niedziela, 24 marca 2013

Rozdział 43

Liam

Dzwonek budzika, jak zwykle przywołuje mnie do życia. Tym razem jednak nie mogłem zasnąć przez całą noc. To chyba zbyt wiele emocji działa na moją bezsenność. Dziś jest piątek, czyli mija tydzień odkąd rozmawiałem z Paulą... Co ja gadam? Mija tydzień odkąd ją widziałem. W sumie może to i dobrze, ponieważ nie muszę się obawiać, że zrobię coś głupiego co spowoduje, że już mi więcej nie uwierzy. Jednak martwię się o nią. Od poniedziałku nie przyszła do szkoły i nie odezwała się, przynajmniej do żadnego z nas. Poszedłem raz z Zaynem i Louisem do jej mieszkania, jednak nam nie otworzyła, rzecz jasna ja się nie odzywałem. Wiem, że gdyby wiedziała, że z nimi jest to na pewno by nam nie otworzyła, jednak i tak nie dowiedzieliśmy się co z nią. Ani nam nie otworzyła, ani się nie odezwała. Żeby nie było, próbowaliśmy do niej dzwonić całą piątką, ale nie odbierała telefonów, no może raz, ale się nie odezwała ani słowem. Zacząłem ją wtedy przepraszać i błagać by się odezwała, ale ona zareagowała tylko poprzez rozłączenie się. Później jej telefon był już tylko wyłączony. Nie chcieliśmy martwić jej mamy, ani dziewczyn, więc nic im nie powiedzieliśmy. Martyna wiedziała jedynie, że u niej byliśmy i nam nie otworzyła, nic więcej.
- Liam? - moje myśli przerwał Niall.
On jedyny wie o wszystkim... no poza tym co stało się na balu...
- Nie martw się, może dzisiaj się pojawi... - usiadł obok mnie i poklepał przyjacielsko po plecach.
- Nawet ty w to nie wierzysz – spojrzałem na niego spod byka.
- Ale wciąż możesz mieć nadzieję... - zaproponował. - Słuchaj, może chciała to na spokojnie przemyśleć...
- Odezwałaby się – warknąłem. Ta sytuacja mnie frustruje.
- Pamiętaj, że ostatnio wyjechała na miesiąc. Nie martw się, na pewno nic jej nie jest.
- Kto powiedział, że się martwię? Chcę tylko wiedzieć kogo wybiera...
- Takie bajery to nie mnie wciskaj. Zależy ci na niej i nie chcesz jej stracić oraz masz przeogromną nadzieję, że wybierze ciebie, a nie Alexa, a nawet jeśli wybierze go to i tak nie odpuścisz.
- Obiecałem jej...
- Wiem, ale nie dotrzymasz słowa – przerwał mi. - Mała rada dla ciebie. Następnym razem nie marnuj czasu na mówieniu jej co do niej czujesz, a lepiej wyznaj jej jak to było z Danielle. Zayn mówił, że ona nie chce do ciebie wrócić tylko ze względu na to co miało miejsce z Dan. Seryjnie, dlaczego jeszcze jej tego nie wyjaśniłeś? Zayn mówił, że widać iż ona chce do ciebie wrócić i chce wiedzieć co się wtedy stało, ale się do tego nie przyzna. Ona chce ci wybaczyć!
- W sumie... Może masz trochę racji... Bardziej skupiłem się na przekonaniu jej do uczuć jakimi mnie darzy, ale nie wyjaśniłem jej zajścia, które nas rozdzieliło...
- No! Więc podczas następnej rozmowy, masz jej wszystko opowiedzieć, wszystko co pamiętasz. Masz z nią być szczery.
- Ale... Chyba już jest za późno.
- Nigdy nie jest za późno! Jak tylko ją zobaczysz, masz jej wszystko wyjaśnić i nie naciskać. Ona będzie musiała to przetrawić.
- A co jeśli już postanowiła? Co jeśli wybrała jego? Wtedy będzie za późno.
- Na pewno nie. Jeśli jej wszystko wyjaśnisz, to na pewno weźmie to pod uwagę i jeszcze raz to przemyśli. Nie poddawaj się.
- O, i mówi to ktoś, kto jeszcze niedawno kazał mi o niej zapomnieć?
