*Martyna*
Dni mijają podobnie. Odkąd Paula rozmawiała z Maćkiem minęły
3 dni. Moja przyjaciółka powoli zapominała o nim, lecz czasami dało się
zauważyć, że wciąż o nim myśli. Jednak, gdy tylko ktoś z naszej paczki to
zauważał od razu próbował ją czymś zająć. Nie jest do dla nas żadnym problemem
w końcu codziennie się widujemy. Strasznie mnie to cieszy, a zwłaszcza myśl o
tym, że mogę cały dzień spędzić z Harrym. Niestety nie zawsze możemy być sami.
Ostatnio Louis strasznie się przyczepił do Harrego i nie puszcza go na krok.
Taa Larry Stylinson is real. Tak nazywają to fanki. A propos fanek jeszcze nic
o nas nie wiedzą znaczy o mnie i Pauli. Staramy się nie ujawniać, nie chcemy nieporozumień.
Ale mniejsza o to dziś mamy się wybrać z Paulą na zakupy. Jest tym tak
nakręcona, że chyba późno zasnęła. Na zakupy mamy się wybrać same. Chłopcy
chcieli iść z nami, ale Emily dzwoniła i powiedziała im, że muszą coś tam
załatwić. Z początku trochę się zmartwiłyśmy, ale obiecali nam, że jakoś nam to
wynagrodzą. Wracając do teraźniejszości. Paula wstała jakąś godzinę temu i
wciąż się szykuje, a ja siedzę w kuchni i robię dla nas śniadanie.- No dobra, jak wyglądam? – o wilku mowa.
- Jak zawsze dobrze – odpowiedziałam.
- Tylko dobrze? To idę się przebrać.
- Paula – powiedziałam ze zrezygnowaniem.
- Chwila – powiedziała stojąc już na schodach. – Nie mam innych ciuchów. Więc idziemy! Już! Teraz! Szybko!
- Uspokój się. Zjemy śniadanie i pójdziemy.
- OK. To szybko! – powiedziała i po chwili już znalazła się przy stole i jadła śniadanie. Siedziałyśmy w ciszy i jadłyśmy śniadanie. Nagle ciszę przerwał telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni i odebrałam.
- Halo?
- Cześć Martyna! Tu Justyna.
- Cześć Justyna.
- Słuchaj nie chciałam was budzić, dlatego dzwonie teraz.
- Spoko nic się nie stało. Chcesz coś?
- Tak mogłabyś załatwić dla mnie kilka spraw?
- Jasne…
Gadałyśmy jeszcze przez kilka minut. Justyna powiedziała mi, co mam zrobić i wyszło na to, że jak na razie nie mogę iść z Paulą n zakupy. Gdy jej to powiedziałam nie była za szczęśliwa.
-Coooo?! Niee!! To nie fair! Miałyśmy iść razem na zakupy – strzeliła smutną minkę.
- I co ja na to poradzę? Nie mam wyboru.
- Kurde i co ja jutro na siebie założę?
- Może lepiej idź do sklepów sama, a ja wszystko załatwię i najwyżej do ciebie dołączę.
- No dobra. Nie mam innego wyboru. Gdyby nie to, że mam tak mało ciuchów, to mogłybyśmy to przełożyć…
- Już cię tu nie ma. Bierz samochód i jedź.
- Dobra. Pa
- Pa.
-Zadzwoń!
- Jasne – i wyszła. Zostałam sama. Zjadłam do końca śniadanie i wzięłam się za porządki. Justyna poprosiła mnie bym jakoś ogarnęła w domu, bo mamy mieć gościa. Nie chciała mi powiedzieć, kto to będzie, ale jakoś zbytnio nie zależało mi na tym, by to wiedzieć. Czas leciał nieubłaganie wolno. Posprzątałam we wszystkich pomieszczeniach na piętrze i w kuchni. Kiedy kończyłam już sprzątanie salonu, ktoś zapukał do drzwi. Zdziwiłam się. Nikogo się nie spodziewałam. Starałam się jak najszybciej oporządzić dom, by dołączyć do Pauli, ale niespodziewany gość mógł to odwlec. Podeszłam do drzwi i mnie zamurowało… Stał w nich nie, kto inny jak mój kochany kuzyn.
