niedziela, 3 listopada 2013

Rozdział 52


Liam

Paula nacisnęła na klamkę, ale drzwi były zamknięte.
- Zamknięte – warknęła sama do siebie i zaczęła w nie walić. - Louis! Otwórz!
Nie wiem czemu myślała, że to on, ale tak po dłuższym zastanowieniu, miało to sens. On jest do tego zdolny.
- Wypuścimy was stamtąd jak się już pogodzicie – usłyszeliśmy zza drzwi jego głos. - Skąd wiedziałaś, że to ja?
- To było logiczne – jęknęła. - Otwórz te drzwi.
- Nie! - odpowiedział, a ja postanowiłem wkroczyć.
- Stary, nie wygłupiaj się i je otwórz!
- Chyba już powiedziałem, że nie – rzucił rozbawiony.
- A niby dlaczego nie? - zapytała Paula.
- Bo musicie pogadać, a po dobroci nie chcieliście tego zrobić – zapewne wywrócił oczami.
To dziwne, że znam go aż tak dobrze... Chociaż nie za bardzo. Mieszkamy razem od jakiegoś czasu, więc to chyba samo wyszło.
- Nie mam zamiaru się do niego odezwać – od razu zaprzeczyła.
- Tym bardziej ja się nie odezwę do niej – zaplotłem ramiona na piersi.
- Jeszcze przed chwilą się do siebie odzywaliście – zauważył Tommo.
- Nie będę rozmawiać z nadętymi gwiazdorzynami – oburzyła się brunetka.
- A ja nie mam zamiaru powiedzieć choć słowa do zakłamanej egoistki.
- Nie jestem egoistką – warknęła na mnie.
- A ja gwiazdorzyną – fuknąłem.
- Otwórz te drzwi – zawołaliśmy w tym samym czasie.
- Widzicie? Właśnie się do siebie odezwaliście. I na dodatek mówicie równocześnie – zagruchał za drzwiami.
Na pewno świetnie się bawi.
- Wcale nie – znów powiedzieliśmy to w tym samym czasie.
- Jakie to słodkie – przeciągał. - Jesteście na dobrej drodze to pojednania.
- Świetnie się bawisz, prawda? - westchnąłem.
- Jak najbardziej – zaśmiał się. - Wiecie co? Zostawię was tu samych...
- Nie – zawołaliśmy razem.
- I znowu to samo – zaśmiał się. - To tak urocze. Ale okej, zasługujecie na trochę prywatność. Możecie tam siedzieć ile chcecie, a nami się nie przejmujcie.
- Zamierzasz nas w ogóle stąd wypuścić? – jęknąłem.
- Nie jest tyranem – westchnęła Paula. - Będzie nas tu trzymał tak długo, aż pogadamy.
- Masz rację.
- Tylko dlaczego ci tak zależy? - zapytałem. - Reszta o tym wie?
- Martyna i Harry, a reszta pewnie już też. Zresztą to nie istotne. Po prostu pogadajcie, wyjaśnijcie wszystko sobie, pogódźcie się i tak dalej. Wtedy was stąd wypuszczę. A teraz pa.
Po chwili usłyszeliśmy stukot kroków. Faktycznie nas zostawił.
- Jeśli to twój kolejny cudowny plan bym do ciebie wróciła, to na nic nie licz i mnie stąd wypuść! - Paula wydarła się na mnie.
- Skąd pomysł, że ja to wymyśliłem? Ja też nie chcę tu być – nie zostawię tak tego.
- Kiedy to w końcu do ciebie dotrze? Nie wrócę do ciebie!
- Skoro już przy tym jesteśmy, to oświeć mnie, dlaczego nie? - zapytałem spokojnie.
Od dawna nurtuje mnie to pytanie i jeszcze nigdy nie dostałem na nie konkretnej odpowiedzi.
- Ponieważ nigdy ci nie wybaczę...
- Wydawało mi się, że już to do ciebie dotarło. Nie zrobiłem tego celowo! Nie chciałem cię zdradzić! Danielle mnie czymś nafaszerowała! W ogóle tamtego nie pamiętam!
- Tu nie chodzi o to! - zamurowało mnie.
- Więc wyjaśnij mi o co? - domagałem się odpowiedzi. - Co znów źle zrobiłem?
- Wszystko! To przez ciebie taka jestem! To twoja wina!
