Martyna
- Ślicznie wyglądasz – mruknął mi do ucha Harry.
Jestem ubrana w dżinsowe rurki, czarne szpilki, białą bokserkę oraz dżinsową kurtkę z podwiniętymi rękawami. Niby nic, ale wygląda gustownie i odpowiednio na każdą formę rozrywki.
- Dziękuję – odwracam się do niego przodem i całuję w usta.
- Nie lubię kiedy masz na ustach błyszczyk – krzywi się.
- To mnie nie całuj – próbuję się odsunąć, ale chłopak z powrotem mnie do siebie przyciąga.
- Jakoś to wytrzymam – mruczy i znów złącza nasze usta w namiętnym pocałunku.
Swoimi rękoma jeździ po moim ciele, a ja po niego. Słyszę jak drzwi się otwierają, ale za bardzo na to nie reaguję. Mam prawo całować się ze swoim chłopakiem w naszym pokoju.
- Możecie przestać? - dociera do nas głos Louisa, więc niechętnie się od siebie odsuwamy.
- Co się stało? - zapytał Harry, a ja zaczęłam poprawiać swoje ciuchy i włosy.
- Wy się tu miziacie, a Liam wariuje – odezwał się Zayn. - Możesz już wziąć Julkę i pójść do Pauli? Nie wiemy jak długo Niall to jeszcze wytrzyma...
- No przecież zaraz będziemy szły. Julka się jeszcze szykuje.
- Julka już jest gotowa i czeka na ciebie na dole, a ty się migdalisz z Harrym! - rzucił Louis.
- Ej no, bez takich. Martyna też się szykowała – stanął w mojej obronie Harry. - To ja odwróciłem jej uwagę od misji.
- To przestań to robić. Martyna, masz zejść na dół, teraz! - warknął Louis.
Z Liamem musi być serio źle skoro jest w tak kiepskim humorze oraz jest tak poważny. W sumie zastanawiam się czemu sam do niej nie pójdzie. Dziś są Pauli urodziny, powinien tam iść z pretekstem, że chce jej złożyć życzenia i sprawdzić czy wszystko z nią okej. Oczywiście nie mam nic przeciwko pójściu tam, ale wydaje mi się to trochę... dziecinne, bo co? Ja i Julka mamy wejść do jej mieszkania i namówić ją na wyjście do klubu by świętować jej urodziny lub ściągnąć ją tutaj. Uważam, że Liam trochę panikuje. Na pewno nic jej nie jest. Prawda, nie ma z nią od tygodnia żadnego kontaktu, ale to nie oznacza, że jest z nią coś nie tak. Chociaż po niej można się spodziewać wszystkiego...
- Okej, chodźmy – westchnęłam zrezygnowana i całą czwórką udaliśmy się na dół.
Liam faktycznie był w kiepskim stanie. Chodził od ściany do ściany nerwowo bawiąc się palcami. Na kanapie siedziała Julka z Niallem, który próbował jakoś uspokoić przyjaciela, ale widać na nic nie reagował. Kiedy zeszliśmy na dół, brunet zwrócił na mnie uwagę.
- No nareszcie, ile można czekać? - zaczął się żalić.
- Spokojnie, już idziemy, nie denerwuj się tak...
- Jak mam się nie denerwować? Nie ma z nią kontaktu od tygodnia! Jestem zły, że wczoraj mnie nie wpuściła, przecież chciałem tylko sprawdzić, czy wszystko okej...
- Zaraz, byłeś u niej wczoraj? - zapytałam zaskoczona. Nic mi o tym nie wiadomo...
- Tak. Miałem zamiar iść tam i otworzyć sobie drzwi kluczem, ale ta banda kretynów mi na to nie pozwoliła. Zabrali mi klucze, więc poszedłem by błagać ją, by mi otworzyła! Ale tego nie zrobiła – to ostatnie zdanie powiedział cichym szeptem... Jest źle...
- Dobra, już idziemy. Napiszę ci esemesa jak tylko się z nią zobaczę, okej?
- Mogę was zawieźć? - spojrzał na mnie oczami pełnymi bólu i prośmy.
- Lepiej będzie jak same pójdziemy... Postaramy się ją tu sprowadzić lub przynajmniej wyciągnąć do jakiegoś klubu. Napiszemy wam co i jak.