- Cześć – wyszczerzył się. – Co ty tu robisz? Nie jesteś czasem gdzieś z Paulą?
- Hej. Miło mi cię widzieć…
- Tak, tak. Z pewnością.
- Po co tu przyjechałeś?
- Chciałem odwiedzić Justynę, bo myślałem, że dowiem się od niej, gdzie jesteś, a tu taka niespodzianka. Jest z tobą Paula?
- Idź stąd. Nie jesteś tu mile widziany!
- Czyli jednak tu jest? Jest w środku?
- Proszę cię idź stąd.
- Czyli jej nie ma. Trudno. Poczekam sobie na nią.
- Nie pozwolę ci na to…
- Nie masz wyboru. Jestem gościem Justyny. Zaprosiła mnie!
- Skoro tak, to wchodź… - nie wiedziałam, co powiedzieć. – Ale nie wchodź mi w drogę.
- Jasne, jasne.
- Rozgość się jak już musisz w salonie, a ja idę zrobić obiad.
- Spoko – puścił mi oczko, a ja prychnęłam i poszłam do kuchni i wzięłam się za gotowanie. Nagle poczułam wibracje w telefonie. Dostałam SMS ‘a od Pauli: „Hej. Nie kłopocz się. Nie ma tu nic szczególnego, ale coś tam kupiłam. Wstąpię jeszcze do jednego sklepu i będę się zbierać. Będę za ok. 1h. Do zobaczenia:*”. Zamurowało mnie. Przecież Paula nie może spotkać się z Maćkiem. Musze coś wymyślić… WIEM! Zadzwonię do Liama, może cos poradzi. Wyjrzałam z kuchni sprawdzić, czy Maciek jest w salonie, ale zauważyłam, że idzie do łazienki. Dobra teraz mam szanse.
- Halo?
- Hej Liam. Nie przeszkadzam?
- No hej Martyna, nie, nie przeszkadzasz. Czy coś się stało?
- Nie… Znaczy tak. Potrzebuje twojej pomocy.
- No jasne mów, co się dzieje. Jeśli chcesz zaraz do ciebie wpadnę, bo właśnie wróciliśmy…
- Nie, nie ma potrzeby. Słuchaj. Maciek przyjechał…
- Co? – przerwał mi. – Twój kuzyn?
- Tak…
- A co z Paulą? Jak to przeżyła?
- Ona nic, nie wie. Jest na zakupach. Proszę cię mógłbyś do niej pojechać i czymś ją zająć, a ja w tym czasie pozbędę się Maćka z domu…
- No jasne. Już jadę… Jakby ci się nie udało to pamiętaj Paula może zanocować u mnie.
- Tak, wiem, ale chyba nie będzie to potrzebne – usłyszałam zamykanie drzwi. – Dobra musze kończyć Maciek idzie.
- OK. To ja jadę do Pauli i dam ci znać jak coś.
- Dobrze tato. Zadzwonię później papa.
- Tato? A spoko, jarze. Pa – i się rozłączył.
- No, co tam u wujaszka? – zapytał wchodząc do kuchni.
- Podsłuchiwałeś?
- Nie. Za kogo ty mnie masz?
- Yyy, za świnie?
- Ta mogłem się tego spodziewać, ale… Nie, nie podsłuchiwałem.
- Dobra. Nie będę aż taka wredna. Więc mój tata trzyma się dobrze.
- Ale to trochę dziwne, że dzwoni o tej porze…
- Justyna powiedziała mu, że przyjeżdżasz i chciał wiedzieć czy już przyjechałeś, a i kazał mi być dla ciebie miłą i mam cię oprowadzić po Londynie –skłamałam. Muszę się go jakoś pozbyć z domu na czas, gdy Paula wróci, a potem, jeśli nie uda mi się go wywalić do hotelu to najwyżej Paula zanocuje u Liama. Najważniejsze by się nie spotkali.
- Wiesz. Nie będę robić ci problemów. Sam się oprowadzę.
- W takim razie ja pójdę do kolegi, a ty rób, co chcesz.
-Kolegi? Dobra, nie wnikam.
- I słusznie – burknęłam i wróciłam do gotowania.
*Liam*
Kiedy tylko Martyna się rozłączyła, zacząłem się przebierać.
