niedziela, 22 kwietnia 2012

Rozdział 12

*Martyna*
Dni mijają podobnie. Odkąd Paula rozmawiała z Maćkiem minęły 3 dni. Moja przyjaciółka powoli zapominała o nim, lecz czasami dało się zauważyć, że wciąż o nim myśli. Jednak, gdy tylko ktoś z naszej paczki to zauważał od razu próbował ją czymś zająć. Nie jest do dla nas żadnym problemem w końcu codziennie się widujemy. Strasznie mnie to cieszy, a zwłaszcza myśl o tym, że mogę cały dzień spędzić z Harrym. Niestety nie zawsze możemy być sami. Ostatnio Louis strasznie się przyczepił do Harrego i nie puszcza go na krok. Taa Larry Stylinson is real. Tak nazywają to fanki. A propos fanek jeszcze nic o nas nie wiedzą znaczy o mnie i Pauli. Staramy się nie ujawniać, nie chcemy nieporozumień. Ale mniejsza o to dziś mamy się wybrać z Paulą na zakupy. Jest tym tak nakręcona, że chyba późno zasnęła. Na zakupy mamy się wybrać same. Chłopcy chcieli iść z nami, ale Emily dzwoniła i powiedziała im, że muszą coś tam załatwić. Z początku trochę się zmartwiłyśmy, ale obiecali nam, że jakoś nam to wynagrodzą. Wracając do teraźniejszości. Paula wstała jakąś godzinę temu i wciąż się szykuje, a ja siedzę w kuchni i robię dla nas śniadanie.
- No dobra, jak wyglądam? – o wilku mowa.
- Jak zawsze dobrze – odpowiedziałam.
- Tylko dobrze? To idę się przebrać.
- Paula – powiedziałam ze zrezygnowaniem.
- Chwila – powiedziała stojąc już na schodach. – Nie mam innych ciuchów. Więc idziemy! Już! Teraz! Szybko!
- Uspokój się. Zjemy śniadanie i pójdziemy.
- OK. To szybko! – powiedziała i po chwili już znalazła się przy stole i jadła śniadanie. Siedziałyśmy w ciszy i jadłyśmy śniadanie. Nagle ciszę przerwał telefon. Wyciągnęłam go z kieszeni i odebrałam.
- Halo?
- Cześć Martyna! Tu Justyna.
- Cześć Justyna.
- Słuchaj nie chciałam was budzić, dlatego dzwonie teraz.
- Spoko nic się nie stało. Chcesz coś?
- Tak mogłabyś załatwić dla mnie kilka spraw?
- Jasne…
Gadałyśmy jeszcze przez kilka minut. Justyna powiedziała mi, co mam zrobić i wyszło na to, że jak na razie nie mogę iść z Paulą n zakupy. Gdy jej to powiedziałam nie była za szczęśliwa.
-Coooo?! Niee!! To nie fair! Miałyśmy iść razem na zakupy – strzeliła smutną minkę.
- I co ja na to poradzę? Nie mam wyboru.
- Kurde i co ja jutro na siebie założę?
- Może lepiej idź do sklepów sama, a ja wszystko załatwię i najwyżej do ciebie dołączę.
- No dobra. Nie mam innego wyboru. Gdyby nie to, że mam tak mało ciuchów, to mogłybyśmy to przełożyć…
- Już cię tu nie ma. Bierz samochód i jedź.
- Dobra. Pa
- Pa.
-Zadzwoń!
- Jasne – i wyszła. Zostałam sama. Zjadłam do końca śniadanie i wzięłam się za porządki. Justyna poprosiła mnie bym jakoś ogarnęła w domu, bo mamy mieć gościa. Nie chciała mi powiedzieć, kto to będzie, ale jakoś zbytnio nie zależało mi na tym, by to wiedzieć. Czas leciał nieubłaganie wolno. Posprzątałam we wszystkich pomieszczeniach na piętrze i w kuchni. Kiedy kończyłam już sprzątanie salonu, ktoś zapukał do drzwi. Zdziwiłam się. Nikogo się nie spodziewałam. Starałam się jak najszybciej oporządzić dom, by dołączyć do Pauli, ale niespodziewany gość mógł to odwlec. Podeszłam do drzwi i mnie zamurowało… Stał w nich nie, kto inny jak mój kochany kuzyn.
- Cześć – wyszczerzył się. – Co ty tu robisz? Nie jesteś czasem gdzieś z Paulą?
- Hej. Miło mi cię widzieć…
- Tak, tak. Z pewnością.
- Po co tu przyjechałeś?
- Chciałem odwiedzić Justynę, bo myślałem, że dowiem się od niej, gdzie jesteś, a tu taka niespodzianka. Jest z tobą Paula?
- Idź stąd. Nie jesteś tu mile widziany!
- Czyli jednak tu jest? Jest w środku?
- Proszę cię idź stąd.
- Czyli jej nie ma. Trudno. Poczekam sobie na nią.
- Nie pozwolę ci na to…
- Nie masz wyboru. Jestem gościem Justyny. Zaprosiła mnie!
- Skoro tak, to wchodź… - nie wiedziałam, co powiedzieć. – Ale nie wchodź mi w drogę.
- Jasne, jasne.
- Rozgość się jak już musisz w salonie, a ja idę zrobić obiad.
- Spoko – puścił mi oczko, a ja prychnęłam i poszłam do kuchni i wzięłam się za gotowanie. Nagle poczułam wibracje w telefonie. Dostałam SMS ‘a od Pauli: „Hej. Nie kłopocz się. Nie ma tu nic szczególnego, ale coś tam kupiłam. Wstąpię jeszcze do jednego sklepu i będę się zbierać. Będę za ok. 1h. Do zobaczenia:*”. Zamurowało mnie. Przecież Paula nie może spotkać się z Maćkiem. Musze coś wymyślić… WIEM! Zadzwonię do Liama, może cos poradzi. Wyjrzałam z kuchni sprawdzić, czy Maciek jest w salonie, ale zauważyłam, że idzie do łazienki. Dobra teraz mam szanse.
- Halo?
- Hej Liam. Nie przeszkadzam?
- No hej Martyna, nie, nie przeszkadzasz. Czy coś się stało?
- Nie… Znaczy tak. Potrzebuje twojej pomocy.
- No jasne mów, co się dzieje. Jeśli chcesz zaraz do ciebie wpadnę, bo właśnie wróciliśmy…
- Nie, nie ma potrzeby. Słuchaj. Maciek przyjechał…
- Co? – przerwał mi. – Twój kuzyn?
- Tak…
- A co z Paulą? Jak to przeżyła?
- Ona nic, nie wie. Jest na zakupach. Proszę cię mógłbyś do niej pojechać i czymś ją zająć, a ja w tym czasie pozbędę się Maćka z domu…
- No jasne. Już jadę… Jakby ci się nie udało to pamiętaj Paula może zanocować u mnie.
- Tak, wiem, ale chyba nie będzie to potrzebne – usłyszałam zamykanie drzwi. – Dobra musze kończyć Maciek idzie.
- OK. To ja jadę do Pauli i dam ci znać jak coś.
- Dobrze tato. Zadzwonię później papa.
- Tato? A spoko, jarze. Pa – i się rozłączył.
- No, co tam u wujaszka? – zapytał wchodząc do kuchni.
- Podsłuchiwałeś?
- Nie. Za kogo ty mnie masz?
- Yyy, za świnie?
- Ta mogłem się tego spodziewać, ale… Nie, nie podsłuchiwałem.
- Dobra. Nie będę aż taka wredna. Więc mój tata trzyma się dobrze.
- Ale to trochę dziwne, że dzwoni o tej porze…
- Justyna powiedziała mu, że przyjeżdżasz i chciał wiedzieć czy już przyjechałeś, a i kazał mi być dla ciebie miłą i mam cię oprowadzić po Londynie –skłamałam. Muszę się go jakoś pozbyć z domu na czas, gdy Paula wróci, a potem, jeśli nie uda mi się go wywalić do hotelu to najwyżej Paula zanocuje u Liama. Najważniejsze by się nie spotkali.
- Wiesz. Nie będę robić ci problemów. Sam się oprowadzę.
- W takim razie ja pójdę do kolegi, a ty rób, co chcesz.
-Kolegi? Dobra, nie wnikam.
- I słusznie – burknęłam i wróciłam do gotowania.