- Jasne, tak sobie wmawiaj. Sama się stoczyłaś – zacząłem się bronić.
Z tym akurat nie mam nic wspólnego.
- Chciałam jedynie by ktoś ze mną pogadał, jak przyjaciel, ale nie. Wszyscy jedynie namawiali mnie bym do ciebie wróciła.
- Więc to wszystko przez to, że nie miałaś z kim pogadać?!
- Oczywiście, że nie! Zacząłeś mi mieszać w głowie. Jedyną odskocznią były używki, wtedy miałam kontrolę, robiłam się odporniejsza na twoje wpływy... Wszyscy widzieli co się dzieje, ale nikt nie zareagował. Żadnemu z was na mnie tak naprawdę nie zależy. Myśleliście, że jak wyślecie mnie do psychologa, to wszystko się polepszy, gówno prawda!
- Wiedziałaś jak to się wszystko może skończyć, a i tak to ciągnęłaś. Może trafienie do szpitala też było specjalnie? Jesteś żałosna. Powinnaś była martwić się o swoje zdrowie!
- To, że trafiłam do szpitala to był zwykły wypadek. Nie planowałam tego. Gdy myślałam, że już wszystko będzie okej, znów to zniszczyłeś! Zabrałeś mi wszystko przyjaciół, chłopaka... A to wszystko dla własnej radości.
- To nie prawda! Zaprzeczałaś swoim uczuciom i to sprowadziło cię tu gdzie teraz jesteś!
- Jesteś zwykłym egoistą! Myślałeś tylko o sobie. Nie interesowało cię co czuję ja lub jak mnie tym ranisz! Chciałeś mnie jedynie zdobyć, jak jakieś trofeum! Uczucia się nie liczyły! Przez to wszystko... przez ciebie zaczęłam...
- Się puszczać? Tego słowa szukasz? Liżesz się ze mną, z Alexem i pewnie z całą szkołą! Twoja przeszłość podrzuca tylko to określenie! Już wtedy byłaś zepsuta. To nie moja wina, że jesteś dziwką!! - wrzasnąłem i gdy tylko te słowa wyszły z moich ust, poczułem mocne pieczenie na twarzy.
Spoliczkowała mnie! Spojrzałem na nią z niedowierzaniem i zobaczyłem, że siedzi skulona na łóżku z twarzą w dłoniach. Przyjrzałem się jej i okazało się, że się trzęsie, płacze. Przez moją głowę zaczęły przepływać przeróżne emocje. Jednak najbardziej czułem złość zarówno na Paule jak i na siebie. Poniosło mnie... Nie wiedziałem co mam zrobić. Wziąłem kilka głębokich oddechów i niepewnie podszedłem do Pauli. Usiadłem obok niej na łóżku i pogłaskałem ją po ramieniu.
- Przepraszam... naprawdę przepraszam. Nie chciałem tego mówić, sprowokowałaś mnie, a moje zapory puściły i... powiedziałem to czego nie chciałem. Przepraszam – westchnąłem. - Zasłużyłem sobie na ten policzek, a nawet na więcej.
W odpowiedzi dostałem tylko głośniejszy szloch.
- Paula, przepraszam. Naprawdę mi przykro... - spróbowałem jeszcze raz i objąłem ją ramieniem.
- Nie... masz rację. Jestem... dziwką – zacięła się przy ostatnim słowie i znów zaniosła się płaczem.
- Nie jesteś! Pogubiłaś się i ja to rozumiem.
- Kogo próbujesz oszukać? Sam to przed chwilą powiedziałeś – spojrzała na mnie i od razu spuściła głowę. - Wszyscy tak myślą i mają rację, zeszmaciłam się...
- Nie mów tak! To wszystko moja wina. Prowokowałem cię i nie docierało do mnie, że może ty tego nie chcesz... Próbowałaś mi to pokazać na różne sposoby, ale nie pozwoliłem temu do mnie dotrzeć. Przepraszam – przyciągnąłem ją do siebie i tym razem mi na to pozwoliła.
Wtuliła się we mnie i wypłakiwała się w moje ramię. Stwierdziłem, że powinienem jej na to pozwolić, ponieważ jest to jej pierwsza tak wrażliwa emocja od dawna...

