Do rzeczywistości ściągnęło mnie
coś dziwnego. Najmocniej jak się dało usiłowałam z powrotem
popaść w sen, ale wiedziałam, że ta walka jest skazana na porażkę
od samego początku. Po kilku chwilach dotarło do mnie co to takiego
i kto jest tego sprawcą. Liam, któremu niestety pozwoliłam spać
ze mną, składa mi pocałunki na całej twarzy. Czoło, skronie,
powieki, nos, policzki, kąciki ust i brodę... omijając usta.
Mruczę niezadowolona, bo mimo iż mi się to podoba, to wybudził
mnie ze snu, co jest niewybaczalne.
- Liam – warknęłam i machnęłam na
niego ręką.
Obróciłam twarz w lewą stronę, aby
utrudnić mu dostęp do niej, jednak nie było to najlepsze
posunięcie. Zamiast tego zyskał dostęp do mojej szyi, za którą
od razu się zabrał. Zaczął składać czułe pocałunki wzdłuż
linii mojej szczęki, po czym przeniósł się na szyję. Obcałowywał
każdy jej centymetr, aż do obojczyka. Kiedy dotarł do mojego
czułego punktu, którego miejsce znał doskonale, zassał skórę,
na co gwałtownie otworzyłam oczy i mimowolnie jęknęłam.
- Strasznie trudno cię obudzić –
tchnął mi gorącym powietrzem na podrażnioną skórę, w miejscu
którym przed chwileczką były jego wargi i spogląda mi w oczy.
- A tobie strasznie trudno zrozumieć,
że chcę jeszcze spać – przymknęłam powieki by odizolować się
od jasności jaka panuje w pokoju.
Poczułam jak Liam porusza się obok
mnie, a następnie muska delikatnie ustami moje powieki, które od
razu otwieram.
- Dzień dobry kotek – złożył na
moich ustach słodki pocałunek.
- Dzień dobry – posłałam mu
nieśmiały uśmiech. - Powiesz mi dlaczego mnie budzisz?
- Jest już 9 i myślę, że już
wystarczająco długo śpisz – zaśmiał się ze mnie.
- Dla mnie wystarczająco to 10, albo
11, więc dobranoc – uśmiechnęłam się, przekręciłam na brzuch
i wtuliłam twarz w poduszkę, by nie miał sposobności znów mnie
obudzić.
Nie dane mi było długo tak poleżeć.
Liam ściągnął ze mnie kołdrę i usiadł na mnie okrakiem,
umieszczając kolana po moich bokach.
- Dlaczego mi to robisz? - jęknęłam
w poduszkę na tyle głośno by mnie usłyszał.
W zamian za to, położył się na mnie
podpierając się na łokciach by mnie nie przygnieść.
- A dlaczego ty robisz to mi? -
wyszeptał mi do ucha, a następnie je przygryzł.
- Bo nie dajesz mi spać – oburzyłam
się i spróbowałam go z siebie zrzucić, lecz na nic się to zdało.
Li już nic nie odpowiedział, tylko
podniósł się i znów siedział na mnie. W sumie to da się to
przeżyć. Stwierdziłam, że jeśli uda mi się zasnąć, to da
sobie spokój. Chłopak zaczął pocierać dłońmi moje plecy,
całkowicie nie świadomy, że pozwalało mi się to zrelaksować i
przysypiać. Kiedy byłam już na granicy świadomości, poczułam
jego dłonie pod moją koszulką. Podwijał ją coraz wyżej i wyżej,
aż w końcu zatrzymał się na łopatkach. Zaczął pieścić
palcami moją skórę, a następnie składać na niej drobne całusy
wzdłuż kręgosłupa. Nieświadomie mruknęłam z przyjemności i
przekręciłam głowę na bok, by było mi wygodniej. Mimo że
naprawdę mnie to uspokajało, to i tak nie byłam w stanie zasnąć.
Jego dotyk powodował, że czułam dreszczyk podniecenia i przyznam,
że nie jestem w stanie się temu oprzeć. Jego ręce zaczęły
jeździć po moich bokach. Gdy jego palce dotknęły moich piersi, z
moich ust chciał się wydostać jęk przyjemności, ale nie
pozwoliłam na to, przygryzając dolną wargę. Liam nałożył
większy nacisk na swoje ręce, przez co czułam więcej przyjemności
oraz dołożył język do swoich pocałunków. Kiedy przygryzł mi
skórę między łopatkami, po całym kręgosłupie przeszły mi
iskierki. Nie mogąc przetrzymać przyjemności, jęknęłam. Z jego
ust wydobył się zadowolony śmiech.