- To były inne czasy. Mam już was obojga dosyć i chcę żebyście byli razem. Mam dosyć waszego zrzędzenia i trochę tęsknię za tym jak musieliśmy się na was drzeć żebyście się przy nas nie miziali. Fajna była wtedy zabawa...
- Co zrobiłeś z Niallem i gdzie on teraz jest?
- Bardzo śmieszne – wystawił mi język. - A tak serio, to naprawdę się o ciebie martwię misiu i chcę dla ciebie jak najlepiej...
- Wiem kochanie, ale... to nie takie łatwe. Zawaliłem i muszę liczyć się z konsekwencjami...
- Ale nie musisz robić tego sam – zauważył. - Na początku my też byliśmy na ciebie źli za to co zrobiłeś Pauli, ale cię wysłuchaliśmy i ci uwierzyliśmy. Z nią też tak będzie.
- Mam nadzieję...
- Nie przejmuj się koteczku i zacznij szykować do szkoły. Powiem chłopakom, że sami pojedziemy – posłał mi szeroki uśmiech. Jak go nie kochać?
- Dziękuję pysiu. Kocham cię.
- Ja ciebie też – po tych słowach wstał z mojego łóżka i wyszedł z pokoju zostawiając mnie samego... Może ma rację? Co ja gadam, na pewno ma.
Postanowiłem przestać o tym na razie myśleć i przyszykować się do szkoły. Zwlokłem się z łóżka i udałem się do łazienki. Wziąłem relaksacyjny prysznic, następnie umyłem zęby i ubrałem się w białą koszulkę w serek, na nią zielono-niebieską koszulę w kratę, dżinsy i jak zwykle białe Conversy. Kolejną czynnością było okładanie włosów. Kiedy wszystko było już gotowe, zszedłem na dół gdzie czekał na mnie Niall. Chwyciłem coś do jedzenia i udaliśmy się do mojego autka. Po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Zaparkowałem samochód, po czym udaliśmy się do swoich klas. Było już kilka minut po dzwonku, ale jakoś mnie to nie ruszyło. Zacząłem się zastanawiać, czy Paula dziś się pojawi w szkole. Przez chwilę zawahałem się, jednak nacisnąłem na klamkę i wszedłem do klasy.
- Dzień dobry – posłałem zniewalający uśmiech nauczycielce.
- Liam – zarumieniła się. - Cieszymy się, że dotarłeś.
- Ja też się cieszę – puściłem jej oczko i rozejrzałem się po klasie.
Nie ma jej. Skrzywiłem się i udałem na swoje miejsce. Czyli jednak nie ma szans na rozmowę... Co się z nią dzieje? To już totalne przegięcie. Nie daje żadnego znaku życia. Kurde, ona chce nas wpędzić do grobu? Nie wie, że się martwimy? To jakaś masakra. Muszę się dowiedzieć czy wszystko z nią okej. Tak nie może być!
Przez całą lekcję moje myśli zaprzątała Paula. Przyłapałem się na tym, że co chwilę zerkam na drzwi lub na jej ławkę z nadzieją czekając, że w magiczny sposób pojawi się w klasie. Gdybym miał moce Harrego Pottera to bym ją tu ściągnął, albo moc Edwarda... wiedziałbym wtedy co myśli... Chwila! O boże! Zachowuję się jak jakaś panienka marząca o cudzie! Jestem żałosny.
Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek. Jak z procy wystrzeliłem z klasy i pobiegłem szukać kogokolwiek. To mnie przerasta, muszę z kimś pogadać...
- Widzieliście Paule? - zapytałem Martynę i Harrego.
- To ty masz z nią lekcje, nie my – rzucił Harry.
Jak zwykle nic nie traktuje poważnie.
- Nie było jej na lekcji? - zdziwiła się brunetka.
- No właśnie nie. Tak jak przez ostatnie kilka dni – skrzywiłem się.
- Pewnie przyjdzie później. Mi też by się nie chciało siedzieć na angielskim – mruknął loczek.
- Paula nie przegapiłaby żadnej lekcji. Jest skrupulatna... - zaprzeczyła Martyna.
- Ostatnio się zmieniła, strasznie – zauważył Hazza. Wkurza mnie.
- Nie zmieniła się! - warknąłem. - Nie ma jej już od tygodnia. Nie jest to naturalne. Dałaby przynajmniej jakiś sygnał, że jej nie będzie lub coś... Nie kontaktowała się z tobą, co?