- Dobrze... Czekam na wiadomość... - mruknął niechętnie po czym opadł na kanapę obok Nialla.
Blondasek poklepał go po ramieniu, a ja i Julka udałyśmy się do drzwi.
- Skarbie, masz być grzeczna. Jeśli jakiś koleś będzie cię podrywał to... - zaczął Harry, ale mu przerwałam.
- Uspokój się. Nie idę szukać sobie chłopaka, a pomóc przyjaciołom. Jeśli pójdziemy do jakiegoś klubu, to cię o tym poinformuję – musnęłam jego policzek.
- Dobrze – uśmiechnął się, a ja z Julką wyszłyśmy z domu.
- Naprawdę myślisz, że z Paulą wszystko w porządku? - zapytała blondynka.
- Szczerze, to nie wiem co o tym myśleć. Ostatnio była w tragicznym stanie, ale po powrocie z Polski wydawała się być bardziej twarda. Oddaliła się od nas... nie wiem...
- Martwię się o nią...
- Ja też, ale miejmy dobre myśli, może to tylko fałszywy alarm...
Przez resztę drogi milczałyśmy. Każda z nas zastanawiała się co zastanie na miejscu. Paula jest bardzo silna, ale nie kiedy chodzi o uczucia. W liceum była wzorem dla wszystkich, bo niczego się nie bała i to była prawda, wciąż tak jest. Jej jedynym słabym punktem jest serce, które niestety ją zawodzi. To wszystko sięga zdarzeń, które miały miejsce kilka lat temu, ale ona nie lubi do nich wracać, ja też...
Kiedy doszłyśmy na miejsce, dowiedziałyśmy się, że Paula nigdzie nie wychodziła. Wjechałyśmy windą na odpowiednie piętro i zapukałyśmy do drzwi, jednak odpowiedziała nam cisza.
- Paula? To ja, Martyna, i Julka, wpuścisz nas? - zaryzykowałam jeszcze raz zapukać, jednak wciąż nic.
- Co teraz? - zapytała Julka.
- Dawaj klucze – odpowiedziałam skonsternowana.
Julka zrobiła jak prosiłam i po chwili miałam klucze w ręce. Niepewnie wsadziłam klucz w zamek i otworzyłam drzwi. Kiedy weszłyśmy do środka dopadła nas niesamowita cisza. Zupełnie jakby nikogo nie było w domu.
- Paula? Jesteś tu? - zawołałam, ale odpowiedziało mi tylko echo.
- Więc co robimy? - zapytała blondynka.
Jest ewidentnie zmartwiona, zresztą tak jak i ja.
- Rozejrzyjmy się, może się czegoś dowiemy...
- Napisać do chłopaków?
- Lepiej nie. Nie ma potrzeby jeszcze bardziej martwić Liama... jeśli coś znajdziemy to do nich zadzwonimy.
Przytaknęła głową i ruszyłyśmy w głąb mieszkania. Jako pierwszy cel obrałyśmy kuchnię, jednak nie znalazłyśmy w niej nic co by nas interesowało. Z ciekawości zajrzałam do lodówki, by się zorientować czy od dawna jej nie ma, zastałam w niej różnego rodzaju produkty. Niby to nic, ale jest tu też mięso, a Paula rzekomo jest wegetarianką... Dodatkowo znalazłam kilka butelek z różnego rodzaju alkoholem. Szczerze przyznam, że trochę dziwnie się czuję tak myszkując w domu mojej przyjaciółki... zaginionej przyjaciółki.. Kolejnym celem jest salon oraz łazienka. Podczas gdy ja szłam do łazienki, Julka szukała czegokolwiek w salonie i w sumie dobrze, że jest tam, a nie tu. Na szafce stoi kolejna butelka, tym razem z Burbonem, a Paula nie pija tego typu alkoholu. Co dziwniejsze obok butelki leży żyletka... Nie wierzę, że wciąż to robi. Obiecała, że już nigdy nie tknie tego „czegoś”...
Po sprawdzeniu obu pomieszczeń, skierowałyśmy się do sypialni. Nacisnęłam na klamkę i pchnęłam lekko drzwi, jednak napotkałam opór. Spojrzałam przerażona na Julkę i trochę mocniej popchnęłam drzwi, znów to samo. Przestrzeń między drzwiami, a framugą drzwi była niewielka, ale udało mi się przez nią przecisnąć. To co zastałam w pokoju totalnie mną wstrząsnęło.
