaynem, natomiast Niall i Louis siedzieli w milczeniu na sofie.
- Co tu tak spokojnie? - zapytałam wchodząc do pomieszczenia.
Zayn wciąż rozmawiał z Liamem, a Louis i Niall spojrzeli na mnie niepewnie.
- Twój telefon dzwonił – odpowiedział Lou.
- Serio? A kto? - zapytałam.
- Twoja mama – odpowiedział mi Niall.
- I odebraliście? Co jej powiedzieliście? Co chciała? - wypytywałam zdenerwowana i kątem oka zauważyłam, że Liam spojrzał na mnie niepewnie.
- Powiedziała, że mamy ci przekazać żebyś do niej oddzwoniła i, że to ważna sprawa. Powiedziałem jej, że jak tylko będziesz miała chwilę to oddzwonisz – odpowiedział mi Niall.
- Następnym razem nie odbierajcie mojego telefonu.
- Dobrze, a zadzwonisz do niej? - zapytał Lou.
- Tak, ale nie teraz. Teraz to my musimy iść do sklepu i przygotować piknik dla Harrego. Dziś raczej nie oddzwonię, może jutro lub pojutrze... Jeszcze zobaczę, a teraz ruchy zbieramy się... - próbowałam się wymigać.
- Zayn, Niall, Louis, idźcie sami, bo chciałbym pogadać z Paulą...
- Ale... - zaczęłam, ale święta trójca mi przerwała.
- Jasne – rzucił każdy po kolei. - Pa – i wyszli.
- Czego chcesz? - zapytałam prosto z mostu Liama.
- Masz zadzwonić do domu – odpowiedział.
- Nie jesteś moją matką by mi rozkazywać – rzuciłam pośpiesznie.
- Zgadza się, nie jestem. Dlatego zadzwoń do niej.
- Sprytny jesteś, ale nie mam takiego zamiaru...
- Dlaczego?
- Bo... Bo nie wiem co jej powiedzieć. Zrozum. Przyjechałam tu bez słowa... a poza tym i tak ją pewnie to nie obchodzi, znaczy... może i obchodzi, ale pewnie nawet nie zauważyła, że wyjechałam – skłamałam. Mama dobrze wiedziała, że wyjechałam, w końcu rozmawiała z Martyną.
- Prosiła żebyś do niej zadzwoniła, a to oznacza, że się martwi i ma jakąś ważną sprawę do ciebie.
- Liam... Ja się boję z nią rozmawiać – wyznałam.
- Na pewno dasz radę...
- Zostaniesz ze mną? - zapytałam.
- Jak długo zechcesz – uśmiechnął się i podał mi telefon. Spojrzałam na niego.
- Śmiało – dodał mi otuchy.
Wzięłam od niego telefon i wybrałam numer.
- Liam, tylko nie zdziw się gdy nic nie zrozumiesz – uprzedziłam chłopaka. - Będę rozmawiała po Polsku.
W odpowiedzi pokiwał głową. Po 3 sygnałach mama odebrała.
- Halo? Paula? - usłyszałam jej głos przepełniony nadzieją.
- Hej mamo. Słyszałam, że masz do mnie jakąś ważną sprawę – zaczęła prosto z mostu. Liam oczywiście nic nie rozumiał. Z początku jego twarz wyrażała niezrozumienie, ale z każdym moim kolejnym słowem stawał się spokojniejszy. Cały czas się mi przyglądał próbując odgadnąć moje emocje.
- Zgadza się, ale najpierw muszę ci coś powiedzieć – zamarłam. Czyżby chciała prawić mi kazanie? Liam się odrobinę zaniepokoił widząc moją reakcję, więc starałam się to ukryć. - Kochanie, wiem, że jesteś w Anglii, rozumiem też, że miałaś ważny powód by tak nagle wyjechać...
- Wiem mamo, przepra... - przerwała mi.
- Zdaję sobie sprawę, że czujesz teraz przerażenie czekając na moją reakcję. Z pewnością spodziewasz się, że zacznę zaraz na ciebie krzyczeć...
- Zasłużyłam sobie na to – przerwałam jej.
- Daj mi dokończyć. Zrozum, nie mam ci tego za złe, że wyjechałaś. Znaczy trochę miałam, bo nie dawałaś żadnych oznak życia, martwiłam się, ale teraz wiem, że nic ci nie jest. Rozmawiałam z ciocią Martyny i...
- Rozmawiałaś z Justyną? - zapytałam zdziwiona.
- Tak. Powiedziała mi, że mieszkałaś u niej jakiś czas, ale teraz się przeprowadziłaś... Słuchaj skarbie. W sierpniu twoje mieszkanie zostanie ukończone. Będziesz mogła tam zamieszkać i nie zawracać już głowy tym chłopcom...