Zdjąłem z siebie ciuchy, które miałem na próbie i założyłem dżinsowe rurki,
bordowy T-shirt, czarną cienką kurtkę i czerwone Conversy. Zbiegłem szybko na
dół po schodach i wpadłem na Louisa.- Ej stary, dokąd się tak śpieszysz?
- Martyna dzwoniła. Muszę jej pomóc.
- Coś się stało? – zapytał przestraszony.
- Nie. Poprosiła mnie bym poszedł z Paulą na zakupy. Z resztą to długa historia. Martyna ci wszystko wytłumaczy…
- Spoko – powiedział Louis.
Stałem już w drzwiach i miałem wychodzić, kiedy przyjaciel złapał mnie za ramię.
- Lepiej weź swoją czapkę i okulary. Tak na wszelki wypadek…
- Dobry pomysł – rzuciłem i chwyciłem wiszącą na wieszaku czarną czapkę z daszkiem, a Louis podał mi okulary i dodał.
- Jak chcesz się tam dostać? Weź kluczyki.
- O tak… - podał mi kluczyki. – Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Dzięki stary.
- Spoko. Pozdrów ode mnie Paule.
- OK! – krzyknąłem i wybiegłem z domu. Wsiadłem do auta i pojechałem w stronę centrum handlowego. Na miejsce dojechałem dość szybko. Nie było żadnych korków, co mnie ucieszyło, bo miałem szansę spotkać tam jeszcze Paule. Kiedy dotarłem na miejsce, zaparkowałem samochód, założyłem czapkę, okulary włożyłem na nosi skierowałem się do galerii handlowej. Miałem szczęście, że Martyna powiedziała mi, w którym sklepie może być Paula, bo w życiu bym jej nie znalazł. Zauważyłem ją jak siedziała na ławce i bawiła się w telefonie. Podszedłem do niej, czym prędzej i usiadłem obok niej.
- Hej Paula.
- Liam? Co ty tu robisz? Nie mieliście mieć jakiejś próby?
- Mieliśmy próbę, ale szybko się skończyła, więc pomyślałam, że się do was dołączę.
- Sam? I do nas?
- Tak… Gdzie jest Martyna? – spytałem dla zmyłki by nic nie podejrzewała. – Nie miałyście pójść razem na zakupy?
- No taak, ale… Martynie coś wypadło i przyszłam tu sama…
- To w takim razie, teraz ja umilę ci czas. Co powiesz na kawę?
- Jasne, czemu nie – spojrzała na mnie zdziwiona. – Co to za przebranie?
- Nie chciałem, by fanki mnie „namierzyły”.
- Taa… W tym na pewno cię nie poznają – powiedziała z ironią.
- Mam taka nadzieję – zaśmialiśmy się.
Wstaliśmy z ławki i poszliśmy do Starbucks ’a. Paula usiadła w kącie kawiarni, a ja zamówiłem nam po kawie. Gdy czekałam na zamówienie, zdjąłem okulary i zerknąłem na stolik, przy, którym siedziała Paula. Zauważyłem, że też mi się przygląda, a gdy nasze spojrzenia się spotkały uśmiechnąłem się do niej, co nieśmiało odwzajemniła. Odwróciłem się w stronę lady i ujrzałem moje zamówienie. Uśmiechnąłem się promiennie do kelnerki i odebrałem zamówienie, po czym dosiadłem się do Pauli.
- Proszę.
- Dziękuję – uśmiechnęła się.
- No i jak tam na zakupach? Kupiłaś coś?
- Szczerze? Nic nie kupiłam – zasmuciła się.
- Dlaczego? Mamy, aż tak słaby asortyment?
- Nie. Po prostu nie mogę się na nic sama zdecydować.
- To ja ci pomogę – zaoferowałem się, a ona się zaśmiała.
- To miło z twojej strony, ale musze już wracać. Obiecałam to Martynie…
- Ale to żaden problem. Zadzwonimy do niej i powiemy jej, że wrócisz pod wieczór.
- Sama nie wiem…
- Ale ja wiem – przerwałem jej. –Nie masz wyboru. Przyda ci się męskie spojrzenie, a mi damskie – uśmiechnąłem się prosząco, ale również stanowczo.
- OK, ale ostrzegam! Jak wejdę do sklepu, to mogę w nim siedzieć nawet cały dzień.