- Nie musisz udawać obojętnej –
usadowił się w poprzedniej pozycji, obciągnął mi bluzkę w dół
i z powrotem się pochylił. - Mam pewne plany dla nas na dzisiaj,
więc... - wyszeptał mi do ucha, a następnie zszedł ze mnie. -
Wstawaj – klepnął mnie mocno w tyłek, na co pisnęłam
zaskoczona i od razu się podniosłam.
- Liam – warknęłam. - Jesteś
okropny, wiesz?
- Dlaczego? - zmarszczył, zdziwiony,
brwi.
- Bo najpierw jesteś uroczo delikatny,
a później wręcz brutalny. Zdecyduj się!
- Lubię być i taki i taki – zaśmiał
się. - Poza tym, gdybyś od razu wstała, gdy byłem delikatny, to
nie spotkałabyś się z moją brutalną, jak to określasz, stroną.
Przewróciłam na jego słowa oczami i
wstałam z łóżka, by udać się do garderoby po jakieś ubrania.
- Więc jakie masz na dzisiaj plany? Bo
nie wiem jak mam się ubrać – westchnęłam.
- Załóż coś normalnego. Wyjdziemy
na miasto – wyszczerzył się do mnie.
- Na miasto? Przecież jest zimno... -
marudziłam.
- Ogrzeję cię – uśmiechnął się
cwaniacko i puścił do mnie oczko.
- Może się po prostu ciepło ubiorę
– wzruszyłam ramionami i zaczęłam szukać bluzki w szafie.
- Powinnaś tak zrobić, ale to nie
zmienia faktu, że i tak będę do ciebie przyklejony.
- Sama nie wiem... - skrzywiłam się,
ale chłopak nie mógł tego zobaczyć, gdyż wciąż stałam do
niego tyłem i grzebałam w szafie.
Liam podszedł do mnie i obrócił
przodem do siebie. Spojrzeliśmy sobie w oczy.
- Wiem, że mi nie ufasz, ale proszę
cię, daj się ponieść. Nie analizuj za bardzo moich pomysłów –
uśmiechnął się, mimo że jego spojrzenie było bardzo poważne. -
Chcę odbudować twoje zaufanie do mnie, więc mi na to pozwól.
- Spróbuję – westchnęłam, ale się
uśmiechnęłam. - Ale wiesz, że to również łączy się z
zaufaniem?
- Tak. To taki punkt podparcia –
przytaknął.
- Ok, to idę się ubrać –
odwróciłam się do niego z powrotem plecami, wzięłam przygotowane
ubrania i ruszyłam do łazienki.
- Pójdę zrobić śniadanie – rzucił
i ruszył w stronę drzwi od pokoju.
Kiedy weszłam do łazienki, zamknęłam
drzwi na klucz i zaczęłam się rozbierać z piżamy, na którą
składał się T-shirt Liama i krótkie czarne spodenki. Następnie
wzięłam prysznic, co pozwoliło mi się trochę rozluźnić.
Odświeżona, wytarłam się ręcznikiem i założyłam czarną
bieliznę. Później wysuszyłam i wymodelowałam włosy. Nałożyłam
na twarz delikatny makijaż, który podkreślały przydymione oczy.
Kiedy skończyłam, ubrałam
się i zeszłam do kuchni, gdzie czekało na mnie gotowe śniadanie
oraz ubrany Liam. Nie zwróciłam wcześniej uwagi, że był już
ubrany.
- Ślicznie wyglądasz – przejechał
po mnie palącym wzrokiem.
- Dziękuję, ty też nieźle wyglądasz
– przygryzłam wargę by podkreślić moje słowa.
Usiadłam na krzesełku przy stole,
gdzie po chwili pojawił się talerz z naleśnikami.
- Wygląda smakowicie, ale nie dam rady
tyle zjeść – przyjrzałam się trzem leżącym na talerzu
plackom.
- To ci pomogę – dosiadł się do
mnie i pokazał widelec.
Od razu dotarło do mnie co ma na
myśli, gdyż ja nie dostałam sztućca. Przyciągnął do siebie
talerz i zaczął dzielić potrawę na części.
- Nie sądzę by to był dobry pomysł
– zmarszczyłam brwi.
- Rozmawialiśmy o tym – stwierdził
i przysunął mi do ust widelec z kawałkiem naleśnika. - Otwórz
buzię – powiedział jak do dziecka, a ja posłusznie otworzyłam
usta. - Grzeczna dziewczynka – uśmiechnął się i sam również
się poczęstował.
- Wiesz, że sama mogę jeść? -
zapytałam jakby to nie było oczywiste.
- Wolę cię nakarmić – wzruszył
ramionami. - W ten sposób mam większą pewność, że coś zjesz.
Później niestety już nie będę cię karmił.
- Mieliśmy nie rozmawiać na temat
mojego jedzenia – obruszyłam się.