- Słucham? Skąd wiesz, że mieszkam u jakichś chłopaków? - zapytałam jeszcze bardziej zdziwiona. Kochałam mamę za to, że zawsze mówi całą prawdę i nie owija w bawełnę... Odziedziczyłam to po niej...
- Słuchaj ja też czytam gazety i przeglądam programy plotkarskie, a także oglądam telewizję, tak jak i twoja siostra. I właśnie w tej sprawie dzwonię...
- Coś się stało Julce? - zapytałam zdenerwowana.
- Nie... Choć... Można by tak powiedzieć...
- Co jej jest? - teraz to już byłam naprawdę zdenerwowana. Pomimo iż nie miałam z siostrą zbyt dobrych kontaktów, to k końcu to moja siostra... kocham ją i martwię się o nią.
- Nie martw się. To nic poważnego... Po prostu zwariowała i jest na ciebie mega wkurzona.
- A co ja jej znowu zrobiłam? - przyznam, ze odetchnęłam z ulgą.
- Julka widziała cię w telewizji w jakimś show z tym całym One Direcośtam...
- One Direction – podrzuciłam i zauważyła, że gdy wymówiłam nazwę zespołu Liam zastygł w bezruchu, po czym się uśmiechnął.
- No właśnie. No i ona jest ich wielką fanką...
- Wiem to i co z tego?
- No i jest na ciebie bardzo, ale to bardzo zła, że nie powiedziałaś jej, że ich znasz i, że nie zabrałaś jej ze sobą.
- Mamo, nie mogłam jej zabrać, zresztą wcześniej ich nie znałam...
- Ja to wiem i nie winię cie za to. I tu jest właśnie ta ważna sprawa, bo miałam was zabrać na te wakacje, ale...
- Ale co?
- Ale nie mam jak, a Jula jest bardzo zawiedziona tym faktem, więc...
- Więc co? Mamo nie katuj mnie tak, tylko powiedz o co chodzi!
- Dobra. Jula przyjeżdża do ciebie do Anglii.
- Cooo?! - wrzasnęłam zdziwiona i zerwałam się z siedzenia. Liam zareagował tak samo.
- Dobrze słyszałaś. Jutro ma samolot. Odbierz ją z lotniska o 16.
- Ale gdzie? Co? Jak? Ja nie chcę!
- Nie masz wyboru. Masz się zaopiekować siostrą i koniec kropka.
- A gdzie będzie mieszkać?
- Dopóki twoje mieszkanie nie zostanie dokończone zamieszka u Justyny.
- Mamooo!!! Dlaczego ty mi to robisz?! Nie przyjechałam tu po to by się nią zajmować tylko po to by OD-PO-CZĄĆ!
- Słońce... Zdaję sobie sprawę z tego, że chciałaś pobyć z daleka od rodzinny, ale... Pomyśl o siostrze. Ma spędzić całe wakacje sama w domu? Mnie całymi dniami nie ma, ty jesteś w Londynie, a ona jest sama. Wiesz, że ma bzika na punkcie sławy i jeśli nie będzie miała czym się pochwalić w szkole, to będzie zła zarówno na ciebie jak i na mnie.
- Wiem o tym, ale... Na serio muszę się nią opiekować? Przecież ona może sama się sobą zająć. No jasne, że może, ale jest niepełnoletnia, co oznacza, że jest pod twoją opieką. Jeśli zrobi coś głupiego to ty możesz mieć problem.
- Czy ty mnie szantażujesz?
- Owszem. Obiecuję ci, że podczas ferii zimowych będziesz mogła pojechać gdziekolwiek zechcesz i z kimkolwiek lub sama.
- Zaufam ci pod warunkiem, że jeśli będzie chciała odpocząć od szkoły i ludzi to będę mogła wyjechać lub cokolwiek
- Nie cieszy mnie taka opcja, ale niech ci będzie. Tylko jeśli będziesz wyjeżdżać daj znać, a kasą się nie przejmuj, wszystko ci pozałatwiam.
- Kocham cię mamo.
- Ja ciebie też, słońce. Pamiętaj jutro o 16, samolot w Londynie. Masz ją odebrać.
- Dobra, dobra. Muszę kończyć papa – pożegnałam się.
- Poczekaj... Przypilnuj by jutro do mnie zadzwoniła...
- Jasne. Kocham cię, papa.
- Papa. Do usłyszenia – rozłączyłam się.
- I co? - zapytał Liam widząc, że odkładam telefon z powrotem na szafkę. - Jak było?
- Jakoś przeżyłam... - odpowiedziałam, cały czas myśląc o tej sytuacji z Julką... Jak ja mam mu to powiedzieć?
- Coś się stało? Jesteś taka zamyślona... - zdenerwował się. - Śmiało mów, nie krępuj się...
- Jutro przylatuje moja siostra – wyrzuciłam z siebie.
- To ty masz siostrę? - zapytał zdziwiony.