- Jakoś to przeżyję. W końcu chodziłem na zakupy z Zaynem i Harrym, a oni nigdy nie umieją się zdecydować…
- Ja jestem gorsza.
- Zobaczymy – rzuciłem i zaczęliśmy się śmiać.
Dopiliśmy kawę i wyszliśmy z kawiarni.
- No to do którego sklepu idziemy? – zapytała. Chyba była w kiepskim humorze. Może znów myślała o Maćku… Nie ważne. Zaraz temu zaradzimy. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się złowieszczo. Chwyciłem ją za rękę i pociągnąłem do jakiegoś sporego butiku. Widać było, że jest smutna. Kiedyś Martyna opowiadała mi jaka jest reakcja Pauli na wieść o zakupach lub gdy wejdzie do sklepu i spodziewałem się teraz innej reakcji z jej strony, no, ale cóż. Muszę jakoś poprawić jej humor…
- No to, co teraz robimy? –zapytała.
- Yyy, a co się robi w sklepie? Przymierza i kupuje ubrania.
- No tak, ale… -jęknęła. – Liam proszę cię. Chodźmy stąd nie mam humoru na szwendanie się po sklepach…
- O nie! Nie ma mowy. Zaraz się rozweselisz, bo mam pomysł. Proszę zrób to dla mnie.
- No dobra. Co to za pomysł?
- Zrobimy sobie pokaz mody – wyszczerzyłem się, a ona zrobiła zdziwioną minę. – Dobra wytłumaczę ci. Ja pójdę poszukać dla ciebie przeróżnych strojów, a ty dla mnie i potem będziemy je przymierzać.
- Liam, to jest takie dziecinne…
- Bo chcę cię rozweselić. Jeśli mi się uda to potem połazimy jeszcze po sklepie razem.
- Niech ci będzie.
- To za 30 minut przy przebieralniach?
- Ok. A jakieś ograniczenia z ilością kompletów?
- Co powiesz na maksimum 20?
- Mi pasuje… To do zobaczenia za 30 min – uśmiechnęła się złowieszczo i zniknęła między regałami.
Szwendałem się po sklepie i przeglądałem różne damskie ciuchy. Parę razy widziałem Paule, która podstępnie się do mnie uśmiechała. Moim zdaniem coś knuje. Skoro zaczęła wojnę to ja ją skończę. Przeglądałem przeróżne ubrania. Jedne jakieś dziwne, inne bardzo modne, do wyboru do koloru. Wybrałem kilka zestawów i poszedłem na umówione miejscu. Paula już tam na mnie czekała.
- No nareszcie. Ile można czekać? Jestem strasznie ciekawa jak będziesz wyglądał w tym co dla ciebie wybrałam… - uśmiechnęła się zalotnie.
- Ja też już się nie mogę doczekać, aż ujrzę cię w tym wszystkim… - uśmiechnąłem się cwaniacko.
- To kto pierwszy?
- Panie mają pierwszeństwo.
- Skoro tak, to ja mówię, żebyś ty zaczął.
- To może równocześnie?
- OK.
Każde z nas weszło do swojej przebieralni i zaczęła się zabawa. Z początku ciuchy były normalne zarówno moje jak i jej. Z czasem jednak wszystko się pozmieniało. Wychodziliśmy na trzy cztery, po czym stawaliśmy przy lustrze i komentowaliśmy swoje stroje. Było sporo śmiechu i wygłupów. Odniosłem wrażenie, że Paula dobrze się bawiła, tak samo jak i ja. Widać, że to jej pomogło, bo ani na chwilę na jej twarzy nie zawidniał smutek. Bawiliśmy się przez dobrą godzinę. Kiedy już skończyliśmy i odwiesiliśmy wszystkie rzeczy, wyszliśmy z sklepu i poszliśmy do innego. Tym razem postanowiliśmy się w nic nie bawić, tylko coś sobie kupić. Przejrzeliśmy sporo rzeczy i w końcu Paula coś sobie wybrała. Podczas, gdy Paula była w szatni, postanowiłem zadzwonić do Martyny.
- Hej Liam.
- No hej mała. Co tam?
- Prawie wszystko załatwione. Maciek poszedł pozwiedzać Londyn, ale pewnie pójdzie do jakiegoś klubu i wróci rano, natomiast ja zmierzam do was. Mogłabym pomóc ci jakoś zająć Paule…
- Nie obraź się, ale może lepiej nie przychodź, bo Paula może zacząć coś podejrzewać, a tego nie chcemy.
