piątek, 18 maja 2012

Rozdział 13

*Liam*
 Jak tylko drzwi się otworzyły ujrzałem stojącą przy umywalce Paulę, która trzymała coś w ręku, które miała całe zakrwawione… Chwila, chwila… Zakrwawione? Przyjrzałem się lepiej jej prawej dłoni i ujrzałem w niej żyletkę, natomiast z lewej lała się krew, w której była umazana cała umywalka. Podszedłem do niej, czym prędzej i wyrwałem jej żyletkę z ręki. Odsunąłem się od niej i odłożyłem żyletkę na szafkę. Paula zwróciła twarz w moją stronę. W jej oczach nie było widać nic, jakby była nieobecna. Nie wiedziałem, co mam robić. Chciałem ją przytulić, ale nie wiedziałem jak na to zareaguje. Patrzyłem jej prosto w oczy i zacząłem dostrzegać w nich smutek.  W jej oczach pojawiły się łzy. Kiedy zaczęły spływać po jej bladych policzkach – moje serce zaczęło się krajać. Podeszła do mnie i oparła się o mój tors. Zaczęła płakać, więc odruchowo przycisnąłem ją do siebie mocniej. Staliśmy tak chwilę w ciszy. Gdy chciałem odsunąć ją od siebie, bo móc opatrzyć jej rany, objęła mnie, już się uspokajała.
- Spokojnie… Wszystko będzie dobrze… Puść mnie, to opatrzę ci rękę, bo wiem, że cię boli – puściła mnie i jej ręce swobodnie opadły. Chciałem już ją od siebie odsunąć, by pójść po apteczkę, gdy poczułem jak osuwa się na ziemię. Chwyciłem ją w tali i wyprowadziłem z łazienki, po czym posadziłem ją na łóżku.
- Wszystko ok? Paula? – wypytywałem.
- Tak… Już… mi… lepiej… - wyjąkała. Jakoś nie mogłem jej uwierzyć.
- Na pewno? Może się położysz?
- Nic mi nie jest… - zapewniała.
- Dobrze. W takim razie zostań tu, a ja pójdę po apteczkę… - w odpowiedzi kiwnęła głową, a ja wybiegłem szybko z pokoju. Miałem szczęście, że rodzice zawsze trzymali zapasową apteczkę w swojej sypialni, bo tak to zajęłoby mi znalezienie jej sporo czasu.  Po zaledwie 2 minutach byłem już z powrotem. Usiadłem obok Pauli na łóżku i zacząłem opatrywać jej rękę. Na początku wytarłem ją z krwi, z czego Paula nie była za bardzo zadowolona, bo strasznie ją to bolało.
- Przepraszam… Staram się to robić najdelikatniej jak tylko mogę – tłumaczyłem się. – Krew jest trochę zaschnięta, dlatego może trochę boleć.
- Jakoś wytrzymam – jęknęła z grymasem bólu na twarzy. Po oczyszczeniu rany zrobiłem okład i zawinąłem jej rękę bandażem. Nagle mój telefon zaczął dzwonić.
- Gotowe – uśmiechnąłem się dumnie. Spojrzałem na wyświetlacz, dzwoniła Martyna. – Chcesz coś? Nie wiem… Coś do picia, może jakieś tabletki przeciwbólowe? –nie czekając na jej odpowiedź dodałem. – Dobra to ja pójdę w takim razie po jakieś proszki i wodę tak na wszelki wypadek, a ty w tym czasie się przebierz w suche i czyste ubranie i wskakuj pod kołdrę, dobrze?
- OK – odpowiedziała. Wziąłem, więc telefon i wyszedłem z pokoju. Wybrałem numer Martyny i zszedłem na dół by Paula czasami nie usłyszała naszej rozmowy.
- Halo? Liam? – usłyszałem w słuchawce.
- Tak, to ja…– przerwała mi.
- Sorry, ze o tej porze do ciebie wydzwaniam, ale strasznie się martwię.
- Co się stało? – zapytałem jak gdyby nigdy nic.