- O boże! Paula?! - pisnęłam.
Szybko opadłam na kolana i zaczęłam sprawdzać czy oddycha. Na szczęście tak.
- Paula? Słyszysz mnie? Ocknij się! - potrząsnęłam nią lekko.
Przez chwilę myślałam, że może się porządnie upiła, jednak nie było czuć do niej alkoholu. Na wszelki wypadek sprawdziłam też czy nie zrobiła sobie jakichś ran ciętych, jednak nie znalazłam nic „świeżego”. Podniosłam głowę i zobaczyłam zaszokowaną twarz Julki.
- Dzwoń na pogotowie! - poprosiłam ją, a ta niczym automat, wykonała moje polecenie. - Jest nieprzytomna, ale oddycha. Niech przyślą karetkę – rzuciłam nie przerywając prób ocucenia jej.
Liam
- Czemu nie dzwonią?! Już dawno powinny być na miejscu – panikowałem.
- Daj na luz, może zaraz tu z nią przyjdą – próbował uspokoić mnie Zayn.
- Miały napisać esa, jak tylko ją zobaczą! Ile to jeszcze będzie trwać?! - przez moją głowę chodziły najgorsze scenariusze.
Bardzo się martwię o Paule. Kocham ją i... nie chcę jej stracić, nie mogę! Paula jest... tą jedyną...
- Może tam pójdziemy? - zapytałem trochę spokojniejszy.
- Nie, jestem pewien, że... - zaczął Louis, ale przerwał mu dźwięk dzwoniącego telefonu Harrego.
- Halo? No hej koteczku. Czemu nie napisałyście wcześniej? Liam dostaje... Co? Jak to?... Ale nic się nie stało poważnego?.. Tak, zaraz będziemy... Okej, powiem mu. Do zobaczenia – zakończył swoją rozmowę lokers.
Wszyscy patrzyliśmy na niego z niecierpliwością. Jestem pewien, że rozmawiał z Martyną... Co się stało?!
- Co się stało? - Niall zadał pytanie, które siedziało w mojej głowie.
- Martyna dzwoniła... - zawahał się patrząc na mnie. - Są w szpitalu. Znalazły nieprzytomną Paule w jej pokoju...
- CO?! - spojrzałem na niego zaskoczony.
- Jedziemy! - zakomenderował Louis i już po chwili byliśmy w drodze do szpitala.
Paula
Kiedy się obudziłam, nie miałam zielonego pojęcia gdzie jestem. Rozejrzałam się po pomieszczeniu i moje spojrzenie padło na siedzącą obok mnie osobę.
- Liam? - odezwałam się zaskoczona, a chłopak od razu na mnie spojrzał.
- Och, obudziłaś się... nareszcie... - zaczął szeptać.
- Gdzie ja jestem? - zapytałam.
- W szpitalu. Poczekaj, zawołam pielęgniarkę...
- Okej, ale... - nie zdążyłam dokończyć zdania, bo chłopak wybiegł z sali.
Wrócił po kilku minutach w towarzystwie jasnowłosej kobiety w średnim wieku.
- Dzień dobry, nazywam się Nora i jestem pani pielęgniarką. Jak się pani czuje? - zapytała blondynka.
- Chyba dobrze...
- Nic panią nie boli? - dopytywała.
- Nie. Chce mi się jedynie pić... - nie wiem dlaczego, ale czuję się lekko skrępowana...
- To tylko złudzenie, jest pani podłączona do kroplówek nawadniających pani organizm. Jednak mogę pani przynieść coś do picia.
- Dziękuję – uśmiechnęłam się niepewnie, a kobieta opuściła salę.
O co chodziło jej z tymi kroplówkami?
- Paula, jak dobrze, że się obudziłaś – do sali wpadła Martyna.
- Co się stało? Co ja tu robię? - zapytałam patrząc na Liama i brunetkę.
- Znalazłam cię z Julką nieprzytomną w twoim mieszkaniu... - odpowiedziała mi po chwili przyjaciółka. - Po co to wszystko?
- Ale co? O co chodzi?
- Odwodniłaś się – odpowiedział mi bezbarwnym głosem Liam. - Twój organizm nie mógł wytrzymać i dlatego straciłaś przytomność. Teraz cię nawadniają.