*Liam*
Kiedy tylko Martyna się rozłączyła, zacząłem się przebierać. Zdjąłem z siebie ciuchy, które miałem na próbie i założyłem dżinsowe rurki, bordowy T-shirt, czarną cienką kurtkę i czerwone Conversy. Zbiegłem szybko na dół po schodach i wpadłem na Louisa.
- Ej stary, dokąd się tak śpieszysz?
- Martyna dzwoniła. Muszę jej pomóc.
- Coś się stało? – zapytał przestraszony.
- Nie. Poprosiła mnie bym poszedł z Paulą na zakupy. Z resztą to długa historia. Martyna ci wszystko wytłumaczy…
- Spoko – powiedział Louis.
Stałem już w drzwiach i miałem wychodzić, kiedy przyjaciel złapał mnie za ramię.
- Lepiej weź swoją czapkę i okulary. Tak na wszelki wypadek…
- Dobry pomysł – rzuciłem i chwyciłem wiszącą na wieszaku czarną czapkę z daszkiem, a Louis podał mi okulary i dodał.
- Jak chcesz się tam dostać? Weź kluczyki.
- O tak… - podał mi kluczyki. – Nie wiem, co we mnie wstąpiło. Dzięki stary.
- Spoko. Pozdrów ode mnie Paule.
- OK! – krzyknąłem i wybiegłem z domu. Wsiadłem do auta i pojechałem w stronę centrum handlowego. Na miejsce dojechałem dość szybko. Nie było żadnych korków, co mnie ucieszyło, bo miałem szansę spotkać tam jeszcze Paule. Kiedy dotarłem na miejsce, zaparkowałem samochód, założyłem czapkę, okulary włożyłem na nosi skierowałem się do galerii handlowej. Miałem szczęście, że Martyna powiedziała mi, w którym sklepie może być Paula, bo w życiu bym jej nie znalazł. Zauważyłem ją jak siedziała na ławce i bawiła się w telefonie. Podszedłem do niej, czym prędzej i usiadłem obok niej.
- Hej Paula.
- Liam? Co ty tu robisz? Nie mieliście mieć jakiejś próby?
- Mieliśmy próbę, ale szybko się skończyła, więc pomyślałam, że się do was dołączę.
- Sam? I do nas?
- Tak… Gdzie jest Martyna? – spytałem dla zmyłki by nic nie podejrzewała. – Nie miałyście pójść razem na zakupy?
- No taak, ale… Martynie coś wypadło i przyszłam tu sama…
- To w takim razie, teraz ja umilę ci czas. Co powiesz na kawę?
- Jasne, czemu nie – spojrzała na mnie zdziwiona. – Co to za przebranie?
- Nie chciałem, by fanki mnie „namierzyły”.
- Taa… W tym na pewno cię nie poznają – powiedziała z ironią.  
- Mam taka nadzieję – zaśmialiśmy się.
Wstaliśmy z ławki i poszliśmy do Starbucks ’a. Paula usiadła w kącie kawiarni, a ja zamówiłem nam po kawie. Gdy czekałam na zamówienie, zdjąłem okulary i zerknąłem na stolik, przy, którym siedziała Paula. Zauważyłem, że też mi się przygląda, a gdy nasze spojrzenia się spotkały uśmiechnąłem się do niej, co nieśmiało odwzajemniła. Odwróciłem się w stronę lady i ujrzałem moje zamówienie. Uśmiechnąłem się promiennie do kelnerki i odebrałem zamówienie, po czym dosiadłem się do Pauli.
- Proszę.
- Dziękuję – uśmiechnęła się.
- No i jak tam na zakupach? Kupiłaś coś?
- Szczerze? Nic nie kupiłam – zasmuciła się.
- Dlaczego? Mamy, aż tak słaby asortyment?
- Nie. Po prostu nie mogę się na nic sama zdecydować.
- To ja ci pomogę – zaoferowałem się, a ona się zaśmiała.
- To miło z twojej strony, ale musze już wracać. Obiecałam to Martynie…
- Ale to żaden problem. Zadzwonimy do niej i powiemy jej, że wrócisz pod wieczór.
- Sama nie wiem…
- Ale ja wiem – przerwałem jej. –Nie masz wyboru. Przyda ci się męskie spojrzenie, a mi damskie – uśmiechnąłem się prosząco, ale również stanowczo.
- OK, ale ostrzegam! Jak wejdę do sklepu, to mogę w nim siedzieć nawet cały dzień.
- Jakoś to przeżyję. W końcu chodziłem na zakupy z Zaynem i Harrym, a oni nigdy nie umieją się zdecydować…
- Ja jestem gorsza.
- Zobaczymy – rzuciłem i zaczęliśmy się śmiać.
Dopiliśmy kawę i wyszliśmy z kawiarni.
- No to do którego sklepu idziemy? – zapytała. Chyba była w kiepskim humorze. Może znów myślała o Maćku… Nie ważne. Zaraz temu zaradzimy. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się złowieszczo. Chwyciłem ją za rękę i pociągnąłem do jakiegoś sporego butiku. Widać było, że jest smutna. Kiedyś Martyna opowiadała mi jaka jest reakcja Pauli na wieść o zakupach lub gdy wejdzie do sklepu i spodziewałem się teraz innej reakcji z jej strony, no, ale cóż. Muszę jakoś poprawić jej humor…
- No to, co teraz robimy? –zapytała.                            
- Yyy, a co się robi w sklepie? Przymierza i kupuje ubrania.
- No tak, ale… -jęknęła. – Liam proszę cię. Chodźmy stąd nie mam humoru na szwendanie się po sklepach…
- O nie! Nie ma mowy. Zaraz się rozweselisz, bo mam pomysł. Proszę zrób to dla mnie.
- No dobra. Co to za pomysł?
- Zrobimy sobie pokaz mody – wyszczerzyłem się, a ona zrobiła zdziwioną minę. – Dobra wytłumaczę ci. Ja pójdę poszukać dla ciebie przeróżnych strojów, a ty dla mnie i potem będziemy je przymierzać.
- Liam, to jest takie dziecinne…
- Bo chcę cię rozweselić. Jeśli mi się uda to potem połazimy jeszcze po sklepie razem.
- Niech ci będzie.
- To za 30 minut przy przebieralniach?
- Ok. A jakieś ograniczenia z ilością kompletów?
- Co powiesz na maksimum 20?
- Mi pasuje… To do zobaczenia za 30 min – uśmiechnęła się złowieszczo i zniknęła między regałami.
Szwendałem się po sklepie i przeglądałem różne damskie ciuchy. Parę razy widziałem Paule, która podstępnie się do mnie uśmiechała. Moim zdaniem coś knuje. Skoro zaczęła wojnę to ja ją skończę. Przeglądałem przeróżne ubrania. Jedne jakieś dziwne, inne bardzo modne, do wyboru do koloru. Wybrałem kilka zestawów i poszedłem na umówione miejscu. Paula już tam na mnie czekała.
- No nareszcie. Ile można czekać? Jestem strasznie ciekawa jak będziesz wyglądał w tym co dla ciebie wybrałam… - uśmiechnęła się zalotnie.
- Ja też już się nie mogę doczekać, aż ujrzę cię w tym wszystkim… - uśmiechnąłem się cwaniacko.
- To kto pierwszy?
- Panie mają pierwszeństwo.
- Skoro tak, to ja mówię, żebyś ty zaczął.
- To może równocześnie?
- OK.
Każde z nas weszło do swojej przebieralni i zaczęła się zabawa. Z początku ciuchy były normalne zarówno moje jak i jej. Z czasem jednak wszystko się pozmieniało. Wychodziliśmy na trzy cztery, po czym stawaliśmy przy lustrze i komentowaliśmy swoje stroje. Było sporo śmiechu i wygłupów. Odniosłem wrażenie, że Paula dobrze się bawiła, tak samo jak i ja. Widać, że to jej pomogło, bo ani na chwilę na jej twarzy nie zawidniał smutek. Bawiliśmy się przez dobrą godzinę. Kiedy już skończyliśmy i odwiesiliśmy wszystkie rzeczy, wyszliśmy z sklepu i poszliśmy do innego. Tym razem postanowiliśmy się w nic nie bawić, tylko coś sobie kupić. Przejrzeliśmy sporo rzeczy i w końcu Paula coś sobie wybrała. Podczas, gdy Paula była w szatni, postanowiłem zadzwonić do Martyny.
- Hej Liam.
- No hej mała. Co tam?
- Prawie wszystko załatwione. Maciek poszedł pozwiedzać Londyn, ale pewnie pójdzie do jakiegoś klubu i wróci rano, natomiast ja zmierzam do was. Mogłabym pomóc ci jakoś zająć Paule…
- Nie obraź się, ale może lepiej nie przychodź, bo Paula może zacząć coś podejrzewać, a tego nie chcemy.
- Spoko. Tylko co ja mam teraz robić sama?
- Możesz pójść do chłopaków. Obiecałem Louisowi, że powiesz mu co się stało.
- No dobra. To zadzwoń jak już odstawisz Paule do domu to do niej przyjdę.
- OK. To na razie.
- Pa. Miłej zabawy – rozłączyła się.
Wróciłem do przebieralni i czekałem na Paule, która miała mi się pokazać w wybranych przez nas ciuchach. Kiedy wyszła szczerze mnie zatkało. Wyglądała przepięknie. Wszystko jej pasowało, oczywiście nie obyło się bez marudzenia, ale w końcu kupiła prawie wszystko.
- Czyli, co zakupy można uznać za udane? – zapytałem jak już wychodziliśmy ze sklepu.
- Owszem. Jestem strasznie szczęśliwa, a to wszystko dzięki tobie – uśmiechnęła się do mnie promiennie, a ja odwzajemniłem jej tym samym.
- Co porobimy teraz? – zapytała kiedy siadaliśmy na ławce.
- No nie wiem. Jest 16.30. Może jesteś głodna lub coś?
- Przyznam, że umieram z głodu.
- No to idziemy coś zjeść, ale może najpierw pójdziemy odnieść zakupy do samochodu?
- OK – rzuciła radośnie i poszliśmy na parking zanieść nabytki. Następnie wróciliśmy z powrotem do centrum i poszliśmy do restauracji coś przekąsić. Jak już zjedliśmy obiad była 18.00. Postanowiliśmy jeszcze pospacerować po parku. Przez całą drogę rozmawialiśmy, śmialiśmy się i wygłupialiśmy.
- Berek – krzyknęła. – Złap mnie! – wystawiła mi język i zaczęła uciekać.
- Zaraz cię złapię – krzyknąłem i pobiegłem za nią. Biegaliśmy tak po całym parku. Ludzie na nas dziwnie patrzyli i się z nas śmiali. Bawiliśmy się jak małe dzieci. Złapałem ją w końcu przy fontannie.
- Dobra masz mnie – zaczęła się wydzierać i śmiać, bo zacząłem ją łaskotać. – Poddaję się.
- Nie ma tak łatwo. Co powiesz na kąpiel? – uśmiechnąłem się do niej łobuzersko, a ona tylko spojrzała na mnie przerażona. Po chwili chyba już wiedziała co mam na myśli, bo próbowała mi się wyrwać.
- O nie! Liam proszę cię tylko nie to!
Za późno. Już byliśmy po kolana zamoczeni w fontannie. Paula wiedziała, że przegrała, więc zaczęła mnie chlapać wodą i tak właśnie bawiliśmy się w parku w fontannie cali mokrzy w okolicach 19.00.
Bawiliśmy się w najlepsze, a ludzie którzy przechodzili śmiali się z nas i chyba uważali nas za parę, bo jakoś tak dziwnie się uśmiechali. Kiedy to zauważyłem przerwałem naszą zabawę i wyciągnąłem Paule z fontanny.
- Jestem na ciebie zła – powiedziała z naburmuszoną miną.
- Niby dlaczego?
- Bo jestem teraz cała mokra! – zaczęła krzyczeć.
- Ja też jestem mokry i jakoś nie mam do ciebie pretensji – droczyłem się z nią. Odwróciła się ode mnie i wyciągnęła telefon.
- No pięknie. Jest już po 20.00. Wracamy.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem – powiedziałem po czym złapałem ją za rękę i zmierzyliśmy w kierunku parkingu. W drodze na parking zrobiło się trochę chłodno. Zauważyłem, że Paula się trochę trzęsie, dlatego zarzuciłem na nią swoją kurtkę. Dobrze, że ją zdjąłem nim weszliśmy do fontanny. Paula uśmiechnęła się do mnie w podzięce i przybliżyła się do mnie, a ja objąłem ją ramieniem. Mieliśmy szczęście, że park był blisko centrum handlowego, więc po chwili siedzieliśmy już w samochodzie. Odwiozłem Paule pod dom. Chciałem pomóc jej zanieść zakupy, ale powiedział, ze i tak już dużo dla niej zrobiłem i, że nie sama da sobie radę, bo nie ma, aż tak dużo toreb. Nie chciałem się z nią kłócić, więc tym razem jej odpuściłem. Jak tylko weszła do domu, pojechałem do siebie. Nie miałem zbytnio co robić w domu. Rozpakowałem zakupy i postanowiłem zadzwonić do Martyny i chłopaków.
- Halo?
- Hej Louis. Co tam porabiacie?
- To, co zawsze. Niall je, Zayn poszedł na jakąś imprezę, ja się nudzę, a Harry gawędzi sobie z Martyną.
- Dobra. Cieszę się, że jeszcze żyjecie… Jutro do was wpadnę popołudniu, bo mamy próbę…
- Stary, nie gadaj mi tu o żadnych próbach. Lepiej powiedz mi jak tam twoja misja?
- Misja? Normalnie. Zająłem się Paulą, jak chciała Martyna i odwiozłem ją do domu. Właśnie daj mi ją na chwilę.
- Poczekaj – powiedział do mnie, po czym usłyszałem, że woła naszą przyjaciółkę. – Już ci ją dają.
- Hej Liam.
- No cześć. Chciałaś bym zadzwonił, tak więc informuję cię, że rozweseliłem Paule, zrobiła zakupy, zjadła posiłek, po czym odstawiłem ją bezpiecznie do domu.
- Liam, jesteś kochany. Skoro Paula już jest w domu, to będę się zbierać. Do zobaczenia jutro?
- No jasne. Pa. Ucałuj ode mnie chłopaków zwłaszcza Harrego.
- Tak. Już się robi – powiedziała z ironią i się rozłączyła.
Spojrzałem na zegarek. Jest dopiero 20.30. Poszedłem, więc do salonu, usiadłem na sofie i włączyłem telewizor, bo co innego mógłbym teraz robić? Włączyłem Disney Channel i akurat leciał Phineas i Ferb. Jest to jedna z moich ulubionych bajek. Kiedy tylko się rozsiadłem, ktoś zapukał do drzwi. Zdziwiłem się, ale poszedłem otworzyć drzwi. Gdy tylko drzwi się otworzyły ujrzałem Paule. Była jakaś inna, ni smutna, ni wesoła, taka… DZIWNA!
- Paula?! – zapytałem zdziwiony.
- Hej Liam – na jej twarzy ujrzałem wymuszony uśmiech. – Mam do ciebie małą prośbę…
- Nie stój tak w drzwiach, tylko wchodź do środka. I powiedz mi co cię do mnie sprowadza?
- Ok – powiedziała po czym wpuściłem ją do środka. Poszliśmy do salonu i usiedliśmy na sofie. Wyłączyłem telewizor i przyjrzałem się jej, lecz jednak nic nie zauważyłem. Żadnych emocji. Jedyne, co ujrzałem to to, że wyglądała tak samo jak ją odstawiłem pod domem, a nawet gorzej.
- Paula, co się stało? – próbowałem się czegoś dowiedzieć.
- Liam… - zawahała się. – Mam do ciebie prośbę.
- Słucham.
- Chodzi o to, że… Przepraszam, że… - nie wiedziała jak zacząć.
- Po prostu powiedz o, co chodzi.
- Czuję się trochę nie zręcznie pytając o to, ale… Czy mogłabym dziś u ciebie przenocować? Bo chciałam pójść do jakiegoś hotelu, ale nie wiem jeszcze za dobrze gdzie co jest i…
- Oczywiście! Możesz tu zostać ile chcesz. Już ci o tym mówiłem.
- Tak, wiem, ale… Przepraszam cię, że znów zwalam ci się na głowę.
- Nic się nie stało, ale powiesz mi, co się stało?
- Nic takiego. Po prostu pokłóciłam się z Martyną i… chyba rozumiesz.
- No jasne. Śmiało możesz się rozgościć, a jeśli będziesz chciała o czymś pogadać to wal śmiało. Zawsze cię wysłucham. Jestem do twojej dyspozycji 24 godziny na dobę.
- Dziękuję – powiedziała i zapadła niezręczna cisza. Na twarzy Pauli, wciąż nie było widać żadnych emocji. Trochę mnie to dziwiło, ale uznałem, że pewnie jest zmęczona.
- Zgaduję, że nie masz nic przy sobie? – przerwałem krępującą ciszę.
- Tak. Wybiegłam szybko z domu i nie zdążyłam nic wziąć…
- To żaden problem. Zaraz coś zaradzimy… Widzę, że jesteś zmęczona…
- Nawet nie wiesz jak – przez chwilę się zawahała.
- W takim razie choć na górę. Dam ci coś do spania.
- Dziękuję.
Poszliśmy na górę do mojego pokoju. Dałem Pauli jakąś koszulkę i spodnie z szafy, ale wiedziałem, że i tak będzie spać w samej koszulce. Trochę ją znałem…
- Masz ochotę na swoją wieczorną herbatkę.
- Tak poproszę – powiedziała nie przytomnie.
- Ok. Już się robi – uśmiechnąłem się do niej. – Przyniosę ci ją zaraz do pokoju.
-Yhym – potwierdziła, a ja udałem się do kuchni.
Podczas, gdy woda się gotowała, myślałem o tej całej sytuacji z Paulą. Zachowywała się jakoś tak inaczej. Mówi, że pokłóciła się z Martyną, ale, gdyby tak było to raczej byłaby smutna i zamknęłaby się w pokoju, a nie od razu wyprowadzała i zachowywała jakby nie miała emocji. Z resztą wątpię czy Martyna pokłóciłaby się z nią teraz, gdy Maciek tu przyjechał. Chyba, że zrobiła to specjalnie by pozbyć się przyjaciółki z domu… Chwila moment! Przecież… Martyna nie mogła się pokłócić z Paula, bo zanim Paula tu przyszła Martyna jeszcze była u chłopaków… To oznacza… Że pewnie spotkała się z… MAĆKIEM!! Nie, to nie możliwe. Gdyby tak było byłaby załamana… jeśli się pokłócili to byłaby zapłakana, a ona… nie okazuje nic! Jest bez obojętna na wszystko, jakby była w… TRANSIE!
- Liam mam do ciebie ważną sprawę –zachęciłem ją uśmiechem by kontynuowała. – Słuchaj… Przez tą sytuację z Maćkiem, Paula może stać się nie obliczalna…
- Co masz na myśli? – zapytałem.
- Kiedyś, coś się stało, ale mniejsza o to i Paula była tym strasznie załamana, ale nie było tego po niej widać…
- Jak to?
- Większość osób zaczyna w takich sytuacjach płakać, obwiniać się i nie tylko, natomiast Paula popada w stan otępienia. Nie widać po niej żadnych emocji, jest jakby w transie. Rozumiesz o co mam na myśli?
- Raczej tak, ale co to ma wspólnego z Maćkiem?
- Liam! – krzyknęła. – Musimy jej pilnować! Ona nie może popaść otępienie! Jeśli tak się stanie… To nie wiadomo, co może zrobić. Nie tylko innym, ale także sobie…
OTĘPIAŁA! Właśnie tak się zachowuje… A to oznacza, że…
- O nie! – jęknąłem na głos i czym prędzej pognałem do pokoju Pauli. Był pusty. Pewnie jest w łazience. Odwróciłem się w stronę drzwi by wyjść z pokoju, gdy nagle usłyszałem szloch. Podszedłem do drzwi od łazienki. To była Paula. Płakała. Zapukałem delikatnie do drzwi.
- Paula. Wszystko Ok? – w odpowiedzi usłyszałem jęk, ale to nie był jęk smutku, a… BÓLU?! Otworzyłem drzwi z impetem i nie mogłem uwierzyć własnym oczom…