- Nie – odezwała się ze smutkiem dziewczyna. - W sumie może nic jej nie jest. Alex jakoś nie wydaje się być zmartwiony...
Mówiąc to, patrzyła gdzieś za mnie. Podążyłem za nią wzrokiem i zobaczyłem Alexa. Nic nie mówiąc ruszyłem do chłopaka, by coś się dowiedzieć. Złapałem go za ramię i odwróciłem go do siebie.
- Gdzie jest Paula? - rzuciłem bez owijania w bawełnę.
- Nie wiem – odpowiedział zaskoczony i chciał się z powrotem odwrócić, ale mu an to nie pozwoliłem.
- Czemu nie chodzi do szkoły? - zadałem kolejne pytanie.
- Skąd mam to wiedzieć? - odpowiedział pytaniem.
- Sądzę, że powinieneś wiedzieć gdzie jest twoja dziewczyna!
- Nie jesteśmy już razem...
- CO?! - wrzasnąłem. - Jak to?
- Zerwaliśmy w poniedziałek. Możesz się cieszyć, teraz jest wolna i możesz ją odzyskać.
- Dlaczego z nią zerwałeś?
Nie powinienem ci tego mówić, ale w sumie... chodziło o ciebie – spojrzałem na niego pytająco. - Ona wciąż cię kocha – myślałem, że moje oczy wyskoczą z orbit.
Nie spodziewałem się tego.
- I zerwałeś z nią w poniedziałek? - coś do mnie dotarło.
- No tak. W czym problem?
- Tego samego dnia powiedziałem jej, że nie będę się do niej odzywać dopóki nie powie co do mnie czuje i kogo wybiera...
- A jaki to wszystko ma związek? - wciąż nic nie kapował...
- To, że straciła nas OBU! I obu, jak twierdzisz, nas kochała! Teraz jest sama... Wiesz co się z nią stało gdy ją... zdradziłem...
- Na pewno nic jej nie jest. Może musi to przemyśleć w samotności...
- Ewidentnie jej nie znasz... Zgaduję, że ona nie chciała byście się rozstali i, że to był twój pomysł... Nie dałeś jej dojść do słowa...
- Po pierwsze to jest to nasza prywatna sprawa, a po drugie wspominała mi, że się do siebie nie odzywacie...
- Nie uwierzyłeś jej... Jesteś idiotą! Jeśli coś sobie zrobi to będzie to twoja wina! Chciałem by była z tobą szczęśliwa, a ty to zepsułeś, kretynie!
- Ja... nie wiedziałem – skrzywił się.
Chyba wreszcie do niego dotarło co zrobił. Wyciągnął telefon i zaczął wystukiwać numer.
- Nie odbiera – mruknąłem, a on spojrzał na mnie pełnym smutku spojrzeniem. - Ma wyłączony telefon. Próbowaliśmy...
- Po lekcjach do niej pójdę...
- Zayn już u niej był i mu nie otworzyła. Nawet się nie odezwała.
- Może jej nie było?
- Była. Na recepcji powiedzieli, że odkąd w poniedziałek wróciła do domu, nie opuszczała go.
- Może mnie wpuści...
- To był Zayn z Louisem, oni są jej przyjaciółmi i jedynymi osobami, które mogłaby wpuścić.
Wywróciłem oczami i udałem się z powrotem do czekających na mnie przyjaciół, tym razem w większym składzie.
- No i? Wie coś? - naskoczyła na mnie Martyna.
- Nie, nie widział się z nią od poniedziałku...
- I nie zdziwiło go, że nie daje żadnego znaku życia? Przecież to jego dziewczyna – oburzył się Zayn.
- Już nie – odpowiedziałem i gdy zobaczyłem pięć zaskoczonych i nierozumiejących twarzy wpatrzonych we mnie, począłem tłumaczyć. - Zerwał z nią.
Teraz to ich miny stały się wybałuszonymi z szoku oczami.
- Dlaczego? - zapytał Louis.
- Bo uważa, że ona mnie kocha – skrzywiłem się. - Jak zwykle to wszystko jest moją winą.
- Nie pleć głupot – odezwał się Niall. - To nie jest twoja wina, misiu.