- Po prostu… Przed chwilą wróciłam do domu i nikogo nie zastałam… I… Strasznie martwię się o Paule… - tym razem to ja jej przerwałem.
- Chwila, chwila… Dopiero wróciłaś do domu?
- Tak. Byłabym wcześniej, gdyby chłopcy mnie nie zatrzymali i…
- I nie widziałaś się z Paulą? – znów jej przerwałem.
- Nie. Inaczej bym do ciebie nie dzwoniła…
- Czyli nie mogłaś się z nią pokłócić – powiedziałem, jakbym do siebie.
- To raczej nie było pytanie, ale nie, nie pokłóciłam się z nią, a dlaczego pytasz? Czy coś się stało?Chodzi o Paule, tak? – wypytywała.
- Nie, nic się nie stało. Znaczy… Paula powiedziała mi, że się pokłóciłyście…
- Tak ci powiedziała? – zapytała z niedowierzaniem.
- Tak…
- Kiedy ci to powiedziała? Widziałeś się z nią po naszej rozmowie?
- Tak. Jest u mnie…
- Ale dlaczego? Po co?
- Przyszła zapłakana i powiedziała, że się pokłóciłyście i zapytała się czy może tu przenocować.
- Nie wierze… To w takim razie co się stało, skoro cię okłamała? Myślisz, że…
- Myślę, że spotkała się z Maćkiem – dokończyłem za nią. Martyna zamarła. Po paru sekundach jednak dała radę coś z siebie wydusić.
- Nic jej nie jest?
- Spokojnie. Nic jej nie jest – kłamałem. – Jest tylko strasznie przybita…
- A wiesz, co tam się pomiędzy nimi stało?
- Na razie, nic nie wiem, ale postaram się czegoś dowiedzieć. Obiecuję ci, że jak tylko dowiem się od niej co się wydarzyło i Paula zaśnie to od razu do ciebie zadzwonię.
- Dobrze. W takim razie czekam na telefon. Dzwoń o każdej porze i tak raczej nie zasnę. Pa.
- Cześć – rozłączyłem się.
Schowałem telefon do kieszeni, wziąłem z szafki szklankę, dzbanek, do którego nalałem wodę i tabletki różnego rodzaju, po czym wróciłem do pokoju. Paula siedziała pod kołdrą. Odłożyłem przyniesione przeze mnie rzeczy na szafkę nocną, usiadłem na rańcie łóżka i zacząłem głaskać Paule po włosach. Trochę się zlękła i wychyliła spod pościeli.
- Chodź – wyszeptała i poklepała miejsce obok siebie. Zrobiłem jak prosiła.
- Pogadamy? – zapytałem.
- No jasne – powiedziała niepewnie. –Kto dzwonił? – zapytała szybko.
- Paul nasz manager. To nic ważnego.. – odpowiedziałem po chwili namysłu.
- Aaa… - zrobiła minę „zrozumienia”.
- Opowiesz mi, co się stało? – zapytałem. Wiedziałem, że wie o co mi chodzi.
- O boże… Liam… - mówiła przerażona.
- Co się stało?
- Twoja koszulka jest cała we krwi… mojej krwi…
- Nic się nie stało. Później się przebiorę…
- Nie, wiesz co? Lepiej idź teraz… Poczekam na ciebie – w jej oczach zapaliły się iskierki. Miała jakiś plan.
- Nie. Wole tu zostać, ale… jeśli ci to przeszkadza to… - mówiąc to zdjąłem koszulkę i rzuciłem ją na podłogę. – Gotowe – uśmiechnąłem się do niej. Patrzyła na mnie chwilę w szoku, po czym odchyliła kołdrę.
- Przykryj się… bo zmarzniesz… - jąkała się.
- Nie, jest OK. – uśmiechnąłem się do niej. – Powiesz mi teraz co się stało?
- Wow! – krzyknęła.- Masz niezłe mięśnie… - powiedziała dotykając palcem mojego brzucha, a następnie ramienia. – Ćwiczysz?