  


Hej. Mamy już 12 :D. Jak widzicie opisuję teraz zdarzenia oczami innych bohaterów. Będzie tak, przez jeszcze kilka rozdziałów. Mam nadzieję, że rozdział się wam spodobał, bo moim zdaniem jest trochę nudny... Liczę na KOMENTARZE!

 PS. Życzę połamania ołówków wszystkim trzecioklasistom, którzy będą pisać egzaminy gimnazjalne w tym tygodniu, a także chciałabym zapytać, czy chcecie, abym opisywała w rozdziałach wszystko dokładnie tak jak do tych czas, czy zajęła się bardziej akcją i mniejszą ilością opisów? Czekam na odpowiedzi.
Jeśli ktoś chce bym informowała go o nowych rozdziałach, zostawcie jakiś kontakt do siebie w komentarzach. xoxo

niedziela, 15 kwietnia 2012

Rozdział 11

- Halo?
- Hej Paula – usłyszałam znajomy głos w słuchawce. – Proszę nie rozłączaj się… Musimy pogadać.
- Maciek?! – pisnęłam spanikowana, a wszyscy spojrzeli na mnie ze zdziwieniem i przerażeniem.
- Tak to ja. Proszę nie rozłączaj się.
- Po co dzwonisz? – zapytałam wchodząc do salonu tak by zniknąć towarzystwu z oczu. – Myślałam, że już wszystko mi powiedziałeś…
- Nie. Paula słuchaj! Chciałbym cię przeprosić…
- Na co mi twoje przeprosiny – krzyknęłam.
- Proszę cię… daj mi się wytłumaczyć…
- Wytłumaczyć?!
- Tak, ja…
- Nie – przerwałam mu. – Nie chcę cię słuchać! Po tym, co mi zrobiłeś…
- Ale Paula… kochanie proszę…
- Nie mów tak do mnie – powiedziałam stanowczo. – Już nic nas się łączy.
- Proszę cię pogadajmy o tym…
- Nie mam zamiaru z tobą o niczym rozmawiać. Pa
- Nie rozłączaj się. Błagam, daj mi szansę…
- Miałeś szansę i ją zmarnowałeś. Nie zasłużyłeś na więcej.
- Proszę. Spotkajmy się, gdziekolwiek zechcesz, tylko daj mi sobie wszystko wytłumaczyć.
- Nie ma mowy. Nie spotkam się z tobą choćby nie wiem, co – krzyczałam.
- Słoneczko… proszę cię… zrozum to nie było tak… My wcale… ja nie chciałem.
- Nie, proszę przestań. Nic mi nie tłumacz… daj mi zapomnieć…
- Ale ja nie mogę zapomnieć…
Nagle zapadła cisza. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Strasznie bałam się, że to może się wydarzyć… Ja nie chciałam mu wybaczyć… Nie teraz. Nie kiedy znalazłam przyjaciół i kiedy zaczęłam prowadzić nowe życie. Nie wytrzymałam. Zaczęłam płakać. Już wcześniej miałam łzy w oczach, ale teraz już nie miałam siły ich utrzymać. To mnie przerosło. Szlochałam dość głośno, bo widać ON to usłyszał.
- Nie płacz, skarbie… Proszę spotkaj się ze mną… porozmawiamy na spokojnie…
- N-Nie… -wyjęczałam. – Ja…
Nagle poczułam, że ktoś wyrywa mi telefon z ręki.
- I widzisz co zrobiłeś? Ona przez ciebie jest w opłakanym stanie… Co się z tobą do jasnej cholery stało? – wszędzie poznałabym ten głos próbujący doprowadzić wszystko do porządku. To była Martyna… Ona zawsze wiedziała co ma zrobić w danym momencie. Musiała słuchać naszej rozmowy, skoro tak zareagowała…
- Słuchaj nie obchodzą mnie twoje tłumaczenia człowieku… Jak śmiałeś ją zdradzić? – kiedy tylko moja koleżanka to powiedziała znów zaczęłam płakać. Nagle ktoś mnie objął i wtedy moje łzy zaczęły lecieć jeszcze bardziej. Czułam się strasznie… Wtuliłam się w postać siedzącą obok mnie i gdy to poczuła objęła mnie z całych sił. Poczułam zapach perfum i już wiedziałam kto to. To był Liam, bo któżby inny. On jako jedyny w końcu wiedział o co chodzi. Kiedy chłopak zauważył jak reaguję na słowa, które mówi Martyna, a przyznam widać było, że jest nieźle wkurzona na swojego kuzynka, podniósł mnie z kanapy i zaprowadził na taras bym się przewietrzyła. Siedzieliśmy przez chwilę w tuleni w siebie. Z domu było słychać krzyki Martyny i uspokajających ją pozostałych członków zespołu, kiedy głosy ucichły zaczęłam się uspokajać, a pomagał mi w tym mój przyjaciel.
- Spokojnie… Nie przejmuj się już. On nie jest wart twoich łez.
- Dokładnie – powiedział ktoś wychodząc na taras. – Nie wiem dokładnie o co chodzi, ale jestem pewien, że nie powinnaś płakać – tak. To był Louis. Dosiadł się do nas i objął mnie z drugiej strony.
- Widzisz. Mam rację – powiedział Liam. – Pomożemy ci zapomnieć…
- Dokładnie – dobiegło się chóralne krzyknięcie 4/5 One Direction.
- Dziękuję wam… wszystkim… Nie wiem co bym sama zrobiła… - i znów się popłakałam. Wszyscy podeszli do mnie i zrobiliśmy grupowego przytulasa. Potem wpuścili mnie z objęć i poszliśmy do salonu w którym czekała Martyna.
- Wszystko dobrze? – zapytała z troską.
- Już lepiej… - wymusiłam uśmiech. – A co z…
- Wszystko załatwione. Już więcej nie zadzwoni, obiecuję – uśmiechnęła się do mnie.
- Dobra, to na poprawę humoru obejrzymy film… Jakieś propozycje? – zaproponował Zayn.
- Toy Story 3 – krzyknął Liam
- Never say never – krzyknął Niall.
- Zmierzch – krzyknął Louis.
- Niee, Garfielda! – krzyknął Hazza.
- Oj przestańcie – krzyknął Zayn. – Zawsze oglądamy to samo, może tym razem dziewczyny coś wybiorą?
- No dobra – powiedzieli zawiedzeni.
- Szczerze to ja nie mam pomysłu – powiedziała Martyna.
- A ja jakoś nie mam ochoty na żaden film… - powiedziałam cicho. – Tak naprawdę to nie mam na nic ochoty. Może pójdę do domu… -zaczęłam, ale przerwał mi Liam.
- O nie. Nie ma mowy. Zostajesz tu i będziesz się dobrze bawić. Już ja z Louisem się o to postaramy.
- Jestem za – powiedział Louis. – Skoro nie film to może jakaś gra? Co powiecie na Twistera?
- Nie wiem czy… - zaczęłam, ale mi przerwali.
- Żadnego, ale - Paula – skarcił mnie Liam. – Musimy ci poprawić humor i koniec kropka.
- Dobra to gramy – powiedział Harry.
- A mogę nie brać w tym udziału? – zapytałam z nadzieją.
- W pierwszej kolejce możesz kręcić, ale potem masz grać jasne?
- OK – powiedziałam przegrana.
Louis pobiegł na górę po grę, którą rozłożył w salonie. Niall poszedł po jedzenie do kuchni, Zayn po jakieś drinki i inne napoje, a reszta czyli Martyna, Liam i Harry próbowali mnie rozweselić. Miałam tego dosyć, więc udawała, że się im udało. Kiedy wszyscy już byliśmy w salonie rozpoczęliśmy grę. Grali wszyscy z wyjątkiem mnie. Siedziałam na krześle i kręciła tarczą. Wszyscy robili to co im kazałam. Mieli straszną frajdę, ale ja nie zbyt. Jako pierwszy odpadł Niall, bo był tak bardzo głodny, że nie mógł już wytrzymać i specjalnie się przewrócił. Następna odpadła Martyna. Kiedy tak graliśmy co chwile zerkałam na telefon i myślałam o tej rozmowie z Maćkiem, aż nagle coś sobie przypomniałam.
- O nie – jęknęłam
- Co się stało? – zapytał siedzący obok mnie Niall.
- Martynaa – krzyknęłam nie zważając na pytanie Nialla. – On mnie znajdzie…
- Co? – zapytała wchodząc do salonu.
- On mnie znajdzie! On wie, że ty jesteś w Londynie, a nie wiedział gdzie jestem. On chciał się ze mną spotkać. On tu przyjedzie! – krzyczałam spanikowana. Spojrzałam na zdziwionych chłopaków, którzy wciąż stali poplątani na macie. Liam chciał wstać i mnie uspokoić, ale niechcący podciął Louisa, który się przewrócił i upadł na pozostałych. Tak powstała grupka poplątanych członków 1D. Kiedy tak na to patrzyłam mimowolnie się uśmiechnęłam, ale po chwili znów byłam poważna. Niall poszedł rozplątać kolegów, a ja zwróciłam się z powrotem do Martyny.
- On mnie znajdzie…
- Uspokój się… -zaczęła, ale jej przerwałam.
- Jak mam się kurwa uspokoić? On tu przyjedzie nie rozumiesz? – wydarłam się na nią.
- Ogarnij się! Wszystko już załatwiłam! – spojrzałam na nią zdziwiona. – Powiedział, że przyjedzie do nas do Londynu, wtedy powiedziałam mu, że nie jesteśmy w Anglii. Trochę się zdziwił, więc powiedziałam mu, że wyjechałyśmy za granice nad morze na wakacje i, że nie powiem mu gdzie tak dokładnie jesteśmy.
- Naprawdę? – zapytałam nie wierząc w jej słowa.
- Tak. Uspokój się… Da ci spokój.
- Uff… To dobrze… - zwróciłam się do chłopaków. – Przepraszam, że popsułam zabawę.
- Nic się nie stało – powiedział Liam obejmując mnie ramieniem. – To i tak było bez sensu. Może…
- Może się gdzieś przejdziemy? – zapytał Louis przerywając Liamowi. – Co powiecie na Milkshake City?
- No jasne – rzucił Niall. – Właśnie naszła mnie ochota na coś słodkiego – wyszczerzył się.
- Co ty na to Paula? – zapytał mnie Louis.
- A mam inny wybór? I tak mnie zmusicie – rzuciłam od niechcenia.
- No to ustalone idziemy.
- Yyy… My z wami nie idziemy – powiedział Liam podchodząc do Martyny, która zdziwiona przyglądała się chłopakowi. – Mamy pewną sprawę do obgadania…
Spojrzałam na nich zdziwiona. Czyżby coś knuli? Może niedługo się dowiem…
- No to my ruszamy – powiedział Louis i wypchnął wszystkich za drzwi. Wsiedliśmy do samochodu i pojechaliśmy do miasta.
*Liam*