- Spoko. Tylko co ja mam teraz robić sama?
- Możesz pójść do chłopaków. Obiecałem Louisowi, że powiesz mu co się stało.
- No dobra. To zadzwoń jak już odstawisz Paule do domu to do niej przyjdę.
- OK. To na razie.
- Pa. Miłej zabawy – rozłączyła się.
Wróciłem do przebieralni i czekałem na Paule, która miała mi się pokazać w wybranych przez nas ciuchach. Kiedy wyszła szczerze mnie zatkało. Wyglądała przepięknie. Wszystko jej pasowało, oczywiście nie obyło się bez marudzenia, ale w końcu kupiła prawie wszystko.
- Czyli, co zakupy można uznać za udane? – zapytałem jak już wychodziliśmy ze sklepu.
- Owszem. Jestem strasznie szczęśliwa, a to wszystko dzięki tobie – uśmiechnęła się do mnie promiennie, a ja odwzajemniłem jej tym samym.
- Co porobimy teraz? – zapytała kiedy siadaliśmy na ławce.
- No nie wiem. Jest 16.30. Może jesteś głodna lub coś?
- Przyznam, że umieram z głodu.
- No to idziemy coś zjeść, ale może najpierw pójdziemy odnieść zakupy do samochodu?
- OK – rzuciła radośnie i poszliśmy na parking zanieść nabytki. Następnie wróciliśmy z powrotem do centrum i poszliśmy do restauracji coś przekąsić. Jak już zjedliśmy obiad była 18.00. Postanowiliśmy jeszcze pospacerować po parku. Przez całą drogę rozmawialiśmy, śmialiśmy się i wygłupialiśmy.
- Berek – krzyknęła. – Złap mnie! – wystawiła mi język i zaczęła uciekać.
- Zaraz cię złapię – krzyknąłem i pobiegłem za nią. Biegaliśmy tak po całym parku. Ludzie na nas dziwnie patrzyli i się z nas śmiali. Bawiliśmy się jak małe dzieci. Złapałem ją w końcu przy fontannie.
- Dobra masz mnie – zaczęła się wydzierać i śmiać, bo zacząłem ją łaskotać. – Poddaję się.
- Nie ma tak łatwo. Co powiesz na kąpiel? – uśmiechnąłem się do niej łobuzersko, a ona tylko spojrzała na mnie przerażona. Po chwili chyba już wiedziała co mam na myśli, bo próbowała mi się wyrwać.
- O nie! Liam proszę cię tylko nie to!
Za późno. Już byliśmy po kolana zamoczeni w fontannie. Paula wiedziała, że przegrała, więc zaczęła mnie chlapać wodą i tak właśnie bawiliśmy się w parku w fontannie cali mokrzy w okolicach 19.00.
Bawiliśmy się w najlepsze, a ludzie którzy przechodzili śmiali się z nas i chyba uważali nas za parę, bo jakoś tak dziwnie się uśmiechali. Kiedy to zauważyłem przerwałem naszą zabawę i wyciągnąłem Paule z fontanny.
- Jestem na ciebie zła – powiedziała z naburmuszoną miną.
- Niby dlaczego?
- Bo jestem teraz cała mokra! – zaczęła krzyczeć.
- Ja też jestem mokry i jakoś nie mam do ciebie pretensji – droczyłem się z nią. Odwróciła się ode mnie i wyciągnęła telefon.
- No pięknie. Jest już po 20.00. Wracamy.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem – powiedziałem po czym złapałem ją za rękę i zmierzyliśmy w kierunku parkingu. W drodze na parking zrobiło się trochę chłodno. Zauważyłem, że Paula się trochę trzęsie, dlatego zarzuciłem na nią swoją kurtkę. Dobrze, że ją zdjąłem nim weszliśmy do fontanny. Paula uśmiechnęła się do mnie w podzięce i przybliżyła się do mnie, a ja objąłem ją ramieniem. Mieliśmy szczęście, że park był blisko centrum handlowego, więc po chwili siedzieliśmy już w samochodzie. Odwiozłem Paule pod dom. Chciałem pomóc jej zanieść zakupy, ale powiedział, ze i tak już dużo dla niej zrobiłem i, że nie sama da sobie radę, bo nie ma, aż tak dużo toreb. Nie chciałem się z nią kłócić, więc tym razem jej odpuściłem. Jak tylko weszła do domu, pojechałem do siebie. Nie miałem zbytnio co robić w domu. Rozpakowałem zakupy i postanowiłem zadzwonić do Martyny i chłopaków.