- Paula, czy ty aby nie próbujesz odwrócić mojej uwagi? – zrobiła minę jakby nie wiedziała o co chodzi. – Ahh… - jęknąłem. – Tak, czasami zdarza mi się poćwiczyć, zwłaszcza jak mam kiepski humor lub się nudzę. A teraz powiedz mi CO SIĘ STAŁO U MARTYNY W DOMU!
- Co powoduje u ciebie kiepski humor? Bo widzę po twoich mięśniach, że chyba to się zdarza często… - mówiła jakby nie usłyszała pytania, które i tak podkreśliłem.
- Dobra, dosyć. – nie wytrzymałem. – Odpowiem ci na twoje JEDNO pytanie jeśli ty odpowiesz na moje, OK? – w odpowiedzi tylko kiwnęła głową. – Zazwyczaj trenuję dla zabicia czasu, ale czasami zdarza się, że na przykład pokłócę się z którymś z chłopaków, lub Danielle, albo po prostu jestem zestresowany jakimś koncertem lub coś w tym stylu…
- Ahaa… - westchnęła ze zrozumieniem.
- Teraz powiedz mi co się tam stało? Mam na myśli do Martyny…
- No OK. Jak już ci mówiłam – zrobiła obojętną minę. – Wróciłam do domu, pokłóciłam się z Martyną, wkurzyłam się na nią i przyszłam do ciebie… Resztę znasz… - mówiąc to wpatrywała się w kołdrę i nerwowo się nią bawiła.
- Yhym… - wymruczałem, a ona zainteresowana spojrzała na mnie. – I to wywołało u ciebie takie emocje? Znaczy… Wiem, że się przyjaźnicie, ale czy aby zwykła kłótnia jest powodem do robienia sobie krzywdy?
- Yyy… - chyba ją zatkało. Po paru sekundach odzyskała jednak mowę. – Choć tego po mnie nie widać jestem bardzo wrażliwa, a z resztą nie wiesz o co się pokłóciłyśmy… - znów spuściła głowę.
- A wiesz o tym, że jak tylko wróciłem do domu, to rozmawiałem z Martyną? – spojrzała na mnie z przerażoną miną. – Mówiła, ze będzie się zbierać i niedługo wróci do domu, ale znając chłopaków wiedziałem, że to zajmie jej sporo czasu, a dziwnym trafem ty przyszłaś zaledwie 30 minut po naszej rozmowie…
- To Martyna była u chłopaków? Zamiast być ze mną na zakupach? Oszukała mnie…
- Czyli jednak nie widziałaś się z Martyną – i tu ją mam. Poddała się.
- Zgoda. Nie pokłóciłam się z Martyną… Możemy skończyć już ten temat? – spojrzała na mnie– Może lepiej wrócę do domu…
Chciała już wstać, gdy ją zatrzymałem.
- Nie! Zostań… Przepraszam, że bawię się w detektywa, ale… Wiem, że Maciek przyjechał do Anglii. Wiedziałem od samego początku…
- To dlaczego dopuściłeś do naszego spotkania? – miała łzy w oczach.