Musiałem jakoś pozbyć się ich z domu, a zwłaszcza Pauli. Martyna cos przed nią ukrywała, bo cały czas była zamyślona odkąd powiedziała jej, że Maciek nie wie gdzie są. Musze od niej wyciągnąć prawdę, bo Paula jest dla mnie ważna. Jest jak siostra… Nie chcę, by była smutna przez jakiegoś chłopaka…
*Martyna*

Louis zaproponował, abyśmy poszli na shake ’a. Pomysł mi pasował w końcu była okazja, by jakoś oderwać Paule od tych problemów, a także mogłam spędzić trochę czasu na pogadance z Harrym. Ostatnio jakoś tak przybliżyliśmy się do siebie, co mnie strasznie cieszy, bo cholernie mi się podoba, ale nie mam odwagi, aby mu to powiedzieć… nawet nie mówiłam o tym Pauli. Nie chcę jej na razie nic mówić, bo od razu coś mu nagada, może z tym poczekam? Jeszcze trochę… Jeśli sama nie dam sobie z tym rady to jej powiem, ale to się jeszcze zobaczy. Ale wracając do teraźniejszości, strasznie mnie zdziwiło, że Liam chce ze mną pogadać na osobności. Czyżby chciał pogadać o Harrym? Jakoś bym to przeżyła, ale… jeśli zauważył, że coś ukrywam przed Paulą, to nie będzie to za miła rozmowa. Cała ta sytuacja jest dziwna. Najgorsze z tego wszystkiego jest to, że to po trochu moja wina. W końcu to ja poznałam ze sobą Paule i Maćka. On jest moim kuzynem… Nie wiedziałam, że może coś takiego zrobić, a na dodatek Paula nie powiedziała mi całej prawdy…

Gdy tylko przerażona Paula poszła do salonu, zaczęłam kontynuować jedzenie obiadu.
- Co to za Maciek? – zapytał Louis.
- Mój kuzyn i jej były – odpowiedziałam ze spokojem.
- Były?! – zapytał Zayn.
- No tak. Ty myślałeś, że ona nie miała nigdy chłopaka? – spytałam zdziwiona.
- Nie, no, ale… - zaczął zawstydzony Zayn.
- A czemu Paula tak zareagowała jak jej były do niej zadzwonił?- zapytał Louis.
- Bo to jeszcze świeża sprawa…
- Jak to świeża?
- Jejciu… Zerwali tego samego dnia, kiedy Paula przyleciała tutaj…
- Jak to? – nic nie rozumiał Zayn. – Zerwali ponieważ ona chciała tu przyjechać?
- Nie… -zaczęłam, ale przerwał mi Liam.
- Paula przyjechała tu, gdy dowiedziała się, że Maciek ją zdradził. Była tak zrozpaczona, że wsiadła w samolot i tu przyleciała.
- Wow – powiedzieli wszyscy chłopacy.
- Chwila… Liam… Jak to ją zdradził?
- Miałem ci nie mówić… Paula sama chciała ci o tym powiedzieć, ale nie teraz… Powodem ich rozstania nie była jakaś tam kłótnia, tylko zdrada. Maciek przespał się z jakąś laską, a Paula dowiedziała się wszystkiego od tej dziewczyny, a raczej nakryła ich jak się całowali w parku i Maciek chciał jej to wytłumaczyć, ale ta dziewczyna powiedziała, że się z nim przespała i Paula się załamała, po czym wsiadła w samolot i tu przyleciała.
Po tych słowach Liama usłyszeliśmy jak Paula płacze. Wraz z Liamem zerwaliśmy się na równe nogi i poszliśmy do niej. Wyglądała strasznie. Trzymała telefon w ręce trzęsła się i szlochała. Nie mogłam na to patrzeć… byłam zła na mojego kuzyna… Zabrałam jej telefon, by mu wygarnąć.
- I widzisz co zrobiłeś? Ona przez ciebie jest w opłakanym stanie… Co się z tobą do jasnej cholery stało?
- Martyna? Co ty robisz u Pauli? Mniejsza o to. Daj mi ją! Musze jej wszystko wytłumaczyć…
- Słuchaj nie obchodzą mnie twoje tłumaczenia człowieku… Jak śmiałeś ją zdradzić?
- Powiedziała ci?! Z reszta mogłem się tego domyślić..., ale wracając do twojego pytania. To ja jej wcale nie zdradziłem. Musiała sobie coś ubzdurać.
- Ubzdurać?! Myślisz, że ona byłaby w stanie cos takiego wymyślić?! Za kogo ty ją masz?!
- Dobra może masz racje… na pewno by sobie tego nie ubzdurała… przynajmniej nie bez powodu…
- Czy ty coś sugerujesz? – zapytałam zdziwiona.
- Może znalazła sobie jakiegoś chłopaczka i chciała mnie dla niego rzucić, ale nie wiedziała jak, więc wymyśliła sobie, że…
- Czy ty słyszysz co ty wygadujesz?! Sugerujesz, że dziewczyna, która cię kochała wymyśliła sobie historyjkę o zdradzie tylko po to by zerwać z tobą dla innego?!
- Już sam nie wiem…
- Człowieku ogarnij się!!! Ona cię kochała i kocha nadal…
- Serio?
- Co serio?
- Serio mnie kocha? Myślałem, że już mnie nie kocha… Ona wiąż mnie kocha pomimo tego, że ją zdradziłem?!
- Czyli jednak ja zdradziłeś – stwierdziłam.
- Tak, tak. Zdradziłem, ale mniejsza o to. Skoro mówisz, że ona wiąż mnie kocha to oznacza to, że jest wolna i że jest szansa, że do mnie wróci.
- Po co ma do ciebie wracać?! Przecież masz tą swoją dziewczynę!
- Angelikę?! Nie z nią nic nie będzie… jest za cienka… Po tym jak ją zaliczyłem uznałem, że Paula jest lepsza w łóżku…
- Co ty pieprzysz?! Zapamiętaj sobie Paula do ciebie NIE WRÓCI! A z resztą już nigdy nie zobaczysz jej na oczy.
- Niby dlaczego? W końcu tu mieszka!
- Już nie! Wyprowadziła się! I nigdy więcej tam nie wróci…
- To w takim gdzie teraz jest?
- Nie powiem ci…
- Dobra, dobra. Sam się dowiem. Dasz mi ją do telefonu?
- NIE!!!
- Ok. To pa – rozłączył się.

Byłam i wciąż jestem na niego wkurzona, a nawet nie tylko na niego, ale też na Paule, bo o niczym mi nie powiedziała, ale daruję jej to, lecz jemu nie. Mam nadzieję, że Paula nie zauważyła nic jak z nią rozmawiałam podczas gry. Strasznie się przestraszyła na myśl, że on tu może przyjechać, a prawda jest taka, że może. Będę musiała coś wymyślić… Mam nadzieję, że chłopaki mi jakoś pomogą, bo Paula nie może się z nim spotkać… Z rozmyślania wyrwał mnie Liam.
- Dobra, a teraz powiedz mi o, co chodzi?
- Co masz na myśli? – zdziwiłam się, nawet nie zorientowałam się kiedy pozostali wyszli z domu.
- Nie udawaj. Wiem, że masz coś na myśli. Chodzi o Paule tak?
- Ale obiecasz, że nikomu nie powiesz, a zwłaszcza Pauli?
- No jasne.
- Dobra, więc to co powiedziałam Pauli podczas, gdy graliśmy, a ona dostała szału…
- No?
- To to było kłamstwo.
- Jak to?
- Jejciu. Jak tylko zabrałeś Paule na taras zaczęłam się wydzierać na Maćka, który strasznie się zdziwił, że jestem z Paulą, no i przyznał się, że ją zdradził, a także powiedział, że chce ją odzyskać, bo ta dziewczyna z którą ją zdradził – Angelika – mu nie odpowiada… Wiesz co mam na myśli.
- No tak rozumiem i co do tego ma histeria Pauli?
- Daj mi dokończyć – kiwnął potwierdzająco głową. – Powiedział, że musi pogadać z Paulą i ją odzyskać… Powiedziałam mu, że już nigdy więcej nie spotka Pauli, bo się wyprowadza i nie powiem mu dokąd, na co on odparł, że i tak się dowie… Ja się boję, że on tu przyjedzie, że się domyśli… Nie możemy dopuścić do tego by się spotkali…
- Spokojnie… Jakoś to załatwimy. Paula zawsze może przenocować u mnie lub tutaj. Chłopaki na pewno nie będą mieli nic przeciwko.
- A propos to skąd wiedziałeś, ze coś ukrywam?
- Po pierwsze kiepsko idzie ci kłamanie, a po drugie zauważyłem, ze jesteś strasznie zdenerwowana i zamyślona. Z resztą jestem jak wykrywacz kłamstw, w końcu muszę jakoś panować nad czwórką urwisów.
- No tak – zaśmialiśmy się.
- To co może dołączymy do nich, czy może chcesz jeszcze o czymś ze mną pogadać?
- Nie, lepiej chodźmy do nich, weźmy Paule i zawieźmy ją do domu, bo na pewno jest zmęczona, bo przecież „wcześnie” wstała, sesja i jeszcze ta rozmowa…
- No dobra, a po drodze masz mi opowiedzieć co tam słychać u ciebie i Harrego?
- Co u mnie i Harrego?
- Tak. Jak już wspominałem, nie umiesz kłamać, więc lepiej powiedz prawdę. Daję ci słowo, że nic nie powiem… - otworzył mi drzwi i wsiedliśmy do samochodu.
- Wierze ci, ale pomiędzy nami nic nie ma… Znaczy Harry trochę mi się podoba, ale nie wiem czy ja jemu też.
- Podobasz i to bardzo.
- Skąd taki pomysł?
- To widać po tym jak na ciebie patrzy, jak z tobą rozmawia, a także ciągle o tobie nawija i widać było, że był zazdrosny, jak powiedziałem, ze musze z tobą pogadać.
- Na pewno przesadzasz.
- Sama się przekonasz – wyszczerzył się i już więcej się nie odezwał. Po zaledwie 5 minutach ciszy dojechaliśmy na miejsce. Kiedy weszliśmy do środka, widzieliśmy jak wszyscy się śmieją nawet Paula nie mogła powstrzymać śmiechu. Dosiedliśmy się do nich, poczekaliśmy, aż dopija shake, pożegnaliśmy się i pojechaliśmy do domu. Dziś postanowiłyśmy z Paulą, że będziemy spać razem. Chciałam mieć ją na oku, by nie popełniła jakiejś głupoty. Specjalnie nie zasypiałam, do czasu, aż Paula zaśnie. Gdy oczy już miała zamknięte i oddychała już równomiernie, zasnęłam z nadzieją, że słowa Liama się spełnią.


 


No i mamy 11 rozdział. Bardzo się cieszę, że czytacie mojego bloga. Rozdział wyszedł mi, jako taki. Przyznam, że nie miałam weny. Proszę KOMENTUJCIE to dla mnie wiele znaczy, a wam zajmie to zaledwie minutę. Kolejny rozdział dodam jakoś w tym tygodniu. Jeśli chcecie bym was informowała o nowych rozdziałach podajcie w komentarzach jakiś kontakt do siebie. Całuje :*

poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Rozdział 10

- Wstawaj. Za godzinę przyjeżdżają chłopaki – obudziła mnie Martyna.
- Musze? – zapytałam.
- Tak! Nie chcesz wiedzieć, jaką mają dla nas niespodziankę? – spytała zdziwiona Martyna.
- Oczywiście, że chce, ale…
- Przestań. Za 30 minut mam cię widzieć gotową w kuchni i bez gadania.
- Ok – poddałam się.
Martyna wyszła z mojego pokoju, a ja wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Wzięłam prysznic, ułożyłam włosy i się umalowałam. Potem przyszedł czas na wybranie ubrania. Wybrałam szarą bluzkę na ramiączka, jasnoniebieską koszulę w kratę, białe rurki i białe Conversy. Byłam już gotowa, więc zeszłam na dół, gdzie czekała już na mnie Martyna.
- Miałaś być 10 minut temu! – wydarła się.
- Oj weź przestań. Czy ja kiedyś byłam na czas? I nie udawaj, że się nie spodziewałaś, że się spóźnię.
- No prawda, wiedziałam. Mniejsza o to. Idź do kuchni, zrobiłam ci śniadanie.
- Dobrze – odpowiedziałam i pognałam do kuchni.
Usiadłam przy stole i wzięłam się za jedzenie śniadania. Nie byłam głodna, bo strasznie mnie intrygowała ta niespodzianka chłopaków, dlatego wypiłam tylko kawę. Siedziałam tak zamyślona aż po całym domu rozległo się pukanie. Od razu pobiegłyśmy z Martyną do drzwi. Gdy je otworzyłyśmy ujrzałyśmy mega wystrojonego Liama. Reszta siedziała w busie. Przywitałyśmy się z nim, wzięłyśmy nasze torby i kurtki i wsiadłyśmy do pojazdu. Droga nie trwała długo. Oczywiście chłopaki próbowali nas zagadać na wszelki sposób, ale i tak się nie dałyśmy. Cały czas próbowałyśmy się dowiedzieć, co to za niespodziana, lecz nic nie pisnęli, dlatego się poddałyśmy, a raczej Martyna, bo ja nie miałam zamiaru. Kiedy już dojechaliśmy na miejsce nadal nic nie wiedziałyśmy, ale na moje szczęście musieliśmy spory kawałek przejść na piechotę, bo fanki One Direction zastawiły wszystkie wejścia, a nie chcieliśmy ryzykować, by dowiedziały się o mnie i Martynie. Jedynym wyjściem, aby dostać się na miejsce były podziemne tunele, do których dostaliśmy się 3 budynki przed naszym celem. Dlatego miałam okazję, aby pogadać z chłopakami na osobności.
- No weźcie się zlitujcie… noo proszeee …
- Nie – uciął krótko Lou. – Zaraz będziemy na miejscu to się przekonacie.
- No wiecie, co? – udałam obrażoną i wymyśliłam pewien podstęp.
Podbiegłam do Nialla i szepnęłam do niego.
- A może ty mi powiesz? Nie martw się, oni się nie dowiedzą.
- Nie mogę – odpowiedział.
- A jeżeli zrobię ci jutro pyszny obiad? Co tylko będziesz chciał!
- Obiad to z chęcią, ale i tak nic nie powiem.
Niall był twardy. Nic, a nic się nie dał, ale ja się tak łatwo nie poddaję. Przyszła kolej na inną ofiarę.
- Louisss – zamruczałam.
- Słucham cię – odpowiedział z lekka zdziwiony.
- Powiesz mi gdzie idziemy? – zapytałam robiąc najbardziej uroczą i proszącą minkę, jaką umiałam i dodałam z uśmiechem. – Mam marchewki.
- Proszę, nie rób mi tego. Zrozum nie mogę ci powiedzieć.
Jestem coraz bliżej. Prawie się złamał. Teraz kolej na Liama.
- Liam – powiedziałam smutna.
- Co się stało mała?
- Smutno mi –powiedziałam, a on mnie objął ręką na pocieszenie.
- Co mogę zrobić, by ci poprawić humor? – zapytał zatroskany.
- Myślę, że poprawiłby mi się humor, gdybyś powiedział mi co to za tajemnica – zrobiłam mega proszącą minkę.
- Haha – roześmiał się. –No wiesz co? Ja się tu martwię o ciebie, a ty tylko próbujesz wyciągnąć ode mnie informacje. Nie ładnie, nie ładnie.
- Dobra. – powiedziałam z lekka poirytowana tym, ze mi nie wyszło, ale szczerze to wątpiłam, ze się czegokolwiek dowiem od Liama, ale jest jeszcze Zayn no i oczywiście Harry, ale do niego trzeba będzie podejść z innej perspektywy. Największym problemem jest to, że idą razem. Ale mam pomysł…
- Psss, Martyna – szepnęłam do koleżanki.
- No co?
- Słuchaj mam pomysł jak się dowiedzieć gdzie idziemy, ale potrzebuję twojej pomocy.
- No dawaj – powiedziała uradowana.
- Słuchaj…. – powiedziałam jej cały plan, na który się zgodziła i poszłyśmy do boju.
Moją ofiarą był Zayn, a Martyny Harry. Miałyśmy ich rozdzielić i uwieść. Jeśli chodzi o moją przyjaciółkę to nie powinno być problemu, bo z daleka widać, że Harry coś do niej czuje i vice versa. Jeśli zaś chodzi o moją misję to mógł być mały problem. W końcu dałam kosza Zaynowi, a teraz? Miałam grać na jego uczuciach? To nie w moim stylu, ale cel uświęca środki, mam nadzieję, że nie przesadzę i, że później mi wybaczy. Ale będę się o to martwiła później teraz trzeba działać. Dałam Martynie sygnał i ruszyłyśmy.
- Hej Zayn – zaszczebiotałam.
- Hej. Czy coś się stało? – zapytał z uśmiechem na twarzy.
- Nie. Po prostu… chciałabym z tobą porozmawiać na osobności – powiedziałam nieśmiało.
- Ok – zgodził się po czym oddaliliśmy się od Harrego, którym zajęła się Martyna. – To o czym chcesz pogadać?
- Chodzi o to, że… - zaczęłam uwodzicielsko, po czym zaczęłam jeździć po jego ramieniu ręką. – Strasznie się cieszę na tą niespodziankę… i…
- I co?
- Może powiedziałbyś mi co tak dokładnie będziemy tam robić? Bo chłopaki trochę nam zdradzili informacji, ale… nie wiem co ja z Martyną będziemy tam robić.
- Chłopaki ci coś powiedzieli? – zapytał zszokowany. Widać, że się waha.
- No tak… ale nie zdradzili nam szczegółów – udałam smutną, ale jednocześnie ponagliłam pieszczoty. – Powiesz mi co my tam mamy robić?
- Nie umiem ci odmówić. Niespodzianą ma być… - byłam taka podekscytowana tym, że zaraz się do wiem o co chodzi, ale oni zawsze muszą wszystko popsuć. Liam zaczął się drzeć, a Lou szybko do nas podbiegł i zakrył Zaynowi usta.
- Szlak. Było tak blisko – powiedziałam zawiedziona.
- Niezłe z ciebie ziółko – powiedział do mnie Niall.
- Raczej diabeł wcielony – poprawił kolegę Liam.
- Ostrzegałam – odpowiedziałam im z uśmiechem.
- Teraz będę cię mieć na oku, abyś znów na nic nie wpadła.
Po tych słowach znów ruszyliśmy. Chłopaki szli przodem, a ja z Liamem na końcu, oczywiście nie pomijając ochroniarzy. Chłopak chyba serio zamierzał mnie pilnować. Cały czas szedł obok mnie i trzymał mnie za rękę lub obejmował ramieniem bym mu nie uciekła. Ale nie przejmowałam się tym i tak nie udałoby mi się ich znów nabrać. Zastanawiało mnie raczej jak poszło Martynie. Liam chyba czytał w moich myślach.
- Gdzie jest Martyna?
-  Nie wiem.
- Ona znała twój plan?
- Nie. Nic jej nie mówiłam. Wolę działać solo i nie mieszać nikogo innego w kłopoty – po tych słowach z daleka zobaczyłam uśmiechniętą Martynę. Chciałam do niej pójść, ale nie pozwalał mi na to Liam, dlatego musiałam coś wymyślić. – O Martyna idzie.
- I zguba się znalazła – mruknął Liam i w następnej chwili podeszła do mnie moja przyjaciółka.
- Hej – przywitała się niepewnie. – Co wy robicie?
- Pilnuję jej, żeby nie urządziła nam żadnego psikusa – odpowiedział jej mój towarzysz.
- Aha. Mogę zabrać ją na słówko? Mam dla niej ważną wiadomość.
- Jasne, tylko nic mi nie knujcie.
- Spoko – powiedziała moja przyjaciółka.
- Postaram się – posłałam mu szeroki uśmiech, a Liam narzucił trochę szybsze tępo i zostałyśmy z Martyną same.
- No i? Wiesz coś? – wypytywałam ją.
- Tak.
- To gadaj, ale nie okazuj zbyt wielkich emocji, bo nas obserwują.
- Ok, ok. Nie wiem zbyt wiele, ale Harry powiedział mi, że idziemy na sesję zdjęciową One Direction, a po co my tam to już nie wiem.
- Kurde. No trudno. Lepsze to niż nic.
- A tobie widzę się nie udało? – roześmiała się.
- Niestety. Kiedy Zayn miał mi już powiedzieć co i jak, nagle podbiegł Liam i Louis i mu przerwali, a teraz jak sama widzisz mam obstawę w postaci Liama.
- Nie zazdroszczę.
- Ta, ale uważaj, bo powiedziałam im, że nic nie wiesz…
- Dobra koniec tych pogaduszek – podszedł do nas Liam i Louis. – Jesteśmy na miejscu.
Nawet nie zorientowałam się kiedy weszliśmy do wnętrza budynku, który był naszym celem. Znajdowaliśmy się w dużym pomieszczeniu. Było to duże studio fotograficzne. Kręciło się tu strasznie dużo ludzi, a kiedy tylko do pomieszczenia weszło całe One Direction, podeszła do nas jakaś kobieta.
- Hej chłopcy – zaczęła. – Miło was znów widzieć.
- Dzień dobry – odpowiedzieli jej chóralnie.
- Cieszę się, że już dotarliście, bo ile można czekać? Nie macie w domu zegarków? Rozmawialiśmy już o tym. Tutaj liczy się profesjonalizm…
- Wiemy i przepraszamy, ale przed budynkiem było stado fanek i trudno było nam się tu dostać – tłumaczył się przerażony nagłym wybuchem kobiety Liam.
- Wiem, wiem. Przecież żartuję – roześmiała się i atmosfera od razu się rozluźniła. – Ale i tak mamy trochę zaległości z czasem, więc bierzmy się do pracy.
- Dobrze – chłopcy znów odpowiedzieli jej razem.
- A to co za piękne panienki? – zapytała kobieta patrząc na mnie i Martynę.
- To jest Paula i Martyna. Mówiliśmy ci o nich – odpowiedział jej na pytanie Liam. – Dziewczyny to jest Emily, nasza pani vice menadżer.
- Tak, pamiętam. No są niczego sobie… zobaczymy czy coś z nich będzie… A no i miło mi poznać –zwróciła się do nas, a my zszokowane nie wiedziałyśmy o co chodzi, więc tylko nieśmiało się do niej uśmiechnęłyśmy.
- No to co idziemy do garderoby? – zapytała.
- Tak – znów powiedzieli razem.
- Ale o co chodzi, bo my nie jesteśmy w temacie? – zapytałam.
- No… Mamy dziś sesję zdjęciową i tak sobie pomyśleliśmy, że może… - zaczął Liam, ale przerwał mu Louis.
- Oj weź nie owijaj w bawełnę – zwrócił się do przyjaciela. – Dziewczyny wzięliśmy was tu ze sobą ponieważ macie mieć sesję zdjęciową – po tych słowach zwrócił się do Liama. – Tak trudno było?
- Coo? – spytałyśmy zszokowane.
- Widzisz Louis jednak twoja opcja walenia prosto z mostu nie zadziałała – od pyszczył koledze Liam. – No tak jak powiedział Louis będziecie miały sesję zdjęciową…
- Serio?! – zapytałyśmy.
- NIESODZIANKA!! – wykrzyknęli. Nie mogłyśmy w to uwierzyć. Stałyśmy jak wryte i nie wiedziałyśmy co mamy powiedzieć. Kiedy już doszłyśmy do siebie rzuciłyśmy się na chłopaków i zaczęłyśmy ich całować i przytulać. Na koniec zrobiliśmy grupowego przytulańca.
- Dobra koniec tych czułości i pogawędek. Mamy masę roboty. Chodźcie za mną.
Po słowach Emily ruszyliśmy za nią. Zaprowadziła nas do dużej garderoby. Mieliśmy być w niej wszyscy razem (oczywiście były też oddzielne przebieralnie). Kobieta pokazała nam co gdzie jest po czym powiedziała, że za 10 minut mam do niej przyjść wraz z Martyną. Miałyśmy mieć jakiś wywiad czy coś, sama nie wiem. Później miałyśmy mieć próbne zdjęcia, oczywiście chłopaki ubłagali Emily, żeby mogli nam pokibicować. Kobieta zgodziła się, ale pod warunkiem, że nie będą nas rozpraszać i, że później bez narzekań będą robić co im będzie kazała i, że nie będzie żadnych wygłupów. Ale Emily nie jest taka głupia. Z pewnością wie, że chłopcy i tak będą narzekać i się wygłupiać, ale i tak się zgodziła. Kiedy wyszła od razu zaczęłyśmy nękać chłopaków milionami pytań.