*Harry *



Wszystko gotowe. Przygotowaliśmy przekąski, rozłożyliśmy koc i rozstawiliśmy świece. Wszystko jest tak jak planowaliśmy. Tylko się nie denerwuj. Trzymamy kciuki, Zayn.”
Spojrzałem na zegarek, wskazywał 15.30. Po przeczytaniu esemesa od Zayna zyskałem jakby pewność, że wszystko musi wypalić. Zacząłem więc się szykować. Wziąłem szybki prysznic, założyłem to co miałem przygotowane przez Paule i już po 30 minutach byłem gotów. Zszedłem na dół i chciałem wejść do salonu powiedzieć Pauli, że już wychodzę (wiedziałem, że tam jest, bo nie dało się jej nie usłyszeć), ale zobaczyłem, że zawzięcie rozmawia z Liamem, więc postanowiłem im nie przeszkadzać. Po cichu podszedłem do drzwi, wziąłem klucze do samochodu i wyszedłem z domu. Uderzyło mnie ciepłe powietrze.
- Idealna pogoda na piknik – mruknąłem do siebie i wsiadłem do samochodu.
W drodze do Martyny wstąpiłem do kwiaciarni po bukiet. Wybrałem wiązankę składającą się z różnych odcieni róż. Spojrzałem na deskę rozdzielczą i zauważyłem, że zbliża się 17. Zaparkowałem pod domem Justyny, w którym obecnie mieszkała Martyna i podszedłem do drzwi. Zapukałem delikatnie i po chwili drzwi się otworzyły. Ujrzałem w nich Martynę. Wyglądała prześlicznie. Ubrana była w liliową, zwiewną spódniczkę do kolan, jasno szarą bluzkę na ramiączka i beżowe balerinki.
- Cześć – rzuciłem cały czas się jej przyglądając. - Wyglądasz prześlicznie – dodałem podając jej bukiet.
- Dziękuję zarówno za kwiaty jak i za komplement – zarumieniła się co dodało jej jeszcze większego uroku. - Wejdź na chwilę. Wsadzę kwiaty do wazonu i będziemy mogli się zbierać.
- Dobrze – odpowiedziałem i wszedłem na korytarz, zamykając za sobą drzwi.
Dziewczyna zniknęła za ścianą, która prawdopodobnie oddzielała kuchnię od holu.
- Już możemy iść – wyłoniła się z pomieszczenia obok po zaledwie minutach.
- Dobrze, tylko... - spojrzałem na nią. - Może lepiej zarzuć coś na siebie, bo może się zrobić trochę chłodno.
- Jasne – uśmiechnęła się i sięgnęła po szary sweter.
Pomogłem jej go włożyć i wyszliśmy z domu, po czym wsiedliśmy do samochodu. Podczas jazdy panowała niezręczna cisza. Przerwałbym ją gdyby tylko wiedział co powiedzie. Co się ze mną do cholery dzieje? Biłem się w myślach. Jeszcze nigdy nie miałem takiej sytuacji, podczas, której nie wiedziałem co mam powiedzieć. Widać Paula miała rację, mówiąc, że zależy mi na Martynie. Ja ją po prostu kocham... Tak... I już wiem co zrobię. Wyznam jej swoje uczucia. Spojrzałem na nią. Siedziała wpatrzona w ulicę za oknem. Chyba też się denerwowała. Uznałem, że powiem jej to, ale nie teraz... Może jak już będziemy na miejscu, albo jak będę ją odwoził... Nie, nie, nie... Zrobię to w odpowiednim momencie. Na samą myśl o tym, że mam jakiś plan uśmiechnąłem się do siebie i puściłem radio. Leciała jakaś znana mi piosenka, więc zacząłem ją nucić, na co Martyna wybuchnęła śmiechem.
- No co? Przecież ładnie śpiewam – oburzyłem się.
- Tak, ale chyba tylko swoje piosenki, bo ta na pewno ci nie wychodzi – odpowiedziała roześmiana.
- Chcesz się przekonać? - w odpowiedzi pokręciła głową na nie. - Ach tak? Ooo no cóż. Niestety musisz tego posłuchać...
Nie fartem w tym momencie był fakt, że dojechaliśmy na miejsce.
- Później cię pomęczę – rzuciłem lekko zasmucony.
- Może innym razem – uśmiechnęła się.
Odwzajemniłem uśmiech, po czym wysiadłem z samochodu i podszedłem do drzwi od strony pasażera. Otworzyłem jej drzwi i pomogłem wysiąść. Zasłoniłem jej oczy i poprowadziłem nad jezioro. Odsłoniłem jej oczy i ujrzałem w nich zaskoczenie. Sam też byłem nieco zaskoczony tym co zobaczyłem. Tuż przy brzegu rozłożony był koc, na którym znajdował się kosz zapewne z różnego rodzaju przekąskami, wokół koca porozstawiane były palące się świece, oraz porozkładane róże. Widok był cudowny, zwłaszcza, że zachodziło słońce. Usiedliśmy na kocu.
- WOW, to wygląda niesamowicie – powiedziała Martyna.
- To ty jesteś niesamowita...
- Harry – zarumieniła się.