- Przepraszam… miało go nie być w domu… powinienem był wejść z tobą do domu i się upewnić, czy go nie ma…
- Mogłeś mi powiedzieć… Nie doszłoby do tego… - ugryzła się w język. Coś ukrywała, ale co? Patrzyłem na nią wyczekująco, lecz schowała po samą szyję pod kołdrę. Czyżby… Wolałem o tym nie myśleć, ale… To przerażenie w jej oczach. Ona się czegoś bała… Tylko czego? Przecież jest tu ze mną bezpieczna, chyba, że… chodzi o…
- Przepraszam – powiedziałem i ściągnąłem z niej kołdrę. Gdy tylko to zrobiłem zwinęła się w kłębek. Chwyciłem ją delikatnie za rękę i ujrzałem przeróżne ślady na jej rękach, jak i nogach. Gdzieniegdzie były to ślady po zadrapaniach, a gdzieniegdzie jakby siniaki. Paula ma strasznie delikatną skórę, dlatego po każdym dotyku zostaje ślad, ale po chwili znika, jednak nie tym razem…Nagle przypomniałem sobie jak wyglądała, gdy do mnie przyszła… Była ubrana w ciuchy które miała na sobie podczas zakupów. Były całe przemoczone po naszej „kąpieli” w fontannie, ale… na pewno nie wyglądały tak jak w tamtym momencie. Paula miała na sobie moją kurtkę (która jako jedyna z całego jej stroju, była jakby nieruszona), jasnoniebieską, jakby rozciągniętą bokserkę (w centrum handlowym, taka nie była) krótką, dżinsową spódniczkę, podarte rajstopy (wcześniej były w całości) i balerinki, ale już nie na obcasiku, choć to były te same. To mnie zszokowało…
- Paula… Co on ci zrobił?! – nie mogłem uwierzyć w to co widzę. – Co tam się stało?!
Sięgnęła po kołdrę, którą się nakryła i unikała mojego spojrzenia.
- Nic… - wyjąkała.
- Jak to nic? Przecież widzę w jakim jesteś stanie… Nie bez powodu zrobiłaś sobie krzywdę…
- Liam… Proszę, nie każ mi do tego wracać – przerwała mi.
- Paula… - westchnąłem już nieco opanowany. – Proszę powiedz mi co się tam stało. To ci pomoże…
- Ale ja nie dam rady… - przytuliłem ją.
- Na pewno dasz… - uśmiechnąłem się do niej przyjacielsko.
- No więc jak wróciłam do domu, to poszłam do swojego pokoju i zaczęłam rozpakowywać. Nagle drzwi się zamknęły i po chwili ktoś mnie złapał w tali… - zadrżała.
- Spokojnie… Nie musisz się śpieszyć… Mamy całą noc, a wiem, że to dla ciebie trudne… - kiwnęła potakująco głową i kontynuowała.
- To był Maciek… Przestraszyłam się. Zaczęłam się mu wyrywać, ale on był uparty… Trzymał mnie mocno… Chciał żebym go wysłuchała… Nie miałam wyboru. Musiałam go wysłuchać…
- Co ci powiedział? – zapytałem zaciekawiony.
- Zaczął się tłumaczyć, że nie chciał mnie zdradzić, że był pijany… Powiedział, że mnie kocha i, że chciałby żebym do niego wróciła…
- I co ty na to? Wybaczyłaś mu?
- Tak…
- Naprawdę? – nie wiem dlaczego, ale zmartwiła mnie ta wiadomość. –Dlaczego? On cię okłamał… Nie możesz do niego wrócić…
- Nie mam takiego zamiaru – przerwała mi, a ja spojrzałem na nią zdziwiony. Miała łzy w oczach. – Jak mu powiedziałam, że mu wybaczam to… Pomyślałam, że do niego wrócę i… i mnie pocałował… Zaczął się do mnie dobierać, a ja nie mogłam mu się wyrwać… - teraz już płakała. Objąłem ją ramieniem, a ona się we mnie wtuliła. – Kiedy mu się wyrwałam, powiedziałam mu, że… Że nigdy do niego nie wrócę, że mu wybaczam to, że mnie zranił, ale jego przeprosiny nic nie zdziałają na to, że jest zwyczajną świnią, na co on… uderzył mnie… - wtuliła się we mnie mocniej i zakryła twarz dłońmi.
Spojrzałem na nią zdziwiony. Nie mogłem w to uwierzyć. Delikatnie odsunąłem ją od siebie, chwyciłem ją za podbródek i przyjrzałem się jej. Faktycznie miała ślad na lewym policzku… wcześniej tego nie zauważyłem, bo cały czas płakała i zazwyczaj widziałem jej prawy profil… Jak on śmiał.
- Nie wierze… Jak on śmiał podnieść na ciebie rękę? – korciło mnie. Miałem ochotę pójść do niego i mu przywalić, ale Paula mnie zatrzymała.