Harry

- Jak myślicie, długo to jeszcze potrwa? - zapytała zniecierpliwiona Martyna. - Chyba się nie zabili nie?
- Na pewno nie, skarbie – przytuliłem ją. - Liam nie jest damskim bokserem ani mordercą, nic jej nie zrobi.
- Ale mówimy o Pauli, ona jest do wszystkiego zdolna – zauważył Niall.
- Nie róbcie z niej potwora – stanął w jej obronie Zayn. - Nic im nie będzie, obojgu, ewentualnie się pogodzą.
Kiedy tak o tym myślałem, coś przykuło moją uwagę. Przez cały czas było słychać z góry jakieś odgłosy, a teraz cisza... niepokojąca cisza.
- Słyszycie to? - zapytałem, a wszyscy zaczęli nasłuchiwać.
- Ja nic nie słyszę – stwierdził Louis.
- No właśnie – odezwałem się. - Cisza. Nie słychać żadnych krzyków.
- W tym pokoju nie było żadnych nożyczek i tym podobnych, tak? - upewniał się Niall.
- Coś jest nie tak. Nie słychać krzyków czy miłosnych pojękiwań... Trzeba sprawdzić co się tam dzieje – od razu po wypowiedzianych słowach Zayn wstał z kanapy.
- Może lepiej ja tam pójdę – zgłosiłem się. - Bez obrazy, ale Liam nie za bardzo jest zadowolony z twojej obecności w pobliżu Pauli.
Mulat pokręci oczami i z powrotem opadł na kanapę, a ja udałem się do schodów po drodze zgarniając klucze do pokoju. Kiedy dostałem się na górę, również nic nie usłyszałem. Nie powiem, ale zacząłem się lekko martwić. Co jeśli faktycznie się pozabijali? Podszedłem do drzwi i jak najciszej się dało, otworzyłem drzwi. Rozejrzałem się po pomieszczeniu i mój wzrok padł łóżko, na którym siedział Liam z Paulą na kolanach. Od razu domyśliłem się co jest grane i opuściłem pokój, nie zamykając drzwi na klucz. Szybko zszedłem na dół i wpadłem do salonu.
- Nie uwierzycie co się tam dzieje... - uśmiechnąłem się.
- Siedzą po dwóch stronach pokoju i liczą na zbawienie? - zaśmiał się Louis.
- Wręcz przeciwnie. Siedzą bardzo, bardzo blisko siebie, a mianowicie Paula siedzi na jego kolanach – znów się wyszczerzyłem.
- I dusi go własnymi rękami – podrzucił Niall.
- Co ty tak w kółko gadasz o morderstwie? Ona go nie zamorduje... Nawet ona nie jest do tego zdolna – pokręcił głową Zayn. - Co żeś narobił?
- Ja? Nic – gwałtownie zaprzeczył.
To jasne, że coś ukrywa, ale teraz to nie istotne.
- Wracając do naszych więźniów. Oni się chyba obściskują...
- Że co? - szybko zareagował Lou. - Przecież dziś są moje urodziny. Działa kodeks, a to wbrew regułom.
- Nie sam zaproponowałeś ten cały plan? To było logiczne, że mogą tak skończyć.
- Nie mają mojej zgody. Mimo że nie mam nic przeciwko, to powinni przestrzegać reguł! - wykłócał się.
- To napisz liścik i wsunie się go pod drzwiami. Jak na razie się tylko całują, tak? - wtrącił się Zayn.
- Chyba tak... - mruknąłem.
- No to żaden problem. Pisz ten liścik – zarządził Zayn, a Tommo wykonał jego polecenie.