- To było zanim do mnie wróciłaś.
Teraz moim obowiązkiem jest opiekowanie się tobą.
- Okej, ale ten temat uznajmy za
zamknięty, sama sobie z tym poradzę.
- Wrócimy jeszcze do tego, a teraz
otwieraj buziaka – nim zdążyłam coś odpowiedzieć, wcisnął mi
kolejny kawałek do buzi, a następnie sam się poczęstował.
Po jakichś 10 minutach, śniadanie
było zjedzone.
- Powiedź mi, jakimi środkami
transportu poruszałaś się po Londynie odkąd tu przyjechałaś? -
zapytał jakby od nie chcenia sprzątając ze stołu.
- Taksówką i samochodem, a co? -
zapytałam zdziwiona.
Po co mu to wiedzieć?
- Tak z ciekawości pytałem –
spojrzał na zegarek na ścianie i szybko dokończył to co robił. -
Chodź, czas już na nas – chwycił mnie za rękę i zaciągnął
do przedpokoju.
Do mojego stroju założyłam jeszcze
kurtkę i byłam gotowa. Gdy chciałam sięgnąć po torebkę,
zobaczyłam fioletową różę. Zmieszana, podniosłam ją i
pokazałam ją Liamowi, posyłając mu pytające spojrzenie. Chłopak
tylko wzruszył ramionami.
- Weź ją – mruknął otwierając
drzwi wyjściowe i pokazując mi, żebym szła pierwsza.
Kiedy mijam próg, od razu staję
zaczarowana. Wszędzie leży dużo puchu.
- Czemu nie mówiłeś, że padał
śnieg? - odwróciłam się przodem do Liama.
- Jakoś tak wyszło, myślałem, że
wiesz – posłał mi uśmiech.
- Kiedy zaczęło padać, że jest go
aż tyle?
- Wczoraj kilka minut po naszym
powrocie i padało przez całą noc. Chodź do samochodu, bo się
spóźnimy.
Spoglądam na podjazd i widzę czarne
BMW, jeśli się nie mylę, oraz Andiego stojącego przy tylnych
drzwiach.
- Kierowca? - zapytałam cicho Payne'a.
- Po co?
- Bo będziemy świętować – podał
jeden szczegół a propos naszych dzisiejszych planów.
Wiedząc, że nic więcej mi nie powie,
podeszłam do Andiego.
- Cześć – przywitałam się i
posłałam mu uśmiech.
- Witaj – również się uśmiechnął
i otworzył mi tylne drzwi.
Gdy usiadłam i myślałam, że
mężczyzna zamknie drzwi, on pochylił się do mnie i dał mi
czerwoną różę, nie mówiąc przy tym ani słowa. Spojrzałam
zmieszana na Liama, który również zajął swoje miejsce w
samochodzie. Chłopak kiwnął głową, więc spojrzałam na Andiego
i posłałam mu delikatny uśmiech.
- Dziękuję – przyjęłam różę i
dołączyłam do fioletowej.
Mężczyzna kiwnął w odpowiedzi
głową, zamknął moje drzwi i udał się na miejsce kierowcy.
- O co chodzi? - zapytałam Liama, na
co pokręcił głową. Czyli mi nie powie? - Okej, to dokąd
jedziemy?
- Pozwiedzać Londyn – odpowiedział
uśmiechając się. Wie, że wolę być poinformowana o tym co mam
robić.
- Już zwiedzaliśmy miasto –
zauważyłam.
- Ale nie w ten sposób. Poznasz dziś
wszelkie możliwości transportu.
- Transportu? Czyli będziemy w
miejscach publicznych? - zapytałam marszcząc brwi i przygryzając
wargę.
Dopiero co dałam nam szansę, a on już
chce „nas” ujawnić...
- Nie martw się,
ok? Wszystko będzie dobrze – chwycił moją rękę w swoją i
pogłaskał moje knykcie kciukiem. - A nawet ci się spodoba.
- Czy ja wiem? Znów
będą o mnie gadać...
- Będą mówić o
nas. Wiem, że nie przepadasz za tym, ale to nieodłączna część
mnie. Nic na to nie mogę poradzić a na pewno nie będę spędzać
całego dnia w domu. Przywykniesz do tego.
- Możliwe... Ale
moglibyśmy też chodzić do miejsc, w których nie ma dużo ludzi...
- Paula, zrozum.
Jestem sławny, ale to nie zmienia tego, że... chcę żyć jak
normalny chłopak, który może zabrać swoją miłość do kina czy
na spacer po parku abo po mieście, nie patrząc na to czy są tam
ludzie czy nie.