- Liam uspokój się… Nic na to nie poradzisz. Co się stało to się nie odstanie… A poza tym przeprosił mnie…
- Przeprosił? I tyle? Zaraz tam pójdę i mu przywalę… - spojrzała na mnie błagalnie i jakoś tak… zrobiło mi się głupio. Powinienem wysłuchać Pauli, zostać tu z nią i ją wspierać, a nie jeszcze bardziej denerwować. – Przepraszam… Ale obiecuję, że jak tylko go spotkam to dam mu popalić.
- Dziękuję – ulżyło jej.
- Powiedz co się działo dalej… - objąłem ją ramieniem.
- Więc zaczął mnie przepraszać i chciał mnie dotknąć, ale się mu nie dałam. Powiedziałam, że nie chcę go znać i tego nigdy mu nie wybaczę, po czym zbiegłam na dół i chciałam wyjść. Założyłam twoją kurtkę, a on cały czas biegł za mną, a nie chciałam by tu przyszedł więc rzuciłam w jego stronę czymś szklanym i uciekłam tutaj... – zaczęła chlipieć.
- Ciii… Już dobrze. Ze mną jesteś bezpieczna – ująłem jej twarz w swoje dłonie i podniosłem ją do góry tak by nasze spojrzenia się spotkały. – Obiecuję ci, że nigdy więcej go nie spotkasz… Zawsze będę przy tobie. On już ci nie zrobi krzywdy.
- Dziękuję ci – wyszeptała. – Ale kiedy tylko pomyśle o tym co się stało… - i znów zaczęła płakać.
- Przestań już o tym myśleć i jeśli chcesz to śmiało płacz.
Przytuliła się do mnie, a ja wtuliłem ją do siebie. Pocierałem ją po ramieniu i czekałem aż się wypłacze. W głębi serca obmyślałem plan jak zemścić się na tym cholernym dupku. Niech ja go tylko spotkam, a popamięta mnie do końca życia…
Po pół godzinie zorientowałem się, że Paula już nie płacze. Zasnęła.
Wzięłam telefon , przykryłem ją kołdrą i powoli zacząłem wstawać z łóżka tak by jej nie obudzić. Wyszedłem z pokoju i wybrałem numer do Martyny.
- Halo?
- No hej, to ja – odpowiedziałem.
- Hej. No i co z nią? Dowiedziałeś się czegoś? Nic jej nie jest? Bo znalazłam szkło… i nie wiem co o tym myśleć… - nie dawała mi dojść do słowa, ale w końcu mi się udało.
- Uspokój się! Nic jej nie jest – kłamałem, nie chciałem by się zamartwiała, a Pauli nic nie jest, no poza paroma siniakami no i po cięciu.
- A wiesz co się stało?
- Po prostu spotkała Maćka u ciebie w domu, pogadali trochę, on ją zaczął przepraszać i w ogóle, a Paula nie mogła wytrzymać jego nachalności i uciekła. A jeśli chodzi o szkło, to powiedziała, ze wybiegając z domu zahaczyła o coś torbą i to coś spadło. Pewnie to właśnie było to.
- I wszystko z nią okej tak? – upewniała się.
- Tak. Tylko…
- Tylko co?
- Tylko nie wiem czy Paula będzie w stanie mieszkać z Maćkiem pod jednym dachem…
- Coś proponujesz?
- No nie wiem, może niech na razie zostanie tu u mnie, a później się pomyśli… Spakujesz ją?
- Spoko, tylko to trochę zajmie… Daj mi ze 2 dni to może mi się uda – oboje zaczęliśmy się śmiać. – A tak serio to postaram się ją do jutra spakować choć to będzie nie lada wyzwanie.
- OK.
- A Liam… Mnie może jutro nie być więc jak coś to zostawię jej rzeczy w salonie. Natomiast jeśli chodzi o Maćka, to ja sobie z nim pogadam i mam nadzieję, że długo to on tu nie zostanie.