- Skąd wam wpadł do głowy taki pomysł? – zapytała Martyna.
- Uznaliśmy, że to będzie fajna zabawa… - powiedział Zayn, ale mu przerwałam.
- Skąd w ogóle pomysł, że my się nadajemy na jakieś modelki?
- Już nie bądźcie takie skromne. Jesteście bardzo ładne… - zaczął Harry, ale moja przyjaciółka mu przerwała.
- I jak wam się udało to załatwić?
- To żaden problem. Pogadaliśmy z Emily, a ona z fotografem i uznali, że jeśli serio jesteście takie ładne jak im mówiliśmy to dadzą wam szansę… - tłumaczył nam Liam.
- I czemu nam nic nie powiedzieliście? 
- Bo to miała być niespodzianka… Czy wy zawsze musicie wszystko wiedzieć? –zapytał z sarkazmem Louis.
- TAK!! – powiedziałyśmy chórkiem.
- A no i jeszcze… -zaczęłam, ale przerwał mi Niall.
- Koniec tych pytań, bo musicie już iść – po tych słowach wypchnęli nas z garderoby.
- Powodzenia – krzyknął Niall, Harry i Zayn.
- Macie być grzeczne – rzucił Liam.
- Pokażcie im czego jesteście warte – krzyknął Louis, po czym zamknął nam drzwi przed nosami.
Stałyśmy jeszcze chwilę w korytarzu z lekka oburzone patrząc się na drzwi, ale uznałyśmy, że czas już iść, a z nimi rozliczymy się później. Zostałyśmy zaprowadzone do biura, w którym czekała już na nas Emily i kierowniczka agencji modelek. Weszłyśmy do biura, usiadłyśmy na fotelach i zaczęłyśmy rozmowę. Kierowniczka wypytywała nas o najważniejsze rzeczy takie jak imię, nazwisko, wiek, adres zamieszkania, wzrost, a następnie nas zważyła i zmierzyła w tali, w biodrach i w klatce piersiowej, po czym zapisała liczby na ankiecie. Powiedziała, że mamy bardzo dobre figury i, że ogółem jesteśmy bardzo ładne, tylko nie wiadomo jak wypadniemy na zdjęciach. Jeśli sesja będzie udana będziemy miały szansę zostać modelkami. Na tą wiadomość strasznie się ucieszyłyśmy i zaczęłyśmy piszczeć i skakać w miejscu, oczywiście wiemy, że to nie łatwo jest być modelką i trzeba w to włożyć dużo pracy i zaangażowania, ale i tak musiałyśmy znaleźć sobie jakąś robotę, bo przecież nie będziemy żerowały na rodzicach, a jak na razie nie rozglądałyśmy się za jakąkolwiek pracą, bo dopiero co przyjechałyśmy do Anglii, ale mimo nakładu zajęć bardzo się ucieszyłyśmy. Kiedy ankiet były już wypełnione poszłyśmy do garderoby pochwalić się chłopakom i przebrać do sesji. Chłopcy nam pogratulowali i nie mogli się doczekać naszej sesji. Gdy już się ubrałyśmy, zostałyśmy umalowane i uczesane. Następnie poszliśmy do studia. Na miejscu zrobiona nam parę zdjęć – osobno i razem. Chłopaki byli z nas bardzo dumni i cały czas się darli, fotograf też chyba był zachwycony, ponieważ cały czas nam powtarzał jakie to jesteśmy piękne i, że bardzo nadajemy się do tego zawodu. Kiedy sesja się skończyła pani dyrektor poszła zobaczyć fotki, a my w tym czasie podeszłyśmy do chłopaków.
- No i jak? – zapytałam.
- Jesteście świetne – powiedział Niall.
- Stworzone do tego – dorzucił Zayn.
- Myślicie, że spodobamy się komisji? – zapytała niepewnie Martyna.
- Ależ oczywiście – wydarł się Louis. – Jesteście najlepsze…
- To chyba nigdy nie widziałeś modelek skoro tak uważasz – przerwałam mu.
- Louis ma rację. Jesteście bardzo ładne i stworzone do tego zawodu – odpowiedział mi Liam. – A z resztą zaraz same się przekonacie, bo właśnie idzie Emily.
- I co myślisz o naszych dziewczynach – zapytał się jej Louis.
- O waszych? – rzuciłam zszokowana.
- Tak o naszych, co wolisz, żebym powiedział o MOICH? – od pyszczył mi i przez co zaczęliśmy się wykłócać.
- Nie słuchaj ich – powiedział do kobiety Liam. – Powiedz nam lepiej czy coś wiesz.
- Tak – odpowiedziała Emily, na co od razu przestaliśmy się kłócić i spojrzeliśmy na nią.
- I co?? – ponagliłam ją.
- Komisja uważa, że jesteście bardzo ładne i stworzone do modelingu, ale…
- Ale co? – zapytał Louis.
- Ale nie są pewni czy dacie sobie z tym wszystkim radę… a z resztą nie jesteście stąd, z pewnością będziecie chciały wrócić, a nie wiadomo czy uda się to wszystko załatwić, tak abyście mogły będąc w Polsce, pracować tu…
-Tyle, że my nie zamierzamy wracać do Polski – powiedziałam. Wszyscy spojrzeli na mnie zszokowani, nawet Martyna. – Znaczy ja na pewno, nie wiem jak Martyna…
- Chłopaki nie wspominaliście, że one tu zostają – zwróciła się do 1D Emily.
- Bo nic nie wiedzieliśmy – odpowiedział jej Liam.
- Czy my czegoś nie wiemy? – wypytywali.
- Nie mówiłyśmy wam? Od września będziemy chodziły do University of Oxford… I jak mówiłam, nie wiem jak Martyna, ale ja tu zostaję na zawsze.
- Serio? – chłopaki nie mogli w to uwierzyć.
- Co za zbieg okoliczności, bo oni też będą uczęszczać do tego uniwersytetu – wytłumaczyła nam, dlaczego chłopcy się tak zdziwili.
- Serio? Wy też nic nie mówiliście – powiedziałam zszokowana.
- Bo to nie było nic pewnego… Z resztą w też nic nie mówiłyście – odpowiedział mi Liam.
- Bo to nie było nic pewnego… - próbowałam go naśladować, ale mi to nie wyszło i wszyscy zaczęli się śmiać.
- Czyli problem został rozwiązany – rzuciła Emily. – A jak myślicie dacie sobie radę? Bo wiecie modeling to nie łatwy zawód, a…
- Spoko, dadzą radę. One mają mega twardą psychikę na pewno będą się nadawały –przerwał jej Zayn.
- Myślę, że damy radę – powiedziała Martyna.
- To dobrze w takim razie zaprasza was dziewczyny do biura – po tych słowach poszłyśmy za Emily do wskazanego przez nią pomieszczenia. Był tam wielki stół przy którym siedziała jak mi się wydaje komisja. Emily powiedziała pani dyrektor co i jak i oklaskami przywitano nas w zespole. Byłyśmy bardzo szczęśliwe. Podziękowałyśmy wszystkim i poszłyśmy do garderoby, aby się przebrać. Kiedy już byłyśmy gotowe chciałyśmy zobaczyć co tam u chłopaków, którzy mieli mieć właśnie w tej chwili sesję. Myślałyśmy, że będziemy musiały ich długo szukać, ale się myliłyśmy. Było ich słychać w całym studiu. Darli się, skakali, śmiali i kłócili. Liam próbował jakoś ogarnąć kolegów, ale mu nie wychodziło, więc sam zaczął się wygłupiać. Emily się załamała. Kiedy Martyna ją taką zobaczyła zaczęła ją uspokajać, po czym wzięła się za chłopców. Oczywiście oni jej nie słuchali. Martyna spojrzała na mnie i robiła prosząca minkę, uległam. Podeszłam do nich i się zaczęłam na nich drzeć – nie podziałało. Pomyślałam więc, że trzeba wyciągnąć ciężką artylerię – rozpłakałam się. Od razu się ogarnęli i podeszli do mnie, aby mnie pocieszyć. Jak już byli cicho uśmiechnęłam się do nich i powiedziałam im, że mają być grzeczni, bo jak nie to się na nich obrażę i więcej się do nich nie odezwę. Nie wiem jak, ale poskutkowało. Byli spokojni jak mysz pod miotłą, robili wszystko co im kazał fotograf. Kiedy robili już ostatnie zdjęcia podeszli do nas i zaciągnęli przed kadr. Pani dyrektor przez chwilę się burzyła, ale uznała, że wystarczy tych zdjęć i pozwoliła nam zrobić sobie wspólne fotki. Wygłupialiśmy się na całego. Kiedy już skończyliśmy dostaliśmy zdjęcia dla siebie, a reszta została usunięta, by nie wyciekło to do mediów. Po załatwieniu wszystkiego poszliśmy po nasze rzeczy i mieliśmy już wychodzić, aż do momentu gdy podeszła do na Emily.
- Chłopaki! Przykro mi, ale nie możecie wyjść tunelami…
- Jak to? – zapytali z niedowierzaniem.
- Musicie wyjść głównym wyjściem i pokazać się fankom… - zaczęła Emily.
- Trzeba było tak od razu – przerwał jej Louis.- Dla fanek zawsze…
- A co z Paulą i Martyną – zapytał przerywając koledze Liam.
- Musimy coś wymyślić, bo niestety nie mogą wyjść razem z wami i jeszcze wsiąść do tego samego samochodu – po słowach Emily wszyscy zaczęli myśleć jak by to zrobić.
- Mam pomysł! – krzyknęłam. Wszyscy spojrzeli na mnie z nadzieją z wyjątkiem Martyny, która uważała, ze pewnie jak zwykle mam jakiś głupi pomysł, ale tym razem się myliła. Mój pomysł był bardzo dobry i postanowiliśmy go wcielić w życie. Ja z Martyną poszłyśmy tunelami do samochodu, który na nas już czekał, a gdy byłyśmy już na miejscu dałyśmy cynk chłopakom, że mogą już wychodzić. Kiedy dojechałyśmy na miejsce widziałyśmy przez ciemne szyby tłum fanek przed studiem i zastanawiałyśmy się jak oni wyjdą z budynku. Nagle fanki zaczęły się drzeć co dało nam do zrozumienia, że chłopcy wyszli z budynku. Przez chwilę nie mogłyśmy ich dojrzeć, ale ukazali się nam obstawieni ochroniarzami. Po niecałych 2 minutach już siedzieli w busie i jechaliśmy w stronę ich posiadłości. Podróż nie trwała długo. Na miejscu byliśmy po ok. 20 minutach. Kiedy znaleźliśmy się na podjeździe chłopcy od razu polecieli do domu i rozsiedli się w salonie. Wraz z Martyna dołączyłyśmy do nich i zaczęliśmy rozmawiać o wielu rzeczach, a mianowicie o dzisiejszym dniu, o tym jak załatwili nam sesję, o swoich fankach, które bardzo kochają no i o naszej przyszłej uczelni. Chłopaki niezbyt się wcześniej cieszyli na wieść, że będą chodzić do Oxfordu, ale jak dowiedzieli się, że my też będziemy tam chodzić to strasznie się ucieszyli i nie mogą się już doczekać codziennych wizyt w nowej szkole. Naszą pogawędkę przerwał cichy dźwięk dobiegający z brzucha Nialla, a następnie reszty zespołu. Liam chciał już wstać z sofy i iść coś upichcić, ale go zatrzymałam.
- Siedź. Dziś ja z Martyna zrobimy wam obiad.
- Ale… - zaczął, ale mu przerwałam.
- Żadnego, ale. Jesteśmy wam to winne, bo w końcu tyle dla nas zrobiliście.
- Niech ci będzie, ale żeby mi to było pierwszy i ostatni raz.
- Nic nie obiecuję – odpowiedziałam mu wystawiając język i skierowałam się wraz z przyjaciółką do kuchni. Planowałyśmy na dziś przyrządzić kurczaka po hawajsku. Kiedy posiłek był już gotowy nakryłyśmy do stołu i zawołałyśmy chłopaków. Kiedy zajęli swoje miejsca od razu rzucili się do jedzenia. Chyba serio byli głodni, a zwłaszcza Niall, który pochłaniał tony jedzenia w bardzo krótkim czasie. Myślę, że smakował im posiłek, bo strasznie nas wychwalali. Kiedy już się trochę ogarnęli i jedli już w miarę normalnie, kontynuowaliśmy naszą rozmowę, wtem znów coś nam przerwało. Był to mój telefon. Trochę się zdziwiłam, bo w końcu kto mógł do mnie dzwonić? Mama? Nie. Ona codziennie rozmawia z Martyną więc nie ma potrzeby dzwonić. Julia? Skąd. Pewnie nawet nie zauważyła mojej nieobecności. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz. Był to nieznany numer. Pomyślałam, że to pewnie Janet – kierowniczka agencji modelek, więc przeprosiłam wszystkich, wstałam od stołu, odeszłam na bok tak, że wszyscy mnie widzieli i odebrałam telefon.
- Halo?
- Hej Paula – usłyszałam znajomy głos w słuchawce. – Proszę nie rozłączaj się… Musimy pogadać.
- Maciek?! – krzyknęłam spanikowana, a wszyscy spojrzeli na mnie ze zdziwieniem i przerażeniem.