- Ja to rozumiem...
ale ty także musisz mnie zrozumieć. Nie chcę by paparazzi
ingerowali w moje życie. Może ty faktycznie do tego przywykłeś,
ale ja nie. Czuje się dziwnie czytając w gazetach lub w internecie,
co robiłam dzień wcześniej.
- Rozumiem, też
tak miałem na początku, więc wiem co czujesz...
- Skoro tak, to
powinieneś wiedzieć, że to stanie się stopniowo a nie z dnia na
dzień.
- Dobrze –
westchnął. - Mogę wszystko odwołać – wyciągnął telefon i
zaczął szukać jakiegoś numeru. - Co więc chcesz robić? Wrócić
do domu czy iść do kina?..
- Liam –
zatrzymałam go i drugą ręką opuściłam tą, w której trzymał
urządzenie, gdyż drugą wciąż miałam w jego uścisku. - Nic nie
odwołuj.
Ta jego smutna mina
mnie dobija. Chyba dam radę to jakoś wytrzymać...
- przecież nie
chcesz być w miejscach publicznych a to co zaplanowałem je obejmuje
p wzruszył ramionami.
- Jakoś to
wytrzymam – posłałam mu pokrzepiający uśmiech.
- Nie – pokręcił
głową. - Nie chcę żebyś się męczyła. To miał być dla ciebie
mile spędzony dzień.
- I taki będzie –
ścisnęłam jego rękę. - Ale tylko wtedy, kiedy będziesz tam ze
mną.
- Jesteś cudowna –
cmoknął mnie w policzek, a co się zarumieniłam. - Ale jesteś
pewna, że to ci nie będzie przeszkadzać? Na pewno? Bo wiesz,
możemy to przełożyć na kiedy indziej...
- Już skończ.
Jestem pewna – wyszczerzyłam się do niego co od razu oddał. -
Więc od czego zaczynamy? - zapytałam w tym samym momencie, w którym
samochód się zatrzymał.
Kiedy my w ogóle
ruszyliśmy? Chłopak nie odpowiadając mi, wysiadł z samochodu i po
chwili otworzył mi drzwi.
- Pierwszy
przystanek, metro – złapał mnie za rękę i pomógł wysiąść z
pojazdu.
Przed moimi oczami
ukazała się stacja najstarszego metra na świecie. Liam od razu
zaczął ciągnąć mnie w stronę wejścia, a ja wcale nie
zamierzałam stawiać mu oporu. Kiedy już znaleźliśmy się na dole
i czekaliśmy na naszą linię, podeszła do nas jakaś dziewczyna.
Wyglądała na 13, może 14 lat. Jak mniemam jest fanką One
Direction. Skąd to wiem? Ma przyczepione do torebki przypinki z
podobizną chłopców. Nie wiem czy kiedyś wspominałam, ale...
jestem dość spostrzegawcza. Wracając jednak do dziewczynki.
Uśmiechnęła się do mnie i wyciągnęła w moją stronę kolejną
czerwoną różę. Coś czuję, że te róże to zasługa Liama.
- Proszę, to dla
ciebie – uśmiechnęła się do mnie i wręczyła kwiatek.
- Dziękuję –
oddałam uśmiech i przyjęłam go od niej.
W momencie, w
którym chciałam zapytać ją z jakiej to okazji, podjechała nasza
linia, a dziewczynka odeszła od nas. Liam pociągnął mnie w stronę
pojazdu, więc nie miałam szansy niczego się dowiedzieć, bo wiem,
że on mi nic nie powie... Przynajmniej nie teraz. Po 5 minutach,
podeszła do mnie jakaś dziewczyna w moim wieku, tak myślę,
również trzymając różę. O co chodzi?
- To dla ciebie –
powie działa, o dziwo, po polsku i podała mi kwiatka.
- Dziękuję –
odpowiedziałam również po polsku i nim Liam by mnie zatrzymał lub
dziewczyna by odeszła, zapytałam. - Powiesz mi z jakiej to okazji?
- Mogę ci tylko
powiedzieć, że dowiesz się później, ale... - spojrzała na
Payne'a, co również poczyniłam. Patrzył na nas z zmarszczonymi
brwiami, ponieważ nic nie rozumiał z naszej rozmowy. Dziewczyna z
powrotem spojrzała na mnie z uśmiechem. - Trzymaj go blisko siebie.
Taki chłopak to skarb.
- Wiem o tym i na
pewno to zrobię – oddałam jej uśmiech i znów zerknęłam na
Liama. - Dziękuję, jeszcze raz – dodałam, a dziewczyna odeszła
od nas wciąż się uśmiechając.
- O czym z nią
rozmawiałaś? - zapytał zmieszany chłopak. Czyżby się martwił,
że coś mi powiedziała?