- Ołł – zaskoczył mnie.
- Dlaczego to zrobiłaś? - teraz jego głos był przepełniony ogromnym bólem.
- Ja... - zatkało mnie. Wiedziałam co chcę mu powiedzieć... nie zrobiłam tego specjalnie, ale ten smutek i ból wypisany na jego twarzy mnie zaskoczył.
- Może was zostawię samych... Muszę powiedzieć reszcie, że się obudziłaś – brunetka skierowała się do drzwi.
- A... Dzwoniliście do mojej mamy? - zapytałam ją nim wyszła.
- Nie. Chcieliśmy to zrobić, ale Julka powiedziała, że byś nie chciała, więc planowaliśmy poczekać aż się obudzisz... - uśmiechnęła się niepewnie.
- Nie mówcie jej nic – odpowiedziałam jak najbardziej poważna.
- Okej – uśmiechnęła się i wyszła zostawiając nas samych.
Spojrzałam niepewnie na Liama, który ponownie siedział przy moim łóżku. Wpatrywał się we mnie z goryczą wypisaną na twarzy.
- Dlaczego? - wyszeptał.
- Nie zrobiłam tego specjalnie. Nie chciałam się odwodnić, nawet o tym nie pomyślałam – zaczęłam się bronić.
- Czemu nie dawałaś żadnego znaku życia? Byłem wczoraj u ciebie...
- Wiem – odwróciłam wzrok od jego sarnich oczu. - Nie wiedziałam co mam ci powiedzieć...
- Mogłaś oddzwonić do kogokolwiek lub odpisać. Nie musiałaś kontaktować się ze mną...
- Wiedziałam, że jeśli to zrobię, to będę musiała się tłumaczyć, a... chciałam tego uniknąć.
- I myślisz, że teraz unikniesz tłumaczeń? Paula, gdyby Julka i Martyna do ciebie nie przyszły, to mogłoby być już za późno. Mogłabyś umrzeć. Nie dociera to do ciebie?
- Mówiłam, że tego nie chciałam! Nie wiem dlaczego tak się stało! - podniosłam lekko głos i znów na niego spojrzałam.
Nie odezwał się. Coś przede mną ukrywa? A może coś wie? O nie...
- Czy tylko odwodnienie było przyczyną mojego zemdlenia? - zapytałam szeptem.
- Nie – odpowiedział, a jego twarz się lekko wykrzywiła. - To też przez twoją... chorobę.
- Rozmawiałeś z lekarzami? - zapytałam z nadzieją.
- Tak.
- I wiesz co mi jest?
- Tak.
Nie wiem czy chcę to usłyszeć...
- Jesteś chora na anoreksję bulimiczną – odpowiedział, a ja zachłysnęłam się powietrzem.
- To nie prawda. Nie mam problemu z odżywianiem się... - zaprzeczyłam automatycznie.
- Nie musisz kłamać. Dlaczego wmawiasz sobie, że jesteś gruba? Jesteś przecież idealna, mówiłem ci to!
- Ale ci nie wystarczyłam... - wyszeptałam naprawdę cicho.
- To głupie! Kocham cię taką jaką jesteś i zawsze cię taką kochałem!
- Zdradziłeś mnie... Nie wystarczałam ci...
- To nie prawda! Ja tego nie chciałem.
- Ale to zrobiłeś. Mogliśmy być razem, ale ty to zniszczyłeś!
- Paula... - jęknął spuszczając głowę. - Więc to przeze mnie? - podniósł głowę. - Przeze mnie leżysz w szpitalu?
- Nie! - pisnęłam. O, nie... - Liam... to nie twoja wina! Nawet tak nie myśl!
- Sama przed chwilą powiedziałaś, że to przeze mnie... Dlaczego nie możesz mi wybaczyć i do mnie wrócić? Wolisz robić sobie krzywdę wmawiając sobie jako to ty nie jesteś? Jestem aż tak okropny?
- Nie! Jesteś cudowny i... wybaczyłam ci, ale... nie wiem czy chcę do ciebie wrócić.
- Dlaczego? Nie rozumiem tego! - jego humor zmienił się diametralnie.
Teraz nie był już zrozpaczony, a pałała od niego zawziętość.
- Boję się...