Liam

Paula zaczęła się uspokajać, co wziąłem za dobry znak. Udało mi się wzbudzić w niej jakieś emocje, co jest ogromnym postępem. Oby teraz wszystko się zmieniło na lepsze.
- Już lepiej? - zapytałem odsuwając ją lekko od siebie, tak by nie spadła z moich kolan, na których siedziała.
- Lepiej – wyszeptała.
Pewnie chciała sprawdzić czy jej głos nie drży i o dziwo nie.
- Jeszcze raz przepraszam, za wszystko co ci zrobiłem. Powinienem był cię wysłuchać...
- Ja też przepraszam. Mogłam dać szansę byś wyjaśnił mi co zaszło tamtej nocy... Gdyby nie to, może nic by nie miało miejsca.
- Nie. Gdybym się dowiedział, że mnie zdradziłaś, a przez chwilę tak myślałem, to pewnie też bym tak zareagował... To naturalna reakcja.
- Zdecydowanie mogłam to inaczej rozegrać. Mogłam z tobą pogadać po powrocie z Polski.
- Nie dałem ci dojść do słowa. Po prostu się na ciebie rzuciłem – westchnąłem. - To nie ma sensu. Uznajmy, że wina leży pośrodku.
- Okej, niech będzie.
Między nami zapanowała cisza. Była ona niezwykle krępująca, więc postanowiłem ją przerwać.
- Co teraz będzie... z nami? - Paula posłała mi dziwne spojrzenie, którego nie byłem w stanie odczytać.
- Co masz przez to na myśli? - odpowiedziała pytaniem.
- Dobrze wiesz co. Musimy o tym pogadać, to nas nie ominie. Co nas łączy?
Nim zdążyła odpowiedzieć, ktoś zapukał do drzwi i gdy spojrzeliśmy w ich kierunku nasze oczy padły na białą kartkę leżącą na podłodze Paula niczym poparzona wstała z moich kolan i podniosła kartkę. Myślę, że ucieszyła się, że coś, a raczej ktoś, nam przerwał i nie dał jej odpowiedzieć. Usiadła obok mnie na łóżku i podała mi kartkę.
- Wrócimy do tego – westchnąłem spoglądając jej w oczy i rozwinąłem kartkę, na której znajdowało się pismo Louisa. - Niniejszym ogłaszam, że jako iż dziś są moje urodziny, teoretycznie, wyrażam pisemną zgodę na seks na zgodę. Z poważaniem Louis – przeczytałem na głos i spojrzałem zdziwiony na Paule.
Oboje jak na zawołanie wybuchliśmy śmiechem i zaczęliśmy przyglądać się kartce.
- Tak, zdecydowanie Louis był do tego zdolny – stwierdziła brunetka.
- Czy oni myślą, że my... - nie wiedziałem jak to określić.
- Myślą, że rżniemy się jak króliki i to, że zamknęli nas w jednym pomieszczeniu spowoduje nie wiadomo co – podsumowała dziewczyna.
- Taa, chyba masz rację, choć ja bym tak tego nie powiedział.
- Wiesz, trzeba by ich oświecić, że to nie prawda. Pewnie drzwi są otwarte – gdy to powiedziała, podeszła do nich i gdy już miała nacisnąć na klamkę, złapałem ją za nadgarstek.
- Zastanów się nad moim pytaniem. Będę czekał na odpowiedź do nowego roku. Potem... - pokręciłem głową.
- Dobrze – pokiwała głową i znów chciała otworzyć drzwi, jednak ja jeszcze nie skończyłem.
- Wiesz na jaką odpowiedź liczę... - spojrzałem jej w oczy, a ona pokiwała głową również zatopiona w moim spojrzeniu.
Przysunąłem się do niej i musnąłem wargami jej czoło. Sięgnąłem po klamkę i otworzyłem drzwi. Przepuściłem ją przodem w drzwiach i razem zeszliśmy na dół i całkowitej leczy tym razem wygodnej ciszy.
- I jak tam gołąbeczki? - zagruchał Louis. - Już po bzykanku?
- Pewnie ich spłoszyłeś tą wiadomością – zaśmiał się Hazza.
- Co to w ogóle miało być? - zapytała Paula. - Za kogo wy nas macie?
- Nie wierzę, że serio myśleliście, że tak to się skończy – pokręciłem głową. - Jesteście kretynami, czy jak?
- Pogodziliście się? - zapytała Martyna z nadzieją.
- Pogadaliśmy trochę i wszystko sobie wyjaśniliśmy – odpowiedziała jej Paula.
- I co teraz jest między wami? - zapytała Julka.
- Powiedzmy, że jesteśmy na pokojowej drodze – wyprzedziłem brunetkę z odpowiedzią.
- Dobry początek – podsumował Niall.
- Ale spodziewaliśmy się czegoś więcej – dorzucił Louis.
- Musimy poczekać na to co przyniesie nam przyszłość – mówiąc to skierowałem swój wzrok na Paule i posłałem jej uśmiech pełen nadziei.
- Okej, to co teraz robimy? - wtrąciła Martyna.
- Idziemy do klubu świętować urodziny Louisa – odpowiedziała Paula, na co wszyscy jej przytaknęliśmy i udaliśmy się do wyjścia.
Mam nadzieję, że Paula nie karze mi długo czekać na odpowiedź oraz, że pozwoli mi ze sobą zatańczyć.

Hejka :D
Na reszcie skończyłam. Bardzo się starałam by napisać ten rozdział i dodać go w tym tygodniu i mi się udało. Jak widzicie wszystko powoli się prostuje między Piamem. Jak myślicie, co się dalej stanie? Pogodzą się, czy nie?
Dziękuję za cierpliwość i wejścia. Czekam na KOMENTARZE i cóż... do zobaczenia przy następnym rozdziale.
Całuski xx

PS. Co sądzicie o Story of My Life? Bo ja uważam, że ta piosenka jest BOSKA tak jak i teledysk. A także, że to niezły wyciskacz łez.