- Nie martw się,
nic mi nie zdradziła a propos twojej niespodzianki – uśmiechnęłam
się do niego szeroko i przytuliłam do jego ramienia. - Kocham cię
– wyszeptałam mu do ucha, by tylko on mógł mnie usłyszeć.
- Też cię kocham
– odszepnął mi do ucha i objął ramieniem w tali. - Ale powiedź
mi co ci powiedziała...
- Że nie może mi
powiedzieć o co chodzi, ale że dowiem się później – wzruszyłam
ramionami.
- Ale później
powiedziała ci też coś o mnie, bo się na mnie patrzyłyście,
obie – zauważył.
Mimo że nic nie
rozumie, to i tak wszystko wie... Cieszę się, że jest taki
spostrzegawczy, ale czasami chciałabym by było inaczej.
- Nic takiego,
później ci powiem – posłałam mu uśmiech i cmoknęłam go w
policzek.
- Okej, zaraz
wysiadamy – przycisnął mnie do siebie trochę mocniej, a później
puścił, jednak wciąż trzymaliśmy się za ręce.
Liam w pewnym
momencie pociągnął mnie do drzwi, co jak sądzę oznacza, że to
już czas by wysiąść. Jak tylko znaleźliśmy się na stacji, znów
podeszła do nas fanka chłopaków, a wiem to tym razem stąd, że
miała koszulkę z ich podobiznami oraz była trochę młodsza od tej
poprzedniej, a mianowicie miała z 6 lat i owszem, także trzymała
czerwoną różę.
- To dla ciebie –
wyciągnęła do mnie rączkę, w której trzymała kwiatka.
Przykucnęłam do
niej i uśmiechnęłam się szeroko.
- Hej skarbie,
dziękuję – pogłaskałam ją po główce. - Jest śliczna.
- Ty też jesteś
śliczna – przytuliła się do mnie, co odwzajemniłam. - Lubie cie
bardziej niż Danielle – powiedziała cichutko żeby Liam nie
usłyszał.
- Dziękuję –
zaśmiałam się. - Nie powiem mu tego, zostanie to naszą tajemnicą,
okej?
- Tak –
uśmiechnęła się i zahaczyłyśmy swoje małe palce o siebie na
znak obietnicy.
Później
dziewczynka pobiegła do jak mniemam swojej mamy, a ja z powrotem
stanęłam na prostych nogach obok Liama.
- Dużo jeszcze
tego będzie? - zapytałam wskazując na różę trzymane przeze mnie
w ręce. - Nie długo nie będę miała jak je trzymać, jednocześnie
trzymając cię za rękę.
- To najwyżej ci
pomogę, ale myślę, że je pomieścisz.
- Czyli nie powiesz
mi ile ich jeszcze będzie?
- A skąd mam to
wiedzieć? - spojrzał na mnie jak jakieś niewiniątko. - Rozdałem
chyba z milion róż w całym mieście, a ile ludzi postanowi ci je
dać to ja nie wiem – spojrzałam na niego oniemiała nie mogąc
uwierzyć w jego słowa, na co chłopak się zaśmiał. - Żartuję.
Nic ci nie powiem, sama się dowiesz.
- Dobrze, co teraz?
- zapytałam gdy szliśmy do wyjścia z metra.
Niestety nie
otrzymałam odpowiedzi, jednak wszystko stało się jasne po
dziesięciominutowym spacerku. Zatrzymaliśmy się na przystanku
autobusowym.
- Będziemy jechać
piętrowym autobusem? - zapytałam szczerząc się jak jakieś
dziecko, które nie może się doczekać aż dostanie lizaka.
- Oczywiście, że
tak. Czerwony, piętrowy autobus to najważniejszy symbol Londynu.
Grzechem byłoby nieskorzystanie z możliwości przejechania się nim
– zaśmiał się z mojego entuzjazmu.
- Już się nie
mogę doczekać – klasnęłam w dłonie i zaczęłam z
niecierpliwością czekać na nasz pojazd.
Po 5 minutach
podjechał nasz autobus, więc do niego wsiedliśmy i zgadnijcie co.
Kierowca trzymał czerwoną różę, którą od razu mi podał.
Podziękowałam mu, po czym udaliśmy się zająć nasze miejsca. Z
początku siedzieliśmy na dole, ale później przenieśliśmy się
na piętro, gdzie dostałam następną różę od jakiegoś pana,
który był turystą. Wysiedliśmy kilka przystanków dalej,
niedaleko parku, przez który przeszliśmy po drodze spotykając
kobietę z wózkiem, od której dostałam ósmą różę. Kiedy
wyszliśmy z parku, dostrzegłam piękną czarną dorożkę
przyozdobioną białymi kwiatami z dwoma srokatymi końmi fryzyjskimi.