- Czego? Przecież nie zrobię ci krzywdy. Wiesz przez co przeszedłem? Wiesz jak się o ciebie martwiłem? Nie sądzę bym chciał to powtórzyć! Na pewno do tego nie dopuszczę!
- Nie wytrzymasz ze mną... zmieniłam się. Nie sądzę...
- To nie prawda – przerwał mi. - Zgoda, trochę się zmieniłaś, ale ja też. Stałem się egoistą, sama tak stwierdziłaś. Poza tym kocham cię niezależnie od tego jak bardzo jesteś inna.
- Wiesz, że mi niczego nie ułatwiasz? Z jednej strony chcę do ciebie wrócić, ale z drugiej nie.
- To zaryzykuj! Zawsze możesz ze mną zerwać, chociaż pewnie tego nie wytrzymam, ale może jednak nie będziesz chciała tego zrobić...
- Liam...
- Słuchaj – przerwał mi. - Było nam razem dobrze. Wróć do mnie. Alexa już nie ma... Kochasz mnie, a ja kocham ciebie. Daj mi 2 szansę. Mogę ci opowiedzieć jak to było z Danielle jeśli chcesz...
- Nie, nie chcę tego słuchać. Mi nie jest trudno do ciebie wrócić z powodu tego incydentu... znaczy przez to też, ale... kurde, wybaczyłam ci... Pamiętasz jak zaczęliśmy się spotykać? Powiedziałam, że boję się, że jeśli się zgodzę, to później mogę tego żałować i...
- Nie – zaśmiał się histerycznie. - Nie mów tego... Tak nie jest! Nie kłam! Byłaś ze mną szczęśliwa i wciąż możesz być. Powiedziałaś też wtedy, że boisz się również nie zgodzić, bo wtedy też możesz tego później pożałować. Żałujesz, że zaczęłaś ze mną chodzić, czy, że się rozstaliśmy?
- Ja... - zatkało mnie.
Nie wiem co mu powiedzieć. Czy żałuję, że się wtedy zgodziłam? Z początku nie i... raczej wciąż nie. Czy żałuję, że się rozstaliśmy? Jak najbardziej. Zranił mnie i przez to straciłam całkowity pogląd na życie. Wszystko straciło sens. Kiedy tu wróciłam i mnie pocałował...
- Nie żałuję, że się zgodziłam – odpowiedziałam nim coś mnie powstrzyma.
- To dobrze – uśmiechnął się z ulgą. - Więc? Jaka jest twoja decyzja?
- Nie wiem, ale... chyba wciąż cię kocham – wyszeptałam.
- Też cię kocham, ale na pewno – zaśmiał się, po czym zbliżył się do mnie i złączył nasze usta.
Kiedy jego usta dotknęły moich, jęknęłam dając jego językowi zielone światło. Wtargnął nim do moich ust i rozpoczął zwartą walkę. Po jakimś czasie oderwaliśmy się od siebie.
- Mam nadzieję, że jednak dasz mi tę drugą szansę... - uśmiechnął się szeroko, a ja oddałam mu uśmiech, jednak taki bardziej niechętny.
- Mogę na razie o tym nie decydować? Szpital działa na mnie... dość dziwnie...
- Okej, ale... - znów się przybliżył i pogładził mój policzek ręką. - mogę robić to? - zapytał i znów mnie pocałował.
- Czasami – rzuciłam gdy się ode mnie oderwał.
To chyba pochopna decyzja, ale... te jego usta... to on mąci mi w głowie!
- Cieszę się – uśmiechnął się, ale po chwili spoważniał. - Muszę ci coś powiedzieć... Lekarze twierdzą, że... powinnaś iść na terapię...
- Nie mam anoreksji, ani bulimii, ani anoreksji bulimicznej. Sama mogę sobie z tym poradzić...
- Chodziło im również o twoje... rany na nadgarstkach – skrzywił się jakby te słowa go raniły. - Uważają, że masz... depresje? Lub coś w tym stylu.
- Nie mam depresji!
- Okej, okej, ale... mogłabyś pójść do psychologa choć raz? Dla mnie – uśmiechnął się.
- Zobaczę? - uśmiechnęłam się niepewnie.
- Okej – poszerzył uśmiech. - Jeszcze jedno pytanie. To o wegetarianizmie to była ściema, tak?
- Taaa...