- Halo?
- Hej Louis. Co tam porabiacie?
- To, co zawsze. Niall je, Zayn poszedł na jakąś imprezę, ja się nudzę, a Harry gawędzi sobie z Martyną.
- Dobra. Cieszę się, że jeszcze żyjecie… Jutro do was wpadnę popołudniu, bo mamy próbę…
- Stary, nie gadaj mi tu o żadnych próbach. Lepiej powiedz mi jak tam twoja misja?
- Misja? Normalnie. Zająłem się Paulą, jak chciała Martyna i odwiozłem ją do domu. Właśnie daj mi ją na chwilę.
- Poczekaj – powiedział do mnie, po czym usłyszałem, że woła naszą przyjaciółkę. – Już ci ją dają.
- Hej Liam.
- No cześć. Chciałaś bym zadzwonił, tak więc informuję cię, że rozweseliłem Paule, zrobiła zakupy, zjadła posiłek, po czym odstawiłem ją bezpiecznie do domu.
- Liam, jesteś kochany. Skoro Paula już jest w domu, to będę się zbierać. Do zobaczenia jutro?
- No jasne. Pa. Ucałuj ode mnie chłopaków zwłaszcza Harrego.
- Tak. Już się robi – powiedziała z ironią i się rozłączyła.
Spojrzałem na zegarek. Jest dopiero 20.30. Poszedłem, więc do salonu, usiadłem na sofie i włączyłem telewizor, bo co innego mógłbym teraz robić? Włączyłem Disney Channel i akurat leciał Phineas i Ferb. Jest to jedna z moich ulubionych bajek. Kiedy tylko się rozsiadłem, ktoś zapukał do drzwi. Zdziwiłem się, ale poszedłem otworzyć drzwi. Gdy tylko drzwi się otworzyły ujrzałem Paule. Była jakaś inna, ni smutna, ni wesoła, taka… DZIWNA!
- Paula?! – zapytałem zdziwiony.
- Hej Liam – na jej twarzy ujrzałem wymuszony uśmiech. – Mam do ciebie małą prośbę…
- Nie stój tak w drzwiach, tylko wchodź do środka. I powiedz mi co cię do mnie sprowadza?
- Ok – powiedziała po czym wpuściłem ją do środka. Poszliśmy do salonu i usiedliśmy na sofie. Wyłączyłem telewizor i przyjrzałem się jej, lecz jednak nic nie zauważyłem. Żadnych emocji. Jedyne, co ujrzałem to to, że wyglądała tak samo jak ją odstawiłem pod domem, a nawet gorzej.
- Paula, co się stało? – próbowałem się czegoś dowiedzieć.
- Liam… - zawahała się. – Mam do ciebie prośbę.
- Słucham.
- Chodzi o to, że… Przepraszam, że… - nie wiedziała jak zacząć.
- Po prostu powiedz o, co chodzi.
- Czuję się trochę nie zręcznie pytając o to, ale… Czy mogłabym dziś u ciebie przenocować? Bo chciałam pójść do jakiegoś hotelu, ale nie wiem jeszcze za dobrze gdzie co jest i…
- Oczywiście! Możesz tu zostać ile chcesz. Już ci o tym mówiłem.
- Tak, wiem, ale… Przepraszam cię, że znów zwalam ci się na głowę.
- Nic się nie stało, ale powiesz mi, co się stało?
- Nic takiego. Po prostu pokłóciłam się z Martyną i… chyba rozumiesz.
- No jasne. Śmiało możesz się rozgościć, a jeśli będziesz chciała o czymś pogadać to wal śmiało. Zawsze cię wysłucham. Jestem do twojej dyspozycji 24 godziny na dobę.
- Dziękuję – powiedziała i zapadła niezręczna cisza. Na twarzy Pauli, wciąż nie było widać żadnych emocji. Trochę mnie to dziwiło, ale uznałem, że pewnie jest zmęczona.
- Zgaduję, że nie masz nic przy sobie? – przerwałem krępującą ciszę.