- Nie wierze –
stanęłam jak wrośnięta w ziemię. - Te fryzy są przepiękne.
- Znasz się na
koniach? - Liam zapytał zaskoczony.
- Tak, od małego
jeżdżę konno. Pamiętam, że jak byłam bardzo mała, tata zabrał
mnie na przejażdżkę konną i od tamtej pory je uwielbiam –
uśmiechnęłam się.
- Cieszę się, że
udało mi się, choć przyznam, że nieświadomie, przywrócić ci
chociaż jedno szczęśliwe wspomnienie związane z twoim ojcem –
również się uśmiechnął.
- Nie jest ich
dużo, ale w to trafiłeś idealnie. Zgaduję, że ty nie jeździsz
konno? - zapytałam z ciekawości gdy podchodziliśmy do dorożki.
- Nie, szczerze to
trochę się ich boje. No wiesz, konie są takie wielkie i w ogóle...
- Nie są wcale
straszne – zaoponowałam. - Może kiedyś nauczę cię jeździć
konno – wzruszyłam ramionami.
- Nie sądzę by to
był najlepszy pomysł – stwierdził marszcząc brwi.
Przerwaliśmy na
chwilę rozmowę, gdyż doszliśmy już do woźnicy, który wręczył
mi białą różę. Gdy mu podziękowałam, zajęliśmy miejsca w
rykszy.
- Wiesz, że
srokate fryzy to rzadkość? - zapytałam powracając do poprzedniej
rozmowy.
- Srokate, czyli że
w łaty? - zapytał dla pewności, na co się zaśmiałam.
- Wiesz, że jak
koń jest czarny lub biały, to tak naprawdę to nie jest określenie
jego maści?
- Nie, nie wiem, bo
ja z końmi nie miałem do czynienia. W tej chwili to ty jesteś
ekspertem.
- Dobrze, więc
zmieńmy temat, o koniach porozmawiamy jeszcze przy okazji twojej
lekcji...
- Mój manager się
na to nie zgodzi – od razu zaprzeczył, a ja już wiedziałam, że
on naprawdę jest przerażony na myśl o wsiąściu na konia.
- Niech ci będzie
– westchnęłam, ale tak łatwo się nie poddam i on o tym wie. -
Gdzie jedziemy?
- Zgłodniałaś
może? - odpowiedział pytaniem na moje pytanie.
- Muszę się
przyznać, że trochę tak – wiedziałam do czego pije.
- To dobrze –
uśmiechnął się.
Czyli następnym
przystankiem jest jakaś restauracja lub coś podobnego. W końcu
wiem co będziemy robić. Po kilkuminutowej romantycznej przejażdżce,
zatrzymaliśmy się przed, tak jak sądziłam, restauracją.
Podziękowaliśmy woźnicy i udaliśmy się do budynku, gdzie
zostaliśmy zaprowadzeni do naszego stolika. Liam jak na dżentelmena
przystało, odsunął dla mnie krzesło. Gdy zajęliśmy swoje
miejsca, podszedł do nas kelner i podał nam karty oraz... czerwoną
różę. Li zamówił dla nas jakieś czerwone wino, które muszę
przyznać smakuje wybornie oraz złożył nasze zamówienia. W
połowie posiłku do stolika podszedł mężczyzna sprzedający róże
i wręczył mi jedną. No tak. Mogłam się tego spodziewać. Po
zjedzonym obiedzie, chłopak zapłacił za posiłek i udaliśmy się
do czekającego już na nas samochodu. Liam otworzył mi drzwi i gdy
zajęłam swoje miejsce, dostrzegłam na bukiet 12 róż, z czego
jedna była różowa. Wzięłam je do ręki i spojrzałam na
chłopaka, który zdążył już zając swoje miejsce.
- Chciałem by było
romantycznie i w sumie nie wiem czy mi się udało, ale... mam do
ciebie pytanie – spojrzał mi w oczy. - Zostaniesz moją
dziewczyną? Znowu? - wyciągnął do mnie rękę ze złotą różą.
- Myślałam, że
to jasne, że jesteśmy razem – zauważyłam zaskoczona.
- Dałaś mi szansę
i w ogóle, ale... chciałem to zrobić jak należy, więc... –
przysunął się bliżej mnie, chwycił moją dłoń i wsadził do
niej różę. - Zostaniesz moją dziewczyną?
- Tak –
uśmiechnęłam się do niego, a chłopak od razu przyciągnął mnie
do siebie i połączył nasze usta w pocałunku.
Kiedy skończyliśmy
się całować, przytuliłam się do boku mojego chłopaka, a on
objął mnie ramieniem. Położyliśmy róże które dostałam na
naszych kolanach, przyglądając się im.