*Louis *

To był genialny pomysł. Harry siedział sobie z Martyną nad jeziorem na kocyku gruchając w najlepsze, a ja pływam na łódce po jeziorze i ich szpieguję... Chociaż nieee... Ja tylko ich pilnuję. Tak, to brzmi zdecydowanie lepiej. Szczerze to trochę się nudzę, bo niby co można robić samemu na środku jeziora? Tak, na środku, bo przecież nie mogę pływać przy brzegu, bo by mnie zauważyli. Ale to i tak lepszy pomysł niż siedzenie za krzakami. Dobra, ale wracając do naszych gołąbeczków. Siedzą sobie i siedzą i siedzą i rozmawiają. Harry serio się zaangażował i widać, ze się rozluźnił. Był tak przerażony tą ranką, że bal się, że nie będzie wiedział co powiedzieć, a tu proszę... Martyna co chwilę się śmieje itp. Serio nie dziwię się, że Harry uznawany jest na największego flirciarza.

Dobra. Mam już tego dość. Oni tam sobie siedzą już od godziny i się dobrze bawią, zajadają i flirtują, a ja się NUDZĘ!! Tak być nie może... Chwila, chwila, co ON robi?! Wziąłem wiosła w dłonie (nie mogłem używać silnika, bo by mnie usłyszeli) i podpłynąłem bliżej. Dobra, fałszywy alarm. Harry po prostu zaczął łaskotać Martynę i się przewrócili. Teraz Harry leży na Martynie i...

PLUM!!