- Owszem, jest. Gdybym jej nie zdradził to to wszystko nie miałoby miejsca...
- To przez Danielle ją zdradziłeś, zresztą równie dobrze mogliście zerwać z innego powodu i to mogłoby się powtórzyć – przerwał mi Louis.
- Nawet jeśli to mogłem na nią nie naciskać. Nie potrzebnie ją prowokowałem. Gdyby nie to, może Alex nie nic by nie zauważył lub coś...
- Jesteś kretynem! - warknął Zayn. - Ona cię kocha i nic na to nie poradzisz. Poza tym wcześniej czy później by się zorientował, nie jest idiotą.
- Okej, niech wam będzie – mruknąłem poddany.
- Wracając do sprawy, jak możemy sprawdzić czy wszystko z nią okej? - zmienił temat Harry za co jestem mu wdzięczny.
- Kurcze, przecież ona ma jutro urodziny, musimy się jakoś do niej dostać – zirytowała się Martyna, a mnie wpadł do głowy świetny pomysł.
- No i super – uśmiechnąłem się szeroko, a wszyscy spojrzeli na mnie zainteresowani i zaskoczeni. - Słuchajcie, mam pomysł. Skoro jutro są urodziny Pauli, to ty, Martyna, wraz z Julką możecie do niej iść z pretekstem, że chcecie zabrać ją na urodzinową imprezę lub coś.
- Co jeśli im nie otworzy? - wtrącił się Zayn.
- Zarówno Julka jak i ja mamy klucze do jej mieszkania. Same mogą wejść. Sprawdzą czy wszystko z nią okej i dadzą nam znać. Co ty na to? - zapytałem brunetkę.
- Ej, to skoro miałeś klucze, to czemu nam ich nie dałeś jak u niej byliśmy? - zarzucił mi Louis.
- Po pierwsze to o nich zapomniałem, a po drugie... nie chciała was widzieć. Uznałem, że może faktycznie potrzebuje przestrzeni... - tłumaczyłem się.
- A teraz niby możemy ją naruszyć? Jej przestrzeń? - nic nie kapował Harry.
- Martwię się o nią jak cholera i nie wiem, ile jeszcze wytrzymam bez żadnej wiadomości od niej. Myślałem, że może się odezwie lub coś, ale teraz to już przegięcie! - po raz pierwszy powiedziałem to na głos.
- Nareszcie się przyznałeś – uśmiechnął się do mnie Niall.
- Tak... - zmarszczyłem brwi. - To jak, zgadzasz się? Pójdziesz z Julką dowiedzieć się czy wszystko z nią okej, nawet jeśli to oznacza, że macie tam wejść na siłę? - zwróciłem się do Martyny
- Okej – uśmiechnęła się. - Ale dlaczego sam nie możesz do niej iść?
- Nie jestem pewien czy by tego chciała... - zasmuciłem się.
- No to wszystko załatwione – uradował się Niall.
Uśmiechnąłem się do nich i odszedłem do swojej klasy na kolejną lekcję.
Czyli to jednak moja wina. To ja do tego doprowadziłem, znów. Teraz to już się naprawdę martwię. Czemu niszczę jej życie? Nie możemy żyć w zgodzie lub harmonii, czy coś? Widać nie. Może dobrze, że wtedy wyjechała? A może to ja powinienem wyjechać? Chyba to będzie najlepsze wyjście. Po zakończeniu tego roku, zaczynamy trasę i raczej już nie wrócimy do szkoły. To będzie chyba najlepsze co zrobię. Mam nadzieję, że nic się jej nie stało i nie stanie do tego czasu... Nadzieje...
Kolejne lekcje mijały podobnie. Na każdej moje myśli zaprzątała Paula. Co i rusz spoglądałem na drzwi z nadzieją, że jednak przyjdzie. To niesamowicie dziecinne, ale martwię się o nią. Muszę się dowiedzieć, czy to wszystko to prawda. Jeśli mnie kocha to niech do mnie wróci, a jeśli nie... to wyjadę i nie odezwę się do niej więcej. No dobra, może przesadzam, może nie tak samo. Na kilku lekcjach dostałem uwagi, że nie uważam i za drobne kłótnie z nauczycielami i uczniami, nic wielkiego. Każdemu się może zdarzyć. Przykładowo Louis, dostaje bury za wygłupianie się i robienie kawałów, Harry za podrywanie na lekcjach uczennic oraz nauczycielek, Niall za jedzenie na lekcjach, a Zayn za przeglądanie się w lustrze oraz oddawanie referatów na swój temat. Czyli nie jestem taki najgorszy.