- Wiesz co one
oznaczają? - zapytał spoglądając na mnie, na co pokręciłam
przecząco głową. - Fioletowa – uniósł odpowiednią różę i
przyglądał się jej uważnie – mówi, że od razu mnie
zachwyciłaś oraz zasługujesz na to co najwspanialsze – odłożył
ją i wziął czerwoną. - Ta mówi „Kocham Cię” -
odłożył ją i wziął kolejny kolor. - Biała mówi, że jesteś
aniołem oraz że bardzo za tobą tęskniłem – wziął kolejną. -
Różowa jest podziękowaniem za to, że dałaś mi kolejną szansę
oraz mówi, że jesteś cudowna, natomiast ta... - bierze złotą. -
Symbolizuje niepowtarzalną i niezniszczalną miłość. Ta róża
mówi, że cię kocham oraz „razem na zawsze”.
- Liam to... to
jest niesamowite – zatkało mnie. - Jestem ci tak bardzo wdzięczna
za to wszystko co dla mnie zrobiłeś... Ten dzień był
niesamowity... i jeszcze te róże... - pokręciłam głową. -
Dziewczyna w metrze miała rację i choć wiedziałam to od początku,
to co dziś zrobiłeś, bardzo... umocniło mnie w tym przekonaniu.
Tak bardzo cię kocham – wpiłam się w jego usta, bo chyba tylko
to mi dobrze w tej chwili wychodzi.
Ledwo jestem w
stanie stworzyć jakieś spójne zdanie.
- Czyli podobało
ci się? - zapytał gdy się od siebie odsunęliśmy.
- I to bardzo –
przytaknęłam. - Kiedy ty to wszystko zorganizowałeś?
- Wczoraj jak byłaś
na spotkaniu z Alexem. Chciałem byś poczuła się wyjątkowo oraz
zobaczyła jak bardzo cię kocham.
- Z tobą zawsze
czuję się wyjątkowa... wiesz to. Jesteś cudowny.
- Powiesz mi teraz
co ci powiedziała ta dziewczyna w metrze? - zapytał zainteresowany.
- Powiedziała, że
mam cie trzymać blisko siebie, bo taki facet jak ty to skarb –
posłałam mu lekki uśmiech.
- Twój skarb –
znów się do mnie przybliżył, a nasze usta dzieliły centymetry.
- Mój –
przysunęłam się bliżej i po raz kolejny nasze usta się złączyły
w pocałunku.
- Nigdy nie będę
miał dosyć całowania się z tobą – stwierdził z uśmiechem.
- I bardzo dobrze,
bo ja też – oddałam uśmiech.
Po
kilkunastominutowej podróży, dotarliśmy do domu i od razu udaliśmy
się do kuchni po wazon na róże, które dziś dostałam. Kiedy
kwiaty już stały w wodzie, poszliśmy do naszego pokoju, czyli
Liama. Postawiłam je na biurku i przysiadłam obok Liama na łóżku,
nie spuszczając z nich wzroku.
- Wiesz... -
chłopak przerwał ciszę spoglądając na mnie niepewnie. - Chciałem
z tobą o czymś pogadać, ale nie wiem czy to odpowiedni moment...
- Śmiało, mów o
co chodzi – posłałam mu uśmiech i wdrapałam się na środek
łóżka by mieć na niego dobry widok.
- Ale to może ci
zepsuć humor... - zawahał się i również usiadł na łóżku by
mieć na mnie dobry widok, ale również tak, że się nie
dotykaliśmy, co mnie zdziwiło, bo tak to cały czas jakaś część
naszego ciała się ze sobą stykała.
- Po prostu mi
powiedz – zaczęłam się denerwować.
Było tak cudownie
i już musiało się coś zepsuć? Wiedziałam, że tak to się
właśnie potoczy. Jestem taka naiwna...
- Uspokój się, to
nie to co myślisz – od razu zaprzeczył i złapał mnie za rękę,
którą zaczął pocierać uspokajająco kciukiem. - Chciałem żebyś
mi jedynie powiedziała, dlaczego tak dziwnie na mnie reagujesz.
- Co masz na myśli?
- udałam głupią, doskonale wiem o co mu chodzi.
- Wiem, że
udajesz... Po prostu porozmawiajmy o tym – przed nim nic się nie
da ukryć. - Chciałbym byśmy nie mieli przed sobą żadnych
sekretów i żebyś znów mi zaufała, ale... żeby tak się stało,
musisz mi powiedzieć, co jest nie tak i nawet nie zaprzeczaj.
Wczoraj bardzo dosadnie dałaś mi do zrozumienia, że jest jakiś
problem.
- Wcale nic ci
dosadnie nie dałam do zrozumienia. Gdybyś mnie tak dobrze nie znał,
nic byś nie zauważył – zabrałam rękę.