*Paula *


- Może gdzieś pójdziemy? - zapytałam. Serio nie ma to jak siedzieć z trzeba idiotami w jednym pokoju i nic nie robić! Może gdyby był tu Louis to coś by się działo, a tak to? Niall żre, Zayn gada z Carol przez telefon, a Liam siedzi na Twitterze.
- Nie ma mowy. Czekamy, aż Harry wróci – mruknął Liam.
- A gdzie jest Lou?
- Na misji – odpowiedział Zayn. Zauważyłam, że skończył już rozmawiać przez telefon.
- Dobra, wolę nie wiedzieć co to za...
Nagle ktoś wszedł do domu i stanął w salonie. Był to przemoczony do suchej nitki Louis. Z pewnością siedzę teraz z szeroko otwartą buzią patrząc się na niego. Reszta zespołu śmiała się z niego wniebogłosy.
- Boże! Co ci się stało? - zapytałam. - Zayn idź po jakiś ręcznik lub coś – poleciłam chłopakowi.
- Nic – warknął Louis.
- Gdzieś ty był? - zapytałam owijając go przyniesionymi przez Zayna ręcznikami.
- Pilnował Harrego – odpowiedział za chłopaka Niall.
- Pilnowałeś ich? - zapytała, ale wszyscy to olali.
- I jak? Co się stało? - zapytał Liam, wciąż się chichrając.
- Nic! - warknął nasz pływak. - Siedziałem sobie na łódce i patrzyłem co robią aż tu nagle bum.
- Co?
- Harry pocałował Martynę!
- No to normalne na randkach, ale lepiej nam powiedz dlaczego jesteś cały MOKRY – zawołałam.
- Bo mnie oblali wodą! - powiedział ironicznie.
- A tak na serio? - zapytał Liam.
- No jak zobaczyłem ich całujących się to... To łódka się przekręciła i... I wylądowałem w wodzie.
Teraz to już nikt nie panował nad śmiechem. Wszyscy dosłownie tarzaliśmy się po ziemi, no z wyjątkiem Louisa, bo ten siedział mętny na kanapie, ale widziałam, że jego oczy też się z tego śmieją.
Uspokoiliśmy się po „jakimś czasie” a dokładniej po 10 minutach. Nikt nie miał siły się już śmiać, więc spokojni włączyliśmy telewizję i jedząc kolację oglądaliśmy jakiś denny serial.
- Już jestem – krzyknął Harry stojąc w progu.
Wszyscy od razu zerwaliśmy się z kanapy i poszliśmy dowiedzieć się co i jak. Oczywiście chłopcy nie dali mi dojść do głosu, więc tylko słuchałam relacji Harrego.
- No więc. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się, łaskotaliśmy... całowaliśmy... I znów rozmawialiśmy, podziwialiśmy widoki... wyznałem jej miłość, potem spacerowaliśmy po parku i na koniec odwiozłem ją do domu. Koniec – recytował Harry.
- Zaraz, zaraz – olśniło mnie. - Wyznałeś jej miłość!
- Uuuuu – mruknęli wszyscy.
- Tak – odpowiedział mi nieśmiało chłopak.
- I co ona na to?
- Powiedziała, że też mnie kocha i... poprosiłem ją o chodzenie.
- A dokąd będziecie chodzić? Po bułki – zakpił Zayn.
- O to ja poproszę jedną – wypalił nasz głodomorek.
- Oj zamknijcie się – zareagował Liam. - Zgodziła się?
- Tak. Jesteśmy parą – odpowiedział dumnie nasz flirciarz.
- Awww - jęknęłam – Gratuluję!
- No gratulujemy - odpowiedzieli chłopcy.
- Dobra. Skoro wszyscy już jesteśmy muszę wam coś powiedzieć – przerwałam ich chwilę radości i uścisków. Spojrzeli na mnie, więc wyjawiłam o co chodzi. - Jutro przylatuje moja siostra.




Siemanko :D nareszcie skończyłam ten rozdział. Cieszę się, że tyle osób głosuje w ankiecie. Już się nie mogę doczekać aż napiszę tajemniczy 21 rozdział.
Chciałabym podziękować wszystkim za to, ze czytacie moje wypociny.


PS. Proszę KOMENTUJCIE!
Kolejny rozdział pojawi się jakoś w środę pod wieczór, albo nawet w nocy. Natomiast jeśli mi się nie uda to niestety będziecie musieli czekać aż do 19 lipca, bo wyjeżdżam na wakacje, ale postaram się coś napisać szybciej.
Bo zapomnę! Jeśli ktoś chce żebym informowała go o nowych rozdziałach to niech napisze w komentarzu jakiś kontakt do siebie, bo ja już nie wiem kogo mam informować.

Mam nadzieję, że rozdział się wam podoba. PAPA :*

3 komentarze:

  1. ja to cie chyba zamorduje serio w srode serio kurwa???
    dobra siora bedzie miała neta hahahaha
    to ja poprosze jedna./
    hahahaha
    BUM hahaha zjebbistry rozdział
    pisz szybciej i dawaj ten TEJEMNICZY 21
    HAHAHA ZAJEBISTEE ;d

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko.! Zaje.bisty rozdział! Nie no dawaj kolejny szybko! ;**
    Jak ja wytrzymam do tej środy to ja nie wiem..

    http://beyourseeelf-lifestyle.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. - A dokąd będziecie chodzić? Po bułki – zakpił Zayn.
    - O to ja poproszę jedną – wypalił nasz głodomorek.
    hahahahhahahahahhahahahah nie moge, cały czas się śmiałam na tym rozdziale ahhahahhahahah

    OdpowiedzUsuń