WF – kolejna lekcja męczarni. Może uda mi się przekonać trenera by mi dziś odpuścił? Marne szanse.
- Trenerze? - zwróciłem się do pana Tannera.
- Tak, Payne? - zwrócił się do mnie.
- Mam taką małą sprawę... Jestem dziś trochę w kiepskim nastroju, czy mógłbym...
- Nie – przerwał mi. - Wasz manager, Paul, wyraźnie podkreślił, że macie być w dobrej formie na trasę i, że mam was przycisnąć.
- Tylko raz? Paul nie musi się o tym dowiedzieć... - poprosiłem.
- Nie ma mowy. Masz ćwiczyć. Dam ci trochę forów, ale kiedyś to odpracujesz, jasne?
- Jak słońce – skrzywiłem się i udałem się w stronę Nialla.
- Co chciałeś od trenera? - zapytał blondasek.
- Żeby mi dziś trochę odpuścił, ale się nie zgodził... Wiedziałeś, że Paul kazał mu nas przycisnąć?
- To było do przewidzenia... Chce żebyśmy byli w dobrej formie.
- Czyli tylko ja nic nie wiedziałem? - zapytałem zaskoczony. Może moje myśli podążą w innym kierunku niż Paula...
- Nie misiaczku, nam też nic nie mówili, ale uznałem, że to było do przewidzenia. Nie denerwuj się tak...
- Przepraszam... Za dużo tego wszystkiego.
- Wiem, że martwi cię sprawa Pauli, ale jutro już wszystko będzie wiadome. Martyna i Julka do niej pójdą i po sprawie.
- Nie wytrzymam do jutra! Chcę wiedzieć teraz!
- Złotko – złapał moje policzki w dłonie i zmusił do spojrzenia mu w oczy. - Nic jej nie jest. Możesz jutro zawieść dziewczyny pod jej mieszkanie i tam na nie poczekać jeśli ci tak śpieszno, ale na pewno dziś jej nie zobaczysz, więc odpuść.
Westchnąłem głęboko i pokiwałem głową, a chłopak mnie puścił. Wiedziałem, że to nie ma sensu, przynajmniej póki jestem w szkole.
Kiedy wróciliśmy do domu, bez zbędnych ceregieli, udałem się do swojego pokoju. Rzuciłem wszystkie rzeczy w kąt i położyłem się na łóżku z telefonem w ręku. Moim zamiarem było wydzwanianie do Pauli, mimo że wiem, iż nie odbierze, bo ma wyłączony telefon... Ale może go włączyła? Nie wiem, w każdym bądź razie, nie poddam się. Wybrałem jej numer i już miałem nacisnąć zieloną słuchawkę, ale się zawahałem, jednak nie na długo. Wziąłem głęboki oddech i zacząłem wsłuchiwać się w telefon. Jeden sygnał... drugi sygnał... trzeci... czwarty... poczta głosowa. Rozłączam się i ponownie dzwonię. Pierwszy sygnał... drugi... trzeci... czwarty... poczta głosowa. Znów ponawiam próbę i znów nic. Po chyba 10 razie trafia mnie szlak. Z każdym kolejnym razem, mój gniew oraz strach potęgują się. W pewnym momencie, już sam nie wiem za którym razem, moje nerwy puszczają. Wybucha we mnie wielka fala emocji. Zwinnym ruchem podnoszę się z łóżka, wyciągam z szafki klucze do mieszkania Pauli, chowam je razem z telefonem do kieszeni i wychodzę z pokoju. W salonie zastaję całą 4 wydurniających się chłopaków. Gdy mnie dostrzegają od razu zaprzestają swoich czynów i wpatrują się we mnie.
- Gdzie się wybierasz? - pyta zaskoczony Niall, podczas gdy ja zakładam buty.
- A jak myślisz? Nie wytrzymam tego dłużej. Muszę się z nią zobaczyć – kończyłem właśnie wiązać sznurówki i gdy się podniosłem zobaczyłem jak chłopaki torują mi drogę do wyjścia. - Puśćcie mnie – poprosiłem.