- Dobrze, tylko nie narób sobie kłopotów, w końcu to twój kuzyn…
- A Paula to moja przyjaciółka. Ona jest dla mnie jak siostra! – przerwała mi.
- Widzę, że nic na to nie poradzę. To jutro po południu, a raczej dziś, się odezwę.
- Ok. Zaopiekuj się nią.
- Jak zawsze. To do usłyszenia.
- Pa – rozłączyła się.
Miałem już iść do swojego pokoju, ale przypomniałem sobie, że zostawiłem u Pauli w pokoju swoją koszulkę. Wróciłem więc do jej pokoju i podszedłem do łóżka. Sięgnąłem po koszulkę i, gdy miałem już wychodzić, coś podkusiło mnie by sprawdzić, czy Paula na pewno śpi. Usiadłem obok niej na łóżku. Prześlicznie wygląda jak śpi. Nagle zaczęła się kręcić i coś przeżywać.
- Nie… nie… zostaw mnie… ja nie chcę – wołała. – NIEEE!!! – krzyknęła i obudziła się z płaczem. Przysunąłem się do niej i zacząłem głaskać ją po głowie i przytulać.
- Ciii… To tylko zły sen. Już jesteś bezpieczna. Śpij – w odpowiedzi kiwnęła tylko głową. Wtuliła się we mnie i ponownie zasnęła. Uznałem, że może być jej nie wygodnie spać w takiej pozycji więc przykryłem ją kołdrą i powoli zacząłem wstawać z łóżka tak by jej nie obudzić.
Kiedy stałem już przy drzwiach Paula odwróciła się do mnie przodem.
- Mógłbyś ze mną zostać? – wyszeptała.
- Oczywiście – uśmiechnąłem się do niej i położyłem się obok niej na łóżku. Położyła głowę na moim torsie, a ja objąłem ją ramieniem. Po chwili oboje odpłynęliśmy w objęcia Morfeusza.








__________________________________________________________________________________ 
Hejka. Co tam? Co porabiacie? <tak zaczynam każdą rozmowę>
Bo ja pisze kolejny rozdział haha :D
A tak serio, to niezbyt podoba mi się ten rozdział, ale no cóż. Lepszego nie dałam rady napisać :/
A no właśnie. Strasznie, ale to strasznie PRZEPRASZAM, że tak długo nic nie dodawałam, ale tak jak już pisałam w poprzednim postem popsułam komputer <pierwszy raz się przyznaję do tego czynu>, a tak naprawdę to on sam spadł haha :D
Kolejny rozdział nie wiem, kiedy dodam mam nadzieję, ze nie długo, bo… pojawi się niespodziewany gość.
Podczas czytania, nie zwracajcie uwagę na błędy, bo jak tworzyłam ten rozdział było już ciemno i nie za dobrze widziałam klawisze.
PS. Proszę KOMENTUJCIE rozdziały, bo nie wiem czy mam dalej pisać. Zniosę każdą krytykę!!
Pozdrawiam <3 :*

6 komentarzy:

  1. hahah hej. co porabiasz? hahah tak tak jasnee.
    zajebsity rozdział
    hahahahahh. czekam na moment.... wiesz ktory i ten boski tekst
    dodwaaaj szybkooo ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Paula dawaj kolejny ;D - Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  3. haha :D zajebisty rozdział !!
    dawaj szybko nowy :D
    a i ciekawe jaki to bedzie gość..hmm hahaha :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Krytyka? Proszę bardzo: Jak można kazać takk długo czekać komuś na następny rozdział?! Nie no masakra.. Co ty sobie dziewczyno wyobrażasz?! Nie wolno takk ludzi w niepewności trzymać! Powinnam się obrazić, ale niestety twój talent mi na to nie pozwala :)
    Rozdział - fantastyczny ;**
    Czekam na następny, mam nadzieję, że będzie szybciej <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Krytyka no więc dlaczego piszesz tak wspaniale..?
    Genialny.!!
    Zapraszam również do siebie na 2 rozdział.!!

    OdpowiedzUsuń