 Ciąg dalszy nastąpi...



No i mamy 10 JUPIIII!!!! Mam nadzieję, że się wam spodoba i tak jak pisałyście w komentarzach rozdziały będą długie… Czekam na KOMENTARZE co do rozdziału!!! Życzę wam spóźnionych Wesołych Świąt i Mokrego Dyngusa!!! *oblewamwasonlinewodą* haha :D
Kolejny rozdział powinien pojawić się jeszcze w tym tygodniu xxx

środa, 4 kwietnia 2012

Rozdział 9

Obudził mnie dźwięk budzika. Kurcze, jestem strasznie niewyspana, nic dziwnego skoro zegarek wskazuje godzinę 8.00, ale musiałam tak wcześnie wstać. W końcu umówiłyśmy się z Liamem na 10.00, dlatego też wstałam, czym prędzej z łóżka i poszłam do łazienki. Po wzięciu prysznicu poszłam się ubrać i jak zwykle nie wiedziałam, co założyć. Postawiłam na białą koszulę z ¾ rękawem, dżinsową spódniczkę i oczywiście moje nowe bikini oraz balerinki. Tym razem się nie malowała, bo i tak zmył mi by się makijaż skoro mieliśmy popływać. No może jedynie pomalowałam usta błyszczykiem, a włosy zwykle rozpuściłam. Kiedy już byłam gotowa była 8.40. Nie chciałam jeszcze budzić Martyny, bo była wczoraj bardzo zmęczona, a z resztą ona wyrobi się nawet w 10 minut, dlatego też poszłam do kuchni zrobić sobie śniadanie, gdy zadzwonił mój telefon. Zdziwiłam się, bo dzwonił nieznany numer, więc czym prędzej odebrałam.
-Halo?
-Hej Paula, tu Louis – przywitał się mój kolega, ale zaraz, zaraz. Skąd on ma mój numer telefonu? Ah… Pewnie Liam mu dał, ale mniejsza o to. Zainteresowało mnie, co innego. Po co Louis do mnie dzwoni skoro mieliśmy się spotkać za ok. 1.5 godziny.
- Hej. Coś się stało?
- Nie, jest spoko – powiedział, po czym dodał. – Słuchaj mam do ciebie sprawę.
- No słucham.
- No, bo wczoraj powiedziałam ci, że chciałbym z tobą pogadać na osobności, więc co ty na to, abyśmy poszli na kawę?
- Ok, tylko wiesz ja jeszcze nie za dobrze znam Londyn…
- To żaden problem. Będę u ciebie za 20 minut, a i powiedz Martynie, że spotkacie się u nas.
- Dobrze. Będę czekać
- Do zobaczenia.
- Pa – rozłączyłam się.
Zaczęłam zastanawiać się, o czym Louis chce ze mną pogadać, ale dowiem się wszystkiego za 20 minut. Zjadłam, więc śniadanie i poszłam do salonu pooglądać telewizję. Po jakimś czasie ktoś zapukał do drzwi, więc wyłączyłam telewizor i poszła je otworzy.
- No hej – przywitał się Louis.
- Cześć – uśmiechnęłam się do niego.
- Wow. Ładnie wyglądasz.
- Dziękuję.
- To, co jedziemy?
- Jasne, tylko… poczekaj. Wejdź na chwilę – wpuściłam go, po czym pognałam do pokoju Martyny, która jeszcze spała, by zostawić jej karteczkę: „Muszę coś załatwić. Spotkamy się u chłopaków. Sorry Paula :*”. Wróciłam do siedzącego w salonie Louisa. Gdy mnie ujrzał wstał z kanapy i podszedł do mnie, a ja jak to ja, stałam przed lustrem i poprawiałam włosy. Louis stał tak obok mnie dobre 5 minut i nie mógł już tego wytrzymać, więc złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę wyjścia. Na początku trochę się buntowałam, ale w końcu uległam. Wsiedliśmy do jego samochodu i pojechaliśmy do kawiarni. Kiedy byliśmy już na miejscu, zajęliśmy stolik na uboczu i zamówiliśmy kawę - znaczy się ja kawę, a Louis herbatę. Siedzieliśmy tak w ciszy, której już nie mogłam znieść.
- Dobra. Mam tego dosyć! Powiedź mi w końcu, o, co ci chodzi?
- Tak – powiedział.- Słuchaj. Mam do ciebie sprawę, a raczej chciałbym cię prosić… o radę.
- O radę? – zapytałam zdziwiona.
- No… tak. Wiem, że nie znamy się zbyt długo, ale polubiłem cię… - zaczął się tłumaczyć, ale mu przerwałam.
- Ok. Już skończ mi się tu tłumaczyć. Postaram ci się pomóc, ale z góry cię ostrzegam, ja nie umiem być poważna.
- O, to tak jak ja – wyszczerzył się, po czym opowiedział mi, co się stało.
Okazało się, że chodzi o problemy miłosne. I jak ja niby miałam mu pomóc w tych sprawach? W końcu sama straciłam chłopaka, ale i tak postaram się mu pomóc, w końcu mi zaufał i z tego, co wiem tylko mi o tym powiedział. Chłopak miał problem związany z Eleonor. Okazało się, że to, co wczoraj mówił o swojej dziewczynie było prawdą. On ją kochał, ale pokłócili się i ona teraz jest daleko i biedak nie wie, co się z nią dzieje. Nie wiedziałam, co mu poradzić, w końcu nie znałam jego dziewczyny i nie wiem, czego ona od niego oczekuje, ale zdam się na siebie i poradzę mu, co ja bymchciała, aby zrobił w takiej sytuacji. Dlatego zadałam mu podstawowe pytanie.
- Próbowałeś z nią pogadać?
- Nie.
- Czy ty w ogóle do niej dzwoniłeś od czasu waszej kłótni?
- Nie – powiedział zmieszany, a ja zaczęłam się z niego śmiać.
- Przepraszam, ale nie mogłam wytrzymać – uspokoiłam się i dodałam. – No to, na co czekasz? Zadzwoń do niej.
- I co ja jej niby powiem?
- Jejciu… jak z dzieckiem –szepnęłam sama do siebie. – Zadzwoń do niej, wytłumacz jej wszystko i przeproś.
- A za co mam ją przeprosić?
- Po prostu powiedz jej, że ją przepraszasz za wszystko. Uwierz mi, to działa na każdą zakochaną dziewczynę – uśmiechnęłam się.
- Ok. Zaufam ci i bardzo, ale to bardzo ci dziękuję – przytulił mnie i dał buziaka w policzek.
- Zawsze do usług – uśmiechnęłam się, po czym wstaliśmy od stołu i poszliśmy do samochodu, bo była już 11.00.
Kiedy wsiedliśmy do samochodu włączyliśmy telefony, które wyłączyliśmy, aby nikt nam nie przeszkadzał. Okazało się, że miałam 10 nieodebranych połączeń i całą skrzynkę zapchaną esemesami, Louis tak samo. Wszyscy do nas wydzwaniali i martwili się czy, aby wszystko jest OK. Kiedy przeczytaliśmy wszystkie wiadomości czym prędzej ruszyliśmy do rezydencji One Direction. Na miejscu oczywiście nie obyło się bez komitetu powitalnego. Liam z Martyną byli bardzo źli i wypytywali nas o wszystko, ale na szczęście przygotowaliśmy się na każde pytanie.
- No więc gdzie byliście i w ogóle dlaczego jesteście razem? – wypytywał Liam.
- Yyy… Tak więc wstałam dziś trochę wcześniej, po chwili byłam już gotowa i zaczęłam się nudzić, a nie chciałam budzić Martyny, więc poszłam na spacer… - przerwał mi Louis.
- A ja pojechałem do sklepu po marchewki i wracając spotkałem Paule, więc zaprosiłem ją na kawę i trochę się zagadaliśmy.
- A dlaczego nie odbieraliście telefonów? – nie dawał za wygraną Liam.
- Ja chciałam pobyć trochę sama i pomyśleć, dlatego wyłączyłam telefon.
- Natomiast mój się rozładował –dodał Louis.
- No widzę, że się porządnie przygotowaliście, ale już trudno. Tym razem wam daruję – poddał się Liam.
- Liam, ty wiesz, że my jesteśmy dorośli nie? – chciałam się upewnić.
- Tak wiem to, ale… - zaczął się tłumaczyć.
- Ale jesteś nadopiekuńczy – dokończył za niego Louis.
- Może i jestem, ale się o was martwię i czuję się za was odpowiedzialny. Zależy mi na was.
- Miło z twojej strony, że się o nich martwisz, ale daj chłopakom trochę więcej swobody. Zaufaj im – poleciłam mu.
- Na was dziewczyny też mi zależy, ale zgoda. Postaram się być mniej nadopiekuńczym.
- I to się rozumie – rzucił Louis. – To co idziemy do środka? Co powiecie na grę w butelkę na prawdę i wyzwanie przed kąpielą w basenie? Owszem wolałbym na całowane, ale jest troszeczkę za mało dziewczyn, a z resztą mam dziewczynę no i rzecz jasna Liam też.
- Skończy ten temat – powiedział krótko Liam.
- Spoko, stary. To co idziemy?
- Tak! – odkrzyknęliśmy mu zgodnie, po czym weszliśmy do domu. Rozsiedliśmy się na podłodze w salonie, a Niall w tym czasie poleciał do kuchni po butelkę. Oczywiście przyniósł dodatkowo masę żarcia. Postawił wszystko na ziemi i usiadł na wolnym miejscu w kole i zaczęliśmy grać. Z początku chłopaki zadawali zwykle przeciętne pytania, ale rzecz jasna zaczęli się rozkręcać. Liam wylosował Martynę i wszyscy ubłagaliśmy ją, aby wybrała wyzwanie. Ta się zgodziła i Liam kazał jej pocałować Hazzę. Moja przyjaciółka zarumieniła się, ale wykonała polecenie i pocałowała chłopaka w policzek, na co wszyscy zaczęliśmy buczeć. Na co ona powiedziała, że Liam się nie do końca określił, więc zaczęliśmy na niego krzyczeć, że następnym razem ma dawać konkretne polecenia, ale cóż było minęło! Kiedy wypadło na mnie wybrałam jak zawsze wyzwanie. Chłopaki (oprócz Liama) nie wiedzieli na ile mogą sobie pozwolić. Dlatego też dawali mi błahe zadania i próbowali mnie namówić naprawdę, ale się nie dałam. Kiedy kręcił Zayn i wypadło na mnie, znów namawiali mnie, abym wybrała prawdę, ale ja nie chciałam. Bałam się, że padnie to konkretne pytanie, którego chciałam za wszelką cenę uniknąć. Zayn jednak nie poddał się tak łatwo.
- Prawda, czy wyzwanie.
- Wyzwanie – rzuciłam bez namysłu.
- OK. Twoim zadaniem jest odpowiedzieć mi na pytanie.
- Kurczę. Myślałam, że na to nie wpadniecie.
- No cóż, mi się udało – roześmialiśmy się. – Tak, więc… Powiedz mi czy masz chłopaka?
I właśnie to było to pytanie. Patrzyłam się zszokowana na chłopaka i nie wiedziałam co mam powiedzieć. Liam wraz z Martyną patrzyli się na mnie przerażeni i nie wiedzieli co mają zrobić, a co najważniejsze nie wiedzieli, co zrobię ja. Ale ja właśnie nie wiedziałam, co mam zrobić. Spojrzałam na wszystkich. Każdy patrzył na mnie wyczekująco. Spuściłam głowę, po czym odetchnęłam głęboko i spojrzałam na Zayna.
- Nie – powiedziałam z trudem. Kątem oka zauważyłam, że Liam wraz z Martyną odetchnęli z ulgą, a Louis spojrzał na mnie pytająco. Chyba zauważył, że coś jest nie tak, więc dałam mu znak, że wyjaśnię mu wszystko w swoim czasie. Po tym pytaniu Liam chciał zakończyć grę, ale Louis mu zakazał i obiecał, że ostatni raz zakręci butelką. Padło na Zayna. Louis wykazał się intelektem i kazał Zaynowi pocałować kogoś z koła. Chłopak wstał z miejsca, podszedł do mnie i pocałował mnie w policzek. Louis oczywiście nie pozostawił tego bez komentarza.
- No wiesz co? Jak tak możesz? Zdradzasz mnie z moją przyjaciółką?
- Przepraszam bardzo, że tym razem chciałem pocałować dziewczynę, a nie ciebie. Rzecz jasna bez obrazy dla Martyny, ale jest mały powód, który sprawił, że to nie byłaś ty, ale nic więcej nie powiem.
- A ty… - zwrócił się do mnie Louis widząc, że od Zayna nic nie wyciągnie. – Kochanie czemu się na to zgodziłaś? Tak mi się odpłacasz po wczorajszym?
- Skarbie nie miałam wyboru. To było jego zadanie i jego wybór, a z resztą przecież to twój przyjaciel i to był tylko buziak w policzek – tłumaczyłam się, a w tym czasie Louis zakręcił butelką i zatrzymał na mnie.
- To teraz mam dla ciebie zadanie. Opowiedz im co między nami zaszło i co nas łączy. Wtedy może zrozumieją, że jesteś zaklepana – po tym ostatnim słowie wystawił język.
- To są dwa zadania, ale niech ci będzie, dla ciebie wszystko. Tak, więc wczoraj kiedy byliśmy sami uprawialiśmy dziki sex na łóżku Louisa i nie tylko. A jeśli chodzi o to co nas łączy to jest to sex oparty na przyjaźni i dodam, że Louis jest cudowny w łóżku – spojrzałam na niego i puściłam mu oczko. – Czy taka odpowiedź ci wystarcza?
- TAK! – krzyknął uradowany, a wszyscy wybuchliśmy śmiechem.
I to było już ostatnie wyzwanie. Chłopaki krzyknęli, że teraz czas popływać i cała gromadka poleciała do ogrodu. Spojrzałyśmy na siebie z Martyną i poszłyśmy za nimi. Chłopcy już byli w basenie i bawili się w najlepsze. Kiedy znalazłyśmy się już przy basenie postanowiłyśmy zdjąć z siebie ubrania i trochę się poopalać. Gdy byłyśmy już w samych kostiumach cała ferajna spojrzała na nas i przez chwile bałyśmy się, że gały im wylecą z orbit. Zaczęli nas wychwalać jakie to jesteśmy ładne i w ogóle. Wydarłyśmy się na nich i usiadłyśmy na leżakach, a chłopcy powrócili do zabawy. Wołali nas do siebie, ale nie chciałyśmy, w końcu Martyna im uległa i poszła z nimi. Leżałam tak jeszcze jakiś czas, aż zawiał wiatr, więc z powrotem się ubrałam i uznałam, że na pewno nie wejdę do wody. Wszyscy świetnie się bawili, a ja sobie leniuchowałam na słoneczku, aż ktoś mi je zasłonił.
- Ej no. Zasłaniacie mi słońce – rzuciłam do stojących nade mną Liama i Louisa.
- Chodź z nami popływać – jęczeli.
- Nie, dziękuję wolę sobie poleżeć na słoneczku, ale wy bawcie się dalej i nie zwracajcie na mnie uwagi.
- No weź – nalegali. – Wyskakuj z ciuchów i wskakuj do wody.
- Nie – powiedziałam stanowczo.
- Sama tego chciałaś.
Po tych słowach złapali mnie za ręce i nogi i wrzucili do basenu.
- Czy wyście oszaleli?! – wydarłam się. – jestem cała mokra! I jak ja teraz wrócę do domu? – podpłynął do mnie Zayn.
- Coś ci znajdziemy – pocieszył mnie. – Jeśli chcesz możemy iść nawet teraz.
- Dobrze, ale najpierw się na nich zemszczę.
Gdy zbrodnialcy weszli do wody, zaczęliśmy się wszyscy podtapiać, chlapać, łaskotać itp. Bawiliśmy się w najlepsze przez jeszcze jakieś pół godziny, gdy zaczęło robić się chłodniej. Wyszliśmy z basenu, weszliśmy do domu i owinęliśmy się ręcznikami. Osuszyliśmy się i każdy zaczął się ubierać z wyjątkiem mnie.
- Dobra, a teraz drogi Liamku, sprawco mojej kąpieli w basenie – skombinuj mi jakieś ubrania!
- Oczywiści, tylko, że ja wszystkie swoje rzeczy mam u siebie, ale na pewno któryś z chłopaków coś ci pożyczy – powiedział Liam spoglądając na pozostałych członków One Direction.
- Ja dam jej jakieś ubrania – zgłosił się Zayn.
- OK – zgodziłam się, po czym poszliśmy na górę. Jak już weszliśmy na piętro, zaprowadził mnie do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku, a Zayn w tym czasie szukał dla mnie ubrania w szafie. Trochę przypominało mi to trochę sytuację z Liamem i na samą myśl o tym, uśmiechnęłam się sama do siebie. Siedziałam tak wspominając to wydarzenie do czasu aż Zayn podszedł do mnie i wręczył mi jakąś koszulkę oraz spodnie od dresu. Wzięłam to i poszłam do łazienki się przebrać. Zdjęłam z siebie mokre ciuchy i założyłam to co dał mi chłopak, po czym wróciłam do pokoju.
- I jak? – zapytałam.
- Jest OK, tylko… - przerwał i podszedł do mnie. Stanął tuż przede mną, wziął moje włosy w ręce i ułożył na moich ramionach.
- Tak lepiej – stwierdził nie odwracając ode mnie wzroku. Staliśmy tak jeszcze przez chwilę, która ciągnęła mi się bez końca. Zayn stał tuz przede mną z rękoma wplątanymi w moje włosy. Nagle jego wargi zatonęły w moich. Całował mnie namiętnie i jednocześnie niepewnie. Byłam w szoku. Nie wiedziałam co mam zrobić. Jego wargi były bardzo miękkie. Muszę przyznać nieźle całował, dlatego też się mu poddałam. Wyczuł to, bo od razu pocałunki stały się pewniejsze. Musiałam to przerwać. Ale jak? Kiedy już miałam go odepchnąć, do pokoju wpadł Louis.
- Paula mam do ciebie sprawę… - od razu od siebie odskoczyliśmy i spojrzeliśmy na Louisa zakłopotani. – Ale… nie będę wam przeszkadzał… - dodał.
- Louis… - jęknęłam, ale mi przerwał.
- Spoko zatrzymam do dla siebie. To nie moja sprawa – po tych słowach wyszedł z pokoju.
Wraz z Zaynem spojrzeliśmy na siebie. Żadne z nas nie było w stanie nic z siebie wykrztusić. Zapanowała niezręczna cisza. Postanowiłam odezwać się jako pierwsza:
- Zayn, ja…