- Nigdzie nie pójdziesz – warknął Niall, nie spodziewałem się tego po nim.
- Nie wpuści cię – dodał Zayn.
- Mam klucze – pomachałem im przedmiotem w powietrzu. - Sam się wpuszczę.
Chłopaki wymienili znaczące spojrzenia i po chwili Louis z Zaynem się na mnie rzucili by mi je wyrwać.
- Liam, daj spokój, nas jest 4, a ty jesteś jeden – prosił Niall.
- Ale jestem od was silniejszy – syknąłem nie przerywając walki z chłopakami.
Po chwili leżałem już na ziemi, a na mnie cała czwórka. Nie miałem szans. Zabrali mi klucze i zeszli ze mnie.
- Teraz już nigdzie nie pójdziesz – uśmiechnął się Louis.
- Mogę iść też bez kluczy – mruknąłem wymijając ich.
Wyszedłem z domu i udałem się w stronę mieszkania Pauli, chłopaki rzecz jasna szli za mną. Kiedy dotarłem na miejsce, przywitałem się z recepcjonistką i dowiedziałem się, że Paula nie wychodziła z domu. Wezwałem windę i nie czekając na pozostałych, pojechałem na górę. Stanąłem przed jej drzwiami i zapukałem.
- Paula, wiem, że tam jesteś, otwórz... - cisza. - Paula, my się martwimy... - znów to samo. - Proszę cię, otwórz. Martwię się o ciebie... - wyszeptałem.
- Liam, jej tam nie ma... - Niall poklepał mnie po ramieniu.
- To patrz – rzuciłem do niego, po czym wyciągnąłem z kieszeni telefon i wybrałem jej numer.
Po chwili zza drzwi dało się słyszeć dźwięk telefonu Pauli. Po 2 sygnałach się rozłączyła.
- Widzisz? Jest tam – uśmiechnąłem się do niego i z powrotem zwróciłem się ku drzwiom. - Proszę, Paula, otwórz, albo przynajmniej odbierz telefon. Nie musisz ze mną rozmawiać, możesz napisać lub zadzwonić do kogokolwiek, ale daj jakiś znak życia, inny niż odrzucanie połączeń, proszę – błagałem.
Wciąż nic. Nie zareagowała. Poddany opadłem na podłogę i oparłem głowę o ścianę.
- Nie ruszę się stąd dopóki się nie odezwiesz. Wiesz, że jestem do tego zdolny... Otwórz! Paula! Błagam...
- Nie pozwolimy ci tu zostać – obruszył się Niall.
- W życiu – dodał Louis.
- Chodź do domu, jest już późno – odezwał się Harry.
- Będziecie musieli użyć siły, bo ja nie mam zamiaru stąd iść
- Skoro chcesz – rzucił Zayn i sięgnął po telefon. - Andy już jedzie.
Patrzyłem na niego z niedowierzaniem. Jeśli Andy tu przyjedzie, na pewno będę musiał stąd pójść... Muszę czekać do jutra.



Hejka :D
Mamy 43 i znów w terminie :) Bardzo dziękuję za komentarze, ale wciąż mam nadzieję, że następnym razem będzie już 10 KOMENTARZY. Zdradzę wam, że w następnym rozdziale coś się wydarzy i może nawet coś co się wam bardzo spodoba. Jeśli chcecie wiedzieć co, to czekam na 10 KOMENTARZY. Kolejny rozdział za tydzień, a jeśli chodzi o mojego 2 bloga, to dodam rozdział jakoś w tygodniu, jak znajdę czas :)
Do zobaczenia xx

6 komentarzy:

  1. Świetny :D Uwielbiam tego bloga <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty, zresztą jak zawsze. :)
    Czekam na następny♥

    OdpowiedzUsuń
  3. No koleżanko, żeś dojebała teraz. Nie wiem co mam ci napisać, bo jesteś zajebista tak jak twoje opowiadanie i mówię ci to za każdym razem. : * <3 / Sylwia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurczę super! Czekam na nexta ! <3

    OdpowiedzUsuń
  5. nie mogę się doczekać kiedy będą razem <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesteś super. Opowiadanie najlepsze jakie czytam!

    OdpowiedzUsuń