- Po prostu powiedź
co się dzieje – nalegał, ale nie złapał mnie za rękę
ponownie.
- Boję się, okej?
- westchnęłam zamykając oczy. - Nie chcę to wszystko się
powtórzyło... Nie wytrzymam kolejnego razu.
- Ale czego
dokładnie się boisz? Jeśli chodzi o zdradę, to na pewno to się
nie powtórzy, przysięgam...
- To nie to, po
prostu... Nie chcę się śpieszysz, wiesz? Mój poprzedni związek z
tobą oraz z Maćkiem teoretycznie zaczął się od tego i no cóż,
nie trwały one długo. Mój pierwszy związek, o którym w sumie
rzadko rozmawiamy, tak się nie zaczął i trwał... długo. Może to
dziwne, ale uważam, że to właśnie złoty środek.
- Czemu od razu mi
o tym nie powiedziałaś? Nie musimy się z niczym śpieszyć. Gdybyś
od razu o tym wspomniała, nie byłoby żadnego problemu...
- Właśnie jest
problem. Ja... chcę ale i nie chcę. Tak bardzo się za tobą
stęskniłam i tego pragnę, dlatego cię prowokuję – zarumieniłam
się. Nie lubię o tym gadać... - Ale mam jakąś blokadę i... nie
mogę.
- Skarbie, nic na
siłę, tak? Tylko proszę, nie uciekaj ode mnie. Już nigdy cię nie
skrzywdzę i możesz mieć stuprocentową pewność, że choćbyś
była z chlana i bardzo, ale to bardzo byś nalegała, to i tak nie
dopuszczę do niczego. Nawet jeśli mi stanie – zaśmiał się, na
co walnęłam go w klatę.
- Bardzo śmieszne.
Ja ci się tu zwierzam, a ty ze mnie żartujesz... Masz wyczucie,
wiesz? - wstałam z łóżka z naburmuszoną miną i ruszyłam w
stronę łazienki, ale tak by chłopak był w stanie mnie zatrzymać,
co oczywiście zrobił.
- Przepraszam,
jestem dupkiem – przyciągnął mnie do swojej klatki i mocno
przytulił. - Chciałem jedynie rozluźnić atmosferę – ujął
moją twarz w dłonie i zmusił do spojrzenia mu w oczy.
Jak tylko w nie
spojrzałam, nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam ogromnym
śmiechem. Może wygląda to tak jakbym lubiła się naśmiewać z
jego wrażliwości, ale bądźmy szczerzy. On się ze mnie nabija, to
czemu ja też nie mogę? Nigdy nie zaprzeczałam, że nie gram
ludziom na emocjach.
- Znów mi to
zrobiłaś – pokręcił z niedowierzaniem głową. - Czemu mi to
robisz?
- To zemsta za to,
że się ze mnie naśmiewasz – pokazałam mu język.
- Lepiej tak nie
rób, bo zaraz znajdę inne zajęcie dla tego twojego języczka –
uniósł jedną brew do góry i uśmiechnął się cwanie.
- Och, jestem tego
pewna – zaśmiałam się i pozwoliłam mu połączyć nasze usta w
pocałunku.
- Skoro nie masz
ochoty na numerek, to możemy się chociaż po obściskiwać, ale
wiesz, jeśli zmienisz zdanie, daj mi znać – uśmiechnął się i
znów mnie pocałował, na co zaśmiałam mu się w usta.
Może nie będzie
tak źle?
Hej :)
Przepraszam za tak
długi czas nieobecności :)
W ramach przeprosin
dodaję trochę dłuższy rozdział niż poprzednie.
Mam nadzieję, że
wam się spodoba, choć jak dla mnie końcówka mi nie wyszła....
ale mam nadzieję, że pominiecie ten szczególik i się na mnie nie
obrazicie.
Do zobaczenia mam
nadzieję, za niedługo
Całuski xx
PS. Sorki za błędy
xx
PPS. Wiem, że koń na zdjęciu nie jest srokaty, ale z początku miał taki być, więc miłośników koni, przepraszam za złe określenie maści konia :)
Wspaniały rozdział. Warto było czekać. Ta randka, którą wymyślił Liam wspaniała.
OdpowiedzUsuńNie znam się na koniach, więc masz szczęście, chociaż gdybym była miłośnikiem koni to i tak mi to obojętne bo to fikcja. Wspaniała fikcja.
Będę znów czekała na kolejny rozdział.
Całusy, przytulasy i duuuuuuuuuuuużo weny :*
Na te rozdziały zawsze warto czekać. Rozdział super!! Dużo weny :* i czekam na nn :D
OdpowiedzUsuńZapraszam http://still-the-one-blog.blogspot.com