- Przepraszam – przerwał mi. – Nie wiem co we mnie wstąpiło… Przeprasza…
- Nic się nie stało. Mogłam nie dawać ci takiej swobody i to przerwać. To moja wina…
- Paula! – przerwał mi. – Podobasz mi się.
- Yyy… Zayn – zatkało mnie.
- Spoko widzę, że nie odwzajemniasz tego… Nie podobam ci się – powiedział spuszczając głowę w dół.
- To nie tak – podeszłam do niego i ujęłam jego twarz w dłonie. – Po prostu… niedawno zerwałam z chłopakiem i nie jestem jeszcze gotowa na nowy związek… Nie wiem czy kiedykolwiek będę w stanie… - spuściłam głowę, bo poczułam, że łzy napływają mi do oczu. Zayn podszedł do mnie i przytulił.
- Spoko. Rozumiem… Bedziemy tylko przyjaciółmi - uśmiechnął się do mnie przyaźnie.
Staliśmy tak jeszcze przez chwilę, po czym przypomniałam sobie, że Louis coś ode mnie chciał. Odsunęłam się od Zayna, uśmiechnęłam, poprawiłam makijaż, wyszłam z pokoju i poszłam na dół.
- Gdzie jest Louis? – zapytałam całe towarzystwo.
- U siebie. Powiedział żebyś do niego wpadła – odpowiedział Liam.
- OK, dzięki – rzuciłam i pobiegłam z powrotem na piętro.
Stanęłam pod drzwiami od jego pokoju i delikatnie zapukałam. Drzwi od razu się otworzyły i pokazał się w nich uśmiech od ucha do ucha chłopak. Jak tylko zobaczył, że to ja zaczął mnie ściskać z całej siły, aż nie mogłam złapać tchu.
- Lou... Louis… nie… nie mogę… ODDYCHAĆ! –wyjąkałam. Od razu odsunął się ode mnie.
- Przepraszam, ale jestem taki szczęśliwy, a to wszystko twoja zasługa – powiedział i ucałował mnie w policzek.
- A możesz jaśniej?
- Posłuchałem twojej rady i zadzwoniłem do Eleonor…
- I jak? Pogodziliście się?
- Tak. Zadzwoniłem jak mi kazałaś i przeprosiłem za wszystko. Wybaczyła mi, trochę pogadaliśmy, powiedziała, że za mną tęskni i obiecała, że niedługo przyjedzie.
- O gratuluję!
- Nawet nie wiesz jaki jestem szczęśliwy. Naprawdę, nie wiem jak ci dziękować – powiedział i znów mnie przytulił.
- Dobra już mnie puść i nie ma za co. zawsze służę pomocą – uśmiechnęłam się do niego.
- Mam nadzieję, że się polubicie! Jesteście dla mnie ważne, choć to dziwne, bo znamy się kilka dni, ale już jesteś dla mnie jak siostra.
- Miło mi to słyszeć, ale przestań już z tym, bo się czerwienię.
- Dobra, a teraz powiedz mi, co jest między tobą, a Zaynem?
- Nic. Jesteśmy przyjaciółmi.
- Dlaczego? Myślałem, że coś do siebie czujecie, bo no wiesz…
- Tak rozumiem, ale obgadaliśmy to i uznaliśmy, że był to przypadek.
- Ale dlaczego?!
- Po pierwsze nie czuję nic do Zayna, a po drugie… niedawno zerwałam z chłopakiem i nie jestem jeszcze gotowa na nowy związek.
- Rozumiem…
- Tylko nikomu ani słowa jasne?
- Postaram się, ale nic nie obiecuję – wyszczerzył się, a ja nie wytrzymałam – wzięłam poduszkę leżącą na łóżku i nią go uderzyłam.
- Ałł… Ooo… Nie puszczę ci tego płazem – powiedziawszy to zaczął mnie łaskotać.
- Nie… hahaha… Louis proszę… hahaha… Nie… hahaha – błagałam go, ale nie przestawał. Chwyciłam, więc poduszkę i go nią walnęłam. Na chwilę przestał mnie łaskotać, a ja w tym czasie wybiegłam z pokoju. Przecz jasna Louis pobiegł za mną. Wpadłam pędem do kuchni i schowałam się za stojącym w niej Liamem.
- Proszę… Ratuj mnie! – błagałam ledwo dysząc.
- Co się stało? – zapytał Liam.
- Chodź tu! Muszę się zemścić – krzyknął Louis. – Liam przytrzymaj ją…
- Nie proszę nie! Mam już dość! – krzyknęłam i przytuliłam się do Liama.
- OK – szepnął, a następnie zwrócił się do przyjaciela. – Lou już wystarczy… Daj jej spokój!
- No weź… Ona zaczęła – jęczał zawiedziony Lou.
- Louis!
- No dobra, dobra – powiedziawszy to zwrócił się do mnie. – Ale i tak się kiedyś zemszczę… - po tych słowach wyszedł z kuchni i udał się do salonu.
- Liam dziękuję – powiedziałam i dałam mu buziaka w policzek.
- Nie ma za co – uśmiechnął się.
- Co robisz? – zmieniłam temat.
- Obiad. Chcesz pomóc?
- No jasne – po tych słowach wzięliśmy się za gotowanie. Zdecydowaliśmy, że dziś na obiad będzie Spaghetti. Dobrze nam się razem gotowało i gawędziło. Nakryliśmy do stołu i zawołaliśmy całą ferajnę. Każdy zajął swoje miejsce, a ja z Liamem podaliśmy posiłek. Harry strasznie się zdziwił kiedy zobaczył jak pomagam Liamowi.
- Co ty tam robiłaś?
- A co można robić w kuchni? – zapytałam retorycznie. – Pomagałam Liamowi, a co?
- Serio?! Przecież Liam nikomu nie pozwala przebywać w „swojej kuchni”! Ty to chyba masz dar.
Gdy to powiedział wszyscy zaczęliśmy się śmiać, a następnie wzięliśmy się za obiad. Nasze siedzenie przy stole nie obyło się bez docinek i kłótni, później przyszedł czas się już zbierać. Kiedy miałyśmy już wychodzić Louis nagle zaczął się drzeć.
- STOPP!!!
- Co się stało? – zapytałam.
- Prawie i byśmy zapomnieli! – krzyknął. – Macie jakieś plany na jutro?
- Nie wydaje mi się… - powiedziała Martyna.
- To przyjedziemy po was jutro…
- Ale po co? – przerwała mu moja przyjaciółka.
- Niespodzianka… będziemy o 9.00.
- O 9.00?! – spytałam. – To przecież jeszcze środek nocy!
- Paula nie przesadzaj – powiedziała Martyna, po czym zwróciła się do chłopaków. – Nie słuchajcie jej. Będziemy gotowe.
Spojrzałam na Martynę rozczarowana i zawiedziona. W końcu są wakacje i zamierzałam jeszcze przez jakiś czas odespać cały rok szkolny, bo tak naprawdę jestem rannym ptaszkiem, ale nie przez pierwsze 2 tygodnie wakacji. Liam stwierdził, że czas już się zbierać, więc pożegnaliśmy się i ruszyliśmy w drogę. Kiedy dojechaliśmy na miejsce od razu poszłyśmy spać, by się na jutro wyspać. Leżałam na łóżku rozmyślając o tym co się dzisiaj wydarzyło i co to może być za niespodzianka. Kiedy zasnęłam było ok. 22.00. 


No i mamy dziewiątkę. Ale się cieszę :D i z góry przepraszam, że tak długo nic nie dodawałam, ale miałam sporo nauki w szkole, no wiecie okres przed świąteczny… ale wracając do opowiadania, niezmiernie się cieszę, że ktoś czyta moje wypociny i bardzo dziękuję za komentarze, choć miło by mi było gdyby było ich więcej, ale no cóż.
Mam jeszcze 2 sprawy.
1.       Wolicie takie długie rozdziały, czy może krótsze, bo sama nie wiem jak mam to pisać.
2.       Nie wiem kiedy dodam kolejny rozdział, ale prawdopodobnie w poniedziałek.
Liczę na komentarze i odpowiedzi do puntu 1 haha :D