- Tak. Wybiegłam szybko z domu i nie zdążyłam nic wziąć…
- To żaden problem. Zaraz coś zaradzimy… Widzę, że jesteś zmęczona…
- Nawet nie wiesz jak – przez chwilę się zawahała.
- W takim razie choć na górę. Dam ci coś do spania.
- Dziękuję.
Poszliśmy na górę do mojego pokoju. Dałem Pauli jakąś koszulkę i spodnie z szafy, ale wiedziałem, że i tak będzie spać w samej koszulce. Trochę ją znałem…
- Masz ochotę na swoją wieczorną herbatkę.
- Tak poproszę – powiedziała nie przytomnie.
- Ok. Już się robi – uśmiechnąłem się do niej. – Przyniosę ci ją zaraz do pokoju.
-Yhym – potwierdziła, a ja udałem się do kuchni.
Podczas, gdy woda się gotowała, myślałem o tej całej sytuacji z Paulą. Zachowywała się jakoś tak inaczej. Mówi, że pokłóciła się z Martyną, ale, gdyby tak było to raczej byłaby smutna i zamknęłaby się w pokoju, a nie od razu wyprowadzała i zachowywała jakby nie miała emocji. Z resztą wątpię czy Martyna pokłóciłaby się z nią teraz, gdy Maciek tu przyjechał. Chyba, że zrobiła to specjalnie by pozbyć się przyjaciółki z domu… Chwila moment! Przecież… Martyna nie mogła się pokłócić z Paula, bo zanim Paula tu przyszła Martyna jeszcze była u chłopaków… To oznacza… Że pewnie spotkała się z… MAĆKIEM!! Nie, to nie możliwe. Gdyby tak było byłaby załamana… jeśli się pokłócili to byłaby zapłakana, a ona… nie okazuje nic! Jest bez obojętna na wszystko, jakby była w… TRANSIE!
- Liam mam do ciebie ważną sprawę –zachęciłem ją uśmiechem by
kontynuowała. – Słuchaj… Przez tą sytuację z Maćkiem, Paula może stać się nie
obliczalna…
- Co masz na myśli? – zapytałem.
- Kiedyś, coś się stało, ale mniejsza o to i Paula była tym strasznie
załamana, ale nie było tego po niej widać…
- Jak to?
- Większość osób zaczyna w takich sytuacjach płakać, obwiniać się i nie
tylko, natomiast Paula popada w stan otępienia. Nie widać po niej żadnych
emocji, jest jakby w transie. Rozumiesz o co mam na myśli?
- Raczej tak, ale co to ma wspólnego z Maćkiem?
- Liam! – krzyknęła. – Musimy jej pilnować! Ona nie może popaść
otępienie! Jeśli tak się stanie… To nie wiadomo, co może zrobić. Nie tylko
innym, ale także sobie…
OTĘPIAŁA! Właśnie tak się zachowuje… A to oznacza, że…- O nie! – jęknąłem na głos i czym prędzej pognałem do pokoju Pauli. Był pusty. Pewnie jest w łazience. Odwróciłem się w stronę drzwi by wyjść z pokoju, gdy nagle usłyszałem szloch. Podszedłem do drzwi od łazienki. To była Paula. Płakała. Zapukałem delikatnie do drzwi.
- Paula. Wszystko Ok? – w odpowiedzi usłyszałem jęk, ale to nie był jęk smutku, a… BÓLU?! Otworzyłem drzwi z impetem i nie mogłem uwierzyć własnym oczom…
Chyba wiem co ona sobie zrobiła. Niech zgadne podcieła sobie żyły? Super rozdział
OdpowiedzUsuńNie do końca, ale jesteś blisko :D
Usuńheheheh zajebiste jak zawsze mordo <3
OdpowiedzUsuńhaahhahah bozee jakie długiee ale to dobrze. hahahah fajnyy rodział ;)
OdpowiedzUsuńDLACZEGO MUSISZ PRZERYWAĆ W TAKIM MOMENCIE?! ;c ŚWIETNE OPOWIADANIE <3
OdpowiedzUsuńKiedy będzie następny rozdział??
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę się doczekać :D
ciekawie .xx
OdpowiedzUsuńzaprasz do sb na blog o One Direction. http://overcomemyfear.blogspot.com/