- Tak myślałem – znów chciał mnie pocałować, jednak do pokoju wpadła cała zgraja.
- Gołąbeczki już przestały gruchać? - zażartował Harry za co dostał od Martyny w bok.
- Jak się czujesz? - zapytał Zayn.
- Twoja woda – uśmiechnęła się Martyna.
- Taa, teraz? Przydałaby się wcześniej... I dobrze się czuję – spojrzałam na Liama i zadałam mu nieme pytanie.
Nie wiem czy oni wiedzą wszystko... nie wspominał mi o tym. Chłopak spoważniał i delikatnie pokręcił głową. Czyli nie wiedzą, kamień z serca.
- Szczerze? Zastanawiam się jakim cudem udało ci się odwodnić. Miałaś w domu taki asortyment, że szok – stwierdziła moja siostrzyczka.
- Miło, że szperałaś w moim domu – zrobiłam poważną minę.
- Cóż, skoro chciałaś żebym z tobą mieszkała... Chciałam sprawdzić jak żyjesz i mogę stwierdzić, że jeśli się podzielisz, to z tobą zamieszkam – uśmiechnęła się.
- Chyba po moim trupie – prychnęłam.
- I po moim – przytaknął mi Niall. - Nie pozwolę ci tak daleko mieszkać.
- Nie martw się Niall, Julka tam nie zamieszka sama – stwierdził Liam.
- A ja? - zapytałam zaskoczona.
- Zostaniesz u nas... na jakiś czas. Musimy cię mieć na oku.
- O niee – od razu zaprzeczyłam.
- Równie dobrze mogę się do ciebie wprowadzić – posłał mi lubieżny uśmiech.
- To już chyba wolę zamieszkać u was... Będę miała mój dawny pokój? - zapytałam dla pewności.
Nie chcę mieszkać z Liamem pod jednym dachem. Co jeśli nam nie wyjdzie? Wolę mieć świadków.
- No jasne – uśmiechnął się Louis.
- Chyba, że chcesz spać gdzie indziej – zaproponował Liam, a ja wiedziałam o co mu chodzi.
- Nie, nie trzeba, dzięki za troskę – wymusiłam uśmiech.
- Uuuuuuuu – zawyła cała czwórka.
- Zaczyna się – uśmiechnął się Harry.
Jeszcze raz życzę wam zdrowych i wesoły świąt, wszystkiego naj oraz śnieżnego dyngusa :P
Więc tak. Jak zwykle mam nadzieję, że rozdział się wam spodoba i, że będziecie komentować. Serio, to wiele dla mnie znaczy, a wam zajmuje zaledwie chwilę...
Postanowiłam, że jeżeli
pod rozdziałem nie będzie 10 KOMENTARZY to nie dodam rozdziału...
Będzie mi trudno tak zrobić, no, ale... Kiedyś było te 10
komentarzy, a nawet więcej, a teraz jest ledwo 8. Jeśli uważacie,
że powinnam to zakończyć, to napiszcie mi o tym w komentarzu, albo
na Twitterze lub Gadu-gadu, a nie przestajecie komentować i ja mam
pisać na pusto... Nie widzę w tym sensu. Na prawdę nie chciałam
na was naciskać, ale widzę, że się nie mogę doprosić. Serio,
wystarczy zwykłe „super” czy „next” i już, chociaż
wolałabym pełniejszą opinię, no, ale może chociaż tyle wam się
uda. To dla mnie naprawdę wiele znaczy... Zwłaszcza, że mam kompleksy a propo tego, że źle piszę... Tak więc proszę, komentujcie...
Dla tych, którzy komentują
z anonima: PODPISUJCIE SIĘ! - w razie czego będę mogła wam wtedy
odpowiadać lub coś.
Trochę się rozpisałam....
Mam nadzieję, że nie będziecie na mnie źli za to co napisałam
i... może się jakoś dogadamy. Ja jestem otwarta na sugestie –
SERIO!
Rozdział chciałabym dodać
za tydzień (weekend) jeśli będzie 10 KOMENTARZY!
Kocham was wszystkich,
POWAŻNIE!
Całuję xx
Całuję xx
Kontakt:
Twitter: @Love_Paula1D
Twitter: @Love_Paula1D
Gadu-Gadu: 7534371
INFORMUJĘ TEŻ O ROZDZIAŁACH, jeśli ktoś chce!!